sobota, 17 lutego 2018

Chłodnofalowa jazda obowiązkowa: PUNKT ZAPALNY


Cukierkowy

Chorobliwie słodki, jego toksyczne poszukiwania
Młódek które nie rozumieją
Zagrożenia w jego rękach
Z cynicznym mruganiem widzą jego cwane podchody
Oh uwierz mi moja piękna
Chodź ze mną moja bezbronna 
Cukierkowy

Syrop pod jego językiem
Żelatynowa ślina przelewa się
W blasku gilotynowego uśmiechu

Cukierkowy - o cukierkowy

Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Cukierkowy

Chłodny pocisk w jego uśmiechu
Aby przywitać cię z otwartymi ramionami
Uważaj na tego zamaskowanego udawacza
Zawsze kłamie, ten cukierkowy
Te usta zakonspirowane w zdradzie
By sekretnie uderzyć, patrz

Cukierkowy

Ostrzega wszystkie dzieci „nie mów”
Te pogróżki są okupione
Ich winą i wstydem one myślą że są winne
Wobec cukierkowego

Najsłodszy chłód

Słysząc cię w moim śnie
Czując cię sączy się twój rytm
Wyszeptane w retrospekcjach widma  twoich wspomnień
Upadek w błyszczące prysznice tak delikatne opadanie
Intonuje ten dręczący tren

Najsłodszy chłód

Bojąc się ciebie ale wołając twoje imię
Lodowaty oddech pokrywa moją skórę
Palce jak fontanny igieł
Dreszcz wzdłuż kręgosłupa
I pada przepowiedziany deszcz

Najsłodszy chłód

Tonięcie tak podniosłe  zmienia się w niebiańską wspinaczkę

Wołam cię, łzy roztapiają mój sen
Potrzebuję cię - tkana jest ta odwieczna  sieć
Z tego dziwnego zmieszania
Wyrasta perwersyjna komunikacja
Zniewala mnie i okręca

Najsłodszy chłód

Zachwyt topnieje i wciąga w wir najsłodszy chłód
Zachwyt topnieje i wciąga w wir dreszcz
Najsłodszy chłód

Niepokój

Niepokój zaburza mój oddech 
Chaotyczne myśli dzwonią w mętliku
Niepokój krzyżuje moją klatkę piersiową
Bez znieczulenia tnie
Przez guz raka
Ten niepokój zaburza mój oddech
Bije w mojej klatce piersiowej
Nieskoordynowane kończyny patrzą bez zachwytu
Na bezcelowy chód bezmyślną mowę
Obrazy wyskakują i tańczą dla mnie
Śmieją się do mnie

Kiedy nadciągnie twoje rozgoryczenie
Poczujesz się znowu bardzo starym
O, zasnąć bez tych myśli
Ale aniołowie krzyczą o wątpliwym wskrzeszeniu

Znowu się spotykamy, mój godny zaufania przyjacielu
Potrzebujący nowych zaszczytów w imię starych zasług
Wewnątrz tej zniewalającej rany
Przyjdź i zadeklaruj swoją wolność

Metal i ciało dziś się zleją
Te wizje wyskakują i pustoszą moje dni
Oczyszczają

Miasta w pyle

Płynęła woda, biegły dzieci 
Biegłeś nie w rytmie
Pod wzgórzem złocista fontanna
Modliłeś się w Lararium?

Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu

Widzimy że się kryjesz, że kłamiesz
Klinujesz w brudzie i piachu
Twoją chlubę i historię
Wyprane rękami gorliwości
Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu

Goreją i płoną twoje nozdrza
Spływają twoje rozdziawione usta
Twoje stopione ciała zasłona zgliszcz
Złapana w spazmach  

A teraz twoje miasto w pyle

Armaty

Niepewna pogoda na drodze
Burze straszą nas dziś
Nie ma wytchnienia od długich ciemnych nocy
Po prostu fantazja wiosny

Od gradów lata
Do osmolonego zimowego lądu
Śpi zamrożona śmierć, kiedy to ciepło
Dogrzewa kanciasty ląd

Płomienie liżą bliżej środka
Ograniczone miejskimi ognistymi kulami
I w biegu bezgłowego kurczaka 
Wyścig czerwonych i wyjących samochodów strażackich
Nadeszły działa

Poniżej złowrogiego nieba
Pod jego pięknym okiem
Wystrzał armatni, armatni huk
Zaburza sny

Ludzie uciekli grupami
Do jezior i rzek
Pozostawiając za plecami miasto duchów
Ocalając życie w rozbrzmiewającym huku
Ciągle nie było deszczu

Raz jeszcze na linii ognia
Najeżdżającej łupione niebo
Armaty celują prosto w oko
Zwiastując deszcz

Koniec przyjęcia

Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc
Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc

Cienie patrzą kiedy opierasz się przygnębieniu
Blednące odcienie wypełzają i rozkwitają
Łóżko z liści dla kochanka
Budzonego pocałunkiem i trzymanego z dala
A kiedy kończy się przyjęcie
Wycofujesz się w królestwo drzemki

W twoim umyśle odbijają się krystaliczne światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia

Przez różowo zabarwione szkło wciąż pamiętasz
Radość, nie smutek, tylko śmiech

W twojej pamięci odbijają się złe światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia

Uśmiech w lustrze słabnie
Śmiech który słyszysz jest coraz słabszy

Przyjęcia kończą się
Noc zapomina cię obudzić
Koniec przyjęć zdumiewa cię
Aura smutku narasta w tobie

Westchnienie wesołych szmatławców
Może jesteś samotny, nie chowaj się
Moja radość zależy od tego czy wiem że mój przyjaciel nie jest nigdy sam
Sam sobie
Przyjęcie dla siebie
Mamy przyjęcie dla siebie
Nie odpoczynek

92 stopnie

Dzień nadciąga jak zranione zwierzę
Zbliża się zaraza, 92 stopnie
Krew w naszych żyłach i mózgi w głowach
Nadciąga niepokój, 92 stopnie

Dawno temu w wiadomościach też o tym było
Za późno dla ukochanych i prawie za późno dla ciebie

Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Patrz na czerwoną linię pnącą się w górę
Osłabia się linia rozsądku
Wulkaniczne głębie oceanu Hadesu
Bąble podziemnej erupcji
Wiją się skręcają  i kąsają
Pod spoconym słońcem

Zastanawiam się jak to ponownie mogło się stać
Patrzę na czerwoną linię, znowu ten sam numer
Krew w naszych żyłach, i mózgi w głowach

Piję wodę z wyszczerbionej szklanki
Jem kaktusa  krwawiącymi ustami
 Nie 91, nie 93 ale 92 stopnie Fahrenheita

Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Nie 91, nie 92 ale 93 stopnie Fahrenheita

Koniec lądu

Chodź weź tę rękę przy drzwiach zmierzchu 
Spotkam cię tam będziemy razem dzielić rozświetloną księżycem podłogę 
Przez pędzący deszcz kolory biegnące w żyłach
Ozon wypełnia powietrze, postaci znikają 
Chodź polećmy, porzućmy tę scenę dziś wieczorem
Podczas gdy oni śpią nieskończenie w swoich pokrzyżowanych planach
Śpią na zawsze w swoich pokrzyżowanych planach
Ćma dotknięta płomieniem, powtarza swoją fatalną grę
Na zawsze i wiecznie, klify otaczają morze katastrof
Nieodgadniony i nieskończony, czekaj na mnie
Falując w oddali gdzie płyną przejrzyste wody
Ich twarze zdają się wiedzieć 
Gdzie kończy się ląd
Zaczyna się ta ukryta opowieść
Chodź ze mną na spacer nad morze
Chodź ze mną
Nad morze

ISOLATIONS: Zastrzegam sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów




Siouxsie and the Banshees - Tinderbox Polydor/Geffen Records 1986, Producenci: Siouxsie and the Banshees, Tracklista:     Candyman, The Sweetest Chill, This Unrest, Cities in Dust, Cannons, Party's Fall, 92°, Land's End

Mały sklepik muzyczny, koniec lat 80-tych. Sprzedają płyty, kasety i sprzęt. Za niebotycznie wysoką cenę nabywam Tinderbox... Tchnienie świeżości, mimo, że pierwszy utwór rozczarowuje, reszta to zupełnie unikalny klimat... Kończy się utworem niesamowitym, gra gitar z chłodnymi akcentami gitary prowadzącej, tworzą odpowiedni klimat do psychodelicznych tekstów.

To nadchodzi, zbliża się wielkimi krokami... Jesteśmy w punkcie zapalnym. Pora na ostatni spacer brzegiem morza... Weź mnie za rękę i idźmy ku nieznanemu, ku wieczności...

piątek, 16 lutego 2018

Samobójstwa w USA - szokujące statystyki cz.1

Garść suchych faktów: samobójstwo to 10-ta przyczyna śmierci w USA... (123 samobójstwa dziennie)

Każdego roku średnio 44965 mieszkańców USA popełnia samobójstwo... (13.42 na 100 000 mieszkańców rocznie)

Na każde udane samobójstwo przypada średnio 25 nieudanych prób...

Mężczyźni 3.57 razy więcej popełniają samobójstwo w USA niż kobiety... (są to głównie mężczyźni w wieku średnim)

Liczba samobójstw rośnie z roku na rok liniowo - 10 lat temu było to 11.27 na 100 000 mieszkańców rocznie)

Powyższy wykres pokazuje, że z roku na rok coraz więcej samobójstw popełnianych jest w grupie 55-64 lata ZRÓDŁO

Wśród ras dominują biali i Indianie, a wśród metod: strzał z pistoletu (51%), powieszenie (25.9%) i otrucie (14.9%). 

Do czołowych stanów należą stany ulokowane na północnym - zachodzie: Colorado, Montana, Nevada, Południowa Dakota, Utah i Wyoming. 

Do tematu jeszcze wrócę. 

czwartek, 15 lutego 2018

Martin Hannett o samobójstwie Iana Curtisa, Joy Division, narkotykach i nagrywaniu w aluminiowym silosie zbożowym

29.05 1989 (czyli na dwa lata przed śmiercią Hannetta) Jon Savage przeprowadził wywiad z twórcą brzmienia Joy Division i realizatorem nagrań wielu innych legendarnych zespołów jak New Order, Happy Mondays, Stone Roses, Buzzcocks, Pauline Murray, U2, czy Magazine.

Jak spotkałeś Joy Division?

Terry Mason zwykł przychodzić do studia w poszukiwaniu wzmacniacza więc poszedłem ich zobaczyć pewnego wieczoru jak supportowali Slaughter w Salford Tech. Byli bardzo dobrzy. Wzmacniacz się popsuł, więc Steve i Hooky improwizowali przez około 15 minut. Jedną z przyczyn która zainspirowała mnie do używania automatów perkusyjnych była zła gra perkusistów, ale Steve był bardzo dobry, tak więc mieli doskonały start. Byli inni niż wszystkie zespoły punk. Być może zraziliby mnie, gdybym ich zobaczył w okresie Warsaw czy Leaders of Men. Zresztą nigdy nie słuchałem tamtych utworów, do czasu kiedy usłyszałem je w ubiegłym roku na  Substance.

Co więc było innego w ich muzyce?

Była masa przestrzeni w ich brzmieniu zanim Bernard zaczął przysypiać nad syntezatorami. Tworzyli wiele przestrzeni w swojej muzyce i to był dar dla producenta, a oni potrzebowali wskazówek. The Factory Sampler to pierwsza rzecz którą zrobiliśmy razem. Wtedy od dwóch tygodni miałem nowy  system opóźniania dźwięku AMS, nazywaliśmy go "cyfrowym". Spadł nam z nieba.

Kiedy technologia zmieniła się z analogowej na cyfrową?

Kiedy stała się możliwa do zastosowania. Pomysły istniały, ale dopiero pod koniec lat 60-tych wdrożono cyfrową linię opóźniającą, która używała przesterowanych rejestrów, one były takie nierealne i zużywały dużo prądu. Kiedy zaczęła pojawiać się  pamięć bitowa spryciarze z ATM umieścili ją w urządzeniu.

Kiedy połączono te wszystkie urządzenia w jedno?

Jednym z powodów dla których byłem w Advision był fakt posiadania przez nich wielu linii opóźniających ponieważ byli powiązani z Feldon, dystrybutorami sprzętu. Kiedy pojawiły się efekty dźwiękowe, pod koniec lat 70-tych nastąpił przeskok w sposobie kontrolowania nastroju muzyki. Mogłeś wprowadzić tyle smaczków ile tylko byłeś w stanie wymyślić. Mogłeś stosować maszyny, i co było największą zmianą podczas ostatnich 10 lat, to był nadzwyczajny wpływ efektów dźwiękowych. Zaczęło się od banalnych opóźnień dźwięku, co ewaluowało w banalne echa dźwiękowe. Na  Ł485 można za pomocą najnowszej wersji procesora dźwięku Quadraverb używać czterech efektów dźwiękowych jednocześnie: opóźnianie, pogłos, stabilizacja i chór. To na prawdę niesamowite dary dla wyobraźni. Można używać wszystkich tych efektów bez ruszania się z krzesła.

Docelowo jaką one robią różnicę? Ciągle trudno stymulować brzmienie komory echa używane przez  Lee Hazlewood. Ich komora echa była jednym z tych 12 metrowych aluminiowych silosów zbożowych z głośnikiem na szczycie. Nie ma zbyt wielu programów które symulują efekt aluminiowych silosów zbożowych.

I ta technologia zadziałała w przypadku zespołów takich jak Joy Division?

Możesz skiepścić taki zespół wpuszczając go w w mało skupiające uwagę rzeczy, jak choćby ambient, gdzie zainteresowanie bardziej skupia się na muzyce.

Dlatego zastosowałeś wiele różnych urządzeń na Unknown Pleasures?

To było około połowy klasycznego rewiru Hannetta. Nie miałem wtedy zbyt wielu możliwości. Zastosowałem w zasadzie ten sprzęt co zazwyczaj, bo to było wygodne. Mogłem uzyskiwać efekty od kartonowej rurki do katedry.

Użyłeś także elektronicznej perkusji, prawda?

Elektroniczne perkusje wtedy właśnie pojawiały się na rynku i Steve kupił jedną z nich i miał o niej dobre zdanie. Kiedy pojawił się sprzęt Simmons musiał mieć jeden taki zestaw.

Jak uzyskałeś efekt windy na czwartej piosence albumu na stronie A?

To prawdziwa winda.

Jak postrzegałeś twoją współpracę z Joy Division? Czy chciałeś żeby to było spełnienie marzeń czy raczej chodziło tylko o lepszą przestrzeń w muzyce?

Po prostu chciałem żeby stali się bardziej interesujący, wszechstronni. Chciałem wykorzystać ich potencjał. Koncert w Salford był niezwykle ważny. Ogromna sala, ich kiepskie wyposażenie, i dążenie do sławy. Kiedy przygotowałem plan jak nagrywać oni po prostu tylko dopracowali podstawowe pomysły

Nie ma zbyt wielu przesterowanych gitar na płycie.

Nie, choć był z tym mały problem. Doszło do punktu, że to bardzo męczyło słuchacza bardziej niż cokolwiek innego. Za to są nieco zniekształcone brzmienia gitar.

Nie wróciłeś do Factory?

Tak, początkowo to był układ partnerski, i rozmawialiśmy o tym jak współpracować, co jest kluczowe dla partnerstwa. Tak więc powiedziałem: Hej Tony… i zakończyłem z 20 % wyjściowego udziału. Wypracowaliśmy to i to z grubsza działało, stała ilość pieniędzy i 4 % tantiemów. Zgodziłem się i to była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. Kiedy chciałem to zmienić żeby mieć 23% udziałów i 4 % tantiemów, powiedziano mi żebym spadał i się odwalił. Nie pamiętam jaka firma wtedy obsługiwała prawnie Factory. Oni w końcu tak zarządzali żeby zmniejszyć wartość Factory do mniejszej niż sto tysięcy funtów, co jak wiemy jest bajką.      

Myślisz ze Factory zrobiło coś pożytecznego dla społeczności tworząc Haciendę?

Nawet jeśli to było to marginalne. Nie wolno mi chodzić do Haciendy.  Dlatego, że to powoduje u mnie wzrost agresji i czuję się jak obłąkany. Wtedy chciałem wydać trochę pieniędzy na badania i rozwój, żeby produkować więcej płyt. Nie chciałem żeby na moich plecach promowały się pieprzone megagwiazdy i kilku kolesi którzy wchodzą w tyłek Tonyego przy barze w jego klubie.

Czy pod koniec lat 70-tych było w Manchesterze dużo narkotyków?

Dużo? Nie sądzę, nie. Nie spotykałem się  z takimi sytuacjami aż do 1983 roku.

Były to głownie amfetamina i marihuana. Budziły tego duże zainteresowanie?

Nie wiem. Zawsze byłem raczej samotnym koneserem heroiny. Myślę, że jest wielu ludzi którzy to robią ale niewielu z nich znam. Trudno jest mieć życie towarzyskie jeśli masz taki problem. Nawet ludzie którzy robili bardzo głupie rzeczy paląc kokainę, gardzą heroiną.

Kiedy zacząłeś zażywać heroinę?

To było około 1978 lub 1979. Niewiele, tak przypuszczałem  choć było wiele. Wystarczy. Jak powiedział Anthony Burgess, zabrali nam opium a dali piłkę i piwo. Jaka szkoda. W Wielkiej Brytanii była duża społeczność opium, zwłaszcza na północnym zachodzie.

Czy Joy Division byli wielkim hitem? Zacząłeś dostawać większą prowizję?
 

Nie bardzo skoro jestem gdzie jestem. Firmy nagraniowe zapraszały mnie ale tego nie rozumiałem. Nigdy nie  chciałem robić niczego konkretnego.

Czy taka niezależność powoduje jakieś różnice, czy to tylko mniej dojrzała wersja dorosłości?

Oni zostali pochłonięci, zaplastrowani tapetą o tym samym kolorze. Dziesięć lat dało być może swobodę wytwórniom płytowym. Ludzi takich jak 4AD szanuję bardzo za dobre podejście, podczas gdy Wilsona w ogóle nie rozumiem. Pieprzona totalna mistyka. Klasyczny podział? Łatwiej stracić wszystkie pieniądze niż zyskać to, o co on się stara. Te wszystkie opłaty od muzyków od samego początku, a później kiepska sprzedaż. Chciałem żeby stracił trochę kiedy wezwałem go przed sąd w 1993 roku.

Ale nie chciałeś, prawda?

Zwędził moją własność intelektualną. Zrujnował wytwórnię, i dał mi wtedy 23 % udziałów.

Czy ten okres zakończył się dla ciebie z chwilą opuszczenia Factory?

Tak, i jestem gdzie jestem, nie robię za wiele, skaczę sobie po Europie tu i tam od czasu do czasu, by zaliczyć koleją wtopę..

Pamiętam jak byliśmy z Susannah na ostatnim koncercie  Joy Division. Wyszliśmy z niego nie wiedząc ze to był ostatni koncert. Dlaczego Ian się zabił?

To był wypadek. Trzydzieści dwa prochy i pół butelki szkockiej. Nie widziałem żeby podjęto w tej sprawie dochodzenia. Totalnie mnie to zaszokowało. Byłem w Townhouse z the Buzzcocks, z jakiś powodów zakończyłem sesję, wróciłem do hotelu, spakowałem się do auta i wróciłem do Manchesteru, byłem w domu o 10, piłem kawę kiedy Tosh zadzwonił i mi powiedział. To było dzień po. Poniedziałek rano.

To było totalne zaskoczenie?

I tak i nie. Starał się to zrobić dwa tygodnie wcześniej, zabić się, skończyło się w szpitalu skąd wyszedł pod opieką Tonyego i Lindsay, którzy zostawili go pod domem jego żony tego dnia kiedy zmarł.  On myślał że wszystko było zbyt pogmatwane, starał się ogarnąć przed wylotem do stanów.

Joy Division byli wyjątkowi. Interesujące że na scenie Ian był zupełnie…

Opętany. To ja powiedziałem w jednej duńskiej gazecie, że on jest "dotknięty ręką Boga". Przypominają mi to czasami.

Skąd to się wzięło, to było niezależne od niego?

Był jednym z tych kanałów Gestalt: jedyny w swoim rodzaju w odpowiednim czasie. Był piorunochronem.

środa, 14 lutego 2018

Jesteśmy ofiarami gigantycznego technologicznego oszustwa !

Czy nie jest zastanawiające, że sprzedając jakiś produkt, firma ma już opracowane jego kolejne wersje - "nowsze", "lepsze" i o "wyższym poziomie zaawansowania"? Ostatnio niestety, często jest tak, że "nowsze" wcale nie oznacza "lepsze", w związku z czym przeglądarki internetowe, czy programy komputerowe, zamiast stawać się coraz bardziej przydatne i intuicyjne, stają się coraz bardziej zagmatwane. Wystarczy spojrzeć na ewolucję systemu Windows czy przeglądarki Firefox... 

Czy nie jest ciekawe, że strony internetowe stają się coraz bardziej przeładowane, tak aby nie można ich było oglądać na starszej generacji urządzeniach? A nawet jeśli firma kiedyś dbała o produkt i da się za jego pomocą owe strony jakoś załadować, to firma zawsze może przez sieć pogrzebać w bebechach urządzenia i sprzęt spowolnić, jak robi to na przykład Apple z niektórymi starszymi telefonami...

Czy nie jest dziwnym to, że system Windows najnowszej generacji nie obsługuje starszych typów drukarek, i nawet jeśli posiada się w pełni sprawną drukarkę, to i tak trzeba się jej pozbyć, bowiem na stronie producenta dawno już nie wspiera się sterownikami starszych produktów (to samo Microsoft zrobił z systemem Windows 7, chyba dotychczas najlepszą wersją tego produktu). 

Ten sam problem dotyczy np. nawigacji satelitarnej, dostajemy zapewnienie o "dożywotnim" wsparciu producenta ale słowo "dożywotni" opatrzone jest gwiazdką, która oznacza, "dożywotnio" w znaczeniu "jak długo firma będzie supportować ten produkt". 

Powiedzmy szczerze, padamy ofiarami gigantycznego technologicznego oszustwa. Grzebią nam w komputerach, lokalizują za pomocą telefonów, szperają w naszych tabletach, czytają maile, musimy zakładać konta żeby używać czegokolwiek, co owocuje masowym spamem w naszych skrzynkach. 

Na stronach internetowych bez naszej zgody odtwarzają filmy i reklamy wciskające nam do głów badziewie informacyjne. Wrzucają nam bez naszej zgody ulotki do skrzynek pocztowych, które przecież należą do nas. Na parkingach, gdzie w parkomacie notują nasz numer rejestracyjny i czas pobytu, wkładają za wycieraczki naszych samochodów tony makulatury.  Boję się nadchodzącej ery tzw. "internetu rzeczy", kiedy zaczną nam grzebać w pralkach, lodówkach, kuchenkach czy sokowirówkach. 

Tęsknię za epoką radia lampowego. Za spokojem, za czasami kiedy człowiek przez całe życie przyswajał tyle informacji, ile teraz dostaje w ciągu kilku miesięcy.   

Czy zwykły, szary obywatel ma jakieś szanse żeby sobie z tym wszystkim poradzić?

wtorek, 13 lutego 2018

Wieżowiec J.G. Ballarda - powieść z kluczem

Proza J.G. Ballarda zwykłemu śmiertelnikowi kojarzy się z filmem Spielberga p.t. Imperium Słońca. Wiedziałem, że twórczość tego pisarza była bliska wokaliście Joy Division Ianowi Curtisowi. Postanowiłem zatem sięgnąć do książek Ballarda, niestety w Polsce od lat niewznawianych, więc posiłkowałem się rynkiem wtórnym. 

Książka "Wieżowiec" wydana została w 1975 roku. Jest to bardzo wciągająca powieść. Ludzie zamieszkują w ogromnym 40 - piętrowym wieżowcu  w którym oprócz basenu znajdują się też sklepy, a nawet szkoła. Wszystko zdaje się funkcjonować idealnie, ale jak zwykle, tylko  do czasu. W wyniku czynnika ludzkiego i technologicznego porządek zostaje zakłócony, zaczynają pojawiać się konflikty a i sam budynek ujawnia coraz więcej usterek. Punktem zapalnym jest awaria oświetlenia na jednym z pięter. Z czasem wszystko narasta aż do zupełnej dysfunkcji. Ludzie popadają w apatię, w części z nich  zaczynają wyzwalać się zwierzęce instynkty. Brak kontroli doprowadza do totalnej "wolnej amerykanki", z zabójstwami, gwałtami i aktami agresji. Pojawiają się barykady, wojna między mieszkańcami różnych pięter, głód i martwe ciała. 

Dla mnie kluczowym jest ostatni rozdział pokazujący że istnieje "drugie dno" książki. Ballard najpierw delikatnie sugeruje to czytelnikowi: 

W pewnym sensie życie w wieżowcu zaczęło się upodabniać do świata na zewnątrz: bezwzględność i agresja kryły się pod płaszczykiem grzecznościowej konwencji. 

By w końcu poczynić zupełnie oczywiste aluzje:

W żółtym świetle, odbijającym się od tłustych kafelków, rozciągała się przed nimi długa jama grobowa. Woda dawno uciekła, ale pochyłe dno zaściełały czaszki, kości i fragmenty dziesiątków ciał. Splątane na stosie, tam gdzie je rzucono, leżały jak kąpielowicze z zatłoczonej plaży nawiedzonej przez nagły holokaust.


Wieżowiec rzecz jasna symbolizuje kontynent, a ludzie w swoich mieszkaniach to państwa. Czytając książkę zapoznajemy się z obrazem bestialstw do jakich gotowy jest posunąć się człowiek podczas wojny. A kiedy wszystko się wreszcie kończy, dla tych którzy  przeżyli, nawet zrujnowany budynek z tymi wszystkimi gnijącymi wewnątrz ciałami, staje się rajem. Wojna za to wybucha gdzie indziej...  

Laing spojrzał na oddalony o czterysta metrów wieżowiec. W rezultacie chwilowej awarii elektryczności na siódmym piętrze zgasły wszystkie światła. W ciemnościach już poruszały się pierwsze ogniki latarek, świadczące, że mieszkańcy podjęli nieśmiałe próby ustalenia, gdzie się znajdują. Laing z zadowoleniem obserwował tych ludzi, wkraczających w nowy dla siebie świat. 

Chyba żaden obraz lepiej nie pasuje na okładkę tej książki, jak powyższe dzieło Zdzisława Beksińskiego.

Na koniec dodam, że podobnie jak dla Imperium Słońca, tak i dla Wieżowca istnieje ekranizacja (2016), której nie widziałem, choć na podstawie trailera zdaje się być ciekawa: