piątek, 15 listopada 2019

Punk nigdy nie umiera. Jest rodzajem żywego trupa

Po czterdziestu latach gdy punk eksplodował na scenach muzycznych Nowego Jorku, Londynu, Manchesteru i naszego Jarocina jego wpływ na kulturę jest nadal odczuwalny (pisaliśmy o tym nieco TUTAJ). Energia wyzwolona przez ruch punk w okresie kryzysu ekonomicznego stworzyła potężne zjawisko subkulturowe, które wykroczyło poza muzykę i wpłynęło na inne dziedziny, a zwłaszcza na projektowanie graficzne (więcej TUTAJ). Plakaty, teksty i okładki płyt, fanziny i ulotki tworzone przez fanów muzyki punk kwestionowały osiągnięcia mainstreamowych mediów i doprowadziły do usankcjonowania estetyki DIY

Dzięki punkowi graficy zaczęli projektować nie licząc się z dotychczasowymi zasadami, a projektanci typograficzni uzyskali więcej swobody. Lecz czy punkowa estetyka naprawdę nie kierowała się żadnymi prawidłowościami? Ależ nie, była podporządkowana pewnym regułom - własnym. Wśród nich znajdowały się: ironia oraz cechy zaczerpnięte z poprzednich historycznych stylów: futuryzmu, dadaizmu, również radzieckiego konstruktywizmu i niemieckiego ekspresjonizmu (wystarczy spojrzeć na plakaty zespołu Kraftwerk), także Bauhausu, a nawet romantyzmu (np.: było tak w przypadku jednej z płyt Joy Division TUTAJ). Obrazoburczy charakter plakatów wygenerowanych przez punk na początku wprawił krytyków muzycznych w przerażenie, ale zaraz potem dał artystom nowe narzędzia przekazu, za pomocą których mogli komunikować się ze zbuntowaną częścią społeczeństwa.

Wkrótce ruch punk obrósł własnymi środkami wyrazu, modą, własnym językiem i pomimo swojego prowokacyjnego charakteru, z upływem czasu uległ komercjalizacji i został wchłonięty przez oficjalną kulturę masową. Po kilkunastu latach zwolennicy punka stali się nieco archaiczni i wydawało się, że naczelne hasło ruchu Punk's Not Dead – które tak naprawdę było tytułem debiutanckiego albumu Exploited z 1981 roku – jest już nieaktualne. Trzydzieści pięć lat po tym, jak singiel God Save the Queen Sex Pistols znalazł się na drugim miejscu listy przebojów a jednocześnie trafił na czarną listę BBC, styl, który wcześniej szokował stał się po prostu modny. Pisaliśmy o tym, jak to wielkie domy mody wypuściły kolekcje ubiorów inspirowanych wyglądem muzyków z czołowych zespołów lat 80. (TUTAJ). A więc czy bunt, który zrodził punk nadal istnieje, czyli czy punk jeszcze żyje?
Andrew Blauvet, kurator wystawy grafiki punk pt.: Too Fast to Live, Too Young to Die z dekady 1976-1986, która miała miejsce w tym roku w Cranbrook Art Museum  w Bloomfield Hills w stanie Michigan zauważył: Punk nigdy nie umiera. Jest rodzajem żywego trupa. Cały czas aktualne jest niezadowolenie ze starszej generacji i to się nie zmieni. Zawsze więc będzie żył.

Fani punka z kolei uważają, że punk nie jest ani modą, ani nawet gatunkiem muzyki. Lecz stanem umysłu, postawą, istniejącą tak długo jak długo będą istnieć rządy, które budzą sprzeciw. Ale czy stały bunt pokoleniowy, występujący w każdym czasie i wszystkich kulturach da się wtłoczyć w ramy jednej, określonej subkultury? Chyba byłoby to zbyt mocne nadużycie. 


Punk nie jest więc tylko i aż stałym buntem młodych przeciwko starym. Jest raczej usankcjonowanym chaosem, jest – jeśli sięgnąć do przytoczonej opinii Blauvet’a - jak zombie, które po czasie wydawałoby się zejścia ze sceny, powróciło triumfalnie i stało się częścią mainstreamu. Bunt został ugłaskany. Wprawdzie powstają nowe zespoły, a stare – o ile muzycy jeszcze są w stanie pracować – reaktywują działalność jednak nie jest to już ta anarchia co kilkadziesiąt lat temu. Kuriozalna forma współczesnej kultury, która akceptuje wszystko i niczego nie traktuje poważnie przygarnęła także i punka. I co paradoksalnie, w erze kultu młodości i zdrowia, przyjęła również jedyną z zasad, która nim kierowała: żyj szybko, umieraj młodo, zostaw dobrze wyglądające zwłoki.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz