Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Salvador Dali. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Salvador Dali. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 maja 2024

Chrystus św. Jana od Krzyża i inne dzieła w Rzymie, czyli o teorii kosmicznego spoiwa

Słynny obraz Salvadora Dali znajdujący się w zbiorach Glasgow Museum Chrystus św. Jana od Krzyża o którym pisaliśmy TUTAJ zostanie wystawiony w Rzymie w tym miesiącu, w dniu 13 maja w kościele San Marcello al Corso. Do Irlandii powróci 23 czerwca (LINK). 


Obraz będzie wystawiony obok oryginalnego rysunku św. Jana od Krzyża, który, jak to opisaliśmy, był inspiracją malarza do wykonania dzieła, oraz obrazu Dali Assumpta Corpuscolaria Lapislazulina (1952). Wybór miejsca ani czasu trwania ekspozycji nie jest przypadkowy: początek przypada na wspomnienie pierwszego objawienia fatimskiego (i dnia zamachu na papieża Jana Pawła II), a 23 czerwca to wigilia święta św. Jana Chrzciciela. Wystawa została zorganizowana w roku poprzedzającym Rok Jubileuszowy Kościoła Katolickiego w 2025 r. i została zlecona przez Watykańską Dykasterię ds. Ewangelizacji, nad którą nadzór sprawuje papież Franciszek.


W rzymskim kościele San Marcello al Corso przechowywany jest natomiast XV-wieczny krucyfiks uznawany za cudowny, gdyż wiążą się z nim dwa ważne wydarzenia z XVI wieku. W nocy 22 maja 1519 roku kościół został doszczętnie zniszczony przez pożar. Jedynym elementem wyposażenia, który ocalał był ten właśnie krucyfiks. Od tamtego czasu stał się on dla mieszkańców Rzymu obiektem szczególnej czci. Trzy lata później, w 1522 roku, krzyż był niesiony w procesji pokutnej przez dzielnice miasta. Z tym wydarzeniem łączy się ustanie w Rzymie dżumy. Odtąd krucyfiks jest dostarczany na Plac Świętego Piotra w każdy roku świętym – mniej więcej co 50 lat – a na odwrocie krucyfiksu wygrawerowano imiona każdego papieża, który był świadkiem tych procesji. Jest tam także imię św. Jana Pawła II, który objął krucyfiks podczas Dnia Przebaczenia Roku Jubileuszowego 2000.

Ze względu na wiarę w cudowną moc modlitwy przy tym krucyfiksie, 15 marca 2020 roku papież Franciszek udał się na samotną pielgrzymkę i idąc pieszo wzdłuż Via del Corso, dotarł do kościoła San Marcello al Corso, gdzie przy krzyżu modlił się o ustanie pandemii koronawirusa dotykającej Włochy i cały świat.  Tydzień później krucyfiks został przewieziony na plac św. Piotra gdzie papież ponowił swoje prośby. 

Towarzyszący mu obraz Assumpta Corpuscolaria Lapislazulina wyobraża z kolei Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny z twarzą jego żony Gali, która ukazuje moc modlitwy zdolną przekształcić materię atomu, tak jak to się dzieje z FIAT Maryi i ze słowami Jezusa powtórzonymi podczas konsekracji w celebracji eucharystycznej. Obraz ten nie był wystawiany publicznie od 1959 roku. Tematem jest pomysłowe wyjaśnienie Dalego na temat Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Kiedy w 1950 r. papież Pius XII ustanowił Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny jako nieomylny dogmat, Dali zaczął nad nim pracować, próbując zrozumieć, w jaki sposób z naukowego punktu widzenia mógł nastąpić ten cud. Dlatego w postać Maryi Dali włożył wizerunek Krucyfiksu (i to według modelu Chrystusa św. Jana od Krzyża) oraz ołtarz. Rozdrobnione ciało Maryi w trakcie modlitwy unoszone jest więc do nieba podczas gdy jej ubrania wiatr Ducha Świętego rozwiewa na boki a stopy lekko unoszą się nad kulą ziemską zawieszoną nad morzem…


W obrazie więc artysta zestawił dogmat Kościoła ze współczesną teorią fizyki: antyprotony odkryto dopiero w 1952 roku. Podobnie jak w przypadku innych par cząstka-antycząstka, protony i antyprotony mogą anihilować się nawzajem w wybuchu energii. Kiedy Dali wysunął teorię, że Dziewica wzniosła się dzięki samej sile swoich antyprotonów, zasugerował, że miała miejsce reakcja subatomowa, w wyniku której zderzające się protony i antyprotony wytworzyły wystarczającą energię, aby wynieść Dziewicę w Niebiosa. Po dotarciu do Nieba – twierdził Dali – ciało Dziewicy zostało reintegrowane i utrzymywane w miejscu za pomocą kosmicznego spoiwa, a wszystko to zgodnie z teorią z 1952 roku autorstwa fizyka Enrico Fermiego, który podsunął mu wyobrażenie galaretowatego wszechświata.
 
Wstęp na wystawę w Rzymie będzie bezpłatny. Obecnie Chrystus św. Jana od Krzyża  znajduje się na ekspozycji w rodzinnym mieście Dalego, w Figueres w Katalonii w Hiszpanii.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

sobota, 13 stycznia 2024

Obrazy Jarosława Jaśnikowskiego: Witajcie w fantastycznej rzeczywistości w której działają inne prawa fizyki

Polski malarz, surrealista przedstawiciel nurtu magicznego realizmu i steampunku (LINK): Jarosław Jaśnikowski. Sam siebie nazywa Badaczem Alternatywnych Światów. I tam właśnie zaprasza nas, do fantastycznej rzeczywistości w której działają inne prawa fizyki, gdzieś, gdzie wydarzenia dzieją się poza czasem a nawet na przekór niemu.





Malarz urodził się w 1976 roku w Legnicy, do której po latach powrócił. Ale po kolei. Częste zmiany miejsca zamieszkania wydaje się, że były tym katalizatorem, który ukierunkował artystyczne aspiracje artysty. Przez cztery pierwsze lata życia mieszkał w Krotoszycach, w domu dziadków, na Pogórzu Kaczawskim. Ale potem była Legnica, mieszkanie w bloku na Osiedlu Piekary, gdzie zamieszkał gdy miał 8 lat, a wyprowadził się w wieku 27 lat. To tam zaczął malować, zdobył pierwszych przyjaciół… Zabawy z nimi i sterty przeczytanych książek pobudziły jego wyobraźnię i pomogły potem znaleźć alternatywną krainę fantazji. Mimo to zamiast do szkoły artystycznej, poszedł do Technikum Spożywczego, o kierunku Gorzelnictwo i Drożdżownictwo. Po szkole średniej nie rozpoczął studiów, postanowił sprawdzić się w biznesie i – otworzył stoisko z zabawkami w D.H Feniks na Piekarach, które przerodziło się w sieć kilku punktów. I tak pięć lat był biznesmenem, lecz w 1998 roku podjął nieudaną próbę dostania się na Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Nie zraził się porażką i w tym samym roku rozpoczął naukę w Studium Sztuk Plastycznych w Głogowie, gdzie poznał Telemacha Pilitsidisa, wybitnego głogowskiego artystę malarza, poetę , filozofa, dzięki któremu znalazł swój styl i nauczył się operować plamą barwną oraz światłocieniem. 





W 2001 roku, po ukończeniu szkoły, Jaśnikowski postanowił utrzymywać się już tylko ze sztuki - piwnicy bloku na Piekarach, tam gdzie mieszkał, w pomieszczeniu przeznaczonym na pralnie, urządził swoją pierwszą pracownię, ale także znalazł stałe zatrudnienie jako instruktor plastyki w Gminnym Ośrodku Kultury w Krotoszycach. Jednak prawdziwą zmianą na lepsze była decyzja o umieszczeniu prac w Internecie. Tam znalazł fanów swojej twórczości, polepszyła się jego sytuacja materialna, mógł przenieść się do Wrocławia, gdzie poznał swoją żonę Kasię, także malarkę…  
 
Po ślubie na kilka lat zamieszkali w starym, poniemieckim domu na Podgórzu Izerskim. W 2013 roku jednak sprzedali dom i wrócili do Legnicy. Dwa lata później w miejscowym Muzeum Miedzi artysta miał swoją wielką, retrospektywną wystawę twórczości. Można powiedzieć więc – odniósł sukces. Wystawia, ma wiernych kolekcjonerów swoich obrazów, jego obrazy podobają się. W 2019 roku na przykład wziął udział w prestiżowym Salonie Sztuki SAFADORE  we Francji, gdzie jako pierwszy artysta z Polski zdobył Grand Prix.






Jarosław Jaśnikowski
mówiąc o swoich sukcesach podkreśla że ważne jest by żyć z pasją, by mieć marzenia i je realizować, a w życiu zaczną się dziać fantastyczne rzeczy. Źródłem inspiracji są dla niego prace Salvatora Dali (LINK), Zdzisława Beksińskiego (LINK) ale przede wszystkim Wojciecha Siudmaka. Jednak to co maluje jest jego własnym, indywidualnym spojrzeniem na siebie i otoczenie. Jaśnikowski sam często o sobie mówi, że jest Opowieściomlalarzem, jednak nie uważa się za twórcę świata, który możemy oglądać na jego płótnach. Artysta mówi, że pełni tylko rolę obserwatora i kronikarza, a jego obrazy są oknami, poprzez który oglądający może spojrzeć do tej innej przestrzeni – do Świata Alternatywnego. Jaśnikowski uważa, że takich światów może być nieskończenie wiele, a badanie tego jednego, konkretnego, jest jego największą pasją.





Ta rzeczywistość, którą pokazuje w swych obrazach, jest wytworem wielkiego kataklizmu. Skutkiem czego nastąpiło rozdwojenie kontinuum czasoprzestrzennego: na część w której my żyjemy oraz na część obejmującą Alternatywną Historię. W niej Ziemia została rozbita na wiele dryfujących wysp, zawieszonych w atmosferze. Na tych skrawkach lądu ocalały tylko największe budowle, wśród nich gotyckie katedry. W rezultacie cywilizacja i technika musiała sprostać potrzebom, z których najważniejszą stało się skomunikowanie ze sobą spolaryzowanych wysepek. Dlatego ludzkość zaczęła budować parowozy, sterowce, balonoloty, samoloty i inne maszyny latające. Co ciekawe, w tym innym świecie czas i przestrzeń nie są wymiarem a raczej może są, lecz takim, który ludzie mogą swobodnie przekraczać… Ale czy tak właśnie nie jest po śmierci? Czy zatem nie ten świat tak naprawdę jest alternatywny według Jarosława Jaśnikowskiego, czy po prostu czeka na każdego z nas?
 
Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 10 sierpnia 2023

Tajemnica Hitlera na obrazie Salvadora Dali

Salvador Dalí (pisaliśmy o nim wielokrotnie TUTAJ) zawsze budził kontrowersje. Surrealistom nigdy nie podobała się jego bezwstydność, z jaką publicznie demonstrował swoje emocje, czy zamiłowanie do pieniędzy. Ale obraz z Hitlerem pokazany na wystawie w roku 1939, roku rozpoczęcia wojny, wstrząsnął grupą kierowaną przez André Bretona. Artyści wyrzucili Dalego ze swoich szeregów.

Ale czy rzeczywiście kontrowersyjny obraz gloryfikuje Hitlera? Bo co na nim widzimy: topniejący telefon z przeciętym kablem, uniemożliwiający wszelką komunikację i zwisający z delikatnej gałązki oliwnej (przypuszczamy, że symbolizującej pokój). Urządzenie topi się jak ser camembert nad prawie pustym talerzem z zaledwie kilkoma fasolkami i dokumentem ze zdjęciem Adolfa Hitlera. Widzimy jeszcze kilka innych elementów, takich jak nietoperze (które przerażały Dalego w dzieciństwie), zamknięty parasol i zachmurzone niebo, zwiastujące nadchodzące ciężkie czasy.


W jaki sposób można interpretować te wszystkie namalowane elementy? Hitler miał pierwszą armię, która zaczęła masowo używać czołgów, ale szybkość czołgów nie byłaby możliwa bez szybszej transmisji radiowej i telefonicznej. Talerz jest pusty, bo cóż to jest kilka ziaren... Mogą być one aluzją do głodującej Hiszpanii i szerzej Europy, obecność nietoperza będącego symbolem wampiryzmu nie trzeba wyjaśniać: wampir wysysa krew pojedynczej ofiary, wojna wysysa krew z całych krajów. W tle ludzie stojący nad morzem (prawdopodobnie jest to Cadaques) mogą być odniesieniem do wszystkich tych, którzy zostali zmuszeni podczas wojny do emigracji i opuścili Hiszpanię oraz Europę. Telefon i parasol to także symbole mieszczańskiej klasy średniej, tak samo jak jak kobieta po prawej stronie, częściowo schowana za parasolem. Mieszczaństwo a w zasadzie burżuazja czyli bogate mieszczaństwo było  jednym z głównych zwolenników Hitlera, bez poparcia tej warstwy społecznej niemiecki dyktator nie przejąłby władzy w swoim kraju. A woda kapiąca z telefonu to bardziej łza niż deszcz…

Ale reasumując, cóż zatem mamy, jaki obraz wyłania się z tych wszystkich znaczeń? Malowidło Dalego jest raczej skróconą kroniką lat 30., sekretnym pamiętnikiem koszmarów ukrytych za nagłówkami gazet. Rozbity telefon przypomina bezskuteczne rozmowy polityków i jałowość dyplomacji na odległość, obrazuje niepokój przed najnowszymi szokującymi wiadomościami, strach przed wojną. Parasol, który równie dobrze mógłby należeć do premiera Neville'a Chamberlaina, wisi bezsilnie w powietrzu i jest tak bezbarwny jak ponury, siny krajobraz, rozciągający się w głębi płótna.

I jest jeszcze wydarty kawałek papieru z wizerunkiem Hitlera, jakby strzępek gazety. I mimo, że jest on niewielki, to właśnie on jest centralnym punktem kompozycji, skupiającym spojrzenia. Twarz Hitlera staje się symbolem, przestaje być już portretem człowieka. I mimo, że w 1939 roku Dali nie mógł nawet w najokropniejszych koszmarach przewidywać tego, co będzie działo się w Europie, podświadomie zilustrował w swojej kompozycji zło w czystej postaci.  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

sobota, 4 marca 2023

Rozkodowujemy Kuszenie św. Antoniego, Salvadora Dali

Nasz przegląd twórczości Salvadora Dali, który prezentujemy od pewnego czasu (TUTAJ), bez Kuszenia św. Antoniego z 1946 roku byłby w naszym mniemaniu niepełny.


Ten obraz (olej na płótnie, o wymiarach 90 x 119,5 cm) przechowywany obecnie w Królewskim Muzeum w Brukseli powstał w dość dziwnych okolicznościach. W 1946 roku w Nowym Jorku producent filmowy David Loew wraz z reżyserem Albertem Lewinem zorganizowali konkurs na wybór obrazu, który pojawił się w ich najnowszym filmie The Private Affairs of Bel Ami, opartym na powieści Guya de Maupassanta.  W konkursie wzięło udział jedenastu malarzy, wśród nich oprócz Dalego: Ivan Albright, Eugene Berman, Leonora Carrington, Paul Delvaux, Louis Gugliemi, Horace Pippin, Abraham Rattner, Stanley Spencer, Dorothea Tanning i jej przyszły mąż Max Ernst, któremu  jury złożone z Alfreda Barra, Marcela Duchampa i Sidneya Janisa przyznało nagrodę. Wszystkie te prace zostały pokazane na wystawie w Brukseli i Rzymie w 1947 roku.

Gwoli wyjaśnienia Św. Antoni był pustelnikiem, egipskim mnichem żyjącym w latach 251-356, nękanym przez nocne, koszmarne wizje, z reguły przerażające demony lub uwodzicielskie kobiety podsuwające mu osiągnięcie władzy, bogactwa i spełnienia żądz. Te dręczące chwile zostały opisane w Żywocie św. Antoniego przez Atanazego z Aleksandrii żyjącego w latach 295-373 świętego biskupa i mnicha. Zapisał on m.in. takie słowa św. Antoniego: Ten, kto przebywa na pustyni, w swojej celi, oddaje się ciszy, jest niewidzialny dla trzech pokus: słuchowych, mowy i wzroku; czeka go tylko jedna walka – walka ze zmysłowością. Dlatego historia św. Antoniego Pustelnika stała się źródłem inspiracji w świecie sztuki, zwłaszcza malarstwa, na jej podstawie swoje wizje kuszenia namalowali Hieronim Bosch, Félicien Rops czy Salvator Rosa.

Obraz Dalego przedstawia św. Antoniego, lecz autor umieścił go w lewym dolnym rogu, a całą centralną część płótna przeznaczając na wyobrażenie pokus, jakim poddawany był pustelnik. Pierwszym z parady kusicielskich alegorii jest stojący dęba koń, symbolizujący zmysłową przyjemność i niezrównaną moc. Następnie zanim podążają słonie na cienkich i długich nogach: pierwszy dźwiga na grzbiecie misę z nagą kobietą, drugi egipski obelisk, trzeci kompozycję architektoniczną w stylu Palladia, a ostatni kolumnę. W tle pustynnego krajobrazu znajduje się Escorial, przesłonięty chmurami królewski pałac-klasztor pod Madrytem, w którym pochowani są prawie wszyscy hiszpańscy królowie. Escorial jest symbolem hiszpańskiej monarchii, a jego pojawienie się na obrazie jednoznacznie wskazuje, że Dali w tamtym czasie powoli opuszczał obóz anarchistów i buntowników a zwracał się ku poglądom konserwatywnym. Świadczy o tym także motyw religijny, który Dali rozwija po raz pierwszy od wielu lat bez sarkazmu.


Tym co zastanawia są alegorie w postaci słoni na pajęczych nogach, a choć pojawiły się nie pierwszy raz, ich obecność jest zaskakująca i rozmaicie interpretowana. Słoń o cienkich, długich kończynach znalazł się wcześniej na innym słynnym obrazie Dali, zatytułowanym: Sen wywołany lotem pszczoły wokół granatu na sekundę przed przebudzeniem. Zarówno tam, jak i tutaj jest słoń z obeliskiem będący nawiązaniem do słynnej rzymskiej rzeźby projektu Lorenza Berniniego dźwigającego na swym grzbiecie egipski obelisk dłuta Ercole Ferraty, ustawionej przed Bazyliką Santa Maria sopra Minerva w 1667 roku. Obraz powstał pod wpływem snu Dalego, w którym rzeźba Berniniego przechadzała się w kondukcie pogrzebowym Papieża. A Bernini z kolei wziął ją z ilustracji  powiastki Francesca Colonny Hypnerotomachia Poliphyli z 1499 roku.

Słoń jako symbol siły, mądrości i pobożności miał uosabiać te cnoty, uchodzące za bazę chrześcijańskiego wychowania. Według Iconologii Cesare Ripy z 1593 roku słoń walczył tylko z silniejszymi od siebie: pośród liter starożytnych Egipcjan figuruje jako wybitny symbol łagodności także dlatego, że idąc pośród stada owiec, które plączą mu się pod nogami, usuwa się na bok, aby tylko skutkiem własnej nieostrożności nie napytały sobie biedy. W starożytności uważano, że zwierzę może żyć nawet 100 lat więc stał się symbolem wieczności, Plutarch pisał o wstrzemięźliwości seksualnej słoni, stąd w symbolice chrześcijańskiej stały się symbolem czystości.  W iluminacjach średniowiecznych ksiąg słoń często przedstawiany był podczas walki z ich śmiertelnym wrogiem – wężem (smokiem), kojarzonym z diabłem. Motyw ten został rozpowszechniony w chrześcijańskiej Europie przez grecki traktat znany pod tytułem Fizjolog (II-IV w. n.e.), który stał się podstawą późniejszych bestiariuszy. Tak więc te duże ssaki miały pozytywne konotacje. A czemu na długich nogach? Wyobrażenie tłumaczy się jak już wspomnieliśmy snem Dalego, lecz i obrazem mnicha zasłaniającego się krucyfiksem i leżącego przed demonem na cienkich kończynach, który Dali mógł zaczerpnąć z Kuszenia św. Antoniego Salvatora Rosy z 1645 r. 

Salvator Rosa inspirował innych malarzy swoimi obrazami, a także swoją osobowością, bo był nie tylko malarzem ale także muzykiem, poetą i aktorem. Nazywany dziką Różą, był prekursorem romantyzmu i twórcą dzikich pejzaży, w których pojawiały się motywy przemijania i rozpadu świata – ruiny, wraki, zwierzęce szkielety. Poza tym Rosa sięgał tematami swoich dzieł po ewokujące sprawy mroczne, takie jak czary, gusła, alchemiczne obrzędy. Malował także dramatyczne autoportrety, dziwaczne podobizny filozofów i liryczne kobiece alegorie.

Warto również zauważyć, że wśród elementów przeniesionych z kompozycji Rosy do dzieła Dalego są kamień i czaszka. I o ile czaszka jest tu motywem wanitatywnym, właściwym i wyjaśniającym ascetyczny cel życia pustelnika, to skała u Dalego umieszczona pośród jałowego, pustynnego krajobrazu  odsłania jej celowe znaczenie. Antoni, który opiera się o tę skałę, czerpiąc siłę z jej obecności wyraźnie nawiązując tym do słów z Ewangelii  Mt 16,18: I ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój.  W porównaniu z innymi pracami zgłoszonymi w konkursie Dali pokazał więc świętego triumfującego a nie gnębionego męczennika, co być może jest aluzją do zakończonej powodzeniem walki samego artysty z jego demonami. W 1947 roku Dali udał się do Francji gdzie poddał się egzorcyzmom. I fakt, że nagłośnił swoim zwyczajem tego wydarzenia świadczy, że był to ważny dla niego obrzęd, o którym zapewne nigdy byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie pozostawione listy egzorcysty ojca Gabriele Marii Berardiego. Dali nagrodził go po wszystkim jednym ze swoich dzieł, a mianowicie rzeźbą krucyfiksu, która miała zostać odkryta wśród rzeczy osobistych Bernardiego po jego śmierci. A skoro tak, to znaczenie symbolicznych postaci na słoniach musi być tradycyjne. Jak pamiętamy w ewangelicznym  kuszeniu Chrystusa szatan ukazał mu same pozytywne skutki uznania poddania się woli złego ducha. Także św. Antoni był kuszony zaspokojeniem żądz. Dlatego podsuwane mu obrazy przedstawiane mu są za pomocą obrazów pozornie wartościowych, na słoniach o bardzo pozytywnych konotacjach. Posuwają mu widok korzyści, jakie osiągnąłby gdyby tylko… I tak, na jednym ze słoni z wyłania się postać kobiety. Może to być królowa Saby, o której mowa w Kuszeniu św. Antoniego Flauberta (1847), gdzie opisano ją jako przybywającą do pustelnika na słoniu.

Na innych jest obelisk będący symbolem mądrości. W Biblii dwa obeliski ustawione przez króla Salomona przed świątynią odnosiły się do Boga a w znaczeniu chrześcijańskim obrazowały Kościół który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy (1 Tm 3,15), przy czym wymowa obelisku, filaru i kolumny jest paralelna. Obelisk Berniniego opatrzony jest łacińską inskrypcją interpretującą sens pomnika: Zrozum za sprawą tego oto symbolu, że niewzruszona prawda wymaga krzepkiej mądrości władzy. Znaczenie to potwierdza kolejny słoń, na grzbiecie którego widzimy budowlę wspartą na kolumnach, które są można uznać za wyobrażenie kolumn domu, który Mądrość zbudowała sobie (Prz 9,1). Jak więc widzimy Szatan podsuwał św. Antoniemu – wg Dalego – zapewnienie uzyskania mądrości – przede wszystkim mądrości, a także chwały, łatwego osiągnięcia wszelkich cnót, nawet poprzez upadek cielesny. Wszystko, czego ascetyczny pustelnik by sobie życzył, wszystkiego do czego chciał dojść wyrzeczeniami i modlitwą. Nic więc dziwnego, ze taka interpretacja Kuszenia św. Antoniego nie spodobała się jury, które w tamtym czasie przyjmowało obraz św. Antoniego głównie jako ofiarę freudowskich, seksualnych tęsknot. I tak tez niektórzy krytycy interpretują obraz Dalego, doszukując się w nim przede wszystkim fallicznych form oraz erotycznych odniesień.

 


Pozostają jeszcze jednak pajęcze nogi słoni. Owady – pająki, chrząszcze, muchy - oznaczały najczęściej śmierć, zepsucie. Tak wyjaśnia się ich obecność pośród elementów martwej natury w malarstwie niderlandzkim i flamandzkim. Często wskazywały również na lęk artysty przed czymś złym, demonicznym i groźnym. Dali na przykład panicznie bał się pasikoników. Nieprzypadkowo także Belzebuba nazywa się Władcą Much. Słonie na owadzich nogach przekazują nam wiadomość od artysty, iż zawarte w nich chwalebne treści są pozorne i mamiące. I tak też je odczytuje Święty, który mimo, że powalony skutecznie zasłania się przed nimi krzyżem.

Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

sobota, 25 lutego 2023

Wszystkie ukrzyżowania według Salvadora Dali: cz.2. Corpus Hypercubus, czyli w czwartym wymiarze

Niedawno opisaliśmy Ukrzyżowanie autorstwa Salvadora Dali namalowane na podstawie wizji św. Jana od Krzyża (LINK). Wspomnieliśmy, że Dali namalował kilka obrazów na ten temat i zapowiedzieliśmy ich omówienie. Dzisiaj więc opowiemy naszym czytelnikom o Ukrzyżowaniu określanym mianem Corpus Hypercubus


Nazwa pochodzi od szczególnego kształtu krzyża, który tak naprawdę jest hipersześcianem rozłożonym w trójwymiarowej przestrzeni. Hipersześcian składa się z ośmiu trójwymiarowych kostek, każda hiperpowierzchnia takiej kostki jest połączona dwuwymiarowym kwadratem powierzchni z sześcioma innymi hiperpowierzchniami. Tak jak można rozłożyć sześcian, tak samo można rozłożyć hipersześcian do kształtu przedstawionego na obrazie Dalego.


Przenosząc analogię tego wielowymiarowego obiektu rozłożonego na trzy wymiary, Dali wyjaśnia za jego pomocą teologiczną tajemnicę ukrzyżowania. Przedstawia je jako wydarzenie które rozpoczyna wyższą płaszczyznę egzystencji, rozwijającą się w świat jaki wszyscy postrzegamy. W tym rozumieniu Corpus Hypercubus ma uzmysłowić nam, że chociaż można dyskutować o konieczności ofiary Jezusa lub studiować jej teologiczne konsekwencje, to z racji naturalnych ograniczeń ludzkiej natury da się studiować te zagadnienia tylko poprzez rozmaite analogie, ponieważ człowiek po prostu nie jest w stanie dostrzec zarysu Bożego planu.


Aby stworzyć tę niezwykłą interpretację ukrzyżowania Chrystusa Dali wykorzystał stworzoną przez siebie teorię mistycyzmu nuklearnego, łączącą katolicyzm, matematykę i inne nauki. Pierwszym obrazem będącym taką mieszanką mistycyzmu i nauki jest wykonany przez niego w 1949 roku, zaraz po nawróceniu, obraz Madonna z Port Lligat, który przedłożył papieżowi Piusowi XII do błogosławieństwa i otrzymał je. Obraz przedstawia Matkę Boską (do której pozowała mu jego żona Gala) trzymającą na kolanach małego Chrystusa. Rok później namalował kolejny obraz na ten sam temat. Oba ukazują Maryję, która siedzi zawieszona w powietrzu, zatomizowana, z wyciętą częścią tułowia.  Dzieciątko na jednym z obrazów trzyma w jednej ręce kulę ziemską, a w drugiej krzyż, otaczają je biblijne symbole, takie jak cytryny, jeżowce, muszle, ryba na obrazie z 1949 roku a na obrazie z 1950 roku przez nosorożca, kosz chleba i anioły. W obu przypadkach więc Maryja jest zawieszona w powietrzu jak cząsteczki atomowej materii, a bezpośrednio nad jej głową wisi na nitce strusie jajo, średniowieczny symbol niepokalanego poczęcia, oparty na micie, że samica strusia wykluła swoje jaja, wystawiając je jedynie na działanie promieni słonecznych, bez udziału samca.


Niezwykłą formę Madonny malarz skomentował tak: Współczesna fizyka coraz bardziej ujawnia nam dematerializację, która istnieje w całej przyrodzie i dlatego materialne ciało mojej Madonny nie istnieje, a zamiast torsu znajduje się tabernakulum „wypełnione Niebem”. Ale chociaż wszystko, co unosi się w przestrzeni, oznacza duchowość, reprezentuje również naszą koncepcję systemu atomowego – dzisiejszy odpowiednik boskiej grawitacji (LINK). Jak ważne były to obrazy dla Dalego świadczy fakt, że na ich wzór zaprojektował naszyjniki z zawieszką z 18 karatowego złota ozdobioną diamentami, na której otoczona diamentami Matka Boska, rozpościera ramiona zapraszając otwartych drzwi matczynego serca. W 1973 roku Dali stworzył jeszcze niewielką rzeźbę inspirowaną tym samym tematem.



Rozciągnięte na Corpus Hypercubus, a raczej lewitujące przed hipersześcianem – geometryczną, wielowymiarową formą – ciało Chrystusa jest zdrowe, atletyczne i nie nosi śladów tortur. Zbawicielowi brakuje korony cierniowej i gwoździ. Niejako można uznać, że jest to inspirowana Ewangelią św. Jana wizja Chrystusa, który jest panem własnego losu, czyli przyjmuje śmierć, bo tak chce, jak to powiedziała św. Katarzyna ze Sieny  do krzyża przykuwa go miłość, a nie gwoździe. Ten majestat i wolność dobrze podkreśla i brak gwoździ, i spokój postaci. Dobrym komentarzem do wyobrażenia jest kolejny wers z Ewangelii św. Jana o tym, iż chwała zwycięstwa Chrystusa objawia się już w Jego rzeczywistej śmierci, tak jak powiedział Jezus: gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie (J 12,32). U stóp krzyża stoi żona artysty, Gala, która jest świadkiem duchowego triumfu Chrystusa. Oprócz niej na tym obrazie znajduje się kilka elementów znanych z wcześniejszych surrealistycznych prac Daliego: rozległy, jałowy krajobraz i szachownica, której czarne pola się pod krzyżem układają się także w krzyż.



Namalowana w 1954 roku Ukrzyżowanie Corpus Hypercubus było wyśmiewane przez surrealistów, Andre Breton stwierdził, że Dali zniknął w 1935 roku i został zastąpiony przez portrecistę, który powrócił do Kościoła Katolickiego i artystycznego ideału renesansu. Ale to, co nie spodobało się Brentonowi wzbudzało zachwyt naukowców. Krzyż Salvadora Dali jest tym, co matematyk Tomas Banchoff opisał jako rozłożony czterowymiarowy sześcian. Po latach współpracy i fascynacji dziełem Dalego Banchoff ogłosił swoje przemyślenia na ten temat (LINK). Według niego artysta próbował poprzez obraz trójwymiarowego świata oddać cztery wymiary. Do tego służyło użycie dwóch perspektyw jednocześnie – z dwóch nałożonych na siebie krzyży. Inny matematyk: Marcus du Sautoy, któremu wtórował krytyk sztuki i poeta Kelly Grovier, nazwał sześciany Dalego rzeźbami umysłu. Jak argumentował w swoim programie Radio 3 The Secret Mathematician (TUTAJ): Nie można zobaczyć sześcianu 4D w naszym ograniczonym wszechświecie 3D, ale są różne sposoby, aby go sobie wyobrazić. Namalowana przez Dalego rzeźba umysłu przenosi geometrię w sferę metafizyki. Ukrzyżowanie (Corpus Hypercubus) ma w sobie coś z medytacji - mówi. Wydaje się, że pokonuje przepaść, która zdaniem wielu oddziela naukę od religii. Wyłamując się z trzech wymiarów, artysta mógł znaleźć nowe znaczenie tradycyjnej sceny biblijnej, argumentuje du Sautoy. Idea czwartego wymiaru istniejącego poza naszym światem materialnym odbiła się echem u Dalego w świecie duchowym wykraczającym poza nasz fizyczny wszechświat.


Dla Dalego geometria była więc w pewnym sensie drogą do wiecznego zbawienia. W pracach Dalego atomizm i nauka wydają się być tkaniną, na której wyszyte jest odkupienie i zbawienie - zauważył Grovier - Tesseraktyczny krucyfiks wydaje się rozciągać poza wymiary tego świata na nieznane płaszczyzny. Natomiast sam Dali przyznawał, że starał się zsyntetyzować chrześcijańską ikonografię z obrazami rozpadu materii inspirowanymi fizyką jądrową. Jak powiedział w The Dali Dimension: Myśliciele i literaci nie mogą mi nic dać. Naukowcy dają mi wszystko, nawet nieśmiertelność duszy (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 14 lutego 2023

Wszystkie ukrzyżowania według Salvadora Dali: cz.1. Chrystus św. Jana od Krzyża

Ukrzyżowanie zawsze było i jest jednym z najczęściej malowanych motywów w sztuce naszego kręgu cywilizacyjnego. Wielu artystów pozostało wiernych przekazowi religijnemu, tworząc obrazy będące ilustracją ewangelicznego zapisu. Ale są także tacy, którzy dotykali tematu Ukrzyżowania w sposób bardziej osobisty, tworząc kompozycje będące wyrazem ich osobistego stosunku do tego tematu. Właśnie takimi obrazami są wyobrażenia Ukrzyżowanego autorstwa Salvadora Dali.

Zanim zajmiemy się pracami hiszpańskiego surrealisty, chcemy jeszcze dopowiedzieć, że przeważnie Ukrzyżowanie było ukazywane jako akt krwawej przemocy, w wyniku którego ciało Chrystusa ulegało fizycznej deformacji i pokryte ranami rozciągało się pod wpływem ciężaru w dół. Czasem wydaje się nawet że w porównaniu do otaczającej go kohorty jest słabe i kruche. Tymczasem wszystkie wyobrażenia Ukrzyżowania wykonane przez Salvadora Dali, (a jest ich kilka i są tak interesujące, że omówimy je i pokażemy po kolei)  przedstawiają Chrystusa, którego nikt nie opłakuje a nawet on sam nie wydaje się umierać, lecz jest w trakcie unoszenia się w kierunku wieczności, ku której ciąży ludzkość za życia.

Pierwsze z wyobrażeń, które dziś omówimy noszące tytuł nadany przez autora: Chrystus św. Jana od Krzyża,  zostało namalowane w 1951 roku, w czasie, gdy artysta odcinał się od antyreligijnego ateizmu w który popadł w młodości i ponownie przyjmował wiarę katolicką. Jest częściowo inspirowany rysunkiem XVI-wiecznego hiszpańskiego karmelitańskiego świętego, św. Jana od Krzyża.

 


Od tego mistyka artysta przejął śmiały pomysł ukazywania Chrystusa w perspektywie, widzianego od góry, ale zmienił resztę. Zniknęła torturowana forma ciała, wielkie gwoździe i krwawy pot. Oryginalna XVI-wieczna wersja przedstawia poza tym krucyfiks pod kątem, jakby umierająca osoba patrzyłaby na niego, gdy jest on podnoszony do czci. Dali każe nam patrzeć na Chrystusa i krzyż bezpośrednio z góry w dół, na chmury i Ziemię poniżej. To tak, jakby malarz pokazał nam świat w momencie ofiary krzyżowej z perspektywy Boga Ojca. Co interesujące, jest to ta sama perspektywa, z której Syn, Chrystus, spogląda na stworzenie. Widzimy zatem, że Jego ogląd świata jest taki sam jak Ojca i zgodny z nim.  Św. Jan Ewangelista, świadek ukrzyżowania podkreśla, że Syn pochodzi od Ojca i jest z Nim jedno, widząc i czyniąc wszystko, co Ojciec mu nakazuje. I to właśnie pokazał nam Dali.


Obraz pochodzi w równiej mierze z XV-wiecznej grafiki, co z wizji sennej, którą miał Dali w 1950 roku. Malarz zanotował w swoich zapiskach, że śniła mu się przestrzeń, ten obraz (Ukrzyżowanie) z kolorami po czym sam uznał, że ten sen oznacza jedność wszechświata i Chrystusa. Podobno zaraz potem Dali narysował trójkąt i okrąg, w którym umieścił postać Zbawiciela. I ten trójkąt jest widoczny na obrazie, tworzą go linie z połączenia krańców otwartych dłoni ze złączonymi na belce krzyża stopami. Koło natomiast tworzy głowa Chrystusa wewnątrz wspomnianego trójkąta.  W ten sposób mamy dwie figury geometryczne tak znane w symbolice chrześcijańskiej: trójkąt Trójcy Świętej i koło jako znak wszechświata, o których napisano całe tomy, do których odsyłamy naszych czytelników… 


Wracając do wyobrażenia Chrystusa, należy zwrócić uwagę na interesującą konstrukcję całej kompozycji: otóż chociaż nasz wzrok szybuje w górę, ponad głowę Chrystusa, nasze spojrzenie kieruje się również w dół, ku krzyżowi i ziemi w którą jest wbity. Efekt ten wynika z zastosowanych dwóch perspektyw. W górnej części jest to perspektywa z nieba, a w dolnej perspektywa taką, z jakiej spoglądamy na krajobraz stojąc na Ziemi. Na dole widzimy pejzaż z pustą łodzią, co być może jest odniesieniem sceny powołania Jana i Jakuba, gdy naprawiali sieci (Mk 1,19-20). W rzeczywistości osadzona jest we współczesnej scenerii hiszpańskiej wioski rybackiej Port Lligat, w której mieszkał Dali. Jezus zatem umiera nie tylko za świat w pojęciu uniwersalnym, ale za każdą osobę w jej konkretnej indywidualności, i to nie tylko za ludzi wtedy, ale tu i teraz. Patrząc stąd, możemy spojrzeć w górę i przeniknąwszy z wiarą obłoki, zobaczyć Chrystusa, zarazem bardzo wyraźnie fizycznie ludzkiego, ale wypełnionego boską chwałą, ogromnego, obejmującego wszystko i wskazującego na Ojca, od którego przyszedł.


Pejzaż Port Lligart był tematem jeszcze kilku innych dzieł malarza. Są to dwie wersje Anioła z fortu Lligat z 1952 roku oraz dwie wersje Madonny z fortu Lligat, na których Dali także namalował łódkę.

 

 

Wracając do tematu musimy zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt – otóż krzyż Salvadora Dalego, zawieszony między niebem a ziemią, czyli między niebem a płynnym składnikiem świata jakim jest woda, jest jedynym, stałym elementem. Obraz jest zatem także ilustracją bardzo starej sentencji Stat crux dum volvitur orbisStoi Krzyż nieporuszony, pośród niepokojów świata, która została przyjęta przez Kartuzów i umieszczona w ich herbie. Jest na nim przedstawiona kula ziemska zwieńczona krzyżem i otoczona tym napisem. Wszystko więc może się zmienić ale krzyż raz wbity w ziemię jest niezmienny, stały, wieczny…


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 20 września 2022

Świat surrealistycznych mebli Salvadora Dali

 Wnętrza inspirowane sztuką surrealizmu z pewnością nie mogą być nudne. Odznaczają się tak ostrymi kolorami i ekstrawaganckimi kształtami, że niektórzy mylą je z pop-artem, ale pomiędzy tymi dwoma stylami jest zasadnicza różnica: pop-art wykorzystuje istniejące produkty, wyroby rozpoznawalne a nawet codzienne, a surrealizm bazuje na własnych, unikalnych kreacjach. Jednym z najbardziej znanych artystów surrealistycznych, wręcz ikoną tego stylu jest oczywiście Salvadore Dali (pisaliśmy o nim TUTAJ). Znany jest on głównie ze swoich dziwnych, onirycznych krajobrazów: z topniejącymi zegarami i rozpływającymi się częściami ciała. Ale Dali zrobił więcej niż malowanie sennych krajobrazów. Mniej znana jest jego fascynacja namacalną, fizyczną przestrzenią. W jej rezultacie Dali zaprojektował szereg mebli i elementów wystroju, będących jednymi z najwcześniejszych i najdziwniejszych przykładów awangardowego wzornictwa przemysłowego. 


Przykładem takiego surrealistycznego, awangardowego mebla jest sofa Lips Mae West. Mebel w kształcie ust był nawiązaniem do fragmentu obrazu Salvadora Dali Face Mae West. Mebel ten jest cenny jeszcze z jednego punktu widzenia, otóż jego powstanie wynikło z odwrócenia zwykle stosowanej przez artystę paranoiczno-krytycznej metody tworzenia polegającej na próbie odzwierciedlenia obrazów w przedmiotach. Tym razem Dalí rozpoczął od rzeczywistego obrazu, zmysłowych ust Mae West i na ich podstawie stworzył funkcjonalny przedmiot. Aktorka Mae West była bardziej znana ze swojej zmysłowej figury i krótkich, dość szokujących tekstów, niż ze swoich umiejętności aktorskich, a Dalí, ze swoimi wielkimi umiejętnościami, swoją oryginalną sofą złożył jej hołd. 

Pierwsza sofa powstała w Paryżu w 1936 roku, pod nadzorem Dalego, na podstawie jego oryginalnego szkicu. Tkanina obiciowa była utrzymana w kolorze Schiaparelli Pink, ulubionej szminki aktorki. Ten mebel cieszy się taką popularnością, że stał się natychmiast rozpoznawalny i od tego czasu był wielokrotnie kopiowany przez mainstreamowych producentów mebli. 

Inne przedmioty autorstwa Dalego to seria lamp podłogowych: Lampa Bracelli, Lampa Cajones i Lampa Muletas z powykręcanymi trzonami oraz fotele i krzesła. Ekstrawaganckie i zadziwiające straciły wszelką wartość użytkową, ale nadal zaskakują swoją symboliczną formą. Krzesło Dalí nie jest wygodnym krzesłem, ponieważ jak utrzymywał krzesło może służyć wielu celom, ale niekoniecznie siadaniu.

Meble te nie zmaterializowałyby się jednak gdyby nie Edward James (1907 - 1984), architekt zafascynowany twórczością Dalego i surrealizmem.  Wspomniana sofa powstała właśnie do  wiejskiego domu Jamesa, do Monkton House, stojącego w jego rodzinnej posiadłości w West Sussex. Dom został pierwotnie zaprojektowany przez architekta Edwina Lutyensa w 1902 roku, ale w połowie lat 30. James przystąpił do jego remontu, próbując stworzyć dom totalnie surrealistyczny. Tak powstał jedyny w swoim rodzaju budynek łączący stylistycznie w swoich wnętrzach tradycje wiktoriańskie, edwardiańskie i surrealistyczne. 





Inny twórca, paryski dekorator Jean-Michel Frank, który współtworzył z Dalim wspomniane lampy i krzesła także urzeczywistnił wyjątkową kolekcję tych mebli, W dodatku na podstawie wykonanych prototypów, w latach 90-tych zespół twórców pod kierownictwem Oscara Tusquetsa postanowił przeznaczyć je do masowej produkcji. I tak powstało studio BD Barcelona Design, działające po dziś dzień. Wzorują się na nich nowi artyści i projektanci, proponując własne wersje surrealistycznych stołów, krzeseł, lamp i półek. Ale to już inna historia...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


wtorek, 19 kwietnia 2022

Prace Tristrama Paula Hilliera : mieszanka sztuki Salvatore Dali z Giorgio Chirico

Co byłoby gdyby zmieszać twórczość Salvatore Dali z Giorgio Chirico? My już wiemy. Bo już tak się stało, i z tej mieszanki powstały prace Tristrama Paula Hilliera (1905-1983) - prace melancholijne, depresyjne, z pewną dozą surrealizmu wykonane z wręcz zabójczą precyzją. 

Kim był Tristram Hillier? Anglikiem, który urodził się w Pekinie w 1905 roku, w rodzinie  dyrektora banku Hong Kong & Shanghai. Miał 9 lat, gdy zobaczył Anglię, jego matka wróciła do kraju z nim, jego bratem i siostrą po tym, gdy zdecydowała się na separację ponieważ ojciec związał się z japońską guwernantką. Mimo to relacje z matką były chłodne, a większość dzieciństwa Tristram spędził w internacie katolickiej szkoły publicznej. Potem były studia ekonomiczne w Cambridge, tak jak zdecydował po śmierci matki jego ojciec, który także umarł niedługo potem. Wtedy 24-letni Hillier poszedł za głosem serca czyli wstąpił do Slade School of Art w Londynie, a następnie kontynuował naukę w Atelier Colarossi i w pracowni André Lhote w Paryżu

W Paryżu poznał oraz zaprzyjaźnił się z takimi artystami jak Georges Braque, André Masson, Max Ernst i został wciągnięty w środowisko surrealistów. Tworzył głównie pejzaże i martwe natury, a także okazjonalnie obrazy religijne. W 1931 miał swoją pierwszą indywidualną wystawę w Galerii Lefevre, a w 1933 dołączył do grupy Unit One Paula Nasha, zrzeszającej angielskich surrealistów, choć mieszkał na południu Francji do wybuchu II wojny światowej. 

Po 1939 roku osiadł w Somerset, gdzie malował wieś z taką samą dokładnością jak wcześniej pejzaże południa i martwe natury. W latach 30. ożenił się i szybko rozwiódł, po czym ożenił się ponownie. Z pierwszego związku miał dwóch synów, z drugiego dwie córki. To w zasadzie cała faktografia artysty. Z okazji wielkiej wystawy monograficznej w 2019 roku w Muzeum w Somerset z jego dzieł zrealizowano krótki klip, w którym widza stawia się pośrodku namalowanych krajobrazów. Większość pokazanych tam obrazów my także zamieszczamy.









No może jeszcze trzeba dodać, że najbardziej beztroskie lata życia Hilliera przypadły na okres międzywojnia, które w zasadzie spędził głównie na zwiedzaniu Hiszpanii. Pasmo przyjemności przerwała wojna, które zmieniła nie tylko jego życie ale nawet usposobienie. Z beztroskiego stał się melancholijnym człowiekiem, stawiającym sobie egzystencjalne pytania. Oczywiście wywarło to wpływ na jego twórczość. Jego dotąd realistyczno-surrealistyczny styl rozszerzył się o odniesienia do skutków wojny. Te powiązania były świadome. Malarz najpierw wykonywał szkic a potem na jego podstawie drobiazgowo wykonywał studium krajobrazu, pełne najdokładniejszych szczegółów. Proces wykonywania obrazów sprzyjał zapewne refleksji. I tak też Hillier stał się ponownie religijny. 










Równolegle jego wiejskie pejzaże przekształciły się w widoki pełne udręczonych, nagich i powykrzywianych drzew. Pojawiające się gdzieniegdzie postaci pogłębiają jeszcze wrażenie wrogości. A drobiazgowość z jaką odwzorowywał pejzaże uczyła z nich swoiste martwe natury. Na jednym z ostatnich obrazów widzimy biały ​​drogowskaz, który wyglądem przypomina krzyż, symbol chrześcijaństwa, stawiany na grobach… Czy w tym delikatnym krajobrazem artysta rozlicza się sam ze sobą stojąc w obliczu własnej śmierci? Subtelność form sprawia, że symbolika Hilliera nie jest nachalna, trzeba dobrze się przypatrzeć aby zrozumieć artystę…

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.