sobota, 18 maja 2019

W 39. rocznicę śmierci Iana Curtisa z Joy Division - jego malo znany wiersz inspirowany poezją Thoma Gunna

W książce So This Is Permanence, o której wielokrotnie już pisaliśmy (TUTAJ) Deborah Curtis wymieniła kilku ulubionych poetów Iana Curtisa, byli to – od czasów szkoły - Ted Hughes, Thom Gunn i - później – Geoffrey Chaucer. Spróbujemy zaznajomić naszych czytelników z nimi wszystkimi, bo przecież Ian Curtis był poetą, który traktował swoje pisanie bardzo poważnie i całe życie poszukiwał inspiracji. Skoro podziwiał tych trzech twórców, musieli on wywrzeć wpływ na niego. 

Zacznijmy od Thom’a Gunn’a (1929-2004). Był to brytyjski poeta pochodzący z Gravesend w hrabstwie Kent. Jego rodzice byli dziennikarzami. Rozwiedli się gdy Thom miał 11 lat, a gdy miał 15 jego matka popełniła samobójstwo. Fakt ten zaważył na całym jego dorosłym życiu.  Został sam z ojcem, z którym nie umiał nawiązać głębszej relacji.

Poezja Gunn’a od strony formalnej jest wręcz klasyczna. Pisarz perfekcyjnie posługuje się metrum i rymami, lecz jeśli chodzi o tematy to zdradza fascynację przemocą, postawami  buntowniczym i ludźmi odrzucającymi konwencjonalny styl życia.  Wśród trudnych postaci, które uczynił bohaterami swoich wierszy są żołnierze, święci, rewolucjoniści, członkowie gangów motocyklowych, sado-masochiści, podglądacze, ale również wilkołak, cesarz rzymski, czarodziej Merlin i Elvis Presley. Powtarzającym się motywem jest rzeczywista lub zamierzona przemoc którą wyrażał bunt. Najbardziej znanymi jego utworami są: The Sense of Movement (1957), My Sad Captains (1961), Touch (1967), Moly (1971), To the Air (1974), Jack Straw’s Castle (1976),  Selected Poems 1950-1975 (1979) i The Passages of Joy(1983).

Omówimy jeden z jego wierszy, przytaczany przy każdej okazji, gdy jest mowa o twórczości Thom’a Gunn’a, więc można przypuszczać, iż Ian Curtis musiał go czytać. Jest to wydany w 1961 roku pt.: My Sad Captains, sylabowiec, czyli wiersz napisany w taki sposób, że każdy wers zawiera taką samą liczbę sylab.

My Sad Captains, Thom Gunn 1961
 
One by one they appear in
the darkness: a few friends, and
a few with historical
names.  How late they start to shine!
but before they fade they stand
perfectly embodied, all
the past lapping them like a
cloak of chaos.  They were men
who, I thought, lived only to
renew the wasteful force they
spent with each hot convulsion.
They remind me, distant now.
True, they are not at rest yet,
but now they are indeed
apart, winnowed from failures,
they withdraw to an orbit
and turn with disinterested
hard energy, like the stars.

Moi smutni kapitanowie


Jeden po drugim pojawiają się w
ciemności: kilku przyjaciół i
kilku z historycznymi
imionami. Jak późno zaczynają jaśnieć!
ale zanim znikną, stają się
doskonałym wcieleniem
przeszłość docierała do nich niczym
peleryna chaosu. Byli to ludzie,
którzy, jak sądziłem, żyli tylko po to, by
odnowić marnotrawną siłę, którą
zużyli z każdym gorącym spazmem
Przypominają mi to, teraz odlegli.
To prawda, że jeszcze nie odpoczywają,
ale teraz rzeczywiście są
każdy osobno, wyłuskani z niepowodzeń,
wycofują się na orbitę
i skręcają z bezinteresowną
energią, jak gwiazdy.


ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów 

Tytuł wiersza pochodzi z tragedii Szekspira Antoniusz i Kleopatra. Jest aluzją do słów Marka Antoniusza, który zanim popełni samobójstwo planuje spotkać się po raz ostatni przed śmiercią ze swoimi wiernymi oficerami. I ten właśnie stosunek do przyjaciół jest tu ciekawy: z jednej strony Gunn postrzega osoby (na które zawsze mógł liczyć, niczym Antoniusz na wiernych, starych druhów, wypróbowanych w walce) tak odległe jakby weszły na orbitę, lecz z drugiej strony stają się one dla niego jaśniejącymi gwiazdami, czyli punktem odniesienia. Bo gwiazdy są odległe, ale to dzięki nim zachowujemy właściwy kurs. W dodatku żołnierze nazwani zostali kapitanami, co jest znaczące, ponieważ kapitanowie są przywódcami statku i kierują pasażerów do miejsca przeznaczenia.  Jednak są oni smutni. Może dlatego, że po śmierci zostali pozbawieni ludzkich cech, stali się ciałami niebieskimi pozbawionymi wad? Przez to nie możemy uczyć się na ich błędach, ani nie możemy zachęcać się do wytrwałości krzepiąc się ich sumiennością. Zwyczajowo, nie można też o nich mówić już źle, choć błędy przez nich popełnione mogą być nadal odczuwalne przez tych, którzy pozostali żywi.
 
Dziś mija 39 lat od dnia, gdy  Ian Curtis popełnił samobójstwo i stał się po tym właśnie takim kapitanem – mitem, który jest odległy i o którym już nikt nie mówi źle. Czy nadzieja na taki los mu przyświecała, gdy podejmował swoją decyzję? Nigdy się o tym już nie dowiemy. Chyba że Deborah Curtis upubliczni treść listu pożegnalnego...


A co działo się z Thom’ym Gunn’em? Studiował na Uniwersytecie w Cambridge a potem wyemigrował do Ameryki. Wyjechał, bo związał się z amerykańskim studentem, którego poznał na uniwersytecie. Para osiedliła się w San Francisco, gdzie Gunn z entuzjazmem badał kontrkulturę i eksperymentował z narkotykami co da się zauważyć w jego twórczości. Ten beztroski styl życia zakończyła epidemia AIDS w latach 80., w której Gunn stracił wielu bliskich przyjaciół. On jednak żył, tworzył, wydawał książki i zdobywał uznanie czytelników. Zmarł na zawał serca w 2004 r.

Teraz pora na prozę Iana Curtisa. Jego wiersz bez tytułu, strukturą bardzo przypominający My Sad Captains

W głębi mojej duszy
Wszystkim co czuję jest podejrzliwość
W głębi mojej duszy
Wszystkim co widzę jest brud 
Segregacja myśli
Idee obracające się w proch

Tam gdzie są domy ktoś stał
Teraz stoi tam człowiek z pistoletem
W sąsiedztwie
Ojciec grozi synowi, ręce do góry
W głębi mojej duszy

ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów 

Dzisiaj obaj mają czas na długie, chciałoby się powiedzieć nawet wieczne, rozmowy. 

Tylko pozazdrościć.

P.S. Wiadomość od Emjot - dziękujemy:

Dorzucam na rocznicę - sobotnia noc 18-19/05 22:00-01:00 Radio Wnet: Audycja Cienie w jaskini Tomasza Wybranowskiego, wg. zapowiedzi z ostatniej soboty cała audycja 3h ma być poświęcona Joy Division i pierwszym dwu płytom New Order - nagrania bootlegowe, koncertowe, strony A/B singli.

"Dla mrocznych i niezależnych, rozkochanych w muzyce zimnej fali i dźwiękach zbliżonych do starej, dobrej 4AD przeznaczona jest audycja „Cienie w Jaskini” (noc z soboty na niedzielę)"


Jeśli jeszcze nie słuchaliście, polecam. I to nie jest mainstream :)


- internet: https://wnet.fm/wp-content/themes/wnet/player.php
- UKF Kraków 96.2 FM
- UKF Warszawa 87.8 FM


P.S. 2  - Ian Curtis powiesił się w nocy z soboty na niedzielę. Niemniej było to z 17 na 18.05.1980 roku. Datę śmierci zapisano jako  18.05.bowiem nastąpiła ona po godzinie 24:00. Naszym zdaniem było to około 3:00. Tak niedzielny poranek wspomina Deborah Curtis (TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 17 maja 2019

Metamorfoza kultowej piosenki Joy Division: Od Chance do Atmosphere


Utwór Chance autorstwa Joy Division wybrzmiał po raz pierwszy w Radio Piccadilly w dniu 4 czerwca 1979 roku, zapowiedziany jako nieoficjalna wersja. Radio Piccadilly było pierwszą komercyjną stacją nadawczą w Manchesterze i rozpoczęło transmisję w 1974 r. ze studia w Piccadilly Plaza. Stacja nosiła nazwę od Piccadilly Gardens, a od 1994 podzieliła się na pasma Piccadylly Gold (potem Piccadylly 1152) i Key 103 (od 7 stycznia 2019 roku Key Radio zmieniło nazwę na Greatest Hits Manchester i gra po dziś dzień).

Nagrany właśnie w tym radio utwór Chance, w wersji demo, stał się podstawą późniejszego hitu Atmosphere. Była to jedna z pierwszych piosenek, w której grupa użyła instrumentu klawiszowego. Zresztą pisaliśmy o niej już wielokrotnie TUTAJ.  

Utwór ten od początku robił na słuchaczach ogromne wrażenie. Dość powiedzieć, że Tony Wilson, szef wytwórni płytowej Factory Records, w wywiadzie dla New Musical Express przeprowadzonym w dniu 19 maja 1990 roku przez Len’a Brown’a, powiedział, że gdy usłyszał w jaki sposób Ian Curtis wykonywał ten utwór w 1979 r., to prawie się rozpłakał. Oto ta wspomniana, pierwotna wersja z 1979 r.:

Atmosphere i She's Lost Control zostały wydane we Francji, na minialbumie Sordide Sentimentale (pisaliśmy o nim TUTAJ), którego obwoluta jest uznanym dziełem sztuki, przez co całość ma status publikacji prawdziwie kolekcjonerskiej. Unikatowość płyty dodatkowo podkreśla jej niski nakład w ilości tylko 1578 egzemplarzy. Autorem okładki był francuski artysta Jean-Pierre Lunel, który wykorzystał przy jej powstaniu zdjęcia Anton'a Corbijn'a z londyńskiego metra. Osobista kopia Iana Curtisa miała numer 2 i według Annik Honore, Curtis był bardzo dumny z tego nagrania (wspominał o tym w ostatnim wywiadzie z 2.02.1980 roku TUTAJ):
Kiedy produkowaliśmy album zostało nam kilka piosenek, nagraliśmy 16 ucięto 10 i nasz manadżer, Rob Gretton rozmawiał z nim o tym. Wspomniał o tej idei w Earcon i zaproponowaliśmy im 2 piosenki na tym wydawnictwie.  Ponieważ lubimy wydawać wszystko co nagramy w taki czy inny sposób, jak dla Earcon, wydaliśmy też rzecz nazwaną Sordide Sentimental, taki francuskojęzyczny limitowany magazyn z płytą. Są tam dwie piosenki, które nie wyszły na płycie czy singlu. Lubimy wydawać tyle ile się da, w każdej formie. To trudne z Factory z powodów limitów finansowych. Nie można sobie od tak wydać płyty bo są już inne plany. Wtedy patrzymy za inną formą wydania.

Muzykę napisali wspólnie Peter Hook i Stephen Morris w studio, podczas prób Joy Division – stąd dominuje w niej gitara basowa i werble. Słowa są oczywiście Iana Curtisa.
Piosenka opowiada o rozpadzie związku i porzuceniu. Głównym motywem lirycznym, powtarzającym się w utworze, jest walk in silence (spacer w ciszy). Wydawałoby się - dość niezwykły tytuł: Atmosphere - po prostu wynika z tekstu, a dokładnie z frazy: People like you find it easy/ Naked to see/ Walking on air (ludzie tacy jak ty uważają to za łatwe, widzieć gołym okiem – stąpać w powietrzu). Wydaje się, że chodzi tu o osobę, która może łatwo zrezygnować ze związku, odejść i nie czuć z tego powodu żadnych wyrzutów, żadnego ciężaru, zupełnie jakby chodziła w powietrzu, czyli unosiła w atmosferze. 

Wersja z Chance różni się nieco od Atmosphere.  Oryginalne słowa w Chance brzmią: Rules are broken/ false emotions (złamane zasady - fałszywe emocje) zamiast znajdujących się w Atmosphere: Your confusion/ My illusion/ Worn like a mask of self-hate/ Confronts and then dies (Twoje zmieszanie/ Moja iluzja/ Zużyta niczym maska nienawiści do siebie/ Zmierzy się [z tym], a następnie umrze). Takie zmiany zawsze coś mówią. Człowiek opisany w piosence, który został abandoned to soon/ set down with due care (Opuszczony zbyt wcześnie - Odstawiony z należytą starannością), zupełnie jak przedmiot - twierdzi, że ta druga osoba kłamała - tworzyła iluzję zaangażowanej emocjonalnie, podczas gdy tak naprawdę nosi maskę nienawiści do samej siebie. 

W Chance  poza tym są jeszcze inne słowa, których nie ma w Atmosphere: It may happen soon/ Then maybe you'll care (Może się to stać wkrótce, Więc może się zatroszczysz), a wersja z Piccadilly Radio jest dłuższa o cztery wersy, których później nie dołączono do Atmosphere, brzmią one tak:

I’m - I’m just crossing the line - just crossing the line
Trying to get back - right where I was
Back where I was - see me crossing the line
Don’t walk away


Właśnie przekraczam linię - właśnie przekraczam linię
Próbuję wrócić - dokładnie tam, gdzie byłem
Wróciłem tam, gdzie byłem - spójrz na mnie przekraczającego linię
Nie odchodź...

 

Z kolei na płycie z Atmosphere dodano efekty osiągnięte dzwonkami, do których Martin Hannett dograł echo. Zostały one wystawione i sprzedane przez Petera Hooka na aukcji, o której napisaliśmy TUTAJ.

A teraz spójrzmy na oba teksty:

Chance
 
Walk in silence
Walk away in silence
See the danger - always danger
Endless talking - life rebuilding
Don't walk away - face the danger
Walk in silence
Don't walk away in silence
See the danger - always danger

People like you find it easy
Always in tune - walking on air
They're hunting in packs
By the rivers, through the streets
It may happen soon
Then maybe you'll care
Walk away
Walk away from danger
 


Szansa
 
Idź w milczeniu
Odejdź w milczeniu
Zobacz niebezpieczeństwo - zawsze niebezpieczeństwo
Niekończące się rozmowy - odbudowa życia
Nie odchodź - staw czoła niebezpieczeństwu
Idź w milczeniu
Nie odchodź w milczeniu
Zobacz niebezpieczeństwo - zawsze niebezpieczeństwo

Ludzie tacy jak ty uważają to za łatwe
Zawsze w nastroju, stąpać w powietrzu,
Polują w sforach
Przy rzekach i wśród ulic

Może się to stać wkrótce
Więc może cię to obchodzi

Odejdź

Odejdź od [Porzuć] niebezpieczeństwo


Atmosphere

Walk in silence
Don't walk away, in silence
See the danger
Always danger
Endless talking
Life rebuilding
Don't walk away
Walk in silence
Don't turn away, in silence
Your confusion
My illusion
Worn like a mask of self-hate
Confronts and then dies
Don't walk away
People like you find it easy
Naked to see
Walking on air
Hunting by the rivers
Through the streets
Every corner abandoned too soon
Set down with due care
Don't walk away in silence
Don't walk away
Atmosfera


Chodź w milczeniu
Nie odchodź w milczeniu
Zobacz niebezpieczeństwo
Zawsze niebezpieczeństwo
Niekończące się rozmowy
Odbudowa życia
Nie odchodź
Chodź w milczeniu
Nie odwracaj się w milczeniu
Twoja konfuzja
Moja iluzja
Noszona jak maska nienawiści do siebie
Zmierzy się [z tym], a następnie umrze
Nie odchodź
To łatwe dla ludzi twojego pokroju
Widać to gołym okiem
stąpać w powietrzu
Polowanie nad rzeką
Wśród ulic
Ludzie za szybko dają sobie spokój
Udają, że im zależy
Nie odchodź - w ciszy
Nie odchodź.


A teraz posłuchamy tej najbardziej smutnej a jednocześnie najpiękniejszej piosenki o umieraniu:


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 16 maja 2019

Manchester: Jak dzisiaj wyglądają miejsca związane z historią Joy Division

Manchester. Miasto, w którym wszystko się zaczęło. Wszystko, czyli muzyka, do której słuchania zachęcamy naszych czytelników od ponad roku. Wśród prezentowanych przez nas zespołów prym wiedzie Joy Division, któremu poświęciliśmy już ponad setkę postów. Wśród nich są relacje z koncertów oraz opisy niektórych z nich. 

Podczas poszukiwań informacji na temat grupy, dało się zauważyć, że wiele z miejsc, w których grupa koncertowała już nie istnieje, lub że zostały one gruntowanie przekształcone. Dlatego warto pokazać, co pozostało z tamtego czasu, na co może liczyć fan, który przyjedzie do Manchesteru, szukając atmosfery z tamtych lat.

A więc po kolei: pierwszy koncert zespół po zmianie nazwy z Warsaw na Joy Division dał 12 stycznia 1979 r. w Wythenshawe College.  Przypuszcza się, że było to na terenie Forum Wythenshawe otwartego w 1971 roku, największym obiekcie użyteczności publicznej w Manchesterze, mieszczącym centrum rekreacyjne, bibliotekę, teatr, wielką aulę i sale konferencyjne. W połowie lat 90-tych ogromny kompleks stał nieużywany i jego stan bardzo się pogorszył. W rezultacie od 1998 do 2001 r. gruntownie go przebudowano. Możemy pokazać kilka zdjęć teatru Wythenshawe Forum, wykonanych wkrótce po jego otwarciu w 1971 r.

 
Kolejnym miejscem, związanym z Joy Division był budynek Factory, gdzie zespół regularnie koncertował. I tak można go było tam zobaczyć w 1979 roku w dniu 26 stycznia a potem: 11 maja, 13 czerwca, 13 lipca, 28 września i 11 kwietnia 1980 r. O tym miejscu pisaliśmy kilkadziesiąt razy TUTAJ. Obecnie Factory należy do spółki złożonej przez Petera Hooka i konsorcjum Tokyo Industries, do którego należy ponad 30 klubów na terenie samej Wielkiej Brytanii. W budynku urządzono klub nocny FAC 251 po jego znacznej przebudowie i nowej aranżacji wnętrza autorstwa Ben'a Kelly.


Z Factory związany był Russell Club, położony przy krzyżowaniu Royce Road i Bonsall Street. Wzniesiony w 1920 r. jako kino został przekształcony w latach 50. XX wieku na salę muzyczną. Występowała tam wtedy Orkiestra Hughie Gibb. Był to rodzinny zespół muzyczny. Synowie jego lidera utworzyli potem zespół znany jako The Bee Gees. Ponieważ Tony Wilson znał jego właściciela, wytwórnia Factory Records organizowała tam w piątki 1979 roku koncerty, na których występowały zespoły z nią związane.  Jedną z takich grup była oczywiście Joy Division, która występowała tam czterokrotnie: 26 stycznia, 11 maja, 13 czerwca i 13 lipca. W 1980 r. Russell Club został kupiony przez zajezdnię autobusową zarządzaną przez braci Pinch i Sonny Burton. W budynku umieszczono PSV (Public Service Vehicle) Club. Odtąd rozpoczął się jego powolny upadek, ostatecznie klub zamknięto na początku lat 90. Czy nadal istnieje, trudno ustalić.

W połowie lat 90. wyglądał tak: 


a w czasach swojej świetności tak:

Budynkiem w którym grupa koncertowała 25 czerwca i 3 lipca 1979 r. była siedziba giełdy kukurydzianej, tzw. Free Trade Hall z publiczną salą, zbudowana w latach 1853-1856 na St. Peter Fields, w historycznym miejscu Peterloo, czyli krwawej masakry kończącej demonstrację 1818 roku. Gmach sprzedany w 1997 r. został tak gruntownie przebudowany w 2004 r. na hotel Radisson, że z oryginalnego wystroju pozostała tylko fasada.

W Mayflower Club zespół dał koncert trzykrotnie,: 20 maja, 28 lipca i 19 września 1979 roku. Był to dawne kino Corona na Hyde Rd Belle Vue. Scena ta była dobrze znana punkowej publiczności. Występowali tam regularnie muzycy Buzzcocks i inni lokalni artyści. W połowie lat 90 budynek spłonął i wkrótce potem został rozebrany. Teraz w jego miejscu jest parking. A w 1985 r. wyglądał tak na zdjęciu zrobionym przez Briana Keelaghera, który grał w Mayflower ze swoim punkowym zespołem:



Budynek Apollo Theatre, w którym grupa koncertowała 27 i 28 października 1979 r. nadal stoi przy Stockport Road. Piękna fasada w stylu art deco z 1938 r. obecnie firmuje centrum widowiskowe  o nazwie O2 Apollo. Jeśli ktoś zdecyduje się na wizytę w Manchesterze może wziąć udział w organizowanych tu wydarzeniach, o których informację znajdzie na stronie internetowej utworzonej przez firmę zarządzającą budynkiem TUTAJ



Przy Oldham Street  Joy Division wystąpił w Sylwestra 1979 r. Miejsce było charakterystyczne dla ówczesnego klimatu miasta: magazyn nad wielkim sklepem Woolworths zajmującym róg Piccadilly i Oldham Street. Parter budynku spalił się w maju 1979 r. Obecnie mieści się w nim hotel Travelodge a na parterze nadal są sklepy.


W dniu 7 lutego 1980 r. grupa wystąpiła obok A Certain Ratio i Section 25 na  koncercie charytatywnym zorganizowany przez The Factory dla fanzinu City Fun.  Położony zaledwie kilometr na północ od centrum miasta New Osborne Club przy Oldham Road został otwarty w połowie lat 70. w przebudowanym kinie i wcześniej teatrze z 1896 roku. Ostatnio był tu klub Thunderdome.  Budynek został zburzony w na przełomie kwietnia i maja 2010 roku.

Wyglądał tak:
 

Z tego co możemy wywnioskować, większość miejsc związanych z historią punka w Manchesterze już nie istnieje, lub została całkowicie zmieniona. Z tym większym sentymentem patrzymy w kierunku nielicznych wyjątków.  Czy nie macie jednak wrażenia, że mieszkańcy Manchesteru nie wiedzą co mają? I gdy się zorientują będzie już za późno. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

środa, 15 maja 2019

Kurtki Iana Curtisa i Petera Hooka z Joy Division

Kiedy Ian Curtis po raz pierwszy spotkał się z Peterem Hookiem i Bernardem Sumnerem miał na sobie osiołkową kurtkę ze zrobionym przez siebie napisem HATE na plecach. Obaj muzycy nie raz o tym mówili choćby TUTAJ. Pisaliśmy już o płaszczu Iana Curtisa TUTAJ, oraz ogólnie o stylu Joy Division TUTAJ. A więc teraz pora zająć się kurtką Iana Curtisa oraz w ogóle kurtkami noszonymi przez muzyków punkowych. 

Osiołkową kurtką (donkey jacket) określano od k. XIX w. wierzchnie ubranie robotników, wykonane z wełny, z pojemnymi kieszeniami oraz z kawałkami skóry naszytymi na ramionach i karku, które potem zastąpiono kawałkami ceraty. Taki rodzaj marynarki czy żakietu nadal jest produkowany na wyspach brytyjskich.

Natomiast skórzana kurtka, taka jaką np.: Peter Hook wystawił niedawno na aukcji (pisaliśmy o tym TUTAJ) stała się od lat 60. strojem kultowym noszonym przez Marlona Brando, który w 1953 r. nosił taką w filmie  The Wild One (po nim to samo robił James Dean). Były to kurtki szyte przez amerykańską manufakturę Schott Bros. NYC według kroju autorstwa Irvinga Schotta, który w 1928 r. do skórzanego nakrycia wszył zamek błyskawiczny. Wynalazek przyjął się i Schott podpisał umowę z Harley'em Davidson'em, dzięki czemu jego model kurtki został sprzedany na terenie całego kraju. 


Następnie firma dostała zamówienie na dostawy dla amerykańskiej marynarki wojennej i dla formacji motocyklowych policji. Pozwoliło to na szybki rozwój szwalni, która działa do dzisiaj, nie zmieniając jednak ręcznego sposobu produkcji  (o tym TUTAJ).

Skórzana kurtka rozreklamowana filmami stała się natomiast symbolem zbuntowanej i złej młodzieży. Nawet w pewnym momencie uczniom zakazano noszenia jej w szkole. Taka etykieta utrwaliła się w latach 70., od kiedy zespół The Ramones przywdział kurtki Schotta i uczynił z nich charakterystyczny element swojego punkowego wyglądu. Oczywiście nie byli oni pierwsi, lecz przejęli je od całej plejady czołowych muzyków rockowych: Eddiego Cochrana, Gene Vincent'a, The Beatles i Elvisa. Wzorując się na nich, w zasadzie każdy czujący przynależność do subkultury punk, w latach 80. musiał mieć skórzaną kurtkę (dziś zwaną ramonescą), którą nierzadko jeszcze oznaczał obrazoburczymi napisami. 


Również w Wielkiej Brytanii nastolatki masowo kupowały tanie, czarne, skórzane lub sztuczne kurtki i ozdabiały je nazwami swoich ulubionych zespołów, hasłami politycznymi lub mini manifestami napisanymi białą farbą lub lakierem do paznokci.  A w Polsce? Tutaj także skórzane kurtki były marzeniem każdego punka, jednak ich cena sprawiała, że ich jedynymi ozdobami stały się ćwieki. Tak było ćwierć wieku temu. Teraz skórzane kurtki są ekskluzywnym elementem stroju, bardzo modnym i noszonym przez wszystkich, bez ograniczeń wiekowych.
A osiołkowa kurtka? W ostatnich latach wzrosła na nią moda, przez co przestała być tanią częścią garderoby robotnika, a stała się w zasadzie wyrazem snobizmu. Do takiej opinii uprawnia jej cena oraz to, że sprzedaż oryginalnej kurtki nadal prowadzi jej wynalazca czyli manufaktura George Key, która produkuje je od 1890 roku, najpierw dla pracowników budujących kanał w Manchesterze, potem dla robotników innych branż, od lat 60. dla wszelkiej maści lewicujących aktywistów, a wreszcie dla członków młodzieżowych subkultur, w tym głównie dla skinheadów (TUTAJ).
Wysoka cena i moda na marynarkę w typie donkey jacket spowodowały produkcję tego typu odzieży przez inne marki (wśród nich jest nawet firma Levi's), które skopiowały wzór używając do ich wytwarzania nieco innych materiałów. 

Lecz co stało się z donkey jacket Iana Curtisa? Pewnie to samo co z jego płaszczem. Po tym, gdy przestał go używać oddano go do jednego z punktów przyjmujących używaną odzież, przy których znajdowały się również punkty jej sprzedaży. W latach 80. wiele takich ubrań trafiało do Polski wraz z tzw. darami rozprowadzanymi przez placówki kościelne lub dzięki krewnych, którzy w ten sposób starali się wspomagać rodziny w kraju za żelazną kurtyną, w ciężkim czasie stanu wojennego. 

Podobnie stało się ze słynnym płaszczem Iana Curtisa, którego miejsce przechowywania w Polsce prawie zostało zlokalizowane...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie

wtorek, 14 maja 2019

Sekrety miasta Manchester: zdjęcia Andrew P. Brooksa

Internet zbliża, co tu dużo mówić. Dzięki temu medium, możemy nawiązywać kontakty z ludźmi o tych samych zainteresowaniach i rozwijać swoje pasje. Właśnie tą drogą nasz blog stał się szczęśliwym posiadaczem zdjęcia budynku, który obecnie stoi na miejscu Knott Mills, w którym odbywali próby muzycy Joy Division (pisaliśmy o tym TUTAJ). Zdjęcie to wykonał Andrew P. Brooks, znakomity fotograf z Manchesteru.
 
Na swojej stronie internetowej prezentuje on katalogi zdjęć ułożonych zgodnie z przyjętym tematem. Nas zaciekawiło kilka z nich, związanych z historią miasta Manchester, a opublikowanych w albumie zatytułowanym Sekrety miasta Manchester TUTAJ. Dzięki niemu możemy wejrzeć w zapomniane i na co dzień niedostępne zakątki miasta. Wśród nich jest Hulme Hippodrome, który niegdyś był imponującym teatrem a teraz opuszczony i przejęty przez skqotersów ma zostać przekształcony w centrum sztuki i muzyki.

Godlee Observatory, maleńkie, zabytkowe obserwatorium, wzniesione w 1901 r. na szczycie jednego z neogotyckich budynków kampusu Uniwersytetu w Manchesterze
Trafford Bunker, trzydziestoletni bunkier przeciwatomowy pod ratuszem, zalany obecnie wodą, który jest reliktem zimnej wojny.


Widok z wieży ratusza (Manchester Town Hall Clock Tower), w której znajduje się mechanizm zegarowy oraz zestaw dzwonów, z których największy waży 8 ton.


Wnętrza kanałów biegnących przez miasto, wśród których jest imponujący Kanał Ashton




I wreszcie The Albert Hall, zbudowany na kościół Metodystów w początkach XX w. i przekształcony na teatr muzyczny w 2012 r.


Autor tych urokliwych zdjęć na swojej stronie tak pisze o pobudkach, których efekt podziwiamy: Interesuje mnie historia i dzieje lokalizacji. Gubiąc się w budynkach, pejzażach miast i krajobrazach, archiwizuję zapomniane przestrzenie, aby opowiedzieć o tych miejscach (...) Inspirując się obrazami z epoki romantyzmu, uwieczniam detale i robię studia krajobrazu, aby tworzyć prace na większą skalę, które staną się interpretacją konkretnej lokalizacji. Poprzez proces tworzenia zdjęć staram się uchwycić formy i rytmy natury i miasta.


My także staramy się osiągnąć to samo: uchwycić formę i rytm sztuki sprzed wielu lat, lecz brzmiącej w nas do dziś. Mamy nadzieję, że nic sympatii między nami tutaj a Andrew tam, w Manchesterze, okaże się trwała i że pokaże nam on jeszcze inne zakątki swojego miasta. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 13 maja 2019

Isolations News 36: Nowa wersja zdjęcia Cumminsa i płyty Unknown Pleasures Joy Division, Stephen Morris w BBC, Antipole miksują Xymox, Morrissey pod ostrzałem, Absyntia o Joy Division a ich tydzień u nas



To się dzieje naprawdę, i naprawdę ukazała się specjalna, rocznicowa (40-ta rocznica wydania) wersja debiutu Joy Division - Unknown Pleasures. Tym razem jednak okładka wygląda tak, jak miała wyglądać oryginalna grafika, czyli linie bicia serca pulsara są czarne, a tło jest białe. Rocznicowe wydanie ukazało się na kilku kolorach winylu. To ze zdjęcia powyżej jest na czerwonym i  wraz z koszulką jest do kupienia za 35 GBP TUTAJ. Nie zapomnijmy, że logo zawdzięczamy Stephenowi Morrisowi - perkusiście zespołu, który je jako pierwszy wypatrzył i się nim zainteresował... 

A skoro mowa o Stephenie Morrisie, to  członek Joy Division  promuje swoją książkę, tym razem udzielił wywiadu w BBC. Warto posłuchać go TUTAJ (zaczyna się około 6 minuty). Morris opowiada o swoich fascynacjach muzycznych (m.in. the Birds) i albumie Movement - w kontekście transformacji między Joy Division  a New Order

Inny wywiad z Morrisem, bo tym razem w formie pisanej, publikuje portal Getintothis (TUTAJ). Mechanizmy promocji jak widać bardzo podobne do tych, jakie stosowano przed publikacją książki Jona Savagea.

Przy okazji kolejne spotkanie z duetem Morris/ Haslam, odbędzie się 17.05. Bilety i info - TUTAJ.   



Karl Morten Dahl z Antipole, z którymi wywiad przeprowadziliśmy tutaj całkiem niedawno (TUTAJ) przesłał nam newsa o nowym remiksie zespołu. Jest to utwór Loneliness  legendy chłodnej fali - Clan of Xymox (pisaliśmy o nich wiele razy TUTAJ) z ich płyty z 2017 roku pt. Trisol/Metropolis. Sam Ronny Moorings miał powiedzieć: I absolutely love the entire atmosphere of the remix


Gratulacje dla Paris Alexander i Karla - czekamy na kolejne wieści od Was i pozdrawiamy serdecznie! 
Kevin Cummins, legendarny fotograf Joy Division (TUTAJ) reklamuje marcowy numer the Observer, gdzie na okładce opublikowano jedno z nieznanych ujęć Joy Division z mostu Epping Walk (TUTAJ). Jak fajnie jest być fotografem, znaleźć się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie w towarzystwie legendy, popstrykać kilkadziesiąt ujęć, najpierw sprzedać te najlepsze by do końca swych dni żyć z tych gorszych.. Problem tylko w tym, że trzeba umieć się w takich okolicznościach znaleźć.. Profil fotografa na Instagramie gdzie publikuje to foto jest TUTAJ.
Morrisey - wokalista legendarnego zespołu z Manchesteru the Smiths  znalazł się pod gigantycznym ostrzałem prasy... Założył on bowiem znaczek For Britain, który wspiera tendencje antyislamskie. Dziwi tylko, że żadna z krytykujących wokalistę gazet nie opublikowała tego zdjęcia... To dopiero szczyty poprawności i politycznej. U nas cenzury nie ma i voila najpierw Morrisey ze znaczkiem, a później sam znaczek:



Swoją drogą, jak można krytykować faceta za to ze jest normalny?  Świat zwariował, ale my NIE z nim...

Mówi wam coś nazwa Absyntia? Nam też nie, ale lider tego zespołu udzielił wywiadu, w którym wypowiedział się na temat Joy Division (TUTAJ). Powiedział tak: Od lat jestem fanem takich zespołów jak The Cure czy Joy Division, ale znam też mnóstwo klasycznych i współczesnych gitarowych płyt, szanuję i lubię post-rockowe, ambientowe przestrzenie, również nie uciekam od progresywnych klimatów, brzmień spod znaku indie i post grunge'u. Albumy chociażby Porcupine Tree czy Steve'a Wilsona zajmują honorowe miejsce na półce w mojej prywatnej dyskografii. Zostało mi to jeszcze jeszcze z lat nastoletnich i studenckich, i obecnie - jako dorosły facet - zupełnie się tego nie wstydzę, a wręcz jestem z tego dumny, że nadal lubię i szanuję takie klimaty.

Dobra, brzmi interesująco - obiecujemy przyjrzeć się ich twórczości i o niej napisać ASAP.


W związku z wiadomą rocznicą, wiadomej śmierci, którą obchodzić będziemy 18.05.2019, czyli w najbliższą sobotę, niniejszym ogłaszamy tydzień Joy Division, Manchesteru i Iana Curtisa

Zaglądajcie do nas - od dziś zaczynamy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 12 maja 2019

Debiutanci: Mandivula - warta poznania muzyka cold wave/dark z południa Europy


Jednym z celów powstania naszego bloga jest promocja nowych, mniej znanych wykonawców, takich, którym woda sodowa jeszcze nie zdążyła uderzyć do głowy na tyle, że są w stanie zaprezentować się u nas - na małym, niekomercyjnym blogu. Takich właśnie wykonawców przedstawiamy dzisiaj. 

Celem projektu Mandivula jest tworzenie muzyki na dwa sposoby: anonimowo i niskobudżetowo. Pochodzą z południowej Europy i piszą, że nad ich muzyką unosi się duch dokonań Jamesa Browna, bowiem rytmiczny, oparty na basie przekaz post punk okraszony jest mocno elektroniką. 

W dorobku mają singla ze swoją wersją piosenki Kraftwerk Computer Word, która powiem szczerze jest bardzo ciekawa. Może to bluźnierstwo, ale brzmi chwilami nawet lepiej niż oryginał. Mandivula potrafili tej piosence nadać sój własny rytm i tchnąć w nią duszę, tym sposobem mechaniczny utwór Kraftwerk uzyskał serce, które zaczęło w nim bić... 

Zresztą posłuchajmy..


Ciekawie wypadają też na żywo - oto fragment ich występu z marca 2018, gdzie muzyce towarzyszy interesująca oprawa wideo:


Poza tym, wydali niedawno pierwszy, bardzo ciekawy album Nonsense (TUTAJ). 


Muzyka? Nieco instrumentalnie przypomina prezentowany tutaj ostatnio doskonały Undertheskin (TUTAJ). Piszą o sobie, że ich muzyka z płyty Nonsense to: zestaw utworów w których rytm splata się z ciemnością, okraszony nieprzewidywalnymi syntezatorami i muzyką lekko eksperymentalną w naturze. 

Fani takich brzmień jak wspomniany Undertheskin, KVB, Neu, Ritual Howls, Joy Division, Trentemoller, The Soft Moon czy Cold Cave powinni być zadowoleni... 

Płytę otwiera Disease - na początku lekko zaszumiony, ale później pojawia się czyste brzmienie basu. My Spine za to zawiera dużo elektroniki, i znowu brzmi w nim ten ciekawy bas.



Nieco monotonna perkusja, ale w tle dzieją się bardzo interesujące rzeczy. Void to nieco inne klimaty, mniej tutaj schematycznego basu, za to więcej elektroniki. Cały czas jednak mamy do czynienia z  przemyślanym projektem. Dalej są Austerity i  Glass Bones, wraca schematyczny bas i znowu elektronika. Po nich Grey, nie ukrywam, że dla mnie najciekawszy utwór z płyty.  Mamy tutaj swoistą przeplatankę tego, co dotychczas na tym albumie usłyszeliśmy. W tle pojawiają się nieśmiałe odgłosy, choć płyta jest instrumentalna. Nie wiem dlaczego, ale ta piosenka pod względem klimatu kojarzy mi się z the Cure i ich the Forest. Mute Speach kończy płytę - widać jak bardzo rozkręcili się od pierwszego utworu. 
Trzeba obiektywnie przyznać, że jest coś w tej muzyce. Jest taki niepokój, jakiś industrialny klimat, ale jednocześnie nie można im odmówić świeżości i wytyczania nowych ścieżek. 

Może chwilami  grają zbyt schematycznie, co może denerwować, jednak nikt nie zarzuci jej wtórności.. 

Niewątpliwie coś w tym jest...

Cała płyta jest do posłuchania TUTAJ.

Kanał zespołu na YouTube znajduje się TUTAJ, a z niego jeszcze dwie piosenki z omawianego dziś debiutu. Najpierw Glass Bones, a po nim wpis zakończy Austerity..



Trzeba dawać szansę młodym wykonawcom. Znacie takich? Piszcie do nas na nasz e-mail, my chętnie ich zaprezentujemy i to for free. Tylko jest jeden warunek - żeby umieli obsługiwać skrzynki mailowe...

Mandivula tutaj jeszcze powróci - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.