Zastanawiałem się wiele razy co musi drzemać w głowie niespełna dwudziestoczterolatka,
żeby zdecydował się na tak desperacki krok. Od tamtego dnia minęło 38 lat,
stałem się o 38 lat starszy i dzisiaj wiem. Tego nie da się wytłumaczyć w kategoriach
w jakich tłumaczą to jego fani: zrobił to bo miał problem z udźwignięciem
sławy, ze zdrowiem, bo bał się amerykańskiego tournee na które właśnie Joy
Division się wybierali, w końcu zrobił to bo nie znalazł w życiu tej prawdziwej
miłości, a jej poszukiwanie zapędziło go w niemożność dokonania odpowiedniego
wyboru.
Dzisiaj już wiem bo jestem bogatszy o swoje doświadczenia. Czasem człowiek ponosi taką porażkę, że myśl o niej całkowicie go ogarnia i obezwładnia. Ten stan - stan na granicy obłędu jest paraliżujący, odbiera zdolność do robienia czegokolwiek, odbiera motywację do interakcji z ludźmi, a przecież człowiek by funkcjonować powinien wysyłać dziennie około 16 000 werbalnych i niewerbalnych komunikatów. Friedrich Nietzsche podkreślał, że co cię nie zabije to cię wzmocni, ale ostrzegał też: jeśli czegoś nie możesz pokochać - omijaj to...
Ian Curtis okazał się nadwrażliwy. To co nie umiało go pokochać nie potrafiło go ominąć. Nie wyszedł zwycięską ręką z konfrontacji z tym co miało go wzmocnić. Dziś, 18.05.2018 minęło 38 lat od jego śmierci.
JOHNY 23 (1979)
Otwierają się drzwi
Johny się śmieje
Widok z góry
Wystawia głowę za okno
I wysusza oczy
Pamiętam zimę kiedyś
Kanciaste rysy głęboko w ziemi
Tam gdzie ktoś stał
Białe na czarnym
Białe na białym
Echa głosów odbijane od budynków
Podjazd ku drzewom
Drzewa wkoło
Pamiętam łzę zmrożoną biało na białym
Nic nie pamiętam
Szary salon
Johny wzdycha
Uchyla okno i patrzy na drogę
Niektóre rzeczy nigdy nie mają sensu
Strach przed wyjściem
Karaluchy drżą w kącie, koc wkoło twoich ramion
Ciepły później zimny, zimny później ciepły, puls
gna, wolno, zatrzymał się
Pamiętam noce spędzone na słuchaniu do rana
Nic nie pamiętam
Drzwi wolno otwierają się
Johny siada na łóżku
Kładzie się
I
umiera
Chyba zwykle jakaś sytuacja, która wydaje się nie do przejścia czy też bez wyjścia popycha do takich decyzji. A wcześniej doprowadza do obłędu. Frazes "co cię nie zabije to cię wzmocni" określiłabym jako gównoprawda albo może półprawda. Bo o ile jedne doświadczenia faktycznie nas wzmocnią, tak inne sponiewierają i zostawią z psychicznymi traumami. Na pewno nie jest to żadna zasada. Za to "jeśli czegoś nie możesz pokochać-omijaj to"- bardzo mądrze powiedziane, a pierwszy raz ten cytat słyszę. ;)
OdpowiedzUsuńCześć Wera, można się zgodzić, lub nie. Właśnie to, że ktoś został skopany i sponiewierany, ale jednak żyje, uczy i daje tzw. "lekcję". Ja też obecnie mam okres chyba najmniej ciekawy w życiu i zgadzam się z Tobą, że mnie ta sytuacja nie wzmacnia (obecnie). Ale szukam wyjścia z niej i tak myślę, że jednak kiedy z tego wyjdę, będę mocniejszy o pewne nowe doświadczenia. Wiem na przykład, że osoby na których teraz się zawodzę nigdy w przyszłości nie znajdą się w gronie moich współpracowników. Osoby którym zaufałem to zaufanie straciły, w dodatku bezpowrotnie. W tym sensie wzmacnia mnie to, tak przynajmniej ja to odbieram. Inna sprawa, że straty na psychice są wręcz niemierzalne... Ten drugi cytat zdaje się, że wyczytałem w Antychryście. Miałem kilka lat temu bardzo poważne doły, coś jak teraz, i książki F.N. pomogły mi z tego wyjść. One i poezja, głownie naszego wspólnego znajomego C.B. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że każdego rodzaju doświadczenia są potrzebne i z każdego można cenną lekcję wynieść. Ale frazes sam w sobie mnie irytuje, jak wszystkie tego rodzaju frazesy, które są nadużywane. ;) Bo jednego wzmocni, drugiego uczyni rozhisteryzowanym człowiekiem z atakami paniki. "Straty na psychice są wręcz niemierzalne"- dobrze powiedziane.
UsuńChyba muszę się w takim razie z "Antychrystem" zapoznać.
Pozdrawiam również ;)
Ja czytałem wtedy kilka jego dzieł i bije z nich wiara w człowieka. Poza tym tak jak wielu z nas kochał samotność. To był wielki filozof... Ukłony
UsuńCiężko mi się zgodzić z faktem, że trudne przeżycia wzmacniają. Moim zdaniem nawet jeśli przez nie przejdziemy to osłabiają nas coraz bardziej bo porażki ciągle gdzieś tam w nas tkwią aż sobie z nimi nie poradzimy...
OdpowiedzUsuńSady Sana dziękuję za komentarz.Przyjmijmy zatem że są dwie wersje, jedna dla twardzieli a druga dla wrażliwych. Ja akurat w kwestiach psychiki należę do tej drugiej grupy. Pozdrawiam
UsuńKiszot - z powodów błędu w systemie musieliśmy usunąć Twój komentarz, za co przepraszamy. Przytaczamy go poniżej i dziękujemy za niego: "Zgadzam się w pełni. Czasem nokautujący okazuje się jeden potężny cios, czasem lądujemy na deskach po lekkim. To nonsens żeby to nas wzmacniało. Jedyne co nas wzmacnia to miłość"
OdpowiedzUsuń