środa, 11 września 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.15. Zbyt unikalny styl gry dla zbyt wielu

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ

Do zestawu perkusyjnego zaczął włączać dwa bębny basowe, werble, 7 tom-tomów, cymbały i hit-hat. Nadal pracował w biurze, co uważał za dobry sposób na uniknięcie pracy u wujka. Ojciec zaczynał wdrażać go też w interesy, zabierał go ze sobą w trasę ubierając dokładnie tak, jak sam był ubrany. Wprawiało go to w stres. Wydawało mu się, że wygląda jak komik z TV Freddie Davies.

Zdjęcie: https://www.discogs.com

W końcu po kilku spotkaniach ojciec jednak stwierdził, że ze Stephena nie będzie dobrego sprzedawcy i kazał zostawać mu w samochodzie. Pracował więc nadal w biurze, za drugim podejściem zdał egzamin na prawo jazdy przez co zyskał w oczach dziewczyn z biura. Te bowiem lubiły, jak podrzucał je do centrum do klubów i odwoził stamtąd nocą. Dorzucały się do paliwa ale też stawiały Stephenowi drinki. 

Pod koniec 1974 spotkał Phila Swindellsa - perkusistę grającego w lokalnych zespołach. Grał na perkusji poprawnie, ale Stephen wypracował sobie swój własny styl gry. Pewnego dnia Phil poprosił, żeby Morris zastąpił go podczas jednego z występów, co wprawiło go w panikę. Jak to się stało, że zgodził się na występ bez prób? Jednym z wyjaśnień jest fakt, że była to epoka piku LSD... Wkrótce Phil zaproponował mu grę w innym zespole, bardziej metalowym, mieli bas i dwie gitary. Grali covery All Right Now, Honky Tonk Women i Black Night.


Niestety sposób w jaki grał Morris, bardziej krautrockowy, nie spodobał się kolegom z grupy. W końcu ją opuścił i grał z doskoku z innymi. Jak to opisuje, problemem był jego unikalny styl, niestety zbyt unikalny dla zbyt wielu... 

Kolekcja płyt Stephena rozrastała się w gigantycznym tempie, próbował kupować jeden winyl na tydzień. Nie interesowały go zespoły z mainstreamu, mimo tego z pasją oglądał Top of The Pops naśmiewając się z promocji tandety. Ale jednocześnie marzył żeby tam wystąpić...


Pamięta jak w 1972 roku wystąpili tam Hawkwind i Bowie. Kibicował żeby było więcej takich artystów, marzył o występie Duul, ale tych nie puszczono. Z perspektywy czasu program okazał się raczej lansowaniem tradycji showbiznesu, niż gwiazd rocka. 

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz