sobota, 29 czerwca 2019

Niezapomniane koncerty: Dead Can Dance na Torwarze w Warszawie, 22.06.2019 - pora umierać, nasza relacja


Dead Can Dance (pisaliśmy o nich wiele razy TUTAJ) to zespół legenda, zespół podczas koncertu którego obcuje się nie tylko z doskonałą muzyką, ale ma się świadomość, że artyści pochodzą z 4AD (opisywaliśmy tę wytwórnię wiele razy TUTAJ), czyli są ze stajni legendarnego Ivo Watts Rusella (pisaliśmy o nim TUTAJ), tak jak Cocteau Twins (pisaliśmy o nich TUTAJ), Clan of Xymox (pisaliśmy o nich TUTAJ), Bauhaus (pisaliśmy o nich TUTAJ), Throwing Muses (pisaliśmy o nich TUTAJ), a sami współtworzyli This Mortal Coil (pisaliśmy o nich TUTAJ)... Wszystko to czyni obecność na ich gigu czymś mistycznym.. 

Jeśli do tego doda się fakt, że mają w swoim dorobku bodajże największe dzieło muzyki gotyk, czyli Within the Realm of a Dying Sun (opisaliśmy ten album TUTAJ), że są grupą dla której inni nagrywają płyty tribute, a w końcu, że jako nieliczni na koncertach odtwarzają wręcz idealnie brzmienie z płyt, owo obcowanie przybiera wymiar czegoś absolutnie metafizycznego.. 

Więcej metafizyki?  Ależ proszę: pięć tysięcy ludzi siedzi wpatrzonych, prawie wcale nie ma świecących komórek, ludzie jak zahipnotyzowani, wszyscy mają świadomość powyższych faktów.. Inny dowód? Kiedy Brendan Perry wykonuje na bis pieśń Tima Buckleya pt. Song to the Siren, piosenkę, którą nagrała na albumie This Mortal Coil Ela Frazer z Cocteau Twins, po pierwszych akordach rozlegają się owacje. Tak - jesteśmy pokoleniem dwóch wytwórni: 4AD i Factory... I takimi pozostaniemy, choć nie da się ukryć, że Factory poza Joy Division raczej do powiedzenia zbyt wiele nie mieli. Być może dlatego właśnie, kiedy na aukcjach sprzedają logo wytwórni, w opisie aukcji pojawia się nazwa Joy Division właśnie... Warto zapoznać się z opinią legendarnego dźwiękowca Martina Hannetta o obu wytwórniach... (TUTAJ). 

Tyle wstępu a teraz rozprawmy się z materią koncertu. 

Zaczyna się od niesamowitego wrażenia wielkości sali, nigdy wcześniej nie byłem na Torwarze, słyszałem negatywne opinie o jakości dźwięku, rzeczywiście nie było rewelacyjnie chwilami trochę za cicho. Ale dało się wytrzymać. Sala zapełniała się stopniowo bowiem najpierw wystąpił support. 

David Kuckhermann to człowiek z ekipy Dead Can Dance, który gra na instrumentach perkusyjnych. Robi to znakomicie zwłaszcza kiedy używa instrumentu wynalezionego całkiem niedawno bo w 2000 roku a nazywającego się hang. Zresztą proszę bardzo:
Człowiek jest z Niemiec i ma 40 lat. Na prawdę potrafił zainteresować publikę. Grał też na innych instrumentach niemniej ten fragment jego występu zrobił na mnie największe wrażenie.
Zaczął i skończył w tak magiczny sposób. Współpracuje z Lisą Gerrard i nagrał CD... Przyjrzymy się temu dziełu i opiszemy je w swoim czasie.
         
Po supporcie mamy pół godziny przerwy, a na scenie uwijają się dźwiękowcy strojący instrumenty. Jakby nie patrzeć w trakcie koncertu okazuje się, że każdy członek Dead Can Dance to multiinstrumentalista... 


I następuje to co miało nastąpić. Zacznę od tego, że koncert wyglądał jak jakiś wyścig. Ja tak to odebrałem, jak jakaś licytacja. Kto da więcej? Od początku do końca. Po każdej piosence zadawałem sobie pytanie: czy teraz będzie lepiej? I najgorsze jest to, że było...

Zaczęli od Anywhere Out of the World  piosenki otwierającej ich najlepszy album Within the Realm of Dying Sun. No nie dałem rady i jak wiele osób wkoło ścierałem łzy z policzków. To było jak wybuch - eksplozja, zostaliśmy uderzeni ścianą dźwięku. Czy można zacząć lepiej? 

O płycie pisaliśmy TUTAJ. Zaczynają razem Lisa daje mocny wstęp wokalny, później Perry dopełnia reszty... Cholera!

A może to ja marzący o niespełnionej miłości
Ofiara głupców patrzących
Stojących w szeregu
Daleko od krzywdy

W naszej bezcelowej pogoni
Życia do jego końca
Czy ta kręta ścieżka
Doprowadzi nas do kresu?

Nie mogę opisywać wszystkich piosenek bo tekst nie miałby końca, więc skupię się na moim topie utworów DCD. Jako drugi grają  Mesmerism z płyty Spleen and Ideal. Jest super, oboje śpiewają. Brendan gra na banjo a Lisa na chińskich cymbałach (pisaliśmy o nich TUTAJ). To jest to co fani zespołu, w tym i ja, lubią najbardziej. Naoliwiona maszyna działa bez żadnych zgrzytów. Labour of Love jest doskonały ale nie należy do moich ulubionych utworów, choć jest bardzo nostalgiczny... Po nim Avatar, no ja p######ę! To jest to na co czekaliśmy! Lisa w życiowej formie. Spleen and Ideal pozostanie najbardziej niedocenioną płytą wszechczasów! Może być mocniej? A jak, po niej najlepszy utwór zespołu - takie jest moje zdanie - In Power We Entrust the Love Advocated... Trwa wspomniana licytacja. Brendan sprawdza i mówi - Ogród Ukrytych Rozkoszy (TUTAJ).

Wierzymy w miłość którą głosimy

Żeglując na srebrnych skrzydłach przez tę burzę
Którą może przynieść szczęśliwa miłość
Wróci w moje ramiona znowu
Miłość minionej złocistej epoki
Jestem obezwładniony przez lęki i nie wiem jaki obrać kurs?

Zaczęło się i znalazłem moją wiarę która mnie opuszcza

Ta noc wypełniona jest płaczem wyalienowanych dzieci poszukujących raju
Znak niespełnionej ambicji porusza wiatraczek na patyku
Jestem obezwładniony przez lęki i nie wiem jaki obrać kurs?
Kiedy pamięć zmienia świadka w niewinnego zużytego umierającym szaleństwem

Metodą jest nasza miłość
Nie ma innej drogi ku końcowi
Albo nigdy nie znajdziesz kluczy
Do mojego serca

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów

Choć Perry zmienia końcówkę, nadal jest to najgenialniejsza piosenka muzyki gotyk. Amen.

Po nim Bylar znakomity - dowód pełnej kooperacji wokalno - instrumentalnej, doskonale grają i śpiewają a Lisa przechodzi samą siebie... no i Xavier. Panie jak żyć? Brendan dyryguje na początku po czym znakomicie śpiewa! 

Piękna Roseann twoja włóczęga to znana historia
Najeżone niebezpieczeństwami życia które wiodłaś zostały osądzone dla sławy
Otula nas nienawiść
Oskarżając umysły herezją
Dyletanci nas okrążają
Ale przybędzie wyrozumiałość by nas uwolnić
Wiara
Chociaż Xavier się modlił aby spadł deszcz dający życie
W głąb ludzkich dusz
By wyleczyć je z cierpienia

To były grzechy przeszłości Xaviera
Wiszące jak klejnoty w lesie pozorów
Głęboko w sercu gdzie pojawiają się misteria
Ewa dźwiga znamię grzechu pierworodnego
Wolność tak trudna kiedy ograniczają nas prawa
Wyryte w planie ręką natury
Niewidzialne dla tych co przegrali goniąc przeznaczenie

Chociaż Xavier modlił się aby spadł życiodajny deszcz
W głębie ludzkich dusz by uzdrowić ich zwyczaje
I kiedy noc przechodzi w dzień
O słońce, księżycu, zapomnijcie
Chociaż twoje koszmary nadchodzą
Miłość Xaviera spętana łańcuchami

To były grzechy przeszłości Xaviera
Wiszące jak klejnoty w lesie pozorów

ISOLATIONS: zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów

Na koniec wkracza Lisa z niesamowitym wokalem... Tak kończy się genialny utwór a ona i jej support doprowadzają nas do pytania: Kto da więcej?

Lisa daje i podbija pulę na maksa: The Wind That Shakes the Barley z doskonałym wstępem na fujarce. Ludzie siedzą, sąsiadka obok płacze, wszyscy zamyśleni nad życiem, jego kruchością i przemijaniem. Ta mająca korzenie w Irlandii pieśń jest znakiem firmowym zespołu. I na zawsze nim pozostanie... 

Po niej celem wybudzenia grają Sanvean  a ona zdaje się być niezmordowana.. Daje publice swój niesamowity głos... Po tym boski Indoctrination (A Design for Living) i szał sięga zenitu... Piękne nostalgiczne krajobrazy roztaczane przez wokalistę zespołu zdają się nie mieć końca.. To z płyty Spleen and Ideal - jeszcze o niej nie pisaliśmy? O cholera! Nadrobimy to. Co mi się tutaj nie podobało to klaskanie, publika go nie nie podejmuje, tak jakby Lisa chciała umniejszyć dokonania wokalisty... 

Po niej wchodzimy do labiryntu..  Yulunga (Spirit Dance) a po nim The Carnival Is Over - jesteście już w środku, idziecie? Znowu potęga wokalu Lisy i doskonały nostalgiczny song Brendana, choć nie podoba mi się choreografia sekcji perkusyjnej. 

The Host of Seraphim to z kolei piękna pieśń i jeden z jaśniejszych punktów koncertu - Brendan znowu dyryguje wokalistami, podczas całego koncertu widać że to on dowodzi, choć z pełnym szacunkiem chwilami oddaje stery Lisie.. - wkraczamy tym razem w obszar chyba najmniej komercyjnego albumu zespołu jakim jest The Serpent's Egg - Jajo Węża..  Jakie zakończenie...  

Amnesia - jest dobrze Brendan i klawiszowiec wprowadzają nas z świat wspomnień i nostalgii.. Autumn Sun (Deleyaman cover) są oboje choć mogłoby być lepiej.. Może coś z debiutu? Ale i tak jest OK. No i koniec... Dance of the Bacchantes kończy ten niesamowity set. 

Po czym następuje kilka bisów. Zaczyna on - Song to the Siren (Tima Buckleya) - ja wiem, że miał romans z piosenkami Buckleya na swoim solowym albumie, ale że teraz ukradł Eli ten numer... Chcieliście to macie - This Mortal Coil w wersji męskiej... Brzmi jak nic przedtem.. Publika jednak jest nie do zdarcia - Cantara bo Lisa musi też być na bis! Są cymbały i jest to co kochamy najbardziej - stopniowanie emocji. Ona znika ale tylko na chwilę, by skończyć swój występ piosenką The Promised Womb ... Piękny wokal i kiedy kończy wydaje się, że nic już nie zabrzmi lepiej. 

I wtedy Brendan udowadnia, że jednak to on stoi na mostku kapitana. Severance, noż k###a mać. I tyle w temacie.

Rozdzielenie

Rozdzielenie
Wołają nas ptaki odejścia
A my stoimy
Obdarzeni strachem lotu

Lądem
Wiatry zmian
Konsumują ziemię
Podczas gdy my trwamy
W cieniu minionych lat

Gdy spadną już wszystkie liście
I zmienią się w proch
Czy będziemy trwać
Obwarowani naszymi obyczajami?

Obojętność
Zaraza przetaczająca się przez ziemię
Znaki zwiastujące
Rzeczy które nadejdą
 

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczenia tekstu.   


Ona mu pomaga.. Tym sposobem mimo tego, że od lat nie są już razem, żegnają się z nami wspólnie. 

Być może to był ostatni koncert DCD w Polsce. Dlaczego? Kto ma oczy nich ogląda - set nie jest z Polski ale popatrzcie.  

Lisa mimo że w tym białym świetle wygląda jak anioł to martwi mnie jej stan. Kto ma oczy ten zobaczy... Obym był złym prorokiem... 

To był najlepszy koncert jaki widziałem. Poniżej zapis z 24.05.2019 z Lisbony. Wszystko było podobnie z tym że Perry wystąpił w garniturze... Wie jak ważna jest nasza publika i potrafił to uszanować.  

Po tym koncercie można napisać wzorem Tomka Beksińskiego: pora umierać. 

Dead Can Dance live Warsaw, 22.06.2019 - Torwar - Setlista: Anywhere Out of the World, Mesmerism, Labour of Love, Avatar, In Power We Entrust the Love Advocated, Bylar, Xavier, The Wind That Shakes the Barley, Sanvean, Indoctrination (A Design for Living), Yulunga (Spirit Dance), The Carnival Is Over, The Host of Seraphim, Amnesia, Autumn Sun (Deleyaman cover), Dance of the Bacchantes, Song to the Siren (Tim Buckley cover), Cantara, The Promised Womb, Severance.

A propos - jakiś gostek napisał recenzję koncertu na Interii - TUTAJ. Możecie nas porównać i wtedy zrozumiecie, czym różni się mainstream od nas. 

Aha, ale my nie bierzemy kasy za to co robimy. Dlatego, czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie i badziewiach typu Interia

P.S. kto zauważył, że In Power ma podobne zakończenie jak Severance? I kto wie dlaczego?

Nasze relacje z koncertów są TUTAJ

13 komentarzy:

  1. najbardziej autentyczna recenzja, po prostu tak było

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło że mamy takie samo zdanie zapraszamy do nas częściej...pozdrowienia

      Usuń
  2. Dodam jeszcze, na co zwróciła mi na Twitterze jedna z osób która nas obserwuje, a która uczestniczyła w koncercie, że całość okraszona była niesamowitymi efektami świetlnymi. Rzeczywiście zapomniałem o tym napisać. Na wideo w poście jest to widoczne, zwłaszcza piękne zachodzące słońce podczas The Wind..

    OdpowiedzUsuń
  3. Dałeś stary po garach ostro, zajebista notka, jakbym tam był. Sprzedawali jakie gadżety? Lisa co prawda średnio wygląda, te aluzje nie są fajne za to dają do myślenia. Nie mówili kiedy zrobią powtórkę trasy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Był jakiś mały stragan, ale nie miałem czasu podejść, nie mieszkam w Warszawie a musiałem tego samego dnia wrócić do domu. Aluzje źle odbierasz, wynikają z troski. Warto dobrze obejrzeć wideo. Dziękuję za miłe słowa, fanem DCD jestem od czasu ich powstania, miałem okazję śledzić ich dyskografię, wielką rolę odegrał wtedy PR3 Trójka, gdzie puszczano całe płyty grup z 4AD. Pierwsza część była zawsze o 17:10, druga o 18:30. Najpierw nagrywałem na Grundigu przez kabel, później bezpośrednio na Kasprzaka...Teraz mogę podziwiać te zespoły na żywo i choć po nich i po mnie widać upływ czasu muzyka jest nieśmiertelna. To najpiękniejsze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zrozumieliśmy się. Ja się zmartwiłem bo zrozumiałem do czego pijesz. Mam ich Aion i Anastasis, żałuję że pożałowałem kasy. Szkoda. Wydaje się że te wszystkie gwiazdy będą świecić forever.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tego co się orientuję kończą trasę w Grecji i gdyby nie to, że na kontynencie, to bym pojechał bo akurat tutaj jestem ale na wyspie. Co do kolejnych tras na pewno będziemy informować w newsach. Spróbuję też zasięgnąć języka co do reszty, u osób które są bliżej zespołu. Mam na winylach całą dyskografię i na pewno do płyt będziemy tutaj wracać. Każda z nich jest inna i na swój sposób ponadczasowa. Co do kasy nie czarujmy się bilety były drogie. Tyle co za jeden zapłaciłem za dwa bilety na Hooka and the Light w Apollo w Manchesterze 16.05.2020. A oni grają 3 godziny... Także jest różnica. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny tekst! A koncert był wyśmienity

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do drugiego pełna zgoda, co do pierwszego - dzięki. Wpadaj częściej, w poniedziałek znowu będzie o DCD. Pozdrowienia

      Usuń
  8. @IZOLACJE ...pod linkiem, który podałeś na końcu, na Interii o Dead Can Dance napisała Anna Nicz, nie "jakiś gostek" i popracowałbym troszkę nad spójnością tekstów, bo (przykro mi to pisać) Twój ciągnie się jak flaki z olejem i pod koniec artykułu nie pamietasz od czego się zaczął. Szanujmy swój czas :)
    Pozdrawiam serdecznie Przemysław Bartkowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry - serdecznie witam Panie dziennikarzu, zanim napiszę Panu o swych planach... Pana blog za to i wpisy na nim to zajebistość nad zajebistościami. Klękaliśmy jak czytaliśmy. Sieć jest pojemna nikt Pana tutaj nie zapraszał. I mamy nadzieję że Pan tu nie wróci. Bez odbioru.

      Usuń
    2. Nie chcę się wpychać między wódkę i zakąskę lecz gdybym miał @djprzemo74 takiego bloga to bym nie zabierał głosu. Wiek poważny rocznik 74 więc oczekiwałbym poziomu. Popracuj koleś, są ludzie którzy czytają więcej niż podpisy pod zdjęciami w szmatławcach. Tyle w temacie.

      Usuń
    3. Pan Przemysław ma problem - chciałby być wyznacznikiem trendów. Niech robi to na swoim, pożal się Boże, blogu :)))))). Nam to wisi, i nie widzimy żadnych podstaw do tego, żeby szanować jego czas, ogólnie żeby szanować czas kogokolwiek. Jeśli ktoś nie chce czytać - nie ma przymusu! My chcemy właśnie być inni niż goniący wkoło świat. Staramy się być wnikliwi i dokładni. To dziś w Internecie rzadko spotykane. I tym chcemy zdobywać czytelników. Pośpiech ponoć wskazany jest w dwóch przypadkach: biegunki i łapania pcheł. Nie wiemy która z wymienionych przypadłości akurat towarzyszyła panu Przemysławowi podczas czytania naszego tekstu i mówiąc szczerze mało nas to interesuje. Gdyby wszyscy byli tacy sztampowi świat do dziś nie poznałby takich kapel jak opisywana w tekście. Amen. Pozdrowienia

      Usuń