piątek, 26 listopada 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.16: Rob Gretton zostaje menadżerem Joy Division

  

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 1234567891011121314 i 15).

Rozdział 6 nosi tytuł The Beat of the Show i jest fragmentem piosenki Transmission. Zaczyna się od wypowiedzi Dereka Brandwooda, który zastanawia się, czy Joy Division zdawali sobie sprawę jak ważnym zespołem się stali, w jakim punkcie kariery się znaleźli. Stawia tezę, że byli tego świadomi. 

Wiosną 1978 roku muzyka zespołu stała się bardziej zaawansowana, uległy też znaczącej zmianie teksty Iana Curtisa. Były ciągle jednak naszpikowane odniesieniami do hitlerowskich Niemiec. Ian by wtedy obok Terryego najbardziej nakręconym na tle zespołu. Wtedy właśnie Derek zajmował się w RCA wyławianiem nowych talentów (odkrył np. Lisę Stansfield). Wspomina Iana jako jednego z najlepszych wokalistów z jakimi miał do czynienia w swojej karierze. Ian powiedział mu, że chciałby nagrywać dla jakiej mainstreamowej wytwórni, jak każdy. 

Był cichy i spokojny, co było dość niezręczne. RCA było ulokowane blisko pracy Iana. Po pewnym czasie w wytwórni narodził się pomysł nagrania coveru Keep On Keep On, tak aby mieć północno angielską jego wersję. Anderson i Serling wpadli na pomysł, że może zaśpiewać ją chłopak nachodzący RCA podczas lunchów, czyli Ian. Ponieważ miał zespół który w  tamtym czasie znajdował się w martwym punkcie, propozycja nagrania dla RCA była niezwykle kusząca. 


Zespół nawet przez jakiś czas rozważał zmianę stylu na soul, który wtedy zdobywał coraz większą popularność. Jednak tak się nie stało, i zarejestrowali wtedy taśmę z próbnymi nagraniami w Arrow Studios. Wokal Iana brzmi na tych nich dość dziwnie, i nie był on z niego zadowolony. Zespół jednak zdecydował użyć nagrań do promocji. 


W tamtym czasie Rob Gretton spotkał Bernarda Sumnera w budce telefonicznej i tak zaczęło się jego menedżerowanie zespołowi. 

Hooky wspomina że znali o i wiedzieli o jego działalności dla Slaughter and the Dogs. Bernard sam podjął decyzję, żeby Rob został menadżerem, ale zapomniał poinformować o tym reszty. Ci zdziwili się kiedy Rob nawiedził ich w środku próby. Gdy przerwali Bernard poinformował ich o decyzji, a Rob zaczął opowiadać o Manchester  City, muzyce i kobietach.


Zespół przystał na niego, tym bardziej, że Rob miał nieco doświadczenia jako menadżer, i co ważniejsze - miał telefon, co było w tamtym czasie ogromnym atutem.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz