sobota, 26 lutego 2022

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Eurythmics

Eurythmics, duet złożony z Anni Lennox i Dave Stewarta, sprzedał ponad 75 milionów płyt i zaznaczył swoje istnienie w muzyce pop  całą serią przebojów, takich jak choćby Sweet Dreams (Are Made Of This), Who's That Girl?, Love Is a Stranger, Here Comes the Rain Again. Osobno także zdobyli szczyty: Lennox nagrody Grammy, Oscara i Złoty Glob i wraz ze Stewartem nagrodę BRIT za wybitny wkład w muzykę brytyjską w 1999 roku. A w 2002 nagrodę Billboard Century Award, najwyższe wyróżnienie branżowe.


Jak zwykle to bywa w historii, Eurythmics zrodził się z wzajemnej fascynacji, artystycznej i osobistej (oboje połączył najpierw romans, który jednak dość szybko się wypalił). Po kilku latach projekt rozpadł się, choć nigdy nie rozwiązano go formalnie… Wręcz przeciwnie. Para wystąpiła jeszcze wiele razy razem, ostatni raz w 2009 roku. Ich znajomość zaczęła się dość banalnie,  od przypadkowego spotkania w sklepie ze zdrową żywnością.  Po latach Stewart tak to pamiętał: [Annie] Była wtedy bardziej w stylu Laury Ashley, z tymi sukienkami i z długimi brązowymi włosami – Kiedy po raz pierwszy poszedłem do jej maleńkiej kawalerki, zaśpiewała mi piosenkę, którą napisała z towarzyszeniem fisharmonii. Powiedziałem do niej: „Cholera jasna. Jak to jesteś kelnerką? Przecież jesteś artystką”

Zostali kochankami i oboje zaangażowali się z rozwój zespołu the Tourists, szło im całkiem dobrze, póki frontman i autor piosenek, Pete Coombes, nie popadł na dobre w uzależnienie od narkotyków co rozsadziło grupę (Coombes zmarł z powodu nadużywania narkotyków i alkoholu w 1997 roku). Po rozpadzie the Tourists Stewart i Lennox zerwali…. Ale pozostali przyjaciółmi i wtedy dopiero założyli Eurythmics. To był sukces, efekt świetnej muzyki i doskonale dopracowanego wizerunku scenicznego. Annie przyjęła androgyniczny wygląd, czym przyciągała uwagę i dawała się zapamiętać. Porzuciła spódnice, ścięła i przefarbowała włosy. Ich teledyski ocierały się o skandal, Annie podejrzewano o skłonności lesbijskie, jak choćby Sexcrime (Nineteen Eighty-Four), singiel ze ścieżki dźwiękowej filmu 1984, który nie spodobał się w Ameryce ze względu na prowokacyjny tytuł (LINK).


Nie będziemy rozpisywać się o historii Eurythmics, bo już ktoś zrobił to za nas TUTAJ a TUTAJ ktoś inny zgromadził wszystkie płyty dzieląc je na single i albumy.

Za to my postanowiliśmy odpowiedzieć sobie i naszym czytelnikom na zasadnicze pytanie - co teraz dzieje się z obiema połówkami znanego duetu?


Zacznijmy od  Annie Lennox (ur. 1954 r.): W 1992 r. rozpoczęła karierę solową. Wydała pozytywnie oceniony album Diva, W 1999 r. jak już wspomnieliśmy Dave i Annie reaktywowali Eurythmics i nagrali płytę Peace

Potem, w 2003 roku Annie opublikowała swój kolejny solowy album Bare, który odniósł ogromny sukces. W tym samym roku Lennox nagrała piosenkę do trzeciej części trylogii Władca Pierścieni: Powrót Króla – In The West, zdobywając za nią Oscara.

Piosenkarka od zawsze zajmowała się tym, co teraz jest trendy, czyli ekologią, zmianami klimatu, prawami człowieka, zdrowym trybem życia, ogólnie mówiąc - zbawianiem świata. Obecnie jest aktywistką na rzecz praw kobiet i działaczem na rzecz świadomości HIV i AIDS a także zajmuje się zmianami klimatu, LGBT itd. (LINK, LINK). 

Działa głównie poprzez założoną przez siebie organizację The Circle, która zrzesza feministki ze wszystkich zakątków globu aby walczyć o lepsze warunki życia dla kobiet i dziewcząt na całym świecie. Jest to jak określiła sama Annie Lennox jej fundacja czyni przestrzeń dla kreatywnych pomysłów, bycia w jedności i szansy na zmianę (LINK). 

Ale nadal okazyjnie występuje. Ostatni raz można było ją zobaczyć na scenie wraz z Davem Stewardem 9 grudnia 2019 roku, na dobroczynnym koncercie zorganizowanym przez Stinga w Nowym Jorku. Muzycy wykonali tam własne wielkie hity jak Here Comes the Rain Again, Sweet Dreams i Would I Lie to You, a także cover Don’t Stop Believin grupy Journey. W tym samym roku zaśpiewała także w Glasgow, przeznaczając dochód z występu na rzecz swojej fundacji.

W ubiegłym roku współorganizowała dalsze spotkania i koncerty, zbierając datki na rozmaite szczytne cele, jednak nie występując, a ograniczając swoją aktywność do wspierania finansowego, czy do łączenia się ze sceną i widzami online (LINK). W lutym tego roku Annie (i Eurythmics) została nominowana do nagrody Rock & Roll Hall of Fame (LINK). Wyniki zostaną ogłoszone w maju. Z nowinek, w 2020 roku artystka znalazła stare, zapomniane nagranie arii Dydony pochodzącą z opery Henry'ego Purcella z 1689 roku, w której Dydona podejmuje decyzję o popełnieniu samobójstwa. I wykonała je ponownie, na początku Pandemii. Oto oficjalne video zmontowane online:



Prywatnie - artystka była trzykrotnie zamężna. W 1988 roku podczas tournee po Japonii poznała przypadkowo izraelskiego producenta filmowego Uri’ego Fruchtmanna, który wkrótce został jej drugim mężem (pierwszym był poślubiony w 1984 r. niemiecki mnich Hare Kryszna, Randha Ramana). Para rozwiodła się po 12 latach, lecz doczekała się dwóch córek, Loli i Tali. Pierwsze jej dziecko, synek Daniel, zmarł w 1988 r. podczas porodu. Napisała potem dla niego piosenkę Angel. W 2012 roku artystka wyszła za mąż po raz trzeci, za dr. Mitcha Bessera, amerykańskiego ginekologa po Harvardzie i założyciela afrykańskiej organizacji charytatywnej mothers2mothers. Na weselu bawiło się 150 gości, wśród nich jej były mąż, Uri Fruchtmann oraz obie córki.

Annie wraz z mężem mieszka w Hollywood Hills. Obie córki piosenkarki także zrobiły karierę. Młodsza Talia stała się wziętą modelką, starsza Lola z powodzeniem śpiewa, w czym pomaga jej sławna matka. Zadebiutowała u jej boku na koncercie Annie Lennox: Nostalgia in Concert w 2015 r. Sama wydała single In the Wild, Pale, Back at Wrong, a obecnie udostępniła w Internecie Wherever You Go. Jego produkcją zajęli się Annie Lennox i 32-letni kanadyjski model Braeden Wright, prywatnie partner Loli




A teraz Dave Stewart (ur. 1952 r.): Po tym, gdy Annie Lennox rozpoczęła karierę solową, Dave robił wszystko, aby zasłużyć na tytuł najbardziej zapracowanego człowieka show biznesu. Założył nową grupę Dave Stewart and the Spiritual Cowboys, a potem Vegas. Wyprodukował nowe albumy Stevie Nicks i Joss Stone, założył supergrupę SuperHeavy z Mickiem Jaggerem i innymi gigantami rocka, wreszcie wydawał solowe albumy. Napisał również muzykę i partie tekstowe do teatralnej adaptacji filmu Uwierz w ducha z 1990 r., która była wystawiana na londyńskim West Endzie, i wyprodukował filmy dokumentalne przedstawiające pracę nad niektórymi z projektów… 

Orócz tego  napisał muzykę do filmów Spec (1994), Showgirls (1995), Kto zabił ciotkę Cookie? (1999) czy Alfie (2004). Artysta ma także na koncie oprawę muzyczną scenicznej wersji kultowego filmu Barbarella z 1968 r., a do tego jest współautorem dwóch wydawnictw komiksowych: serii Walk-In i powieści graficznej Zombie Broadway jak również współautorem książki The Business Playground: Where Creativity and Commerce Collide. Występował poza tym w duetach: z amerykańską piosenkarką country Martiną McBride, cypryjską piosenkarką Anną Vissi, a w 2012 duet z gitarzystką Orianthi Girl. W zeszłym roku zaangażował znów w produkcję nowego albumu Joss Stone Never Forget My Love który wyszedł na początku 2022 roku. Piosenkarka ruszy w związku z tym w trasę promującą po Europie, odwiedzając także Polskę. Także ze Stone muzyk rozpoczął w zeszłym roku prace nad adaptacją książki Audrey Niffenegger Time Traveller's Wife na musical. 

Obecnie jeszcze rozpoczął prace nad nagrywaniem nowego albumu z Darylem Hall (LINK). W lutym tego roku zrealizował inny musical, zatytułowany Ebony McQueen! Zestaw ze spektaklem złożony z płyt, kaset magnetofonowych i książki  jest już do nabycia TUTAJ. Artysta wypuścił także zwiastun tego nowego wydawnictwa: 

A ostatnio zademonstrował jedną z piosenek z tego przedstawienia (LINK). 

Wymieniliśmy tylko kilka elementów świadczących o jego aktywności.


Z życia prywatnego: Dave ożenił się pierwszy raz w 1972 roku. Jego wybranką była Pamela Wilkinson. Rozwiedli się po pięciu latach i w 1987 roku Stewart poślubił piosenkarkę Siobhan Fahey (Bananarama; Shakespears Sister). Ma z nią dwóch synów: Sama i Django. Rozwiedli się w 1996 roku. 

W 2001 roku Stewart poślubił holenderską fotografkę Anoushkę Fisz, z którą ma dwie córki, Kayę i Indyę. W 2013 roku para odnowiła przysięgę małżeńską. Od 2004 roku mieszkają w Hollywood. Z jego dzieci jak na razie tylko Kaya działa w branży muzycznej. Jest piosenkarką i autorką tekstów. W 2015 roku wydała singiel In Love with a rok później Sleeppower. Także druga córka Indya, śpiewa i pisze. W zeszłym roku wypuściła singiel Good Morning, który poprzedza planowaną EP-kę (LINK). 

Młodszy syn Django jest aktorem i także piosenkarzem, ma za sobą debiutancki singiel zatytułowany Burning Bridges (For Your Love). A starszy, Sam (Samuel), co pewnie nie jest niespodzianką - również muzykiem. Obaj grają  w zespole:  Nightmare And The Cat.


To tyle jeśli chodzi o duet Eurythmics. Który jest osobno ale gdy trzeba, to koncertuje razem.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  

piątek, 25 lutego 2022

Tåsen Tea Party i ich nowa EPka Forest - nasza recenzja

 


W bieżącym miesiącu, lutym 2022, ukazuje się kolejna EP-ka  Tåsen Tea Party pt. Forest. Jak widać tytuł (i okładka) nawiązują do słynnego utworu the Cure. W środku jednak mamy coś zdecydowanie cięższego, tak jakby lekkie brzmienie Cure stało się nieco bardziej ołowiane, bo zostało zmieszane z brzmieniem Joy Division, ale nie tylko. Od razu zaznaczam, że muzyki tej należy słuchać w słuchawkach, inaczej niewiele się usłyszy. Poza pierwszym planem dużo tutaj dzieje się w tle. Zatem jak nas już Tore przyzwyczaił (nasz wywiad z artystą TUTAJ), Tåsen Tea Party wysuwa na pierwszy plan bas. Na Forest wiele klimatu też robią klawisze. Wokal jest jak zwykle gdzieś na dalszym planie. I jak to jest u Tåsen Tea Party jak zwykle pojawiają się minimalistyczne teksty. 

Całość otwiera Discipline.


Bardzo interesujący tekst o relacjach damsko-męskich. Tåsen Tea Party robi ze swojej muzyki takie kartki z kalendarza. Jest data, rok, godzina wschodu i zachodu słońca, i miejsce, dużo miejsca, na notatki - na naszą wyobraźnię. Można chyba najlepiej określić to jako muzyka migawkowaDiscipline to znakomite rozpoczęcie tej EPki. OK wiemy już gdzie jesteśmy. Nieco kojarzy się ten utwór z the Frozen Autumn, gdybyśmy zwolnili tempo tej piosenki:


Dalej mamy Where was her mind? - słyszycie trzaski winylu? A może to deszcz? Słyszycie pozytywkę? Dużo tutaj romantyzmu... Warto zwrócić uwagę na pejzaże na klawiszach a la Clan of Xymox

Let him - tutaj bas i wokal mamy już od samego początku...  

W tej piosence Clan of Xymox jest chyba najbardziej słyszalny. 

Następny jest She had no plan - i tutaj pierwszy raz ma się wrażenie, że to już się gdzieś słyszało... 

Całość kończy Moments:


she had killed

all the moments 

were filled


she will fly

she is the only one 

that will try 


she will disappear

there was nothing more to fear


Tåsen Tea Party to ciekawa muzyka. Po wysłuchaniu powyższego utworu pojawia się jednak drobny problem. Po pierwsze piosenki są bardzo do siebie podobne, i czasem ma się wrażenie, jakby grał wciąż ten sam utwór. A może o to właśnie chodzi?  

Po drugie, teksty - są proste, OK, ale czy nie za dużo w nich she? To ciekawa EP-ka i nie ma wątpliwości, że Tåsen Tea Party proponują coś ciekawego i nowego. Niemniej wydaje się, że warto by było popracować nad różnorodnością. Może więcej efektów specjalnych? Może więcej urozmaicenia? Tego oczekujemy. 


Muzyka jest do posłuchania TUTAJ.



Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Tåsen Tea Party, Forest, tracklista: Discipline, Where was her mind?, Let him, She had no plan, Moments.

czwartek, 24 lutego 2022

Obrazy Henryka Szczyglińskiego: fascynacja przemianą nocy w dzień

Henryk Szczygliński – czy naszym czytelnikom coś mówi to nazwisko? Podejrzewamy, że niekoniecznie. Dlatego postanowiliśmy przybliżyć tę postać.


A więc po kolei: Henryk Jan Szczygliński był malarzem, doskonałym pejzażystą, specjalizującym się w nokturnach. Urodził się w 1881 roku, pobierał nauki rysunku w rodzinnej Łodzi, a gdy skończył 17 lat wyjechał do Monachium, gdzie kształcił się w prywatnych pracowniach tamtejszych malarzy. W 1899 r. przeniósł się do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i studiował tam przez całe osiem lat. Uczył się u najwybitniejszych przedstawicieli polskiego modernizmu nazywanego Młodą Polską, czyli u Jacka Malczewskiego, Juliana Fałata, Leona Wyczółkowskiego i Teodora Axentowicza, ale przede wszystkim - u Jana Stanisławskiego. Studiował, malował i… bawił się. Podobno dlatego tak wspaniale potrafił oddać urodę nocy, bo często przed świtem wracał do domu z całonocnych hulanek. Fascynował się chwilą, w której następowała przemiana nocy w dzień, momentem, gdy słońce zapadało za horyzont i w jego miejsce pojawiał się księżyc a także nocnym pejzażem miasta, kiedy spowijał aksamitny mrok. Przez niebo zasnute chmurami nie przebijał się księżycowy blask i można było zobaczyć tylko to, co wydobyło słabe światło latarni gazowych. Ten niemal namacalny na jego obrazach mrok sprawia, iż wszystko co na nich można dostrzec staje się wręcz baśniowe.








Obrazy Szczyglińskiego z tego okresu to głównie pejzaże. Przedstawiają motywy z okolic Krakowa, ale także Podhala czy Polesia. Widać w nich wpływ Stanisławskiego oraz motywy secesyjnej stylistyki. Na przykład gruby kontur i kapryśną kreskę, podobną do tej, którą stosował Stanisław Wyspiański. Okres krakowski jest zresztą chyba najlepszym w całej twórczości Szczyglińskiego. Lata po 1914 roku nie sprzyjały malowaniu. Po wybuchu I wojny światowej Szczygliński zaraz został aresztowany przez Rosjan jako poddany austriacki. Udało mu się jednak uciec z niewoli. Przeżywając po drodze liczne przygody, przedostał się do Galicji i wstąpił do Legionów Piłsudskiego. Później walczył jeszcze jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej, był ułanem, brał udział w bitwie pod Włocławkiem i za odwagę został odznaczony. 

A jeszcze później ustatkował się, przeprowadził do Warszawy, został prezesem Warszawskiego Towarzystwa Artystycznego, dużo malował i wystawiał. A także ożenił się z przypadkowo spotkaną po latach ze szkolną miłością Felicją Frydlender (1881-1961), znaną skrzypaczką żydowskiego pochodzenia (ich syn Maciej (1921-2004) był podczas II wojny światowej żołnierzem Armii Krajowej i brał udział w Powstaniu Warszawskim).








Kres temu położyła kolejna wojna. W 1941 r. okupujący miasto Niemcy wysiedlili malarza z jego mieszkania przy ul. Szopena. Artysta był wtedy bardzo chory. Zmarł na raka, 24 września 1944 r., podczas gdy na ulicach toczyły się walki, bo  Warszawa ogarnięta była powstaniem (LINK). Został pochowany prowizorycznie koło kamienicy, w której mieszkał, na skwerku między ulicami Piękną, Kruczą i Mokotowską, a jego szczątki dopiero po wojnie, w 1946 roku zostały przeniesione na cmentarz, na Powązki. Jego prace także podzieliły tragiczny los ich twórcy. Wiele obrazów uległo zniszczeniu: najpierw w pożarze pracowni w 1937 r., a później podczas wojny. I pewnie dlatego zapomniany nie został doceniony, tak jak na to zasługuje.






Po dzisiaj omawianym artyście pozostały tylko rozproszone, pojedyncze sztuki obrazów oraz szabla ułańska, z wygrawerowaną inskrypcją znaną jako piosenka z szabli. Obecnie można ją zobaczyć w Muzeum Miejskim we Wrocławiu (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 23 lutego 2022

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.32: Ian nie przejął się niepowodzeniem singla Transmission

 

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 1234567891011121314151617181920212223242526272829, 30 i 31).

Rozdział 14 nosi tytuł Atmosphere. Zaczyna się od opisu przełomowego singla z genialnym Transmission. Singiel ukazał się w Factory w listopadzie 1976 (opisaliśmy go TUTAJ). Zarówno Transmission (FAC 13) jak i Novelty pochodzą z epoki przed Hannettem. Jednak we wczesnych wersjach zdaniem Roba Grettona nie nadawały się na singla. W nowszej wersji Transmission została skrócona. 

Piosenka to wizja egzystencjalna Curtisa ze świata gdzie ludzie komunikują się dźwiękiem, a jeden z wersów został wykorzystany przez Deborah Curtis, jako tytuł jej książki. Tony Wilson po usłyszeniu piosenki od razu zdecydował, że musi wyjść ona na singlu. Jego entuzjazm zaowocował wydaniem aż 10000 egzemplarzy. Niestety w pierwszym rzucie nastąpiło rozczarowanie bowiem sprzedano tylko 1000 egzemplarzy... Ian Curtis zdawał się być jedynym członkiem zespołu, który nie był zdegustowany tym niepowodzeniem. Choć mogło to być interpretowane jako początek końca sławy zespołu. Tak jak śpiewał w Novelty - co zrobisz kiedy przeminie nowość?


Wynikało to z faktu, że Curtis był wtedy zafascynowany Throbbing Gristle (warto zobaczyć TUTAJ) a ci byli dalecy od komercji. To dzięki temu, że wydali oni singla w małym  niezależnym wydawnictwie Sordide Sentimental, Joy Division postanowili tam właśnie wydać Transmission (pisaliśmy o tym TUTAJ i TUTAJ). 

Alan Hempsal wspomina, jak wtedy wraz z Curtisem byli wielkimi fanami Throbbing Gristle. Ian mimo że był bardzo znany, nie gwiazdorzył, był zwykłym skromnym człowiekiem. W tamtym czasie wielokrotnie dzwonił do lidera Throbbing Gristle - Genesisa P'Orridgea

I to on właśnie namówił go do wydania AtmosphereSordide Sentimental. Piosenka jest chyba pod względem wokalnym najbardziej smutną piosenką świata. Zainspirowała wielu artystów, jak choćby the Cure i ich Faith, czy Disintegration.


Piosenka i triki jakie zastosował Hannett zbliżają nas do Iana Curtisa. Piosenka przedtem nazywała się Chance (pisaliśmy o tym TUTAJ), a wydana w Sordide Sentimantale wraz ze znakomitą okładką na której umieszczono obraz Jean-Francois-Jamoula i komentarz Jean-Pierre Turmela, oraz co najważniejsze zdjęcie Antona Corbijna stanowią najbardziej holistyczne wydawnictwo zespołu (pisaliśmy o nim TUTAJ). Jak to stwierdził Gretton Atmosphere było pożenione z Dead Souls, który uważał za najważniejszy utwór Joy Division. Atmosphere zostało wytłoczone jedynie w 1578 egzemplarzach, i w większości rozdane znajomym.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.       

wtorek, 22 lutego 2022

Sztuka Do Ho Suh: Architektura to coś więcej niż stan konstrukcyjny

Pojęcie domu od zawsze fascynowało Do Ho Suh. W jego oczach przestrzeń nazywana domem nigdy tak naprawdę nie ograniczała się tylko do strefy zamkniętej ścianami i dachem. Dom według niego to emocje, które tam się rodzą, w rezultacie czego dom staje się częścią tych, którzy w nim mieszkają. Zrodzone w mieszkańcach a później zrewidowane przez życie wspomnienia są równie żywe i realne, jak samo miejsce skąd pochodzą. 


Poglądy artystyczne koreańskiego artysty Do Ho Suh (ur. 1962 r.) wywodzą się z tradycji rodzinnej. Jego ojciec Suh Se-Ok był pionierem nowoczesnego, abstrakcyjnego malowania tuszem, techniką niezmiernie tradycyjną na Dalekim Wschodzie. Do Ho Suh podążając tą samą ścieżką artystyczną, ukończył malarstwo na Uniwersytecie Narodowym w Seulu i Rhode Island School of Design, a później rzeźbę na Uniwersytecie Yale

W ciągu lat kariery mieszkał na całym świecie, m.in. w Londynie, Nowym Jorku i Berlinie. Po latach tak wspominał swój dom rodzinny: W każdą niedzielę artyści zbierali się w naszym domu, aby rozmawiać o filozofii, sztuce, polityce, ogrodnictwie, a ja przysłuchiwałem się ich dyskusjom. To otworzyło mnie na świat i współbrzmiało z moją miłością do amerykańskiej kultury popularnej, więc miałem w głowie prawdziwą hybrydę – uwielbiałem radio i telewizję, które mieliśmy w Seulu, a które były przeznaczone dla amerykańskich żołnierzy. Moja mama zajmuje się tradycyjnym koreańskim rzemiosłem i odzieżą, co też było ważne.





Doświadczenia Suha wynikające z podróżowania oraz z miejsca pochodzenia i mają decydujący wpływ na jego sztukę.  Artysta wypowiada się poprzez różnorodne media, a także instalacje, rysunki i filmy. Lecz najbardziej znany jest z eterycznych form prezentujących historyczne budynki. Są one zbudowane z przewiewnych tkanin i przezroczystej żywicy, przypominając sen o rzeźbie. Ich specyficzna konstrukcja według twórcy oznaczają czas, pamięć i tożsamość.






Ich kształt rzeczywiście wynika z przeżyć koreańskiego rzeźbiarza. Mimo, że jak wspomniał, kultura Zachodu była mu znana od dziecka, to po przeprowadzce do USA przeżył szok. Sam tak to opisał: Subtelne różnice w architekturze wywarły na mnie ogromny wpływ. Coś tak niewielkiego jak różnica wysokości klamki. Koreańska architektura opiera się znacznie bardziej na poczuciu przynależności, wielofunkcyjności i integracji ze środowiskiem zewnętrznym, podczas gdy na Zachodzie widziałem znacznie więcej potrzeby izolacji. (…) Stany Zjednoczone dały mi przestrzeń do namysłu nad wpływem potrzeby redukcji zawiłej siatki wspomnień, które nas tworzą. Musiałem przemodelować tę przestrzeń lub moje wspomnienia o tej przestrzeni, aby w pewien sposób się jej pozbyć.








Ale aby dokładnie zrozumieć jego stosunek do tego co robi, musieliśmy przytoczyć jego poglądy na temat architektury: Architektura to coś więcej niż stan konstrukcyjny. Przezroczystość tkanin lub kruchość papieru, którego używam w moich konstrukcjach, jest ważna z uwagi na moją koncepcję, ponieważ staram się przekazać coś z ze sposobów tradycyjnej budowy. Zacząłem używać tkaniny częściowo ze względu na efekt jaki uzyskuję, podobieństwo z tradycyjną koreańską architekturą – jak ona bardzo jest porowata i przepuszczalna. Podoba mi się, że widz też staje się częścią mojej pracy, podobnie jak i architektura wnętrza muzeów, ze względu na przezroczystość tkaniny. Chodzi również o transport. Chodzi o to, co nosimy i jak żyjemy i dostosowujemy się do ruchu, zmiany i przemieszczenia (LINK).


Podsumowując, dom dla koreańskiego twórcy jest zatem czymś przeźroczystym, otwartym na świat, tradycyjnym w formie i niematerialnym… 

Nie podejmujemy się opisać naszej idei domu. Naszym czytelnikom powinny wystarczyć nasze teksty. Można je czytać w domu i poza nim, ale za to codziennie…

I już tradycyjnie zachęcamy do śledzenia strony artysty (TUTAJ).