W posiadanie tego bootlegu wszedłem zupełnie przypadkiem. Okazuje się, że na słynnym portalu Discogs to bardzo poszukiwana pozycja (LINK), mało tego, ma ją w kolekcji niewielu. Nie można zatem jej tam ani kupić, ani sprzedać, jak i innych bootlegów.
Bo rzeczywiście to dziwna kompilacja, zawiera bowiem arbitralnie wybrany zestaw piosenek z różnych okresów działalności zespołu, przez co materiał jest miejscami niespójny. I to akurat jest minusem płyty. Choć z drugiej strony patrząc na różnice w latach wydania najmłodszej i najstarszej piosenki (czyli między 1964 a 1969) mamy zaledwie 5 lat. Czy to dużo? Dziś, kiedy zespoły raczą nas jedną płytą na rok (i to jest i tak dobrze), zdaje się, że 5 lat to niewiele. Ale nie jeśli chodzi o the Beatles. Oni przez ten czas też pokonali 5 lat, ale świetlnych. Warto przypomnieć sobie choćby jak zmienili swój image, wprowadzili do muzyki eksperymenty techniczne i nowe instrumenty, zaczęli stosować nietypowe podejście do miksowania i nagrywania, ale też i zmienili styl pisania tekstów piosenek i zawartości okładek.
Pod tym względem, mimo niespójności materiału, można na niego spojrzeć jako przegląd postępów (choć nie wiadomo dlaczego nie zaczęto od pierwszego albumu?). W sumie najbardziej nie pasują otwierający utwór Can't
Buy Me Love, i kolejny I Should Have Known Better. Oba z albumu i filmu A Hard Day's Night z 1964 roku. Później za to album brzmi jużcałkiem spójnie i można go potraktować jako przegląd narkotycznych wizji wielkiej czwórki. Bowiem jak wiadomo z wywiadów (choć czasem są one sprzeczne) Paperback Writer i Rain to wytwory marihuany. Reszta odzwierciedlajuż wpływ innych narkotyków (głownie heroiny i kokainy). Poruszamy się w końcówce twórczości grupy i obok tak wielkich hitów jak Lady
Madonna, Revolution czy Hey Jude, mamy koszmarek LennonaDon't Let Me Down (cała sesja była bez efektów specjalnych za to pod pływem marihuany). Ale wydawnictwo zawiera też bardzo niedocenione, niezwykle eksperymentalne piosenki jak jedna z moich ulubionych Old Brown Shoe (tutaj też by pasował Matchbox, ale wydawcy go nie uwzględnili),czy utwory nagrane w duecie Lennon - McCartney (bez udziału reszty, celem ratowania zespołu), jak Ballad
Of John & Yoko, You Know My Name (Look Up The Number) (w wersji mono)nad którym co prawda pracowali wszyscy, ale kończyli tylko wspomnieni dwaj.
Jako uzupełnienie oficjalnej zawartości album zawiera rarytasy, takie jak wczesną wersję Hey Jude czy Revolution, Paperback
Writer, Lady Madonna, Don't Let
Me Down (wersja alternatywna), czy zmiksowaną w 1992 wersję Rain. Za to Old Brown Shoe
jest w wersji przed obróbką.
Po latach można dodać, że część piosenek znalazła się na oficjalnym wydawnictwie Anthology, za to fani mogli wcześniej słuchać ich w wersjach podziemnych, zwykle na kasetach magnetofonowych. Niestety na YouTube (klip poniżej) album jest niekompletny... Prawa autorskie, no ale jest trudno dostępne CD dla koneserów.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
The Beatles - Hey Jude, realizator nagrań George Martin, Odeon SMO 1970 (bootleg). Tracklista: Can't Buy Me Love, I Should Have Known Better, Paperback Writer, Rain, Lady Madonna, Revolution, Hey Jude, Don't Let Me Down, Old Brown Shoe, Ballad Of John & Yoko, You Know My Name (Look Up The Number) (Original Mono Mix), Hey Jude (Early Take), Revolution (Rough Mono Mix), Paperback Writer (Rough Stereo Mix), Lady Madonna (Basic Stereo Mix), Don't Let Me Down (Alternate Version), Rain (1992 Stereo Mix), Old Brown Shoe (Unedited Version), You Know My Name (Look Up The Number) (Complete Version).
W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację DavidemBowie wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu.
W tamtym czasie przesiadywali z przyjaciółmi w knajpie Wimpy. Zapijali się kawą i nadużywali lekarstw celem odurzenia, głównie Phensedylu.
Kupowali go w aptece, po kilka opakowań. Pewnego dnia powrócił po przerwie Hobbo z nowym towarem. Mieli obawy żeby go brać, bali się skutków ubocznych więc czekali na odpowiednie warunki. W końcu w sobotę przed dyskoteką wzięli. Morris miał wtedy niesamowite wizje, po czym przyjechała Policja.
Najgorsze było to, że Stephen nie miał na siebie żadnego pomysłu. Kupił nowy zestaw perkusyjny Olympic, a ponieważ denerwował grą matkę - ta kazała mu usunąć ją do swojego pokoju. Jego pokój był nieco mały więc dźwięk był przytłumiony.
Stephen zaczął też pobierać lekcje gry na perkusji od chłopaka o nazwisku David Greenwood, który pojawiał się u nich raz na tydzień. Grał w orkiestrze a lekcjami sobie dorabiał. W końcu Morris zaczął grać samemu. Najbardziej lubił grać do Trout Mask Replica:
Mimo że nawet nie wiedział kto na tym albumie gra na perkusji, bo nazwiska muzyka nie było na okładce, album wydawał mu się mistrzostwem, choć wielu uważało go za beznadziejny. Po latach dowiedział się że grał tam John French aka Drumbo.
Jednak po czasie najbardziej polubił niemieckich perkusistów: Klausa Dingera z Neu! lubił ogólnie niemieckie zespoły: Can, Tangerine Dream, Kraftwerk, Amon Duul II. Cenił że próbują stworzyć coś nowego w muzyce, a nie kopiować kapele z UK czy USA.
Ta muzyka wydawała mu się mało komercyjna i niedostępna. W szkole ponieważ przysypiał wysłano go do psychologa. Dostał więc pseudonim Psycho. Lubił tam chodzić bo przepadała mu połowa dnia w szkole. Zapytano go co zamierza robić w przyszłości. Chciał być perkusistą, może grać na syntezatorach, słuchał w tamtym czasie Roxy Music, Briana Emo, Eno z Frippem. Ich soundtrack No Pussyfooting znakomicie brzmiał po zażyciu Phensedylu.
Niestety jego zespół Sunshine Valley Dance Band rozpadł się, zanim dobrze zaczęli grać byli już pod wpływem. Dlatego postanowił próbować grać solo. Rodzice cały czas byli zdania, że z tego wyrośnie.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Luis Vasquez (ur. 1980), amerykański muzyk, który nagrywał i występował od kilkunastu lat jako The Soft Moon nie żyje. Zmarł 18 stycznia wskutek nieszczęśliwego wypadku wraz z przyjacielem didżejem Juanem Mendezem (aka Silent Servant) oraz jego partnerką, a według kilku mediów żoną, Simone Ling. O śmierci muzyka poinformowali następnego dnia po zdarzeniu jego współpracownicy na Instagramie, za pośrednictwem profilu muzyka The Soft Moon: Z wielkim smutkiem informujemy o śmierci naszego przyjaciela Luisa Vasqueza. Nasze myśli są teraz z jego rodzina i bliskimi i wszystkimi, którzy podziwiali jego muzykę. Prosimy o uszanowanie prywatności w tym trudnym czasie - czytamy (LINK).
Pierwotnie agencje prasowe donosiły, że śmierć nastąpiła w prywatnej rezydencji Mendeza i Ling w Pacific Electric Lofts przy Main Street z nieznanych przyczyn, lecz ostatnio przebijają się informacje, że policja na miejscu zdarzenia znalazła akcesoria związane z narkotykami i sprawa jest badana pod kątem możliwego przedawkowania fentanylu (LINK). Luis Vasquez, znany ze swojej enigmatycznej prezencji scenicznej i charakterystycznego stylu muzycznego, odegrał kluczową rolę w kształtowaniu gatunków post-punkowych i darkwave. I pewnie w przyszłości jeszcze nie raz pozytywnie zaskoczyłby fanów a może i swoją muzyką wytyczyłby jakiś nowy kierunek, jednak czy tak byłoby, już się nie dowiemy...
A muzyka dla Luisa była bardzo ważna, dlatego także i my pisaliśmy o nim TUTAJ. Pytany o to, co jest dla niego w niej najistotniejsze, co poradziłby początkującym artystom, powiedział: najważniejsze jest zachowanie jak największej otwartości i szczerości w wyrażaniu swojej artystycznej ekspresji - Ludzie wtedy zawsze nawiążą z tobą kontakt bez względu na to, skąd pochodzisz, i to doprowadziło mnie do tego, gdzie jestem dzisiaj. Nie ma nic złego w byciu całkowicie szczerym, moja szczerość w muzyce ma działanie terapeutyczne. (…) Moim ostatecznym celem jest osiągnięcie wewnętrznego spokoju.
Znając jego życie, można zrozumieć dlaczego przywiązywał do muzyki tak wielką wagę. Prawdopodobnie dlatego, że pełniła w jego życiu rolę terapeutyczną a jednocześnie była językiem, którym mógł wypowiedzieć prawdę o sobie. Na pewno pomagała mu się pozbyć traumy, bo Luis Vasquez miał trudne dzieciństwo. Urodził się w Los Angeles, jego rodzice rozstali się zaraz potem, a gdy miał około 5 lat, matka wyszła za mąż po raz drugi. Miał więc jeszcze dwójkę rodzeństwa. Rodzina była biedna i z problemami, jak wspominał w jednym z wywiadów, pamięta przemoc, często przyjeżdżała policja, żeby aresztować matkę lub ojczyma, interwencje dotyczące bójek, także na noże, jedno ze wspomnień dotyczyło sytuacji, w której ojczym rzucił nim przez zamknięte okno i zbił nim szybę. Gdy miał 9 lat rodzina przeniosła się do małego miasta Victorville, położonego na skraju pustyni Mojave. Gdy miał 12 lat dostał swoją pierwszą gitarę – od wujka, który trafił do więzienia (choć w jednym ze wspomnień mówił, że od dziadka). W każdym razie nauczył się na niej grać i w wieku piętnastu lat założył swój pierwszy zespół. Było to w dniu, w którym przekonał swojego najlepszego przyjaciela, żeby kupił gitarę basową. Pamiętam, że musieliśmy zdobyć podpisane przez rodziców pozwolenie na zagranie naszych pierwszych koncertów w lokalnych barach i innych tego typu miejscach, ponieważ byliśmy bardzo młodzi. Musiałem sfałszować podpis mojej mamy, bo bałem się, że nie pozwoli mi tam grać. Jako nastolatek grałem w wielu zespołach punkowych, a w wieku dwudziestu lat zacząłem samodzielnie pisać muzykę - opowiadał (LINK).
W każdym razie ukończył szkołę średnią Hesperia High School, po czym przeniósł się do Oakland i zainspirowany takimi zespołami jak Suicide i Joy Division, założył The Soft Moonod po czym zaczął samodzielnie tworzyć muzykę pod nazwą Soft Moon. Jego debiutancki album ukazał się w 2010 roku nakładem Captured Tracks. Krążek zwrócił uwagę samego Johna Foxxa, który zaproponował młodemu wówczas muzykowi współpracę. W jej wyniku powstała E-pka Evidence:
Kolejne dekady życia Vasqueza wypełniały trasy koncertowe, supporty znanych zespołów, takich jak Mogwai, Interpol i Depeche Mode. W ramach projektu The Soft Moon wydał pięć albumów w wytwórni Captured Tracks i Sacred Bones, przy czym drugie z wymienionych wydawnictw wydało jedyny, solowy album muzyka, który ukazał się pod jego własnym nazwiskiem – A Body of Errors – w 2021 roku.
Vasquez mieszkał w Oakland do 2013 roku, po czym wyjechał do Europy i zamieszkał w Wenecji we Włoszech, gdzie nagrał swój trzeci album Deeper z producentem Maurizio Baggio. Następnie zamieszkał w Berlinie… To miasto, jak sam przyznał, wywołuje wszystko co najlepsze i najgorsze, w nim wszystko co najgorsze. Napisał tam kolejny album Criminal, który jest ilustracją mrocznego etapu jego życia: artysta brał narkotyki i był krawędzi załamania nerwowego, aż próbował popełnić samobójstwo. Postanowił wtedy wrócić do domu, do Victorville i pojednać się ze swoją matką, na nowo zbudować z nią relacje, wyjaśnić pewne niedopowiedziane i trudne sprawy. W rezultacie pokłócił się z nią, ale i rozwikłał i zrozumiał wiele rodzinnych sekretów. Z więzienia wyszedł jego wujek, jedyna osoba, która zawsze w niego wierzyła, który opowiedziała mu o tym, czego matka nigdy mu nie wyjawiła: o jego ojcu, o tym, że nie z jego winy rodzina zerwała z nim kontakt (LINK). Cała ta trudna sytuacja jednak uzdrowiła go emocjonalnie. I tak w 2022 roku wypuścił album Exister, określany przez autora muzyką szczerą, taką w której jest sobą, co uczyniło go po prostu szczęśliwym (LINK).
W lutym miał wyjechać w trasę, w planie były m. in. koncerty w Turcji, Gruzji, Niderlandach, Danii… (LINK). Podobno myślał już o nowej płycie. I wystarczyła chwila, aby wszystkie te plany stały się nieaktualne.
Ostatnie wideo z koncertu zamieścił w internecie dwa tygodnie temu:
Wraz z nim odeszła para jego przyjaciół, 47 letni Juan Mendez DJ (aka Silent Servant) oraz 43 letnia Simone Ling, członek BAFTA/LA, MPEG/IATSE, BAFTA Learning, Inclusion, The Producers Guild of America… (LINK).
Żegnaj Luis…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Refleksje po przeczytaniu książki. Zabierałem się za nią kilka razy, bowiem początek jest dość zniechęcający, pojawiają się nazwiska, których po części nie znałem. Ale im dłużej czyta się książkę Tomasza Lady, tym bardziej wciąga ona czytelnika.
Z życiorysu autora zamieszczonego TUTAJ, dowiadujemy się, że pisał dla Życia Warszawy, Faktu i innych redakcji, ale też dla prasy muzycznej np. Tylko Rocka i Bruma. Książka z 2022 roku w mojej ocenie spełnia dwa cele. Pierwszy to ostrzeżenie, czym kończą się narkotyki. To ślepa uliczka, zaczyna się zwykle od jointa z marihuany, a kończy śmiercią. Zazwyczaj w samotności i co jest najstraszniejsze, nie wiadomo w jaki sposób, bo po etapie marihuany pojawia się heroina, kompot, człowiek kończy jak nazywał ich Skandal z Dezertera (jeden z opisanych bohaterów) jako narciarz. Najpierw z grupą innych wychudzonych i włóczących się po centrach miast ćpunów, a później już samotnie, bo wszyscy dawni przyjaciele rozpływają się jak we mgle (to też cytat ze Skandala).
Pierwszy z trzech bohaterów książki to Janusz Rołt - legendarny perkusista projektów m.in. Brygada Kryzys, Armia, Lech Janerka. Geniusz perkusji, którego heroina sprowadziła na margines życia. Dzięki książce możemy poznać wiele szczegółów dotyczących kultowych dziś albumów, jak choćby Czarnej Płyty Brygady Kryzys. Chyba najbardziej zabawny fragment, pokazujący z kim muzykom przyszło nad nią pracować, dotyczy wspomnienia, kiedy po nagraniu albumu Rołt oświadczył że nie jest zadowolony ze swojej gry, i może zagrać lepiej. Okazało się, że jest leworęczny a perkusja była ustawiona dla muzyka praworęcznego...
Nie będę pisał streszczenia, szkoda obdzierać książki ze smakowitych kąsków, rozmówcy przytaczają fakty pokazujące kolejne fazy wzlotów i upadków genialnego perkusisty, w końcu AIDS (od strzykawek) i samobójcza śmierć.
Zdjęcie: se.pl
Drugim bohaterem jest Dariusz Hajn (Skandal) z Dezertera. I mamy podobny scenariusz, z tym że śmierć jest nie przez samobójstwo, tylko ... I tutaj częsta sytuacja spotykająca ludzi uzależnionych. Jak zmarł? Tego nie wie nikt... Podobnie było z Jimem Morrisonem, zresztą jest tutaj więcej podobieństw, nawet fizyczne.
Smutna historia, ale co ciekawe, niektóre z wypowiedzi są sprzeczne, czyli ktoś kłamie, co do faktu odejścia Skandala z Dezertera. Niemniej panowie jednak finalnie się pojednali bo Skandal zaśpiewał gościnnie w piosence Szwindel już po jego rozstaniu się z zespołem:
Droga była podobna, przeszedł na buddyzm, coraz więcej brał, haszysz, heroina, LSD, amfetamina. Finalnie: narciarz i śmierć. Nawet nie wiemy do końca jak, szkoda, że jego żona odmówiła autorowi wypowiedzi.
Zdjęcie: Wikipedia
Ostatni z bohaterów to Robert Sadowski (pseudonim Sadek), gitarzysta grup Madame, Deuter, Immanuel, Houk, Kobonq... Człowiek, który miał ogromny, wręcz niewyobrażalny wpływ na rodzimy underground. Kiedy usłyszał gitarę Jarosława Lacha z Aya RL postanowił kupić taką samą. Wtedy wszystko się zaczęło.
Miał w karierze okres fascynacji the Doors, kiedy grał w projekcie The Lizards Day. Poznajemy jak wielkim talentem gitarowym był Sadek, ale też dowiadujemy się jakim potrafił być tytanem pracy.
Ciekawym jest też opis błyskotliwej kariery zespołu Houk i przyczyn jego rozpadu (podziw dla autora za opublikowanie niektórych wypowiedzi... jak to pozory potrafią mylić...).
I znowu pojawia się heroina, ucieczki w miasto, opuszczanie prób. Ale przy okazji poznajemy historię zespołu Kobonq, problemy ze znalezieniem wydawcy ich muzyki, przełomowej wycieczki Sadka do Wiednia, rozpadu i próbach reaktywacji zespołu.
I jest jak zwykle, heroina, ulica, picie, AIDS, śmierć - tym razem na zawał.
Autor w wywiadzie opublikowanym TUTAJ zawarł credo, czym jest jego książka. Kilka osób nie chciało ze mną rozmawiać, bo uznało, że „piszę o narkomanach”. Owszem, ci faceci mieli problem z heroiną, ale dopóki nie usłyszałem tego tekstu, nie myślałem o nich w takich kategoriach. Uznałem po prostu, że piszę o twórczych ludziach, którzy poszukując swojego miejsca w sztuce i życiu, weszli zbyt głęboko w używki i skończyli tragicznie. Nigdy jednak nie byli dla mnie po prostu narkomanami. Teraz też tak o nich nie myślę.
I to jest najważniejszy, drugi cel książki Zagrani na śmierć. Upamiętnienie wybitnych muzyków bez których oblicze polskiego undergroundu nie byłoby dziś takie samo.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Powyższe zdjęcie przedstawia Jima Morrisona z kobietą, z którą był w swoim życiu najdłużej. Poznał ją na samym początku, w 1965 roku kiedy Doorsi dopiero zaczynali działalność. Był nią zauroczony, ona uważała się za jego kreację, pisał dla niej esseje, dał do przeczytania swój dziennik... stała się fanką jego poezji.
Kiedy zespół stał się znany mieszkali razem, w zasadzie tak było z przerwami do końca. Związek był dość wolny, ona miała kochanka we Francji, on miał wiele przygód z innymi kobietami, ale zawsze wracał. Dedykował jej piosenki... Ona też go na swój sposób kochała, uniknął dzięki niej wielu wpadek, chowała i zabierała mu alkohol, bo Morrison poza tym że zażywał i palił w zasadzie niemalże wszystko, był alkoholikiem (potrafił wypić trzy butelki whisky dziennie).
Wszystko to jednak mieściło się w kanonie s@x, drugs and rock&roll, wielu z nich - wielkich miało słabości, narkotyki, zdrady, sekty. Geniusze mają jakieś ułomności, znamy to też z naszego rynku muzycznego, choćby geniusz perkusji - uzależniony od heroiny i kompotu Janusz Rołt, znany ze znakomitej gry w projektach Brygady Kryzys, Lecha Janerki i innych. W książce Zagrani na Śmierć Tomasza Lady przytoczona jest wypowiedź Tomasza Lipińskiego, który uważa, że gra Rołta w Travelling Stranger to mistrzostwo świata perkusji:
We wspomnianej, znakomitej zresztą książce, mamy takich przykładów więcej, wymienić można słynnego wirtuoza gitary Roberta Sadowskiego Sadka (Madame, Houk, Kobonq), czy wreszcie Skandala z Dezertera.
Ten ostatni zresztą, fizycznie był nawet nawet nieco podobny do Jima Morrisona (miał też w życiu kilka podobnych epizodów o czym jeszcze napiszemy), a Sadek swego czasu tworzył podobną do the Doors muzykę. O książce jeszcze napiszemy, wróćmy jednak do Morrisona.
W 1970 Jim odnowił znajomość z Patricią Kennealy – kapłanką sabatu czarownic która zrecenzowała jego wiersze. Mieszkał z nią tydzień byli razem na koncercie Jefferson Airplane. Grace Slick wtedy miała sposób na natrętną publikę chcącą White Rabbit i innych starych piosenek, mówiła: o widzę że Jim Morrison jest dziś z nami, ten się jednak nie ujawnił, a koncert go mocno rozczarował.
Zachowanie Jima wobec Patricii nie różniło się specjalnie od sposobu, w jaki traktował inne kobiety. Z nią również pił, chodził na spacery, wypróbowywał na niej swe nieustanne gierki i testował. W książce Nikt Nie Wyjdzie Stad ŻywyDenny Sgermana i Jerry Hopkinsa (In Rock Music Press 2006) przytoczona jest taka wypowiedź:
Wydaje mi się, że nie ufał mi nawet wtedy, gdy mówiłam, że go kocham. Spodziewałam się, że słyszał to od każdej kobiety, z którą spał choćby raz, ale ja naprawdę tak czułam. I wiedziałam, że mówiąc mu to, daję mu do ręki broń przeciw mnie, którą zawsze odtąd może mi trzymać przy skroni. Kiedy po raz pierwszy wspomniałam mu o moim uczuciu, odpowiedział: 'No tak, teraz, gdy mnie kochasz, chyba już nigdy nie będę mógł pozbyć się ciebie.' Spytałam: 'A więc chcesz się mnie pozbyć, Jim?' A on uśmiechnął się, przymknął oczy i powiedział: 'Nie.' I wtedy powiedział, że mnie kocha. I chyba mówił prawdę.
Być może kochał, ważniejsze jest to, że szybko wziął z nią ślub. Zaślubiny były w stylu wikkańskim - czarownicy i czarownice, czyli Wikkanie, ponoć nie są satanistami. Czczą oni pierwotne siły natury: Boginię Triadę, Wielką Matkę i jej męski odpowiednik - Pana, Rogatego Boga. Jest to wierzenie religijne starsze od chrześcijaństwa i judaizmu. Przez wielu badaczy uważane za jedyną przetrwałą pozostałość pierwotnej religii powszechnej.
Ceremonią zaślubin kierowali kapłani i kapłanki, zmieszano krew Jima i Patricii, a zebraną do kielicha on i ona wypili. Małżonkowie wymienili się pierścieniami. Spisano dokumenty w piśmie runicznym i po angielsku. Po ich podpisaniu Jim zemdlał.
Wszystkie te ekscentryczne zachowania można jeszcze jakoś tam wytłumaczyć, natomiast kompletne zrujnowanie autorytetu Morrisona następuje w chwili gdy podczas procesu w Miami (Morrison został oskarżony o obnażanie się podczas koncertu) dochodzi do spotkania z Patricią (które Morrison celowo odwleka) a ta oświadcza, że jest w ciąży.
Jim stawia jej alternatywę, urodzi jej (podkreśla że jej) dziecko, albo dokona aborcji. Oczywiście w pierwszym przypadku będzie musiała mu udowodnić, że jest ojcem, a to długotrwałe, on przekupi jej świadków bo ma forsę. Natomiast co do aborcji, będzie jej towarzyszył i pokryje koszta. Dziecko nie jest w tej chwili mu potrzebne, nie jest na nie gotowy, nie stać go na nie i nie chce takiej odpowiedzialności. Ale jak chce może sobie to dziecko urodzić i wychować. Patricia odpowiedziała że to by było cudowne dziecko, ale też go nie chce. W końcu wybuchła i powiedziała że słyszała o 4 innych podobnych przypadkach. Choćby Suzy Creamcheese, jednak Jim zaprzeczył.
Swoistego rodzaju podsumowanie sposobu traktowania kobiet przez Morrisona pokazuje powyższy film z udziałem Patricii Kennealy.
W pierwszym tygodniu listopada Patricia udaje się do szpitala w Nowym Jorku i usuwa ciążę w dwudziestym tygodniu rozwoju płodu. My tylko przypominamy, że od 10 tygodnia słychać już bicie serca...
Morrison nie przyjechał ani nie zadzwonił.
Ten nieznany mi wcześniej fakt na zawsze przekreślił go jako idola. Pozostała już tylko i wyłącznie muzyka i wyrobienie w sobie umiejętności nieprzypominania sobie powyższych faktów podczas jej słuchania.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Manchester: Nasz dobry znajomy Brian Gorman (z którym rozmawialiśmy TUTAJ) umieścił ogłoszenie tej treści: Zostało mi już tylko kilka egzemplarzy ATMOSPHERE. 16 funtów za sztukę. Ponieważ idą Święta Bożego Narodzenia, mogę zaoferować podpisany egzemplarz książki, oraz BEZPŁATNĄ wysyłkę do poniedziałku 18 grudnia. Napisz do mnie tutaj lub wyślij e-mail na adres brianinchester@yahoo.co.uk (LINK).
Pozostańmy w UK. Aby
powstrzymać męża przed wymykaniem się z domu do pubu na piwo, pewna
żona w Newton Abbot w Devon zbudowała mu pub w ogrodzie ich domu. Jednak
brytyjskość to stan umysłu (LINK).
Bowiem, jak uczy doświadczenie pewnej Brazylijki, niedopilnowanie męża może prowadzić do wielu dramatów...
Mąż wraca z pracy wcześniej niż zwykle i zastaje żonę leżącą w pościeli. - Co się stało, kochanie? - Źle się czuję, więc położyłam się do łóżka. - To dlaczego leżysz naga? Poczekaj, zaraz wyjmę z szafy Twoją koszulę nocną. - Tylko nie z szafy, tam straszy! Mąż otwiera szafę i widzi gołego sąsiada. - No wiesz, Stefan? Nigdy bym się po Tobie tego nie spodziewał. Żona chora, a Ty ją jeszcze straszysz!
W temacie strachu i naszej polityki, taka kolekcja memów...
Kowalski spotyka na ulicy kolegę w strażackim mundurze:
- Skąd masz ten mundur?
- To prezent od żony. Gdy wczoraj wróciłem wcześniej z pracy, już leżał na krześle obok łóżka!
Skoro wkroczyliśmy na obszar rodzimej polityki, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły kamienie milowe... Tak oto, zgodnie z traktatami, UE nie ingeruje w politykę innych państw, bo nie ma do tego prawa. Tkwimy w organizacji przestępczej, szkoda że żaden rząd nie ma na tyle odwagi żeby zrobić z tym cokolwiek...
Siedzi góral na kamieniu i myśli. Podchodzi turysta i pyta: - Co tak myślicie? - Waham się. - Czemu się wahacie? - Wczoraj z żoną byliśmy na weselu. Mnie pobili, a żonę zgwałcili. - No i? - Dzisiaj zaprosili nas na poprawiny. Żona idzie, a ja się waham.
Za to nie wahają się Niemcy, którzy zaczęli rządy w naszym kraju.
Na nasze nieszczęście czuwa nad nimi ich patron...
Inspirując do dokonywania poważnych wyborów. Powyżej nowy minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Powyższy przykład potwierdza teorię, że w Polsce elektrycy mogą zajść bardzo wysoko...
Elektryk do pomocnika:
- Franek, potrzymaj przez chwile te druty! - Już trzymam. - Czujesz coś? - Nie... - W porządku. To znaczy, ze pod wysokim napięciem są tamte druty.
Zmienne są też poglądy Marszymka, niczym prąd...
Być może cały ten teatrzyk jest po to, żeby takie informacje jak powyższa nie mogły się przebić do mediów...
I żeby trzymać stały kurs - na Niemcy.
Ci za to stręczą nam dalej swoje elektryki z Chin.
Chiński sztab, odprawa: - Będziecie się przemieszczać na tyły wroga małymi grupkami po 2-3 miliony.
Skoro pojawił się temat wojny: Mark
Zuckerberg (Facebook), buduje na Hawajach rozległy kompleks o wartości
100 milionów dolarów, w ramach którego powstanie ogromny podziemny
bunkier. Wszyscy, którzy go budują podpisali zobowiązanie do
nieudzielana informacji pod karą wysokiej grzywny... Kosmici czy wojna
atomowa? Powody budowy tak ogromnej budowli na razie nie są znane (LINK).
Chłopak na spotkaniu z Zuckerbergiem:
- Mój ojciec mówi ze Facebook go szpieguje...
- To nie jest twój ojciec...
Za to inni nie budują, tylko oszczędzają. Mieszkaniec
Indianapolis Terry Kahn, pracownik Veterans Administration, zmarły w
2021 r., zapisał 13 milionów dolarów organizacji charytatywnej lecz
wybór tej konkretnej pozostawił swojemu adwokatowi. Terry całe życie
bardzo oszczędzał, nie miał nawet komórki bo uznał że to za drogi
gadżet. Za to jego oszczędności zrobią wiele dobrego... (LINK).
Zaoszczędził też ten, kto miał plan zakupienia na aukcji taśm Jacksona. W
listopadzie ubiegłego roku portal Gotta Have Rock and Roll planował
wystawić na aukcji kilka taśm-matek, które rzekomo zostały nagrane przez artystę w 1994 roku w The Hit Factory. Ich cenę szacowano na
4000 dolarów, lecz do sprzedaży w tym miesiącu nie doszło, zablokowali
ją prawnicy spadkobierców Michaela Jacksona, którzy podobno zagrozili
witrynie pozwaniem, twierdząc, że taśmy bez wątpienia zostały
skradzione (LINK).
News zilustrowaliśmy obrazkiem - dedykacją dla millenialsów.
Straci za to Patti Smith, która odwołała swoje występy we Włoszech po krótkim pobycie w szpitalu. Prawie zasłabła podczas koncertu w Bolonii. Co jej jest, czy było - nie wiadomo (LINK).
Dalej w tematach chorobowych. Zespół Deep Purple zagrał bez swojego klawiszowca na ostatnim koncercie w Indiach, na festiwalu Bandland w Bengaluru, gdzie chorego Dona Aireya zastąpił Adam Wakeman (Black Sabbath, Ozzy Osbourne), czyli syn Ricka Wakemana, klawiszowca Yes. Do tej pory zagrał on już z Lennie Lennox, Travis, the Company of Snakes, Strawbs, Will Young, Victorią Beckham, Atomic Kitten i Martin Barre (LINK).
Jeśli zaczęliśmy o koncertach: przyszły rok w Polsce będzie bardzo interesujący. Zagra u nas, a dokładnie w Zamku w Szymbarku k. IławyMidge Ure (Ultravox) (bilety TUTAJ) oraz w Gliwicach na wspólnym koncercie The Smashing Pumpkins i Interpol (bilety TUTAJ).
ZZ
Top ogłosili europejską trasę koncertową na rok 2024, czyli pierwszy
raz od 2019 roku z nowym basistą Elwoodem Francisem, który zastąpił
zmarłego Dusty Hill. Cykl 13 występów rozpocznie się 28 czerwca na
festiwalu Dalhalla w Rattvik w Szwecji, a skończy nieco ponad dwa
tygodnie później na festiwalu Sion w Szwajcarii (LINK).
Z Dusty Hillem spotkał się za to były perkusista AC/DC Colin Burgess. Miał 77 lat. Przyczyny śmierci
nie podano. Muzyk został wyrzucony lata temu z zespołu za upicie się na
scenie, do czego, jego zdaniem, doszło, ponieważ ktoś coś dodał do jego
drinka. Członkowie AC/DC wyrazili żal z powodu odejścia byłego kolegi (LINK).
W temacie zmarłych perkusistów. Zginął Yotam Haim, perkusista izraelskiego zespołu heavy metalowego PERSEPHORE. Został zabity przez żołnierzy izraelskich, którzy przez pomyłkę wzięli go za terrorystę. Od października był zakładnikiem Hamasu i uciekł wraz z kilkoma jeńcami, po czym z białymi flagami ruszyli w kierunku swoich... Siły Izraela wyraziły swoje głębokie ubolewanie z powodu pomyłki (LINK).
- Panie doktorze, czy operacja się udała? - Tak. Jest pan, przepraszam, jest pani od teraz 100% kobietą. - Doktorze, ku*wa, ja miałem mieć wyrostek robaczkowy usunięty! - No masz. Babie nigdy nie dogodzisz...
Burgess i Haim stracili szansę sprawdzenia swoich umiejętności. Browar
w Nowej Zelandii bowiem, wynalazł maszynę, która rozdaje darmowe piwo
gitarzystom – ale tylko wtedy, gdy uzna, że są wystarczająco dobrzy.
Przejdźmy do szczegółów: Panhead Custom Ales, firma z siedzibą w
Wellington, stolicy Nowej Zelandii, stworzyła urządzenie o nazwie Slay
to Pay składający się m.in. z gitary i dystrybutora piwa, które
wykorzystuje odciski palców i AI do oceniania gitarzystów. Jeśli uzna,
że poziom umiejętności muzyka jest odpowiedni, wydaje darmowy alkohol (LINK).
Tak kiedyś może być z naszymi pensjami...
W temacie dziwnych zdarzeń. Znany producent muzyczny Tony Visconti w swojej imponującej karierze miał takich wiele. Jedno z najbardziej zapadających w pamięć opisał w podcaście Boba Lefsetza. Był to wieczór z Davidem Bowie, Johnem Lennonem i jak to nazwał Visconti - z górą kokainy. W grudniu 1974 roku Visconti wraz z Bowiem nagrywali w Nowym Jorku materiał na album piosenkarza: Young Americans. Lennon i Bowie mieszkali w jednym hotelu i pewnego dnia David zaprosił do siebie Viscontiego, bo miał przyjść Lennon. Visconti tak to zapamiętał: Wchodzę do głównego pokoju i moim oczom ukazuje się widok, którego nigdy nie zapomnę - Na podłodze był David i piękna Latynoska, naprawdę piękna, a pomiędzy nimi była góra kokainy. Był to Mount Everest, ale wysoki na około sześć cali. Wiesz, ze stokami narciarskimi, to była prawdziwa okazja. A na kanapie siedział mój idol, John Lennon. Nie mogłem w to uwierzyć. Po pewnej chwili zakłopotania Bowie i Lennon zaczęli rysować nawzajem swoje karykatury, którymi wymienili się i wieczór zakończyli w doskonałych humorach (LINK).
Kończymy newsem z pola nauki, bowiem kto wie, czy incydent z gaśnicą nie był spowodowany aktywnością słońca. 15 grudnia to wyrzuciło z siebie ogromną masę energii. Fala była tak potężna, że zakłóciła sygnały radiowe na całej Ziemi oraz zostało odnotowane przez pilotów, którzy zgłosili zakłócenia w komunikacji. Zjawisko zostało zarejestrowane też przez teleskopy NASA (LINK).
Leżą dwie blondynki na plaży, patrzą na słońce i rozmawiają:
- Ciekawe co jest dalej: Kraków, czy słońce?
- A widzisz stąd Kraków?
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S.
Jeszcze dwie informacje świąteczne - pierwsza dla Pań:
I druga też dla Pań, dowodząca faktu że my, mężczyźni, jesteśmy gotowi do świątecznej pomocy, nawet zdalnej!