sobota, 11 stycznia 2020

Wszystkie instrumenty Iana Curtisa z Joy Division

Ian Curtis był wokalistą, lecz nie tylko. Bywało, że podczas koncertów a nawet w czasie nagrań używał różnych instrumentów. Większość fanów kojarzy go głównie z białą gitarą elektryczną Vox Phantom VI Special (pisaliśmy o niej TUTAJ).

Jej charakterystyczny metaliczny dźwięk powodowały wbudowane w nią rozmaite dodatkowe funkcje, zasilane baterią, które po włączeniu blokowały się i w rezultacie z instrumentu wydobywał się dźwięk zbliżony do świergotu, co podobno szczególnie lubił Curtis. Jednak zanim kupił w we wrześniu 1979 r. ten instrument, pożyczał gitarę od Bernarda Sumnera. Był to egzemplarz Shergolda Masqueradera.
Curtis wystąpił z nim na przykład podczas sesji Johna Peela w utworze Transmission (pisaliśmy o sesji dla Peela TUTAJ). Według Bernarda Ian nie za bardzo lubił grać, wolał śpiewać, jednak gdy trzeba było, brał do ręki gitarę, tak bywało przy Love Will Tear Us Apart, w której Bernard musiał grać na klawiszach.

Po śmierci Iana jego gitarę - Vox Phantom VI Special - wziął właśnie Bernard i używał jej w New Order. Jak sam opowiadał w książce Pat Graham i Johnny Marr, Instrument, San Francisco 2011, trzymał ją w swoim pokoju pod łóżkiem a potem dał córce, gdy ta osiągnęła pełnoletność.

Innym instrumentem używanym zarówno przez Sumnera jak i Curtisa była Melodyjka czyli Hohner Soprano Melodica. Znalazła zastosowanie w kilku piosenkach Joy Division i New Order, dokładnie w: In a Lonely Place, Truth, Hurt, Your Silent Face, Love Vigilantes, Angel Dust, Fine Time i Run Wild. Ona także doskonale zachowała się, wraz z kartonowym firmowym pudełkiem, w którym ją kupiono. Ostatnio można było ją zobaczyć na aukcji przedmiotów Petera Hooka o której swego czasu sporo pisaliśmy (TUTAJ).

Ale to jeszcze nie wszystko. Ian grywał także na syntezatorze. Używał modelu ARP Omni-2, którego majestatyczne dźwięki słychać na przykład na tym nagraniu:  


Wydaje się także, że bez brzmienia klawiszy słynna Atmosphere nie wyszłaby tak dobrze

Jak widzimy (i słyszymy) Ian całkiem dobrze radził sobie z instrumentami. Może nie był wirtuozem, jednak grał. I to na wszystkich, które były używane przez zespół. Na wszystkich poza perkusją…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 10 stycznia 2020

Martin Lewis: zgiełk wielkiego miasta i ponury krajobraz metropolii

Wszyscy znają Edwarda Hoppera. Ma on wielu naśladowców, a jego wpływ na sztukę współczesną jest bezsporny (pisaliśmy o tym wielokrotnie TUTAJ). Tymczasem on sam inspirował się pracami artysty, który nie odniósł sukcesu.
 
Martin Lewis zmarł w zapomnieniu w 1962 r. Był imigrantem z Australii, który stworzył ryciny ukazujące życie codzienne Nowego Jorku. Próbował od 1900 r. sił jako samodzielny artysta, lecz czasy Wielkiego Kryzysu przerwały dobrą passę lub raczej odebrały mu szansę na sukces. Stał się mentorem i nauczycielem Edwarda Hoppera, który właśnie u niego nauczył się podstaw wykonywania akwafort. I przejął od starszego kolegi nie tylko to, bo gdy spojrzymy na prace Lewisa widzimy podobny, beznamiętny styl obserwatora, który staje paradoksalnie się przekaźnikiem emocji. Martin doskonale uchwycił zgiełk wielkiego miasta i ponury krajobraz metropolii. Pomiędzy ogromnymi, architektonicznymi, kubicznymi bryłami kręcą się zapracowani ludzie. Są oni samotni tą miejską samotnością, w której mieści się poczucie wyobcowania, wykluczenia i porażki…  Nie ma tu miejsca na marzenia. Zamiast tego widzimy wyizolowane jednostki, które nawet w tłumie nie nawiązują ze sobą kontaktu… Zresztą spójrzmy na kilka grafik Lewisa:










Dzisiaj ryciny Lewisa są coraz bardzie popularne i biją rekordy na aukcjach. Prawie po 50-ciu latach od śmierci artysty odbitka Shadow Dance (na zdjęciu powyżej), została sprzedana za sumę 50.400 $ w Nowym Jorku, ustanawiając rekordową cenę za pojedynczą pracę tego twórcy. Aż trudno uwierzyć, że raptem kilkanaście lat wcześniej nie było chętnego ani na żadną jego odbitkę, ani nawet na ich serię. U nas jednak można je zobaczyć za darmo. A więcej prac Martina Lewisa znajduje się TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 9 stycznia 2020

Z mojej płytoteki: Nico - The Blue Angel - sople których nie jest w stanie stopić jakiekolwiek lato

Płytę Nico - the Blue Angel z 1985 roku przedrukował i przetłoczył nasz rodzimy Tonpress i tak też stałem się jej posiadaczem. Pamiętam, że miałem z nią podobny problem jak z the Idiot Iggy Popa (pisaliśmy o tej płycie TUTAJ) z powodu dość archaicznego brzmienia. 

To były czasy kiedy słuchałem Joy Division a z rodzimych produkcji zdzierałem Czarną Płytę Brygady Kryzys (TUTAJ) i albumy Republiki (TUTAJ). Zatem omawiane dziś wydawnictwo kompletnie do nich nie pasowało. 

W 1991 roku, kiedy ukazał się film fabularny the Doors, (o zespole, który od lat lubiłem - warto zobaczyć TUTAJ) zapoznałem się bliżej z osobowością Nico (krótko zresztą po jej śmierci z powodu ataku serca, która miała miejsce w 1988 roku). Osobowością ukazaną w obrazie Oliviera Stone'a powiedzmy sobie dość niejednoznacznie... Wtedy ponownie odkryłem omawiany dziś album, tzn. nie tyle piosenki, co ich historię i klimat w jakich powstawały.
Wśród autorów bowiem znajdują się takie gwiazdy muzyki jak Bob Dylan, Lou Reed, Jim Morrison z wspomnianego the Doors. Dla wielu z nich była muzą, kochanką, mało tego była członkiem the Velvet Underground. Omawiana dziś płyta to jakby album z fotografiami z każdego z tych okresów jej życia.
Na dość skromnej okładce wydawnictwa czytamy o tym wszystkim w posłowiu Sandry Robertson (w tłumaczeniu Jerzego Rzewuskiego), poznając przy okazji genezę nazwy albumu:


Kim jest Nico? Dziewczyną, która przyjechała do Nowego Jorku, śpiewała w klubie o nazwie całkiem stosownej - Błękitny Anioł, i mieszkała razem z 17-letnim kompozytorem piosenek Jacksonem Brownem.... 

Prawdziwy początek legendy Nico zbiega się jednak z zaproszeniem jej do zaśpiewania wraz z the Velvet Underground w psychodramach Warhola Exploding Plastic Inevitable, zaliczających się do gatunku multi-media show. Te zdarzenia były świadectwem talentu pieśniarki do wokalnej improwizacji wraz ze "Strusią Gitarą" Lou Reeda i morderczą altówką Johna Cale'a. 

Kiedy składaliśmy do kupy ten album pewni cynicy mówili, że powinniśmy wydać go szybko na wypadek, gdyby Nico miała się stopić jak lodowe sople. Ja natomiast wątpię, czy jakiekolwiek lato byłoby w stanie dokonać tej sztuki...   

I jeszcze taka ciekawostka z podwórka Joy Division. Autorem zdjęcia na okładce jest nikt inny jak sam Kevin Cummins (TUTAJ)... 
Do moich ulubionych piosenek na tym albumie należą na pewno Femme Fatale, niesamowita ballada wprowadzająca nas w klimat, All Tomorrows Parties - jedna z lepszych piosenek Velevet Underground, Chelsea Girls - niesamowicie dołujący i The End  - wersja diametralnie inna od tej jaką serwowali the Doors.

Zatem warto sprawdzić, czy sople są rzeczywiście nie do stopienia i posłuchać płyty artystki nietuzinkowej, która na zawsze wpisała się w historię undergroundu.



Nico - the Blue Angel, Tonpress 1987, tracklista: Femme Fatale, All Tomorrows Parties, I'll Keep It With Mine, Chelsea Girls, Janitor Of Lunacy, Heroes, One More Chance, Sixty Forty, Waiting For The Man, The End.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.          

środa, 8 stycznia 2020

Factory Records: Archiwum Tony Wilsona omawia Jon Savage cz.2

Na uruchomionym niedawno kanale Factory Records Mat Bancroft i Jon Savage omawiają kolekcję Tony Wilsona - jednego z współzałożycieli wytwórni. Część pierwszą dyskusji, prezentującej głównie plakaty promujące wytwórnię opublikowaliśmy TUTAJ

Dziś opis artefaktów zawartych w części drugiej.

Jako pierwsza omówiona jest Factory Press Release - zaproszenie na  występ Joy Division w New Osborn Club, gdzie mieli wystąpić 7.02.1980 roku wspólnie z A Certain Ratio i Section 25. Wkoło znajdują się obrazki bankierów zaczerpnięte z magazynów biznesowych. W prawym górnym rogu umieszczono rewolwer z napisem: cena 195 000 GBP.


W sierpniu 1979 roku odbyła się impreza ZOO Meets Factory Half Way. Oficjalnym plakatem promującym wydarzenie był FAC 15. Szkic plakatu, pokazany powyżej, jest bardzo precyzyjny, bowiem zawiera wszystkie niezbędne informacje, włącznie z podaniem linii autobusowych za pomocą których można dotrzeć na koncert. Zaskakuje wybór zespołów - Jon Savage wspomina, że był na tym koncercie i to była kompletna porażka. Było zimno, koncert odbywał się na powietrzu, w mało znanym miejscu. Ludzie oglądali go z samochodów, wielu było pod wpływem narkotyków...
Kolejna pamiątka to strona tytułowa scenariusza filmu FAC 20 - To Young To Know, Too Wild To Care (tytuł roboczy). Pochodzi on z przełomu lipca i sierpnia 1980 roku. Scenariuszem zajmowała się Liz Naylor (warto zobaczyć TUTAJ) jednak na realizację zabrakło pieniędzy.
Ciekawostką jest fakt, że na okładce umieszczono zdjęcie A Certain Ratio na tle posteru Durutti Column, omawianego w pierwszej części, którego powiększoną wersję Tony miał w swoim mieszkaniu. Poniżej widnieje napis: the story of four men in love with beat music and baggy trousers. Savage podkreśla, że w takie luźne spodnie z lat 50-tych ubierali się wtedy muzycy A Certain Ratio.


Jako następny omawiany jest biuletyn dla akcjonariuszy Factory sporządzony przez Tony Wilsona w kwietniu 1980 roku. Dotyczy trzech koncertów w Moonlight w kwietniu 2,3 i 4 1980 roku. 4.04. zagrali Joy Division, wtedy Ian Curtis miał atak epilepsji na scenie.


Kolejny artefakt to plakat do relacji prasowej z występu Durutti Column w Lesser Free Trade Hall w grudniu 1980 roku. Został wykonany przez Jona Savage'a dla Tony Wilsona. Zawiera zdjęcie bloku, oraz chłopców z książki z lat 50-tych. U góry widnieje napis: this is how the history of art is taught in General Schools. Na plakacie znajdują się małe kolumny przy nazwie zespołu jak i w rękach chłopców. Savage był bardzo zadowolony z tego plakatu, podobnie Wilson.
Jako następne przedstawione są projekty kartek świątecznych Factory. Pochodzą prawdopodobnie z roku 1979. Zdjęcia użyte na kartkach zaczerpnięte zostały z książki o brytyjskich szpiegach lat 50-tych. Głównie z Cambridge, bowiem Tony jak i Savage, absolwenci Cambridge,  traktowali to jako przykład w jaki sposób ludzie z tak znakomitej uczelni mogli się stoczyć. Pokazane są portrety z listów gończych dwóch z nich Donalda MacLeana i Toneya Burgesa z którymi mieszkali podczas studiów. Ich imionami nazwane zostały później bary w klubie Hacienda.
Jako kolejne omawiane są dwa newslettery dla akcjonariuszy Factory. Pierwszy z sierpnia 1979 roku, zatytułowany Lekcja Historii. Ma 3 strony i opisuje wydawnictwa od FAC 1 do FAC 21. Pokazuje że każde z wydawnictw Factory, obojętnie czy był to poster, plakat czy płyta, mogło być traktowane jako niezależny byt, ale łączy je jedna wspólna idea. Pokazuje też, jak szybko upływał czas w Factory.
Drugi pochodzi ze stycznia 1980 roku. Omawiane są single i kasety wydawane przez wytwórnię. Zwraca uwagę pieczołowitość relacji.
Finalnie przedstawiona jest lista wydawnictw wytwórni od FACT 30 do FACT 55. Na końcu znajduje się podziękowanie dla wszystkich szefów Factory Records: Alana Erasmusa, Martina Hannetta, Roba Grettona i Tony Wilsona.
Wkrótce omówimy kolejne artefakty z Factory. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

wtorek, 7 stycznia 2020

Świat przemysłowego miasta na Syberii: niesamowite zdjęcia Eleny Chernyshovej

Pewnego dnia Elena Chernyshova (ur. 1981 r.) porzuciła pracę moskiewskiego architekta, wsiadła na rower i ruszyła na wyprawę rowerową po Europie i Azji. Przejechała ze swoim chłopakiem, Gaelem de Cevoisier, 30 000 km, 26 krajów w 1004 dni – od Władywostoku po Toulouse i z powrotem. Nie spotkała po drodze smoka, niemniej jej wyprawa okazała się być dla niej równie mocnym doświadczeniem, co dla Bilbo Bagginsa. Całkowicie odwróciła jej życie, dzięki niej została fotografem i zajęła się dokumentacją nieznanych, zapomnianych przez ludzi miejsc. 

W 2011 roku otrzymała grant Fundacji Lagardère na realizację filmu dokumentalnego Dnie nocy - Noce dnia o codziennym życiu miasta Norilsk, przemysłowego ośrodka położonego na Syberii, 400 km na północ od koła polarnego, gdzie zima trwa 9 miesięcy, panuje wieczna zmarzlina, przez 45 dni w roku widać zorzę polarną a jedynym środkiem łączności z resztą świata jest samolot. Jednym co trzyma tam ludzi przy życiu jest największy na świecie zakład metalurgiczny, w którym wydobywa się i produkuje nikiel, kobalt, ołów, pallad i platynę. Może brzmi to wszystko mało zachęcająco, jednak jej zdjęcia pokazują świat ludzi, o życiu zdeterminowanym przez trudne warunki, którym mimo to się nie poddają. Za powstały cykl zdjęć w 2012 r. artystka otrzymała nagrodę Word Press Photo (LINK).












Trzeba dodać, że każdy kadr powstał z osobnej historii i nie jest przypadkowym pstryknięciem spowodowanym jedynie estetycznym odczuciem autorki.  To, co nam się podoba, to szacunek z jakim Elena podchodzi do tematu zdjęć. Ona wydaje się lubić ludzi ale nie w sposób deklaratywny, lecz w odniesieniu do każdego spotkanego człowieka. Ciekawi ją to co ma do przekazania konkretna osoba. To obecnie rzadkość, bo zazwyczaj ci co deklarują miłość do ludzi zazwyczaj nie znoszą takich konkretnych, spotykanych na co dzień…

Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej prac Eleny, polecamy jej stronę LINK.

Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Isolations News 70: Program Rock na Bagnie, będzie nowy Joker i wersja horror Jasia i Małgosi, Nirvana bije rekordy, jedzenie schabowych religią?

Znamy więcej szczegółów na temat programu festiwalu Rock na Bagnie, który odbędzie się w lipcu na plaży miejskiej w Goniądzu: swoją płytę Legenda przypomni Armia dowodzona przez wokalistę Tomasza Budzyńskiego a jedną z gwiazd będzie amerykańska grupa The Toasters, która została odnotowana na trzecim miejscu zespołów wszechczasów na liście magazynu Mojo, po The Skatalites i The Specials.

Poza tym zagrają Bielizna, Koniec Świata, BAiKA (zespół Piotra Banacha, założyciela Indios Bravos i pierwszego lidera Hey), Sajgon, Mamusiu Ratuj (wcześniej znany jako Chaos Ukraina)  oraz gościnnie: The Mullet Monster Mafia (Brazylia), Fleichwolf (Niemcy), Всё_CRAZY (Białoruś) i The Zapoy! Przypominamy, że do kwietnia trwają przesłuchania grup w warszawskim klubie Mechanik celem wyłonienia z nich jednej, która rozpocznie przyszłoroczny Rock Na Bagnie. Na razie zgłosiło się siedemdziesiąt zespołów.

Nasz wywiad z organizatorem Jackiem Żabą Żędzianem jest TUTAJ.
Skoro koncertowo, to zespół Transmission the sound of Joy Division, zagra trasę z okazji 40-lecia wydania najlepszego albumu muzyki chłodnofalowej i gotyckiej czyli Closer Joy Division. Brzmią tak:

Widzieliśmy już gorsze cover bandy. Ważne że upamiętniają. 

Skoro jesteśmy przy Joy Division, to w mieście gdzie powstali, czyli w Manchesterze znów zagrożone są historyczne budynki, tym razem dwa gmachy tzw. Oldham's Mills  wzniesione w XIX w. O ich pozostawienie zaapelował znany aktor i prezenter telewizyjny Griff Rhys Jones. W jednym z  nieużytkowanych budynków mieściło się Lyceum Theatre. Jones zauważył, że wiktoriańska architektura Manchesteru jest dla miasta równie ważna, co średniowieczne katedry dla kultury europejskiej (LINK). Brytyjczycy potrafią być dziwni...

A jak bardzo niech świadczy fakt, że w Wielkiej Brytanii właśnie może dojść do ogłoszenia wyroku, który może mieć poważne skutki. Otóż sąd pracy w Norwich ma rozsądzić, czy weganizm jest przekonaniem filozoficznym podobnym do przekonania religijnego. Jeśli tak się stanie - weganizm zostanie zrównany z religią i będzie chroniony prawem(LINK). 

Podobno w kolejce do uznania czeka sekta zwyczajnych wpierdalaczy schaboszczaków z kapustą.


Kontynuujemy wycieczkę w krainę absurdów. Zekranizowano bowiem bajkę Braci Grimm o Jasiu i Małgosi w konwencji horroru. Film w reżyserii Oza Perkinsa trafi do kin 31 stycznia: 
Jak donoszą media, kolejnym zamiarem amerykańskiego reżysera będzie nowa odsłona Misia Uszatka, którego ma zagrać laleczka Chucky. 
W klimatach filmowo - horrorowych, Todd Phillips i Joaquin Phoenix chcieliby nakręcić nowy film, który będzie kontynuacją Jockera (LINK). A jeśli już mowa o tym hicie, to Martin Scorsese zbulwersował opinię publiczną oznajmiając że nie oglądał filmu i nie zamierza - może dlatego że to on miał go nakręcić (LINK)? My uważamy, że Joker to wielkie dzieło - nasza recenzja jest TUTAJ, Scorsese natomiast swojego Taksówkarza nie przeskoczy, o czym pisaliśmy TUTAJ
Skoro o filmach mowa, to jak informuje portal muzyczny rockcellarmagazine (LINK) teledysk Nirvany z kultowym hitem Smells Like Teen Spirit osiągnął miliard odsłon... Zajechało komercją, dlatego my wolimy wersję unowocześnioną tego hitu:



Prawda że udana?

Zapraszamy na kolejne newsy za tydzień, a już jutro kolejny wpis, dlatego czytajcie nas codziennie - tego nie znajdziecie w mainstreamie.