środa, 1 grudnia 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.17: Factory Records i Ian Curtis połączyli swoje losy już na zawsze

   

Dziś omawiamy kolejny fragment z książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednio omówione fragmenty: 123456789101112131415 i 16).

Jako pierwsze poważne zadanie Rob założył sobie wymiksowanie zespołu z kontraktu z RCA, co mu się udało i to stosunkowo łatwo. Postraszył RCA, że zespół będzie w przyszłości domagał się 10 000 GBP i 15% tantiemów. Odzyskał też za 850 GBP taśmę matkę, i wznowił An Ideal for Living w okładce Steve'a McGarryego z rusztowaniem (o tej okładce pisaliśmy TUTAJ).


Ian Curtis bywał w klubie Band On The Wall jeszcze przed debiutem Joy Division. Uczestniczył np. 2.0.1977 w koncercie the Buzzcocks. Tutaj też poznał dziennikarza the Sounds - Iana Wooda. Ten wspomina, że wtedy nie był znanym dziennikarzem, ale i Ian nie był znanym muzykiem. Pamięta natomiast, że Curtis był, jak to opisuje, dziwnie skupiony

Rob natomiast zarażał obecnych w klubie dziennikarzy swoim entuzjazmem do Joy Division, tym sposobem starał się wzbudzać ich zainteresowanie. Wydaje się że entuzjazm Paula Morleya był nawet większy niż jego, bo ten w NME z 3.06.1978 opisał zespół, jako bardzo pozytywnie się zapowiadający, mimo kiepskiej jakości dźwięku na ich EPce. Porównał też ich do Buzzcocks, co było dziwne, zwłaszcza, że Spiral Scratch - debiut tego zespołunagrywał Hannett, wtedy jeszcze nie znający Joy Division.


Steve Diggle wspomina pierwsze koncerty Joy Division - Ian nie był taki pewny siebie, był jakby lekko wystraszony, bojący się reakcji publiki. Albo go odrzucą, albo wykażą empatię. Nie rozumiał co Morley widział w nich interesującego, dla niego pod względem stylu i wyglądu byli lekko przestarzali. 

Jeremy Kerr z A Certain Ratio widział zespół pierwszy raz w Band On The Wall. Wtedy grali na zakończenie Sister Ray, a Ian rzucał stojakiem od mikrofonu i przewrócił zestaw perkusyjny, na modę the Who.

W tamtym czasie Terry i Hooky pojechali na wakacje na południe Francji, a Ian nie. To było typowe, zwykle był inny. Ale była jeszcze dodatkowa przyczyna - miał egzemę, nie mógł przebywać na słońcu. Poza tym był żonaty.

Rozdział 7 zatytułowany jest This Is The Way, Step Inside - fragmentem Atrocity Exhibition. Ponadto jako motto, pojawia się wypowiedź Paula Morleya, który twierdzi, że Ian Curtis był kimś na kształt Kurta Cobaina - interesował go sens i magia muzyki, a mniej gwiazdorstwo.


Rozdział rozpoczyna się dygresją, że Factory Records i Ian Curtis połączyli swoje losy już na zawsze. Wytwórnia powstała po decyzji Tony Wilsona, który dokładnie 12 miesięcy po pierwszej randce z Lindsay Reade, poszedł zobaczyć zespół Fast Breeder, którego menadżerem był Alan Erasmus

Obaj postanowili ściągać do Manchesteru zespoły post punkowe, a dobrym miejscem do tego wydawał się być Russel Club w Hulme. Alan znał Don Tonaya - właściciela, jeszcze z czasów gdy ten prowadził melinę alkoholową. 

Ojciec Erasmusa, niepijący fan jazzu, emigrował z Jamajki w 1945 roku i pozostał w Anglii gdy spotkał swoją przyszłą, białą żonę. Rodzina mieszkała w Wythenshawe i Alan wspomina że nie było tam czarnych.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz