sobota, 11 maja 2019

The Cure i ich Pornography: Halucynogenny koszmar urastający do olbrzymich rozmiarów


W drugiej części opisu książki Richarda Carmana o historii the Cure zajmiemy się kulisami powstania ich Pornography, płyty która całkiem niedawno świętowała 37 - lecie nagrania (pisaliśmy o tej rocznicy TUTAJ). Płyty, którą na naszym blogu, obok Faith (opisywanym kilka razy TUTAJ), uważamy za niewątpliwie największe dzieło grupy. 

Jesteśmy w roku 1981 zespół kończy rok koncertem w Leeds, po czym rozpoczyna pracę nad nowym albumem.

Byliśmy w najlepszym stanie - powiedział Smith Alexowi Petridisowi w wywiadzie dla Mojo w 2003 roku. Uważałem że bardziej nadajemy się do robienia muzyki o charakterze symfonii Mahlera a nie popu.

Nowym producentem, który pracował nad demo płyty był Phil Tornally. Wtedy też Steve Severin z Siouxsie and the Banshees (basista i współtwórca zespołu) namawiał Smitha do odejścia z the Cure, stosował nawet w tym celu sabotaż. To jednak się nie udało - Smith działał dalej, na nasze szczęście.

Młyn w Surrey okazał się dla Roberta schronieniem i kryjówką, kiedy sesje nagraniowe nie wypaliły - tam napisał teksty do większości utworów z płyty Pornography. "Chciałem zrobić pieprzony album, który byłby ostatnim i the Cure zakończyłoby działalność" - powiedział w wywiadzie.

Atmosfera była kiepska, dochodziło do spięć między muzykami, kiepskie warunki do pracy, naciski ze strony Fiction (wytwórni wydajacej płyty zespołu) nie poprawiały klimatu. W styczniu nagrali kolejną sesję dla Peela (jej jeszcze nie opisywaliśmy, za to były u nas dwie inne TUTAJ i TUTAJ) a płyta była gotowa w kwietniu.

Kiedy Pornography - czwarty album zespołu ukazał się na rynku niektórych wprawił w zakłopotanie, a innych w zachwyt, zależnie od tego po której stronie barykady stali. Trouser Press nazwał płytę nabrzmiałą od tematów czarnego popu. 
 
Zdaniem Melody Makera album ciągnął w dół w cienie wiecznie ponure. Magazyn Sounds był nieco mniej dwuznaczny: Podczas gdy fani zostali podstępnie uwięzieni w muzyce the Cure (inaczej przecież to muzyczne gówno nie miałoby prawa istnieć) Robert Smith wydaje się zamknięty w samym sobie - i jest to narastający koszmar, który sprawia, że zespół nagrywa pompatyczną muzykę, z której nic w nas nie pozostaje. Mniej krytyczny był NME: Jako dzieło w zakresie pełnego wyrazu brzmienia jest to wielkie i wstrząsające osiągnięcie. Do sedna płyty - jak chyba nikt inny - zbliżył się Dave Hill, kiedy wydał swoją opinię na łamach NME: Pornography nie powstała po to żeby ją uprzedmiotowić i studiować, ale po to, żeby ją wziąć w całości
jak bardzo głęboki obraz emocji, przedstawiający duszę na smyczy, walkę z paniką w ciemnościach.

 
Carman twierdzi, że Smith nazwał album najpotężniejszym w dyskografii Cure, po czym przechodzi do analizy ścieżki dźwiękowej. 

One Hundred Years jest piosenką o śmierci. To kontynuacja kierunku wyznaczonego przez Faith. Wnikliwa analiza samego siebie - diagnoza - rozpacz. Magazyn Rolling Stone opisał tę piosenkę następująco: jeśli nie ma to znaczenia, czy umrzemy, zanim się zestarzejemy, a przynajmniej jeśli zakwestionujemy fakt, że wszyscy umrzemy - w pewnym momencie może uda nam się odnaleźć jakiś sens, coś, co warte było szukania. Smith powiedział po latach: jeśli żywisz zbyt długo takie poczucie marności wszystkiego, może ono zacząć zżerać cię od środka.

Kolejny utwór, Short Term Effect zdaniem Carmana jest kontynuacją pierwszej piosenki: umierające ptaki, zgniła atmosfera, choroba, szaleństwo, oraz chaos. Halucynogenny koszmar urastający do olbrzymich rozmiarów.

The Hanging Garden i Siamese Twins, to zdaniem autora obraz jakiegoś aktu miłosnego w którym przeplatają się namiętność i okrucieństwo. The Figurehead nawiazuje do kolorystyki żałoby (czerwony i czarny), wizji piekła, bólu i wiecznej deformacji. A Strange Days to: oślepienie, tonięcie, zamknięcie oczu, pył. Cold - zimno wywołane brzmieniem przypominającym wiolonczelę, a Pornography - przesterowany głos i oraz obojętne i zimne dźwięki keyboardu. 

 
Tyle Carman, choć wydaje się, że nie wniknął zbyt mocno w ścieżkę dźwiękową albumu i mało interesował się inspiracjami. Na to jednak przyjdzie pora kiedy album Pornography pojawi się w dziale Z mojej płytoteki

Na koniec jeszcze ciekawostka z wnętrza płyty.

Wkładka do albumu zawierała zdjęcia członków  zespołu w specjalnie zaprojektowanych maskach. I koncepcję wyjaśnił Smith w wywiadzie z 1986 roku. Zostaliśmy sfotografowani w pozycjach Marilyn Monroe. Miało to wyglądać, jakby Marilyn została na swoim satynowym prześcieradle, a jej ciało ulegało rozkładowi przez długie lata...


Czy coś więcej wymaga dodania? Chyba tylko tyle, że zapraszamy do czytania nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 10 maja 2019

Gerhard Richter: Sztuka jest najwyższą formą nadziei

Gerhard Richter, niemiecki malarz urodzony w 1932 r. jest obecnie jednym z najlepiej sprzedającym się artystą na świecie. W 2011 roku jego roczny dochód ze sprzedanych dzieł wyniósł 175 milionów dolarów, lepsi okazali się być jedynie Roma Bonet Sintes, Baishi Ql, Andy Warhol, Pablo Picasso, Beihong Xu, Guanzhong Wu i Baoshi Fu. I pewnie w ciągu najbliższych lat osiągnie jeszcze więcej, bo jego prace cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Co sprawia, że prace tego malarza, który nie jest przecież najmłodszy, nie jest celebrytą, nie gości w prasie plotkarskiej, są tak popularne? Trudno orzec. W większości abstrakcyjne obrazy powstały w rezultacie przypadku, co stanie się bardziej zrozumiałe, gdy wyjaśnimy technikę, w której są tworzone.

Malarz tworzy dzieła długo i dość żmudnie. Nakłada na siebie wiele warstw farby, w różnych kolorach, za pomocą pędzla lub dużą, drewnianą deską czy gigantyczną gumową wycieraczką, co pozwala pokrywać farbą duże płaszczyzny płótna, zupełnie jak gdyby miał do czynienia z tynkiem, a potem skrobie powierzchnię, w sposób dość przypadkowy. Odsłaniane wtedy barwy układają się w niedookreśloną kompozycję. 

 Oprócz abstrakcji Richter znany jest z kolorowanych zdjęć, jednak w swoim długim życiu eksperymentował z różnorodnymi tematami i stylami. Ta stylowa labilność wynika – jak się przypuszcza – z jego osobistych przeżyć.  Malarz na własnym przykładzie doświadczył wszystkich kolei losu swojej ojczyzny. Dzieciństwo Richtera przypadło na okres istnienia Trzeciej Rzeszy. Urodził się rok przed dojściem Adolfa Hitlera do władzy, zatem w chwili rozpoczęcia okupacji Niemiec przez aliantów miał 13 lat. Młodość przeżył w NRD. Karierę artystyczną rozpoczął od socrealistycznych obrazów, które wychodziły mu tak dobrze, że otrzymał zgodę na wyjazd do Kassel w RFN, gdzie na wystawie zapoznał się z twórczością Jacksona Pollocka i Lucio Fontany, włoskiego abstrakcjonisty. Jak sam potem wyznał Prawie mogę powiedzieć, że te obrazy były prawdziwym powodem, dla którego opuściłem [Niemiecką Republikę Demokratyczną]. Zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak z moim sposobem myślenia. Zatem w 1961 r., niedługo przed postawieniem muru berlińskiego, Richter opuścił Niemcy Wschodnie i przeniósł się do Düsseldorfu, który wówczas był artystycznym ośrodkiem, w którym rozwijały się nowatorskie rodzaje sztuki, w tym pop, fluxus i happeningi, z których przejął zamiłowanie do obrazów fotograficznych. 

W 1962 r., w wieku 30 lat, Richter namalował Tisch (Tabelę), obraz uznany przez siebie za dojrzałą wypowiedź artystyczną. Była to realistyczna kompozycja powstała z fotografii, która została świadomie zniekształcona i przekształcona za pomocą techniki malarskiej. I tak mu już zostało. Niezależnie od tego co malował, to łączył na jednym płótnie rożne, wydawałoby się sprzeczne rodzaje styli: abstrakcję z realizmem, fotografię z obrazem. Jakby malarz nie do końca ufał własnym oczom i uznanym technikom, iż są w stanie rzetelnie oddać zastaną rzeczywistość.  A stawiał sztuce i sobie, malarzowi, wysokie wymagania i wyznaczał niezwyczajne cele. Zresztą przytoczmy kilka wypowiedzi z tego okresu: 

Wyobrażanie sobie rzeczy, które widzimy, czyni nas ludźmi; sztuka ma sens i nadaje kształt temu sensowi. To jest jak religijne poszukiwanie Boga.

Ponieważ nie ma czegoś takiego jak absolutna słuszność i prawda, zawsze dążymy do sztucznej, wiodącej, ludzkiej prawdy. Osądzamy i robimy prawdę, która wyklucza inne prawdy. Sztuka odgrywa ważną rolę w tej produkcji prawdy.

Obrazki, które można interpretować i które zawierają znaczenie, są złymi obrazami. Obraz przedstawia się jako Niewykonalny, Nielogiczny, Bezsensowny. Pokazuje nieskończoną różnorodność aspektów; odbiera nam naszą pewność, ponieważ pozbawia ją znaczenia i nazwy. Pokazuje nam to w całym tym różnorodnym znaczeniu i nieskończonej różnorodności, które wykluczają pojawienie się jakiegokolwiek pojedynczego znaczenia i widoku. Teraz nie ma już kapłanów ani filozofów, artyści są najważniejszymi ludźmi na świecie.

Sztuka jest najwyższą formą nadziei.
 
Z tak zdecydowanym podejściem do własnej misji artysta musiał odnieść sukces. Obecnie mieszka i pracuje w Kolonii w Niemczech. Jego prace znajdują się w najważniejszych muzeach świata, między innymi w kolekcjach Art Institute of Chicago, Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Tate Gallery w Londynie i Albertina w Wiedniu, a proces twórczy stał się tematem dwóch filmów, jednego dokumentalnego i jednego fabularnego. Z tego pierwszego artysta jest zadowolony, ten drugi, mimo że został nominowany w 2018 r. do nagrody Oskara, został przez niego ostro skrytykowany. Pierwszy to Painting Corinne’y Belz a drugi to Never Look Away w reżyserii Floriana Henckel von Donnersmarck’a. A teraz spójrzmy na kilka jego dzieł: na malowane fotografie, abstrakcje, zdjęcia i rozmaite kompozycje.

















Czy rozumiemy teraz na czym polega fenomen malarstwa Gerharda Richtera? Chyba nie bardzo? To oddamy mu głos, oto co powiedział w jednym z wywiadów zapytany o to, czemu maluje tak rozmaite rzeczy. Czemu wykonał każdy możliwy temat: martwe natury, krajobrazy, portrety itp.? Dlaczego?

Odpowiedział tak: Bo one nas otaczają. Wszyscy je potrzebujemy. Moja metoda wiąże się z próbą zrobienia czegoś, co może być zrozumiane przez dzisiejszy świat, lub co mogłoby przynajmniej zapewnić zrozumienie. Innymi słowy, robienie czegoś, co rozumiem i co wszyscy rozumieją. To naturalne pragnienie komunikacji występuje również w innych dziedzinach, takich jak czytanie i dyskurs itp. Nienawidzę się też powtarzać; nie daje mi to żadnej przyjemności. Kiedy już coś zrozumiem, muszę zacząć od nowa

Więc patrzymy na dzieła sztuki bo te tłumaczą nam wciąż na nowo naszą rzeczywistość? Może?
 
Wszystkie obrazy i cytaty pochodzą ze strony artysty TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

czwartek, 9 maja 2019

Z mojej płytoteki: Rendez Vous - klimat polskiej chłodnej fali brudnego miasta lat 80-tych

Jest rok 1986. Epoka kiedy od co najmniej około 10 lat trwa ewolucja umierającego i niewydolnego punk rocka w post-punk i chłodną falę. Tak też było w tym przypadku, pamiętam jak z kaset magnetofonowych wydawanych w drugim obiegu słuchaliśmy nagrań zespołu punkowego Brak z Łodzi (hitem była piosenka Na Bliskim Wschodzie wszystko w porządku), który po czasie przerodził się w bohatera dzisiejszego wpisu czyli Rendez Vous

Zespół w czasie nagrywania płyty tworzyli Ziemowit Kosmowski - bas i wokal, Andrzej Stańczak - gitara i Wojciech Młotecki - perkusja. Wszyscy uczestniczyli w pisaniu i komponowaniu utworów na album, choć głownie byli to Stańczak i Kosmowski.
W tamtych czasach piosenki coś znaczyły, nie ulega wątpliwości, że Rendez Vous mieli wiele do powiedzenia. Brzmieniowo na pewno nawiązują do the Opposition (pisaliśmy o nich wiele razy TUTAJ) jak i do the Police (przyjdzie i na nich tutaj pora, warto opisać czasy kiedy Sting tworzył muzykę). 

Teksty Kosmowskiego są niezwykle oszczędne, ale przy okazji forma krótkiego przekazu, komunikatu, ba nawet telegramu, nadaje im niepowtarzalny styl.

Album otwiera A Na Plaży... (Anna), bez wątpienia największy hit zespołu, obok I na okrągło oraz Na Skrzyżowaniu ulic (pierwszy wydany został na singlu, drugi na płycie Jeszcze Młodsza Generacja opisywanej przez nas TUTAJ). 

Jesteś ze mną brudnym mieście, 
Szare niebo nas zalewa
Zimne stanie i czekanie
Na autobus albo koniec

Temu klimatowi Kosmowski przeciwstawia widok plaży i promyk słońca.  

W Każdą Złą Noc może nie należy do najbardziej udanych utworów z tej płyty, choć cechuje się bardzo ciekawym, typowym dla zespołu brzmieniem gitary. 

Trafiony Tobą z kolei jest specyficznym, bardzo poetyckim wyznaniem miłości, w zasadzie opisaniem stanu oszołomienia.

Ja nie zapomnę

Ciekawe czy autor pamięta jeszcze, po tylu latach, komu dedykował tę piosenkę?  

Instrumentalny i jakże nastrojowy Zawsze O Północy kończy pierwszą stronę płyty.

 
Stronę B otwiera Maszyna Zła można powiedzieć piosenka motocyklisty. Ostrzejszy i bardziej rockandrollowy utwór o motocyklu i miłości. Zaczyna się banalnie, ale zespół zmienia umiejętnie rytm i refren sprawia, że piosenka przestaje już być tak prosta i łatwa w odbiorze. 

Nie Okłamuj z kolei to wyznanie zranionego kłamstwem serca, generalnie uczucia są motywem przewodnim albumu. 

Nie Umiem Cię wpisuje się w ten sam temat.

Naucz mnie umieć cię 
Ciepło rąk
Włosów len

Z lekkiego utworu jednak przechodzi w nieco niespokojny, tak jakby narrator chciał wyrazić swoje zaniepokojenie powolnym tempem uczenia.

Płytę kończy Jestem W Gwiazdach - nastrojowa piosenka w sam raz na koniec. Doskonałe podsumowania całego albumu (tutaj momentami słychać the Opposition). 

W gwiazdy moje słowa 
W gwiazdy moje łzy
Jestem w gwiazdach

I żeby sprawiedliwości stało się za dość warto wspomnieć, że zespół widziałem w 1984 roku w Jarocinie, o czym było TUTAJ, i dodać jeszcze ten jeden utwór z singla...

  
Ziemowit Kosmowski na prawdę z tamtego składu został sam... 
         
Wojciech Młotecki (zm. 1988)
Andrzej Stańczak (zm. w Kanadzie w 2014 roku w wieku 57 lat LINK)

Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 


Rendez Vous, Rendez Vous, realizacja nagrań: A. Sasin, tracklista: A Na Plaży... (Anna), W Każdą Złą Noc, Trafiony Tobą, Zawsze O Północy, Maszyna Zła, Nie Okłamuj, Nie Umiem Cię, Jestem W Gwiazdach, Muza, 1986

środa, 8 maja 2019

Sztuka Gretchen Bender: czyli od Total Recall do New Order

Niedawno zaprezentowaliśmy wywiad ze Stuart’em Argabright’em - legendarną postacią undergroundu - związanym z kilkom zespołami muzycznym (o których zresztą pisaliśmy, np. TUTAJ), a ostatnio z Black Rain (warto zobaczyć TUTAJ, w zespole śpiewa Zoe Zanias z Linea Aspera, o nich pisaliśmy TUTAJ). Wraz z Ike Yard nagrywał płytę w Factory America, o czym nam opowiedział, a dokładnie o wspólnych próbach ze Swans, Tony Wilsonie, New Order i Peterze Hooku LINK

Tamta historia całkiem nie jest zamknięta, bo Stuart Argabright z grupą Black Rain wystąpi w wieczór otwarcia wystawy Gretchen Bender (1951–2004) w centrum Red Bull Arts w Nowym Jorku, gdzie wykona skomponowaną przez siebie w 1987 roku muzykę do elektronicznego teatru autorstwa Bender, zatytułowanego Total Recall, którego krótki fragment można zobaczyć poniżej:


przy czym teraz ekrany telewizorów będą migać w rytm partytury ułożonej przez współczesnego artystę Philipa Vanderhydena. Obaj twórcy -  Argabright i Vanderhyden już wcześniej pracowali ze sobą, choćby w 2012 r. podczas wystawy prac Gretchen Bender, a także podczas wspólnych spektakli łączących elektroniczną muzykę z grafiką komputerową.  

W Total Recall można było zobaczyć układ 24 monitorów ustawionych w czterech poziomach, które przez 18 minut migały rozmaitymi materiałami video: zmieniającymi się logo firm, reklamami telewizyjnymi, obrazami wojska i klipami z filmu Olivera Stone'a, Salvador, o krwawej wojnie domowej w Salwadorze. W tle słychać było post-punkową ścieżką dźwiękową. 

Co zobaczymy teraz? Okaże się 18 maja (w dzień rocznicy śmierci Iana Curtisa, czy to przypadek?). Spektakl może nieść mocny przekaz, bo skierowano go tylko do osób, które ukończyły 18 rok życia. Młodsi mogą przyjść jedynie pod opieką dorosłego.

Bender, która zaczęła od obrazów abstrakcyjnych (kompozycji złożonych w aranżacjach krzyżowych z czarno-białych szkliwionych kwadratów na cynowych podłożach), wkrótce zajęła się rozmaitego rodzaju sztuką wizualną, od reklam poprzez fotografie i skomputeryzowane wzory złożone z obrazów masakr. Ostatecznie stała się autorką filmów wideo, rzeźb, grafik komputerowych, fotografii i instalacji. Z jej nagrań najbardziej znana stała się czołówka programu telewizyjnego America's Most Wanted: 


w której użyła hipnotyzujących, szybkich sekwencji obrazów, tak rozpowszechnionych obecnie w sztuce filmowej, telewizyjnej i wideo. 

Nas jednak najbardziej zainteresowały jej związki z undergroundową muzyką. Okazuje się, że Bender wyreżyserowała i zmontowała teledyski dla Marthy Wash  oraz grup Babes in Toyland, REM, Megadeth i New Order (dla tych ostatnich wraz z Robertem Longo). 


Teledysk New Order „Bizarre Love Triangle” (1986), tworzą pulsujące i - co tu ukrywać - w sposób denerwujący zmieniające się w rytm muzyki ujęcia tłumów idących przez przejścia dla pieszych, eksplodujących fajerwerków i twarzy dzieci, obok abstrakcyjnych kompozycji i postaci unoszących się w powietrzu. 

Poniżej dwa inne, dla REM i Megadeth:



Niewątpliwie prace te zawierają sporą dawkę przekazu podprogowego, tak ulubionego środka wyrazu przez twórców dzisiejszych reklam, bo działających na podświadomość i manipulujących emocjami. Czy nie jest to urzeczywistnienie pomysłów opisanych przez Orwella? (o którym pisaliśmy TUTAJ). Używała także zestawień obrazów telewizyjnych z prowokacyjnymi hasłami, np.: Ludzie z AIDS obok zdjęć prezydenta USA czy Zbliżam się do śmierci na tle szympansów, co niewątpliwie zmuszało do refleksji.

Prace Gretchen Bender znajdują się między innymi w zbiorach Muzeum Sztuki Nowoczesnej na Manhattanie, Centrum Pompidou w Paryżu i Kolekcji Menila w Houston. Spójrzmy na kilka z nich, abyśmy wiedzieli, czym ta artystka zapisała się w historii sztuki:







Zapewne mało kto z nas słyszał o Gretchen Bender wcześniej, dlatego warto nas czytać - u nas codziennie nowy wpis i newsy, których nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 7 maja 2019

Kinowa jazda obowiązkowa: The Cube Jima Hensona - powrót bohatera rodem z dzieł Franza Kafki


Zapewne każdy zetknął się z literacką twórczością Franza Kafki żyjącego i tworzącego na przełomie XIX i XX wieku. Kanonem jest jego Zamek, powieść wydana w 1926 roku, dzieło które przecież nie straciło nic na aktualności i podejrzewam, że każdy z nas, i co gorsza niemalże codziennie, czuje się jak jego bohater. 

Uwikłani jesteśmy w machiny biurokratyczne, których głównym celem jest  istnienie. A skoro tak tym muszą one wykazywać się tworzeniem kolejnych aktów prawnych, żeby nikomu nie przyszło do głowy myśl, aby je zlikwidować. A my błąkamy się po labiryntach paragrafów, zarządzeń, przepisów. Instrukcje obsługi pralek czy lodówek są przez to coraz bardziej opasłe i wyglądają niczym książki, a umowy które zawieramy, mają coraz więcej drobnych literek pisanych przysłowiowym maczkiem. Takie zmagania czynią nasze istnienie coraz bardziej bezsensownym i zapewne w tym kontekście można odbierać film the Cube wyreżyserowany przez słynnego twórcę mupetów Jima Hensona w 1966 roku. 

Film klasyfikowany jest jako psychologiczny i wcale nie ma jednoznacznego przekazu, co czyni go dziełem tym bardziej interesującym. Klimatem przypomina nieco omawiany na naszym blogu (TUTAJ) doskonały film Fahrenheit 451, zresztą zrealizowany w tym samym roku.

Bohater (w tej roli Richard Schaal) uwięziony jest w sześcianie z  białymi podświetlanymi ścianami. Nie wie ani kim jest, ani skąd się tam wziął. Za to nie wiadomo skąd, ale wie że jest uwięziony, bowiem od początku apeluje o uwolnienie. 

Odwiedzają go podczas pobytu w pułapce różne osoby, część z nich go zna, on jednak nie pamięta nikogo. Najczęściej pojawia się Arnie (w tej roli Hugh Webster) pełniący rolę kogoś, kogo można nazwać pracownikiem obsługi technicznej sześcianu, jak i opiekunem więźnia.
Co ciekawe, wszyscy odwiedzający wchodzą do środka przez swoje drzwi, niestety za ich pomocą bohater nie jest w stanie wydostać się na zewnątrz. Tutaj pewna refleksja, bowiem od początku filmu ten ostatni w zasadzie nie stara się wyjść, tak jakby mu na tym wcale nie zależało. Sytuacja jednak zmienia się z upływem czasu. Wizyta rodziny (żony i rodziców lub teściów) pozwoli widzowi poznać imię głównego bohatera , uwięziony w sześcianie ma na imię Ted.
Ten jednak nie poznaje nikogo z rodziny, oni również nie wiedzą co to za miejsce, ani skąd Ted tutaj się wziął. On jednak zaprzecza, nie zna ich ba twierdzi nawet, że nie ma na imię Ted.  

Thomas, kierownik tego miejsca wyjawia przez przypadek w rozmowie z bohaterem, że są inne sześciany a w nich uwięzieni inni ludzie. Ponadto, stwierdza, że są też metody wyjścia z sześcianu. Proste i bezpośrednie... Każdy musi odnaleźć swoje drzwi...

Sytuacja staje się coraz bardziej absurdalna, a uzyskiwane przez bohatera przywileje są jedynie pozorami, jak choćby telefon, przez który nigdzie nie można zadzwonić, to znaczy można, ale bez względu na wybrany numer zawsze odbiera Arnie

Biurokracja wykazuje się dalej, czego dowodem poza telefonem, jest na przykład wizyta Policji. Fałszywe dowody, projektantka nie znająca się na swoim fachu, w końcu muzycy, którzy uwalniają bohatera z kajdanek.  Ci zdają się tekstem piosenki naprowadzać widza na wyjaśnienie sensu tej całej sytuacji:

Są miejsca w których cię zamykają
Takie plastikowe laminaty
Kiedy jesteś w ich wnętrzu
Twoje myśli się uzewnętrzniają
Czy to one nad tobą panują czy pozostajesz sobą
Wnętrze bliskiego miejsca jest zewnętrzną stroną odległego
Ale swoją przestrzeń możesz postrzegać tylko w jeden sposób
Bo tak na prawdę jesteś w środku siebie samego 
I możemy powiedzieć tylko jedno
Nigdy się nie wydostaniesz
Nigdy się nie wydostaniesz z sześcianu
Tak powiedziano 
Nigdy się nie wydostaniesz
Dopóki nie umrzesz

Sytuacja jeszcze bardziej komplikuje się, kiedy do bohatera przedostaje się sąsiad Watson, który właśnie uciekł z innego sześcianu.  Niestety po czasie okazuje się że jest on... wynajętym aktorem. 

Bohatera odwiedzają też i inni, w sześcianie odbywa się przyjęcie, przychodzi do niego też prostytutka... 

I kiedy widzowi cisną się do głowy różnie pomysły wyjaśniające sytuację, jak choćby poddawanie bohatera jakimś dziwnym obserwacjom psychologicznym, czy nagrywanie filmu,  w końcu ten znajduje wyjście z sytuacji. Czy aby jednak na pewno?

Być może film Hensona ma na celu pokazanie widzowi, że wszystko wkoło nas może być jedną wielką mistyfikacją, że każdy z nas ma pisany swój scenariusz, tylko czasem scenariusze mylą się i wtedy czujemy się jak uwięzieni... Uwięzieni w białych ścianach sześcianu własnego ja. Na pewno własnego?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.         

poniedziałek, 6 maja 2019

Isolations News 35: Spotkania z Hookiem i Morrisem z Joy Division, zagraj Kraftwerk na kalkulatorze, giełda winyli, 37 lat Pornography the Cure, James Blake śpiewa Atmosphere

We środę 12.06.2019 w Walthamstow odbędzie się spotkanie z Peterem Hookiem, basistą zespołu Joy Division. Poświęcone będzie 40. rocznicy nagrania Unknown Pleasures, kultowego albumu zespołu, płyty uważanej że debiut wszechczasów w muzyce rockowej.  

Petera Hooka przepytywał będzie na tę okoliczność Dave Simpson dziennikarz the Guardian. Przyjemność kosztuje 20 GBP od łebka. Więcej o imprezie i bilety TUTAJ.
Skoro o dziennikarzach mowa, to nijaki Andrew Trendell z NME popełnił tekst o tym, że muzyk James Blake podczas swojej trasy koncertowej śpiewa cover Joy Division, Atmosphere. Nie wiemy kim jest James Blake, widać musi być sławny skoro tak poważne pismo poświęca temu wydarzeniu tekst (TUTAJ). Wiemy za to, kim był Ian Curtis, któremu cała armia Jamesów Blaków nie dorówna w wykonaniu tego genialnego utworu, nawet gdyby śpiewali wszyscy na raz i każdy z osobna. Amen.
          
Na wystawie Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie w dniach 10-12.05.2019 odbędzie się giełda winyli. Ma być tego dużo, wystawcy, znawcy i tak dalej. My od zawsze uważamy, że nie ma jak winyl, a te najważniejsze opisujemy w dziale Z mojej płytoteki, do którego zapraszamy. Ogłoszenie o imprezie TUTAJ, niestety nie wynika z niego, czy chodzi o płyty nowe, czy używane. Taka amatorszczyzna. Jak wszystko na FB
Minęło 37 lat od wydania jednej z najważniejszych płyt chłodnej fali, albumu Pornography zespołu the Cure. Płyta obok Faith (opisywaliśmy ją TUTAJ i TUTAJ) jest niewątpliwie największym dziełem Smitha i kolegów. 

Na okoliczność rocznicy jej wydania ciekawy wpis o historii powstawania opublikowano na stronie albumism (TUTAJ). I u nas przyjdzie czas na omówienie tego albumu, kiedy trafi nas ku temu odpowiedni nastrój.
Kraftwerk to żywa legenda, o której dowiadujemy się coraz więcej. Jeśli znacie ich utwór Pocket calculator, i dysponujecie kalkulatorem z lat 80-tych ubiegłego wieku, może cie sobie na nim ten utwór... zagrać.

Oczywiście nie na każdym kalkulatorze. U nas nie ma lokowania produktów więc na jakim modelu, jak tego dokonać, i czy da się inne zagrać inne piosenki Kraftwerk można dowiedzieć się z tekstu TUTAJ.


Zaczęliśmy od Joy Division i na Joy Division kończymy. Trwa promocja książki perkusisty zespołu - Stephena Morrisa. Tak jak w przypadku spotkania z Hookiem odbywa się ona w formie wywiadów które prowadzi Dave Haslam. Kolejne spotkanie już jutro, 9.05. 2019 w teatrze Dancehouse w Manchesterze. Bilety od 8 GBP do kupienia TUTAJ


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 5 maja 2019

David Bowie: Dzieła sztuki były zawsze jedynymi dobrami, jakie naprawdę chciałem posiadać - niesamowita kolekcja obrazów asrtysty

Dzieła sztuki były zawsze jedynymi dobrami, jakie naprawdę chciałem posiadać - powiedział w wywiadzie dla New York Times David Bowie (TUTAJ). Wspomina on tam o obrazach, z których był dumny, a także o tym, że sam również malował, bo posiadał wykształcenie artystyczne. Wywiad ilustruje zdjęcie muzyka na tle jednego z jego obrazów, który jest na prawdę dobry:

Podobnie zebrana przez niego kolekcja prezentowała - może nie najgłośniejsze nazwiska ze świata malarstwa - lecz znakomitych twórców, głównie brytyjskich z XX wieku: Frank'a Auerbach'a, David'a Bomberg'a, Francis'a Bacon'a i Francis'a Picabia, a także obrazy Basquiat'a, czy kompozycje Damien'a Hirst'a, Harold'a Gilman'a, Peter'a Lanyon'a, Henry'ego Moore'a i Graham'a Sutherland'a. Łącznie było to ponad 200 obiektów, a licząc meble – 400.


Bowie, którego twórczość inspirowała muzyków lat 80. w tym także Iana Curtisa, a jednocześnie który sam czerpał z form muzycznych takich zespołów jak Joy Division, o czym pisaliśmy TUTAJ, podchodził do swojej kolekcji bardzo emocjonalnie, wręcz obsesyjnie. Żartował, że stała się nałogiem i chyba się jej nawet nieco wstydził, bo ukrywał fakt posiadania tak pokaźnego zbioru. Piszemy o byłej kolekcji, już jej nie ma. Uległa rozproszeniu, wystawiona przez jego spadkobierców na aukcję Sotheby's w Londynie w listopadzie 2016 r (pełna informacja o tym TUTAJ). 

Rodzina artysty tłumaczyła się, że wystawiła na sprzedaż zabawki Davida, bo zwyczajnie nie miała gdzie przechowywać tak dużej ilości cennych przedmiotów. Niech teraz idzie w świat to, co Bowie tak kochał, napisali w oświadczeniu jego krewni. Zanim jednak dzieła trafiły do domu aukcyjnego, pokazano je w muzeach na całym świecie: w Bolonii, Los Angeles, Nowym Jorku i Hong Kongu.

Niewątpliwie likwidacja tak spójnej kolekcji jest wielką szkodą, bo zgromadzone w niej przedmioty ukazywały tę ukrytą część osobowości Bowie'go, której nie obnażyła jego muzyka czy role filmowe. Sztuka była dla niego ważna, skoro nabywał obrazy i inne przedmioty bez rozgłosu, nie lansując się na ich tle. Często sam docierał do artystów, odwiedzał ich w pracowniach, kupował dzieła, które najbardziej go poruszały. Nie radził się marszandów, nie ulegał modom, sztuka nie była dla niego inwestycją, tylko inspiracją, a nawet koniecznością. O Boże, ależ bym chciał brzmieć tak dobrze, jak wygląda ten obraz powiedział kiedyś o jednej z prac Frank'a Auerbach'a. I może dlatego w jego zbiorach nie było ani Picassa ani nawet Warhola. Z powszechnie znanych nazwisk pojawił się Jacopo Tintoretto (miał jego XVI-wieczny ołtarz i przypisywane mu szkice) oraz kilka dzieł Marcela Duchamp'a. W ogóle dzieła sztuki wybrane przez Bowie'go były - jak to określił krytyk z Sotheby's - eklektyczne, czyli wielostylowe, a tak naprawdę - świadczące o dość konserwatywnym guście ich właściciela.  W przytoczonym wywiadzie stwierdził, że jego upodobania są katolickie. To właśnie mam na myśli, używając sztuki. Są chwile, kiedy wolę myśleć niż tworzyć, i po prostu cieszyć się dowcipem Picabii lub Duchampa. Bawi mnie to, gdy pomyślę, co oni myśleli, gdy to [te dzieła] robili, i że byłoby to dobrym sposobem na tworzenie sztuki. Czasami chciałbym stać się Duchampem, by poczuć to, co czuł, kiedy pokazał te rzeczy na wystawie i powiedział: „Zastanawiam się, co inni zrobią. Zastanawiam się, co się stanie jutro rano"

Był zafascynowany malarstwem renesansowym, co więcej - mimo, że sam był postrzegany jako skandalista - dostrzegał ogromną wartość sztuki dawnych epok: Cały pomysł negowania przeszłości został wyhodowany przez kapitalizm i kulturę patrycjuszowską oraz wziął się z pożądania natychmiastowej gratyfikacji. Myślę, że jest to złe zjawisko, które może wytwarzać tylko ludzi przygnębionych i niespełnionych LINK. Spójrzmy teraz na wybrane dzieła z kolekcji David'a Bowie'go:











Ogółem po trzech dniach aukcji kolekcję, którą wstępnie wyceniano na 10 mln GBP, wysprzedano za astronomiczną sumę ponad 26 mln GBP. Najwyższą cenę osiągnął oczywiście ołtarz św. Katarzyny Sieneńskiej pędzla Jacopo Tintoretto, kupiony przez nieznanego europejskiego kolekcjonera za 155 000 funtów. Dzieło to jednak od razu zostało wypożyczone do ulubionego muzeum Davida Bowiego, do Domu Rubensa w Antwerpii, a stamtąd w tym roku trafiło do Wenecji, na wystawę retrospektywną dzieł Tintoretto (wystawa będzie trwać od 11 maja do 29 listopada), gdzie zostanie pokazane z grupą dzieł flamandzkich starych mistrzów, którzy tworzyli pod wpływem Tintoretto, w tym Rubens'a, Van Dyck'a i Maerten'a de Vos. I chciałoby się dodać - David'a Bowie'go, posiadającego go przez ponad 30 lat i także pozostającego pod jego oddziaływaniem.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.