czwartek, 15 lutego 2018

Martin Hannett o samobójstwie Iana Curtisa, Joy Division, narkotykach i nagrywaniu w aluminiowym silosie zbożowym

29.05 1989 (czyli na dwa lata przed śmiercią Hannetta) Jon Savage przeprowadził wywiad z twórcą brzmienia Joy Division i realizatorem nagrań wielu innych legendarnych zespołów jak New Order, Happy Mondays, Stone Roses, Buzzcocks, Pauline Murray, U2, czy Magazine.

Jak spotkałeś Joy Division?

Terry Mason zwykł przychodzić do studia w poszukiwaniu wzmacniacza więc poszedłem ich zobaczyć pewnego wieczoru jak supportowali Slaughter w Salford Tech. Byli bardzo dobrzy. Wzmacniacz się popsuł, więc Steve i Hooky improwizowali przez około 15 minut. Jedną z przyczyn która zainspirowała mnie do używania automatów perkusyjnych była zła gra perkusistów, ale Steve był bardzo dobry, tak więc mieli doskonały start. Byli inni niż wszystkie zespoły punk. Być może zraziliby mnie, gdybym ich zobaczył w okresie Warsaw czy Leaders of Men. Zresztą nigdy nie słuchałem tamtych utworów, do czasu kiedy usłyszałem je w ubiegłym roku na  Substance.

Co więc było innego w ich muzyce?

Była masa przestrzeni w ich brzmieniu zanim Bernard zaczął przysypiać nad syntezatorami. Tworzyli wiele przestrzeni w swojej muzyce i to był dar dla producenta, a oni potrzebowali wskazówek. The Factory Sampler to pierwsza rzecz którą zrobiliśmy razem. Wtedy od dwóch tygodni miałem nowy  system opóźniania dźwięku AMS, nazywaliśmy go "cyfrowym". Spadł nam z nieba.

Kiedy technologia zmieniła się z analogowej na cyfrową?

Kiedy stała się możliwa do zastosowania. Pomysły istniały, ale dopiero pod koniec lat 60-tych wdrożono cyfrową linię opóźniającą, która używała przesterowanych rejestrów, one były takie nierealne i zużywały dużo prądu. Kiedy zaczęła pojawiać się  pamięć bitowa spryciarze z ATM umieścili ją w urządzeniu.

Kiedy połączono te wszystkie urządzenia w jedno?

Jednym z powodów dla których byłem w Advision był fakt posiadania przez nich wielu linii opóźniających ponieważ byli powiązani z Feldon, dystrybutorami sprzętu. Kiedy pojawiły się efekty dźwiękowe, pod koniec lat 70-tych nastąpił przeskok w sposobie kontrolowania nastroju muzyki. Mogłeś wprowadzić tyle smaczków ile tylko byłeś w stanie wymyślić. Mogłeś stosować maszyny, i co było największą zmianą podczas ostatnich 10 lat, to był nadzwyczajny wpływ efektów dźwiękowych. Zaczęło się od banalnych opóźnień dźwięku, co ewaluowało w banalne echa dźwiękowe. Na  Ł485 można za pomocą najnowszej wersji procesora dźwięku Quadraverb używać czterech efektów dźwiękowych jednocześnie: opóźnianie, pogłos, stabilizacja i chór. To na prawdę niesamowite dary dla wyobraźni. Można używać wszystkich tych efektów bez ruszania się z krzesła.

Docelowo jaką one robią różnicę? Ciągle trudno stymulować brzmienie komory echa używane przez  Lee Hazlewood. Ich komora echa była jednym z tych 12 metrowych aluminiowych silosów zbożowych z głośnikiem na szczycie. Nie ma zbyt wielu programów które symulują efekt aluminiowych silosów zbożowych.

I ta technologia zadziałała w przypadku zespołów takich jak Joy Division?

Możesz skiepścić taki zespół wpuszczając go w w mało skupiające uwagę rzeczy, jak choćby ambient, gdzie zainteresowanie bardziej skupia się na muzyce.

Dlatego zastosowałeś wiele różnych urządzeń na Unknown Pleasures?

To było około połowy klasycznego rewiru Hannetta. Nie miałem wtedy zbyt wielu możliwości. Zastosowałem w zasadzie ten sprzęt co zazwyczaj, bo to było wygodne. Mogłem uzyskiwać efekty od kartonowej rurki do katedry.

Użyłeś także elektronicznej perkusji, prawda?

Elektroniczne perkusje wtedy właśnie pojawiały się na rynku i Steve kupił jedną z nich i miał o niej dobre zdanie. Kiedy pojawił się sprzęt Simmons musiał mieć jeden taki zestaw.

Jak uzyskałeś efekt windy na czwartej piosence albumu na stronie A?

To prawdziwa winda.

Jak postrzegałeś twoją współpracę z Joy Division? Czy chciałeś żeby to było spełnienie marzeń czy raczej chodziło tylko o lepszą przestrzeń w muzyce?

Po prostu chciałem żeby stali się bardziej interesujący, wszechstronni. Chciałem wykorzystać ich potencjał. Koncert w Salford był niezwykle ważny. Ogromna sala, ich kiepskie wyposażenie, i dążenie do sławy. Kiedy przygotowałem plan jak nagrywać oni po prostu tylko dopracowali podstawowe pomysły

Nie ma zbyt wielu przesterowanych gitar na płycie.

Nie, choć był z tym mały problem. Doszło do punktu, że to bardzo męczyło słuchacza bardziej niż cokolwiek innego. Za to są nieco zniekształcone brzmienia gitar.

Nie wróciłeś do Factory?

Tak, początkowo to był układ partnerski, i rozmawialiśmy o tym jak współpracować, co jest kluczowe dla partnerstwa. Tak więc powiedziałem: Hej Tony… i zakończyłem z 20 % wyjściowego udziału. Wypracowaliśmy to i to z grubsza działało, stała ilość pieniędzy i 4 % tantiemów. Zgodziłem się i to była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. Kiedy chciałem to zmienić żeby mieć 23% udziałów i 4 % tantiemów, powiedziano mi żebym spadał i się odwalił. Nie pamiętam jaka firma wtedy obsługiwała prawnie Factory. Oni w końcu tak zarządzali żeby zmniejszyć wartość Factory do mniejszej niż sto tysięcy funtów, co jak wiemy jest bajką.      

Myślisz ze Factory zrobiło coś pożytecznego dla społeczności tworząc Haciendę?

Nawet jeśli to było to marginalne. Nie wolno mi chodzić do Haciendy.  Dlatego, że to powoduje u mnie wzrost agresji i czuję się jak obłąkany. Wtedy chciałem wydać trochę pieniędzy na badania i rozwój, żeby produkować więcej płyt. Nie chciałem żeby na moich plecach promowały się pieprzone megagwiazdy i kilku kolesi którzy wchodzą w tyłek Tonyego przy barze w jego klubie.

Czy pod koniec lat 70-tych było w Manchesterze dużo narkotyków?

Dużo? Nie sądzę, nie. Nie spotykałem się  z takimi sytuacjami aż do 1983 roku.

Były to głownie amfetamina i marihuana. Budziły tego duże zainteresowanie?

Nie wiem. Zawsze byłem raczej samotnym koneserem heroiny. Myślę, że jest wielu ludzi którzy to robią ale niewielu z nich znam. Trudno jest mieć życie towarzyskie jeśli masz taki problem. Nawet ludzie którzy robili bardzo głupie rzeczy paląc kokainę, gardzą heroiną.

Kiedy zacząłeś zażywać heroinę?

To było około 1978 lub 1979. Niewiele, tak przypuszczałem  choć było wiele. Wystarczy. Jak powiedział Anthony Burgess, zabrali nam opium a dali piłkę i piwo. Jaka szkoda. W Wielkiej Brytanii była duża społeczność opium, zwłaszcza na północnym zachodzie.

Czy Joy Division byli wielkim hitem? Zacząłeś dostawać większą prowizję?
 

Nie bardzo skoro jestem gdzie jestem. Firmy nagraniowe zapraszały mnie ale tego nie rozumiałem. Nigdy nie  chciałem robić niczego konkretnego.

Czy taka niezależność powoduje jakieś różnice, czy to tylko mniej dojrzała wersja dorosłości?

Oni zostali pochłonięci, zaplastrowani tapetą o tym samym kolorze. Dziesięć lat dało być może swobodę wytwórniom płytowym. Ludzi takich jak 4AD szanuję bardzo za dobre podejście, podczas gdy Wilsona w ogóle nie rozumiem. Pieprzona totalna mistyka. Klasyczny podział? Łatwiej stracić wszystkie pieniądze niż zyskać to, o co on się stara. Te wszystkie opłaty od muzyków od samego początku, a później kiepska sprzedaż. Chciałem żeby stracił trochę kiedy wezwałem go przed sąd w 1993 roku.

Ale nie chciałeś, prawda?

Zwędził moją własność intelektualną. Zrujnował wytwórnię, i dał mi wtedy 23 % udziałów.

Czy ten okres zakończył się dla ciebie z chwilą opuszczenia Factory?

Tak, i jestem gdzie jestem, nie robię za wiele, skaczę sobie po Europie tu i tam od czasu do czasu, by zaliczyć koleją wtopę..

Pamiętam jak byliśmy z Susannah na ostatnim koncercie  Joy Division. Wyszliśmy z niego nie wiedząc ze to był ostatni koncert. Dlaczego Ian się zabił?

To był wypadek. Trzydzieści dwa prochy i pół butelki szkockiej. Nie widziałem żeby podjęto w tej sprawie dochodzenia. Totalnie mnie to zaszokowało. Byłem w Townhouse z the Buzzcocks, z jakiś powodów zakończyłem sesję, wróciłem do hotelu, spakowałem się do auta i wróciłem do Manchesteru, byłem w domu o 10, piłem kawę kiedy Tosh zadzwonił i mi powiedział. To było dzień po. Poniedziałek rano.

To było totalne zaskoczenie?

I tak i nie. Starał się to zrobić dwa tygodnie wcześniej, zabić się, skończyło się w szpitalu skąd wyszedł pod opieką Tonyego i Lindsay, którzy zostawili go pod domem jego żony tego dnia kiedy zmarł.  On myślał że wszystko było zbyt pogmatwane, starał się ogarnąć przed wylotem do stanów.

Joy Division byli wyjątkowi. Interesujące że na scenie Ian był zupełnie…

Opętany. To ja powiedziałem w jednej duńskiej gazecie, że on jest "dotknięty ręką Boga". Przypominają mi to czasami.

Skąd to się wzięło, to było niezależne od niego?

Był jednym z tych kanałów Gestalt: jedyny w swoim rodzaju w odpowiednim czasie. Był piorunochronem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz