poniedziałek, 21 maja 2018

Beksiński - In hoc signo vinces


W Muzeum Archidiecezji Warszawskiej w dniu 20 maja tego roku odbył się wernisaż wystawy prac Zdzisława Beksińskiego: Beksiński - In hoc signo vinces. Miejsce ekspozycji wybrano nieprzypadkowo. To tu Piotr Dmochowski w 1995 r. zorganizował pierwszą większą wystawę prac Beksińskiego jeszcze za życia artysty, na której jednak, zgodnie z tradycją malarz nie pojawił się. Było to ważne wydarzenie, na które stawiły się znane osobistości kościelne. Malarz podkreślał później, że umieszczenie jego sztuki w muzeum kościelnym nie oznacza by można go było uznać za twórcę religijnego. I tu dotykamy semantyki obrazów Beksińskiego, którą jedni uważają za obrazoburczą, wręcz satanistyczną, a inni widzą w niej pierwiastek mistyczny dowodzący przejawu głęboko ukrytych odniesień religijnych.  Tymczasem prawda, jak to zwykle, leży pośrodku. Sam Beksiński podkreślał że do religii miał stosunek całkowicie obojętny (pisaliśmy o tym TUTAJ), o czym świadczą jego słowa: Ja osobiście (…) nie mam zdania na temat Boga. Jeżeli »istnieje« on jakoś w mojej wyobraźni, to jako antropomorficzny facet z brodą w kąpielowym ręczniku, taki jakiego wytworzyło mi religijne wychowanie w szkole i obrazy oglądane w dzieciństwie. Inny nie istnieje i nie istnieje także nic, co by zastępowało lub mogło zastąpić faceta w ręczniku kąpielowym. (…) Innego Boga i innego nieba po prostu nie pożądam. Jednak na pewno malarz nie był zdeklarowanym ateistą. Był ochrzczony, przyjął pierwszą komunię, w Krakowie wziął ślub kościelny, ochrzcił syna. Wiesław Banach przypomniał, że po tragicznej śmierci Tomasza dał na mszę za niego, tłumacząc sobie i przyjacielowi, że jeżeli (a więc znowu warunkowo) Bóg jednak istnieje i mogłoby to pomóc duszy, to nie mogę tego zaniedbać.
 

Na obrazach Beksińskiego oprócz zwyczajowych dla niego, makabrycznych motywów: rozsypujących się trupów, kości, kościotrupów, upiornych ptaków, różnych trucheł i dziwacznych, przerażających stworzeń co jakiś czas powtarza się krzyż w różnych odmianach. Nawet ostatnie dzieło ukończone w dniu śmierci przedstawia arkusz perforowanej, zaatakowanej korozją cienkiej blachy zgięty w fałdy układające się w zarys krzyża. Ciągłe nawracanie do krzyża Beksiński próbował sobie i innym wytłumaczyć. Kiedyś stwierdził, iż Nie wycofuję się jednak z tego, że jest to [krzyż] dla mnie motyw szczególny, ale właśnie jako wizja, a nie jako wyznanie wiary. Dominuje nad nim historia sztuki, a nie wiara. Nie wykluczam, że malując obraz, nie do końca zdaję sobie sprawę o co mi chodzi, ale na pewno wiem, o co mi nie chodzi.

Na plakacie promującym wystawę w Muzeum Archidiecezjalnym w Warszawie również widzimy krzyże - jeden zawieszony na murze a drugi na kołysce. Na pierwszy rzut oka mamy przed sobą wizję wręcz świętokradzką, na której na krzyżu wisi bliżej nieokreślone truchło a przy kołysce siedzi kościotrup odziany jak Matka Boska w błękitny płaszcz, lecz po wnikliwym przyjrzeniu się można uznać, że jest tu raczej wizja śmierci, będącej nieuchronnym celem każdej żyjącej istoty. Jedyną nadzieję głoszą słowa wyryte na murze In hoc signo vinces (łac. pod tym znakiem zwyciężysz) które ponad świecącym krzyżem na niebie miał usłyszeć Konstantyn Wielki w czasie marszu na Rzym, przed stoczeniem bitwy z Maksencjuszem, tzw. bitwy przy moście Mulwijskim w 312 roku. Ta sentencja stała się mottem wystawy i może stanowić komentarz do całej twórczości Zdzisława Beksińskiego, wycofanego agnostyka tworzącego upiorne wizje, którym nie nadawał nigdy tytułów, aby niczego nikomu nie sugerować…

Beksiński -  In hoc signo vinces jest pierwszym etapem serii wystaw, które prezentują prace artysty we Francji (w Galerii Roi Doré w Paryżu, wystawa miała miejsce na przełomie tego i poprzedniego roku) i w Polsce (Muzeum Archidiecezji Warszawskiej w Warszawie). Zostanie na niej pokazane i 30 zdjęć artystycznych.   Poza tym wystawie będzie towarzyszyć katalog zawierający reprodukcje wszystkich 80 pokazywanych prac oraz kilka wypowiedzi organizatorów wystawy [informacja z otrzymanego maila od Piotra Dmochowskiego, któremu za nią dziękujemy]. 


Obrazy, poza dwoma oraz rysunki i fotografie, pochodzić będą z kolekcji Piotra Dmochowskiego, dwa płótna będą ze zbiorów Muzeum Archidiecezjalnego. Niewątpliwie, będzie to ważne wydarzenie dla wszystkich miłośników sztuki polskiej, bo trzeba pamiętać, iż dzieła te są niezmiernie rzadko pokazywane i pozostają niedostępne dla publiczności, a Beksiński jest jednym z czołowych artystów polskich XX wieku i jego twórczość wywarła ogromny wpływ na współczesne sztuki plastyczne, film oraz polską scenę muzyczną. Wystawa potrwa do 20 września 2018 r.

2 komentarze:

  1. Ja zaczełam zgłębiać jego prace po lekturze książki Beksińscy : portret podwójny / Magdalena Grzebałkowska to książka nie tylko biograficzna co dająca do myślenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo szegółowo opisaliśmy ją na tym blogu tutaj: https://isolations.blogspot.com/2018/03/beksinscy-portret-podwojny.html?m=0

    OdpowiedzUsuń