sobota, 23 maja 2020

Płytoteka Iana Curtisa z Joy Division

Jakiś czas temu opisaliśmy literackie fascynacje Iana Curtisa (TUTAJ). Dzisiaj chcemy nakreślić z grubsza jego ulubione płyty. Jak wszyscy wiedzą, ostatnią przez niego wysłuchaną był album The Idiot Iggy Popa (opisany przez nas TUTAJ). Wokalista miał sporą płytotekę, którą traktował z niezwykłą powagą. Deborah Curtis wspomniała kiedyś, że gdy już puszczał płytę, trzeba jej było wysłuchać do końca, a on przy okazji opowiadał o historii każdej piosenki i o znaczeniu tekstu. Ostatnio, w wywiadzie udzielonym dla hiszpańskojęzycznej prasy, Peter Hook powiedział jeszcze coś. Otóż pierwsze winyle, które pokazał mu Ian, to były nagrania Kraftwerk, Giorgio Morodera i Donny Summer. Stawiał i uwielbiał muzykę elektroniczną na równi z wykonawcami takimi jak: Iggy Pop, Lou Reed, Velvet Underground i The Doors. Zabawne jest to, że jego najlepszy przyjaciel, Kelvin Briggs, który mieszka niedaleko tutaj (w Cheshire) ma kolekcję płyt Iana. W dalszej części rozmowy możemy jeszcze przeczytać, że całą płytotekę Iana oddała Briggsowi Deborah, a Peter Hook od dawna myśli o opublikowaniu listy tych wszystkich nagrań (LINK). 

Dla fanów Joy Division jest to nieoceniona wiadomość. Czekając na tę chwilę już dzisiaj przypominamy nagrania dwójki wspomnianych przez Hooka wykonawców, bo o Kraftwerk pisaliśmy już kilkakrotnie (TUTAJ) (także o tym, jak to Curtis puszczał przed koncertami reszcie zespołu Trans Europe Express). 

Najpierw może warto puścić singiel Giorgio Morodera, pioniera elektronicznej muzyki tanecznej, którym jest Chase z albumu Midnight Express, wydany przez Casablanca Records w 1978 roku.



Moroder współpracował z Donną Summer, efektami ich działań są m. in.: Love to Love You Baby i I Feel Love. Warto jeszcze dodać, że Moroder założył w Monachium Musicland Studios, w którym swoje albumy tworzyły tak znane zespoły jak: Electric Light Orchestra, Led Zeppelin i Queen. Zanim jednak nawiązał ścisłą współpracę z tymi gwiazdami a także z brytyjskimi muzykami wśród których byli Philipe Oakey z The Human League oraz Limahl, w 1977 roku wydał utwór From Here to Eternity, gdzie przy pomocy syntezatora uzyskał prawdziwie futurystyczne brzmienie.

Kolejną piosenkę, którą chcemy dzisiaj odkurzyć jest  I Feel Love Donny Summer, pochodząca z jej albumu z 1977 roku I Remember Yesterday. To w pełni elektroniczne nagranie uważane jest także za pionierskie, przywodzące na myśl styl Hi-NRG rozpowszechniony w latach 80. Prezentowana piosenka stała się jednym z największych hitów Summer, którego wpływ można spotkać w wielu utworach tamtych czasów, dość wspomnieć świadectwo Davida Bowiego, który opowiedział kiedyś jak to podczas nagrywania trylogii berlińskiej, zjawił się u niego Brian Eno i oznajmił mu: Słyszałem dźwięk przyszłości... jest to I Feel Love Donny Summer.


O Kelvinie Briggsie pisaliśmy jakiś czas temu TUTAJ. Kelvin, co trzeba przypomnieć był drużbą na ślubie Iana i Deborah oraz jedną z pierwszych osób, która przybyła do domu Curtisów po śmierci Iana... Szkoda, że nikt nie pomyśli o tym, aby zarejestrować jego wspomnienia o czasach Joy Division...

Na razie tyle o płytach należących do Iana Curtisa. Temat uważamy za rozwojowy i niewątpliwie do niego jeszcze wrócimy.


Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 22 maja 2020

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Kate Bush

Kate Bush. Nazwisko artystki, które jest jednocześnie hasłem z którym kojarzy się absolutnie niepowtarzalne brzmienie. Na razie poświęciliśmy jej raptem kilka wzmianek i dwa większe posty. W jednym opisaliśmy jej album Hounds of Love (TUTAJ) w drugim inspiracje filmem Wernera Herzoga - Nosferatu Wampir  (TUTAJ).

Piosenkarka po paru latach doskonale rozwijającej się kariery nagle wycofała się w prywatność. W 1992 roku wyszła za mąż za brytyjskiego gitarzystę Dana McIntosha (ur. 1956 r.) związanego z zespołami Bandit i The Quick. Od 1993 roku wspomagał swoją  żonę na scenie, jego gitarę słychać kilku wykonywanych przez nią utworach: Rubberband Girl, The Red Shoes, Constellation Of The Heart, Song of Solomon, Top Of The City i Lily. McIntosh zagrał także w An Architect's Dream, King Of The Mountain, Nocturn, Pi, Sunset, 50 Words For Snow, Misty, Snowed In At Wheeler Street, Snowflake i Wild Man. Obecnie prowadzi wytwórnię muzyczną Independent, poza tym podąża własną ścieżką: wydał solowy album Dave oraz kilka singli: Tough Times Right Now, Give Me Warmth i Because That's Where I Find My Comfort.

Oboje jednak niezwykle strzegą swojej prywatności: każdy spacerowicz, któremu zdarzyło się zabłądzić w pobliżu ich domu, musi się liczyć z tym, że niezbyt grzecznie nakażą mu odwrót. Nie utrzymują kontaktów z sąsiadami, usunęli nawet tabliczki z nazwą domu aby zniechęcić wścibskich paparazzi. Ale są bardzo gościnni dla starych przyjaciół, takich jak Dave Gilmour z Pink Floyd i skrzypek Nigel Kennedy. W 1998 roku urodził się ich syn Albert Jack. Kate zadedykowała mu piosenkę Bertie. To on przekonał ją do powrotu na scenę po niemal trzech dekadach nieobecności. W 2014 roku dała siedem koncertów w londyńskim Eventim Apollo (wcześniej znanym jako Hammersmith Odeon), tam, gdzie zakończyła swoją poprzednią trasę w 1979 roku.



Wejściówki na cykl koncertów rozeszły się w 15 minut, aby potem na czarnym rynku osiągnąć astronomiczne ceny (aż do 1475 funtów). Piosenkarka wspaniałomyślnie dodała terminy występów i ostatecznie zaśpiewała w londyńskiej sali 22 razy. Na scenie pokazała się razem z synem, który jest wokalistą. W 2018 roku ponownie z nim współpracowała, przy reedycji albumu  Aerial, w którym wykonał partie Rolfa Harrisa.

Rok 2018 był dla Kate Bush udany: wydała książkę z tekstami piosenek How To Be Invisible oraz dwa zestawy remasterów swoich albumów studyjnych (LINK).  Z kolei w zeszłym roku BBC Radio 6 Music nadało wywiad, który przeprowadził z nią Matt Everitt w 2016 r. (LINK). Opowiedziała mu o swoich planach i o życiu z dala od świateł reflektorów. W marcu 2019 roku wydała kompilację złożoną z rzadziej wykonywanych utworów, różnych coverów i remiksów: The Other Sides. Wśród nich znalazł się wcześniej niepublikowany Humming, nagrany w 1975 r.



(przy okazji polecamy oficjalny kanał Kate: LINK).

Co jeszcze? Od 2011 roku Kate prowadzi własną wytwórnię płytową o zaskakującej nazwie Fish People (LINK).

Artystka fizycznie zmieniła się, nie jest już wiotką sylfidą. Stała się kobietą. Jest jej więcej. Więcej jej samej w sensie fizycznym i psychicznym. Wydaje się, że jeszcze może nas, słuchaczy swoich piosenek, zaskoczyć i zadziwić. Rok temu wydała na krążku oryginalne zdjęcia z singli: Cloudbusting z 1986 roku i Rocket Man z 1991 roku, razem z czterema piosenkami. Co będzie u niej w przyszłości? Na pewno przeczytacie o tym u nas.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 21 maja 2020

Ofelia Johna Everetta Millaisa, czyli od Vougue do Nicka Cave

Są w historii sztuki takie obrazy, których wpływ nie zamyka się w przedziale czasowym życia ich twórców. Są naśladowane przez innych aż po współczesność. Należy do nich obraz Podróż na wyspę Umarłych Arnolda Böcklina, o którym pisaliśmy wielokrotnie TUTAJ, a także inny, pędzla Johna Everetta Millaisa zatytułowany Ofelia.



Praca ta ukończona w roku 1851 lub 1852 obecnie znajduje się w zbiorach Tate Britain w Londynie. Wyobraża Ofelię, czyli postać z Hamleta Szekspira, którą unosi po duńskiej rzece prąd wody zanim utonie. Scenę tę opisano w Akcie IV, 7 Scena sztuki, w przemówieniu Królowej Gertrudy. Według legendy, Millais przygotował się solidnie do wykonania obrazu – wykonał wiele oględzin strugi rzecznej, studiował roślinność a potem tak długo trzymał modelkę go w zimnej kąpieli podczas malowania, aż złapała zapalenie płuc i prawie umarła. Co zafascynowało malarzy oraz widzów w tym płótnie? Chyba obraz nieświadomości bliskiej śmierci – Ofelia płynąc z prądem śpiewa, według opowieści Gertrudy, a potem tonie. Postać dziewczyny utrzymana jest w jaskrawych barwach, skrzących się w słońcu, lecz w wodzie czyha śmierć, wyobrażona przez mrok, która zaczyna ogarniać brzegi sukienki i w którym osuwają się jasne kwiaty wysypujące się z jej rąk … Woda w średniowieczu, do którego nawiązało Bractwo Prerafaelitów (do którego należał Millais) symbolizowała śmierć, upływ czasu oraz nieuchronność tych zjawisk, a także zmiany, jakie powodują. Kiedy patrzymy na kobietę, powoli tonącą w mętnej wodzie, doświadczamy melancholii i niepewności. Uczucia te uderzają wciąż na nowo, może właśnie dlatego obraz znalazł licznych naśladowców? Szczególnie w naszych czasach jest często wykorzystany przez twórców reklamy a także show biznesu. Jego pastisze pojawiły się na okładkach najpoczytniejszych pism, a sama scena została przetransponowana na kadr filmowy wielu wideoklipów i nawet filmów fabularnych.
 

Na dowód pokażemy naszym czytelnikom przykłady takich działań:
 

Najpierw zdjęcia zamieszczane w piśmie Vogue:





Tu jest reklama Gucci Spring Summer 2018 Gucci Hallucination:


A teraz kadry z filmów:
 

Ofelia w filmie Melancholia Lars Von Triera

Nick Cave i Kylie Minogue - Where The Wild Roses Grow


Camila Cabello - Living Proof
 
NOTHING - Blue Line Baby  
Wreszcie naśladownictwa malarskie, wśród nich obraz Gillian Flynn i satyra Bruce Sterlinga.
Kolejne ciekawe dzieła sztuki już wkrótce u nas, jeśli chcecie je poznać - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

P.S. Jeden z naszych użytkowników - Herr X zauważył, że wśród klipów brakuje Louise Patricia Crane, zatem dziękujemy i uzupełniamy tekst, jednocześnie pozdrawiając.

środa, 20 maja 2020

Kto zabił Martina Hannetta? - streszczenie książki Colin Sharpa cz.4



Jakiś czas temu zaczęliśmy na naszym blogu streszczać książkę Colina Sharpa o wielkim realizatorze nagrań i twórcy Manchester Sound, Martinie Hannettcie. Pierwsza część opisu dostępna jest TUTAJ, druga natomiast TUTAJ.

Kolejny fragment dotyczy rozdziału czwartego, który zaczyna się od roku 1973 gdy Martin i wielu innych rewolucjonistów muzycznych postanowili utworzyć w Manchesterze przy ulicy 100 Oxfords Road kolektyw muzyczny. Wynikało to z pewnej rewolucji, jaka wtedy zachodziła na scenie muzycznej, a polegającej na schodzeniu ze sceny dinozaurów muzyki końca lat 60 - tych, i pojawieniu się następców, jak choćby David Bowie, Cocney Rebel czy Roxy Music

Na parterze w zrujnowanym budynku siedziby mieściło się biuro Martina Hannetta, promotora całego ruchu. Pracował zawalony posterami i materiałami promocyjnymi. Był w swoim żywiole. Tutaj autor odnalazł go kiedy rozmawiał z Mickiem Middlesem. Otrzymywał wtedy wiele ofert od lokalnych zespołów grających bardzo różnorodną muzykę i oczekujących konkretnego wsparcia, np. w organizacji tras koncertowych. Z nogami na stole, palący papierosa za papierosem i szukający chłopaka z potężnym głosem, który mógłby zastąpić Jima Morrisona z the Doors, co najmniej tak doskonałego jak ten gdy śpiewał ich The End...



Zgodnie z relacjami jego przyjaciela Brucea Mitchella Martin zaczął promować muzyków ruchu punk. Jego życie osobiste się zmieniło, rozstał się z Wendy 1, i związał z Suzanne O'Hara - promotorką muzyków. Ta była postrzegana jako muza dla wielu artystów. Była niebieskooką Irlandką, blondynką z długimi nogami i jasną cerą. Podobnie jak Wendy 1 przyciągała wzrok mężczyzn. Żyli  razem w ich legendarnym mieszkaniu w East Didsbury. Ubierała go, chodziła z nim na koncerty, i im bardziej Martin stawał się popularny, tym bardziej go izolowała. Przyjaźniła się wtedy z Johnem Cooper Clarke i wówczas bardzo młodym dziennikarzem - Jonem Savage. Fascynowała ją praca Martina i zespoły które wtedy pojawiały się wkoło niego. Szczególnie chłopaki z Joy Division. Wzbudzała ich zainteresowanie. 

Na początku roku 1977 inicjatywa Music Force uległa wyczerpaniu, Martin i Tosh Ryan przenieśli się  do starego sklepu spożywczego przy 20 Cotton Lane, i utworzyli Rabid Records (pisaliśmy o niej TUTAJ). Było to od zawsze marzeniem Martina, który wreszcie miał swoją wytwórnię płytową.

Ale dla Martina nie był to jedynie biznes muzyczny. Zaangażował się w nagrywanie politycznie zaangażowanych zespołów jak Belt and Braces Roadshow, North West Spanner i innych. Promował też  wtedy nigeryjski zespół Afro Express.
           

W ten sposób Hannett nabrał doświadczenia i poznał wszystkie etapy tworzenia produktu muzycznego. W tamtym okresie grę na basie traktował okazjonalnie, dla zabawy. 

Przełomowym momentem wtedy, i prawdopodobnie dla całej kariery Hannetta było rozpoczęcie współpracy z the Buzzcocks. Znał ich wcześniej z Music Force,  a ich lider - Devoto, powiedział że Hannett był wtedy jedyną osobą w Manchesterze, którą można było nazwać producentem muzycznym. Wtedy Martin zrealizował ich Spiral Scratch (warto zobaczyć TUTAJ). Sesja w Indigo Sound Studio 28.12.1976 roku trwała zaledwie 8 godzin i była ekspresowa. Okres między świętami a nowym rokiem był martwy, a Martin takie lubił. Był wtedy konkretny i szybko działał, dopiero później zaczął poszukiwać perfekcji. 

Płyta Spiral Scratch to trzeci w UK album w historii punka, po Sex Pistols i the Damned. To też pierwsza realizacja wydana w wytwórni Richarda Boona New Hormones (warto zobaczyć nasz opis tej wytwórni TUTAJ). Płytka zawierała 4 piosenki, z najbardziej polubioną Boredom.          



Płyta została sprzedana w niewiarygodnym nakładzie 16 000 egzemplarzy a później została wiele razy wznowiona. W Boredom Martin zdecydował się na unikalny wybieg, z przerwami podczas solo Petera Shelley. Ten minialbum  spowodował lawinowe powstawanie niezależnych wytwórni, oraz w dalszym okresie wywołał swoistego rodzaju napięcie między małymi niezależnymi wytwórniami a muzycznymi gigantami. Te pierwsze z czasem zaczęły wyprzedawać tym drugim swoich artystów. 

Singiel Spiral Scratch dzięki zespołowi i Martinowi, spowodował załamanie rynkowej dominacji gitarowych gigantów jak Clapton, Jeff Beck, Jimmy Page czy Hendrix. Martin wtedy rozpoczął pracę z innymi zespołami, jednocześnie zażywając coraz więcej nowych narkotyków. Współpracował też z artystami spoza muzyki punk, na przykład z Edem Bangerem czy Jilted John, współtworząc słynny pogłos piosence Gordon is a moron. 

Ten utwór był numerem 3 na liście przebojów. Martin pomógł też temu artyście w zebraniu materiału na jego klasyczny dziś album True Love Stories, wydany przez EMI.

Tyle na dzisiaj, kolejny rozdział znakomitej książki Colina Sharpa streścimy wkrótce. Jeśli chcecie go poznać, czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.            

wtorek, 19 maja 2020

Sound Studios 58 Market Street Rochdale i muzeum z wynalazkami Martina Hannetta

Kilkanaście kilometrów dalej obok budynku w którym dawno temu działało studio nagraniowe Cargo Studio Records, w Heywood (pisaliśmy o nim TUTAJ) znajduje się inne historyczne dawne studio, na którego fasadzie wisi teraz niebieska tablica upamiętniająca Sound Studios 58 Market Street Rochdale. Obecnie są w nim biura agencji pracy Skills 4u oraz sklepy, ale od 1968 do 1976 r. było studio wytwórni założonej przez lokalny zespół prog-rockowy Tractor, z pomocą Johna Peela

Tractor był, (a zasadzie nadal jest) dziełem perkusisty Steva Clayton, basisty Dava Addison (obaj z Heywood) i gitarzysty Jima Milne z Sudden. Ich menadżerem od zawsze jest Chris Hewitt, który mieszka teraz w Cheshire i ma własną wytwórnię płytową Ozit Morpheus, specjalizującej się wydawaniu klasyki lat 70. 

Studio w Heywood otworzyli dzięki środkom pożyczonym przez  Johna Peela, który potem stał się także producentem wykonawczym nagranych przez zespół płyt. Podobno Peel w ten sposób pomógł wielu zespołom (więcej TUTAJ).



Obecni użytkownicy Market Street są nieco oszołomieni procesją zaglądających tu od czasu do czasu fanów, którzy chętnie przemierzają wszystkie pomieszczenia, od biur po strych. W samym Heywood jest więcej takich skarbów.  W miejscowej bibliotece stoi kolekcja różnych wynalazków zbudowanych przez Martina Hannetta. Powstały, bo w tamtym czasie syntezatory były tak drogie, że Hannett musiał zbudować syntezator Powertran dla Joy Division, aby nagrać niektóre ich utwory tak, jak chciał.

 
Zbudowany przez niego w domu instrument, na podstawie wskazówek co miesiąc publikowanych w magazynie elektronicznym, nadal działa! Można by przy jego użyciu znów odtworzyć dźwięk Joy Division

Takie miejsca, tak długo jak istnieją, poznacie dzięki nam. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 18 maja 2020

40. rocznica śmierci Iana Curtisa, kilka refleksji i bootleg Joy Division z Lyceum, który ukazał się zaledwie w 15 egzemplarzach


Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej, miałem spędzić go w Manchesterze, najpierw na koncercie Hooka and the Light w Apollo i specjalnym, rocznicowym, wykonaniu Unknown Pleasures i Closer, a później na zwiedzaniu Manchesteru, 77 Barton Street, mostu Joy Division bridge, czy w końcu grobów Curtisa, Hannetta czy Wilsona. Niestety Covid pokrzyżował te plany. Zatem zamiast opisu koncertu z Apollo Theatre będzie inny koncert, a zamiast refleksji ze zwiedzania Manchesteru kilka pytań dotyczących tamtego tragicznego dnia czterdzieści lat temu.

1. Machinery in action, full of experts
 
Zacznijmy od stanu wokalisty Joy Division w tamtym czasie. Całkiem niedawno jakiś fan zespołu wpisał się dość jednoznacznie Kevinowi Cumminsowi na TT. Wyraził zdanie, że uważa iż Factory swoją presją na wokalistę zespołu ponosi współodpowiedzialność za jego śmierć. Fotograf jednoznacznie tego tweeta wręcz wyśmiał. Czy internauta miał rację? 

Przypomnijmy zatem fakty. 

Ian Curtis po pierwszej próbie samobójczej w sobotę 6.04. trafia do szpitala, po czym zostaje z niego wydobyty, ponieważ Factory ma zakontraktowany koncert i Rob stoi na stanowisku, że nie można go odwołać. Ian sam wzywa pogotowie, boi się, że po zażyciu nadmiaru leków uspokajających mogą go odratować i będzie np. sparaliżowany. Nie zniesie ciężaru, jakim stałby się dla rodziny... W szpitalu przechodzi płukanie żołądka i konsultacje psychiatryczne - te prowadzą do wniosku, że jest normalny.

Na koncert Iana Curtisa, zabranego ze szpitala tego samego dnia, zawozi Tony Wilson. Po dwudniowym pobycie w szpitalu wokalista zespołu ma wrócić w pełni sił i śpiewać. Zadyma na koncercie sprawia, że bierze on winę na siebie co pogarsza jego stan. Wilson znajduje go płaczącego na górze w restauracji, pociesza i przypomina koncert Lou Reeda w Manchesterze.  

Wszystko to opisuje w swojej książce Jon Savage (TUTAJ) i opowiadają naoczni świadkowie w filmie Shadowplayers (TUTAJ). 

Czyż nie o naciskach Factory zaśpiewał Vini Reilly w piosence Missing Boy?

Like a dead bird in the dirt
Like a rusty can on the ground
I don't believe in stardom
Machinery in action
Full of experts
Full of experts
Same old order
Same old order
Same old order

2. A cry for help

Kolejne pytanie dotyczy członków zespołu, a w zasadzie ich ślepoty na rozpaczliwe próby wołania o pomoc. To o nich śpiewa Curtis w Colony:

A cry for help, a hint of anesthesia,
The sound from broken homes,
We used to always meet here.
As he lays asleep, she takes him in her arms,
Some things I have to do, but I don't mean you harm. 

Nie tylko woła do swojej żony, ale też i do swojego otoczenia, w tym do kolegów z zespołu. Deborah pisze w swojej książce, że Ian miał w sobie gen samozniszczenia, że zawsze chciał popełnić samobójstwo. Nie pomogła mu mimo, że wiedziała iż tamtego wieczoru jest w domu sam. Oczywiście Curtis też świętym nie był, niemniej pozostał sam, i to jest fakt. Po próbie samobójczej, po samoookaleczeniach, po tym jak chciał wejść do morza podczas spaceru z kolegami z zespołu przed jednym z koncertów, co mogło wyglądać na próbę aktu samobójstwa, po tym wszystkim pozostał sam. Pozostał sam po tym jak żona odmówiła mu kontaktu z córką i jak dostał pozew rozwodowy. Pozostał sam żeby obejrzeć dołujący film Wernera Herzoga - Stroszek (opisaliśmy go TUTAJ). Film, w którym bohater, po nieudanej próbie adaptacji w USA popełnia samobójstwo...

Jego stan, zarówno psychiczny jak i zdrowotny (ma zdiagnozowaną epilepsję - leczą go barbituranami) nie wzbudzał niepokoju kolegów, a może nie na tyle żeby otoczyć go 24 - godzinną opieką... Sami zresztą to potwierdzają... Peter Hook w swojej książce, omawianej przez nas TUTAJ, pisze:

Znalazłem go w łazience. Leżał na podłodze  z dużym rozcięciem na głowie. Poszedł do toalety, dostał ataku, uderzył się głową w umywalkę i stracił przytomność. A co my zrobiliśmy? Ocuciliśmy go i przyprowadziliśmy do sali nagrań. Ian zapewnił nas, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej. Powinienem tak zatytułować tę książkę: „Powiedział, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej."

Prawda jednak była taka, że nie mieliśmy pojęcia, o czym mówił. Nikt z nas nie rozumiał co Ian miał na myśli. Pewnie domyślacie się co stało się później. Oczywiście nic. Zbagatelizowaliśmy sprawę. Olaliśmy to, że nasz kumpel zaczął się okaleczać. Nie rozmawialiśmy o tym więcej. Zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, że Ian  jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. Woleliśmy nie dostrzegać tego, że nie radzi sobie z presją oraz odpowiedzialnością i jest w bardzo trudnej sytuacji osobistej. Znów udawaliśmy że nic się nie stało, a Ian nam to ułatwiał – nigdy nie chciał być dla nas obciążeniem ani przeszkodą w rozkręcaniu kariery. Jemu najbardziej zależało na tym, żeby zespół odniósł sukces, więc spychał swoje problemy i chorobę na dalszy plan. Znajdował w sobie siły, żeby pocieszyć nas po kiepskiej recenzji czy koncercie. Był kluczową postacią w Joy Division, frontmanem, ale zawsze kiedy mógł, podkreślał, że tworzymy zespół. Mówił: „ Ja tylko piszę słowa i śpiewam. Resztą zajmują się chłopaki". 

3. In a Lonely Place 

To wszystko powyżej jeszcze można jakoś wytłumaczyć, ale kompletnie niezrozumiałymi są dwa fakty. Jest przecież ostatni tekst jaki Curtis napisał - In a Lonely Place (nasza analiza jest TUTAJ) a w nim już nie ma wołania o uwagę, czy pomoc, w nim pada zapowiedź - jasna deklaracja:

Wisielec rozgląda się, gdy czeka
Sznur rozciąga się mocno i pęka
Któregoś dnia umrzemy w waszych snach
Jak bardzo chciałbym być tutaj teraz z tobą 


  

Jak bardzo trzeba być ślepym, żeby nie odebrać tego sygnału? A może jednak było inaczej... 

Spójrzmy na poniższe zdjęcie, jakie Pierre Rene Worms wykonał 18.12.1979 roku w Paryżu (reszta zdjęć TUTAJ). To jedno pozwoliliśmy sobie wcześniej pominąć, jest ono dość rzadko dyskutowane przez fanów Joy Division, a jego autentyczność została nam potwierdzona przez autora...

W wielu wywiadach członkowie zespołu podkreślają, że świetnie się wtedy bawili. 

Czy aby na pewno wszyscy?

4. Walk In Silence 

Ktoś powiedział Ianowi, że w USA nie lubią epileptyków, bał się, tak mówi Stephen Morris. Z kolei Bernard Sumner twierdzi, że przed śmiercią wyjawi tajemnicę związaną z jakąś osobą (TUTAJ). Lindsay Reade opuściła Tony Wilsona po śmierci Iana - jej wielkiego przyjaciela. Ciągle nie jest dokładnie znany tekst listu jaki Curtis napisał do żony, śledztwo po śmierci było pobieżne, w sumie niewiele wiadomo... Kilka osób, jak Martin Hannett twierdziło, że to był wypadek, a Morris podejrzewa, że Curtis miał w chwili próby samobójstwa atak epilepsji.. 

W jednym z wywiadów Peter Hook powiedział: nigdy nie poznacie prawdy o Joy Division.

Dla kogo jest ona zbyt bolesna, żeby ją ukrywać?

5. London Lyceum 

 
Teraz pora na bootleg - jest tego na świecie zaledwie kilkanaście egzemplarzy... Nagranie dedykowane dla wszystkich tych, którzy słuchali Still i rozczarowali się wersjami koncertowymi, utrwalonymi przy fatalnej akustyce i tak jak jak niemal 40 lat temu poczuli rozczarowanie wersjami Joy Division live... Pisaliśmy jakiś czas temu o znakomitym bootlegu Amsterdam (TUTAJ) na którym Joy Division brzmią na prawdę mocno i czysto. Dzisiaj płyta na podobnym, o ile nawet nie lepszym poziomie.




Liczba kopii winylu jest bardzo mała, zaledwie 15 egzemplarzy. To podwójny album, i chociaż fragmenty koncertu ukazały się wcześniej na kasecie, zawiera on dodatkowo znakomite wersje z próby.

O samym koncercie pisaliśmy bardzo wnikliwie TUTAJ. Przedstawiliśmy zdjęcia i opis z fanzinu.


"She's Lost Control" - ostatni utwór z setlisty - sprawił, że poczułem się jakbym tańczył, i mnie nadal zachwycali, Ian Curtis fascynuje publiczność zupełnie jak wąż hipnotyzujący swoją ofiarę, zwłaszcza gdy tańczy, być może - tańczy, ponieważ jest nerwowy - można to uznać po tym, że tańczył dużo więcej w Lyceum niż w Osbourne.

Jak opisują to naoczni świadkowie taniec Curtisa w tamtym czasie stał się niezwykle dynamiczny. Przypomnijmy jeszcze fragment streszczenia najnowszej książki Jona Savegea, którą omawialiśmy u nas TUTAJ:

Przytoczona jest wypowiedź Tony Wilsona, o tym jak podczas koncertu w Lyceum Ian Curtis miał atak epilepsji. Zespół wtedy już był przygotowany na to, że Curtis może mieć atak, zwykle czuwał Terry, który wtedy wyciągnął Curtisa ze sceny i wspólnie trzymali go, aby nie uderzył głową o ścianę. Wilson opisuje też reakcję jednego z menedżerów, uchodzącego za twardziela w branży, który przeraził się gdy zobaczył jak wygląda atak epilepsji. 

No i te niezapomniane zdjęcia Franka Jenkinsona (LINK):




  

Tracklista: A Komakino, Heart And Soul, Incubation, Komakino, Isolation (Detail), B Isolation (Instrumental), Isolation, These Days, Atrocity Exhibition, C Incubation, Wilderness, 24 Hours, The Eternal, Heart And Soul, D  Love Will Tear Us Apart, Isolation, Komakino, She's Lost Control, These Days, Atrocity Exhibition


6. 40 lat  

To już 40 lat. Świat stracił geniusza. Stracił go, bowiem ten jak każdy geniusz, przerastał innych i  swoją epokę. Dlatego mało kto, o ile ktokolwiek,  potrafił go zrozumieć. Factory i ludzie wkoło skupili się na dochodzeniu do sławy, trudno im się dziwić, w końcu gdyby nie upór Grettona i Wilsona nigdy nie poznalibyśmy Joy Division. W tym wszystkim jednak zabrakło chwili refleksji, odpoczynku, chwili opamiętania. Być może zabrakło też dojrzałości i, przede wszystkim, wyobraźni.

Wielu z nich nadal żyje z tego co On wtedy stworzył. Za to Jego już nie ma. I nigdy już więcej w muzyce nie pojawi się drugi Ian Curtis.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

niedziela, 17 maja 2020

Isolations News 89: 40-ta rocznica śmierci Iana Curtisa z Joy Division - nieznane zdjęcie, imprezy on line, wznowienie Closer i singli, Brian Gorman sprzedaje, Astrid Kirchherr RIP, Peel zebrany, gitara Cobaina za milion USD

Już dziś wigilia 40-tej rocznicy śmierci Iana Curtisa - wokalisty i lidera Joy Division. Powiesił się nad ranem 18.05.1980 roku. Celem uczczenia pamięci po charyzmatycznym wokaliście, ostatniej prawdziwej legendzie rocka, jego byli koledzy z zespołu Stephen Morris i Bernard Sumner będą wspominać w towarzystwie Dave Haslama. Link do imprezy on line TUTAJ. Ten ostatni wrzucił na Twittera nieznane zdjęcie Iana z ostatniego koncertu w Manchesterze, 11.04.1980 roku... 



Peter Hook za to będzie streamingował swoje koncerty w maratonie w sieci - TUTAJ. Hooky Hookym, za to byśmy chętniej obejrzeli zapis koncertu z Plan K. - jedyny pełny zapis całego koncertu Joy Division, odtworzony tylko raz na zamkniętym pokazie...

My natomiast uczcimy ten dzień specjalną notką wspominkową. Pragniemy tylko zauważyć, że nie będziemy tego dnia ani słuchali eks kumpli, którzy bardzo szybko po śmierci Curtisa wznowili działalność, ani oglądali maratonu wideo. Pod te imprezy zaczęły bowiem podczepiać się różnej maści pasożyty, w stylu towarzystwa zdrowia psychicznego. W jednej z polemik na Twitterze, kiedy zwróciliśmy im uwagę, że Ian był badany przez psychiatrów po pierwszej próbie samobójczej i niczego nie stwierdzono, odpisali nam, że 40 lat temu były uwstecznione metody diagnostyczne... Do nich wszystkich zatem kierujemy swój grzeczny apel: odpierdolcie się od Iana Curtisa. Widocznie sami macie fiksum dyrdum. Amen.


Podobny apel wystosowujemy do wszystkich dobrych wujków którzy zajmowali się tzn. Joy Division reimagined videos przy okazji reedycji Unknown Pleasures

Powyżej obrazek z rocznicową reedycją Closer, która przyleci do nas w lipcu 2020. Jak widać to biały winyl. Nie myślcie nawet o reimained videos do tego albumu. Choć z drugiej strony tak już splugawiliście pamięć o Curtisie pierwszą serią tego badziewia, że bardziej się nie da. Płyta do zamówienia TUTAJ.

W pakiecie taniej - można załapać się na zniżki. Na tej samej stronie, czyli w sklepie New Order, można zakupić wraz z Closer  single Joy Division - Transmission, Atmosphere i Love Will Tear Us Apart w wersji zremasterowanej. Będzie to ich  pierwsze wydanie po upadku Factory Records w 1992 roku. Kupić można TUTAJ.

W temacie Joy Division - Brian Gorman z kolei oferuje podpisane kopie NEW DAWN FADES: A Graphic Novel About Joy Division & Manchester po obniżonej cenie 10 GBP (plus bezpłatnie P&P) - oferta kończy się o północy 21 maja. Książka zawiera wstęp Micka Middlesa oraz ekskluzywny wybór kolorowych fotografii autorstwa fotografa z Manchesteru, Shaya Rowana. Aby zamówić kopię, należy wysłać wiadomość e-mail na adres brianinchester@yahoo.co.uk. O wydawnictwie pisaliśmy TUTAJ, więcej TUTAJ.

Kończąc już sprawę tragicznej rocznicy - w poniedziałek, 18 maja, na kanale KEXP będzie można obejrzeć specjalną dyskusję z Jonem Savagem, autorem książki This Searing Light The Sun and Everything Else: Joy Division: An Oral History. Gospodarzem audycji będzie Kevin Cole(LINK). My zdążyliśmy książkę streścić zanim ukazało się jej polskie tłumaczenie - streszczenie znajdziecie na górze prawego paska.  


O tych wielkich, co odeszli - na YT powstał kanał na którym można znaleźć blisko 1000  sesji Johna Peela. Udostępnił je tam w porządku alfabetycznym według nazw zespołów i opisał bloger Dave Strickson (LINK). My o Johnie pisaliśmy zanim stało się to modne, cały czas omawiając jego wielkie sesje (TUTAJ).  


Jeszcze o tych, którzy odeszli -  Astrid Kirchherr, która jako pierwsza profesjonalnie fotografowała the Beatles zmarła w wieku 81 lat (LINK). Taki news obiegł właśnie świat. Ale jeśli ktoś wie o muzyce więcej powinien wspomnieć o tym, że Astrid wymyśliła ich fryzury, kto jeszcze więcej, że to ona była dziewczyną pierwszego basisty zespołu, umieszczonego na okładce Peppera - Stu Sutcliffea. Kto jeszcze jeszcze więcej, że to dzięki niej powstała kultowa okładka Revolver. A kto wie naprawdę bardzo dużo powinien dodać, że miała w kolekcji kasety z nagraniami zespołu, który sobie od tak dżemuje. I te kasety zapewne niedługo wylądują w sejfie jakiegoś arabskiego potentata naftowego, przy okazji fana the Beatles.
Na koniec o jeszcze jednym nieobecnym. Po sprzedaniu tacki z której jadł pizze, sweterka (niepranego TUTAJ) obecnie sprzedana będzie gitara Kurta Cobaina ze słynnego MTV show. Cena wywoławcza - milion dolców (LINK). 

Cobain Curtisem nigdy nie będzie, ale Curtisa szanował. I niech ten news kończy nasz wpis. Zapraszamy jutro, my tą wyjątkową rocznicę uczcimy na swój własny sposób.      
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.