sobota, 7 listopada 2020

Ian Curtis a Fiodor Dostojewski

Ian Curtis lubił książki. Wśród jego ulubionych autorów byli Burroughs, Ballard, Dostojewski, Hesse, Kafka, Lovecraft, Nietzsche, Sartre... Ale nie tylko ich czytał. Regularnie bywał w księgarniach w Manchesterze, gdzie zaopatrywał się w literaturę science fiction i popularną. Jednak wpływ wymienionych autorów na jego teksty jest bezsporny, w czym już pisaliśmy w odniesieniu do Burroughsa i Ballarda a także Kafki (TUTAJ).


W piosenkach Curtisa przeplatały się aluzje religijne i militarne, wątki nihilistyczne i przepełnione grozą, fatalizmem i cierpiętnictwem.  Szczególnie proza Dostojewskiego wydaje się być pomocna do zrozumienia osobowości wokalisty Joy Division. I to z jednego, konkretnego powodu, a nie tylko dlatego, że rosyjski pisarz fascynował całe pokolenie Beat Generation (LINK), w tym Burroughsa, Kerouaca i Ginsberga, którzy często listach do siebie powoływali się na prozę Dostojewskiego (fraza, która często się powtarza w dziełach Burroughsa jako swego rodzaju motto Nic nie jest prawdziwe - wszystko jest dozwolone jest parafrazą słów Karamazowa, że jeśli Bóg nie istnieje, to wszystko jest dozwolone.) I nie dlatego, że Notatki z podziemia (Записки из подполья) Dostojewskiego były w tamtym czasie popularną lekturą, stając się inspiracją wielu utworów, m.in. jednego z najbardziej lubianych jakim był A Song From Under The Floorboards, autorstwa Howarda Devoto.

Ani nawet z tego powodu, że literatura Dostojewskiego była uważana przez członków subkultur punkowych i post punkowych za najbardziej odpowiadającą ich położeniu. Wydaje się raczej, że Curtis w powieściach Dostojewskiego znalazł wyjaśnienie tego, co się z nim działo. Chodzi gównie o postać księcia Myszkina z powieści Idiota (Идиот).  Jest to historia o kłopotach księcia Leo Nikołajewicza Myszkina, który, podobnie jak Dostojewski i Curtis, cierpi na epilepsję i czuje się z tego powodu skrajnie wyobcowany. Książę doznaje uczucia rozbicia osobowości, istnienia alter ego, co zostaje zasygnalizowane już na początku powieści w scenie spotkania bohatera z Parfionem Siemionowiczem Rogożynem (o Curtisie Terry Mason powiedział, że tak na prawdę istniało 999 Ianów Curtisów. Był inny w zależności od tego z kim i o czym rozmawiał TUTAJ).


Wracając do prozy Dostojewskiego: Myszkin i Rogożyn to dwie skrajne tożsamości tego samego człowieka: pierwszy nosi miano świętego, drugi wręcz przeciwnie; jeden boi się swych myśli, drugi pyta wprost o wiarę w Boga, o dopuszczalność zabójstwa, o najgłębsze emocje. Innymi słowy: wszystko, co wypiera ze swej świadomości Myszkin, kumuluje się w postawie Parfiona. W ten sposób zyskujemy dodatkowy dostęp do tego, w co książę sam boi się wniknąć: do jego własnej, najbardziej ukrytej, najpotworniejszej wersji ja, a więc do tego co kryje się w jego nieświadomości. 

Książę jakby mimochodem wyznaje, że nad złem przyczajonym w jego umyśle nie panuje i nie zna jego pochodzenia. Paradoksalnie to właśnie lęk przed tym, co nieuchwytne, jest przyczyną niepowodzeń Myszkina. Podczas gdy inni bohaterowie Dostojewskiego folgują swym mrocznym fantazjom, książę nie dopuszcza ich do siebie, co rodzi różne psychologiczne zaburzenia, wśród których głównym jest pragnienie śmierci…  Apogeum  tęsknoty za śmiercią przypada na chwilę, w której książę z fascynacją opowiada o karze ostatecznej. Od tej pory napięcie pomiędzy księciem i Rogożynem tylko rosło, aż do konfrontacji i ataku epileptycznego. W powieści Dostojewskiego rodzaj choroby Myszkina wiąże się z jego stanem psychicznym, napad padaczki jest reakcją organizmu na złe bodźce, które blokują dalsze negatywne emocje a ostatecznie przybierają formę czegoś w rodzaju epifanii, kontaktu z wyższą rzeczywistością.


W utworze She lost Cotrol Ian Curtis tak to opisał:

Well, I had to phone her friend to state my case 

And say she's lost control again 

And she showed up all the errors and mistakes 

And said I've lost control again 

But she expressed herself in many different ways 

Until she lost control again 

And walked upon the edge of no escape 

And laughed I've lost control 

I could live a little better with the myths and the lies, 

When the darkness broke in, I just broke down and cried. 

I could live a little in a wider line, 

When the change is gone, when the urge is gone, 

To lose control. 

When here we come


Zadzwoniłem do jej przyjaciela, 

by opowiedzieć co się stało

Powiedzieć, że znów straciła kontrolę

Wyjawiła wszystkie błędy i pomyłki

Powiedziała "Znów straciłam kontrolę"

Ale wyrażała się na wiele różnych sposobów

Póki znów nie straciła kontroli

Poszła nad krawędź, 

od której nie było ucieczki

I zaśmiała się "Straciłam kontrolę"

Żyłoby mi się lepiej z tymi mitami i kłamstwami 

kiedy wtargnęła ciemność, po prostu się załamałem i płakałem 

Gdy wtargnęła ciemność, załamałem się i zapłakałem 

Mógłbym mieć trochę więcej swobody 

Kiedy przemija szansa, kiedy mija potrzeba 

by stracić kontrolę. 

Kiedy tu nadchodzimy


Równie introwertyczny klimat ma album Iggyego Popa The Idiot, który był podobno ostatnią płytą, której wysłuchał Ian Curtis… (warto zobaczyć TUTAJ).

Inną piosenką, która mogła powstać z inspiracji prozą Dostojewskiego jest The Kill. Słyszymy w niej m. in. te słowa: 


I had an impulse to clear it all away 

I used the tactics - make everybody pay


Czyż nie brzmi w nich echo przerażających słów Raskolnikowa, bohatera Zbrodni i Kary? Cały koniec skarpetki przesiąknięty krwią; widać w tamtą kałużę stąpnął nieostrożnie (…) Ale co z tem począć teraz! trzeba by zaraz, nie odkładając, pójść gdziekolwiek i wszystko wyrzucić, żeby już oddalić z oczu co prędzej, co prędzej! — powtórzył, znowu siadając na sofie — i to zaraz, natychmiast, bez zwłoki!... Od tego momentu Raskolnikow, biedak, który żył w odosobnieniu spowodowanym nędzą, obsesyjnie pracuje nad wyczyszczeniem z krwi każdego centymetra swojego ciała i ubrania. Wina, jak sugeruje Dostojewski, daje upust wyrzutom sumienia, które można wziąć za chorobę: gorączkę aż po chwilową utratę przytomności. Zbrodniarz traci rozsądek i popada w szaleństwo… Taka konstrukcja umysłu bohatera jest ilustracją przekonania rosyjskiego pisarza o nieporównywalnej wyższości cierpień duszy nad ubóstwem i fizycznym cierpieniem. I o prawdziwym szczęściu, które nie pochodzi ze statusu społecznego. Szczęście bierze się według Dostojewskiego ze spokojnego umysłu. I może je osiągnąć każdy, nie ma znaczenia, czy jest się biedną prostytutką czy bogatym baronem…

 


Czy jednak rzeczywiście, teksty lidera Joy Division mogą być aż tak głębokimi moralitetami? Czy raczej doszukujemy się w nich uparcie, niczym podczas nocnych koszmarów, ukrytych znaczeń. Zupełnie jak Ian Curtis, który zamykał się w swoim pokoju z niebieskim dywanem i niebieskimi ścianami, na długie godziny ze swoimi książkami i zawzięcie robił notatki, podczas gdy dym papierosowy unosił się pod sufit… 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 6 listopada 2020

Geniusz i banda palantów: Streszczenie książki Colina Sharpa o Martinie Hannettcie cz.18

 

Jakiś czas temu zaczęliśmy na naszym blogu streszczać książkę Colina Sharpa o jednym z największych realizatorów nagrań w historii, i jednocześnie twórcy Manchester Sound, Martinie Hannettcie. Pierwsza część opisu dostępna jest TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ, siódma TUTAJ, ósma TUTAJ, dziewiąta TUTAJ, dziesiąta TUTAJ, jedenasta TUTAJ, dwunasta TUTAJ, trzynasta TUTAJ, czternasta TUTAJ, piętnasta TUTAJ,  szesnasta TUTAJ, a siedemnasta TUTAJ.

W kolejnych rozdziałach Colin Sharp przedstawił urywki z wczesnej młodości Hannetta, opis jego doświadczeń z narkotykami, byliśmy świadkami narodzin pierwszych niezależnych wytwórni płytowych Manchesteru, oraz co najważniejsze, mogliśmy odczuć klimat towarzyszący powstawaniu nagrań takich gwiazd jak John Cooper ClarkeDurutti Column czy Joy Division.  Poznaliśmy także historię nagrania singla Electricity, będącego wynikiem współpracy między Martinem a muzykami z zespołu OMD. Dowiedzieliśmy się też, że po negatywnych recenzjach Unknown Pleasures, Factory Records miało zamiar zrezygnować ze współpracy z Hannettem. Poznaliśmy genezę słynnych powiedzonek Hannetta i wspomnienie jak powstawał wielki hit Joy Division, czyli Transmission. Później Colin Sharp dokonał wnikliwej analizy dwóch niezwykle ważnych płyt które zrealizował Hannett, mianowicie albumu John Cooper Clarke'a Snap, Crackle & Bop, oraz płyty Magazine pt. The Correct Use of Soap. Autor stawia pod znakiem zapytania legendy narosłe wokół śmierci wokalisty Joy Division - Iana Curtisa. Następnie Sharp opisywał w jaki sposób Martin Hannett przeżywał samobójstwo wokalisty Joy Division, które dosłownie zgruchotało jego psychikę.  Następnie poznaliśmy kulisy epizodycznej współpracy między Hannettem a Robem Blamirem i Pauline Murray z punkowego zespołu Penetration, którzy wspólnie zrealizowali kultowe i przełomowe, choć rzadko słuchane, wydawnictwo nazwane Pauline Murray and the Invisible Girls (wydane we wrześniu 1980 roku). Omówione zostało poszukiwanie przez pozostałych muzyków Joy Division następcy Iana Curtisa i atmosfera podczas nagrywania debiutu New Order. Dowiedzieliśmy się też o relacjach między żoną Colina SharpaMartinne a Hannettem. Oboje bardzo się do siebie zbliżyli po ślubie Sharpa i Martinne, choć autor tak naprawdę nie jest w stanie do końca opisać co zaszło między nimi. Opisane zostały też nasilające się problemy Hannetta z narkotykami i utrata jego wiarygodności w oczach ważnych wytwórni.

Kolejne rozdziały, czyli 18 - 22 opisują coraz większe kłopoty Hannetta i rosnące niezadowolenie zespołów z nim współpracujących, na przykład U2, którzy odrzucili nagrania sesji z Dublina. Od 1986 roku rozpoczynają się poważne konflikty między Hannettem a pozostałymi szefami Factory. Sprawa się nasila kiedy zostaje pobudowana Hacienda, za siedemset tysięcy GBP. Wtedy Hannett nazywa wszystkich pozostałych szefów wytwórni palantami, a siebie geniuszem. Pogrąża się w nałogu narkotykowym, zadaje się z podejrzanymi typami. Jednocześnie realizuje coraz mniej, a jeśli już coś, to owoce jego pracy są marne. 

Między 1982 a 1986 ma też coraz większe kłopoty osobiste. W końcu rozpada się jego wieloletni związek z Suzanne. Po tym Martin otacza się coraz młodszymi kobietami, i trudno powiedzieć, co je przyciąga, raczej jest to legenda wielkiego producenta. Jedna z nich, młodsza, gości przy jego boku dłużej. Nazywają ją Sisters of Mercy. Ale i ten związek nie przetrwał próby czasu.   

W połowie lat 80-tych Hannett poznaje i żeni się z Wendy 2. Pomaga im jego rodzina, która po śmierci Martina wspomaga Wendy i ich dzieci finansowo. 

W 1988 Hannett odzyskuje nieco swojego dawnego blasku i nagrywa hit Happy Mondays - Wrote for Luck:


Wielu którzy widzieli Hannetta w ostatnich tygodniach jego życia, twierdzą że spotykali go w pubach. Stał się bankrutem, licytowano jego dom, a on ponoć znowu zażywał narkotyki po okresie abstynencji i zapisaniu mu metedryny. Jego rodzina wyprowadziła się do taniego mieszkania a on próbował sprzedać swoje. Niestety bez rezultatu.  

Ogólnie należy stwierdzić, że omawiane dziś rozdziały zawierają coraz więcej wątków fabularnych a coraz mniej faktów. Pozostał już tylko epilog do końca książki Colina Sharpa. Przedstawimy jego omówienie wkrótce, po czym zagości na naszych łamach kolejna książka o tamtej epoce. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w minstreamie.          

czwartek, 5 listopada 2020

Zdjęcia Judith in den Bosch: ogromny zasób symboliki

Dzisiaj naszym czytelnikom chcemy przedstawić artystę o nazwisku Bosch. Ale nie jest to Hieronimus, o którym zresztą już pisaliśmy i to kilkakrotnie TUTAJ. Tym razem zamierzamy pokazać prace także pochodzącej z Holandii Judith in den Bosch (ur. 1967).

Judith robi zdjęcia. Zaczęła fotografować raptem kilka lat temu, po tym, gdy zachorowała na raka. Używa - w co aż trudno uwierzyć patrząc na jej dzieła - zwykłego smartfona, i do wykonania zdjęć i do ich obróbki. I nie chodzi jej o rejestrację chwili. Jej obiektyw jest jakby nastawiony na to, co dzieje się w jej wnętrzu, zapisuje jej emocje, może nawet marzenia lub myśli?  Sama Judith twierdzi, że nie patrzy oczami, ale brzuchem. W rezultacie mamy nieostre fotografie, jakby osnute niewyraźnym wspomnieniem tego, co dawno temu minęło, a czego szczegóły zatarły się już w pamięci...










Ulubionym tematem (i miejscem) artystki jest morze, które przecież niesie w sobie ogromny zasób symboliki. Woda, przypływy i odpływy od wieków posiadają znaczenie wanitatywne: oznaczają śmierć, przemijanie, wieczność, powtórne narodziny, przemianę... Może dlatego tak chętnie Judith pokazuje kobietę leżącą na brzegu morza, często skuloną w pozie embrionalnej. Na kolejnych fotografiach widzimy samotną postać, stojącą z lub odchodzącą w dal. Jednak te zdjęcia nie ani ponure, ani nawet smutne, może raczej nostalgiczne i pełne rezygnacji. Jakby autorka pogodziła się z sobą, z tym, co przyniosły jej fale życia, więc bez buntu odwraca się od trudnego teraz, po czy zanurza w znanej i przewidywalnej przeszłości.








Artystka kiedyś tak powiedziała o swojej twórczości: Czuję się związana z malarstwem i poezją. Te obrazy opowiadają historię, podobnie jak wiersz. Miałam raka piersi pięć lat temu i wtedy mój świat stał się bardzo mały z powodu chemioterapii. Czułam się wtedy zupełnie inaczej niż teraz. Możesz to zobaczyć na moich zdjęciach. Były w tym okresie bardzo intensywne: dużo czerwieni i czerni, z mocnymi kreskami. Bardzo różnią się od mojego obecnego stylu. To właśnie lubię w tym, co robię: że moje zdjęcia stały się przedłużeniem mojej osoby. Muzyk wkłada swoje uczucia w piosenki, ja robię to z moimi zdjęciami. W każdej pracy jest znajduje się znaczna część moich emocji (LINK).

Więcej zdjęć Judith in den Bosch znajduje się na jej stronie:TUTAJ.

 Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 4 listopada 2020

Co ma wspólnego muzyka punk i post-punkowa ze starożytnym Rzymem?

Czy undergroundowy nurt muzyczny w kulturze jest częścią cywilizacji klasycznej? Inaczej mówiąc – co ma wspólnego muzyka punk i post-punkowa ze starożytnym Rzymem? Postawiony problem wydaje się być dziwny, bo przecież cały nurt awangardy lat 80. był wyrazem buntu przeciwko temu, co tradycyjne i właśnie klasyczne, konwencjonalne, ugruntowane od stuleci… Jednak paradoksalnie, subkultury post-punkowe wchłonęły sporo wątków opartych na wzorcach powstałych czasach starożytnych. Przesadna teza? No bo co wspólnego może mieć na przykład taki starożytny Rzym z punk-rockiem? Fascynacje jednak rodzą się i wzrastają w całkiem nieoczekiwanym czasie i u osób, których o upodobania klasyczne nigdy byśmy nie podejrzewali…

Na przykład Iggy Pop, zbuntowany nastolatek a dzisiaj niekonwencjonalny starszy pan sięgnął pewnego dnia po książkę Edwarda Gibbona o zmierzchu imperium rzymskiego (The history of the decline and fall of the roman empire), wydanej po raz pierwszy u schyłku XVIII wieku… Wprawdzie nie była to dokładnie ta publikacja a tylko jej dokładne streszczenie, lecz  opis upadku imperium zafascynował go tak bardzo, iż napisał esej, w którym zawarł ciekawe tezy, z którymi warto się zapoznać. Oto one:

Czuję wielką ulgę na myśl, że przed nami byli inni, którzy żyli, umierali, myśleli i walczyli tak dawno temu. Czuję przez to mniejszą presję dzisiejszych czasów.

Dowiedziałem się dużo o tym, jak naprawdę działa nasze społeczeństwo, ponieważ początki systemu - militarne, religijne, polityczne, kolonialne, rolnicze, finansowe należałoby w całości zbadać u ich genezy. Zyskałem perspektywę.

Język, w którym została napisana książka, jest bogaty i kompletny, w przeciwieństwie do języka czasów dzisiejszych.


Wiem, jak mało wiem.


Inspiruje mnie determinacja i erudycja, które pozwoliły Gibbonowi ukończyć dwudziestoletnią pracę nad tym dziełem.  Facet wiedział o co chodzi . Chodzi oczywiście o samego Gibbona, a nie o to, czego Gibbon uczy nas o Rzymianach. Ale wytrwałość i nieustępliwość są cnotami godnymi Katona Starszego , który, jak mówi Plutarch , kończył każde swoje oświadczenie słowami: „Kartagina musi zostać zniszczona”. Co w końcu się stało.


Zapoznałem się z książką Gibbona nie dla poznania bezmyślnego programu ideologicznego, ale z powodu głęboko zakorzenionego ludzkiego pragnienia wiedzy i z powodu przyjemności - tak odmiennej od narkotyków i whisky w tanich motelach

Wzywam każdego, kto chce, aby życie na ziemi naprawdę odnowiło się, aby mógł cieszyć się pięknem starożytnego świata naszych przodków” (LINK).

Trzeba przyznać, że w powyższych stwierdzeniach pobrzmiewa filozofia Greków i Rzymian, zwłaszcza w zdaniu wiem jak mało wiem, sięgającego myśli Sokratesa o świadomości własnej ignorancji wyrażającej się w jego wiem, że nic nie wiem, korzeniami tkwiącej jednej z maksym wyroczni Apolla w Delfach: Poznaj siebie.

Iggy nie poprzestał na lekturze o upadku Cesarstwa Rzymskiego. Jego trzeci album wydany w 1993 roku nosi tytuł American Caesar i stanowi rozrachunek artysty z amerykańskim imperium, w mechanizmach którego zauważa symptomy upadku… szczególnie ostatnia piosenka Caesar zawierająca imperialną mowę muzyka nie pozostawia wątpliwości co do jego rzymskich inklinacji. Iggy Pop widzi jak świat rozsypuje się na jego oczach i upada wielkie Imperium… I woła:

People of America! I bring you a great army to preserve peace in our empire, throw them to the lions darling, let us go to the banouet hall... there will be a great feast tonight! who are these christians? what is this strange religion? I' ve heard it said they turn the other cheek ha ha ha ha throw them to the lions, throw them to the lions, throw them to the lions, thumbs down 10 pieces of gold for every man, hail Caesar, hail Caesar! 

Ludu Ameryki! sprowadziłem wam wielką armię, aby zachować pokój w naszym imperium - rzućcie ich lwom, kochanie, chodźmy do sali bankietowej ... dziś wieczorem będzie wielka uczta! kim są ci chrześcijanie? co to za dziwna religia? Słyszałem, że mówili, że nadstawiają drugi policzek ha ha ha ha rzuć ich lwom! kciuki w dół, 10 sztuk złota za każdego, Ave Cesar!

Jeśli prześwietlimy inne piosenki pop, okazuje się, że spora ich liczba wprost odnosi się w swoim tekście do Cesarstwa Rzymskiego (LINK),  Wśród nich warto przytoczyć utwór zespołu Radiohead: You and whose army? z ich piątego albumu Amnesiac, z sarkastycznym retorycznym pytaniem w tytule, podobno o kimś, kogo ludzie wybierają do władzy i kto ich potem jawnie zdradzi… (LINK). Lecz po latach polityczne aluzje bledną i piosenka jest raczej podnoszącą na duchu kompozycją o tym, że nic nie może nas złamać. Zresztą sami posłuchajcie:


Aluzji do pojęć, obrazów i wydarzeń mających swoje źródło w mitach i historii starożytnego Rzymu oraz Grecji w muzyce rock i new wave jest dużo więcej (choćby zamiłowanie do koncertów na stadionach), o niektórych pobocznie pisaliśmy w wielu naszych tekstach. I pewnie nie raz wątki te znajdą się w naszych postach. Bo Świat się zmienił, lecz pozostał jeszcze gdzieniegdzie wierny… 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 3 listopada 2020

René Holm: Mroku w duszy doświadcza każdy z nas - niesamowite obrazy z kraju mrocznej, duchowej zimy

René Holm (ur. 1967 r.) jest jednym z najbardziej uznanych współczesnych artystów w Danii. Tworzy w nurcie niewątpliwie uznanym za malarstwo figuratywne, lecz trudno je uznać za realistyczne. Jest to raczej ekspresyjny zapis osobistych emocji. Szczególne wrażenie robi jego cykl zatytułowany Darkness, na który składają się obrazy leśnego mroku i zanurzonych w nim postaci. Płaskie kompozycje, wydawałoby się, zbyt ciemne, aby dostrzec ich szczegóły, gdy spojrzymy na nie uważniej, otwierają przed nami przestrzeń pełną niepokoju. W ciemności wszystko wygląda inaczej. Inaczej także zaczynamy myśleć. Mrok nocy ożywia koszmary i odziera naszą wyobraźnię z dosłowności, każąc dostrzec w cieniach fantastyczne i niesamowite kształty.

On sam tak o tym mówi: Moje najnowsze prace mają wymiar zarówno fizyczny, jak i psychologiczny. Naturalna ciemność nastaje codziennie i w przypadku większości ludzi pomaga uspokoić się, przygotować do zasypiania i zapewnić ciału spokój i odpoczynek. Jednakże noc, rozpięta między północą a 5 rano, to dla wielu osób czas bezsenności. Dla jednych to okres spoczynku w ciemności, w sennej hibernacji, dla drugich to trwanie w psychicznym koszmarze.




Podobnie jest z lasem, odgrywającym ważną rolę w moich pracach. Generalnie postrzegany jest jako naturalnie spokojne miejsce, przestrzeń spaceru, cielesnego i psychicznego relaksu. Lecz w środku nocy ten sam las staje się przestrzenią, w której większość z nas nie chciałaby się znaleźć. Wszyscy mamy w pamięci przejmujące historie, które miały miejsce w mrocznym lesie. Ciemna gęstwina drzew występuje często w książkach dla dzieci, powieściach i filmach jako złowrogie, groźne miejsce. Jednocześnie las był i jest azylem dla tych, którzy uciekali przed prześladowaniami czy wojną. Dlaczego? Bo zapewnia kryjówkę. Wniknięcie w niego, zbudowanie schroniska pozwala przeżyć, dzięki dostępnemu pożywieniu i ogniowi, który pozwala się ogrzać, przygotować posiłek i odstraszyć zwierzęta.



Mroku w duszy doświadcza każdy z nas, kiedy straci kogoś z bliskich lub, z różnych powodów, chęć do życia. Czujemy, jakby przenikała nas ciemność i wielkim wyzwaniem jest powrót do poprzedniego trybu życia i ponowne odnalezienie światła, które sprawia, że cieszymy się życiem i przebudzamy się gotowi na nasze codzienne wyzwania.

Różne mogą być źródła jasności (duchowego światła), metaforycznie możemy powiedzieć, że pochodzić mogą z dołu lub z góry, w zależności od naszej wiary. Owa wewnętrzna jasność jest niczym światło w tunelu drzew, które wyprowadza nas z ciemności lasu i pozwala przetrwać mroczną, duchową zimę. (LINK).




Pewnym uzupełnieniem symbolicznych znaczeń lasu, światła i snu jest jego wcześniejsza seria płócien The Time Travel (Podróż w czasie), na którą składają się obrazy skonstruowane na wzór starych fotografii, wyobrażające upozowanych ludzi w historycznych strojach z pustymi twarzami... Na jednym z nich dziewczynka trzyma w dłoni kapelusz, którego główka marszczy się, upodabniając do trupiej czaszki... I nie wiemy, czy te osoby są cieniami wyobraźni Holma, czy też nostalgicznym wspomnieniem dawno zmarłych osób, znanych malarzowi? 

Zachęcamy do odwiedzenia strony artysty (TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 2 listopada 2020

Isolations News 113: Nieznany film z Joy Division, podcast o nich i New Order, Gorman współpracuje z Davidsonem, the Cure i the Eternal, najlepsze płyty gotyku, koncert i film w hołdzie Davida Bowie, Smashing Pumpkins, Pearl Jam, Nanga, Judas Priest i Molchat Doma z nowymi klipami ale Joker i tak górą

Mamy to - wyciekły kolejne urywki z filmu Whiteheada z Joy Division... Co jeszcze zobaczymy? 


Podcast opowiadający historię zespołu i New Order, o którym wspominaliśmy w zeszłym tygodniu, ruszył. W pierwszym odcinku Peter Hook i Bernard Sumner opowiadają o pierwszym o spotkaniu z Ianem Curtisem. Podcast już jest szeroko komentowany, choćby TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Całość jest do obejrzenia poniżej:


Obejrzymy to się ustosunkujemy.


Brian Gorman - animator sztuki o Joy Division pt. New Dawn Fades (TUTAJ), z którym rozmawialiśmy TUTAJ, zapowiedział na FB współpracę z TJ Davidsonem. Więcej TUTAJ.



Ta przejrzysta płyta powyżej to reedycja Closer, i z niej właśnie pochodzi piosenka the Eternal, którą lider the Cure umieścił na liście swoich ulubionych piosenek (LINK). 

Powyżej jedna z ich piosenek, która jest z kolei na naszej liście ulubionych... O the Cure pisaliśmy wiele razy TUTAJ. Żeby było zabawniej, zarówno Closer jak i Faith Cure (patrz TUTAJspotkali się ostatnio na liście najlepszych płyt gotyku (TUTAJ). Wygrało Floodland Sisters of Mercy, owszem płyta dobra (opisaliśmy ją TUTAJ) ale do Closer jej daleko.  


W temacie - ulubiony piosenkarz Ian Curtisa z Joy Division? Wiadomo... Na 8 stycznia 2021 roku szykowany jest koncert w hołdzie Davida Bowie. Wystąpią w nim Trent Reznor, Perry Farrell, Joe Elliott z Def Leppard, Ian Astbury z The Cult, Billy Corgan, Gavin Rossdale z Bush i wielu innych gości, którzy kiedyś grali ze słynnym muzykiem. Koncert ten każdy będzie mógł obejrzeć, bo jest to wydarzenie online, transmitowane od godziny 18 i udostępnione przez kolejną dobę TUTAJ. Bilety TUTAJ.


Skoro już zeszliśmy na Bowiego - w Internecie można obejrzeć oficjalny zwiastun nadchodzącej jego biografii - Stardust. Premiera filmu 25 listopada, w roli Bowiego wystąpi Johnny Flynn

Trailer nie spodobał się publiczności co można stwierdzić po tonie komentarzy... Syn Bowiego, Duncan Jones, potwierdził w zeszłym roku, że film był nakręcony bez zgody rodziny i nie będzie zawierał żadnej oryginalnej muzyki (LINK).


Taką za to prezentuje Nanga, która wypuściła kolejny teledysk, tym razem w stylu reggae... Jeśli chodzi o teksty Magda mistrzynią jest i basta. Nasz wywiad z nią TUTAJ.


Давай со мной пой грустную песню

В ней смысла ноль, а где же есть он?

В моей квартире всё уныло

Скрип половиц, к нему привык я


Огарок свечки на бутылке

А в ней окурки, треск пластинки

Я помню, ты мне подарила

Наверняка - уже забыла

В один из вечеров ты спросила:

Почему вместо «завтра» - сегодня «вчера»?

Ответа нет - скажу открыто

Вчера были «мы», а сегодня «я»

 

Powyżej za to tekst z nowego singla Molchat Doma, który pochodzi z ostatniego albumu grupy (przedsprzedaż TUTAJ). Z nimi też rozmawialiśmy, TUTAJ. Teledysk niskobudżetowy, w Rough Trade mogliby wybulić nieco kasy... Chłopaki z Białorusi są tego warci.


Za to kasy nie żałowali Judas Priest, którzy  emitują w sieci nowy, upiorny teledysk. Jest tam cała plejada wampirów z Nosferatu na czele... 


A tego muzycznie nie zagrał lepiej nikt, niż Billy Corgan. Smashing Pumpkins (o których pisaliśmy wiele razy TUTAJ)  udostępnia kolejne piosenki z nowego podwójnego albumu Cyr (przedsprzedaż TUTAJ Ich najnowsze oferty to Ramona (daliśmy klip powyżej) i Wyttch.


Ramona to nic innego jak... Zresztą popatrzmy: 


Druga piosenka jest lepsza i nawiązuje do czasów Mellon Collie. Zobaczymy co z tego wyjdzie, na razie jest delikatnie mówiąc średnio... Więcej informacji o tym TUTAJ i TUTAJ.


Jeśli już weszliśmy w klimaty grunge - do ściągnięcia jest koncert Pearl Jam z MTV z 1992 roku. Piszą TUTAJ że niby legendarny, ale my nie bardzo wiemy dlaczego.


Za to wiemy dlaczego legendarnym nazwać można zespół King Crimson, o którym pisaliśmy TUTAJNa niemieckiej stronie poświęconej muzyce rockowej zamieszczono wywiad z obecnym wokalistą i gitarzystą tego zespołu Jakko M Jakszykiem (TUTAJ).


Legendarnym można też bez wątpienia nazwać film Joker, którego recenzję zamieściliśmy TUTAJW zeszłym tygodniu odbyło się wręczenie World Soundtrack Awards - zwycięzcą została Guðnadóttir Hildur za ścieżkę dźwiękową do tego filmu (LINK).  

Chce się powiedzieć: wiedzieliśmy że tak będzie... I to by było na tyle... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 1 listopada 2020

Wspomnienie Iana Curtisa - Touching from A Distance Deborah Curtis: Kilka ważnych faktów i sprzeczności z doniesieniami innych autorów

Dziś 1.11. wspominamy na naszym blogu wielkiego wokalistę i tekściarza, zwanego ostatnią prawdziwą legendą rock and rolla. Postanowiliśmy zrobić to dokonując krótkiej analizy faktów.  

Książkę Deborah Curtis kupiłem kiedy się ukazała w Polsce, czyli w 1995 roku w małej, dziś już nieistniejącej księgarni. Wtedy jeszcze nie było mnie stać na zakupy wersji anglojęzycznych, poza tym to były czasy gdy obieg informacji nie był taki jak dziś. Książkę postanowiłem sobie właśnie odświeżyć, a ponieważ w zasadzie każda jej strona zawiera skondensowane informacje o liderze Joy Division, pisanie streszczenia mija się z celem. Natomiast ma sens wyłuszczenie kilku różnic z innymi źródłami jakimi dysponujemy (choć nie wszystkimi, bo wiele z nich będziemy sobie odświeżać na naszym blogu).


Co najbardziej interesuje i jest ważne z punktu widzenia naszej wiedzy o tym co wtedy się wydarzyło? Poniżej kilka rzeczy które ułożyłem od najistotniejszych do mniej ważnych, choć z punktu widzenia analizy historycznej też znaczących.

Deborah Curtis w co najmniej dwóch miejscach książki stwierdza, że jej mąż symulował ataki padaczki. Nie, bynajmniej nikt nie twierdzi, że Ian Curtis nie cierpiał na epilepsję, ale Deborah pisała, że przytrafiały mu się ataki kiedy w dyskusji bywał na straconej pozycji. Opisuje też sytuację kiedy raz udał atak, żeby ją nabrać. Biorąc pod uwagę, że żadne badania w tym EEG nie wykazały jakichkolwiek niepokojących zmian w mózgu Iana Curtisa można dojść do niepokojących wniosków. 

Narkotyki i tzw. prochy. Deborah Curtis opisuje kiedy Ian z kolegą w dzieciństwie ostro przedawkowali substancje psychoaktywne. Trafili na płukanie żołądka. Ponownie sytuacja taka przytrafiła się już w czasie istnienia Joy Division. Tutaj mamy kilka sprzecznych informacji, bowiem w książce Jona Savagea (omówionej TUTAJ) podana jest informacja, że Ian Curtis sam zadzwonił po pogotowie, bowiem bał się że mogą go odratować przez co zostanie sparaliżowany. Natomiast Deborah twierdzi, że zadzwoniła ona, a wokalista miał się chwalić innym, że nie poszedł wtedy na całość

W książce Deborah Curtis pada wprost stwierdzenie, że Ian mieszał prochy z lekami. Z kolei w filmie dokumentalnym Joy Division Bernard Sumner twierdzi, że wokalista zespołu nigdy nic nie brał... 

Pod koniec książki Deborah twierdzi, że Ian krótko przed śmiercią nie brał już zapisanych mu przez lekarzy tabletek (to samo twierdzi Colin Sharp - warto zobaczyć TUTAJ), podczas gdy Martin Hannett w wywiadzie udzielonym Jonovi Savage (TUTAJ) dzieli się pogłoskami o barbituranach we krwi po sekcji zwłok wokalisty. 

Deborah Curtis nazywa Annik kochanką Iana, podczas gdy w książce Savagea znajdujemy dowód w postaci wypowiedzi Marka Reedera udowadniającej, że Annik nie byłą kochanką, a jedynie przyjaciółką Iana

W końcu detal dotyczący słynnego napisu HATE, jaki Ian miał na kurtce. W książce Savagea pada wyjaśnienie, że był to napis naklejany taśmą samoprzylepną, tak żeby było go można odczepiać, gdy kurtka była zakładana do pracy. Natomiast Deborah twierdzi, że napis jej mąż wykonał farbą, i nawet odcisnął się on na siedzeniu w samochodzie jednego z kolegów. 

Na koniec - z książki Deborah dowiadujemy się, że w zasadzie Ian nie opiekował się córką, podczas gdy istnieją zeznania świadków z pobliża, że wielokrotnie widziano go na spacerach z wózkiem...

Finalnie Deborah uważa, że Ian miał w kostnicy szyję przykrytą koszulą, podczas gdy z wypowiedzi Tony Wilsona dowiadujemy się, że Alan Erasmus założył mu na szyję naszyjnik, żeby nie było widać śladów po sznurze.

Jakie są fakty? Może część świadków konfabuluje? Może po prostu zawodzi ich pamięć?   A może współwinni starają się usprawiedliwić samych siebie, wiedząc, że główny zainteresowany nie ma szans już się bronić? Przecież cała ta historia z koncertem w Bury, niedotrzymane obietnice przerwania występów, aby ratować zdrowie Iana, czy oficjalne przyznawanie się w wywiadach do świadomego kreowania wizerunku zespołu jako ponurego to ewidentne dowody na traktowanie Curtisa jako trybiku w maszynie, jak pisał Vini Reilly: pełnej ekspertów. A może to dowód na istnienie pewnych przeczuć, co do finału historii wokalisty Joy Division?        

Może wszystko po trochu plus motto Wilsona: Jeżeli masz do wyboru: drukować prawdę, czy legendę - drukuj legendę.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.