sobota, 23 listopada 2019

PUNK GRAPHICS, Too Fast to Live, Too Young to Die: niesamowita wystawa w Brukseli

W Brukseli 20 listopada otwarto wystawę, której można przegapić. Jest poświęcona kulturze punk, a składa się z plakatów, fanzinów, koszulek, okładek albumów, czasopism i znaczków. Można ją oglądać w ADAM Brussels Design Museum do 26 kwietnia 2020 r.

Tytuł wystawy PUNK GRAPHICS Too Fast to Live, Too Young to Die nawiązuje i w zasadzie streszcza całą ideologię ruchu punk, o której zresztą już pisaliśmy nie raz a ostatnio TUTAJ. Miejsce ekspozycji, czyli Bruksela, stolica Unii Europejskiej, jest symboliczne. Oto obraz buntu został zaprezentowany w centrum uchwalania regulacji dotykających milionów ludzi. 

Pokazane przedmioty w głównej mierze pochodzą ze zbiorów Andrew Krivine, bankiera i biznesmena z Nowego Jorku, który jest również namiętnym kolekcjonerem grafik związanych z ruchem punk. Od 40 lat zbiera fanziny, okładki albumów, ubrania i filmy, które w zeszłym roku przedstawił publiczności w Museum of Arts and Design w Nowym Jorku. W Brukseli, z jego imponującej kolekcji obejmującej ponad 3000 przedmiotów, wybrano jedynie 500 obiektów i pogrupowano je według tematów. 




Na początku umieszczono artefakty związane z Sex Pistols, w tym ich niezapomniane plakaty między innymi God Save the Queen oraz Young Flesh Required. Dalej zawieszono inne, tworzone przez niezależnych artystów w tradycyjny sposób, technikami DYI - poprzez decoupage, kolaż, z użyciem zbuntowanej typografii. Jeśli na początku grafika punk była prosta, często czarno-biała lub o ograniczonej gamie kolorów, to z biegiem lat 80. stała się wielokolorowa i coraz bardziej wyrafinowana. Układ grafik pokazuje tę ewolucję a także uzmysławia wpływ różnych stylów i form przekazu na sztukę punk, głównie komiksów, pop art i dadaizmu.

Belgijska wystawa jest tym cenniejsza, ponieważ muzeum, które zdecydowało się ją zorganizować postanowiło w ten sposób oddać hołd belgijskiemu ruchowi punk. Dlatego kurator wystawy  David Vermeiren zebrał plakaty, bilety na koncerty i ówczesne fanziny na koncerty z Ancienne Belgique, Cirque Royal lub z innych, z dzisiejszego punktu widzenia dość nieoczekiwanych miejsc, przy czy ponad połowa artefaktów z w tej części wystawy pochodzi ze zbiorów Annik Honoré, dziennikarki która odpowiadała wraz z Marc Duval'em za działalność klubu Plan K. Grafiki te użyczyła córka Annik, Sasha Vernaeve, znana artystka - fotograf, o której pisaliśmy TUTAJ.

Ekspozycja stała się tej okazji miejscem do prezentacji belgijskiej odmiany punk-rocka i działających tu niezależnych wytwórni. Wśród nich była założona w 1983 roku przez Dirk Michiels wytwórnia Punk Etc.  w której Roland Beelen wyprodukował wiele płyt. Muzyk ten wcześniej w 1980 r. stworzył własną Kleo Roland Beelen Record, która była odpowiedzialna za kompilację No Big Business, w tym utworów Neue Sachlichkeit, Siglo XX i Spermicide, później znaną jako Antler Records. Inna grupa - Digital Dance - wydała własne płyty w latach 1980–1982 pod marką Digital Records. Kolejną wciąż działającą wytwórnią, założoną w 1980 r. Przez Michela Duvala i Annika Honoré, jest Les Disques du Crépuscule, która obejmuje pod-wytwórnię Factory Benelux (pisaliśmy o niej TUTAJ). Wybór okładek albumów tych belgijskich wytwórni ilustruje świat produkcji punk i new wave w Belgii na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Grafika ta jest na ogół prosta, zarówno pod względem typografii, jak i doboru koloru. Ta prostota zdeterminowana była nie tylko gustem lecz także kosztami, co wyjaśnia dlaczego okładki są w większości czarno-białe lub tylko w jednym kolorze. Niemniej nagromadzone dzieła sprawiają oszałamiające wrażenie. Nic dziwnego, że Krivine twierdzi, iż Koniec lat 70. był jedną wielką eksplozją kreatywności. Ruch punk był tak naprawdę dziełem sztuki: design, moda i muzyka idealnie do siebie pasowały







PUNK GRAPHICS, Too Fast to Live, Too Young to Die działa od 20 listopada 2019 r. do 26 kwietnia 2020 r. w ADAM, Brussels Design Museum, Place de Belgique 1, 1020 Bruksela

Wstęp 10 €, zniżki dla seniorów i młodzieży: 8 € LINK.

My z powodu wieku, wchodzimy tam za darmo, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 22 listopada 2019

Z mojej płytoteki: Iggy Pop - The Idiot, album podczas słuchania którego samobójstwo popełnił Ian Curtis z Joy Division


Muzyką Iggy Popa wokalistę Joy Division zaraziła jego żona Deborah i jak się okazało, choroba owym zarażeniem wywołana trwała w Curtisie do końca jego dni. Od wielu lat było wiadomo, że na gramofonie wokalisty, w ów niedzielny poranek 18.05. 1980 roku kręciła się płyta the Idiot. Istnieje zatem ogromne prawdopodobieństwo, graniczące niemal z pewnością, że płyta Popa była ostatnią płytą jaką Curtis wysłuchał przed śmiercią. 

Jakoś nigdy nie miałem czasu poznać twórczości Popa, więc być może obecnie jest pora by to zrobić, i zacząć od tej właśnie płyty, tej szczególnej z wielu powodów... 

Tak też się stało, jednak po pierwszym wysłuchaniu wylądowała ona gdzieś w czeluściach kolekcji, lekko zniechęcała nieco archaicznym brzmieniem, mimo, że realizatorem nagrań (jak i współautorem wszystkich piosenek) jest sam David Bowie.

O archaiczności owej świadczyć może porównanie China Girl w wersji Popa i Bowiego.. Są to jednak dwa inne światy. 

I tak płyta leżała, aż pewnego dnia postanowiłem do niej wrócić i powiem szczerze, że odkryłem ją na nowo. Przede wszystkim klimat tamtych lat, ponadczasowe teksty i poruszane tematy, no i to coś, co niesie ze sobą muzyka - jednak zmuszony zostałem do zmiany zdania. Tak zresztą miałem w życiu wiele razy, bo muzyka niektórych wykonawców jest jak wino... A może to my, słuchacze nim jesteśmy, i musimy dojrzeć do pewnych klimatów... 


Zaczyna się mocno, od Sister Midnight, który w zasadzie powinien mieć tytuł Calling Sister Midnight. W warstwie tekstowej bardzo zakręcony utwór, o dziwnych, o ile nawet nie bardziej niż dziwnych snach... I może tak to zostawmy chyba że ktoś jest zdesperowany, żeby wniknąć w niezwykle prowokacyjny tekst... Niemniej jest to znakomite wprowadzenie w klimat albumu. Po nim jeden z lepszych momentów - Nightclubbing.

Przypomnijmy sobie klimat panujący w Manchesterze w tamtych latach, imprezy pod szyldem Factory - no to jest to! Mało który utwór tak doskonale oddaje tamtą atmosferę. 

Klubowanie nocne, 
Jesteśmy nocnym klubem
Jesteśmy tym, co się dzieje
Klub nocny 
Jesteśmy klubem nocnym
Jesteśmy maszyną do lodu
Widzimy ludzi zupełnie nowych ludzi
Są czymś do obejrzenia
Kiedy klubujemy
Jasnobiałe klubowanie
Och, czy to nie jest dzikie?
Klub nocny 
Jesteśmy klubem nocnym
Idziemy przez miasto
Klub nocny 
Jesteśmy klubem nocnym
Idziemy niczym duch
Uczymy się tańców zupełnie nowych tańców
Jak bomba atomowa
Kiedy nocujemy
Jasno białe klubowanie
Och, czy to nie jest dzikie
 

Z nim łączy się znakomity Funtime, kolejny utwór oddający klimat tamtych czasów, czyli mówiąc krótko: sex, drugs and rock'n'roll... 

Może być lepiej? Owszem, bowiem kolejne dwie piosenki, czyli Baby i China Girl, czyli piosenki w których najmocniej słychać wpływ Bowiego, to absolutne hity. Obie są kontynuacją poprzednich...
 

Dum Dum Boys nieco bardziej ciężki, wydaje się że to piosenka o narkotykach, choć mogę się mylić. Uwagę zwraca mocne podobieństwo do Passenger Lou Reeda. Po niej Tiny Girls i Mass Production, które kończą ten album. Pierwszy nieco kiczowaty, z saksofonem jak z tandetnego filmu... 

Uwagę zwraca ostatnia piosenka, ma mocno przytłaczającą muzykę, no i ten tekst:


Zanim pójdziesz
Zrób mi przysługę
Daj mi numer
Dziewczyny prawie takiej jak ty
Z nogami prawie jak twoje
Jestem utopiony głęboko w masowej produkcji
Nie jesteś niczym nowym
Lubię jeździć autostradami
Zobacz odbijające się kominy
Piersi stają się brązowe
Tak ciepłe i takie brązowe
Chociaż próbuję umrzeć
Ocaliłaś mnie
Cholera jasna!
Znowu ocaliłaś, do diabła
Znowu
Znowu i znowu
Wracam ocalony
Znowu i znowu
I widzę tutaj swoją twarz
I jest tam w lustrze
I jest w powietrzu
I leżę na ziemi
tak poza tym
Idę po papierosy
A skoro musisz iść
Nie zrobisz mi tej przysługi
Nie dasz mi tego numeru
Nie dostaniesz ode mnie tej dziewczyny
Tak, jest prawie taka jak ty
Tak, jest prawie taka jak ty
I jestem prawie taki jak on
Tak, jestem prawie jak on
Tak, jestem prawie jak on
Tak, jestem prawie jak on


Jak widać, wszystko miało swój sens. Iana Curtisa niestety nikt nie ocalił. 


A może nikt nie chciał?

P.S. No comments...




Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Iggy Pop: the Idiot, RCA 1977, producent: David Bowie, tracklista: Sister Midnight, Nightclubbing, Funtime, Baby, China Girl, Dum Dum Boys, Tiny Girls, Mass Production 
   

czwartek, 21 listopada 2019

Tullio Crali: Ostatni futurysta

Wolność, ruch, nowoczesność – to wszystko znajdziemy na obrazach Tullio Crali (1910-2000), ostatniego futurysty, który przez całe życie był wierny zasadom tego ruchu. Jego prace tworzone zgodnie z estetyką futuryzmu ukazują świat z perspektywy ekstremalnych lotów, podczas których dostrzec można przerwane linie i ostre kąty przenikających się planów, wirujące i zmieniające się tak szybko, że wstrzymujemy oddech.

Crali po raz pierwszy wzbił się w powietrze w 1928 roku. Doświadczenie to zmieniło jego życie, podobnie jak i wystawy sztuki futurystycznej, które widział w tym samym czasie. W efekcie sam został pilotem i zaczął malować obrazy futurystyczne w marginalnym wówczas podstylu odkreślonym mianem aeropainting’u.
 
W 1930 roku Crali wystawił swoje pierwsze futurystyczne obrazy w Gorizii. Rok później spotkał naczelnego teoretyka i poetę futuryzmu, Marinetti’ego, i pozostał pod jego wpływem przez całe swoje długie życie. Marinetti w pierwszym manifeście a potem w kolejnych 80 ogłosił absolutną wolność od spuścizny przeszłości i wezwał ludzkość do radykalnych zmian.
 
W następnych latach Crali malował i latał, a poza tym wystawił swoje prace w niemal wszystkich większych miastach we Włoszech, studiował architekturę, co znacznie poprawiło jego umiejętności malowania perspektywy, pracował przy projektowaniu terminali lotniczych, w reklamie i przy projektowaniu mody.  W 1932 roku wziął udział w wystawach lotniczych w Paryżu i Brukseli. Wkrótce sam został pilotem kaskaderem i dołączył do słynnej eskadry myśliwców Cavallino w Gorizii… Obrazy Crali przez to nabrały cech realistycznych i stały się najlepszymi przejawami aeropaintingu.
 
W 1936 roku wraz z innymi czołowymi futurystami włoskimi: Enrico Prampolini, Gerardo Dottori i Ernesto Thayaht został wybrany do zaprezentowania prac na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie. W tym samym czasie malarz został jedną z wiodących postaci włoskiego modernizmu i zaczął flirt z faszyzmem…  Ale o tym potem. Na razie popatrzmy na unikalne obrazy Tullio Crali, których tematem jest ciągle zmieniający się widok z kokpitu podczas akrobacji powietrznych: korkociągów i nurkowania oraz wznoszenia. Patrząc na nie doznaje się uczucia wirowania w powietrzu  jak choćby tutaj:


Trzeba przyznać, że jest coś zapierającego dech w piersiach, fascynującego, w ujęciu szalonej dynamiki samolotów, które wychodzą z płaszczyzny obrazu i lecą prosto na widza. Malarz czyni nas współpasażerami swojego lotu, dzięki jego pracom prawie wpadamy w lukę pomiędzy drapaczami chmur lub cieszymy się nieważkością podczas swobodnego spadania…
 
Po śmierci Marinetti’ego i po zakończeniu wojny we Włoszech futuryzm przestał w zasadzie istnieć. Crali przeprowadził się do Mediolanu gdzie pozostał do końca życia, dzieląc swój czas pomiędzy wykładami o sztuce i malowaniem. Pomimo, że futuryzm przebrzmiał malarz podjął próbę ożywienia aeropainting’u – tworzył ciągle nowe obrazy a w 1969 roku wydał Orbital Art, w którym wzywał artystów do tworzenia nowych prac już w kosmicznej skali. Był to prawdopodobnie ostatni manifest futuryzmu. Do końca życia Crali wierzył w moc maszyn we wszystkich przejawach, a wśród nich największym uznaniem obdarzał samolot, jako maszynę, która urzeczywistniła mit Ikara, na zawsze obecnego marzenia człowieka.
 
W pięć lat po śmierci Tullio Crali w Estorick Collection of Modern Italian Art, w północnym Londynie, otwarto wystawę Futurist Skies: Italian Aeropainting,  która wzbudziła silne kontrowersje (LINK). Wypomniano futurystom poparcie udzielone faszyzmowi. Krytycy chwalili dynamikę prac, lecz jednocześnie zauważyli, iż czołowe obrazy zostały namalowane w 1939 roku. I kto mógłby oddać w tym czasie zobaczyć na miasto z takiej perspektywy, jeśli nie pilot sztukasa Junkers Ju 87 Stuka, który nurkował nad miastem np.: w ogarniętej wojną Polsce? Czy pokazane płótna nie były apologią operacji Blitzkrieg? Życiorys Tullio Crali pomija okres II Wojny Światowej. Nie do nas należy doszukiwanie się w jego pracach dowodów na jakiekolwiek niegodne działania malarza, niemniej warto mieć świadomość, iż nie każdy dobry obraz ma neutralny, tylko estetyczny wydźwięk. W 2005 roku postulowano, aby obrazy Crali’ego objęła amnezja. W przyszłym roku jednak planowana jest kolejna wystawa tego artysty, w tym samym miejscu. Czy także wzbudzi podobne kontrowersje? Czas pokaże. Wystawa odbędzie się od stycznia do kwietnia 2020 roku (LINK) i będziemy śledzić doniesienia o niej.

Crali malował jednak nie tylko widoki z kokpitu, tworzył także portrety i prace ocierające się swoją estetyką o surrealizm, bliskie plakatom. Obejrzyjmy je:










Prezentowane obrazy pochodzą z oficjalnej strony poświęconej twórczości Tullio Crali, na której możemy zobaczyć także rysunki, rzeźby, projekty architektoniczne i modę (LINK).

Wkrótce przedstawimy sylwetki kolejnych mało znanych artystów, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

środa, 20 listopada 2019

Tą płytę warto znać: Plastique Noir - Affects - znakomita chłodna fala


O brazylijskim zespole Plastique Noir pisaliśmy jakiś czas temu (TUTAJ), gdyż jawi nam się jako bardzo obiecujący. Dziś pora zaprezentować ich doskonały album Affects z 2011 roku, bowiem naszym zdaniem, nie zyskał on odpowiedniego rozgłosu. 

Ta trzecia płyta w dorobku zespołu, bardzo przypomina dokonania Joy Division, choć muzyka zdaje się być (przynajmniej miejscami) nieco mniej schematyczna i bardziej atmosferyczna.  Nie zmienia to faktu, że mamy tutaj kilka na prawdę doskonałych piosenek. 

Album otwiera Rose of Flesh and Blood:

Kochanie, jesteś milionami rzeczy
Życzeniami obscenicznych snów
Jeszcze nie wiem
Może to wyjaśnia
Wszystkie te miliony mil
Między nami, leżącymi na tym samym łóżku
Dlaczego tyle alkoholu?
Speed, pigułki nasenne, zadaję sobie pytanie...

Piosenka jest o brudnej miłości do prostytutki, nocnej tancerki w lokalu, która kusi niewinnych... 

Po nim Fugitive Dawn, który poświęcony jest problemowi poszukiwania bratniej duszy. Kolejny utwór: Sin Hunter jest po prostu znakomity (nieco przypomina dokonania Interpol). Wstawka na klawiszach urozmaica klimat. Bohater ucieka z kobietą z jasności miasta, by oddać się dzikości pożądania i uciech cielesnych. Pozostajemy na bardzo wysokim poziomie muzycznym, bowiem na pewno od poprzedniego utworu nie odstaje kolejny, czyli Houdini. Piosenka ta, z początku wydaje się nawiązywać do legendarnego iluzjonisty, jednak pod koniec dowiadujemy się, że chodzi o wojnę i obozy koncentracyjne... 

Moje sekrety nigdy nie istniały
Są tak fałszywe, jak kominy
Zasłaniające horyzont
Druty kolczaste i stosy pogrzebowe
Wymioty opiumowego dymu...


Mäzela Takes a Walk to niewątpliwie jeden z najsłabszych utworów na albumie, i choć ma interesujący tekst, to jest bez ładu i składu. Nie idźcie tą drogą... Szybko jednak można o nim zapomnieć, bo następuje Emerging Rats - świetny wstęp na gitarze i basie. Znowu czujemy ten klimat. Być może inspirowany dokonaniami Alberta Camus, z bardzo smutnym tekstem o potwornościach ludzkości. Other Spheres jest z kolei znakomitym i niezwykle nastrojowym utworem (przez wyeksponowanie fortepianu) niemalże instrumentalnym, ale jednak posiadającym recytowany i świetny tekst...

(Nie mam nic)
Dowodami są szklane schrony
dla kotów z tawerny
Tylko one wiedzą, że chowam swoją tuszę
Ze światła, aby świecić w eterze

Odrodzę się
(w innych sferach)

Te same
Lęki

Tylko geniusze popełniają morderstwa
Zakłócając ostatni dogmat
W pozytywce jest ciało
Odsłonięte i w totalnej traumie

Odrodzę się
(w innych sferach)
 

Sztylety
Tępią
Skrzydła

Przesyłka
Moja wola
Na świeżym grobie

Gdy wszyscy leżą w śpiączce
Moja nagość zbezcześci twój ogród
Widokiem masturbujących się

Aniołów 


A Dream Inside a Dream (Inside a Dream) trzyma poziom i jest bardzo dobrą balladą chłodnofalową, tekst jednak wydaje się być nieźle zakręcony, jak to bywa ze snami... , I Disappear jest piosenką o miłości i zatraceniu, dlatego klimat jej zdaje się być nieco weselszy. Nie wiem, czy koniecznym było umieszczanie tej piosenki na albumie. Mara Hope to kawałek o świtaniu w mieście, ze znakomitym wstępem  i świetnym wokalem, nie zabraknie też na końcu nastrojowego szumu morza... To jeden z lepszych utworów na całym albumie. Blind Voyeurs jest wspomnieniem przeszłej miłości, utrzymanym w klimacie the Opposition, przynajmniej brzmieniem gitar. Abolition jest świetnym utworem instrumentalnym, który wprowadza na album nieco grozy i mroku.  Płytę kończy Never Look for People Like Us - znakomite podsumowanie. W pewien sposób credo. 

Bo kto chciałby szukać ludzi lubiących taką dołującą muzykę?

Chyba tylko my... 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

 
Plastique Noir - Affects, Wave Records 2011, producent: Airton S. Danyel, tracklista: Rose of Flesh and Blood, Fugitive Dawn, Sin Hunter, Houdini, Mäzela Takes a Walk, Emerging Rats, Other Spheres, A Dream Inside a Dream (Inside a Dream), I Disappear, Mara Hope, Blind Voyeurs, Abolition, Never Look for People Like Us.

wtorek, 19 listopada 2019

Tematem prac Josh Adamskiego jest samotność

Patrząc na te miejskie krajobrazy, zalane deszczem ulice, rozmyte wieżowce, samotne sylwetki nad morzem, puste plaże i niekończące się pola, nie sposób nie zauważyć, iż tematem prac Josh Adamskiego jest samotność.
 
Autor urodził się w 1948 roku w Wielkiej Brytanii lecz od pewnego czasu mieszka nad brzegiem morza w Izraelu. Robi zdjęcia od dziecka, więc można go nazwać doświadczonym fotografem. Krytycy sztuki od dawna zaszufladkowali jego dzieła w dziale: fotografia konceptualna i surrealizm. On sam określa swój styl, jako impresjonizm fotograficzny. A my możemy do tego dorzucić kolejny termin, czyli minimalizm, niemal jak u Hengki Koentjoro, o którym pisaliśmy TUTAJ. Zresztą popatrzmy na prace, wśród nich są czarno-białe i kolorowe, a wszystkie cechują się ograniczonymi środkami wyrazu, co jest ich wielką zaletą:
 

















Fotograf ma sprecyzowany stosunek do swojej twórczości. Uważa, że nie ma konkretnych zasad wykonywania zdjęć, a prawdziwi specjaliści w swojej dziedzinie są w stanie tworzyć arcydzieła ignorując wszystkie zasady fotografowania. Czy takie są zdjęcia Adamskiego? To znaczy czy są one arcydziełami powstałymi według własnych zasad ich twórcy?  Na pewno nie są jedynie kadrem pochodzącym z aparatu, lecz są także efektem cyfrowej manipulacji, której granice są prawie nieuchwytne. Czy zatem mamy do czynienia ze złudzeniem, czy z rzeczywistością? Josh Adamski nie raz cytuje Ansela Adamsa (1902-1984), nestora amerykańskiej fotografii artystycznej i pioniera wielu nowych technik fotografowania: Prawdziwej fotografii nie trzeba wyjaśniać, nie można jej zawrzeć w słowach. I może tak właśnie jest, bo poprzez efekty wizualne, takie jak płynne, miękkie linie, rozmycie niektórych części tła, Adamski narzuca widzowi spokój i otacza swoje pracę aurą tajemnicy.
 
Zaczęliśmy nasze refleksje od głównego tematu twórczości Josh Adamskiego, jakim jest samotność. Josef Conrad stwierdził, że żyjemy jak i śnimy - samotnie.” I taką prawdę również możemy dostrzec w prawie abstrakcyjnych kadrach brytyjskiego fotografa. Lecz czy znaczy je ona tragiczną rysą? Wydaje się że raczej nie. Jest tylko pełnym smutku i nostalgii egzystencjalnym wnioskiem.
 
Prezentowane prace artysty pochodzą stąd (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 18 listopada 2019

Isolations News 63: Dużo newsów o Joy Division, top płyt Hooka, Muzyka z Jokera na płycie, wystawa o muzyce elektronicznej


Magazyn muzyczny UNCUT w 40. rocznicę wydania Unknown Pleasures w listopadzie wypuścił numer Ultimate Music Guide poświęcony w całości Joy Division i New Order (TUTAJ). Tak jakby za mało było o informacji, książek i publikacji o Joy Division. Co ma wspólnego New Order z Joy Division poza tym, że do dziś ci ostatni lansują się na Ianie Curtisie?


Na eBay ktoś wystawił 55 kaset magnetofonowych zawierających nagrania koncertów zarejestrowanych „na żywo” (live) Joy Division i New Order w latach 1978-1985 (LINK). To zwykle działa tak: najpierw kaseta, później bootleg, finalnie aukcja. Trudno zatem oczekiwać tutaj jakiś nieznanych nagrań, choć cuda się zdarzają... 
Far Out Magazine publikuje listę najlepszych płyt Petera Hooka.

Lou Reed – Berlin
Nico – Chelsea Girls
Ian Dury – New Boots & Panties
Everything Everything – Man Alive
Led Zeppelin — III
John Cale – Paris 1919
Malcolm Mclaren – Madame Butterfly
Sex Pistols – Never Mind The Bollocks
Iggy & The Stooges – Metallic KO
Joy Division – Closer
 

Closer dopiero na 10 - tym miejscu? Z powodu kiepskiej gry basisty? Lista jest TUTAJ.
Swoją drogą Far Out Magazine trudno traktować poważnie... Uznało bowiem cover Love Will Tear us Apart w wykonaniu the Cure i Roberta Smitha za lepszy od pierwowzoru (LINK).


My mamy swoje typy, któremu the Cure do pięt nie dorastają... Pisaliśmy o tym TUTAJ.


Pojawi się płyta z muzyką z filmu Joker, przedsprzedaż TUTAJ do 13 grudnia. 

Film jest genialny, co opisaliśmy TUTAJ. Muzyka również.


W The Design Museum (224-238 Kensington High Street, Londyn) w dniach 1.04 – 26.07.2020 odbędzie się wystawa muzyki elektronicznej, wśród artystów Peter Saville. Organizatorzy opisują ją tak:

Music is only part of the story. Evoking the experience of a being in a club, the exhibition will transport you through the people, art, design, technology and photography that have been capturing and shaping the electronic music landscape. Travel to dance floors from Detroit to Chicago, Paris, Berlin and the UK’s thriving scene. Enter a 3-D Kraftwerk experience, lose yourself in mesmerising installations and discover the stories behind the instruments that made it all possible. Featuring the likes of Detroit techno legend Jeff Mills, Ellen Allien, Jean-Michel Jarre, the seminal BBC Radiophonic Workshop, large scale images of rave culture by Andreas Gursky, iconic DJ masks and fashion, a genre-spanning soundtrack by French DJ and producer Laurent Garnier, graphics from Peter Saville, history-making labels and club nights.

Skoro Kraftwerk to może przypomnijmy utwór, którym Ian Curtis raczył kolegów z Joy Divison przed koncertami zespołu...


Więcej TUTAJ.
 
Wkrótce kolejne newsy, więc jeśli chcecie być na czasie - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.