Jakiś czas temu zaczęliśmy na naszym blogu streszczać książkę Colina Sharpa o wielkim realizatorze nagrań i twórcy Manchester Sound, Martinie Hannettcie. Pierwsza część opisu dostępna jest TUTAJ, druga natomiast TUTAJ.
Kolejny fragment dotyczy rozdziału czwartego, który zaczyna się od roku 1973 gdy Martin i wielu innych rewolucjonistów muzycznych postanowili utworzyć w Manchesterze przy ulicy 100 Oxfords Road kolektyw muzyczny. Wynikało to z pewnej rewolucji, jaka wtedy zachodziła na scenie muzycznej, a polegającej na schodzeniu ze sceny dinozaurów muzyki końca lat 60 - tych, i pojawieniu się następców, jak choćby David Bowie, Cocney Rebel czy Roxy Music.
Na parterze w zrujnowanym budynku siedziby mieściło się biuro Martina Hannetta, promotora całego ruchu. Pracował zawalony posterami i materiałami promocyjnymi. Był w swoim żywiole. Tutaj autor odnalazł go kiedy rozmawiał z Mickiem Middlesem. Otrzymywał wtedy wiele ofert od lokalnych zespołów grających bardzo różnorodną muzykę i oczekujących konkretnego wsparcia, np. w organizacji tras koncertowych. Z nogami na stole, palący papierosa za papierosem i szukający chłopaka z potężnym głosem, który mógłby zastąpić Jima Morrisona z the Doors, co najmniej tak doskonałego jak ten gdy śpiewał ich The End...
Zgodnie z relacjami jego przyjaciela Brucea Mitchella Martin zaczął promować muzyków ruchu punk. Jego życie osobiste się zmieniło, rozstał się z Wendy 1, i związał z Suzanne O'Hara - promotorką muzyków. Ta była postrzegana jako muza dla wielu artystów. Była niebieskooką Irlandką, blondynką z długimi nogami i jasną cerą. Podobnie jak Wendy 1 przyciągała wzrok mężczyzn. Żyli razem w ich legendarnym mieszkaniu w East Didsbury. Ubierała go, chodziła z nim na koncerty, i im bardziej Martin stawał się popularny, tym bardziej go izolowała. Przyjaźniła się wtedy z Johnem Cooper Clarke i wówczas bardzo młodym dziennikarzem - Jonem Savage. Fascynowała ją praca Martina i zespoły które wtedy pojawiały się wkoło niego. Szczególnie chłopaki z Joy Division. Wzbudzała ich zainteresowanie.
Na początku roku 1977 inicjatywa Music Force uległa wyczerpaniu, Martin i Tosh Ryan przenieśli się do starego sklepu spożywczego przy 20 Cotton Lane, i utworzyli Rabid Records (pisaliśmy o niej TUTAJ). Było to od zawsze marzeniem Martina, który wreszcie miał swoją wytwórnię płytową.
Ale dla Martina nie był to jedynie biznes muzyczny. Zaangażował się w nagrywanie politycznie zaangażowanych zespołów jak Belt and Braces Roadshow, North West Spanner i innych. Promował też wtedy nigeryjski zespół Afro Express.
W ten sposób Hannett nabrał doświadczenia i poznał wszystkie etapy tworzenia produktu muzycznego. W tamtym okresie grę na basie traktował okazjonalnie, dla zabawy.
Przełomowym momentem wtedy, i prawdopodobnie dla całej kariery Hannetta było rozpoczęcie współpracy z the Buzzcocks. Znał ich wcześniej z Music Force, a ich lider - Devoto, powiedział że Hannett był wtedy jedyną osobą w Manchesterze, którą można było nazwać producentem muzycznym. Wtedy Martin zrealizował ich Spiral Scratch (warto zobaczyć TUTAJ). Sesja w Indigo Sound Studio 28.12.1976 roku trwała zaledwie 8 godzin i była ekspresowa. Okres między świętami a nowym rokiem był martwy, a Martin takie lubił. Był wtedy konkretny i szybko działał, dopiero później zaczął poszukiwać perfekcji.
Płyta Spiral Scratch to trzeci w UK album w historii punka, po Sex Pistols i the Damned. To też pierwsza realizacja wydana w wytwórni Richarda Boona New Hormones (warto zobaczyć nasz opis tej wytwórni TUTAJ). Płytka zawierała 4 piosenki, z najbardziej polubioną Boredom.
Płyta została sprzedana w niewiarygodnym nakładzie 16 000 egzemplarzy a później została wiele razy wznowiona. W Boredom Martin zdecydował się na unikalny wybieg, z przerwami podczas solo Petera Shelley. Ten minialbum spowodował lawinowe powstawanie niezależnych wytwórni, oraz w dalszym okresie wywołał swoistego rodzaju napięcie między małymi niezależnymi wytwórniami a muzycznymi gigantami. Te pierwsze z czasem zaczęły wyprzedawać tym drugim swoich artystów.
Singiel Spiral Scratch dzięki zespołowi i Martinowi, spowodował załamanie rynkowej dominacji gitarowych gigantów jak Clapton, Jeff Beck, Jimmy Page czy Hendrix. Martin wtedy rozpoczął pracę z innymi zespołami, jednocześnie zażywając coraz więcej nowych narkotyków. Współpracował też z artystami spoza muzyki punk, na przykład z Edem Bangerem czy Jilted John, współtworząc słynny pogłos piosence Gordon is a moron.
Singiel Spiral Scratch dzięki zespołowi i Martinowi, spowodował załamanie rynkowej dominacji gitarowych gigantów jak Clapton, Jeff Beck, Jimmy Page czy Hendrix. Martin wtedy rozpoczął pracę z innymi zespołami, jednocześnie zażywając coraz więcej nowych narkotyków. Współpracował też z artystami spoza muzyki punk, na przykład z Edem Bangerem czy Jilted John, współtworząc słynny pogłos piosence Gordon is a moron.
Ten utwór był numerem 3 na liście przebojów. Martin pomógł też temu artyście w zebraniu materiału na jego klasyczny dziś album True Love Stories, wydany przez EMI.
Tyle na dzisiaj, kolejny rozdział znakomitej książki Colina Sharpa streścimy wkrótce. Jeśli chcecie go poznać, czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Tyle na dzisiaj, kolejny rozdział znakomitej książki Colina Sharpa streścimy wkrótce. Jeśli chcecie go poznać, czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz