sobota, 5 lutego 2022

Mario Schönwälder: kompozytor kosmicznych brzmień

Czy pamiętacie Klausa Schulze? To w zasadzie jest pytanie retoryczne, bo Mistrz Elektroniki gościł u nas kilka razy (LINK) i ci, którzy znają nasze teksty na jego temat i zachwycili się tą muzyką, musieli natknąć się w swoich poszukiwaniach na innego kompozytora kosmicznych brzmień.


Mario Schönwälder, bo to o nim mowa,  urodził się w 1960 roku w Berlinie. Jest także producentem, założycielem berlińskiej wytwórni Manikin Records (od 1992 roku), w której wydawał także Klaus Schulze (Moondawn z 1995, Manikin Jubilee z 2002). W tym roku ta wytwórnia będzie obchodzić jubileusz 30. lat istnienia (LINK). 

Oprócz nagrań Klausa Schulza w MR ukazało się ponad 100 tytułów innych elektroników, w tym Ashry, Manuela Göttschinga, Rolfa Trostela, Edgara Froese, Basa Broekhuisa, Detlefa Keller. Mario, którego kompozycje wprawiają w zachwyt wielbicieli elektronicznego rocka, a prowadzona Manikin Records stała się synonimem elektronicznego brzmienia z Berlina, całkiem niedawno z tej okazji udzielił wywiadu (LINK). Interesująco opowiedział w nim o swoich początkach:

Jestem prawdziwie chłopcem z Berlina, Berlińczykiem urodzonym w 1960 roku. Po dość niemuzycznej młodości w Berlinie u początku lat 80-tych poznałem Bernda Kistenmachera i pozwolono mi wtedy grać z nim na jego pierwszych syntezatorach i kręcić gałkami. Wywołało to trwającą do dziś gorączkę: pogoń za nowymi, „niesłyszalnymi” dźwiękami i radość z muzykowania. Tworzenie muzyki rozpoczęło się mniej więcej na przełomie 1984/85 kiedy sprawiłem sobie pierwsze generatory dźwięku. Między innymi popularny do dziś Korg MS 20. Wiele nagrań z tego okresu jest zarchiwizowanych na taśmach i trzymanych pod kluczem w piwnicy, bo podtrzymują egzystencję wytwórni. I wiem też, dlaczego tak jest. W 1988 roku miałem okazję pracować przy Bernd Kistenmachers Musique Intemporelle (obecnie MI Records w skrócie), która wydała dwa utwory na pewnej kompilacji. To wydawnictwo wyszło i na CD, i na winylu. Potem były już tylko wydania CD, ale do tego przejdziemy później. W kwietniu 1992 roku założyłem własną wytwórnię Manikin Records, której logo zawdzięczam mojej starszej córce: zawsze lubiła znaki, które kreśliłem na swoim biurku, kiedy rozmawiałem przez telefon. Mała anegdota o mojej młodości w Berlinie: mieszkałem do 1969 roku na Pfalzburger Strasse w Berlinie Wilmersdorf, a dwie przecznice dalej mieściło się Beat Studio. Od 1968 ćwiczyli tam Klaus Schulze, Manuel Göttsching, Edgar Froese i wielu innych muzyków ze „Szkoły Berlińskiej.” 



Warto tutaj wspomnieć, że Szkoła Berlińska powstała w dużej mierze dzięki wysiłkom Tangerine Dream i oraz berlińskich solistów: Klausa Schulze i Manuela Göttschinga. Wydawnictwa tego pierwszego zespołu z lat 1973-1981, obejmujące albumy od Phaedra do Exit, jest często uważany za główny, najbardziej charakterystyczny produkt tego gatunku, podobnie jak Timewind i Moondawn Schulzego

Muzyka tego nurtu ma kilka indywidualnych cech. Utwory składają się zasadniczo z elementów ambientowych połączonych z krótkimi, powtarzającymi się sekwencjami dźwięków, co nadaje muzyce charakter rytmiczny podkreślony przez intensywne używany Melotron. Elementy melodyczne są często łączone z brzmieniami atonalnymi i eksperymentalnymi. Na początku działalności muzycy Szkoły Berlińskiej nie używali bębnów lub perkusji. Tempa wahają się od bardzo wolnych do umiarkowanych. Inne instrumenty, takie jak gitara, wiolonczela, fortepian czy instrumenty dęte drewniane, pojawiają się okazjonalnie. Wokale także rzadko występują. Ogólnie wrażenie, jakie muzyka sprawia, słuchacze określają używając zazwyczaj słów: kosmiczne, marzycielskie lub psychodeliczne. I taka jest właśnie muzyka Mario Schönwäldera. Od ponad dwóch dekad artysta współtworzy projekt pod nazwą BK&S, od nazwisk biorących w nim udział muzyków, Niemca Detlefa Kellera i Mario Schönwäldera oraz Holendra Basa Broekhuisa. Trio występuje chętnie i wszędzie, nawet w niewielkich miejscowościach, jakiś czas temu także w Polsce, w Jeleniej Górze podczas imprezy z cyklu Ricochet Gathering. A wydawało się, po ich wspólnej płycie Loops & Beats (1996), że zagrali razem tylko okazjonalnie... 




Tymczasem występują ze sobą tyle czasu i co więcej wypuścili wspólnie wiele nagrań (LINK). Są to oczywiste korzyści z posiadania własnej wytwórni płytowej... Zresztą Schönwälder ma sprecyzowane zdanie odnośnie nowoczesnych form udostępniania utworów, w przytoczonym wywiadzie zauważył tak: Jako muzyk i producent nie lubię serwisów typu Spotify, Tidal itp., bo wynagrodzenie autorów za korzystanie z ich muzyki jest, delikatnie mówiąc, bardzo niskie. Dla odbiorców jest to oczywiście tani i szybki sposób konsumowania muzyki. Ale widzę w tym niebezpieczeństwo, że muzyka stanie się przedmiotem jednorazowego użytku. Bo nic nie trzeba będzie mieć na półce w domu. Nie potrzeba nawet twardego dysku. Nawiasem mówiąc, ja muzyki słucham wszędzie. Może to [ten sposób proponowany przez Spotify itp.] dobrze zadziałać z muzyką pop, z hitami i inną łatwą do przyjęcia muzyką. Ale muzyka elektroniczna, jaką my tworzymy, to coś zupełnie innego. Powinna ona skłaniać słuchacza do przeżywania utworów. Cieszyć się nimi w spokoju - jak lubię mawiać, przy lampce wina i blasku świec w zaciemnionym pokoju. Słuchając - zwolnij, skup się na jednej rzeczy. Ułatwiają to opisane już czynności fizyczne, takie jak otwarcie pokrywy, włożenie nośnika dźwięku do odtwarzacza i naciśnięcie przycisku odtwarzania. Dla mnie Bandcamp to coś w rodzaju złotej ścieżki dla produktu. Mogę kupować/sprzedawać nośniki audio, a także pobierać pliki w bardzo wysokiej jakości (WAV, a nie MP3), ale także strumieniować muzykę, jeśli mi się podoba. Wszechstronny pakiet szczęścia. A i dystrybucja dla autorów jest znacznie bardziej sprawiedliwa. Jak prawie z każdą rzeczą w życiu, nie ma dobra ani zła, jeśli chodzi o to, w jaki sposób konsumuję muzykę, ale jest sprawiedliwa i niesprawiedliwa rekompensata. Muzyka jest formą sztuki. Sztuka ma swoją cenę. Banksy'ego nie dostaniesz w dyskoncie. W wyniku czego …. Znowu się nad tym zastanawiam, czy to się jednak nie stanie...



Z interesujących rzeczy jeszcze o artyście. Jego ulubionym twórcą jest Hans Zimmer, znany kompozytor muzyki filmowej. I muzyk nie żyje samą muzyką. Od 1981 jest administratorem Wolnego Uniwersytetu w Berlinie (Freie Universität Berlin), założonego na początku zimnej wojny, którego nazwa odzwierciedlała status Berlina Zachodniego jako części wolnego świata, w przeciwieństwie do okupowanego przez Sowietów Berlina Wschodniego i Niemieckiej Republiki Demokratycznej, w której komunistyczna władza zarządzała Uniwersytetem Humboldta. Uczelnia jest obecnie jednym z najważniejszych w Niemczech i największym z czterech berlińskich uniwersytetów, a w międzynarodowych rankingach Freie Universität Berlin plasuje się w czołówce. Światowy Ranking Sztuki i Nauk Humanistycznych (The Times Higher Education Supplement) umieścił go z kolei na pierwszym miejscu w Niemczech, szóstym w Europie i dwudziestym siódmym na świecie.

Jeśli chodzi o życie osobiste, artysta jest żonaty (żona, Regina pracuje w berlińskim ratuszu, a poza tym robi zdjęcia, kilka znalazło się na ostatniej, ubiegłorocznej EP-ce nagranej wspólnie z Frankiem Rothe: Filter-Kaffee (LINK).

Para ma kilkoro dzieci.

Z planów muzyka na przyszłość warto odnotować te związane z jubileuszem wytwórni. Schönwälder chce w kwietniu wydać antologię Manikin Records 2012-2022 - The third decade. Oprócz tego wydać nową płytę tria BK&S (poczynania grupy warto śledzić za pośrednictwem ich strony internetowej LINK), także innych zespołów związanych z MR: Filter-Kaffee i Kontroll-Raum, które pracują nad nowym materiałem.

My będziemy do dokonań wielkich artystów kosmicznych brzmień wracali na naszym blogu jeszcze nie raz. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  

piątek, 4 lutego 2022

Ten album warto znać: Fanger & Schönwälder featured by Lutz Ulbrich - Analog Overdose - w kosmicznym strumieniu berlińskiej elektroniki


Wśród gwiazd muzyki elektronicznej które prezentowaliśmy na tym blogu, wymienić należy Klausa Schulze, Tangerine Dream, J.M. Jarrea, Vangelisa, Oldfielda czy P. O'Herna którzy bez wątpienia są światowymi sławami. Ale prezentowaliśmy też artystów mniej znanych, jak choćby Kurt Riemann czy Double Fantasy. Jednak szybki rzut oka pozwala jednoznacznie stwierdzić, że w tej grupie dominują wykonawcy z Niemiec. Tak też jest, że w muzyce elektronicznej artyści z tego właśnie kraju wiodą prym, a wśród nich tzw. szkoła berlińska. Tak bowiem nazywa się artystów inspirujących się potęgami lat 70-tych nurtu zwanego tzw. elektroniką progresywną, wśród nich Tangerine Dream, Klaus Schulze i mniej znany zespół Ashra. W tym nurcie stawia się na sekwencer - eksperci określają jego rytmy jako hipnotyczne, czy atmosferyczne, pozbawione praktycznie perkusji. Ta obecność syntezatorów odróżnia artystów grupy od twórców ambientu (choć nurty te przenikają się).

Zatem w szkole berlińskiej odnajdziemy poza Schulze i Tangerine Dream również Redshift (opiszmy ich kiedyś, bo to znakomita elektronika), RW2, Kaleidocope i dzisiejszych bohaterów. Siłą napędową projektu całej trójki jest Mario Schönwälder.

Ten, wraz ze swoim muzycznym kompanem Thomasem Fangerem, urodzonym w Berlinie i zaangażowanym w wiele elektronicznych projektów (wymienione są TUTAJ) zaprasza do współpracy Lutza Ulbricha, gitarzystę ze wspomnianego powyżej zespołu Ashra, by w roku 2006 uraczyć nas pierwszą z kilku części serią pt. Analog Overdose. Pierwszą i moim zdaniem najlepszą.
 

Można zatem śmiało zaryzykować tezę, że prezentowane dziś wydawnictwo to wszechpokoleniowa synteza muzyków lat 70-tych (Ulbrich), 80-tych (
Schönwälder) i 90-tych (Fanger).

Mario Schönwälder w wywiadzie opublikowanym TUTAJ opowiada o swoich pierwszych fascynacjach muzycznych: Pink Floyd, Jarre, Tangerine Dream, i o tym jak zafascynował się syntezatorami. To podstawa, ale muzyk nie ucieka też od inspirowania się muzyką klasyczną, popem a nawet country. Stwierdza co następuje: Nie muszę się motywować do tworzenia muzyki. Za bardzo lubię siedzieć w studio. Inspiracją może być: książka, film, obraz czy spacer po mieście. Wrażenia można znaleźć wszędzie. Wystarczy tylko je zapisać, a następnie wdrożyć. A potem pojawia się inspiracja nowym dźwiękiem, który rodzi pomysł. Wszystko jest zachowane na teraz lub na później. Mam więc archiwum z wieloma pomysłami, ale też i z kompletnymi nagraniami.

A oto jak wygląda jego klasyfikacja albumów muzyki elektronicznej wszechczasów: Tangerine Dream-Stratosfear, Kraftwerk-Die Mensch Maschine, Klaus Schulze-Mirage, Ashra-Blackouts, Broekhuis, Keller & Schönwälder- Red Supertramp-Crime Of The Century, Fanger & Schönwälder-Analog Overdose 5, Vangelis-Soil Festivities, Filter-Kaffee-102, Edgar Froese-Macula Transfer...

Nie ma na niej dzisiejszego bohatera, ale naszym zdaniem i tak warto się z tym albumem zapoznać. To mistrzostwo świata o ile chodzi o różnorodność dźwięków jaką może zawierać w sobie gatunek. 

Zaczyna się czysto dwoma znakomitymi utworami Analog Moods i EmanoN - klasycznie można powiedzieć, według kanonu szkoły berlińskiej. Wstęp powala i jest genialny. Ale już trzeci utwór, Und Wir Gehen In Den Club, dostarcza zmian, i to właśnie dzięki gitarze Ulbricha, przeplatanej syntezatorami. Po tej przerwie znowu wraca klasyka, tym razem zdaje się rozbrzmiewać echo Tangerine Dream, przynajmniej na początku znakomitego Sentimental Moods. Jak na sentymentalne nastroje jest bardzo spokojnie, z dużą ilością efektów specjalnych, gdzieś w tle słychać senne klimaty jakie znamy z płyt 4AD z lat 80-tych, głosy, ciekawe efekty specjalne... Seilbahn Zu Den Sternen (Kolejka Linowa do Gwiazd) to znowu sentymentalna elektronika, a Ulbrich pojawia się za to w dwóch kolejnych utworach: Echo Gods i First Contact. Zwłaszcza drugi z nich jest powalający i nie powstydziłby się go sam Edgar Froese. Tutaj jednak gitara schodzi na drugi plan ale rozpościera tam pejzaże niesamowitych solówek. Całość kończy wersja live Analog Overdose, nagrana na żywo w kościele w Berlinie w marcu 2001 roku. Trwa 24 minuty i w znakomity sposób zawraca nas do początku albumu... 

I tak możemy ponownie zatoczyć koło przemieszczając się w jakimś pojeździe krążącym gdzieś w Kosmosie, a może tylko w naszej wyobraźni...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

  
Fanger & Schönwälder feat. Lutz Ulbrich,  Analog Overdose, Manikin Records 2006, tracklista: Analog Moods, EmanoN, Und Wir Gehen In Den Club, Sentimental Moods, Seilbahn Zu Den Sternen, Echo Gods, First Contact, Analog Overdose (Live).

 

czwartek, 3 lutego 2022

Rzeźby Antony Gormleya: Zamieniając materię w umysł

Antony Gormley, w pełnym brzmieniu Antony Mark David Gormley (ur. 1950 r.), brytyjski rzeźbiarz i rysownik, najbardziej znany jest ze swoich prac wykonanych głównie z żelaznych odlewów własnego nagiego ciała. Sto żeliwnych posągów odwzorowanych na Gormleyu zostało zainstalowanych w 2005 roku na plaży Crosby, na długości ponad 3 km przy linii brzegu i około 1 km w głąb morza. Rzeźby te budziły kontrowersje, ale po latach stały się atrakcją turystyczną gminy Sefton w Merseyside. W 2019 roku po tym, gdy pod dziesięcioma rozpadły się podpory, na których stały i trzeba było je mozolnie wyciągać z błota, a w ślad za nimi 51 dalszych, praca rzeźbiarza nabrała jeszcze większego rozgłosu.



Choć nie jest tak oryginalna, jak chciałby jej twórca. W 1984 roku polski rzeźbiarz Zbigniew Frączkiewicz pokazał cykl tzw. Ludzi z żelaza (Ironmen) składający się ze stu posągów odlanych z metalu. Jak do tej pory rzeźby te zostały pokazane m. in. w Mainz, Hanowerze, Fellbach, Worpswede i Karlsruhe w Niemczech, a także Wiedniu, oraz w wielu miejscach w Polsce (LINK). Obaj artyści zapewne sugerowali się w swoich twórczych działaniach jeszcze wcześniejszą realizacją, czyli Terakotową Armią, zespołem ponad 7 tys. figur odkrytych w grobowcu  cesarza Chin (Qin Shi) w latach 70. ubiegłego wieku. 


Na pewno Gormley jest twórcą konsekwentnym. Od początku zainteresowany był badaniem zależności między ludzkim działaniem a środowiskiem. I od początku stara się też zwrócić uwagę na rozmaite problemy egzystencjalne, czasem w dość dziwny sposób. Na przykład w jednej z pierwszych prac, którą było Łóżko (Bed), mamy płytę z odciskiem ciała rzeźbiarza. Z tym, że w tym przypadku forma ta nie została odlana a dokładnie mówiąc - wygryziona. Owa forma powstała z tysięcy kromek chleba, które on i jego żona Vicken Parsons nadjedli a następnie zakonserwowali w wosku i złożyli. W rezultacie powstały dwie płyty -  mniej więcej wielkości i kształtu materaca - każda z połową dziury w kształcie Gormleya pośrodku. W naszej kulturze, polskiej, zrodzonej wśród trudnych doświadczeń, w tym głodu i wojen, chleb jest czymś sakralnym i stylizowanie chleba na materac jest trudne do zaakceptowana... Choć Gormley tłumaczył, iż taka forma ma uzmysłowić odbiorcy łączność życia ze sztuką. Tradycyjnie rzeźbiarz nakłada na materię wytwory swojego umysłu, tworząc piękno z jakiegoś surowca” - powiedział w wywiadzie dla Guardiana w 2012 roku. Zdałem sobie sprawę, że to właśnie robią nasze ciała przez cały czas: nieustannie się zmieniamy, przechodzimy z jednego stanu skupienia w inny. Każdy z nas rzeźbi się, zamieniając naszą materię w umysł.


W innej pracy znać wyraźniej już inspirację chińskim dziełem. Chodzi o projekt Field, składający się z dziesiątek tysięcy małych, gapiących się na widza figurek z terakoty, które zostały umieszczone w sali galerii i zwrócone w stronę wejścia. Te figurki powstały przy udziale wolontariuszy z różnych społeczeństw, którzy lepili je pod kierunkiem Gormleya. Były one pokazywane na całym świecie, w Wielkiej Brytanii, Meksyku, w Amazonii itp. 


Rozgłos zdobył także za sprawą cyklu Event Horizon, rzeźb rozmieszczonych w różnych miejscach na budynkach. Pierwszy raz stało się to na Manhattanie w 2010 roku. Wtedy 31 rzeźb umieszczonych w dzielnicy Flatiron, niektóre na parterze, a inne na dachach i parapetach w pobliżu Madison Square Park wzbudziło przerażenie u mieszkańców, którzy wzięli je za samobójców. Dopiero  specjalny komunikat Departamentu Policji Nowego Jorku uspokoił nastroje.


Inna jego rzeźba, nazywana Aniołem Północy, ukończona w 1998 roku, którą postawiono na miejscu dawnej kopalni zamkniętej po 240 latach eksploatacji, stała się wręcz symbolem Wielkiej Brytanii. Posąg o wysokości 60 metrów i rozpiętości skrzydeł sięgających 54 metry, kosztował 800 000 funtów, z czego większość pochodziła z Arts Council England oraz unijnego Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego... Obecnie jest to największa rzeźba na wyspach brytyjskich. Jest to także jedno z najbardziej lubianych dzieł sztuki w Wielkiej Brytanii, widoczny z daleka punkt orientacyjny. Rosną jednak obawy, że postać Anioła może zostać przesłonięta w wyniku planów rozbudowy autostrad, które mają zatwierdzone jeszcze w tym roku.


Artysta oczywiście wykonał jeszcze inne prace, te jednak są najbardziej z nim kojarzone. Co do innych, wierzymy w możliwości naszych czytelników, którzy zainteresowani tematem sami łatwo znajdą inne jego dzieła. Podpowiadamy, że większość z nich (jeśli nie wszystkie) jest się na stronie rzeźbiarza LINK.





Na koniec jeszcze garść przemyśleń Antony Gormleya:


Myślę, że jedną z najpotężniejszych rzeczy, jakie może zrobić sztuka, to wywołanie w nas empatii.


Nie interesuje mnie kręcenie pokrętłem kulturowego odniesienia… Nie interesuje mnie spektakl. Jeśli może to znaczyć, że ludzie nie będą zainteresowani tym, co robię, zaakceptuję to


Sztuka wizualna ma być ekscytująca, ma rozpraszać, ma opowiadać historie i skłaniać nas do myślenia i rozumienia rzeczy; być może wzbudzić także w nas pragnienia. W sztuce jest dużo seksu. Nie jestem tym jednak zainteresowany.


(LINK).


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.


środa, 2 lutego 2022

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.29: Był przygotowany scenariusz innego niż Control filmu o Annik Honore i Ianie Curtisie

 

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 123456789101112131415161718192021222324252627 i 28).

Rozdział 12 ma tytuł zaczerpnięty z LWTUA - Taking Difefrent Roads i zaczyna się cytatem z wypowiedzi Annik Honnore, o tym jak wielkie i niespodziewane uczucie połączyło ją z Ianem Curtisem. Było to uczucie silne i pragnęli się nawzajem w swoim życiu. 

Jej związek z Ianem nie stał się sprawą publiczną, i kiedy Lindsay Reade zaczęła przygotowywać książkę o Ianie obawiała się, że Annik nie zechce udzielić wywiadu. Ta w korespondencji do autorki książki wyraziła swoje zaniepokojenie faktem, że wszyscy zaufali wersji prawdy podawanej przez Debbie i że wynika z tego, iż jest kilka wersji prawdy, do czego już przywykła.


Określiła swój związek z Ianem jako platoniczny, czysty. Ian nie wspominał o Debbie, za to bardzo ciepło wyrażał się o swoim dziecku. 

Lindsay czuła, że Annik chce powiedzieć więcej. W tym samym czasie przekazała listy Iana do Annik scenarzyście Michaelowi Stockowi a ten przygotował scenariusz filmu. Jednak nie był on do końca akceptowalny bo scenarzysta był słabo zapoznany z historią relacji Anik z Curtisem. W tym samym czasie pojawiła się propozycja scenariusza filmu Control. Producent tego filmu - Tod Eckhert napisał do Marka Reedera, że chce skontaktować się z Annik i prosi o pomoc. Była to okazja, żeby Honore przedstawiła swoją wersję wydarzeń i inny obraz od tego, który jawi się w książce Deborah. Annik nie rozumiała dlaczego ktoś chce nagrać film o życiu Iana, jego życie było jej zdaniem jego prywatną sprawą, i na pewno nie było filmem. Po przeczytaniu scenariusza odmówiła współpracy, wyrażając nadzieję, że jej nazwisko nigdzie się nie pojawi. Reeder skomentował to przytaczając fakty i twierdząc, że Annik zawsze była pewna, iż małżeństwo Iana się skończyło, nigdy nie chciała niczego burzyć, niszczyć. Że jest osobą bardzo wrażliwą.


Annik Honore urodziła się 12.10.1957 roku w południowej Belgii. W młodości wiele czasu spędzała w przydomowym lesie z psem. Bardzo dobrze uczyła się zwłaszcza języków, więc poszła do college'u językowego. 

W wielu 20 lat przeprowadziła się z przyjacielem do Brukseli gdzie na początku kilka miesięcy pracowała w biurze, czego nie lubiła. Słuchała dużo muzyki, jej gust był zgodny z artystami polecanymi przez NME. Odwiedzała europejskie stolice gdzie chodziła na koncerty miedzy innymi Siouxsie, the Clash, Iggy Popa, Generation X, Bowiego. Wtedy też zaangażowała się w wydawanie fanzinu En Attendant (opisaliśmy jego historię TUTAJ). 

Ponieważ żaden z innych zespołów które lubiła nie występował w Brukseli, postanowiła wrócić do UK. Wróciła tam do Londynu, gdzie podszkoliła język. W tamtym czasie wynajmowała pokój i postanowiła, że kiedy po wakacjach zwolni się większy (z łazienką) ona go wynajmie. Tam właśnie zamieszkała i tam odwiedził ją raz czy dwa Ian. Nie miała pracy, myślała o sprzedawaniu spodni jeansowych na stoisku targowym, ale kobieta od której wynajęła pokój znała kogoś w ambasadzie belgijskiej. Tam potrzebowali osoby biegle władającej francuskim, duńskim i angielskim. Zdała testy i została zatrudniona we wrześniu 1979 roku mając 21 lat.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.            

wtorek, 1 lutego 2022

John Rutherford Boyd: artystyczny Doktor Jekyll i Mr Hyde

John Rutherford Boyd (1884 – 1951) urodził się w Filadelfii i studiował najpierw na Akademii Sztuk Pięknych w Pensylwanii a później nowojorskiej Art Students League. W 1909 Boyd zamieszkał w Filadelfii i wieku dwudziestu pięciu lat został dyrektorem artystycznym Ladies Home Journal. Następnie kierował działami artystycznymi pięciu ogólnokrajowych magazynów, a w latach 1925-1926 reklamy ER Squibb and Sons. Pod koniec życia osiadł w Leonii w stanie New Jersey. Był ilustratorem a także malarzem, rzeźbiarzem i nauczycielem sztuki. Był także autorem licznych artykułów o sztuce, które publikował w różnych czasopismach. Prace wystawiał w latach 1926-1929 i 1931-1932w Art Institute of Chicago, za swoje dzieła otrzymywał nagrody w 1940 roku od Dallas Art Association a w 1941 od Southern States Art League. Boyd był członkiem American Watercolor Society, Salmagundi Club i Architectural League of New York







Dużo czy mało jak na jednego artystę? Trudno ocenić… Jedno czego jesteśmy pewni: posiadał dwie osobowości artystyczne, niczym Doktor Jekyll i Mr Hyde. Z jednej strony tworzył realistyczne, barwne scenki rodzajowe, obrazy z życia wielkomiejskiej socjety, pełne humoru a nawet sarkazmu. Także melancholijne, nastrojowe obrazy, w których znać inspirację malarstwem romantycznym (choćby Caspara Davida Friedricha)… A jednocześnie, jak to zauważyli kuratorzy jednej z galerii – miał wręcz obsesję na punkcie projektowania. Dla niego projektowanie było podstawą wykonania znaczących dzieł i to w każdym ze znanych mu gatunków sztuki.  Ta pasja konceptualnego pojmowania sztuki wyrażała się w ciągłym teoretyzowaniu, eksperymentowaniu, nauczaniu i pisaniu o estetycznych zasadach. Niezależnie od tego, czy malował akwarele, obrazy olejne, rzeźbił czy też robił filmy o sztuce, łączył w tym działaniu to, co podsuwała mu wyobraźnia, z tym co osiągnął pracą i metodyczną organizacją.





Szczególnie zaskakujące są jego abstrakcyjne rzeźby, modelowane w drewnie, gipsie i kamieniu. Powstały po starannym przygotowaniu ich koncepcji, w oparciu o matematycznie ustalone dla nich zasady proporcji. Wpływ na taki rodzaj twórczości miał W 1917 Jay Hambridge, którego poznał w 1917 roku. Był on artystą, który sformułował teorię dynamicznej symetrii, czyli systemu określającego zasady kompozycji. Po tym, gdy Boyd usłyszał wykład Hambridge na ten temat, zaczął działać w grupie amerykańskich malarzy, którzy dążyli do unowocześnienia sztuki. W swoich własnych badaniach projektowych Boyd stale nawiązywał do klasycznych form ukształtowanych przez starożytnych Greków. Jego własne pomysły powstały w ten sposób w ramach kontinuum historycznego: propagował teorię matematyczną (jakże bliską pitagorejczykom), w której proporcje łączyły estetykę starożytną z celami artystycznymi właściwymi dla dwudziestego wieku.







Zanim powstała rzeźba Boyd wykonywał niezliczone szkice, w których analizował wewnętrzną strukturę danego kształtu. Dzięki tej metodzie możliwe były subtelne wariacje tematyczne. Tworząc rysunkowy szkic, poddawał swój pomysł wnikliwemu procesowi intelektualnemu, którego celem było określenie cech przestrzennych bryły. Przypomina to konceptualne teorie głoszone w powstałym mniej więcej w tym samym czasie, lecz na drugiej półkuli ośrodku w Weimarze, znanym jako Bauhaus. Jest to dowodem nie tyle na kosmiczne inklinacje zmian na ziemi, co na tożsamą naturę człowieka, który w podobnych okolicznościach podejmuje analogiczne działania…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 31 stycznia 2022

Isolations News 178: Vinni Reilly daje radę, Andrzej Nowak odznaczony, the Cure nagrywają (?), Morrissey pisze do Marra, Molchat Doma w trasie, Clash sprzedaje koncerty, odsłuchaj rooftop Beatlesów, Collage wygrywa, teściowa w paczkomacie

Zaczynamy jak zawsze od FactoryPóźnym wieczorem 25 stycznia Michael Steff zamieścił na stronie Durutti Column na FB najnowsze zdjęcie Vinni Reilly (LINK).

Vini mimo licznych problemów zdrowotnych wygląda całkiem dobrze (pisaliśmy o tym, co się z nim dzieje TUTAJ).


Za to inny gitarzysta już wcale nie wygląda. W ostatni piątek, 28 stycznia, fani pożegnali Andrzeja Nowaka, lidera i założyciela grup TSA i Złe Psy. Pogrzeb miał charakter państwowy. Urna z prochami muzyka, który zmarł 4 stycznia, została złożona w kolumbarium na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.


Warto jeszcze dodać, że przed złożeniem urny do kolumbarium (potocznie zwanego paczkomatem), artysta został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.


Inny gitarzysta, tym razem The Cure, Reeves Gabrels twierdzi, że grupa kończy pracę nad pierwszym z trzech albumów, których wydanie w zeszłym roku zapowiadał Robert Smith.

Przypomnijmy, że te zapowiedzi trwają od 2008 roku, kiedy Cure wydali swój ostatni album... (LINK).

Tym razem też o gitarzyście, ale jako adresacie. Morrissey napisał list otwarty do swojego byłego kolegi z zespołu The Smiths, Johnny'ego Marra, prosząc go, aby ten przestał wspominać o nim w wywiadach. 

Napisał tam m. in. tak Nasz wspólny czas skończył się wiele wcieleń temu i od tego czasu pod mostem przepłynęło mnóstwo krwi. Nadchodzi chwila, abyś wziął odpowiedzialność za własne czyny i własną karierę, dlatego życzę Ci wszystkiego najlepszego. Tylko po prostu przestań używać mojego imienia jako przynęty do klikania.

Muzycy nie zamienili słowa od 35 lat (LINK). 

Ja idę w tym samym kierunku, nie gadam z teściową od ponad dwóch lat. Jeszcze tylko 33 lata i wyrównam rekord Morrisseya i Marra

No chyba, że teściowa wcześniej wyląduje w paczkomacie. Wtedy mogę nawet kupić jej krzyż, biorąc pod uwagę jej dokonania - odwrócony.

Skoro mowa o szczątkach - kalifornijski uniwersytet postanowił zwrócić szczątki członków plemienia Indian Wiyot, którzy prawdopodobnie zginęli w masakrze w 1860 roku. Kości ich zostały odnalezione w 1953 roku podczas prac przy budowie wiaduktu poza miastem Eureka, 225 mil (362 km) na północ od San Francisco

Zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który wykonał następnie badania archeologiczne w tym miejscu, zebrał szczątki i umieścił je w magazynie ze 136 zakopanymi z nimi artefaktami, głównie koralikami i ozdobami wykonanymi z muszli, grotem strzały wykonanym z fragmentu rozbitej butelki, ciężarkiem do sieci rybackiej, narzędziami z kości i z zębem łosia. 

Plemię starało się o zwrot od 2016 roku (LINK). 

Na powyższym zdjęciu zamieszczamy spadkobierców (LINK). Implantacja zęba łosia ma być wykonana na ochotniczce stojącej w centrum.


Skoro Indianie to zapewne też Ameryka Południowa. Molchat Doma przypomnieli a datach koncertów swojego światowego tournée. W najbliższym czasie zagrają właśnie w Ameryce Południowej, potem w Stanach Zjednoczonych i w Europie, zawitają także do Polski, szczegóły i sprzedaż biletów na ich stronie (TUTAJ).

Przypomnijmy dumnie, że to my byliśmy pierwszymi którym dali w sieci wywiad, zanim stało się to modne (LINK).

Jeśli weszliśmy w strefę koncertową: Clash sprzedają albumy z koncertami (albumy live). 

Jeśli zamówi się w przedsprzedaży dwie płyty, można otrzymać gratis książkę, pierwszą w historii antologię komiksów muzycznych autorstwa Raya Lowry'ego, bardzo cenionego artysty i krytyka rocka, tworzącego w latach 70. (LINK) (LINK).

Gdyby całe story miało miejsce u nas, to patrząc na co niektóre dawne gwiazdy rocka, ich płyty live powinny być promowane komiksami z Kapitanem Żbikiem.

Ciąg dalszy live - można odsłuchać - w całości legendarnego koncertu  Beatlesów z 1969 roku, który miał miejsce na dachu Apple Corps na Savile Row w Londynie

Nagranie 28 stycznia pojawiło się  w serwisach streamingowych (TUTAJ) (LINK).

Za to ostatnie nagranie Jimmy Hendrixa, rejestrujące fragment jego występu na dwa dni przed śmiercią, pochodzące ze zbiorów fana Billa Bakera zostało zremasterowane i wrzucone do sieci przez Olivera Murraya.    

Nagranie będzie wykorzystane w powstającym filmie Murraya o historii klubu jazzowego Ronniego Scotta.

Tak oto płynnie przeszliśmy do tematyki filmowej. 

Po dwóch dekadach przerwy Kevin Costner wraca do reżyserowania, podejmie prace przy westernie Horizon opowiadającym o ekspansji osadników na Zachód Stanów Zjednoczonych. Casting do ról rozpocznie się w lutym, a zdjęcia zaczną się w stanie Utah od 29 sierpnia 2022 roku (LINK). 

W filmie, używając nowoczesnego języka - wodzynię Indian ma ponoć zagrać dziewczynka z plemienia Wiyot. Tym oto sposobem wyjaśniliśmy motywację do, opisanej powyżej, implantacji zęba łosia.


Dziś u nas też inny temat medyczny, za to jakże aktualny - szczepionki. 

Neil Young żąda od Spotify usunięcia jego muzyki z powodu zamieszczanych tam fałszywych informacji o szczepionkach. 

Young odnosi się w ten sposób do tego co rozpowszechnia popularny podkast Joe Rogana poprzez The Joe Rogan Experience, podważający  skuteczność szczepionek. W zeszłym miesiącu aż 270 lekarzy, lekarzy i edukatorów naukowych podpisało list otwarty z prośbą o zaprzestanie rozpowszechniania bezpodstawnych twierdzeń Rogana (LINK).

Z tymi szczepionkami to jest tak, że właściwie trudno jest przewidzieć ich długotrwały wpływ na ludzi. Young pozwoli znowu puszczać swoją muzykę, kiedy pewnego ranka obudzi się i zobaczy, że wyrosły mu zęby łosia. Albo co gorsza,  piersi ochotniczki z plemienia Indian Wiyot. 

Choć może z punktu widzenia rozrywkowego stylu życia muzyków, to lepsze. Miałby pełne ręce roboty... 

Co do rąk, a w zasadzie ręki: piosenka Collage: One empty hand z najnowszej płyty, jest na pierwszym miejscu notowań  w serwisie Rockserwis (LINK). Na trzecim miejscu utwór Riverside. To bardzo dobry utwór. Oby cały album taki był.


Na koniec takie dziwne info, pozornie tylko nie w temacie. 

Kiedyś opisaliśmy (TUTAJ) szczególny instrument, można go zobaczyć na obrazach Hieronima Boscha, korzystają z niego także współcześni muzycy, np.: grający w Dead Can Dance

Teraz lirę korbową, bo o niej mowa, można zrobić samodzielnie, a w zasadzie poskładać z oferowanego zestawu wykonanego ze sklejki (LINK).

Szkoda, że nie z kartonu… Ten bowiem robi furorę jako najbardziej ekologiczny materiał, zwłaszcza jeśli chodzi o opakowania do paczkomatu... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 30 stycznia 2022

She Said No: nowa EPka TÅSEN TEA PARTY jest z nami

 


To nie jest łatwa muzyka, wszak mówimy o muzyce spoza mainstreamu. Niemniej nowy projekt TÅSEN TEA PARTY jest z pewnością wart poznania. 

EPka She Said No, bo o niej mowa, ukazała się w styczniu, czyli to gorące wydawnictwo, a my dzięki bezpośredniemu kontaktowi z Tore (nasz wywiad z artystą jest TUTAJ) mogliśmy poznać całość jeszcze przed premierą.

Na wydawnictwie znajdziemy 5 utworów. Ci którzy znają twórczość muzyka z TÅSEN przywykli do jego specyficznego stylu. Ubogie, minimalistyczne teksty, powtarzane monorecytowane wersy, są dość depresyjne, ale przy okazji bardzo spokojne, całość natomiast zatopiona jest w nostalgicznej muzyce. 

Wydawnictwo opatrzone jest typową dla chłodnofalowych produkcji czarno-białą okładką (choć na Bandcamp jest ona w walorach błękitu). 

Otwiera je She Said Go, który ma bardzo ciekawe brzmienie. 

she said no

she said go

she wanna know

how they go


she said go

they don’t know

how it feel

to know

she said go

she said why

she wanna try


they don’t wanna be rejected

they don’t wanna be affected

protected

to be connected

she said go


Trzeba tego posłuchać kilka razy (jak i zresztą całości), żeby przyzwyczaić się do specyficznego stylu, zwłaszcza jeśli chodzi o wokal. Szczerze typ śpiewu, jaki został zastosowany w tej piosence, nie należy do moich ulubionych. 

Za to o wiele lepiej jest już w drugiej piosence pt. Fake. To bardzo nastrojowa kompozycja. Szczerze takich właśnie produkcji oczekuję od TÅSEN TEA PARTY


she was awake

It wasn’t fake

It was for real

no place to fear

It was for real

no magic to steal


Takie klimaty są jak najbardziej godne polecenia, utwór ma chwytliwą melodię i nadaje się jak najbardziej do promowania wydawnictwa. 

Za to Dissapear jest ciekawy w warstwie tekstowej, tutaj zdaje się że mamy jasną i jednoznaczną historię: 


she felt light

she felt dark

into the night

out to the park


he closed the door

he felt a tear

It wasn’t more

but to disappear


Podobnie jest z The Sign In Her Face. Krótko i konkretnie.   


no sign in her face

It was the end of this race


no open door

but can she ask for more?


Całość zamyka The Cold. Najbardziej chyba wpadający w ucho, i znany nam już wcześniej dzięki klipowi:


Wystarczy spojrzeć na entuzjastyczne komentarze na YT, czy TT. To obok Fake wyróżniająca się piosenka z tego wydawnictwa.

it was a fall
she was told
all her mistakes
was written in bold

it was a fall
she was told
the only place that fits you
is out in the cold

TÅSEN TEA PARTY to nie jest łatwa muzyka, można powtórzyć po raz kolejny. Albo ktoś ją polubi - ktoś kto dobrze wpasowuje się w jej mocno klaustrofobiczną formę, albo odrzuci. Zdaje się, że tutaj innych możliwości nie ma. 

Niemniej warto posłuchać i dać tej muzyce szanse, za jakiś czas bowiem TÅSEN TEA PARTY  może nas poważnie jeszcze zaskoczyć. O ile Tore obierze kierunek z the Cold i Fake. Pożyjemy zobaczymy, no chyba że powali nas kolejna mutacja COVIDU.

Ważne jednak jest to, że coś ciekawego się rodzi, i że jest to nowatorskie i chwilami bardzo, bardzo dobre.

Całości wydawnictwa można posłuchać TUTAJ.




Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.