Zacznijmy od występu w KEXP. Ciekawy skład - prosty: bas, gitara/klawisze, wokal i dwie perkusje (no i jedyny mężczyzna na jednej z nich). To, jak i brzmienie, rodzi pierwsze skojarzenia - to wczesne Throwing Muses, takie z okresu mniej więcej albumu University. I sprawdza się powiedzenie, że simple is beautiful. Podoba się, zwłaszcza nieco bardziej niż u TMmiękkie brzmienie, choć TM ewidentnie pobrzmiewa zwłaszcza w pierwszym (Exile) i drugim utworze (Strangers).
Wygnanie
To inni narobili tego bałaganu, SOS To ja jestem dobra w tej grze, SOS Nie wchodź do środka Gdybym tylko mogła zniknąć, sama Odeszłam Wszyscy inni nie śpieszcie za mną wszystko będzie w porządku Gdybym tylko mogła zniknąć sama Odeszłam Róbcie to wolno Może znajdę drogę do domu Zamykanie drzwi i okien Zamknij je, połknij klucz Zamykanie drzwi i okien Zamknij je, połknij klucz Szukanie pomocy, której nie potrzebuję, nie ustanie Prowadząc życie, które błędnie odczytują Podejmij walkę Gdybym tylko mogła zniknąć, sama Odeszłam Nie śpieszcie się, może ze mną będzie wszystko w porządku Gdybym tylko mogła zniknąć
Odeszłam Wszyscy inni traktują to na spokojnie A ja może znajdę drogę do domu...
Piosenka o ucieczce od dnia codziennego i poszukiwaniu drogi do wolności.
Obcy
Gdy włączą się światła, szybko się skoncentruj dziwny nowy świat, patrzysz na mnie Kiedy zakręci mi się w głowie, spojrzę na morze martwy świat spoglądający na mnie Nic dla mnie, to dziwniejsze niż mi się wydaje Czy coś znajdę, a może zostanę odnaleziona? Mam misję, nikogo w pobliżu Próbując ciężko oddychać, rozszyfruj kod dedykowany dla mnie A kiedy coś pójdzie źle, zabierz to ode mnie drugi stres jest silniejszy niż porażka Uśpij mnie, staram się śnić Czy znajdę, czy zostanę odnaleziona? Mam misję i nikogo w pobliżu Czas ucieka Mam misję i nikogo w pobliżu
Deleuzean jest bardzo dynamiczny, jak na piosenkę o zawirowaniach miłosnych przygodach przystało. Tutaj Glenn Van Dyke - gitarzystka i wokalistka wspomaga się klawiszami. Skoro już doszliśmy do składu, to na perkusji i wokalu udziela się współzałożycielka zespołu: Lena Simon. Jako perkusista wspomaga ją Kevin Jackson, a na basie (rodem od Paula McCartneya) udziela się Caroline Rose, która również podśpiewuje.
Strona www zespołu (TUTAJ) jest bardzo lakoniczna, niestety nic się z niej nie dowiemy, możemy jedynie zakupić ich album do którego jeszcze wrócimy, i obejrzeć klipy. Za to z wywiadu z Leną Simon możemy dowiedzieć się więcej.
Tak więc nazwa ma swoją genezę we wczesnej aktywności muzycznej Leny, która sięga Seattle i roku 2013. Bierze się od starożytnego egipskiego władcy, którego ojcem był faraon, lub inny możny tamtego świata. To sprawiło, że uprzywilejowana pozycja społeczna spowodowała przedwczesne zdobycie przez niego władzy. Nazwa uosabia uczucie towarzyszące tej uprzywilejowanej pozycji. To geneza słowa Kairos, natomiast Creature był pseudonimem artystycznym Glenn Van Dyke. Reszta to Klub wkoło tych dwóch osób...
Dalej dowiadujemy się, że Lena współpracowała z takimi zespołami jak King Diard i Lizard Wizard (choć nam nic te nazwy nie mówią). Dowiadujemy się też, że Kairos Creature Club stawiają na muzykę niekonwencjonalną, a styl utworów może znacznie się od siebie różnić. W tym miejscu Lena nawiązuje do różnic stylistycznych w twórczości the Beatles. Ta nieco zawikłana stylistyka sprawia, że publiczność nie bardzo wie jak reagować podczas koncertów i podczas nich, zwłaszcza na początku, trawi ich muzykę. Następnie w wywiadzie pojawia się omówienie tekstów kilku piosenek.
A propos, całość występu kończy mocno improwizowany Good Company, nieco mniej udany, a w wywiadzie w KEXP - po ostatnim utworze, opowiadają o eksperymentalnej naturze swojej muzyki i genezie pierwszego singla. Jest też kilka zdań o nowym albumie, ten zostanie u nas niedługo zrecenzowany.
Tyle na dziś, dla nas to wielkie odkrycie.
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Kairos Creature Club w KEXP, 31.07.2024, tracklista: Exile, Strangers, Deleuzean, Good Company.
Wstęp i fragmenty pierwszej części wywiadu z założycielem 4AD przedstawiliśmy TUTAJ.
Część druga zaczyna się od opisu oczka w głowie Ivo, czyli This Mortal Coil. Jak wspomnieliśmy w pierwszej części, jesteśmy właśnie po wydaniu ich drugiego albumu Filigree and Shadow.
Jak doszło do powstania This Mortal Coil: Ogromnie lubię pracować w studiu nagraniowym, tworzyć i wpływać na ostateczne brzmienie. I dlatego między innymi powstał TMC. A zaczęło się w nieco dziwnych okolicznościach. Trzy lata temu widziałem w Stanach koncert Modern English i na bis zagrali wówczas dwa numery z lat 60-tych, połączone w jedną całość - 16 Days i Gathering Dust. To było wspaniałe, cudowne. Po koncercie zasugerowałem im, by nagrali to. Odpowiedzieli negatywnie, twierdząc, że chcą iść do przodu, a nie cofać się. Postanowiłem więc, że ja to zrobię. Szukając utworu na stronę B planowanego singla puściłem Liz i Robinowi Song to the Siren Tima Buckleya. Pokochali ten utwór niemal natychmiast, i w ciągu zaledwie jednego dnia powstał nowy wokal Elizabeth, a tuż potem strona instrumentalna. To było coś tak niezwykłego, że oczywiście Song to the Siren stało się utworem tytułowym pierwszego singla TMC. Sposób w jaki stworzony został, niemalże na nowo cały utwór zasugerował mi, w którą stronę mój pomysł ma się rozwijać. Sześć miesięcy później rozpoczęliśmy pracę nad longplayem It Will End in Tears.
O gorącym przyjęciu TMC przez krytykę i publikę: Być może fakt, że rozpoznano znane przecież głosy Elizabeth i Lisy (Gerrard z Dead Can Dance) spowodował tak pozytywną reakcję. Wszystkie utwory - tak na pierwszym jak i na drugim longplayu, dobrane były w specyficzny sposób, głownie ze względu na ich dramaturgię i atmosferę. Myślę, że był to po prostu dobry pomysł i cieszę się, że paru osobom spodobał on się również.
O albumie Filigree and Shadow: Dla mnie jest to płyta bardziej osobista. Nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej. Trzeba pamiętać, iż taka płyta powstaje bardzo długo. Nie zawsze studio jest wolne, nie zawsze muzycy mają czas, no i ja nie mogę - z racji innych obowiązków - poświęcać jej jednorazowo zbyt wiele czasu. Dlatego też, spędzając w studiu z reguły 7 dni w miesiącu, zdałem sobie sprawę, że powinna to być taka bardzo moja płyta. Byłem wręcz zdeterminowany, by taki longplay powstał, by zawierał przeróbki starych nagrań, z różnych przyczyn bardzo mi bliskich, a także kilka kompozycji muzyków tworzących TMC. Będzie to chyba ostatnia płyta tworzona w takich okolicznościach, dlatego też zdecydowałem się na podwójny album. Nie ukrywam, że bardzo lubię tę płytę i jestem bardzo szczęśliwy, że zdołałem ją stworzyć z tak dużą grupą muzyków.
O polskim akcencie na płycie TMC - siostrach Rutkowski: Występowały one wcześniej w zespole Sunset Gun. Obie pochodzą z Glasgow, obecnie mieszkają w Londynie. Nie jestem tego pewien, ale chyba ich ojciec jest Polakiem, który w czasie II Wojny Światowej walczył w Anglii jako pilot.
O pierwszym amerykańskim nabytku 4AD czyli Throwing Muses: We wrześniu 1985 roku dostałem od nich taśmę, i od razu pokochałem ich muzykę. Zatrudniliśmy im brytyjskiego producenta Gila Nortona, i w Stanach nagrali swój pierwszy longplay, który wydaliśmy 1.09. Do dziś nawet nie spotkaliśmy się. Bardzo chcę ich poznać, zwłaszcza Kristin Hersh. Ma ona zaledwie 19 lat, niedawno urodziła dziecko, gra na gitarze, śpiewa, a przede wszystkim jest autorką niezwykle interesujących pesymistycznych tekstów. Nie wiem, jak potoczą się ich dalsze losy, ale mają szansę stać się pewnego dnia tym, czym dziś są Talking Heads.
O przyszłości firmy: Oczywiściemam nadzieję, że każdy z artystów współpracujących z 4AD odniesie sukces na miarę Cocteau Twins. Taki jest przynajmniej mój cel, jako szefa wytwórni. W kilku przypadkach będzie to zapewne niemożliwe do osiągnięcia. Na szczęście nie muszę z np. finansowych przyczyn wywierać presji na muzyków, by robili to, czy tamto. Wszyscy chcemy rozwoju 4AD - tak artystycznego, jak i finansowego. Cieszę się, że na razie wiemy , jak to robić.
O planach: Bardzo chcę nagrać solową płytę Pietera Nootena, klawiszowca i wokalisty Xymox (warto zobaczyć TUTAJ). Pisze on najbardziej smutne i rozpaczliwe utwory, jakie słyszałem. Gdy przesłuchiwałem demo z jego muzyką, o mało nie wpadłem w depresję psychiczną. Spróbujemy to nagrać w 1987 roku...
Oczywiście zrobili to, wiec nam pozostanie tylko do tego znakomitego albumu wrócić, bo jest w naszej płytotece. Jak opisał go kiedyś Tomek Beksiński, to muzyka grana w Niebie... Więc lepszej reklamy nie potrzeba.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Peter Hook opublikował listę swoich ulubionych piosenek New Order i Joy Division. W pierwszej dziesiątce 3 piosenki New Order. To oddaje proporcję między tymi kapelami. Jakieś pytania? (LINK).
W klimacie obu kapel - 12 listopada w księgarniach pojawi się drugi tom autobiografii Stephena Morrisa Fast Forward: Volume 2 (LINK). Z tej okazji Dave Haslam przeprowadził 5 listopada wywiad z perkusistą za pośrednictwem platformy Rough Trade (LINK).
W klimatach Factory - Mark Reeder (o którym pisaliśmy TUTAJ) i litewski muzyk Alanas Chošnau wspólnie w tym roku nagrali album Children Of Nature składający się w sumie z 14 utworów (LINK). Redeer ostatnio na FB przypominał o wideoklipie promującym płytę (TUTAJ).
Dalej w klimacie Factory, bo przecież są dzieckiem Tony Wilsona - jest już dostępny singiel ACR Loco, który wrzucamy powyżej. Powstał we współpracy z Jacknife Lee i Marią Uzor. Można go kupić TUTAJ.
Jeśli już powiedzieliśmy o najważniejszej brytyjskiej wytwórni niezależnej, to pora na drugą najważniejszą - 4AD i jej wielką gwiazdę Throwing Muses. A jeśli oni to Kristin Hersh. Jej życiowa droga muzyczna omówiona została właśnie w wywiadzie jakiego udzieliła TUTAJ.
I skoro już gitarowe granie, to Crowded House 15 października wydał pierwszy od ponad dekady, nowy singiel Why Everything You Want i zapowiedział prace nad powstaniem albumu studyjnego. Oficjalny wideoklip został wyreżyserowanym przez Ninę Ljeti a wystąpił w nim kanadyjski piosenkarz i muzyk Mac DeMarco, który zagrał skacowanego imprezowicza.
Od przyszłego roku zespół planuje tourne pt.: The Island po Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Hiszpanii. Bilety można już na nie kupić już TUTAJ. A Crowded niedługo zagoszczą na naszych łamach.
Nadal gitarowo, bo nikt tak nie gra jak ona. St. Vincent (pisaliśmy o niej TUTAJ) zaprosiła Davea Grohla do wykonania covera Piggy, z repertuaru Nine Inch Nails. Piosenka, która pochodzi z drugiej płyty NIN, The Downward Spiral, jest częścią nowego albumu, który wyszedł z inicjatywy koncernu Amazon, dla realizacji którego platforma streamingowa połączyła siły z Rock & Roll Hall of Fame Class (LINK).
Jeśli NIN to gramy ostrzej. A może być jeszcze ostrzej? Jasne.. Schizma, jeden z pierwszych w Polsce zespołów hardcorowych, wydał na winylu i CD swój debiut, który pierwotnie pojawił się na kasecie, dokładnie 30 lat po pierwszym koncercie. Płyty będą dostępne od 1 grudnia, szczegóły TUTAJ.
Skoro underground to czy może być on obecny w mainstreamie? Ano cuda się zdarzają. Na Boże Narodzenie wyjdzie specjalny numer magazynu Viva Rock (24-32) zawierający omówienia takich zespołów jak: Sex Pistols, PIL, The Professionals - COOK 'N' JONES and the others, Sid Vicious, AC/DC, The Hellacopters, The Damned, Adam Ant, Rose Tattoo, Stiff Little Fingers, Killing Joke. Przedsprzedaż ruszyła i wysyłka planowana jest od 27 listopada (LINK).
Kończymy nietypowym info. 30 października na parkingu Flying J Travel Center w Whiteland, w stanie Indiana skradziono z ciężarówki paletę nowych gitar Gibsona wartości 95 000 USD. Przedstawiciel firmy Gibson zwrócił się z apelem aby każdy kto zdecydował się na kupno instrumentu najpierw sprawdził numer seryjny. Informujemy, że chodzi o 13 gitar oznaczonych numerami które podano TUTAJ. To jakiś multiinstrumentalista musiał być...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Na stronie z archiwaliami Joy Division (TUTAJ) opublikowano nowe zdjęcie Iana Curtisa, które zostało wykonane podczas koncertu w Paryżu w 1979 roku. Autorem jest Francois Guilez. Zapowiedziano całą serię, czekamy i dziękujemy!
Kristin Hersh wokalistka i gitarzystka Throwing Muses poinformowała o reaktywacji zespołu celem odbycia pierwszej od 5 lat trasy koncertowej. Trio w składzie Kristin Hersh, David Narcizo i Bernard George wystąpią w Bostonie (23.08.2019), San Diego (30.08), i Pasadenie (31.08). Więcej TUTAJ.
Nowy album the Cure pojawi się jeszcze w tym roku. Robert Smith napisał już wszystkie teksty i o nowej płycie mówi: The lyrics I’ve been writing for this album, for me personally, are more true. They’re more honest. That’s probably why the album itself is a little bit more doom and gloom.
Czy jest szansa na to, żeby the Cure stworzyli coś na miarę Pornography lub Faith? W wojsku na pytanie do pana pułkownika, czy używając ręcznika kolegi zarażonego chorobą weneryczną istnieje szansa na zachorowanie, pułkownik odpowiadał: szansa jest, aczkolwiek znam przyjemniejsze sposoby...
Reasumując, zawsze można w ramach przyjemniejszego sposobu odpalić Faith i Pornography...
Stephen Morris będzie 21.08. 2019 przepytywany na temat swojej książki Record, Play, Pause przez Daniela Millera. Szczegóły TUTAJ. A my już niedługo rozprawimy się z tą książką - czeka na naszej półce.
Uuuuuups, they did it again. Po obejrzeniu kolejnego teledysku z serii Joy Division reimagined videos możemy zadać sobie kilka pytań.
Pierwsze: jak można obrazem sp*****lić tak doskonały utwór jak Day of the Lords? Drugie: co będzie dalej? Strach się bać... Trzecie: czy przygotowane zostaną nowe wersje piosenek z Closer? Wszak za rok 40. rocznica wydania tego albumu... Nie róbcie tego!
Podsumowując można stwierdzić, że młodzi, którzy czerpią muzykę z YouTube pomyślą sobie, że Ian Curtis pisał piosenki o samotnych elfach inspirując się Tolkienem. Kompletnie was pop*****liło? Tfu!
Osted w trasie, powyżej najbliższe plany zespołu. Grają jako support the Opposition, a to chyba wiele wyjaśnia... Zresztą posłuchajmy:
Całkiem miły atmosferyczny shoegaze...
A the Oposittion - cały czas aktywni. Myślę, że niedługo nas zaskoczą... Tymczasem powyżej plakat reklamujący jeden z ich kolejnych koncertów we Francji...
Laleczka Bowie? Coś w tym stylu, bo to Barbie - Ziggy Stardust Bowiego, dla uczczenia 50. rocznicy ukazania się singla Space Odity.
Jak czytamy w ulotce: Barbie® uhonorowuje ostatniego popowego kameleona, angielskiego piosenkarza, autora piosenek i aktora Davida Bowie, którego dramatyczne przemiany muzyczne nadal wpływają i inspirują. Wraz z karierą trwającą ponad pięć dekad David Bowie był awangardą współczesnej kultury jako muzyk, artysta i ikona.
Mamy mieszane uczucia... Z drugiej strony Kopernik też była kobietą... Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
O książce Dave Haslama pisaliśmy u nas kilka razy. Ostatnio ukazał się artykuł promujący wydawnictwo, w którym poznajemy kulisy kolekcji płyt samego legendarnego założyciela Factory Records - Tony Wilsona. Kolekcję udostępnił Haslamowi do wglądu syn Wilsona - Olivier. Po śmierci dziennikarza część kolekcji jest przechowywana w Museum of Science & Industry w Manchesterze. Poza płytami znajdują się tam też notatki założyciela Factory Records. Kolekcję można eksplorować tylko w specjalnych rękawiczkach, jest w niej mało płyt wydanych przez Factory po 1987 roku, a raczej dominują wczesne wydawnictwa.
Oczywiście są tam płyty Joy Division i New Order, również wydania limitowane i specjalne. Oczywiście nie brak bezcennego rarytasu: Licht Und Blindheit (pisaliśmy o nim wiele razy TUTAJ) wydanego przez Sordide Sentimental Records, czy An Ideal for Living - rzecz jasna oryginału... (pisaliśmy o nim TUTAJ). Więcej o książce HaslamaTUTAJ.
Rammstein zagra znów w Polsce w 2020 roku (w tym roku wystąpi w Katowicach). Od lipca tego roku będzie można kupić bilet TUTAJ.
New
York Times opublikował listę kilkuset artystów którzy utracili nagrania
(taśmy-matki) w wyniku pożaru Studio Universal w 2008 r. (TUTAJ).
Muzycy grożą teraz wytwórni procesami. Do tej pory wytwórnia trzymała
ten spis w wielkiej tajemnicy.
Portal flagpole.com publikuje wywiad z wokalistką Throwing Muses - Kristin Hersh. W wywiadzie o nowych płytach nad którymi pracuje i planach solowych oraz zespołowych. Całość jest TUTAJ.
Poznaliśmy personalia człowieka, który wydał fortunę na zakup gitary Davida Gilmoura z Pink Floyd. O aukcji i nietypowej kolekcji można przeczytać więcej TUTAJ. A dlaczego to zrobił? I just fucking love Pink Floyd, man, I cannot deny it. Miłość do muzyki nie zna granic, skąd my to znamy...
Na koniec jeszcze trzy razy o Joy Division - najpierw o wspomnieniach sprzed 40 lat - i nagrywaniu Unknown Pleasures opowiadają byli członkowie zespołu. Warto również zajrzeć TUTAJ, gdzie opublikowano wspomnienia Morrisa, Saville'a i Savagea o tym albumie (w końcu jasnym jest że to Sumner, nie Morris odkrył pulsara).
I finalnie, o nowym teledysku Insight. Jest lepiej niż było w I Remeber Nothing, ale ciągle teledyski są o dupie Maryni.
Ogarnijcie się i pomyślcie o Ianie Curtisie. Ten chłopak o czymś pisał i k*#@a mać, na pewno nie były to opowieści z fabryki ślimaków.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Throwing Muses w mojej głowie zostawiło dwa poważne ślady w postaci płyty University i Limbo. Co nie znaczy, że pozostałe albumy są złe, te dwa akurat przypadły mi osobiście najbardziej do gustu.
Dzisiaj zarejestrowany za pomocą amatorskiej kamery, koncert z promocji University z 24.01.1995 w Seattle - stolicy grunge. Płyta ukazała się zaledwie tydzień wcześniej (oczywiście wydała ją 4AD), więc jest to jeden z pierwszych występów promujących album.
Zaczynają zresztą też jak na albumie od Bright Yellow Gun, wersja koncertowa jest jednak nieco szybsza. Później Teller - przykład jak na koncercie można skopać piękną balladę nadając jej co najmniej trzy razy szybsze tempo.. No ale cóż, kompozytorce wolno, ma akurat taki kaprys... Piosenka w wolniejszej wersji ma, przynajmniej jak dla mnie, większy power, zwłaszcza że opisuje poważny problem topienia rodzinnych kłopotów w alkoholu... Chyba wolniejszy rytm sprzyja refleksji. To jedna z najpiękniejszych ballad jakie słyszałem, no ale nie w tej wersji...
After all this is over This is over after all We cut a nice figure of a family I don't know I don't know Can I be stupid for a minute? I was looking at that half-empty glass Waiting for the waiter You don't have to listen to this Tell me what to say
Następujący po niej Counting Backwards też zagrany jest nieco szybciej niż w wersji znanej z płyty The Real Ramona, nagranej w 1991 roku i śpiewanej tam w duecie z Tanyą Donelly.. Tutaj akurat nie przeszkadza to w odbiorze. Może przypomnijmy, bo to jeden z lepszych teledysków z 4AD w tamtych czasach. Dlaczego? Bo urzeka jego prostota...
Furious mnie specjalnie nie porusza, a po nim znowu wracamy do University i doskonałego Hazing opisującego zakręcone uczucia z perspektywy kobiety. Po nim Jak, który jest taki sobie, choć nie należy do najgorszych utworów tego koncertu. Bea z płyty Hungpapa z 1989 roku, jakże osobisty tekst... Swoją drogą na co może stać kobietę? Szok... Shimmer - tutaj jesteśmy w domu, znakomite wykonanie, z kopem - takie piosenki lubię, melodyjne i zagrane z zacięciem. Chyba największe wrażenie robi ten fragment:
Shake barrels of whiskey down my throat I'll still see straight Ride out on a pony Even loose I won't be late Hang on Hang on Hang on Hang on Hang on Hang on I'll ride on a pony Till I'm dusty and I'm old My head is filled with flowers And I'm dressed in shiny gold I'm dressed in shiny gold Keep an eye on me I shimmer on horizons I shimmer on horizons A shimmer on horizons A shimmer in your eyes, son A shimmer in your eye
Wykonanie jest bardzo dobre, ale gdyby ktoś zapytał czy znam lepsze odpowiem: tak. Jest to wersja z programu telewizyjnego, zarejestrowanego rok później. Widać jak zespół okrzepł i brzmi zupełnie inaczej. Sekcja jest doskonała, a gitara wspaniale wypełnia przestrzeń. Tego się inaczej nie da nazwać jak porządne napierdalanie, jest moc, choć jakość obrazu jest taka sobie:
Mania kończy ten minikoncert, po którym mamy uwiecznione spotkanie z fanami i rozdawanie autografów.
Reasumując, koncert imponuje sprawnością muzyków, i jest bardzo dobry. Gdyby jednak Teller został zagrany w odpowiednim rytmie, do którego Throwing Muses przyzwyczaili nas na doskonałym University, mielibyśmy do czynienia z koncertem niemalże doskonałym...
Ale jak widać doskonałość nie istnieje, choć my na naszym blogu asymptotycznie do niej zmierzamy... Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Wkrótce opublikowany zostanie bardzo interesujący materiał dla wszystkich fanów Manchester sound. Postanowiono wydać kolekcję fanzinów, które zarówno Peter Hook - basista Joy Division, jak i współzałożyciel Factory Records - Tony Wilson, uznali jednogłośnie za kultowe.
Tak też opublikowane zostaną zbiory fanzinu Freaky Dancing dokumentującego historię klubu Hacienda, jak i wydarzenia sceny muzycznej miasta. Wydane zostanie 11 numerów fanzinu, początkowo rozprowadzanego za darmo, a później sprzedawanego w Manchesterze.
Fanzin prowadzony był przez fanów muzyki z Manchesteru, Paul Gill i Ste Pickford po pracy w czasie wolnym, kopiowany w piątki popołudniami a rozprowadzany wieczorem. Tony Wilson określił go jako najważniejszy kawał dziennikarskiej roboty, jaką miał okazję czytać przez ostatnie 20 lat. Gdyby Wilson żył dzisiaj to na pewno by zmienił zdanie i tak powiedziałby o nas.
Legenda chłodnych brzmień Sisters of Mercy (TUTAJ) wraca do Polski na dwa koncerty 6 i 7.10.2019 - we Wrocławiu i Krakowie. Zespół od dawna nie nagrywa nowego materiału, a na temat ich koncertów w obecnej formie zdania są podzielone.
Zatem jeśli oczekujecie tego co było w latach 80. lepiej obejrzyjcie sobie ich obecne gigi na YT. Jak to ktoś mądrze powiedział: każdy rok to 365 rozczarowań. Uważajcie, żeby w październiku nie podbić tego rachunku o kolejne. Bilety do kupienia TUTAJ.
Skoro o koncertach mowa, od 14 do 16.06.2019 w Nickelsdorf w Austrii odbędzie się Nova Festival. Jak widać na powyższym plakacie mamy pomieszanie gatunkowe. Z interesujących nas zespołów wystąpią the Cure (TUTAJ), Smashing Pumpkins(TUTAJ) i New Model Army. Bilety dostępne są TUTAJ.
Z niecierpliwością czekamy na pojawienie się książki najbardziej znanego dziennikarza zajmującego się Joy Division, jakim jest Jon Savage. Tymczasem Amazon oferuję preskrypcję po bardzo atrakcyjnej cenie, książkę bowiem można wraz z kosztami przesyłki, nabyć za niecałe 100 PLN. My już zaprenumerowaliśmy, i na pewno dzieło opiszemy u nas. Preskrypcja z gwarancją niezmienionej ceny (14 GBP, czyli ze zniżką 34% bowiem oryginalna cena to 21.35 GBP) możliwa jest TUTAJ.
Legendarna wokalistka, legendarny zespół i legendarna wytwórnia... Inaczej nie można nazwać Kristin Hersh z zespołu Throwing Muses (TUTAJ) z wytwórni 4AD (TUTAJ). Wokalistka i gitarzystka poinformowała właśnie na Twitterze, że grupa nagrywa nowy album pod tytułem Strange Angels. Tylko tyle, ale i aż tyle. Czekamy zatem na dzieło na miarę University, czy Limbo. Co najmniej.
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Jest rok 1987. Kultowa, a wtedy ciągle początkująca wytwórnia 4AD (TUTAJ)postanawia promować swoich wykonawców. Robi to na co najmniej dwa sposoby, najpierw zbiera wszystkich do projektu nazwanego This Mortal Coil (TUTAJ) by w 1984 roku nagrać znakomity It'll End in Tears, a cztery lata później wydaje omawianą dzisiaj płytę.
To jest zupełnie unikalne wydawnictwo, bowiem gromadzi same perły, dzisiaj już zespoły z czołówki chłodnej fali, wtedy w większości byli to ciągle mało znani wykonawcy. Poza pierwszą piosenką pozostałe tworzą dość spójny przekaz. Warto dodać, że na tyle wyczekiwany w Polsce, że Tonpress wydaje go na winylu, w wersji strasznie banalnej, o czym napiszę jeszcze w dziale Z mojej płytoteki. Należy tutaj koniecznie wspomnieć o Programie 3 PR i Tomku Beksińskim, którym zawdzięczamy popularyzowanie tamtych klimatów wśród rodzimych słuchaczy, do których i ja należałem.
Co ważne, 4AD nie tylko wydało płytę ale i promocji towarzyszyło pojawienie się kasety VHS z teledyskami. I dziś, kiedy obraz jest wart tysiące słów, przypomnimy sobie te wszystkie piosenki.
Płytę otwiera, zupełnie do niej nie pasujący, Hot Doggie z repertuaru zespołuColourbox. Ale 4AD do dzisiaj nagrywa różnorodną muzykę, co zresztą robiła też Factory Records (TUTAJ). W świetle tego co nastąpi za chwilę można im ten wybryk wybaczyć...
Piosenka z dość prostym teledyskiem jest jakby zapowiedzią utworów następujących po niej. Styl jaki reprezentują muzycy to mieszanka zalążków hip-hop z muzyką eksperymentalną. Po zapowiedzi przychodzi kolej na pierwszą perłę. Będzie bowiem kwaśno, gorzko i smutno.. Acid, Bitter and Sad zespołu This Mortal Coil wyprodukowany przez samego założyciela 4ADIvo Watts-Russella (TUTAJ)iJohna Fryera to perła. Słychać tutaj wszystko co wtedy było powietrzem 4AD. Doskonały wokal Alison Limeric, charakterystyczną perkusją a la Cocteau Twins (TUTAJ), i eksperymenty dźwiękowe niczym organy parowe Johna Lennona. Teledysk prowadzi nas w krainę snu...
I pozostajemy w niej bowiem kolejny wykonawca w swoim znakomitym utworze nie ma zamiaru nas budzić... Cut the Tree zespołu The Wolfgang Press, dzisiaj już legendy chłodnej fali, nostalgiczna piosenka o poszukiwaniu sensu życia utrzymana w konwencji lekko dadaistycznej to zapewne kolejny strzał w dziesiątkę. Proszę zwrócić uwagę jak doskonałą jest synchronizacja obrazu z muzyką, zwłaszcza moment odsłaniania okna...
Po tej wycieczce następuje lekkie orzeźwienie. Dziewczyny z Throwing Muses, a wtedy w kapeli grały zarówno Kristin jak i Tanya zabierają nas na wycieczkę do krainy Franza Kafki zwłaszcza w warstwie tekstowej. Zagrany na żywo w teledysku Fish staje się od tej płyty jednym z ich największych przebojów. Styl w jakim grają, rytmiczny i gitarowy, jest ich znakiem rozpoznawczym do dzisiaj, a fragment tekstu staje się tytułem całej prezentowanej dziś płyty.
Po tym lekkim oderwaniu od krainy snu wracamy do niej ponownie. Frontier, czyli Granica zespołu Dead Can Dance (TUTAJ), to utwór absolutnie niesamowity. Nigdy nie ukazał się na żadnym innym wydawnictwie zespołu. Brzmi jak zapowiedź lub odrzut z sesji do ich najgenialniejszej płyty, Within the Realm of Dying Sun (TUTAJ). Prosty ale jakże pełen niepokoju teledysk z niesamowitą kreacją Lisy Gerrard...
Sen trwa, bowiem teraz pora na Zgniecionego w wykonaniu kolejnej wielkiej gwiazdy wytwórni z Londynu. Mowa oczywiście o doskonałym utworze Crushed zespołu Cocteau Twins. Tekstu nie ma ale Ela Frazer brzmi na tyle przekonująco, że wyczarowuje przed słuchaczami zupełnie niesamowite pejzaże... Też je widzicie?
Pora wyrwać się z mary, nic tak tego scenie czyni jak znakomita piosenkaMuscoviet Musquito kolejnej legendy 4AD czyli Clan of Xymox (TUTAJ). Zwracam uwagę na ten teledysk z kilku powodów. Oddaje on doskonale klimat tamtych czasów, zawiera niesamowicie industrialne obrazy i nawiązuje do Joy Division (TUTAJ). Jak bowiem traktować, jeśli nie nawiązanie, do sceny rodem ze Stroszka (TUTAJ)samego Wernera Herzoga (TUTAJ)? Nie ma chyba drugiego teledysku, który tak doskonale oddawałby klimat Londynu i wytwórni w tamtym okresie. No i te fryzury...
Pora kończyć, ale jeśli zamykać album to trzeba zrobić to w wielkim stylu. Czy ktoś jest w stanie zaprzeczyć, że The Protagonist majestatyczna piosenka Dead Can Dance (TUTAJ)mogłaby zostać zastąpiona czymś lepszym?
Wspominać to jak umierać pisze klasyk. Ale czy dzisiaj istnieją takie wydawnictwa? Czy dzisiaj można powiedzieć, że jest choć jedna wytwórnia wytyczająca trendy, tak jak wtedy robiła to 4AD?
A my, ci którzy mieli okazję wtedy tego słuchać i podziwiać, bądźmy dumni. Żyliśmy w zupełnie niesamowitych czasach.
Możemy teraz spokojnie umierać.
P.S.
Nasz czytelnik Emjot zauważył, że przegapiliśmy Dif Juz i ich utwór No Motion.... Był on co prawda zawarty na trackliście poniżej, ale zapomnieliśmy o nim w tekście. Święte słowa, bowiem Dif Juz bardzo cenimy, a ich doskonałą płytę Extractions opisywaliśmy na naszym blogu wcześniej TUTAJ. Zatem aby uściślić wpis i poprawić błąd, na deser instrumentalnie i industrialnie:
Dziękujemy za zwrócenie uwagi i pozdrawiamy!
Lonely is an Eysore, 4AD, 1987. Producenci: John Fryer, Brendan Perry, Lisa Gerrard, Cocteau Twins, Ivo Watts-Russell, Gil Norton, Clan of Xymox, The Wolfgang Press, Martyn Young, Dif Juz, John A. Rivers, Tracklista: Hot Doggie - Colourbox, Acid, Bitter and Sad - This Mortal Coil, Cut the Tree - The Wolfgang Press, Fish - Throwing Muses, Frontier - Dead Can Dance, Crushed - Cocteau Twins, No Motion - Dif Juz, Muscoviet Musquito - Clan of Xymox, The Protagonist - Dead Can Dance
Ivo Watts-Russell, urodzony w 1954 r. na dworze w Oundle, w zubożałej rodzinie arystokratycznej niedaleko Peterborough, jako najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa, był człowiekiem, który obok Toma Wilsona zdecydował o brytyjskiej scenie muzycznej końca XX wieku. To dzięki niemu wszyscy usłyszeli nagrania Cocteau Twins, Dead Can Dance, oraz Throwing Muses, Pixies, Breeders, Lush, Red House Painters, Belly, Mojave, a ostatnio Grimes, Bon Iver, Deerhunter, The National, Ariel Pink, Future Islands, tUnE-yArDs, Scott Walker, Daughter i Purity Ring. Był również siłą napędową This Mortal Coil, wybierając dla nich utwory, pisząc niektóre z nich, dobierając muzyków i śpiewaków, a w końcu produkując ich płyty. Ivo w 2016 roku:
Niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym. Podobno jako nastoletni chłopak porzucił naukę dla psychodelii po tym, gdy w 1967 r. zobaczył w telewizji odcinek Top of the Pops, brytyjskiego programu muzycznego, emitowanego przez BBC, w którym zadebiutował Jimi Hendrix. Najpierw pracował jako sprzedawca w jednym z londyńskich punktów sieci sprzedaży detalicznej płyt Beggars Banquet, która w 1979 r. przekształciła się w wytwórnię. W 1980 r. Ivo wraz z innym pracownikiem z Beggars Banquet, Peterem Kentem, założyli własną wytwórnię, na co otrzymali od swojego niedawnego szefa Martina Mills’a 2000 funtów. Tak powstała 4AD, wytwórnia działająca osobno, ale należąca do grupy Beggars Banquet. Kent chciał nazwać wytwórnię, Axis co było aluzją do albumu Axis: Bold As Love Jimi'ego Hendrixa, lecz gdy wydano w niej cztery single, w tym Dark Entries kwartetu z Northampton, Bauhaus, okazało się, że na rynku działa już niemiecka wytwórnia Axis. Wtedy Ivo na jakiejś ulotce zauważył monogram 4AD i tak firma znalazła swoje imię.
Już na samym początku Watts-Russell pokazał swój muzyczny instynkt odkrywając talent Nicka Cave'a, z którym podpisał kontrakt i zdobywając wysokie miejsca na listach przebojów albumem Top 75 z debiutem Bauhausu. I tak w latach 80-tych nazwa 4AD stała się wyznacznikiem stylu określonego muzyką Cocteau Twins, Dead Can Dance, czy Clan of Xymox i projektem Watts-Russell’a, którym był This Mortal Coil. Nawet utwory emitowane w małych nakładach były interesujące: wśród nich można wymienić twórczość Matt’a Johnson’a, który później odniósł sukces jako The The. Historię wytwórni szczegółowo opisał Martin Aston w książce Facing The Other Way, wydanej w 2013 r.
Sukces 4AD wynikał z czasu, w którym przyszło jej działać. W latach 80-tych subkultura punk wspomogła rozwinąć ścieżki dystrybucji, a technologia umożliwiła indywidualnym muzykom tworzenie w zupełnie nowy sposób. Oczywiście, w dzisiejszych czasach produkcja płyt jest jeszcze łatwiejsza, wystarczy spojrzeć na liczbę płyt wydanych każdego tygodnia i ich nakład podawany przy nazwiskach artystów, aby przekonać się, że nie trzeba geniusza, by założyć wytwórnię przynoszącą zyski. Jednak niewiele post-punkowych wytwórni założonych w latach 80-tych przetrwało, pomimo ogromnego rynku muzycznego i milionów fanów kupujących płyty. Może dlatego, że większość z nich powstała dla kaprysu i w chwili emocji, bez wieloletniego programu i wizji. Ivo Watts-Russell miał widać wystarczająco dużo chęci i woli, aby jego pragnienie nie tylko zostało zrealizowane lecz aby również przekształciło się w sprawnie działające przedsiębiorstwo nagraniowe. W 1982 r. wystarał się jeszcze o licencję znanej wytwórni amerykańskiej Sire Records... Za wizualny kształt wydawanych przez 4AD płyt odpowiadał Vaughan Oliver, człowiek, którego anarchiczna wizja okazała się integralną częścią historii firmy, tak samo jak idee Watts-Russell’a. Wspominał on po latach, że Pierwszą rzeczą, jaką napisałem na ścianie toalety [wytwórni] były słowa: "Sugerować to tworzyć; opisać to zniszczyć". Tak powiedział francuski fotograf Robert Doisneau, i to uderzyło mnie z punktu widzenia mojej przeszłości. Wszystko to po to, aby zachować otwartość na interpretację. (…)Miałem obsesję na punkcie pracy dla niezależnej wytwórni i powiedziałem Ivo, że potrzebuje logo i konsekwencji, by wyrazić tożsamość. Modelami do naśladowania były ECM, a wcześniej Blue Note. Ivo wpadał na pomysły od razu. Moim zdaniem nie zajmował się sprzedażą piosenek; kochał muzykę i chciał, żeby ludzie ją słyszeli, i tak bardzo się tym przejmował, że chciał ją odpowiednio opakować. Znakiem rozpoznawczym Olivera (wspomaganego przez fotografa Nigela Griersona, a następnie innego projektanta Chrisa Bigga) stały się, w odczuciu wielu osób, obrazy z jego własnej, wypaczonej wyobraźni, której przykładem pozostała okładka na płycie The Breeders Pod z 1990 r., do której rozebrał się do bielizny w wynajętym mieszkaniu na przedmieściu Londynu i z przywiązanymi do pasa martwymi węgorzami wykonał taniec przed obiektywem.
Wkrótce okładki 4AD pomogły stworzyć rozpoznawalną tożsamość znaku firmowego wytwórni. Powstał wręcz rynek kolekcjonerów napędzany przez fanów, z których każdy chciał mieć każdy wyprodukowany w niej artefakt. Z biegiem czasu wytwórnia podpisywała kontrakty z coraz większą liczbą zespołów i wydawano coraz to więcej płyt. Aż w 2004 r. Ivo Watts-Russell zdecydował się opuścić swoje dzieło. Pogrążony w depresji, rozczarowany przemysłem muzycznym, który w coraz większym stopniu polegał na remiksach, filmach promocyjnych i formatowaniu, tylko po to by skutecznie rywalizować na listach przebojów, sprzedał swój udział 4AD partnerowi biznesowemu Martinowi Millsowi i przeniósł się w okolice Santa Fe, pustynnego miasta w Nowym Meksyku w USA. Tam poddał się terapii. Wielu dziennikarzy lansuje obraz producenta żyjącego w odosobnieniu na pustyni w towarzystwie trzech psów, co nie jest prawdą. Ivo mieszka wybudowanej przez siebie willi i udziela się w życiu kulturalnym miasta, które szczyci się jego obecnością. W 2006 r. dotarł do niego dziennikarz muzyczny Wyndham Wallace, który zadał mu kilka pytań, oto one TUTAJ:
Jak u licha skończyłeś w Santa Fe?
O Boże, jestem tu od minuty i już staję się mistykiem. Santa Fe zawsze była tylko marzeniem. W końcu tu przyjechałem - właściwie przejechałem w drodze do Taos - i pamiętam, jak patrzyłem i zastanawiałem się: Co to jest, do diabła, jakieś militarne miejsce? po zobaczeniu wszystkich tych tutaj brązowych budynków. Ale wróciłem, bo coś w tym było po prostu OK. Około miesiąca później wynająłem dom, zabrałem psy i po prostu pozostałem. I to było w południowo-wschodniej części miasta, w Sunlit Hills, Arroyo Hondo. W końcu zbudowałem dom, ponieważ naprawdę się w nim zakochałem. To światło. Jest pięknie, po prostu. Nie mieszkam w mieście, nie mieszkałem w mieście, nie chcę mieszkać w mieście. Uwielbiam fakt, że Santa Fe to Santa Fe - innymi słowy, jest tu pewien poziom kultury.
Wydaje się, że nagrania z 4AD są zgodne z tym, co lubisz. Czy potrafisz sobie wyobrazić sytuację, w której pracujesz w sklepie płytowym i wiesz, że warto wysłuchać każdej wydanej niezależnie płyty?
To było tak ekscytujące. Tak naprawdę dostałem kilka dobrych kawałków aby założyć wytwórnię. [Beggars Banquet] byli świadomi, że ja i Peter dostaniemy te taśmy demo, które ludzie zostawią dla wytwórni na górze. Po prostu powiedzieli: Cóż, sfinansujemy je, a Bauhaus był na szczęście pierwszą grupą, z którą podpisaliśmy [kontrakt], i zrobiliśmy ten pierwszy finansowy krok dla 4AD, trzy single i album. Wydaje mi się, że pewien stopień spójności jakoś pokazał się wraz z całą grafiką Vaughnem'a Olivera, który również dał nam wizualną tożsamość. Opakowanie było równie ważne. Chłopcze, na pewno wydaliśmy na to wystarczająco dużo pieniędzy. Czuję, że 4AD jest jak David Lynch. Jeśli powiesz komuś: To trochę jak film Davida Lyncha, wiesz co mówisz. Tak samo jest w pewnym okresie o 4AD: To przypomina trochę nagranie 4AD. Właściwie prawdopodobnie oznaczało to, że nagranie ma mnóstwo pogłosu.
Chcę wiedzieć, jakie są twoje bieżące ulubione pliki do pobrania lub co znajduje się w twoim odtwarzaczu CD lub w odtwarzaczu płytowym.
Szczerze mówiąc, to jest w tym prawidłowość. Właśnie zacząłem słuchać Stars of the Lid, którzy są z Kranky Records - piękna, piękna muzyka. Wiele lat temu pojechałem na wakacje z Vaughnem Oliverem i właśnie mieliśmy płyty Briana Eno. I byliśmy w górach na Majorce, nago przez większość czasu, i ciągle słuchaliśmy Briana Eno i był to absolutnie zadziwiający, efekt - przyroda, muzyka, to gdy jest nieostra i sposób w jaki się wyostrza. Często próbowałem odtworzyć ten cudowny spokój z otoczeniem i muzyką, a odkryłem, zdałem sobie sprawę, w ciągu pierwszych dwóch dni przebywania w tym domu, że mam tutaj ten świat. Tak więc zdecydowanie zacząłem słuchać Stars of the Lid i szukałem innych podobnie instrumentalnych rzeczy.
Tak więc, jedno powstaje z drugiego, które powstało z innego, już ukończonego dzieła. A opakowanie, którego prawdopodobnie nikt oprócz mnie nie jest świadomy, również to naśladuje. To aspekty sesji zdjęciowej które jest właściwie nagraniem Hope Blister. Wizualnie odzwierciedla to, co robi muzycznie Hope Blister. Zostałem stworzony z czegoś jak rzecz, tak naprawdę nie wiedziałem, co robię. Byłem naprawdę zdezorientowany w Ameryce, naprawdę miałem problemy z nawiązaniem kontaktu z główną dystrybucją wytwórni, Warner Brothers i wszystko mnie przerażało. W pewnym sensie traciłem wątek, i było tak po prostu, że muszę wrócić do studia, muszę się skupić, więc wróciłem do Londynu, uzbrojony w kilkanaście piosenek.
Czy to dziwne, widzieć jakiegoś dzieciaka idącego ulicą z czarną szminką i białym makijażem i wiedzieć, że masz coś wspólnego z tym dzieckiem wyrażającym się w ten sposób?
Nigdy tak naprawdę o tym nie myślę. Widziałem stegozaura, który wyglądał tak włochaty jak kiedyś, i mam tendencję do powtarzania jak dziadek: Czy naprawdę wiesz, jak to było w Anglii w latach 70. i dlaczego ludzie to robili i dlaczego przenosili się z miejsca na miejsce tak szybko? Ale tak naprawdę nie myślę o tym, że coś się ze sobą łączy. Każdego, kto żyje w swoim świecie, który jest nieco poza normą, podziwiam.
Czy znajdujesz to w Santa Fe?
Nie, to dla mnie ucieczka. Jestem tu, aby być w ciszy. Jestem sam przez większość czasu. I naprawdę lubię być konsumentem muzyki. Z pewnością słyszę tyle muzyki, ile jej kiedykolwiek zrobiłem i uwielbiam fakt, że naprawdę nie ma to znaczenia, co lubię, a kiedy prowadzisz wytwórnię, musisz nastawić się na to i mieć zdanie takie, że pieprzyć wszystkich, oni są beznadziejni. Jeśli zajmujesz się muzyką zawodowo, musisz bardzo szybko wyrobić sobie opinię.
Wyalienowany w świecie, który sam sobie stworzył, Ivo Watts-Russell pozostał nadal koneserem nowych wrażeń. I tak w 2006 r. zorganizował wystawę w Klaudia Marr Galery w Santa Fe, na której pokazał prace kilkunastu plastyków, wśród których byli: Toby Boothman, Chris Buzelli, Gregory Calibey, Cathy Fenwick, Nigel Grierson, Carolyn Machado, Rick Monzon i Daniel Peacock (TUTAJ). Ostatnio podobno spotkał się też z dawnym wspólnikiem, Peterem Kentem, zdeklarowanym gejem i buddystą, który na stałe mieszka teraz w Chicago. Niegdyś skłóceni teraz przeprowadzili przyjazną rozmowę. O psach...