Obraz, który uważano za kopię z XIX wieku, okazał się autentycznym dziełem Sandro Botticellego. Botticelliego (a w zasadzie Alessandro di Mariano di Vanni Filippi) florenckiego malarza, znanego ze swojego wyjątkowego stylu, łączącego klasyczne tematy z estetyką renesansu. Jego prace charakteryzują się wdzięczną linią i delikatnymi formami. Przypisywany mu obraz, który wyobraża Matkę Boską z Dzieciątkiem Jezus i małym św. Janem Chrzcicielem (wym.: 180 x 134 cm), znajduje się w kościele Saint Félix w Champigny-en-Beauce. Tezę o atrybucji dzieła pierwszy w 2011 roku postawił Matteo Gianeselli z Muzeum Renesansu w Écouen (Val-d'Oise), lecz dopiero badania malatury ostatecznie potwierdziły datację płótna na mniej więcej 1510 rok – czyli rok, w którym zmarł Botticelli.
Skąd takie dzieło znalazło się w malutkim, prowincjonalnym kościele? Obraz został wymieniony w inwentarzu diecezji w 1905 roku, który sporządzono po prawnym usankcjonowaniu rozdziału Kościoła od państwa. Możliwe, że był darowizną notariusza François-Philiberta Dessaignesa, wieloletniego burmistrza miasta, któremu miejscowość zawdzięcza budowę osiedla dla robotników rolnych oraz testamentowy zapis miliona franków na budowę hospicjum. Wcześniejsze dzieje obrazu są na razie nieznane, ale jedno jest pewne – od chwili wystawienia na widok publiczny w kościele Champigny-en-Beauce Matka Boska wraz z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem, bez sensacji, czuwała nad ubogą społecznością, aż w 1980 roku podczas remontu kościoła dzieło zostało opisane i zarejestrowane jako nieznanej datacji. Po dwudziestu latach, w 2021 roku, w ramach przygotowań do wystawy Botticellego w muzeum Jacquemart-André w Paryżu Hélène Lebedel-Carbonnel, asystentka kuratora wystawy w Drac du Centre-Val de Loire, udała się do Champigny-en-Beauce w towarzystwie Matteo Gianeselliego. W rezultacie tej wizyty obraz został poddany konserwacji w centrum badawczo-restauratorskim Musées de France w Wersalu, po czym trafił na wystawy: muzeum Jacquemart-André w Paryżu a potem muzeum Écouen gdzie można go teraz oglądać. Niemniej jednak pozostaje własnością gminy Champigny-en-Beauce, do której ostatecznie powróci. Czy do tego czasu tajemnica dotycząca podróży płótna z Włoch do Francji zostanie rozwiązana? Pierwszy trop prowadzi do Waltera Savage’a, brytyjskiego kolekcjonera mieszkającego w XIX wieku we Florencji, którego woskową pieczęć z herbem znaleziono z tyłu płótna.
Podczas wspomnianej konserwacji porównano dzieło Botticellego z innym, będącym w zasadzie lustrzanym odbiciem obrazu Champigny-en-Beauce) i wystawionym w Galerii Uffizi (powyżej) oraz z wersją studyjną tego samego oryginału Botticellego, która należy do Barber Institute of Fine Arts w Birmingham w Wielkiej Brytanii (poniżej).
Naukowcy pobrali próbki pigmentów i wykonali analizę rentgenowską, która wykazała, że wszystkie trzy obrazy zostały wykonane tą samą temperą jajową i farbą olejną, a także, że są namalowane na dwóch warstwach gruntu (gesso). Paleta obrazu z kościoła Saint Félix zawierała również pigmenty typowe dla pracowni Botticellego, a także dodatki do farb charakterystyczne dla włoskiej sztuki renesansu. Zdjęcia rentgenowskie wykazały również, że wersja studyjna nie została wykonana odręcznie, ale została skopiowana przy użyciu techniki zwanej pouncing, w której otwory kreślą na płótnie kontury innego obrazu przy pomocy proszku z węgla drzewnego. Wyjaśnia to, dlaczego dwie wersje studyjne są odbiciami lustrzanymi oryginału. Okrycie zmieniło także wiedzę na temat warsztatu Botticellego. Otóż w cyklu produkcji obrazu brało udział kilku artystów, a sam Botticelli prawdopodobnie czuwał nad całością, wykańczając przygotowaną kompozycję. Na pewno artysta sam wykonał twarz Madonny.
Dwa obrazy: z Galerii Uffizi oraz wersja studyjna z Saint Félix zostaną pokazane 19 października tego roku na wystawie Deux Madones à Chambord (Dwie Madonny w Chambord), w kaplicy zamku Chambord w Dolinie Loary. Kuratorami wystawy są oczywiście autorzy odkrycia: Matteo Gianeselli i Hélène Lebédel-Carbonnel. Wystawie będą towarzyszyć filmy edukacyjne, możliwość obejrzenia dzieł w 3D za pomocą technologii VR i prelekcja.
Nieoczekiwane odkrycie dowodzi konieczności prowadzenia ciągłych badań w historii sztuki. Kolejne bezcenne skarby mogą być nadal ukryte, choć niby umieszczone na widoku, czekając, aby ktoś je zauważył.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz