Cukierkowy
Chorobliwie słodki, jego toksyczne poszukiwania
Młódek które nie rozumieją
Zagrożenia w jego rękach
Z cynicznym mruganiem widzą jego cwane podchody
Oh uwierz mi moja piękna
Chodź ze mną moja bezbronna
Cukierkowy
Syrop pod jego językiem
Żelatynowa ślina przelewa się
W blasku gilotynowego uśmiechu
Cukierkowy - o cukierkowy
Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Cukierkowy
Chłodny pocisk w jego uśmiechu
Aby przywitać cię z otwartymi ramionami
Uważaj na tego zamaskowanego udawacza
Zawsze kłamie, ten cukierkowy
Te usta zakonspirowane w zdradzie
By sekretnie uderzyć, patrz
Cukierkowy
Ostrzega wszystkie dzieci „nie mów”
Te pogróżki są okupione
Ich winą i wstydem one myślą że są winne
Wobec cukierkowego
Najsłodszy chłód
Słysząc cię w moim śnie
Czując cię sączy się twój rytm
Wyszeptane w retrospekcjach widma twoich wspomnień
Upadek w błyszczące prysznice tak delikatne
opadanie
Intonuje ten dręczący tren
Najsłodszy chłód
Bojąc się ciebie ale wołając twoje imię
Lodowaty oddech pokrywa moją skórę
Palce jak fontanny igieł
Dreszcz wzdłuż kręgosłupa
I pada przepowiedziany deszcz
Najsłodszy chłód
Tonięcie tak podniosłe zmienia się w niebiańską wspinaczkę
Wołam cię, łzy roztapiają mój sen
Potrzebuję cię - tkana jest ta odwieczna sieć
Z tego dziwnego zmieszania
Wyrasta perwersyjna komunikacja
Zniewala mnie i okręca
Najsłodszy chłód
Zachwyt topnieje i wciąga w wir najsłodszy chłód
Zachwyt topnieje i wciąga w wir dreszcz
Najsłodszy chłód
Niepokój
Niepokój zaburza mój oddech
Chaotyczne myśli dzwonią w mętliku
Niepokój krzyżuje moją klatkę piersiową
Bez znieczulenia tnie
Przez guz raka
Ten niepokój zaburza mój oddech
Bije w mojej klatce piersiowej
Nieskoordynowane kończyny patrzą bez zachwytu
Na bezcelowy chód bezmyślną mowę
Obrazy wyskakują i tańczą dla mnie
Śmieją się do mnie
Kiedy nadciągnie twoje rozgoryczenie
Poczujesz się znowu bardzo starym
O, zasnąć bez tych myśli
Ale aniołowie krzyczą o wątpliwym wskrzeszeniu
Znowu się spotykamy, mój godny zaufania przyjacielu
Potrzebujący nowych zaszczytów w imię starych
zasług
Wewnątrz tej zniewalającej rany
Przyjdź i zadeklaruj swoją wolność
Metal i ciało dziś się zleją
Te wizje wyskakują i pustoszą moje dni
Oczyszczają
Miasta w pyle
Płynęła woda, biegły dzieci
Biegłeś nie w rytmie
Pod wzgórzem złocista fontanna
Modliłeś się w Lararium?
Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu
Widzimy że się kryjesz, że kłamiesz
Klinujesz w brudzie i piachu
Twoją chlubę i historię
Wyprane rękami gorliwości
Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu
Goreją i płoną twoje nozdrza
Spływają twoje rozdziawione usta
Twoje stopione ciała zasłona zgliszcz
Złapana w spazmach
A teraz twoje miasto w pyle
Armaty
Niepewna pogoda na drodze
Burze straszą nas dziś
Nie ma wytchnienia od długich ciemnych nocy
Po prostu fantazja wiosny
Od gradów lata
Do osmolonego zimowego lądu
Śpi zamrożona śmierć, kiedy to ciepło
Dogrzewa kanciasty ląd
Płomienie liżą bliżej środka
Ograniczone miejskimi ognistymi kulami
I w biegu bezgłowego kurczaka
Wyścig czerwonych i wyjących samochodów strażackich
Nadeszły działa
Poniżej złowrogiego nieba
Pod jego pięknym okiem
Wystrzał armatni, armatni huk
Zaburza sny
Ludzie uciekli grupami
Do jezior i rzek
Pozostawiając za plecami miasto duchów
Ocalając życie w rozbrzmiewającym huku
Ciągle nie było deszczu
Raz jeszcze na linii ognia
Najeżdżającej łupione niebo
Armaty celują prosto w oko
Zwiastując deszcz
Koniec przyjęcia
Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc
Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc
Cienie patrzą kiedy opierasz się przygnębieniu
Blednące odcienie wypełzają i rozkwitają
Łóżko z liści dla kochanka
Budzonego pocałunkiem i trzymanego z dala
A kiedy kończy się przyjęcie
Wycofujesz się w królestwo drzemki
W twoim umyśle odbijają się krystaliczne światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia
Przez różowo zabarwione szkło wciąż pamiętasz
Radość, nie smutek, tylko śmiech
W twojej pamięci odbijają się złe światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia
Uśmiech w lustrze słabnie
Śmiech który słyszysz jest coraz słabszy
Przyjęcia kończą się
Noc zapomina cię obudzić
Koniec przyjęć zdumiewa cię
Aura smutku narasta w tobie
Westchnienie wesołych szmatławców
Może jesteś samotny, nie chowaj się
Moja radość zależy od tego czy wiem że mój
przyjaciel nie jest nigdy sam
Sam sobie
Przyjęcie dla siebie
Mamy przyjęcie dla siebie
Nie odpoczynek
92 stopnie
Dzień nadciąga jak zranione zwierzę
Zbliża się zaraza, 92 stopnie
Krew w naszych żyłach i mózgi w głowach
Nadciąga niepokój, 92 stopnie
Dawno temu w wiadomościach też o tym było
Za późno dla ukochanych i prawie za późno dla
ciebie
Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Patrz na czerwoną linię pnącą się w górę
Osłabia się linia rozsądku
Wulkaniczne głębie oceanu Hadesu
Bąble podziemnej erupcji
Wiją się skręcają
i kąsają
Pod spoconym słońcem
Zastanawiam się jak to ponownie mogło się stać
Patrzę na czerwoną linię, znowu ten sam numer
Krew w naszych żyłach, i mózgi w głowach
Piję wodę z wyszczerbionej szklanki
Jem kaktusa
krwawiącymi ustami
Nie 91, nie
93 ale 92 stopnie Fahrenheita
Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Nie 91, nie 92 ale 93 stopnie Fahrenheita
Koniec lądu
Chodź weź tę rękę przy drzwiach zmierzchu
Spotkam cię tam będziemy razem dzielić rozświetloną
księżycem podłogę
Przez pędzący deszcz kolory biegnące w żyłach
Ozon wypełnia powietrze, postaci znikają
Chodź polećmy, porzućmy tę scenę dziś wieczorem
Podczas gdy oni śpią nieskończenie w swoich
pokrzyżowanych planach
Śpią na zawsze w swoich pokrzyżowanych planach
Ćma dotknięta płomieniem, powtarza swoją fatalną
grę
Na zawsze i wiecznie, klify otaczają morze
katastrof
Nieodgadniony i nieskończony, czekaj na mnie
Falując w oddali gdzie płyną przejrzyste wody
Ich twarze zdają się wiedzieć
Gdzie kończy się ląd
Zaczyna się ta ukryta opowieść
Chodź ze mną na spacer nad morze
Chodź ze mną
Nad morze
ISOLATIONS: Zastrzegam sobie prawa autorskie do
tłumaczeń tekstów
Siouxsie and the Banshees - Tinderbox Polydor/Geffen Records 1986, Producenci: Siouxsie and the Banshees, Tracklista: Candyman, The Sweetest Chill, This Unrest, Cities in Dust, Cannons, Party's Fall, 92°, Land's End
Mały sklepik muzyczny, koniec lat 80-tych. Sprzedają płyty, kasety i sprzęt. Za niebotycznie wysoką cenę nabywam Tinderbox... Tchnienie świeżości, mimo, że pierwszy utwór rozczarowuje, reszta to zupełnie unikalny klimat... Kończy się utworem niesamowitym, gra gitar z chłodnymi akcentami gitary prowadzącej, tworzą odpowiedni klimat do psychodelicznych tekstów.