sobota, 21 września 2024

Nowe tajemnice Mona Lisy

Mona Lisa Leonarda da Vinci jest obrazem, który cały czas dostarcza nowych informacji. Mimo, że wydaje się że wiemy już o nim wszystko, co i rusz ktoś dostarcza dowody na rozwikłanie kolejnej, związanej z nim tajemnicy.  Dzisiaj zajmiemy się dwoma aspektami, które w ostatnim czasie stały się czołowymi newsami uznanych czasopism i portali poświęconych sztuce. 


Pierwszy dotyczy krajobrazu za Giocondą. Od dawna szukana odpowiedź na pytanie, czy pejzaż w tle przedstawia prawdziwe miejsce, być może znalazł ostateczną odpowiedź. Ann Pizzorusso, geolog i historyk sztuki twierdzi, że tło obrazu przedstawia Lecco, małe miasteczko w regionie Lombardii w północnych Włoszech. Swoje wnioski sformułowała na podstawie badań  formacji skalnych i innych cech obrazu. Ukazany zbiornik według niej to Jezioro Garlate, utworzone przez rzekę Adda na południe od Lecco, a most przedstawiony tuż nad lewym ramieniem modelki to XIV-wieczny Azzone Visconti. Podobno Leonardo był kilkakrotnie w Lecco a swoim uczniom zalecał dokładne przedstawianie natury. Mimo widocznych podobieństw dowodzących prawdziwości jej tezy, wielu historyków sztuki twierdzi, że widok za plecami modelki jest wyimaginowanym i wyidealizowanym efektem wyobraźni malarza.


I w ten sposób doszliśmy do drugiego zagadnienia. Kim jest Mona Lisa? Ten z kolei problem wraca regularnie jak bumerang. Ostatnio znów powstała teoria, że jak tradycyjnie przyjęto, portret nie przedstawia Lisy Gherardini, żony florenckiego kupca jedwabiu Francesco del Giocondo, ale Izabelę Aragońską, córkę następcy tronu Neapolu Alfonsa II i Marii Ippolity, żonę Gian Galeazzo Sforza, księcia Bari i Mediolanu. Dlatego księżniczka w 1488 r., która przeniosła się do Mediolanu, poznała Leonarda da Vinci


Już Robert Payne, który napisał biografię Leonarda da Vinci w 1978 r. zasugerował, że Izabela Aragońska jest Moną Lisą. Zdał z tego sprawę gdy zobaczył jej rysunkowy portret wykonany w  Mediolanie, gdy miała niewiele ponad dwadzieścia lat, obecnie znajdujący się w Hyde Collection w Glen Falls w Nowym Jorku.
 

Zagadkowy wyraz twarzy Mony Lisy jest łączony z opisem stanu ducha Izabeli, który księżna określiła w jednym z listów z 1500 r. podpisując się jako samotna w nieszczęściu.  A to dlatego, że po śmierci męża w 1494 roku, która prawdopodobnie została spowodowana zatruciem arszenikiem dokonanym przez krewniaka, Ludovico „Moro” Sforza, księcia Mediolanu, życie księżny stało się bardzo trudne.
 

Księstwo jej ojca został zajęte przez armię Karola VIII króla Francji, którzy uzurpowali sobie prawo do tronu Neapolu, wydziedziczając i więżąc jej syna Francesco. Młoda księżna, w ciąży, popadła w głęboką depresję, z której wyszła dopiero na początku następnego roku, kiedy porzuciwszy dwór w Pawii, przeniosła się do Mediolanu. Kilka lat później nie mogąc znieść intryg Ludovica wróciła do Neapolu a następnie do Bari. W 1512 roku na księżne spadło kolejne nieszczęście, jej pierworodny syn Francesco spadł z konia i zmarł…  Jednak Izabela nie poddawała się, w 1518 roku jej córka Bona Maria stała się królową Polski (portret Bony poniżej). Księżna nawet planowała podróż do naszego kraju, po tym, gdy urodził się jej wnuk, ale zdrowie jej już na to nie pozwoliło. Zmarła w 1524 roku…

A zatem Mona Lisa według niedawnych badań Maike Vogt-Lüerssen (LINK)  to księżna - wdowa, a jej uśmiech wynika ze smutku, jaki był wówczas jej udziałem. Portret jest więc hołdem złożonym Izabeli Aragońskiej i jej wyidealizowanym przedstawieniem. Malarz i księżna przyjaźnili się, istniała między nimi głęboka więź, co wyjaśnia przywiązanie artysty do obrazu.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 20 września 2024

Piątek z the Beatles/ z mojej płytoteki: Hey Jude w wersji bootlegowej - przelot przez narkotyczne wizje wielkiej czwórki


W posiadanie tego bootlegu wszedłem zupełnie przypadkiem. Okazuje się, że na słynnym portalu Discogs to bardzo poszukiwana pozycja (LINK), mało tego, ma ją w kolekcji niewielu. Nie można zatem jej tam ani kupić, ani sprzedać, jak i innych bootlegów. 

Bo rzeczywiście to dziwna kompilacja, zawiera bowiem arbitralnie wybrany zestaw piosenek z różnych okresów działalności zespołu, przez co materiał jest miejscami niespójny. I to akurat jest minusem płyty. Choć z drugiej strony patrząc na różnice w latach wydania najmłodszej i najstarszej piosenki (czyli między 1964 a 1969) mamy zaledwie 5 lat. Czy to dużo? Dziś, kiedy zespoły raczą nas jedną płytą na rok (i to jest i tak dobrze), zdaje się, że 5 lat to niewiele. Ale nie jeśli chodzi o the Beatles. Oni przez ten czas też pokonali 5 lat, ale świetlnych. Warto przypomnieć sobie choćby jak zmienili swój image, wprowadzili do muzyki eksperymenty techniczne i nowe instrumenty, zaczęli stosować nietypowe podejście do miksowania i nagrywania, ale też i zmienili styl pisania tekstów piosenek i zawartości okładek.

 
Pod tym względem, mimo niespójności materiału, można na niego spojrzeć jako przegląd postępów (choć nie wiadomo dlaczego nie zaczęto od pierwszego albumu?). W sumie najbardziej nie pasują otwierający utwór Can't Buy Me Love,  i kolejny I Should Have Known Better. Oba z albumu i filmu A Hard Day's Night z 1964 roku. Później za to album brzmi już całkiem spójnie i można go potraktować jako przegląd narkotycznych wizji wielkiej czwórki. Bowiem jak wiadomo z wywiadów (choć czasem są one sprzeczne) Paperback Writer i Rain to wytwory marihuany. Reszta odzwierciedla już wpływ innych narkotyków (głownie heroiny i kokainy). Poruszamy się w końcówce twórczości grupy i obok tak wielkich hitów jak Lady Madonna, Revolution czy Hey Jude, mamy koszmarek Lennona Don't Let Me Down (cała sesja była bez efektów specjalnych za to pod pływem marihuany). Ale wydawnictwo zawiera też bardzo niedocenione, niezwykle eksperymentalne piosenki jak jedna z moich ulubionych Old Brown Shoe (tutaj też by pasował Matchbox, ale wydawcy go nie uwzględnili), czy utwory nagrane w duecie Lennon - McCartney (bez udziału reszty, celem ratowania zespołu), jak Ballad Of John & Yoko, You Know My Name (Look Up The Number) (w wersji mono) nad którym co prawda pracowali wszyscy, ale kończyli tylko wspomnieni dwaj. 

Jako uzupełnienie oficjalnej zawartości album zawiera rarytasy, takie jak wczesną wersję Hey Jude czy Revolution, Paperback Writer, Lady Madonna, Don't Let Me Down (wersja alternatywna), czy zmiksowaną w 1992 wersję Rain. Za to Old Brown Shoe jest w wersji przed obróbką
 
Po latach można dodać, że część piosenek znalazła się na oficjalnym wydawnictwie Anthology, za to fani mogli wcześniej słuchać ich w wersjach podziemnych, zwykle na kasetach magnetofonowych. Niestety na YouTube (klip poniżej) album jest niekompletny... Prawa autorskie, no ale jest trudno dostępne CD dla koneserów.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


The Beatles - Hey Jude, realizator nagrań George Martin, Odeon SMO 1970 (bootleg). Tracklista: Can't Buy Me Love, I Should Have Known Better, Paperback Writer, Rain, Lady Madonna, Revolution, Hey Jude, Don't Let Me Down, Old Brown Shoe, Ballad Of John & Yoko, You Know My Name (Look Up The Number) (Original Mono Mix), Hey Jude (Early Take), Revolution (Rough Mono Mix), Paperback Writer (Rough Stereo Mix), Lady Madonna (Basic Stereo Mix), Don't Let Me Down (Alternate Version), Rain (1992 Stereo Mix), Old Brown Shoe (Unedited Version), You Know My Name (Look Up The Number) (Complete Version).



czwartek, 19 września 2024

Czy Lew Wenecki jest made in China?

Czy zalew Europy przez chińskie towary to znak naszych czasów? Okazuje się, że kontakty i początki wymiany handlowej miały miejsce już w okresie średniowiecza. Kiedy Marco Polo powrócił do Wenecji z miejsca, które nazywał Catai w 1295 r., zaskakiwał współziomków barwnymi opowieściami o innym świecie. Napisana przez niego księga Opisanie świata, znana też pod innymi tytułami: Księga cudów lub Milion  opowiadała o papierowych pieniądzach, płonącym czarnym kamieniu (węglu), drogocennych przyprawach (pieprzu, gałce muszkatołowej, goździkach) i wspaniałym pałacu Kubilaj-chana w Xanadu.

Współcześni kwestionowali prawdziwość tych relacji, mimo to informacje podróżnika stały się istotnym elementem budującym kontakty między Europą a dynastycznymi Chinami. Ale czy dopiero dzięki wyprawie Marco Polo Europa zwróciła się ku Chinom? Nowe badania przeprowadzone z okazji 700. rocznicy śmierci odkrywcy sugerują, że owocna wymiana między Wenecją a Chinami trwała przez długi czas jeszcze przed Marco Polo.


Jednym z symboli i dowodów na takie historyczne związki jest brązowa rzeźba Lwa Weneckiego, która stoi na szczycie jednej z dwóch kolumn na placu św. Marka. Skrzydlaty lew stał się oficjalnym symbolem Wenecji w latach 1261–1264 i chociaż nie wiadomo dokładnie, kiedy posąg został umieszczony na placu św. Marka, naukowcy są pewni, że nastąpiło to przed powrotem Polo z jego wyprawy. Najnowsza analiza przeprowadzona przez naukowców z Uniwersytetu w Padwie, który szczyci się  jednym z najbardziej kompletnym archiwum izotopów ołowiu, wykazała związki tej rzeźby z chińskimi złożami rudy miedzi w dolnym biegu rzeki Jangcy, obszarze o historii górnictwa sięgającej 3000 lat wstecz, do późnej dynastii Shang.


Od dawna wiadomo było, że wenecka rzeźba przedstawiająca krzyż, lwa i gryfa symbolizującego św. Marka Ewangelistę nie została wykonana na miejscu, jednak wcześniejsze badania sugerowały, warsztat, który ją wytworzył działał w Anatolii na Bliskim Wschodzie w okresie między IV a III wiekiem p.n.e.


Ale Massimo Vidale, naukowiec, który specjalizuje się w badaniu historii posągu nigdy nie był przekonany, że rzeźba pochodzi ze świata hellenistycznego. Dokonana analiza izotopów ołowiu posągu lwa, dały informację na temat  śladów pierwotnych kopalń, z których wydobywano miedź na rzeźbę. Wyniki porównano z efektami badań stopu, z którego odlano posągi tzw. strażników grobów z dynastii Tang (618–907 n.e.). Odkrycie to mówiono 11 września 2024 r. podczas otwarcia międzynarodowej konferencji poświęconej Marco Polo, która odbyła się w Wenecji w ramach obchodów  700. rocznicy śmierci  weneckiego podróżnika i kupca (LINK).

W dodatku zwrócono uwagę, że gdy większość brązowych artefaktów z dynastii Tang została przetopiona lub zniszczona, zabytki wykonane z porcelany wykazują silne podobieństwa szczególnie w ukształtowaniu szczegółów: nozdrzy, zębów, wyglądzie pyska ukształtowaniu sierści. Za dalsze dowody uznano otwory w głowie odlewu, w których według badaczy kiedyś umieszczono rogi, oraz w uszach, które były zaokrąglone. Rzeźba, o której wiadomo, że przybyła w częściach i została ponownie złożona, uległa zasadniczej modyfikacji, aby bardziej przypominała lwa.


Według Vidale’a kolejne dowody dały systematyczne badania historyków całej chińskiej ceramiki sprzed dynastii Ming, którą znaleziono w Wenecji. Jak dowodzi analiza porcelany z końca XIII wieku znaleziona w mieście, istniały szlaki handlowe, które biegły z południowych Chin, przez miasta portowe Sumatry i wzdłuż zachodniego wybrzeża Indii, zanim skierowały się lądem przez współczesny Iran i Turcję w stronę Europy Zachodniej i to na długo zanim Marco Polo w ogóle pomyślał o podróży na Wschód.

Oczywiście trwają badania i na ostateczne konkluzje jeszcze jest czas, niemniej śledzimy temat i poinformujemy naszych czytelników o kolejnych ustaleniach.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 18 września 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.16. Audycje Johna Peela i pierwsze nagranie w Strawberry Studios

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ

Spośród gatunków, które szczególnie nie podobały się przyszłemu perkusiście Joy Division było disco, zwłaszcza takie rzeczy jak Bee Gees umieścili w Gorączce Sobotniej Nocy. Teraz jest inaczej bo wszystko to nabrało wartości sentymentalnej...


Niestety w tamtych czasach niemalże wszytko co puszczano w TV BBC to było disco. Natomiast Stephen lubił The Old Grey Whistle Test i audycje Johna Peela, słuchał w nich miedzy innymi takich wykonawców jak Can, Roxy Music, Alex Harvey czy Dr Feelgood


Słuchał wtedy wielu gatunków muzycznych: country, folk, funk itd. Skończył zatem w grupie folkowej w 1975 roku. Spotykał się ze znajomymi zwykle w piątki - na koniec tygodnia pracy, w czyimś domu (nie w swoim bo miał zakaz). Palili jointy i grali na gitarach. Czasem szli do pubów. 
 
W tamtym czasie jeden z jego kolegów Will zdecydował się założyć zespół. Grał na basie i szybko dobrał do grupy gitarzystę i klawiszowca. Oczywiście Stephen zgodził się grać na perkusji. Zaczęli odbywać w soboty próby. Oczywiście podstawowym problemem był wybór jaką muzykę grać, bo każdy chciał grać coś innego. Finalnie doszli do kompromisu, że zagrają piosenkę Dylana pt. You Ain't Goin Nowhere
 

Ich gitarzysta, nieco wyglądający jak Lennon, napisał kilka piosenek i postanowili je zagrać. Nagrali nawet je na kasecie, ale perkusja wszystko zagłuszyła. Zatem postanowili nagrać demo w oryginalnym studio. Zabukowali na pół dnia słynne Strawberry Studios w Stockport, należące do 10 CC (warto zobaczyć nasze posty o tym studio TUTAJ).
 
Wtedy Morris nauczył się wielu rzeczy dotyczących nagrywania perkusji, mimo faktu że jego wiedza o procesie nagrywania jako takim była znikoma. Piosenkę finalnie nagrali, tak więc można było ją posłać na konkurs do Picadilly Radio. Zagrali nawet pierwszy koncert, ale niestety wypadł on fatalnie. Nie wygrali też konkursu w radio. Dlatego zespól wkrótce się rozpadł.
 
C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.          

wtorek, 17 września 2024

Czy ponowne otwarcie katedry Notre Dame ożywi duszę Francji?

Od czasu rozpoczęcia budowy Notre-Dame de Paris, czyli od ponad 900 lat katedra jest stałym elementem krajobrazu Paryża i symbolem Francji. Jej historia jest ściśle powiązana z historią tego kraju – budowla była świadkiem rewolucji i politycznych zawirowań, wielokrotnie dewastowana, restaurowana i przebudowywana. Pożar, który 15 kwietnia 2019 roku zniszczył jej dach, iglicę i sklepienia był jedynie dramatycznym epizodem w jej dziejach.

Najwcześniejszy topograficznie dokładny obraz średniowiecznego Paryża obejmujący także widok na katedrę Notre-Dame pochodzi z Godzinek Étienne'a Chevaliera (o fundatorze wspomnieliśmy TUTAJ), z najsłynniejszych i bogato iluminowanego rękopisu z XV wieku. Księga ozdobiona przez Jeana Fouqueta, nadwornego artystę królów Karola VII i Ludwika XI, wykonana była dla skarbnika Francji.


Jeszcze przed ukończeniem budowy Notre-Dame, około 1350 r., była ona miejscem obchodów wielkich wydarzeń narodowych. Już w 1214 r. król Filip August świętował tu zwycięstwo nad Janem bez Ziemi, księciem Akwitanii, Normandii i królem Anglii uroczystym nabożeństwem z odśpiewaniem Te Deum. Rozmiary Notre-Dame sprawiały, że katedra ta doskonale nadawała się do organizowania także innych prestiżowych wydarzeń, takich jak msze pogrzebowe i królewskie chrzty.

Wybuch rewolucji francuskiej dokonał  spustoszenia Notre-Dame. Zniszczono posągi biblijnych królów  z frontonu, a we wnętrzu żądny zemsty tłum zrujnował jej wyposażenie, po czym budynek zostawił na pastwę losu.


Sytuację dopiero unormował konkordat z 1801 r. sygnowany przez Napoleona Bonapartego i papieża Piusa VII. W tym akcie prawnym na nowo zdefiniowano katolicyzm jako religię większości Francuzów (choć nie jako religię państwową). Od tej pory katedra znów mogła służyć celom religijnym.  W dniu 10 kwietnia 1802 r. z okazji ogłoszenia konkordatu, odprawiono w niej uroczyste Te Deum a w 1804 sam Bonaparte koronował się w niej na cesarza, jak przedstawiono na słynnym obrazie Davida (powyżej).

Ale Notre Dame nadal nosiła na sobie ślady dewastacji z czasów rewolucji. Dopiero pod rządami tzw. monarchii lipcowej (1830–1848) polityka kulturalna we Francji uległa transformacji. Budynki i zabytki Ancien Régime, jak określano okres sprzed rewolucji, takie jak Pałac w Wersalu i Luwr, zostały wpisane na listę obiektów do renowacji. W 1830 r. utworzono stanowisko Generalnego Inspektora Zabytków Historycznych, którego zadaniem była klasyfikacja i ocena budynków, które wymagały konserwacji. Dzięki takim działaniom, w 1844 roku ogłoszono konkurs architektoniczny na remont Notre Dame, który wygrali go młodzi projektanci: Eugène Viollet-le-Duc i Jean-Baptiste-Antoine Lassus. Prace trwały 25 lat (Lassus zmarł w 1857 roku), a restauracja – obejmująca przebudowę iglicy i zakrystii oraz wykonanie wyposażenia – oparta na ówczesnych wyobrażeniach średniowiecznego rzemiosła, pozostaje kontrowersyjna do dziś.

Nowe rzeźby zamówione pod kierownictwem Viollet le Duc obejmowały m.in. rzeźby na elewacji głównej, statuę Matki Boskiej z Dzieciątkiem autorstwa Adolphe'a Victora Geoffroy-Dechaume'a, a także wszystkie witraże.

Od czasu renowacji nadzorowanej przez Viollet-le-Duc, Notre-Dame znajduje się w niemal nieustannym stanie renowacji, konserwacji i czyszczenia. Od początku tego stulecia katedra jest zagrożona przez terroryzm i ogólne skutki działań atmosferycznych.  Jeszcze w 2017 r . koszt rozległego programu renowacji Notre-Dame szacowano na 150 milionów euro – a było to jeszcze przed pożarem.


Kataklizm w 2019 roku trwający 15 godzin strawił znaczną część średniowiecznego, drewnianego dachu katedry, który runął na kamienne sklepienie. Dziewiętnastowieczna iglica, która wieńczyła budynek, rozpadła się, gdy stopiła się ołowiana powłoka, która miała ją chronić. Ciężar gruzu spowodował zawalenie się sklepienia zrzucając ogromne stosy spalonego drewna i potłuczonego kamienia na marmurową podłogę nawy.




Kiedy pożar w końcu ugaszono, widok był potworny. Choć po oględzinach okazało się, że zniszczenia nie są tak rozległe, jak można było przypuszczać. Ostatecznie zawaliły się tylko trzy przęsła, oczywiście uległ zniszczeniu drewniany dach z ołowianym pokryciem, a akcja gaśnicza spowodowała destrukcję organów ale na przykład ani witraże, ani historyczne wyposażenie, w tym cenna relikwia z Koroną Cierniową nie zostały naruszone. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności także posągi 12 apostołów i czterech ewangelistów, które architekt Eugene Viollet-le-Duc umieścił wokół sygnaturki zaprojektowanej przez siebie w XIX wieku — przetrwały pożar bez szwanku, ponieważ tuż przedtem zdjęto je z dachu w celu przeprowadzenia renowacji.


Podjęte prace przyniosły także niezmiernie interesujące odkrycia. Bo mimo remontów budynek jest słabo rozpoznany. Odcinkowe prace archeologiczne we wnętrzu potwierdziły posadowienie katedry na miejscu wcześniejszej, starszej świątyni. Ponadto natrafiono na dwa sarkofagi, jeden okazał się należeć do duchownego w XIV wieku, drugi do osoby świeckiej, z XVII wieku. Wręcz sensacyjnym znaleziskiem były całe fragmenty lektorium. Ta ażurowa i bogato zdobiona architektoniczna przegroda niegdyś oddzielała duchowieństwo, zgromadzone w chórze wschodnim (czyli w prezbiterium), od wiernych, zgromadzonych w nawie podczas nabożeństw. Można było ze szczątków ustalić, że przegroda została wykonana w stylu gotyku płomienistego. Przebita drzwiami pośrodku, posiadała bogaty program ikonograficzny opowiadający o życiu Chrystusa i jego przodków. Trzy wieki później, w 1548 i 1550 roku, hugenoci zniszczyli jej rzeźbienia, po czym lektorium zastąpiono dwoma innymi konstrukcjami wzniesionymi w XVII wieku, aż w czasach Ludwika XIV w ogóle ją usunięto, tak, że jej większą część szczątków chowając pod posadzką.



Innym niezwykłym odkryciem były metalowe (ołowiane) łączenia kamiennych bloków. W ten sposób dzisiaj można było zobaczyć, jak precyzyjnie i ze znajomością zasad statyki budowano we wczesnym średniowieczu. 


Rozpoczęte niemal od razu po pożarze prace projektowe napotykały na rozmaite trudności, jakimi byy pokusy, aby nie odtwarzać katedry w stanie jaki jest wszystkim znany ale zaprojektować nowe elementy. Na szczęście nie osadzono nowoczesnej iglicy ale odtworzono tę projektu Viollet-le-Duc’a. Na pewno nieocenioną pomocą były efekty prac zmarłego profesora Vassar Andrew Tallona, który był pionierem w stosowaniu technologii laserowej i zaawansowanych technik obrazowania. Tallon od 2015 roku aż do swojej śmierci w 2018 roku drobiazgowo skanował całą Notre-Dame cyfrowo używając dronów z 360-stopniowymi kamerami sferycznymi. Ostatecznie generując ponad miliard punktów danych, Tallon pozostawił szczegółowy obraz katedry przed pożarem.


Prace dzisiaj mają się na ukończeniu, choć przewiduje się że będą jeszcze trwały po oficjalnym, uroczystym otwarciu katedry planowanym na 8 grudnia tego roku, czyli w dzień odpustu katedry, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Do tej pory ścięto około 2000 dębów na potrzeby rekonstrukcji średniowiecznej więźby dachowej. Aby przekształcić pnie w belki, rzemieślnicy je ręcznie ociosywali. Teraz trwają prace nad osadzeniem witraży. Czy otwarcie katedry ożywi duszę Francji? Jak długo przetrwa ten kościół w kraju, w którym nie ma miesiąca aby nie spłonęła świątynia chrześcijańska? Na razie cieszmy się jednak kolejnym zwycięstwem cywilizacji zachodu nad barbarzyństwem.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 16 września 2024

Isolations News 293: New Dawn Fades w trasie, The Hacienda: Threads, blokada The Smiths, mural dla Cobaina, Songs Of A Lost World the Cure, nowy album The Chameleons, wraca Acid Drinkers, Herbie Flowers RIP, podróżnik w czasie z roku 2671 o przyszłości, berliński kameleon z kataną i chińskie dyski

Zdjęcie: LINK
 
Sztuka New Dawn Fades – A Play About Joy Division & Manchester jest już pokazywana 11 lat. I nadal cieszy się popularnością.  W październiku zespół, który ją pokazuje, znów wyruszy w trasę po Wielkiej Brytanii. Już teraz wiele seansów ma komplet widzów, ale jest jeszcze kilka wolnych miejsc, bilety można kupić TUTAJ.
Zdjęcie: LINK

W New Century Hall w Manchesterze 15 października odbędzie się wyjątkowe wydarzenie: prezentacja najnowszej książki o klubie Hacienda. Tytuł publikacji to The Hacienda: Threads. Książka, której redakcję wykonała Rebecca Hook, będzie zawierać wypowiedzi Petera Hooka, który napisał przedmowę, Johna Coopera Clarke'a, Noela Gallaghera, Rowetty, Maniego, Irvine'a Welsha, Andrew O'Hagana, Mike'a Pickeringa, Todda Terry'ego i Rogera Sancheza. Przedsprzedaż już ruszyła TUTAJ.
Dalej Manchester: Morrissey twierdzi, że Johnny Marr zablokował wydanie nowego wydawnictwa z największymi hitami The Smiths. W jaki sposób? Odrzucił projekty plastyczne okładki zaproponowanej przez wydawcę czyli Warner Music, której autorem jest Darren Evans. Nowa płyta ma nosić tytuł Smiths Rule OK!, Jak to się skończy, nie wiadomo... (LINK).

Działająca w Manchesterze fundacja Headstock, zajmująca się muzyką i zdrowiem psychicznym, ogłosiła, że w Manchesterze powstanie nowy mural wspierający akcję Shout 85258 - tym razem poświęcony Kurtowi Cobainowi. To z inicjatywy tej fundacji powstały murale przedstawiające Iana Curtisa z Joy Division w Macclesfield w Manchesterze i Keitha Flinta z The Prodigy w Hackney w Londynie
 
Mural ma pojawić się na ścianie The Bread Shed, tuż przy Oxford Road w Manchesterze, czyli niedaleko miejsca, gdzie Nirvana zagrała swoje dwa jedyne koncerty w Manchester Polytechnic Students Union w 1989 roku (z Tadem jako supportem) oraz w Manchester Academy w 1991 roku (z Shonen Knife). Autorem malowidła ma być Akse, ten sam który wykonał obraz Iana Curtisa (LINK).
 
 
W temacie: we wtorek, 10 września, na Instagramie były perkusista Nirvany i lider Foo Fighters przyznał się w mediach społecznościowych że niedawno urodziła mu się córeczka, ze związku pozamałżeńskiego. Muzyk od 21 lat jest żonaty, para ma troje dzieci. Najstarsza córka występuje z ojcem w jego zespole. Muzyk wyłączył możliwość komentowania swojego wpisu (LINK). 
 
Facet domyślił się, że żona go zdradza. Pewnego wieczoru zaczekał, aż wyjdzie z domu, po czym wskoczył do taksówki nakazał kierowcy ją śledzić. Chwilę później wszystko było jasne - żona pracowała w agencji towarzyskiej! Zszokowany facet mówi do taksówkarza:
- Chcesz pan zarobić stówę?
-Jasne! Co mam robić?
-Wejść do agencji, zabrać moją żonę, wsadzić ją do taksówki i zawieść nas oboje do domu.
Taksówkarz zabrał się do pracy. Kilka minut później drzwi agencji otworzyły się z hukiem i pojawił się taksówkarz trzymający za włosy wijącą się kobietę. Otworzył drzwi samochodu, wrzucił ją do środka i powiedział:
-Trzymaj pan ją!
A facet krzyknął do taksówkarza:
- To nie jest moja żona!
-Wiem, ku**a, to moja! Teraz idę po pańską!
 

W temacie dramatycznych wydarzeń: Samozwańczy podróżnik w czasie z roku 2671 wrzucił na TikToka film, w którym opowiada o pięciu dramatycznych wydarzeniach, które będą miały miejsce w tym roku. Najpierw 20 września w Australii zostaną odkryte ponad naturalnej wielkości zwierzęta: 3-stopowe pająki, 60-stopowe motyle, a nawet żyrafy tak wysokie jak wieżowce. Potem 23 października pod wpływem energii emitowanej przez Słońce dowiemy się kiedy umrzemy. Ale niektórzy okażą się być nieśmiertelni. 25 października natomiast powróci muzyk, o którym wszyscy sądzą, że nie żyje (nie będzie to raczej Elvis, bo przecież Elvis lives forever). I na koniec, 9 listopada słońce zniknie na tydzień, a następnie zostanie znaleziony artefakt, który będzie leczył chorobę, na którą dotąd nie ma lekarstwa (LINK).
 
Jasiu pyta taty:
- Tato, a czy marsjanie to nasi przyjaciele czy wrogowie?
Tata pyta się zdziwiony:
- Czemu pytasz o takie rzeczy?
- Bo wczoraj przyleciał wielki statek i zabrał babcie.
- A to przyjaciele.
 
 
Niczym UFO pojawia się i znika nowa płyta the Cure. Na początku ubiegłego tygodnia panowie  potwierdzili, że ich pierwszy album od 16 lat będzie mieć tytuł Songs Of A Lost World. A 12 września w pubie The Railway w Crawley, gdzie zespół zagrał swój pierwszy koncert, pojawił się plakat reklamujący nową płytę. Podobno ta ukaże się 1 listopada (LINK).  Zespół założył nową stronę internetową zachęcającą do zapisania się poprzez nią na newslettera (LINK).
 

Również The Chameleons zapowiedzieli wydanie nowego albumu  Arctic Moon, który ukaże się w sprzedaży w 2025 roku. Ale zanim to się stanie, w październiku wypuszczą pięciopiosenkową EP-kę zatytułowaną Tomorrow Remember Yesterday, za pośrednictwem Metropolis Records (cyfrowo) i Aufnahme+Wiedergarbe (winyl). Płyta wyjdzie podobno w niskim nakładzie i to tylko przez sklep internetowy Metropolis (LINK).
 

Człowiek kameleon w niemieckim aucie: pewien mężczyzna, którego odprawiła ochrona klubu techno, po pewnym czasie wrócił w przebraniu wynajętym Audi i staranował bramę wejściową. Podobno  chciał rozjechać obu ochroniarzy, lecz ci odskoczyli mu sprzed maski. Teraz policja szuka tego człowieka. Nie pisalibyśmy o tym ale raz, że klub urządzono w hali poprodukcyjnej fabryki psich ciasteczek, a dwa hala ta (i klub w niej) został wraz z innymi klubami puszczającymi muzykę techno jako zjawisko kulturowe Berlin Techno 13 marca wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego (ICH) w Niemczech, dołączając do pięciu innych wpisów, m. in.: wspinaczki górskiej, wina owocowego i bawarskiej parady o nazwie Kirchseeoner Perchtenlauf) (LINK).
 
- Jak to jest, że w Niemczech produkują tyle dobrych samochodów? Jak się ma takie żony, czymś trzeba się zająć.
 
 
Foto: LINK
 
Pozostańmy w ojczyźnie Tuska. Pod gruzami domu w Berlinie na Molkenmarkt, zniszczonego podczas II wojny światowej, znaleziono broń samuraja - wakizashi, czyli japoński krótki miecz, pochodzący z XVI wieku. Skąd taki miecz znalazł się w Berlinie? Tej zagadki nie udało się rozwiązać (LINK). 
 
Po czym poznać postępowego Niemca? Nie odwozi dziadków do domu starców, tylko na zabieg eutanazji.
 

O innym Niemcu - Hans Zimmer, zdobywca Oscara, kompozytor muzyki filmowej i producent muzyczny, pod koniec przyszłego roku wyruszy w trasę, aby dać serię koncertów nazwanych The Next Level. Na razie trasa obejmie Irlandię i Wielką Brytanię. Ale mamy nadzieję, że artysta może ruszy w Europę. Jak podano w komunikacie prasowym, każdy koncert ma być nowatorskim widowiskiem z przełomowymi elektronicznymi dźwiękami i spektakularnymi efektami świetlnymi (LINK). 
 

Zdjęcie: LINK

W temacie gitarzystów zagranicznych: gitara, która kiedyś należała do Noela Gallaghera z zespołu Oasis i którą można było usłyszeć w teledysku do debiutanckiego singla zespołu Supersonic, została sprzedana na aukcji za 132 000 funtów (LINK).
 

I naszych: 13 września w Poznaniu razem wystąpili członkowie (prawie wszyscy) założonego w 1986 roku zespołu Acid Drinkers. Był to koncert zespół Flapjack w którym występuje były gitarzysta Acid Drinkers, Robert „Litza” Friedrich oraz perkusista, Maciej „Ślimak” Starosta. A w dodatku Litza zapowiedział, że po ich występie będzie niespodzianka, oprócz naszego wyjątkowego gościa, jakim jest Kaliber, będzie dwóch sympatycznych panów: Titus i Popcorn. A nie tak dawno Tomasz „Titus” Pukacki zasugerował, że jeśli Acid Drinkers kiedykolwiek miałoby powrócić, to tylko w oryginalnym składzie... (LINK).
Foto: LINK
 
Jeszcze o gitarzystach i ich sprzęcie: firma Celestion z siedzibą w Great Blakenham w hrabstwie Suffolk, która stworzyła pierwszy głośnik przeznaczony specjalnie do użytku ze wzmacniaczami gitarowymi, świętuje swoje stulecie. Ich wzmacniacza używały takie sławy jak: Jimi Hendrix, Brian May, Eddie Van Halen i Slash. Pierwszym, który go użył był według firmy, Hank Marvin, gitarzysta zespołu The Shadows, a następnie The Beatles. Pełna lista gitarzystów, którzy grali z głośnikiem Celestion jest TUTAJ
 

Ceniony brytyjski basista Herbie Flowers, który współpracował z takimi artystami jak David Bowie, Paul McCartney i Elton John, zmarł w wieku 86 lat. Flowers grał na basie w zespole popowym Blue Mink i zespole rockowym T. Rex. Uważa się, że to on stworzył słynną linię basową w utworze Lou Reeda Walk on the Wild Side z jego albumu Transformer z 1972 roku (LINK).
Foto: LINK
 
Na koniec o postarzaniu produktu. Dyski twarde używane w przemyśle muzycznym w latach 90. XX wieku mogą stać się niemożliwe do odczytania, już teraz nie można otworzyć jednej piątej dysków cyfrowych przechowywanych przez wytwórnie muzyczne. Dyski zastąpiły taśmy magnetofonowe, które uznano za nośniki nietrwałe, narażone na zniszczenie np.: pożarem. Niemniej nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, aby dyski przechowywane w odpowiedniej temperaturze i wilgotności z niewiadomych przyczyn nie otwierały się. Na razie odpowiedzialni za przechowywanie danych zastanawiają się co robić? (LINK).
 
Jak to co? Przestańcie produkować w Chinach.
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 15 września 2024

Z mojej płytoteki/z katalogu 4AD: Dead Can Dance i Spiritchaser, czyli łowiąc duchy z the Beatles w tle...


The river is deep and the road is long,
daylight comes and I want to go home
 

Awoke this morning
to find my people's tongues were tied
and in my dreams
they were given books to poison their minds

The river is deep and the mountain high,
how long before the other side
We are their mortar,
their building bricks and their clay
their gold teeth mirror
both our joys and our pain
The river is deep and the ocean is wide,
who will teach us how to read the signs
 

The earth is our mother
she taught us to embrace the light,
now the lord is master
she suffers an eternal night

you blocked up my ears,
you plucked out my eyes,
you cut out my tongue,
you fed me with lies,

Oh Lord.

Motyw wiodący, wydrukowany na okładce siódmej studyjnej płyty Dead Can Dance. Miałem okazję czekać na kolejne albumy, puszczane zwykle w PR3, lub wieczorami przez Tomasza Beksińskiego. Muzyka zespołu uległa bardzo głębokiej ewolucji, od chłodnego debiutu (choć już na nim była to ciekawa odmiana zimnej fali), przez bardziej pompatyczno - symfoniczny Spleen and Ideal (ach ten wstęp!), do uważanego za pikowe osiągnięcie nie tylko DCD ale i całej wytwórni 4AD Within the Realm of a Dying Sun... Po nim nastąpił zwrot. Nie wszyscy fani go zaakceptowali. Pojawiła się monotonia, trudna do zaakceptowania i bardzo eksperymentalna muzyka z płyty The Serpent's Egg. Dodam tylko, że po czasie, album zyskuje. Tak to jest z geniuszami, przerastają epokę... Niemniej wtedy był to album którego (w 1988 roku) nikt nie oczekiwał. Aion też miejscami nie powalał i chyba muzycy zrozumieli, że nie tędy droga realizując całkiem dobry Into the Labyrinth (1993) a po nim (1996) omawiany dziś Spiritchaser - chyba pierwsze wydawnictwo tak mocno i wyraziście przesunięte w stronę tzw. world music (widać to też w przytoczonym powyżej tekście utworu Song of the Dispossessed, czwartej piosenki na albumie).


Gdybym miał porównać ten album i zmianę stylu zespołu, to przypomina mi on mocno rewoltę jakiej dokonali the Opposition nagrywając War Begins at Home (opisany przez nas TUTAJ). Co ciekawe zespół nieżyjącego już Marka Longa nawiązał na swoim albumie do piosenki the Beatles (Babe in Black). I, co być może trudno sobie wyobrazić, po cover wielkiej czwórki sięgają też DCD. Pojawia się na albumie piosenka Georgea Harrisona (dokładnie fragment utworu 3) Within You Without You (prawa autorskie Northern Songs) ze słynnego Peppera... Na owym albumie Harrison skomponował samodzielnie tylko ten utwór, ale co ciekawe, chyba jest on jednym z najbardziej jego psychodelicznych dzieł...

Płyta (nagrana w jednym z irlandzkich kościołów, 

Zdjęcie: LINK

dziś już na stałe zamkniętym - Quivvy Church) jest miejscami bardzo mroczna, otwiera ją instrumentalny ponury Nierika, później mamy monorecytacje Brandona Perry w Song of the Stars:

Jesteśmy jak wiatr
Owinięty w świetliste skrzydła
Tworzymy drogę, aby duch mógł przejść
Dla przejścia ducha

Mamy tutaj solówkę a la The Residents z Commercial Album, i fragment tekstu w języku kreolskim haitańskim... O Indus już pisaliśmy powyżej, po nim motto albumu - Song of the Dispossessed. Dodamy tylko, że to jedyna piosenka całkowicie zaśpiewana w języku angielskim. Po niej znowu instrumentalny  Dedicacé Outò, mocno perkusyjny. The Snake and the Moon zaśpiewany w zupełnie nieznanym języku (i znowu słychać solówki rodem z The Residents) a po nim Song of the Nile - także instrumentalny, choć pojawiają się w nim doskonałe wokale (ale bez tekstu). To jedna z najpiękniejszych piosenek albumu... 

Całość kończy Devorzhum. I jest to mocne zakończenie.

Krytycy muzyczni pisali, że zespół tym albumem przekierował world music na nowe tory. Po wielu latach, patrząc bardziej całościowo na dokonania DCD, album Spiritchaser wydaje się być kontynuacją pikowego dokonania zespołu Within The Realm... I znowu, wtedy wydawał się nam dziwny, nietypowy, inny. Teraz po latach to wręcz doskonały przyjaciel jesiennych wieczorów. 

A może to my staliśmy się już na tyle starzy, że w końcu dorośliśmy do tej muzyki?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Dead Can Dance, Spiritchaser, producenci: Brandon Perry i Lisa Gerrard, 4AD 1996, tracklista: Nierika, Song of the Stars, Indus, Song of the Dispossessed, Dedicacé Outò, The Snake and the Moon, Song of the Nile, Devorzhum.