sobota, 30 maja 2020

Z mojej płytoteki: Jan Kowalski - Outside Inside Songs, czyli my też mieliśmy naszą psychodelę

Zdaję sobie sprawę, że ten post nie wzbudzi masowego zainteresowania, zwłaszcza na Twitterze, gdzie obserwuje nas coraz więcej gości z zagranicy. Robią to głównie z powodu naszych wpisów o Joy Division. My jednak jesteśmy Polakami i nie wstydzimy się rodzimych muzycznych dokonań, zatem warto je tutaj przedstawiać, zwłaszcza te będące czymś nowatorskim i ponadczasowym. 

Tak jest z opisywanym dziś albumem zespołu Jak Kowalski - Outside Inside Songs. Możemy postawić tezę, że po Klanie i ich albumie Mrowisko (na który przyjdzie tutaj pora), jest to druga płyta na rodzimym rynku z gatunku rocka psychodelicznego.

Miałem i mam z tą muzyką problem od zawsze. Z jednej strony bowiem jest ona miejscami bardzo sentymentalna, egzystencjalna i jakby z pierwiastkiem futurystycznym. Z drugiej chwilami mocno prowokująca, z elementami lekkiego kiczu w warstwie tekstowej. Nie wiem na ile to efekt zamierzony, niemniej czytając motto na okładce można przypuszczać o prowokacyjnym przesłaniu płyty:

Z życiem bywa różnie, istniejemy wewnętrznie i zewnętrznie. Często świat poezji grymasi, a czasem uśmiecha się do świata codzienności. Karykatura, którą my kreujemy to dla nas najdoskonalszy trening. Lecz by nie było nam za trudno, ktoś z nas wznosi nagle promień słońca o wadze stu kilo. 

Jan Kowalski 

Zatem psychodela z elementami humoreski? Dlaczego nie? Zwłaszcza, w takim wykonaniu, bowiem mamy do czynienia z muzykami którzy nie są nowicjuszami na naszej scenie.
Tak też Roman Tarnawski (bas) znany jest z jednego z wcieleń Krzysztofa Cugowskiego (Budka Suflera) czyli Cross,  podobnie jak Ireneusz Nowacki (perkusja), który ponadto ma za sobą epizod z Recydywa Blues Band, Aleksander Mrożek (gitara) ze Stalowego Bagażu (kto jeszcze pamięta ich znakomity utwór Podaj Cegłę kiedy towarzyszyli samej Izabeli Trojanowskiej?), a Jerzy Kaczmarek z występów z Ewą Bem i Alex Band. Zatem mamy tutaj do czynienia z supergrupą!   


Album otwiera piosenka Perfidny Waltz, z nieco prowokacyjnym tekstem. Pełzająca rozkosz i wszystko jasne, niemniej od początku jesteśmy wprowadzeni w czyste brzmienia, budowane prostą grą perkusji i znakomitymi solówkami na saksofonie (a może to klawisze) no i ciekawym, lekko operowym wokalem Małgorzaty Szczęch - potęgującym ciekawy klimat. Jako drugi utwór, zespół serwuje nam Krzycz Za Mną, z ciekawymi spowolnieniami budującymi nastrój. Nie Cudzołóż nie jest moim ulubionym utworem, zwłaszcza w warstwie tekstowej, razi mnie rym: cudzołoż - połóż... no ale co kto lubi. 

Po nim wielki hit - W Kaźni Wyobraźni,  i o ile mnie pamięć nie myli, to od zobaczenia klipu do tego utworu w polskiej TV zaczęło się moje zainteresowanie zespołem. Klip jest na YT, jakość kiepska, niemniej zawsze:


Po obejrzeniu tego teledysku w 1984 roku zakupiłem singiel Tonpressu, a po nim, około roku później, album.  

Czy wspomniany klip nie kojarzy się jednoznacznie z obrazem Władysława Podkowińskiego pt. Szał Uniesień? Obraz namalowany ok. sto lat wcześniej jest być może aluzją do szału opętania erotycznego, a piosenka zdaje się być kluczowym utworem albumu, do tego opętania bowiem zespół nawiązuje w tekstach autorstwa Barbary Łuszczyńskiej wielokrotnie...

Usta są jak karmin, niebo jak aksamit
Co też z nami będzie, co też będzie z nami?
Serca są ze złota, odbicia są w lustrze
Już ci nie odpuszczę, już ci nie odpuszczę

Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani
Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani

Ekspresjo mojej duszy, kamienne moje słowa
Zdrowa moja głowo, och, jak ona zdrowa
Z pracy są owoce, dłonie są ze stali
Dalej już nie mogę, nie mogę już dalej

Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani
Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani

W kaźni wyobraźni, w kaźni wyobraźni
W kaźni wyobraźni, w kaźni wyobraźni
 
 
Tak wyglądało to na żywo:

 
Kolejna piosenka: Opowieść O Naszej Planecie,  czyli strona B wspomnianego powyżej singla, to jeden z lepszych utworów na płycie. Tekst jest poważny, piosenka nostalgiczna i po prostu piękna...

Ziemia kręci się, a nóż tnie sam
Słabo widzę cię za grubą kratą zła
Boję się dotykać nawet piasku i szkła
Ktoś powiedział dzisiaj:

Dla grzeszników metalu smak
Dla skruszonych nadziei wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Ziemia ciężka jest, twardnieje wciąż
Daj mi ręce, co mają szlachetny brąz
Biedną szyję, stopy, ciała przenika ziąb
Głos z daleka słyszę:

Dla przyjaciół piernika smak
Dla kochanków słodyczy wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Dla grzeszników metalu smak
Dla skruszonych nadziei wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Dla przyjaciół piernika smak
Dla kochanków słodyczy wiatr
Ma świat, mój świat  

Miasto Mężczyzn, zawiera w sobie jakąś futurystyczną nutę, jest to być może odpowiedź muzyczna na film Seksmisja Machulskiego, który w 1983 roku był hitem polskich kin? 

Po nim piosenka: O Północy W Biurze Rzeczy Znalezionych, całkiem fajny utwór, ale tylko do refrenu... Głową Na Poduszce Nogami Na Ziemi, znowu stawia nas do pionu, znakomita piosenka...

Wyszedł z domu oczami w dół
Szedł i szedł, i stawał na głowie
Gdzieś na rogu rozumu pień
Dookoła rozrzucał cień
Na dzień, na dzień

Na ulicy kilkaset psów
Które wyły z braku księżyca
Uciekało mu spod nóg
Beznamiętny wydając stuk
O bruk, o bruk

A słońce na drzewie u wylotu drogi
Ma ciągle złotego platfusa

Porozpinał czasem pierś
W labiryncie gołych miejsc, a czas szalał
W materię się zamieniał
I zmieniał go
Na szkło, na szkło

Bez wysiłku stanął tam
Gdzie zostały resztki ścian
Których kilka w przestrzeni miał
Ukrytych na chwile złe
We śnie, we śnie

Ukrytych we śnie

Oczywiście, żeby nie było zbyt nostalgicznie, Jan Kowalski wybija nas z klimatu owym złotym platfusem, ale trudno - taki styl... 

Señor Tornado jest taki sobie, ale być może chodzi o przygotowanie do wielkiego, na prawdę wielkiego finału tego albumu. Mowa  bowiem o utworze Antynomie. Po raz co najmniej trzeci jesteśmy jako słuchacze zmuszeni do głębokiej zadumy... 

Mikrokosmiczny jest każdy głód
Makrokosmiczny wszechświata cud
Radość i rozpacz splatają się
Setki lat

Mikrokosmiczny nasienia pył
Makrokosmiczny mocarstwa styl
Mocne i słabe splatają się
Setki lat

Jesteś tu, jesteś także tam
Nie ma co, nie ma co walczyć z tym
Dotknij mnie, widzisz: żyję, trwam
Mocne tak, mocne tak życie mam

Mikrokosmiczny diamentu blask
Makrokosmiczny miłości czas
Zawiść i dobro splatają się
Wiele lat

Mikrokosmiczny ślimaka chód
Makrokosmiczny podróży głód
Lęk i odwaga splatają się
Wiele lat

Jesteś tu, jesteś także tam
Nie ma co, nie ma co walczyć z tym
Dotknij mnie, widzisz: żyję, trwam
Mocne tak, mocne tak życie mam 
       

W tym utworze zespół kompletnie się odkrywa i pokazuje nam, że tak na prawdę chodzi im o coś bardzo, ale to bardzo poważnego, a cały album jest jak życie, trochę w nim kiczu, trochę ironii, trochę tajemnicy. Wszystko jednak zatopione jest w ogromnym, bezkresnym oceanie smutku...

Wkrótce znowu się w nim zanurzymy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.





Jan Kowalski - Outside Inside Songs, Polskie Nagrania Muza, 1985, realizacja nagrań: W. Przybylski i J. Regulski, tracklista: Perfidny Waltz, Krzycz Za Mną, Nie Cudzołóż, W Kaźni Wyobraźni, Opowieść O Naszej Planecie, Miasto Mężczyzn, O Północy W Biurze Rzeczy Znalezionych, Głową Na Poduszce, Nogami Na Ziemi, Señor Tornado, Antynomie.

piątek, 29 maja 2020

Co się z nimi dzieje dzisiaj: John Foxx


W naszym cyklu Co się z nimi dzieje dzisiaj  przedstawiamy najnowsze informacje na temat Johna Foxx (ur. 1948 r.) a w zasadzie Dennisa Leigh, bo takie jest jego prawdziwe nazwisko. Muzyk był zwornikiem Ultravox (wtedy przyjął pseudonim sceniczny) i wraz z tym zespołem wydał trzy albumy po czym… opuścił grupę aby wrócić do pracy solowej w 1979 r. podczas trasy koncertowej po Stanach Zjednoczonych. Dalsze szczegóły jego kariery są doskonale znane fanom, my u nas opisaliśmy fascynację Foxxa prozą Ballarda (LINK) oraz jego związki z Les Disques Du Crépuscule (LINK). 

Foxx robił wiele rzeczy, tak można to ująć najkrócej. W latach 1982-1985 założył własne studio nagrań The Garden, potem pracował jako grafik pod prawdziwym nazwiskiem po czym znów zaczął tworzyć muzykę: w latach 90. wydał dwa 12-calowe single , Remember i Electrofear, podjął współpracę z Timem Simenonem, najlepiej znanym z projektu Bomb the Bass. Razem zilustrowali muzyką kilka gier komputerowych: Bitmap Brothers Speedball 2 (1990) i Gods (1991)  Into the Wonderful. Foxx współpracował także z projektem elektronicznym LFO i nakręcił teledysk do ich tytułowego debiutanckiego singla. Mniej więcej w tym czasie ukończył Grafikę i Projektowanie na Uniwersytecie Leeds Metropolitan. Od 1997 roku ma własną wytwórnię Metamatic Records (LINK) której pierwszym wydawnictwem był album Cathedral Oceans I (META 0001CD) – pierwszy po 7 latach muzycznej nieobecności Foxxa. Ogółem zrealizował w swojej wytwórni 53 projekty.

Muzyk cały czas się rozwija. W kwietniu 2019 r. poinformował o tym, że rozpoczął nagrywanie nowego albumu Howl w Memetune Studios w Kornwalii, przy którym podjął na nowo współpracę z Robinem Simonem z dawnego Ultravox  a także z Benge (Ben Edwards) i Hannah Peel, z którymi stworzył projekt The Maths i występuje od koncertu w Roundhouse w Londynie w 2010 roku. Artysta zapowiedział premierę nowej płyty w lipcu tego roku, jej przedsprzedaż w kilku od niedawna wersjach ruszyła TUTAJ. Album ma wyjść na CD, na czarnym winylowym krążku oraz w limitowanej wersji na żółtym. Już teraz muzyk zaczyna akcję promocyjną. W dniu 20 maja udzieli wywiadu na falach radia Artefactor Radio. W audycji zostanie zaprezentowana po raz pierwszy jedna z piosenek z nowej płyty (LINK). Utwór tytułowy Howl doczekał się już klipu autorstwa wytwórni Karbon (LINK). Z komentarzy pod wideo można wnioskować, że całość, gdy zostanie wydana, będzie przyjęta przez fanów z entuzjazmem.


Drugi singiel z nowej płyty Tarzan And Jane Regained został 1 maja udostępniony przez Foxxa TUTAJ.
 
Artysta ceni sobie prywatność. Ze skąpych informacji pojawiających się w sieci (m. in. stąd) można domniemywać, że ma syna. Jest nim John Leigh "Karbon", obiecujący londyński plastyk urodzony w 1985 roku (LINK) ma już za sobą indywidualną wystawę swoich prac w Barcelonie w 2008 roku oraz współpracę z Johnem Foxxem, a także takimi muzykami jak: Nike, Arkitip, Talib Kweli i XL (LINK). Tutaj jest jego strona na Instagramie, a tutaj jego strona, która już pojawiła się w naszym tekście.
 
Pominęliśmy wiele aspektów twórczości Foxxa - jego pasje fotograficzne i działalność edukacyjną. Przynajmniej jeden z tematów zasługuje na szersze omówienie i być może w przyszłości zaprezentujemy naszym czytelnikom jego zdjęcia. Nie w sposób jednak zamknąć w jednym poście całego spektrum fascynacji artysty, który od początku stał się również źródłem inspiracji dla innych. Jedną z takich osób jest Dave Clark (TUTAJ jest z nim nasz wywiad), który przyznał na swoim profilu FB, iż album Metamatic Johna Foxxa ukształtował jego zainteresowanie muzyką elektroniczną. W swoistym hołdzie wraz z Mr Jonsem wykonali remarke  Underpass Johna Foxxa, wydany na singlu przez Cargo Records (LINK).

My wkrótce wrócimy z opisem jednej z ciekawszych płyt Foxxa, dlatego czytajcie na - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie  w mainstreamie. 

czwartek, 28 maja 2020

Caspar David Friedrich: rewolucjonista malarstwa pejzażowego

Caspar David Friedrich zmienił oblicze malarstwa pejzażowego. Intensywnie emocjonalny stosunek do natury, który widzimy w jego twórczości czymś nowym i stał się kluczowym dla sformułowania idei nurtu romantycznego, pisaliśmy o tym już kiedyś (TUTAJ), lecz ze względu na wpływ, czy punkty styczne w pojmowaniu zadań jakie stoją przed artystą, zauważalne także w muzyce new wave, każą nam ponownie przyjrzeć się jego obrazom.
 
W przeciwieństwie do większości artystów Caspar David Friedrich nie inspirował się mistrzami wcześniejszych wieków.  To pozwoliło mu zupełnie inaczej spojrzeć na krajobraz. Zwykły las, plaża, ba nawet drzewo nabiera u niego głębszego znaczenia, symboliki i treści. Ten sposób pojmowania otaczającej malarza rzeczywistości fascynował – wprawdzie niewielu – lecz za to czołowych artystów. Jednym z nich był Edvard Munch znany głównie dzięki obrazowi Krzyk (1893) (pisaliśmy o nim TUTAJ) który wydaje się być odpowiedzią na obraz Friedricha: Wędrowiec przez morze mgły, zwłaszcza, gdy przywołamy oryginalny tytuł niemiecki: Der Schrei der Natur  (Krzyk natury).  Krzyk Muncha uważany jest za dzieło wyrażające klaustrofobiczne odczucia artysty, które znamy z zapisków malarza: Szedłem ścieżką z dwoma przyjaciółmi - słońce zachodziło - nagle niebo zrobiło się krwistoczerwone - zatrzymałem się, byłem tak wyczerpany, że oparłem o płot - nad błękitem była krew i języki ognia - czarny fiord i miasto – moi przyjaciele szli a ja tam stałem drżąc z niepokoju - i wyczułem nieskończony krzyk przechodzący przez naturę. Jest to dokładnie to samo, co chciał przekazać nam Friedrich – moment przerażenia i osamotnienia w obliczu potęgi natury. Jedno co różni oba obrazy (poza stylistyką) to ostateczna konkluzja. Wędrowiec w przeciwieństwie do Krzyku wyzwala. Zrozumiał to doskonale Adolf Hitler, który widział w Wędrowcu apologię siebie, bądź narodu niemieckiego…

Inny obraz Caspara D. Friedricha, który chcemy ponownie pokazać naszym czytelnikom to Wapienne klify Rugii (Chalk Cliffs on Rugen) przechowywane w zbiorach Stiftung Oskar Reinhart w Winterthur w Szwajcarii. Skaliste brzegi na nim pochodzą z niemieckiej wyspy położonej na Morzu Bałtyckim. Obraz jest zapierającym dech w piersiach ujęciem niekończącego się horyzontu, który wabi widzów aby podeszli na skraj urwiska. Został namalowany na pamiątkę miesiąca miodowego artysty. Jest na nim malarz, jego żona Caroline i jego brat Christian Caroline pochyla się ostrożnie nad przepaścią, trzymając się kurczowo rosnącego nieopodal krzaczka i wskazuje coś, co widzi u dołu. Christian pewnie stoi wyżej jakby ufając, iż młode drzewo rosnące przed nim powstrzyma upadek. Najbardziej znaczącą i intrygującą postacią jest Friedrich. Uklęknął na ziemi, aby dokładnie zobaczyć to co  przykuło uwagę jego żony. Zdaje sobie sprawę z ryzyka, więc zdjął kapelusz kładąc go obok...

Dzięki śmiałej kompozycji Friedrichowi udało się stworzyć wizualną kombinację dwóch skrajności: głębokiego wąwozu z widokiem na morze i jednocześnie niekończącego się horyzontu. Obraz ten jest paralelą innego dzieła Friedricha: Wędrowca przed morzem mgły, który znalazł się na okładce unikalnego singla Joy Division „Licht Und Blindheit” (TUTAJ) i (TUTAJ). O ile jednak tam malarz składa hołd samotności, która pozawala mu na adorację piękna natury, tutaj do podziwu nad pejzażem skłania go bliska mu osoba.


Tyle na razie o obrazach Caspara Davida Friedricha… Zachęcamy jednak do samodzielnego spojrzenia na inne jego dzieła, bo są one tymi nielicznymi, w których krajobraz ma dwóch widzów – tego na obrazie i tego przed nim. Czy nie tak również jest z piosenkami śpiewanymi przez Iana Curtisa? Z jednej strony wyrażają one emocje wokalisty, a z drugiej są katalizatorem emocji widza.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 27 maja 2020

Z mojej płytoteki: Variété - Bydgoszcz 1986 - pod powierzchnią ciągle gra cygańska muzyka

Urywki z wkładki: Na festiwalu w Jarocinie 84 grupa występuje już jako Variété i otrzymuje wyróżnienie. Ówczesny skład to: Grzegorz Kaźmierczak (głos), Wojtek Woźniak (gitara basowa), Jacek Buhl (perkusja), Radek Urbański (gitara), Sławomir Abramowicz (saksofon). Owocem występu jest spotkanie z Walterem Chełstowskim, który pomaga przy nagraniu singla dla Tonpressu (pisaliśmy o nim TUTAJ), oraz znajomość z malarzem Kubą Bryzgalskim, który jest autorem późniejszego obrazu pt. Bromberg, przedstawiającego muzyków grupy. W latach 1984 - 1985 zespół prowadzi intensywną działalność koncertową... W 1985 roku pochodzące z singla Tonpressu utwory stają się przebojami na liście PR3 i Rozgłośni Harcerskiej. W Jarocinie 85 Variete dostaje się do złotej dziesiątki. Na początku 1986 roku zespól nagrywa materiał na swoją pierwszą dużą płytę. W Jarocinie 86 zespół występuje jako gwiazda.

Płyta miała nosić tytuł Bydgoszcz, wydawcą miał być Klub Płytowy Razem. Taśma została przekazana człowiekowi, który miał ją zawieźć do wydawnictwa i sfinalizować umowę. Jednak w wyniku włamania do jego samochodu taśma została skradziona. Sprawa była nagłaśniana w radio i TV, pojawiły się apele do szczęśliwego "znalazcy" o zwrot nagrań, obietnice nagrody, ale taśma się nie znalazła. Przez lata wśród fanów krążyły jedynie jej słabej jakości kopie koncertowe. Pierwsze płytowe wydanie oficjalne ma miejsce dopiero teraz. Jako źródło posłużyła nam najlepsza kopia zaginionej taśmy - matki, zachowana w archiwum przyjaciela zespołu, Wojtka Chudzińskiego, i przez niego zremasterowana. Grudzień 2001, Krzysztof Nieporęcki. 
Byłem wtedy w Jarocinie, gdy debiutowali - stałem pod samą sceną (TUTAJ). Urzekali warstwą tekstową, prostotą brzmienia, niesamowitym klimatem piosenek z których epatował ogromny smutek (ach te teksty - warto zobaczyć TUTAJ). Kiedy po latach po jednym z koncertów zapytałem Grzegorza, dlaczego zmienili styl, odpowiedział: komuna minęła... 

Każdy zespół musi się rozwijać, dla mnie jednak tamto Variété pozostanie czymś z samego szczytu polskiej chłodnej fali. Dlatego dobrze, że jest ta płyta...
       
Otwiera ją klasyk: Klaszczę w dłonie,

Jeżeli miłość nas połączy
Będziemy diamentowym piachem
Żadna siła nas nie powstrzyma
Będziemy przeciekać przez dłonie
 

Klaszczę w dłonie,
By było mnie więcej
 

Język jest po to,
By go wytykać
Na wiatr, na mgłę.
Ja jestem po to żeby się kurczyć
Ja jestem po to
Klaszczę w dłonie,
By było mnie więcej
 

Ciało jest po to,
By używać.
Dusza jest po to,
By nie wytrzymać.
Jesteście po to by mnie nie było
Jesteście po to by mnie nie było
Klaszczę w dłonie,
By było mnie więcej
 

Jeżeli miłość nas połączy,
Będziemy diamentowym piachem
Żadna siła nas nie powstrzyma
Będziemy przeciekać przez dłonie
Klaszczę w dłonie,
By było mnie więcej


Prosty tekst o życiu, starości  i miłości, niemniej kto tak potrafi, poza wybitnymi poetami, ubrać te niby oczywiste sprawy w tak piękne słowa? 

Po nim nastrojowy: Nie będzie inaczej,  zaczynający się od znakomitego saksofonu...

Chcesz przegryźć druty
Zjadasz tylko rdzę
A wewnątrz nie ma oczyszczenia
I nie będzie inaczej
I nie będzie inaczej
 
Morderca przyszedł
Częstujesz kawą
I jeszcze pytasz
Czy może w szachy gra
I nie będzie inaczej
I nie będzie inaczej
 
Ranione zwierzę
Nogami ryje grunt
By chociaż na końcu
Przytulną była ziemia
I nie będzie inaczej
I nie będzie inaczej

Znowu dotykamy szarości życia, śmierci, odchodzenia... Piękne i jakże egzystencjalne... Piosenka żydowska była wtedy jednym z najważniejszych utworów zespołu. Takim pozostała do dzisiaj:

Jestem ramieniem
sześciu ramion gwiazdy
Jestem gwoździem wbitym
w dłoni krzyża

Jestem Morzem Martwym
co unosi ludzkie ciało
elektrycznym drutem
basztą karabinów

Dzieci Abrahama Izaaka Jakuba
wina i krzywda po obu ostrzach miecza
wieczni tułacze
wieczni tułacze
na sztandarach tyle gwiazd
i wszystkie skrwawione


Znakomity ponury wokal opisuje z wielką precyzją całą historię narodu. I jak tylko wybrzmiewa, Variété zabiera nas w następną niesamowitą podróż, do kolejnego bardzo ważnego utworu: Lecą anioły. Nie jestem pewny, ale zdaje mi się, że od tego zaczynali swój występ w Jarocinie w 1984, pamiętam tylko jaki to był dla nas szok... Brzmienie, wokal, tekst i klimat tej piosenki, oraz niesamowita gra świateł....

Lecą anioły
husaria nieba
wygięte pióra płoną

Uderzam już tylko
skrzydłami o ziemię
wygięte pióra płoną

Nic za mną
przede mną stoi
wygięte pióra płoną  

I kiedy wydaje nam się, że lepiej być nie może, to jest niestety tylko złudzenie, bowiem kolejnym utworem jest: Cygańska muzyka - pozostajemy na szczycie...

Dzień jest przyjemny
Koniec niedługo
Chłopiec z rowerem
Uciekł pod pociąg
Czerwony tramwaj rysował mi pętlę
Zgrzytając o szyny
 
Pod powierzchnią gra
Cygańska muzyka
 
Wieczorne upadki
Poranne zmartwychwstania
To woda powierzchni
To tylko powierzchnia
Nie jestem potrzebny
Te mury parzą
Cienie pomników
Okręty bez dna

Ból samotności bijący z tekstu jest wręcz nie do zniesienia. Gdyby to miało sens, można by było powiedzieć, że Variété to zespół, który o śmierci i przemijaniu potrafi śpiewać najpiękniej...

Na szczęście dają nam trochę odetchnąć, bo kolejna piosenka - Obok wystawy cudów świata nigdy nie należała do moich ulubionych.

Życie tak cenne
że przepić je w najbliższym barze
Patrząc w twarze
Które zapomniały czemu cierpią
Po nocy, po nocy, po nocy!
Trzeba wyjść
I przegrać
Obok wystawy cudów świata
Malarz skończył martwą naturę
Wyjrzał przez okno i wiedział
I wiedział gdzie jest...
Rośnie, rośnie, rośnie, rośnie słońce!
Z drugiej strony, z drugiej strony
Po nocy, po nocy, po nocy!
Trzeba wyjść
I przegrać 

Za chwilę wracamy na top, bowiem kolejny hit z tamtego czasu: Pociągi na wietrze... Jest ciężko, mocniej i na pewno trudniej, jeśli chodzi o warstwę tekstową.

Ślady na białej pościeli
tu leżał nóż i życie
chodź Indianinie
weź garść piór
i wyznacz
brzemienne grzechem cuda

Pociągi na wietrze
mijają się od lat
tworzą z pary obłoki
grzywy koni
przytul do szyny głowę 

Wiadomo o czym jest ta piosenka... Nie dziwi że jej tekst w niektórych miejscach w sieci jest dozwolony od lat 18-tu.  

Po niej drugi, nieco słabszy moim zdaniem moment tego albumu:  Dies irae,  

Bez ognia i płomieni
bez krzyku i tragedii
powolny rozkład
drąży nasze zmysły

Bóg nie zstąpi
sami obracamy swe uczucia w popiół
widzę w twych oczach ironię

Wzbiliśmy się na szczyt
wyżej utopijny błękit
zabiliśmy zapach swojej krwi
Dies irae nie nastąpi
Dies irae trwa


I pozostaje nam mocny finał - dwa znakomite utwory: Pere Lachaise i Bydgoszcz. 

Nasze palce nie sięgają steru już
Zakop szybko wszystkie dni
Nie zmienimy nic na pewno już
Pamięć o nas skłamie
Chodźmy spać nie róbmy nic
 

Poczekaj wytrę ręce
Z brudu który był też mój
Zasłoń okna niech na chwilę
Nie będziemy lustrem zła
Chodźmy spać nie róbmy nic
I nie mów co widziałaś
Słońce spadło w dół
Uwierzmy że we śnie
Nie będzie nic
Chodźmy spać nie róbmy nic
Wszyscy mają być wezwani
Wszyscy mają się wzbić
Uwierz


Ten ostatni to hymn o wielkim mieście, chyba najlepszy jaki kiedykolwiek powstał. Zespół podobnie jak Joy Division w swoim Shadowplay roztacza przed słuchaczami wizję industrialną, z tym że Variété robi to zdecydowanie bardziej poetycko. Chyba jednak Bydgoszcz była w tamtym czasie bardziej szara niż Manchester.   

Drewniane drzewa
pająk nieba
domy się schodzą dachami
stalowe rynny spijają deszcz
spalona litera
zepsuty ząb
w parku umierasz

W kawiarniach jądra burzy
bez wiatru i gniewu
w kawiarniach jądra burzy
bez wiatru i siły
wraki okrętów i chmur
które nigdy nie wypłynęły

Najbliżej ziemi są ulice
bliżej już tylko umarli
niedobry wiatr
wpycha w ziemię krzyk
i wyrywa dzwonom serca  



Koncert w Arenie w Poznaniu z 1989 roku jest bonusem. Pokazuje, że po Jarocinie 1984 i 1985 zespół poszedł w nieco cięższym kierunku. 

Później? Później nastały inne czasy, skończyła się komuna, a zespół nadal gra chłodną falę (warto zobaczyć opisane przez nas wydawnictwo zespołu TUTAJ). Ale teraz już zupełnie inną... 

Co nie znaczy, że do niej tutaj nie wrócimy. 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.



Variété: Bydgoszcz 1986, Furia Musica 2001, Tracklista: Klaszczę w dłonie, Nie będzie inaczej, Piosenka żydowska, Lecą anioły, Cygańska muzyka, Obok wystawy cudów świata, Pociągi na wietrze, Dies irae, Pere Lachaise, Bydgoszcz. Koncert w Arenie, Poznań 1989 (bonus): Który to już śnieg, Bydgoszcz, Gdy przyniosą cud, Ziemia i wiara, Jestem spragniony, Goście.


wtorek, 26 maja 2020

Hadi Malijani: Prostota jest najwyższym wyrafinowaniem

Leonardo da Vinci powiedział Prostota jest najwyższym wyrafinowaniem. Ta myśl stała się głównym mottem, wyznaczającym fotografowi, Hadi Malijani perspektywę twórczych działań. My również, spośród rozmaitych typów i stylów panujących w sztuce fotografii, wybieramy minimalizm, o czym świadczy cykl artystów kierującym się takimi zasadami (TUTAJ).

Hadi urodził się w 1989 roku w Iranie. Jest studentem wydziału nauk społecznych (nadal) i jeśli chodzi o fotografię – samoukiem. Artysta czerpie inspiracje z fascynacji dzieciństwa: z czasopism, które oglądał, gdy miał kilkanaście lat i z twórczości swojej babci i matki, które wyplatały dywany. Szczególnie tradycyjne wzory dywanowe, ptaki i zwierzęta, które od zawsze pojawiają się w jego snach, determinują formę zdjęć. Może dlatego także i te motywy dominują w jego kadrach? Drzewa i ptaki oraz drobne sylwetki ludzi…

Fotografia jest ważną częścią życia Hadi Malijani, dzięki niej może wyrażać swoje emocje oraz przekazać je otoczeniu. Jak podkreślił w udzielonym wywiadzie TUTAJ, w zdjęciach może on uchwycić czas, refleksje i emocje snu. Według niego fotografia sprawia, że ludzie zaczynają myśleć. Spójrzmy więc na jego prace i zobaczmy, czy rzeczywiście zmuszą nas do tego.










Wszystkie zdjęcia pochodzą stąd LINK.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 25 maja 2020

Isolations News 90: Nieznane zdjęcia Joy Division, za nami 40. rocznica śmierci Iana Curtisa - jego biblioteka, Vini i Timmermans, Bauhaus może będzie może nie, NIN streaminguje znakomity live, Rock na Bagnie przeniesiony, FIlm z Xiu Xiu i Swans, Rammstein i the Hu

Mamy to za sobą... 40-ta rocznica śmierci Iana Curtisa upłynęła fanom na streamingu koncertu Petera Hooka z 2015 roku i rozmowie Dave Haslama z byłymi członkami zespołu. 

Koncert obejrzeliśmy dzień po - był chwilami dobry, Hook wykonał wszystkie 48 piosenek Warsaw i Joy Division, nieraz z wokalnym supportem. Strona wokalna chwilami... no dobrze w końcu to koncert dedykowany Ianowi Curtisowi.

Warto na koniec dodać, że streaming przyniósł 21000 GBP na rzecz towarzystwa wspomagającego leczenie epilepsji (TUTAJ).
Co do drugiego wydarzenia, klimat był ciekawy, ale jeszcze zanim rozpoczęła się rozmowa, pojawiło się info o dotacji dla jakiegoś stowarzyszenia wspierającego osoby chore psychicznie, więc rozłączyliśmy się. 

Rozumiemy, że tym którzy mogli wtedy pomóc Ianowi Curtisowi teraz jest bardzo wygodnie zrzucać wszystko na karb choroby psychicznej, więc jeśli tak wam z tym wygodnie, to musi też być wam wygodnie z faktami, ze to rzekomy czubek napisał ponadczasowe teksty, linie melodyczne, stworzył image zespołu i pociągnął za sobą tłumy. Przy tym chciał zawsze dzielić się kasą po równo, pozostawał do końca skromny mimo tego, że publika przychodziła na koncerty głównie dla niego a ze strony krytyków padały propozycje zmiany nazwy zespołu na Ian Curtis and Joy Division, do której nie doszło. Bez niego ciągle bylibyście na etapie At a Later Date i gejowskich strojów ze skóry niczym z baru Pod  błękitną Ostrygą z Akademii Policyjnej.

Po raz kolejny zatem grzecznie apelujemy: odpierdolcie się od Iana Curtisa.

Na fali wspomnień o Ianie Curtisie pojawiają się różne materiały, a to zdjęcia wyciągnięte z domowych archiwów muzyków i fanów, a to różne inne drobiazgi. Wśród nich okładki ulubionych książek wokalisty (LINK) (niektóre z nich doczekały się omówienia na naszym blogu),




 
oraz pokazane powyżej zdjęcia udostępnione przez Dave Eatona (LINK). Pochodzą one z koncertu 11.08.1979 roku z Eric's Club w Liverpoolu.

A propos zdjęć muzyków z Factory, to John Delaney publikuje kolejne wspólne zdjęcie z Vinni Reilly (LINK). Fotka pochodzi z zeszłego roku ale została pokazana teraz. Została wykonana w ogrodzie przy domu Johna. Ten ostatni wygląda jak Franz Timmermans, za to Vini nie wygląda już wcale...

O Vinim pisaliśmy TUTAJ.
W klimatach festiwalowych: Soundedit Festival przekazał wiadomość od grupy Bauhaus, która miała wystąpić podczas tegorocznej edycji. 

Oto ona: 

Due to the pandemic, we are now entering a challenging phase when many listed shows will be labeled as "postponed." We are, however, looking at alternative dates for these performances. This situation is unprecedented and incredibly dynamic with a continually moving target. We, the band and our team, are working diligently to establish new time frames for the concerts. Please note - "where possible" original tickets will remain valid for the new dates. We thank you for your continued patience.

Please keep safe and we look forward to playing again as soon as it is possible. Please watch this page for updates and imminent announcements.
 
WE LOVE OUR AUDIENCE! (LINK).
 

I jeszcze jedna wiadomość - od organizatora festiwalu Rock na Bagnie: Rock na Bagnie X nie odbędzie się w 2020 r., nasz jubileusz przenosimy na 2021 r. W tej trudnej dla organizatorów chwili wspieramy się wspólnie z festiwalem Czochraj Bobra Fest z Namysłowa i apelujemy abyście, o ile nie musicie, nie zwracali zakupionych karnetów, gdyż na pewno będą one upoważniały do wzięcia udziału w festiwalu w 2021 r. i dalej O ile wszystko wypali to w terminie festiwalu spotkamy się online. Pracujemy nad tym (LINK).



Udostępniono niemiecki dokument wyprodukowany w 2017 r. przez Parallel Planes zawierający występy 12 zespołów i artystów, oto ich lista: Michael Gira (Swans, Young God Records), Mick Barr (Orthrelm), Justin Pearson (The Locust), Ian MacKaye (Minor Threat, Fugazi), Valentine Falcon (Get Hustle), Jamie Stewart (Xiu Xiu), Anna Barie (These Are Powers), Weasel Walter (Flying Luttenbachers), Jenny Hoyston (Erase Errata), Alap Momin (Dälek), Greg Saunier (Deerhoof), Otto von Schirach (TUTAJ).

Gira wiadomo, natomiast Deerhoof i Xiu Xiu wspominamy z doskonałego wykonania live Unknown Pleasures Joy Division, który opisywaliśmy TUTAJ, oraz... 


z najbardziej makabrycznego wideo w historii muzyki, czyli Stupid in the Dark, przynajmniej naszym skromnym zdaniem... 

Swoją drogą rodzi się pytanie, o ilości ketchupu, czerwonej farby i artykułów wyposażenia AGD jakie może poświęcić zazdrosna kobieta... Oczywiście w imię miłości...

Ninie Inch Nails za to udostępnili na YT swój koncert z 24.05.1994 roku z Londynu. Długi bo ponad godzinę:

Setlista jest imponująca, bo to TAMTE najbardziej ulubione czasy ich twórczości: Pinion, Terrible Lie, Sin, March of the Pigs, Something I Can Never Have, Closer, Reptile, Wish, Suck, The Only Time, Get Down Make Love,Down In It, Big Man With a Gun, Head Like a Hole, Dead Souls, Help Me I'm In Hell, Happiness in Slavery

Niektóre tytuły brzmią znajomo prawda? Więcej o zespole pisaliśmy TUTAJ


Rammstein potwierdził że wystąpi na stadionie narodowym w Warszawie w dniu 17 lipca (LINK). 

Może przy okazji uda im się coś podpalić?


Z michałków: Londyn zachwyca się mongolskim zespołem heavymetalowym o wdzięcznej nazwie The HU (LINK). Byliśmy pierwsi świadkami takiego zauroczenia, bowiem jakiś rok temu, jeden z krakowskich taksówkarzy polecał nam ich, co udokumentowaliśmy zdjęciem płyty wykonanym za pomocą komórki. 


Jeśli miły pan nas czyta, pozdrawiamy.
Muzyka przypomina pieśni pasterzy jaków, sałyków i chajnaków. Łaju, łaju, łaju, łaaaaa. Przy okazji informujemy, że instrument na którym gra młodzieniec o fantazyjnej fryzurze to badongi.

Były one bohaterem dowcipu z epoki PRL:

Jedzie facet pociągiem a tam u sąsiada w walizce: badong badong badong.. Gość pyta: panie co pan tam masz? A ten na to: badongi. I tak sytuacja się powtarza, ale cały czas pada taka sama odpowiedź. 

W końcu nagle pociąg się zatrzymał, walizka się otworzyła coś wyleciało na podłogę, gość spogląda żeby wreszcie zobaczyć co było w walizce  - patrzy a tam... badongi!  

Teraz przynajmniej też mogliśmy je zobaczyć.

Reasumując - napisaliśmy o the Hu dwa razy - pierwszy i ostatni.

Jeśli nie chcecie więcej o nich czytać - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.