niedziela, 17 czerwca 2018

Festiwal Muzyki w Jarocinie 1984 okiem uczestnika: prawdziwa oaza buntu i wolności, czy może wypuszczanie pary z ustrojowego kotła?

To było tak. Festiwal muzyki w Jarocinie był w dla nas, w latach 80-tych ubiegłego wieku, enklawą wolności. Tutaj wcale nie chodziło o wolność człowieka jako taką, bowiem festiwal obstawiony był masą Milicji, nie tylko w tzw. sukach ale i na motocyklach (jeden mnie spisał i dostałem kolegium za spodnie typu moro...). Chodziło o coś, co można nazwać wolnością muzyczną, może nie do końca, bo jednak kontrolowaną przez partię. Wszystkie zespoły przechodziły przez przesłuchania, i te zbyt prostolinijnie walące w system kierowane były, i to przy odrobinie szczęścia, na tzw. Małą Scenę. Całym festiwalem jak i przesłuchaniami, dowodził Walter Chełstowski, wówczas w miarę młody człowiek z charakterystyczną czarną brodą. 

To było 4 lata po śmierci Iana Curtisa z Joy Division, i mimo niepełnoletności udało mi się ubłagać rodziców, by wyrazili zgodę na mój wyjazd. Było nas pięciu: Sławek, Bogdan, Robert i ja, oraz jedyny pełnoletni: kuzyn Roberta, Rafał mający nas pod opieką. Wzięliśmy pięcioosobowy namiot i zamieszkaliśmy w Jarocinie na prywatnym polu namiotowym u jakiegoś rolnika. Wtedy poznałem braci Rakowskich (jeden starszy brunet,  młodszy blondasek, wspólnie słuchaliśmy z ich magnetofonu Cocteau Twins - nawet pamiętam nazwę płyty, Head over Heels z 1983 roku), wtedy dwóch młodych chłopaków grających w zespole Bruno Wątpliwy, później Fading Colours, dziś organizatorów  festiwalu gotyku w Bolkowie (czy oni to pamiętają?)

Chodziliśmy na festiwal codziennie, mimo niesprzyjającej pogody - dość mocno padało.  Co najbardziej utkwiło mi w pamięci? 

Jak donosi Wikipedia: W 1984 na festiwalu pojawili się Prowokacja, Siekiera, Moskwa, Hak, Jaguar, Piersi, Ostatnie Takie Trio, Rendez-Vous, Sedes, Abaddon, Kultura, Madame, Fort BS, Stress, Variété, Klaus Mitffoch, Made in Poland, Dezerter oraz debiutujący utworem Ostatni Tabor zespół Kat.

Siekierę doskonale pamiętam. Irokez Budzyńskiego i broda Adamskiego. Później rozpad i powstanie Armii. Pamiętam kiedy wiele lat później (koło dwudziestu) byłem na ich koncercie.  Powiedziałem do swojego dziecka przedstawiając mu lidera zespołu Tomasza Budzyńskiego - patrz, to jest żywa legenda polskiego rocka. A Tomek wziął moje dziecko na przysłowiowego barana co uwieczniłem na zdjęciu.  Wtedy w 1984 w Jarocinie, występ Siekiery wglądał tak:


Staliśmy w okolicy pierwszego rzędu koło pogujących. Cały koncert zespołu dostępny  jest tutaj:


Moskwę też doskonale pamiętam, zwłaszcza Pawła Gumolę Gumę, to był naprawdę znakomity koncert:


Ten ekspresyjny blondyn grał tak szybko, że niewielu potrafiło nadążyć. Nam najbardziej spodobały się Samobójstwa (drugi utwór na liście).  

Występ Piersi też dobrze zapamiętam, szczególnie Pawła Kukiza (tego, tego!) muzyka śpiewającego doskonałe tekstami zabarwione humorem i aluzjami do systemu. Rezerwa bodajże taki był tytuł megahitu z tego koncertu (na bis) ale i W Poroninie to też było coś! (posłuchajcie zwracając uwagę na tekst):


Rendez - Vous - trio z Łodzi i Ziemowit Kosmowski, wówczas z bardzo bujną czupryną, to też było coś elektryzującego. Taki cold wave minimalistyczny tekstowo (ale za to jaki urzekający) z doskonałymi gitarzystami i perkusistą.... 



Abbadon z Bydgoszczy, prosty, można powiedzieć klasyczny punk - rock ale jakże ciekawy tekstowo:

Madame cóż... I pomyśleć, że Robert Gawliński od Made in Poland i Madame doszedł do Baśki i jej biustu... Tyle w temacie. A tak wtedy grali:


Fort BS, też punk rock warto o nich wspomnieć, zwłaszcza z powodu doskonałego wokalu i tekstów:


Variete to temat na zupełnie inną opowieść. Za jakiś czas pochwalę się tomikiem wierszy od Grześka, z jego dedykacją, dla koncertowego kumpla. To było moje największe odkrycie, i takim pozostaje do dziś.... Wtedy wygrali a my urzeczeni zobaczyliśmy, jak może ewaluować muzyka inspirowana dokonaniami Joy Division.... 


Wiele lat temu po innym koncercie, kiedy dostawałem autografy, zapytałem go: Dlaczego dziś gracie inaczej? Odpowiedział: bo komuny już nie ma...     

Klaus Mitffoch - po prostu niesamowici, zarówno tekstowo jak i muzycznie. Janerka i dwóch kolegów - takie zwykłe trio. Zobaczcie sami, jak nie są z nikim:   


To był okres kiedy tworzyli takie cuda:


Made in Poland, tak jak wiele innych wymienionych powyżej zespołów, pojawi się tutaj w zupełnie osobnych wpisach, bo na to zdecydowanie zasługują. Wtedy grali tak: 


Dezerter i Kat  czyli punk i metal. Pierwsi byli całkiem dobrzy:



A KAT to heavy metal. Rok później dali bardzo doby koncert, Kostrzewski wyskakujący z trumny, a później rozdający autografy na masce wypasionego auta.


A co wtedy, w 1985 roku, działo się w Jarocinie opiszę w osobnym wpisie...

Wtedy w 1984 roku wydawało nam się, że festiwal i pobyt na nim to forma buntu. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, można śmiało postawić tezę, że było to swoistego rodzaju kontrolowane wypuszczanie pary i rozładowywanie gorących nastrojów kipiących wewnątrz pełnego buntu młodzieńczego tygla.

14 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa relacja z perspektywy uczestnika, lecz także z perspektywy czasu. ;)

    Z wymienionych zespołów to chyba tylko Janerkę miałam okazję zobaczyć na żywo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wera dziękuję za komentarz i miłe słowo. Co do Janerki - tak, ale na następnym festiwalu Janerka już wystąpił z nowym zespołem, w którym na wiolonczeli grała jego żona Bożena. To był rok 1985, a prezentowali materiał z Historii Podwodnej, którą wydali rok później. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto był i widział musi się zgodzić :) Dobrze powspominać, szczególnie że materiał solidnie wsparty muzycznie. Fajnie się czyta i słucha. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Andy.k1967 - bardzo dziękuję i zapraszam do nas częściej. Za jakiś czas opiszę kolejny festiwal, z 1985 roku bo również na nim byłem. Miałem masę nagrań z obu festiwali, niestety kasety zostały skradzione po włamaniu. No ale pamięć chociaż pozostała... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy artykuł. Muzyczną edukację zaczynałem kilka lat później, ale duch tej muzyki już podświadomie chyba był w mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Mundi - muzyka jest ponadczasowa. Przynajmniej większość. Sam przyznasz, że choćby płyty Joy Division, czy sięgając jeszcze w przeszłość the Beatles na przykład, to coś co nawet po latach brzmi świeżo i odkrywczo i do dziś jest inspiracją dla wielu. Sztuka jednak polega na tym, żeby tego "ducha" o którym piszesz dostrzec. Zapraszamy do nas częściej i pozdrawiamy

      Usuń
    2. I właśnie chodzi chyba o tą ponadczasowość. Poza tym jest jeszcze coś takiego, że muzyka, która w nas została przywołuje określone albo mniej określone wspomnienia, chwile i nastroje z naszego życia... I w tym też tkwi jej siła :)

      Usuń
  6. To prawda. Rzeczywiście zazwyczaj muzyka z danego albumu z czymś się kojarzy. Ja na przykład kiedy słyszę TAMTO Variete od razu przypomina mi się festiwal, który powyżej opisałem. Tangerine Dream kojarzy mi się z przyjacielem, który kilka dni temu zmarł, za to płyta Closer Joy Division przypomina mi czasy szkolne, kiedy słuchaliśmy tej płyty z magnetofonu kasetowego Grundig, który zabierałem do szkoły. Z kolei Wiosna ach to ty Grechuty, z latem i słońcem bo wtedy właśnie, latem kupiłem i słuchałem tej płyty. W zasadzie masz rację, idea tego bloga właśnie na tym polega. Większość prezentowanej tutaj muzyki ma na celu przywołanie wspomnień. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej.Byłem tam w 1984 i w innych latach,chyba do 1988 włącznie...Dla mnie to był bunt w 100%,nie ważne czy kontrolowany przez służby,czy też nie..byłem wówczas i tak dzieckiem ,a wszystko wtedy było kontrolowane,więc naprawdę nie miało to dla mnie w tamtym czasie wiekszego znaczenia.Kluczowa była muzyka i kontkultura(w moim przypadku punk i jego obszary,co pozostało we mnie do dnia dzisiejszego).Spania po klatkach, lub w namiotach u rolników na polach itd,mam obcykane z tamtego okresu.Teraz gdy znów pojechałem na ten festiwal,to nic z tego juz nie pozostało,zupełnie inna bajka inny klimat(nie mój)i inny zapach powietrza,a właściwie bez żadnego zapachu..Na szczęście to co mam w głowie,mogę zostawić dla Siebie,a i granice są otwarte,wiec jak nie w PL to gdzie indziej jest multum koncertów,starych kapel.(pewnie teraz też ktoś tam to kontroluje,jak i kiedyś w latach 80,tylko na innej płaszczyżnie,czy nie tej czerwonej opcji światopoglądowej.Nie przeszkadza mi to,aby mieć swój świat i swoje bajki,kapele,muzę,i klimaty.Tego nikt mi nie zabierze.To jest dla mnie coś ,co wciąż trzyma mnie przy tym wszystkim i jestem z tego bardzo zadowolony.To czego słuchałem w wieku 12 lat,w dniu dzisiejszym nadal jest wokól mnie i niczego nie straciło..Siekiera,Abaddon,czy Prowokacja wchodzą w banie z takim samym kopem,jak wtedy w 1984 roku i wiem,że tak już raczej pozostanie do końca..Pzdr Kamil..

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, masz rację - wtedy to była podstawa. A jeśli jesteś zainteresowany koncertami starych zespołów (ale i nowych) to piszemy o newsach w Joy Division News. Pisaliśmy o koncercie Hooka i Opposition w Polsce - już niedługo. Co do Jarocina byłem tam w 1984 i 1985 roku. To były niezapomniane czasy. Wpadaj czasem do nas na blog - dzięki za komentarz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jasne,czasami zajrzę,ale ogólnie wiem co się dzieje i staram się kilka razy w roku robic jakieś wypady na stare zazwyczaj grupy,(choć często z oryginalnego składu zostaje jedna,dwie osoby max)..Nowe kapele są rzadko ciekawe(dla mnie),albo starają się grać jak stare grupy (nachalnie je kopiując),lecz im nie wychodzi,albo nawet nieraz im wychodzi,z tym,że żadko..80% z tych zespołów miesza rzeczy,które mi nie pasują,więc jestem raczej przy tym co się działo w latach 80 i głównie to jest trzon..Oczywiscie zdarzają się i nowsze grupy,ale to naprawdę pomimo moich prób odsłuchu,nigdy,lub prawie nigdy nie jest to trafione w punkt wg moich skromnych i niewygórowanych oczekiwań..Na szczęście jest tej muzy i Inspiracji jeszcze pod dostatkiem,więc jakoś przeżyję..Mysle,że nie jestem odosobniony w tym poglądzie i na tym zakończę.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz wiele racji. Ja będę na Opposition w Łodzi i na Hooku we Wrocławiu. Może się spotkamy? Dzięki za zaglądanie do nas. Jesteśmy w sieci od niedawna tym bardziej nam miło. Ukłony.

      Usuń
    2. Brałem pod uwagę Wrocław(już jakiś czas temu),ale to wychodzi w czwartek(praca i odległość,czasami ogranicza).Hook,jest naprawdę konkretny z dobranymi muzykami na żywo...Widać,że miał wielki wpływ na tworzenie muzyki w Joy Division,ponieważ na scenie grają jakby nic się od tamtego czasu nie zmieniło,a nawet jego wokal wpasowuje się nie nachalnie w Iana(takie to pewnie jest założenie).Muzycy choć nowi i młodzi to pokierowani jak należy.Nie przeszkadzają,a wykonują dobrą robotę,za kierownictwem Hooka.Takie granie uważam za konkretne i polecam ten koncert..Co innego ws Sisters of Mercy,gdzie doznałem upodlenia dla ucha i wizji..Podobna sytuacja,ale smętne wykonanie,nuda,amatorszczyzna i parcie na szybkie przybicie gotówki.Szkoda,bo z pierwszego okresu działalności(kilka singli i pierwsza płyta),to ten zespół naprawdę do mnie docierał,natomiast nigdy już raczej nie pójdę na to żałosne przedstawienie..Poproszę o kontakt mailowy,a odezwę się,gdy już się zdecyduję na Wrocław,ok?Pzdr

      Usuń
  10. Tak, co do Hooka to w zasadzie byłoby lepiej gdyby grał sam, tak jest, ale częściowo. Ma support drugiego basu. Co do stylu JD, to miał duży wpływ, co ciekawe częściowo przypadkiem. W hali w której próbowali była fatalna akustyka stąd Hooky musiał grać wyżej bo go nie było słuchać. Natomiast wypracowany przez Niego styl gry jest doskonały, nowy i to klasyk basu. Dlatego koniecznie to trzeba zobaczyć. Drugim powodem jest fakt wykonywania akurat takiego zestawu podczas koncertu (Substance), bo jak wiadomo Hook gra też New Order. To kompromis jaki swego zawarli przed sądem. Szkoda że Cię nie będzie. Postaram się dokładnie zrelacjonować koncert, będę też polował na autograf, choć co do Hooka mam mieszane uczucia. W końcu nie poszedł (wraz z Sumnerem) na pogrzeb Iana Curtisa... Po latach żałował ale trudno powiedzieć na ile to żal prawdziwy a na ile biznesowy.. No i to zdjęcie przed grobem rodziny Appiani... Co do Sisters też słyszałem złe opinie. A propos niedługo o nich u nas będzie, tekst jest już zakolejkowany. Mój mail jest na prawym pasku - pisz w dowolnej sprawie, zawsze miło podyskutować a skoro masz takie zainteresowania to może zasugerujesz jakieś ciekawe zespoły o których warto napisać. Ja mam ogromną płytotekę, cały czas ją powiększam, ale na pewno są jakieś zespoły o których istnieniu nigdy nie słyszałem. Dziękuję za kolejny komentarz i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń