sobota, 28 lipca 2018

Atmosphere: od Joy Division do Sylvii Plath

Każdy fan Joy Division zna okładkę płyty Atmosphere wydanej w październiku 1980 r. Na jednej jej stronie jest utwór Atmosphere, a na drugiej She’s Lost Control. Na białej obwolucie zwraca uwagę zdjęcie zimowego lasu poprzedzonego łąką pokrytą śniegiem. Biała płaszczyzna, poprzecinana czarnymi kikutami suchych łodyg, oddzielona jest od lasu niskim, kamiennym murem. Autorem zdjęcia jest Charlie Meecham, który zrobił je w Hardcastle Crags. Zapytany przez jednego z fanów podał nawet dokładne współrzędne zdjęcia: SD 989 292 (LINK). Nieopodal tego miejsca jest stary młyn…


Sensacyjne jest to, że fotograf wybrał akurat to miejsce a nie jakieś inne, bo o Hardcastle Crags Sylvia Plath, amerykańska pisarka, która popełniła samobójstwo podobnie jak wokalista Joy Division (pisaliśmy o niej TUTAJ) napisała wiersz, który w jej recytacji brzmi tak: 


Zresztą pisarka jest pochowana też niedaleko, bo w Heptonstall
 

Ale zanim utoniemy w spiskowej teorii dziejów zapoznajmy się z wyjaśnieniem Charlie Meechama, dlaczego akurat jego zdjęcie zostało wybrane na okładkę singla Joy Division: Wiele osób pytało mnie, w jaki sposób Joy Division wybrało moją fotografię do swojej płyty Atmosphere. Kiedyś telewizja z siedzibą w Manchesterze miała za zadanie pokazać program artystyczny, który wtedy nazywał się Celebration. Wówczas Daniel Meadows, który był na stażu, dostał możliwość zrobienia odcinka o fotografii. Zadanie to dostaliśmy wspólnie do wykonania ja i Chris Killip. Jeśli chodzi o mnie, zrobiłem zdjęcia krajobrazu przy użyciu kamery 5X4. Wchodziliśmy w krajobraz rozciągający się wokół mostu Hebden Bridge i pokazywałem sposób wykonywania zdjęć, robiąc fotografie w pobliżu Midgehole. Mówiłem o moim celu, jakim było uchwycenie atmosfery. Członkowie zespołu oglądali program, zapamiętali mój komentarz i poczuli, że ten obraz idealnie pasuje do ich wydawanej płyty. Okładka została zaprojektowana przez Petera Saville'a i utrzymana w bardzo prostym stylu północnego gotyku. Ludzie mówią mi, że czują, że fotografia naprawdę łączy się z muzyką, z czego jestem naprawdę zadowolony (LINK). Dzisiaj oryginalną odbitkę można kupić na jego stronie za bagatela - 100 funtów…  (LINK)


Charlie Meecham jest cenionym fotografem, innym jego dziełem, może nie tak sławnym jak ów las, lecz znanym wśród fotografików, jest dokumentacja poprzemysłowego krajobrazu Greater Manchester, opatrzona tytułem The Oldham Road. Seria zdjęć wykonana w latach 1986-1989 została opublikowana w albumie ze wstępem Iana Jeffreya i pierwszy raz pokazana na wystawie zorganizowanej przez miejscowe Stowarzyszenie Architektoniczne

Natomiast z Atmosphere związany jest jeszcze teledysk. Ale to już zupełnie inna historia, którą za jakiś czas także opiszemy.

piątek, 27 lipca 2018

Joy Division news 2: Bilety na koncert Petera Hooka, rzeźba Iana Curtisa i Kate Moss - 27.07.2018

Powyżej zdjęcie oryginalnych biletów, które właśnie dotarły z Wrocławia. Są to tzw. bilety kolekcjonerskie. 

Przypominamy, że koncert Petera Hooka and the Light odbędzie się 15.11.2018 roku w klubie Zaklęte Rewiry we Wrocławiu. Basista Joy Division, a później New Order, wykonywać będzie repertuar z płyt Substance. Więcej pisaliśmy TUTAJ

W hołdzie Ianowi  Curtisowi powstaje płaskorzeźba w niezależnym studio  Black Sheep & Prodigal Sons'. Więcej o tym wydarzeniu (TUTAJ). Zdjęcie rzeźby poniżej:

 Zdjęcie pochodzi ze strony LINK.

Na koniec Kate Moss. Jak donosi prasa (LINK) widziano ją ostatnio w koszulce Joy Division z logo Unknown Pleasures autorstwa Petera Savillea. O tym i innych projektach tego artysty pisaliśmy (TUTAJ).  

Aktorka cierpi po stracie bliskiej przyjaciółki, a przecież zdaniem wielu, w tym legendarnego Johna Peela, nic tak nie potrafi pocieszyć jak chłopaki z Joy Division i ich muzyka...

Zdjęcie pochodzi ze strony TUTAJ 

czwartek, 26 lipca 2018

Niesamowity film z koncertu Clan of Xymox: początki kariery - wideo z Maassluis w Holandii z 13.12.1985 roku...


Dzisiaj prezentujemy absolutny rarytas dla fanów muzyki chłodnofalowej. Wszyscy ci, którzy pokochali pierwszą płytę Clan of Xymox o tym samym tytule, dziś mają prawdziwe święto. Tak tak proszę Państwa, oto bowiem legenda i inspiracja dla niezliczonej ilości artystów wystąpi dziś na koncercie z samych początków kariery. Film pochodzi z  Maassluis  w Holandii, i jest zapisem z koncertu z 1985 roku. Przypomnę tylko, że ich debiutancka płyta, zdaniem wielu najlepsza w dorobku, ukazała się w tym samy roku i została wydana przez 4AD. Po niej nadeszła Medusa, również niezła, a później nastąpiła zmiana stylu i poszukiwanie czegoś nowego. 

A propos filmu, proponuję zacząć oglądanie od 10 minuty, wtedy mamy zapis live. Przedtem autor filmu z nieznanych powodów dokleił jakieś dziwne wizje do muzyki studyjnej. Niestety tak jest też podczas koncertu. Prawdopodobnie nośnik uległ częściowemu uszkodzeniu. Mimo tego dla fanów zespołu to niesamowita gratka!

Warto zobaczyć Clan of Xymox w najlepszym składzie i wykonującym znakomity repertuar, głownie z pierwszej płyty. 

Tracklista: Intro/Stranger, A Day, Equal Ways, Muscoviet Musquito, Stumble and Fall, Move the glass (unreleased - written from Frank Weyzig), Louise, Stranger.

To były czasy, to była muzyka... Zapraszamy!

środa, 25 lipca 2018

Umieranie: fascyncja Jacka Malczewskiego

Gdyby pokazać przechodniowi na ulicy reprodukcję jakiegokolwiek obrazu Jacka Malczewskiego, stwierdziłby, że już gdzieś go widział, choć pewnie nie umiałby powiedzieć, czyje jest to dzieło i co przedstawia. Twórczość tego malarza nie tyle jest znana, co rozpoznawalna, bo Malczewski zamalował kilkaset półcień. Za życia był uznanym artystą, ale jeszcze bardziej po śmierci, dziś jego obrazy osiągają rekordowe ceny na aukcjach (niedawno jeden z nich został sprzedany za 2,6 mln zł przy cenie wywoławczej 1,5 mln zł). I podobają się, choć był okres, w którym tzw. krytycy sztuki gardzili malarstwem postaciowym a już najbardziej takim, które można by włożyć do szufladki z napisem malarstwo akademickie


Nie ma potrzeby zamieszczać pełnego biogramu artysty, bo zawsze można go znaleźć choćby w Wikipedii. Dość podać, że urodził się w czasie zaborów, krótko przed powstaniem styczniowym, a zmarł w wolnej Polsce w 1929 r. Pochodził z rodziny ziemiańskiej, może niezbyt zamożnej, lecz zasobnej. Jego ciotka, Wanda Malczewska, była mistyczką, uważa się, że przewidziała w 1837 r. zwycięską bitwę warszawską z 1920 r. (więcej o niej TUTAJ). Sam Malczewski był patriotą, romantykiem wierzącym w misję sztuki. Swoim uczniom powtarzał: malujcie tak, by Polska zmartwychwstała. I sam tak też starał się robić. 

Zanurzony w polskiej tradycji i akceptujący wartości chrześcijańskich, mimo burzliwego życia, zdążył zaprzyjaźnić się ze śmiercią, zresztą jak wszyscy Polacy, którym przyszło dorastać w cieniu legendy powstańców, oddających niczym Spartanie życie w walce za Ojczyznę. Może dlatego temat Śmierci - Odchodzenia - Umierania był mu bliski i stał się głównym w jego twórczości. Co dziwne, śmierć na jego obrazach nie jest zgodnie z obowiązującą konwencją upiorną kostuchą zawiniętą w białą czy czarną płachtę. Wręcz przeciwnie. Przybiera postać młodej, krzepkiej kobiety z kosą, bardzo cielesnej, tak świadomej swojej kobiecości, że aż wyzywającej. Konsekwentnie Thanatos nie jest u niego przystojnym młodzieńcem, jak to podają greckie mity, lecz kobietą - przepełnioną erotyzmem, emanującą witalnością i wdziękiem.



Umieranie nie budziło lęku w Malczewskim, lecz wręcz fascynowało. Do tego stopnia, że oprócz licznych autoportretów ze Śmiercią lub Thanatosem, namalował pod koniec życia tryptyk pt.  Mój pogrzeb,  a wcześniej obraz pt.: Śmierć Artysty z sobą na marach. Możliwe, że dlatego, iż śmierć mogła kojarzyć mu się z zarówno z rozkoszą erotyczną tzw. małą śmiercią jak i z ukojeniem, wedle słów dekadenckich poetów:  


O przyjdź, jesienią -
W chwilę zmierzchu senną, niepewną -
i dłonie
Swe przejrzyste, miękkie, woniejące
na cierpiące
Połóż mi skronie -
o Śmierci!…

 
i jeszcze:
 

Rozpusta i Śmierć są to dwie przyjemne panny,
Skore do pocałunków, pełne zdrowia, siły,
Ich łona wciąż dziewicze, ubrane w łachmany,
W wiecznym, mozolnym trudzie nigdy nie rodziły. 



Taka śmierć, niosąca spełnienie i ukojenie bywała w czasach twórczości Malczewskiego utożsamiana z nirwaną, której idea wynikała z filozofii Schopenhauera, a zwłaszcza z cechującej ją negacji woli życia i działania. W dodatku według egzystencjalnych, romantycznych wizji, śmierć jest tak samo płodna, jak życie. Wiliam Blake zauważył, że nie tylko Ewa jest Matką Śmierci, ale każda ziemska kobieta rodząca śmiertelne ciało (więcej o tym tutaj: S. Foster Damon, A Blake Dictionary: The Ideas and Symbols of William Blake, with a new index by Morris Eaves, New York 1979, s. 99-100). 



Malczewskiemu na obrazach towarzyszą rozmaite stwory: trytony, syreny, fauny, satyry i chimery pojawiające się w swojskim krajobrazie wiejskim, podobnie jak ma to miejsce w malarstwie Arnolda Böcklina (o jego najbardziej znanym obrazie pisaliśmy TUTAJ), który również łączył motywy mitologiczne ze światem realnym (TUTAJ). Zresztą nie tylko Böcklin tak czynił. Wyobraźnia Malczewskiego wykazuje wiele wspólnych cech z twórczością Maxa Klingera (TUTAJ) i Franza von Stucka (TUTAJ), którzy także odrealniali na pozór zwyczajne postaci i tworzyli światy fantastyczne. To właśnie dzieje się na wspomnianym tryptyku Mój pogrzeb, namalowanym 6 lat przed śmiercią. Malarz ukazał na jego bocznych skrzydłach kondukty żałobne prowadzone przez kobiety niosące krzyż, w których ciało zmarłego na marach dźwigają satyrowie a za trumną idą, ni to wiejskie baby, ni to przebrane za nie fauny, bo spod szerokich spódnic i zapasek żałobnikom wystają kozie nóżki. Między nimi na drodze stoją kamienne kopczyki, symbole Hermesa, posłańca bogów, który swobodnie wędrował pomiędzy światem żywych, zmarłych i Olimpem... Pośrodku nad brzegiem rzeki, w domyśle Styksu, siedzi artysta. Jest w stroju wakacyjnym, ma nawet w ręku słomkowy kapelusz. U stóp Malczewskiego leży Chimera, która właśnie skończyła kopać mu grób, jeszcze trzyma w ręku łopatę. Nad Malczewskim rozpościera się sieć - symbol sieci Piotrowej, czyli Kościoła. Ta luźna, radosna atmosfera unosząca się nad środkową częścią tryptyku dziwnie przeczy tytułowi obrazu, lecz wynika z usposobienia malarza, który żył z rozmachem, zgodnie z zasadą sformułowaną przez Juliusza Słowackiego: A chorobą zgubną, mówią, jest melancholia i zamyślenie zbytnie o rzeczach duszy. Dwie są bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze słabości; pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topiących się



Siła jego obrazów, ich wymowa, przetrwała próbę czasu i inspiruje, ożywia wyobraźnię kolejnych pokoleń twórców. Po okresie negacji i krytyki (że jest przegadany i przesadnie symboliczny), był i jest wciąż na nowo odkrywany. W czasach współczesnych przez filmowców. Jednym z nich był Andrzej Wajda, który w realizowanej w 1970 r. Brzezinie konstruował całe sceny posiłkując się obrazami Malczewskiego. Drugim był Jan Jakub Kolski, który w filmie Grający z talerza umieścił postać śmierci wędrującej przez wiejskie pola, a wzorowanej na kobietach z kosą przewijających się przez obrazy Malczewskiego. Jedna z takich kobiet dotarła w końcu do malarza, który oślepł przed śmiercią ale nie zrezygnował z kierowania własnym życiem. Doktorze, już nie zastrzykuj, bo odchodzę - miał powiedzieć szeptem, gdy umierał. Może nie chciał uśmierzać swego cierpienia albo też, choć ociemniały, ujrzał przy swoim łóżku młodą, radosną kobietę, wspartą na kosy, która znacznie lepiej mogła mu pomóc. Zmarł i kazał się pochować w czarnym habicie  III Zakonu św. Franciszka. Zachowało się zdjęcie leżącego w trumnie Malczewskiego. W tle, za katafalkiem, widać fragment obrazu Tobiasz z aniołami... 



Dzieła:


wtorek, 24 lipca 2018

Niedocenieni: Hante czyli od Phosphor poprzez Minuit Machine


Hante, a tak na prawdę Hélène de Thoury zauroczyła mnie płytą Her Fall And Rise z 2014 roku. Dokładnie było tak, że zachwycony dokonaniami zespołu Linea Aspera, o którym pisaliśmy wcześniej kilkakrotnie (TUTAJ) postanowiłem poszukać podobnych brzmień. Napotkałem kilka równie interesujących a nawet ciekawszych grup, pośród nich chyba najlepsza to Minuit Machine.  Niestety zespół, podobnie jak Linea Aspera  przestał już istnieć. Ale nie do końca, bowiem Hante ta która współtworzyła grupę, nagrywa solo dalej muzykę niezwykle podobną stylistycznie do Minuit Machine. A jeśli do tego dodać, że Hante współtworzyła nieodżałowany zespół Phosphor, który również pojawił się na naszym blogu wcześniej (TUTAJ) to można dojść do wniosku, że Hante musi być postacią nietuzinkową. 

Reasumując, do Phosphor jeszcze powrócimy, powrócimy też do dokonań Minuit Machine a nawet napiszemy o Keluar, ale wszystko w swoim czasie.  Najpierw posłuchajmy Hante, i wersji koncertowej piosenki Falling from Grace, otwierającej album  Her Fall And Rise, oraz drugiego utworu Damages z tej samej płyty


Jest w tym muzyka i ciekawy tekst. Oczywiście o uczuciach...

Now, the night has fallen
It is too late for regrets
I am already broken
I can’t hide my weakness
Now, the door is opened
When I finally see your face 
Every pieces of my soul are falling from grace


W Damages znowu warstwa tekstowa dotyka uczuć, tym razem zemsty...

I didn’t see the signs
Every games that you played
I’ve been totally blind
Now, I’m trapped, it’s too late

But I shouldn’t be surprised
I’ve heard so much before
I knew behind the light
You are dysfunctional

And you said you're sorry
And I kept crying
I never thought you could damage me more 

Jeśli ktoś zetknął się z dokonaniami Minuit Machine, nie może zaprzeczyć, że Hante w bardzo zgrabny sposób zastąpiła Amandine Stioui. Na koniec coś nowszego, doskonały teledysk do utworu My Destruction, pochodzącego z trzeciego solowego albumu artystki pt. This Fog That Never Ends (z roku 2016). 


Myślę, że Hante z takim dorobkiem jaki posiada, jeszcze nie raz nas zaskoczy. Do jej ciemnej muzyki, inspirowanej zapewne Clan of Xymox i podobnymi klimatami wczesnego 4AD, jeszcze wielokrotnie tutaj wrócimy.

poniedziałek, 23 lipca 2018

Kinowa jazda obowiązkowa: Nosferatu Wampir Wernera Herzoga - można przeżyć wieki i wciąż doświadczać tej samej marności, film i inspiracja muzyczna dla Kate Bush

Nosferatu wampir to film Wernera Herzoga z 1979 roku (o kilku jego filmach wspominaliśmy wcześniej TUTAJ) niemieckiego reżysera, którego twórczością zajmujemy się z wiadomych dla fanów Joy Division powodów (Ian Curtis popełnił samobójstwo po obejrzeniu Stroszka).  

Jonathan Harker (w tej roli Bruno Ganz) podejmuje się zadania wyjazdu do Transylwanii, który trwa aż cztery tygodnie. Ma odpowiedzieć ofertą na zainteresowanie hrabiego Draculi, który zamierza kupić dom w Wismarze lub okolicach. 


Zadanie to jednak wzbudza niepokój jego żony Lucy (Isabelle Adjani), który to niepokój, jak się później okazuje, jest całkowicie uzasadniony. 



Już w drodze, blisko celu Jonathan otrzymuje kilka ostrzeżeń od miejscowej ludności, że zamek to miejsce którego powinien unikać. Ten jednak je bagatelizuje i lekceważy. 


W końcu dociera na zamek i poznaje jego właściciela, wampira Nosferatu (w tej roli doskonały Klaus Kinski).  Podczas wieczornych rozmów gospodarz zamku wyjawia swoje tajemnice. Jest skazany na wieczność. Nie przepadam za światłem słonecznym, ani za iskrzącymi się fontannami, polubiłem mrok i snujące się cienie, wśród których rozmyślam w samotności... mówi. Nieśmiertelność i brak miłości to dla niego wieczna męka. Można przeżyć wieki i wciąż doświadczać tej samej marności... wyznaje Jonathanowi


Tak skazany przez naturę nocami zakrada się do komnaty Jonathana by pożywiać się jego krwią. Ten w pierwszej chwili jest przekonany że to sny, po pewnym czasie jednak odkrywa prawdę...



Tymczasem Nosferatu więzi Jonathana w zamku a sam wymyka się, do Wismaru, zauroczony jego żoną Lucy.  W międzyczasie jego przełożony staje się wampirem. Zresztą i sam Jonathan powoli przekształca się w wampira. Statek którym Nosferatu przybija w końcu do  Wismaru przynosi śmierć i zarazę.  Wampir odnajduje Lucy, a Jonathan ucieka z zamku by ratować żonę. 


Niestety doznaje obłędu, traci pamięć a jego żona odkrywa prawdę o wampirach. 


Pierwszy dialog między Nosferatu a dziewczyną pokazuje jej nieugięty charakter. 
  
Lucy: Śmierć jest wszechmocna, ulegamy jej woli, rzeki wciąż będą płynąć gdy przeminiemy, a czas biec przed siebie, nawet gwiazdy, które nas ze sobą zetknęły patrzą ze zdziwieniem, tylko śmierć jest potwornie pewna. 

Nosferatu: Jest okrutna dla tych którzy jej nie rozumieją, ale śmierć to nie wszystko, większym okrucieństwem jest nie móc umrzeć... Brak miłości jest dla mnie takim cierpieniem.

Lucy: Ratunek tkwi w nas samych, nie boję się spotkania nawet z czymś najbardziej nieprawdopodobnym...

Podjęte przez nią próby jednak kończą się niepowodzeniem. 

Do najbardziej epickich scen filmu należy przejście Lucy przez miasto ogarnięte pomorem, gdzie w końcu ludzie doznają masowego obłędu. Oto ta scena, proszę zwrócić uwagę na muzykę:


Sama scena zdaje się przypominać obraz Pietera Bruegla pt. Walka Karnawału z Postem (1559 r.). 

   
Ja natomiast zwróciłem uwagę na muzykę. I przez dobrą godzinę nie mogłem sobie przypomnieć skąd ja to znam? I nagle olśnienie - Kate Bush. Tak na prawdę jest to tradycyjna pieśń gruzińska zatytułowana Tsintskaro. Oto jej wykonanie przez artystę ludowego Hamleta Gonashvili.

  
Pieśń w filmie wykonuje jednak zespół Gordela. Wspomniana Kate Bush wykorzystała oryginalne wykonanie na płycie Hounds of Love, dokładnie na stronie B albumu w doskonałej suicie Dziewiąta Fala. Wspomina o tym około 8 minuty wywiadu radiowego:


Spojrzałem na półkę, oczywiście na płycie są podziękowania dla Wernera Herzoga... Jaki ten świat jest mały...

O płycie Kate Bush na pewno tutaj napiszemy, a teraz warto przypomnieć piosenkę Hello Earth wchodzącą w skład suity the Ninth Wave, gdzie artystka wykorzystała fragment muzyki z filmu Nosferatu:


Jeszcze zdanie o ścieżce dźwiękowej filmu. Tylko jedno zdanie: jak zawsze niezawodny Popol Vuh...


Inne inspiracje muzyczne poza Kate Bush? Proszę bardzo, Billy Corgan w zasadzie bez charakteryzacji, z płyty Ava Adore:


Na koniec absolutny hit - film z planu:


Padają tutaj niezwykle ważne zdania - Herzog mówi: Wszystkie moje filmy wywodzą się z cierpienia, nie z przyjemności. A Klaus Kinski sprzedaje swój sposób na bycie genialnym aktorem: Wyglądam tak jak muszę, jeśli bym nie wyglądał tak jak muszę wyglądać, nie akceptowałbym siebie...

Najlepszy film Herzoga? Możliwe, ale na pewno najlepsza rola Kinskiego.

niedziela, 22 lipca 2018

Wszystkie twarze Zoè Zanias, czyli nowoczesny Clan of Xymox, ale nie tylko


Bohaterka dzisiejszego wpisu ma znaczące zasługi na polu muzyki dark i chłodnofalowej. Tak jak Hante, panie tworzą podobną klimatycznie muzykę, nawiązującą w prostej linii do wczesnego Clan of Xymox.  

Zoè Zanias urodziła się w Australii, dorastała w południowo - wschodniej Azji (m.in. Indonezja i Papua Nowa Gwinea), a obecnie mieszka w Berlinie. Kojarzona jest przynajmniej z dwoma zespołami: Linea Aspera, oraz Keluar, a  obecnie występuje solowo. W dzisiejszym tekście chciałbym przedstawić ewolucję i proces dojrzewania muzycznego, tej niezwykle utalentowanej artystki. 

Linea Aspera, współtworzona z Ryanem Ambridge i tworząca w latach 2011 - 2013 w Londynie, opisywana przez nas była TUTAJ. Prezentowaliśmy także ich album o tym samym tytule (TUTAJ).  Może przypomnijmy sobie, jeden z moich ulubionych utworów z tej płyty, wraz z tekstem:



On jest po prostu plugawym
Pierwotniakiem

A ty byłeś anomalią 
Nadętą zarazą
Czas spędzony na obcych lądach
Wydawał się jak terapia
On spowodował zmianę we mnie

On jest po prostu plugawym
Pierwotniakiem

On jest po prostu plugawym
Pierwotniakiem

Tak skomentowała na swoim profilu na FB post jednej z naszych czytelniczek:
Po Linea Aspera przyszedł czas na Keluar ( z jęz. malezyjskiego: wyjście). Stworzony został z Sidem Lamar eks wokalistą niemieckiego Schwefelgelb, mającego głębsze korzenie w punku. Keluar jest tak na prawdę mieszanką obu tych stylów (twierdzą że bardzo inspirującą - TUTAJ), nadal mocną stroną są teksty Zoe, natomiast muzyka jest bardziej eksperymentalna. Spotkali się w Lipsku w 2012 roku, kiedy Linea Aspera tam koncertowała. Debiutowali w roku 2013 niskonakładowym (300 egz.) winylem EP-ką  Ennoea. Dotychczas nagrali jeszcze (TUTAJ) longplay Keluar (2014), EP-ki Vitreum (również 2014) i  Panguna (2015). Inspirują ich archeologia, neurologia, biologia, a także podróże do egzotycznych miejsc, jak Brazylia czy Birma. Posłuchajmy, jak te inspiracje przenoszą się na muzykę, piosenka z EP-ki Vitreum, zatytułowana Rupture:


Na prawdę to bardzo ciekawa muzyka, mało schematyczna i pobudzająca wyobraźnię. 

Od roku 2014 Zanias nagrywa też solowe płyty (LINK). Jak na razie wydała EP-kę  23.10.14, oraz album To the Core (2016, w zasadzie minialbum). W tym ostatnim pomagał jej Alex Akers z grupy Forces.  Płytę nagrywano w Australii. Efekt jest piorunujący. 

Zapraszam do wysłuchania całości, bowiem jest to prawdziwy rarytas dla fanów Clan of Xymox i podobnych klimatów.


Tylko 20 minut, ale jakże świeże brzmienie... Z niecierpliwością czekamy na owoc dalszych poczynań tej niezwykłej artystki.

Wszystkich solowych dokonań Zanias można odsłuchać TUTAJ.