sobota, 9 października 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: James Nice - dokumentalista działalności Factory Records, wydawca i pisarz

Wśród streszczeń wartościowych książek na temat osób, które wywarły największy wpływ na powstanie i rozwój nurtu muzyki post-punk w Manchesterze poczesne miejsce zajmuje prezentowany na prawym pasku naszego bloga cykl z Shadowplayers: The Rise and Fall of Factory Records autorstwa Jamesa Nice’a (TUTAJ). Była to istotna próba całościowego opracowania historii Factory Records. James Nice pisał ją kilka lat, od 2006 aż do 2010 roku. Poprzedziła ją publikacja dwugodzinnego filmu do pod tym samym tytułem. Nice, aby zrealizować swój dokument, przeprowadził szereg wywiadów. I tak po kolei skłonił do rozmowy takie osobistości jak: Anthony H. Wilson (współzałożyciel FR) i Peter Saville (projektant), a także muzycy, w tym Peter Hook (Joy Division/New Order), Vini Reilly (The Durutti Column), Simon Topping i Martin Moscrop (A Certain Ratio), Chris Watson (Cabaret Voltaire) i Howard Devoto (Buzzcocks/Magazine). Poza tym zebrał informacje od członków Section 25, Crispy Ambulance, The Names, Minny Pops, Swamp Children i Thick Pigeon, a także innych naocznych świadków I różnych osób, których wspomnienia są istotne dla prawidłowego opisu powstania i upadku Factory Records, wśród nich byli Richard Boon, Annik Honore, Lindsay Reade, Richard Jobson, Graham Massey i muzycy Killing Joke. O większości już napisaliśmy i to niejednokrotnie. 

Pora zatem abyśmy pochylili się nad osobą Jamesa Nice, który wykonał tę tytaniczną pracę. A więc po kolei:


James Nice urodził się w niewielkim miasteczku w hrabstwie Essex w 1966 roku, więc, co łatwo obliczyć, w chwili powstania Factory Records miał 12 lat… W 1984, w wieku 18 lat założył w Edynburgu wytwórnię LTM, która powstała z fanzinu Les temp modernes i najpierw produkowała kasety magnetofonowe z utworami Crispy Ambulance, Section 25, The Names i The Happy Family. W 1984 roku wypuścił w niej winylowe single: Een Kus Minny Pops i At Gunpoint A Primary Industry, po czym wstąpił studia prawnicze na Uniwersytecie w Glasgow, które ukończył w 1987 roku.


W czasie nauki zawiesił swoją wytwórnię, lecz zaraz tylko gdy został absolwentem wydziału parwa, nawiązał kontakt z Les Disques Du Crépuscule w Brukseli i został asystentem Michela Duvala oraz osobą odpowiedzialną za dział wysyłek. 

Jego praca na rzecz tej wytwórni została doceniona, mógł w jej ramach otworzyć coś swojego, mini-współ-wytwórnię Interior Music. W 1988 roku zaczął zarządzać Les Disques Du Crépuscule a w 1990 zdecydował się na reaktywację LTM. Przypominamy, że Les Disques du Crépuscule (z podwytwórnią Factory Benelux) została założona w 1980 roku przez parę dziennikarzy muzycznych Michela Duvala i Annik Honoré. Warto jeszcze zauważyć, że Factory Benelux została wygaszona w 1988 roku i reaktywowana w 2012 przez Jamesa Nicea za zgodą Duval i Honoré (Nice kupił prawa do nazwy i logo). Od tego czasu wytwórnia wznowiła szereg płyt, między innymi: Crispy Ambulance, The Wake, Blurt, Section 25 i The Durutti Column. W planach są kolejne albumy Factory Records, które publikowane będą kolejno, zgodnie z kalendarzem jubileuszów ich pierwotnego pojawienia się na rynku muzycznym.


James Nice zarządza obecnie Factory Benelux i Les Disques du Crépuscule za pośrednictwem LTM Recordings, wypuszczając wznowienia historycznych płyt, ale od czasu do czasu publikuje także nowe zespoły, takie jak Marine, solowy projekt wokalistki i klawiszowca Ladytron - Helen Marine. Prowadzi również wytwórnię Avant-Garde Art, która wydaje audiobooki XX-wiecznych awangardowych artystów tworzących w nurcie dadaizmu, futuryzmu, Musica Futuristica i Bauhausu.

Jakby tego jeszcze było mało, Nice pod pseudonimem James Hayward wydał szereg opracowań z historii wojskowości (The Bodies on the Beach (2001), Shingle Street (2002), Myths and Legends of the First World War (2002), Myths and Legends of the Second World War (2003) and Double Agent Snow - The True Story of Arthur Owens, Hitler's Chief Spy in England (2013)). 

Z zawodu jest, jak przypominamy prawnikiem, więc reprezentował niektórych artystów Factory przeciwko London Records w połowie lat 90.

James Nice działał i działa pod wielkim wpływem Factory Records. W 1987 roku nawiązał osobisty kontakt z Ivo Watts-Russelem z 4AD a z Tonym Wilsonem osobiście spotkał się dopiero w 1992 roku i drugi raz przy zbieraniu danych do swojego dokumentu o Factory Records. A mimo to, właśnie fascynacja Factory Records zmieniła jego życie. W wywiadzie otwarcie stwierdził, że Odwiedziłem Ivo wiele razy w 4AD na Alma Road w Londynie. Zawsze przysyłał mi wszystkie wydawnictwa 4AD. Mike Alway z Cherry Red zawsze mnie wspierał. O ile doceniłem 4AD, to muszę powiedzieć, że ta wytwórnia nie wpłynęła na mnie twórczo. Po prostu bardziej interesowały mnie Factory Benelux i Les Disques du Crépuscule (LINK). 

Podziw dla dzieła Tonyego Wilsona doprowadził go nawet to próby reaktywacji Factory Records. James Nice jakby chcąc odtworzyć sytuację sprzed kilkudziesięciu lat,  w 2012 roku wraz z Peterem Savillem, Alanem Erasmusem i Oliverem, synem Tonyego Wilsona, założył Factory Records Ltd. Wytwórnia wydała winylowe wznowienie From the Hip Section 25 i w zasadzie na tym skończyła swoją działalność. Firma została rozwiązana w marcu 2013 r. i choć Peter Saville ją natychmiast przywrócił, stając się jej jedynym właścicielem, nie wydaje się aby odniosła choć cień tego sukcesu co jej poprzedniczka…


James Nice z ojcem i z siostrą

A James Nice? Z tego co udało się ustalić nie ma rodziny. To znaczy swojej, bo ma starszą siostrę. Ale nie ma żony i dzieci. W natłoku obowiązków znajduje czas na hobby którym są biegi. Bierze udział w wielu maratonach i półmaratonach oraz biegach ekstremalnych. I cóż. Według nas nie musi za niczym gonić. Jego życie jest ilustracją tezy, iż marzenia, o ile się ich trzymamy, spełniają się…


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 8 października 2021

Tę płytę warto znać: Twice a Man i ich Works on Yellow, romantycznie, elektronicznie i nostalgicznie

 


Czasami warto wrócić do jednego z najważniejszych okresów w historii muzyki, czyli do lat 80-tych. Wtedy to intensywnie działał zespół Twice a Man, utworzony w 1981 roku w Szwecji

Zespół jest ciągle aktywny, choć od lat 80-tych już jakby coraz mniej, i od wtedy do dziś tworzy go dwóch muzyków:  Dan Söderqvist i Karl Gasleben. Trudno uwierzyć, że omawiany dziś album jest dziewiątym wydawnictwem w ich karierze (wliczając single i kasety), warto zatem w wolnej chwili sięgnąć po inne nagrania.

Muzyka na Works on Yellow jest bardzo nastrojowa, oscyluje gdzieś w klimatach Ultravox, choć w zasadzie jest mieszanką różnych stylów, a to przecież zawsze najbardziej lubimy, choć niektórzy określają ten który słyszymy na albumie, jako minimal synth cold wave. Jak zwał tak zwał, ważne że to znakomita muzyka.

Zaczyna się od Brave New World, jest nieco patetycznie - to futurystyczna wizja naszego nowego świata. Jednak po tym wstępie robi się na chwilę nieco weselej, przynajmniej jeśli patrzeć na tytuł - Happy Life. Niemniej to tylko ironia, bowiem bohater wcale nie jest wesoły jako kolejny człowiek zarażony wirusem nowego luksusu. Mamy wszystko co chcemy, robimy co chcemy, jesteśmy szczęśliwi z nowego życia w świecie bez smutku.   

Po tej gorzkiej pigułce pora na jeden z najlepszych momentów albumu: Lapwing Territory (Terytorium Czajki)... Piosenka bardzo smutna poruszająca problem dewastacji przyrody. Trwa znakomita passa, bowiem teraz pora na Girl. Panowie nie odpuszczają i  w bardzo szybkich, melodyjnych rytmach przeprowadzają nas przez ten miłosny hymn. 

Back On Venus promowała album, to okazja na obejrzenie sobie oficjalnego klipu z tamtego czasu... 


Do końca pozostały tylko 4 piosenki.  Left - podobnie jak tytułowy, jest bardzo patetyczny i posiada znakomity refren... Tym razem znowu to ballada o miłości. Backward Mode nie należy do moich ulubionych piosenek, choć ma chwytliwy refren. Time jest znakomity z powodu syntezatorowego tła. Opowiada o człowieku prześladowanym przez swoje wspomnienia. Całość kończy Africa. 

Nie ma wątpliwości - klasyk gatunku. Choćby dlatego maksymalna ocena. 

My wracamy jutro z nowym tekstem, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.

Twice a Man, Works on Yellow, Cosmic Overdose Publ. 1986, producenci: Karl Gasleben i Dan Söderqvist. Tracklista: Brave New World, Happy Life, Lapwing Territory, Girl, Back On Venus, Left, Backward Mode, Time, Africa


czwartek, 7 października 2021

Rzeźby Christophera Davida White: Prawdziwą iluzją jest świat, w którym zaistniała ludzkość







Pokazujemy powyżej naszym czytelnikom rzeźby. Figuralne rzeźby z drewna, z wyraźnie zaznaczonymi słojami i sękami, z przebarwieniami charakterystycznymi dla tego materiału…

Ale czyżby one naprawdę są z drewna? Gdy zaznajomimy się z twórczością ich autora, Christophera Davida White (ur. 1976 r.), dowiemy się że padliśmy ofiarą złudzenia. Jego prace są klasycznym przykładem trompe l'oeil, tego rodzaju dzieł sztuki o których pisaliśmy TUTAJ.

Figury wykonane przez Christophera Davida White są ulepione z gliny, która następnie została pokolorowana na wzór drewna i to z wielką dbałością o szczegóły, tak, że często przypomina gnijące kawałki drewna, zardzewiały metal i inne przedmioty na różnych etapach destrukcji. Po co? Okazuje się, że artysta chce w ten sposób przeanalizować związki między ludźmi a naturą oraz fluktuacje między rozwojem, a śmiertelnym rozpadem. 

Na swojej stronie internetowej dość ciekawie opisał założenia swojej twórczości. Pisze tam tak: Człowiek ma się do natury jak skóra do kory – jak korzenie do żył. Ludzkość jest nierozerwalnie związana ze światem przyrody. Nasze wzorce biologiczne odbijają się echem w całym wszechświecie, od mikro do makro, od naszego DNA aż po kosmos. A jednak stworzyliśmy bariery między nami a naturą. Postawiliśmy się w opozycji do tego świata, dzięki któremu istniejemy. Staliśmy się outsiderami od wszystkiego, co czyni nas to, kim jesteśmy. W mojej obecnej pracy badam nasze związki z naturą i to, jak nasze codzienne interakcje wpływają na kruchą równowagę między ludzkością a środowiskiem. W jaki sposób wchodzimy w interakcję i postrzegamy otaczający nas świat? Konsekwencje konsumpcyjnego stylu życia przechylają szalę na rzecz ponurej przyszłości, która zagraża naszemu przetrwaniu. Biorąc pod uwagę nierównomierność osiągnięć technologicznych i naukowych, osiągnięcie nowej równowagi pomiędzy nami a natura jest nie tylko możliwe, ale konieczne. Używam gliny, w której skrupulatnie, własnoręcznie odtwarzam naturalne elementy naszego życia, wykorzystując wrodzoną zdolność gliny do naśladowania szerokiej gamy materiałów. Używam trompe l'oeil jako stylistycznego wyboru, aby wzmocnić iluzję Ale prawdziwą iluzją jest świat, w którym zaistniała ludzkość. Jest to egzystencja, w której staramy się odejść od natury. Zestawienie cech naturalnych i stworzonych przez człowieka, w połączeniu z zaburzoną skalą, proporcjami i materiałem, pomagają stworzyć inną percepcję – zmuszając widza do bliższego przyjrzenia się temu wszystkiemu zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. (…) Łącząc w swojej pracy zarówno elementy stworzone przez człowieka, jak i elementy naturalne, mam nadzieję podkreślić fakt, że nie jesteśmy oddzieleni od natury, ale w rzeczywistości jesteśmy jej częścią” (LINK). 




To co napisał autor prezentowanych dzisiaj figur z gliny jest jednak dość zagmatwane. W jaki sposób rzeźba ulepiona z gliny, a naśladująca drewno, ma umożliwić ludzkości życie w harmonii z naturą? Odwzorowując rysunek drewnianych słoi artysta nabrał szacunku dla ekosystemu przyrody, którego drzewo jest istotną częścią. Czemu jednak nie robi swoich rzeźb wprost z drewna? Wtedy przecież rysunek i faktura naturalnego kloca zostałaby zaprezentowana z jeszcze większą dbałością o szczegóły… Choć oczywiście glina jest łatwiejsza w obróbce. Jest bardziej plastyczna i nie powoduje takich trudności co drewno, które potrafi przy obróbce mechanicznej pękać i zachować się w sposób całkowicie nieprzewidywalny a potem, już po wykonaniu rozeschnąć się i ulec dalszemu odkształceniu. 

Artysta nie ma jednak warsztatowych umiejętności aby tworzyć w drewnie. Karierę artystyczną rozpoczął od rysunku i malarstwa. Dopiero w 2008 r. zaczął intensywnie pracować z gliną i w 2012 r. ukończył wydział Fine Arts in Ceramics na Indiana University. W 2015 r. otrzymał tytuł magistra sztuk pięknych z gliny na Virginia Commonwealth University i uzyskał prestiżowe stypendium Windgate od Center of Craft. Został zatem zauważony i jego prace pojawiły się w kilku znanych publikacjach artystycznych, w tym w Juxtapoz, Beautiful Decay, My Modern Met i This is Colossal oraz zostały wystawione na ekspozycji w licznych galeriach i muzeach na całym świecie, w tym w Daejeon Museum of Art i Suwon I-Park Museum of Art w Korei Południowej, Abmeyer & Wood Gallery w Seattle oraz w Foreman Gallery Uniwersytetu Hartwick w Nowym Jorku


Mimo zdecydowanej przewagi treści nad formą, musimy przyznać, że wykonywane przez niego gliniane rzeźby odznaczają się walorami artystycznymi, w tym biegłością warsztatową i wrażliwością na kolor. Najczęściej wykonywane przez niego motywy to kobiece akty, dłonie trzymające rozmaite przedmioty, od ludzkich czaszek po glob ziemski oraz korzenie i konary drzew. Możemy je wszystkie zobaczyć na jego stronie internetowej  (LINK)

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 6 października 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.3 - Ian wcale nie był fanem Manchester City

Kolejny rozdział książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzednie omówiliśmy TUTAJ i TUTAJ) rozpoczyna się od  przytoczenia faktu, że kiedy Ian miał 4 lata urodziła się jego siostra Carole. Wtedy matka Iana podarowała mu małą lokomotywę i powiedziała, że jest to prezent od siostry. Tym sposobem kupiła miłość Iana do noworodka. Ian w młodości był zafiksowany na pociągach.


Bardzo lubił odwiedzać ciocię Barbarę, która mieszkała przy Stamford Street w domu z wielkim ogrodem. Wspólnie z nią oczekiwał na powrót dziadka z pracy, bo wtedy woził go na swoim rowerze. 

Uwielbiał chodzić do szkoły, jego pierwszą szkołą była Trinity Square Infants, która była szkołą kościelną ulokowaną w Macclesfield. Chodził do niej przez 3 lata, zaczynając w wieku już 4 lat. 

Następnie uczęszczał do Hurdsfield Country Primary i do Sunday School był też członkiem Cubs group (czyli grupy skautów), która była powiązana z kościołem. 

Jako dziecko wraz ze swoim przyjacielem Pete Johnsonem zwykli pisać zabawne historyjki i przybierali pseudonimy rodem z komiksów Marvella. Wspólnie bawili się w dzieciństwie po szkole, mimo że na początku chodzili do różnych klas. Pete wspomina, że Ian zawsze był liderem, ale nie w sposób siłowy tylko naturalny. Wspomina też, że Ian nie miał żądnych sympatii politycznych, nigdy też nie deklarował się i nie komentował polityki. 

Wtedy też przyjaźnili się z Paulem Heapy i Tony Nuttallem (pisaliśmy o nim TUTAJ) (z którego matką przyjaźniła się Doreen Curtis). Razem uczęszczali na speedway, grali w golfa, pracowali przy butelkowaniu mleka.

Od młodych lat Ian Curtis był fascynatem historii. Jak wielu chłopców w jego wieku lubił rysować kowbojów i Indian oraz rycerzy, fascynowały go też przygody Davy Crocknetta. 


Lubił zamki i muzea historyczne. Mimo insynuacji, że był nazistą wcale tak nie było. Poza zainteresowaniami czysto historycznymi Niemcy pod innym względem go nie interesowały. Jego rodzina lubiła żartować, że w poprzednim wcieleniu był rycerzem, bo tak lubił rycerstwo, zwłaszcza rycerzy Króla Artura. I on w to wierzył. Uważał że nazwisko Curtis pochodzi od rycerskiego słowa kurtuazja (chivarlic word for courterous) które oznacza otwarty i przyjazny. 

I takim właśnie pamiętają go wszyscy, bowiem nie ma ani jednego człowieka, który by wspominał go źle.

Nie cierpiał fajerwerków i wybuchów, podziwiał je jedynie z okna. Mimo tego, że jest przedstawiany jako fan Manchester City jego rodzina tego nie potwierdza (warto zobaczyć TUTAJ). Raczej we wczesnej młodości był fanem Manchester United

Prawdopodobnie jest to wynik twierdzeń zawartych w książce Deborah Curtis, choć w tej samej książce jest zdjęcie Iana w bluzie United. Ojciec zdobył dla niego książkę z autografami piłkarzy United, prawdopodobnie oglądał mecze obu drużyn z ojcem i sprawiało mu to radość.

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie coś nowego - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

wtorek, 5 października 2021

Matias Alonso Revelli: zatrzymać subtelne piękno

Nazywam się Matias Alonso Revelli, jestem fotografem i artystą mieszkającym w Bahia Blanca w Argentynie. Tworzę od 2012 roku. Obecnie większość moich prac to ilustracje wymyślonych, nierealnych scenariuszy, których głównym tematami są przyroda i niebo (LINK).  W taki sposób przedstawia się nam młody, argentyński fotograf (urodzony w 1993 roku), któremu udaje się niemożliwe, czyli zatrzymać czas. 






Każdy z nas dostrzega ulotne piękno wschodu słońca, które chciałoby się zatrzymać i odbić na kliszy fotograficznej. Jednak przeszkodą ku temu są niedostateczne umiejętności i obawa aby nie popełnić kiczu… Bo tyle już powstało obrazów zachodu słońca. Każdy amator próbuje zmierzyć się  tym motywem i w rezultacie otrzymujemy pejzaż w kolorze zupy pomidorowej z żółto-czerwoną monetą słońca. 





A tym czasem Revelli z lekkością potrafi nie tylko zatrzymać subtelne piękno lecz również utrwalić ulotna chwilę pomiędzy spojrzeniem a schyłkiem dnia. I mamy oto nastrojowe zdjęcia krajobrazów, nieba i zachwycających zachodów słońca, pozornie niekończącego się morza i dróg, które wiją się przez góry i wzgórza lub prowadzą aż po horyzont. Ale to nasze wrażenie, nasze emocje. A co jest najważniejsze dla tego konkretnego artysty? Co on sam chce osiągnąć? 

O swoich celach mówi tak: Dla mnie tworzenie sztuki polega na ucieczce od rzeczywistości, chociaż może to oznaczać coś innego dla ludzi, którzy są odbiorcami tego, co robię. Nie jestem zbyt dobry w słowach, więc używam fotografii, aby wyrazić wszystko, co mam na myśli, a szczerze mówiąc, wciąż dowiaduję się, co to jest.  Po ukończeniu liceum nie miałem pojęcia, co robić, więc zacząłem fotografować rzeczy wokół mnie i teraz przekształciło się to w moją pracę (LINK).



Fotograf na razie zaczyna. Inspiracji szuka wokół siebie i w świecie sztuki. Artystą, który najbardziej wpłynął na niego jest - co nie jest dla nas zaskakujące - Rene Magritte. W konstrukcji niektórych jego zdjęć nawet widzimy wynik owych inspiracji.




Dla nas to przyjemność zobaczyć prace kogoś, kto chce coś wyrazić i szuka ku temu właściwych środków. Swoje zdjęcia wystawia w internetowym sklepie TUTAJ.  W przyszłości, jeśli powiedzie mu się w jego artystycznej podróży zamierza samodzielnie drukować i sprzedawać swoje dzieła. Życzymy mu powodzenia w jego planach. 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 4 października 2021

Isolations News 161: Ian Curtis na okładce, Hooky sprzedaje rzeczy po New Order, Saville o swojej karierze, XO-Dus remaster, Depeche Mode, Drab Majesty i Gallagher live, Black Beauty na aukcji z przenośnym reaktorem jądrowym i dziki Shakiry

Zaczynamy jak zawsze od Joy Division - od 4 do 8 października potrwa aukcja przedmiotów wystawionych przez Petera Hooka a związanych z New Order. Katalog jest TUTAJ. My powyżej pokazujemy katalog rzeczy po Joy Division, z dedykacji wynika wszystko. A nawet więcej. 


Pośród pamiątek są też płyty z okładkami zaprojektowanymi oczywiście przez samego Petera Saville'a. Ten projektuje nieprzerwanie od 2004 roku dla duńskiego producenta tkanin Kvadrat kolekcję materiałów użytkowych (zasłony, obicia mebli i dywany) nazwaną Technicolour. W duńskim artykule przytoczono jego wypowiedzi z tego roku, w których wspomina lata swojej kariery. Jej punktem zwrotnym była okładka Unknown Pleasures Joy Division, która otworzyła mu wiele drzwi. I pomimo kilkunastu lat zastoju (między 35 a 55 rokiem jego życia) obecnie jest człowiekiem sukcesu, uznanym twórcą designu, który w końcu może rozejrzeć się za dużym domem (do tej pory mieszka z przyjaciółką Anną w swoim biurze projektowym). Renomę plastyka ugruntowało tegoroczne uhonorowanie go Orderem Imperium

Z ciekawszych rzeczy, które zacytowano w tekście jest informacja o telefonie Annik Honore do Tonyego Wilsona, kilka miesięcy przed śmiercią Iana Curtisa. Honore była bardzo zaniepokojona stanem muzyka, treścią tekstów do piosenek i podzieliła się swoim niepokojem z szefem Factory Records. On jednak jej telefon zbagatelizował… (LINK). Wszyscy bagatelizowali. 

Nagrywali, promowali, fotografowali i bagatelizowali. Jak to się skończyło, wiemy.


Jeśli już padły nazwiska założycieli Factory Records - zremasterowano 12-calowy singiel manchesterskiego zespołu reggae XO-Dus: English Black Boys. Płyta była wyprodukowana przez Dennisa Bovella i wydana przez Factory Records (Fac-11) w lutym 1980 roku. 

Talent grupy dostrzegł Rob Gretton, menedżer Joy Division. XO-Dus wystąpił w Zoo Meets Factory Halfway (sierpień 1979) i Factory By Moonlight (kwiecień 1980). Singiel, który pojawił się rok po owych dwóch koncertach jest  jedyną płytą reggae w okładce projektu Petera Saville'a. Cyfrowo odnowiona wersja wykonana przez Petera Beckmanna zawierać będzie obie strony singla Fac-11 oraz 5 dem płyt nagranych w 1980 roku. 

Czarny winyl limitowany w ilości 500 kopii trafi do fanów w październiku. Przedsprzedaż TUTAJ.

Szykowana jest też inna ciekawa publikacja. Będzie to album zawierający zdjęcia autorstwa nieżyjącego Kristana Jamesa Melika, znanego również jako Marcus Featherby. Fotograf zmarł w tym roku, ale jego życzeniem było, aby zgodnie z planami, jego książka ukazała się we współpracy z Andym Lee nakładem  Days Like Tomorrow Books

Publikacja wyjdzie w twardej oprawie i znajdą się w niej dziesiątki wcześniej nieudostępnianych zdjęć z czasów złotej ery muzyki punk, new wave i post-punk. Prezentowane tam będą fotografie następujących zespołów: The Clash, Buzzcocks, Siouxsie and the Banshees, The Slits, Pere Ubu, The Stranglers, The Lurkers, Generation X, The Adverts, The Pretenders, Tourists, Blondie, Cabaret Voltaire, Gang of Four i The Specials. Do książki zostanie dołączony plakat. Zamawiający w przedsprzedaży zaoszczędzą 5 funtów, a album pojawi się w 2022 roku. 

W opisie książki pominięto Joy Division, więc dlaczego na okładce jest Ian Curtis (LINK)?

Padła nazwa Cabaret Voltaire  zatem nieco o pewnym didżeju. 26 września DJ Luca Lozano oddał hołd zmarłemu Richardowi H. Kirkowi (pisaliśmy o tym TUTAJ). Efekt można usłyszeć powyżej.


Trochę o koncertach. W Tucson (Arizona), w Club Congress Plaza wystąpi 30 października Drab Majesty w widowisku Body of Light (LINK)

Zespół zbiera bardzo pozytywne recenzje swoich koncertów. Może znowu zawitają do Polski?

Dwadzieścia pięć lat po tym, jak brytyjski zespół rockowy Oasis zagrał dwa razy dla 250 000 osobowej publiczności w Knebworth Park, jego były wokalista Liam Gallagher ponownie wystąpi w tym samym miejscu. Ponownie czyli w czerwcu przyszłego roku. 

Wydarzenie to zbiegnie się z premierą nowej płyty artysty C'MON YOU KNOW której wydanie zapowiedział na maj. Jedną ze znajdujących się na niej piosenek dedykował swojemu bratu Noelowi. Plany planami lecz wszystko się może zdarzyć. W zeszłym tygodniu Liam został zmuszony do odwołania koncertu w Belfaście  po  tym, gdy wypadł z helikoptera na festiwalu Isle of Wight (LINK) i (LINK).


Dalej newsy live - Depeche Mode ogłosił ekscytującą wiadomość, otóż wyda cyfrowo odnalezione nagranie koncertu w dokumencie zatytułowanym Depeche Mode 101. Film został nagrany podczas ostatniej trasy zespołu Music For The Masses w Pasadena Rose Bowl w Kalifornii 18 czerwca 1988 roku i trwa godzinę. Dokument ma być  wyreżyserowany przez DA Pennebakera, Chrisa Hegedusa i Davida Dawkinsa (LINK).


Trochę o kilku innych rzeczach, które można zakupić do kolekcji. 

Legendarna gitara Les Paul, znana jako Black Beauty, pierwsza gitara elektryczna, trafiła na aukcję. Sprzedaje ją syn wynalazcy na aukcji domu Christie. Licytacja planowana jest 13 października. Szacuje się, że instrument osiągnie cenę od 100 000 do 150 000 USD (LINK).


Ciekawe czy Black Beauty osiągnie wymaganą cenę. Takiej za to nie osiągnął obraz LS Lowry z 1961 roku przedstawiający ulicę w Stockport, który został sprzedany na aukcji za 350 000 funtów. A miał pójść za 500 000 tys... (LINK).

Tyle pewnie będzie kosztował najnowszy wynalazek rodem z USA. Amerykański Departament Obrony (DOD) opublikował oświadczenie, w którym zapowiedział budowę mobilnego mikroreaktora jądrowego. 

Przewoźny generator ma dostarczać od jednego do pięciu megawatów energii elektrycznej przez co najmniej trzy lata pracy (LINK).


Za to pewne dziki musiały koło jakiegoś reaktora koczować i się mocno napromieniować, bowiem pokusiły się na zżarcie zawartości torebki... Shakiry

Ta na Instagramie opisała wstrząsającą przygodę jaką przeżyła w pobliżu Barcelony - w trakcie spaceru po lesie zaatakowały ją dziki i zabrały jej torebkę (LINK). Piosenkarka wykazała się refleksem, zdążyła doznać szoku i nagrać... zniszczoną torebkę. Oczywiście przeganiając wcześniej dziki. 

Z tej historii wynika kilka ważnych wniosków. Po pierwsze - artystka widać już nie taka apetyczna, skoro dziki zżarły jej kosmetyki zamiast niej. Po drugie, biedne dziki - napromieniowane reaktorem i skopane przez Shakirę, ze szminkami w żołądkach błąkają się  pewnie teraz gdzieś między Sagrada Famila a parkiem Guell szukając jakiegoś bohaterskiego leśniczego, który zrobi im lewatywę lub co najmniej płukanie żołądka.


I tak płynnie przez reaktory i bohaterskich lekarzy wkroczyliśmy do świata nauki. Tutaj Samsung Electronics podobno jest blisko realizacji neuromorficznych chipów elektronicznych, które dzięki metodzie kopiuj/wklej będą mogły poprawić ludzką pamięć i funkcje motoryczne (LINK).

Nam chipy nie są do niczego potrzebne. Najlepiej pamięć poprawia seta i galareta, albo piwo z rana, co jest jak śmietana. 

Oczywiście wieczorem też może być. Zdrówko więc. 

Wracamy jutro - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 3 października 2021

Mick Middles i Lindsay Reade: Życie Iana Curtisa - Rozdarty cz.2 - Ian Curtis kochał zwierzęta

 


Kolejny rozdział książki Micka Middlesa i Lindsay Reade (poprzedni omówiliśmy TUTAJ) rozpoczyna się od notki Annik Honore, która twierdzi, że najbardziej współczuje matce Iana Curtisa. Jej życie musi być złamane - pisze, przy czym podkreśla, że nigdy nie chciała nikogo zranić.

Rozdział poświęcony jest dzieciństwu Iana. Ten urodził się 15.07.1956 roku, a jego matka wspomina, że tego dnia nie padało. Przyszedł na świat w szpitalu Basford House w Old Trafford. Jego rodzice byli po ślubie, jego mama miła wtedy 21 lat, ojciec był o 5 lat starszy. Ian został ochrzczony w St. John's Church w Old Trafford (o kościele pisaliśmy TUTAJ).


Doreen Curtis z synem (zdjęcie pochodzi z książki Mick Middles, Lindsay Reade, Torn Apart: The Life of Ian Curtis, Londyn 2006).

Doreen poznała swojego męża Kevina przez znajomą Ednę, która przez swojego chłopaka - umówiła ich na randkę (wyjście do kina) gdy Doreen miała 18 lat. Chłopak Edny był policjantem pracującym z Kevinem. Doreen pracowała jako maszynistka w Henry Wells Oil Company w Salford

Po ślubie mieszkali z rodzicami przy Stamford Street 156 w Old Trafford. To w  tym domu Ian i jego żona Debbie zamieszkali z dziadkami po ślubie, tutaj też mieszkał gdy zaczął śpiewać w Stiff Kittens, którzy później przekształcili się w Joy Division.

W pobliżu znajdował się schron zbudowany przez rząd dla cywili, ponieważ Niemcy bombardowali intensywnie Old Trafford w czasie II Wojny Światowej. Matka Iana pamiętała tamte czasy jako dziecko. Kevin natomiast służył w wojsku w czasie wojny w marynarce i gdy jego statek został zbombardowany odniósł obrażenia i był 6 miesięcy w szpitalu. Był odznaczony za bohaterstwo. Pisał też krótkie historyjki, co ciekawe, bohater jednej z nich miał na imię Hooky. Dziadek Iana z kolei służył w wojsku i był na froncie I Wojny Światowej jako artylerzysta. 

Doreen miała siostrę Barbarę, która gdy urodził się Ian, miała tylko 12 lat. Dlatego bardzo się do siebie zbliżyli.
 
Zanim urodził się Ian, Kevin i Doreen przeprowadzili się do domu na 26 Balmoral Crescent Street w Hursfield

Dom przy 
26 Balmoral Crescent Street w Hursfield - zdjęcie dostaliśmy od Tony'ego Costello, którego serdecznie pozdrawiamy! 

Jednak gdy urodził się Ian, rodzice by nie stracić zasiłku poporodowego, mieszkali w domu matki Doreen w Blasford House

Gdy urodził się Ian położna skomentowała jego słodką twarz i długie palce stwierdzeniem, że zapewne będzie muzykiem. 

Z dwupokojowego domu przy 26 Balmoral Crescent Street w Hursfield w którym mieszkali, Kevin musiał jeździć do pracy, ale jako policjantowi przysługiwała mu darmowa komunikacja.

Ian był wożony w wózku od cioci, ta nabyła go od pewnych bardzo dbających o dzieci rodziców, więc był ekskluzywny i Doreen była dumna wożąc w nim swojego syna.


Inną ukochaną ciocią Iana była Nell, siostra Kevina, posiadaczka trzech małych piesków podobnych do Shih Tzu. Ian miał spodnie w biedronki którymi bawiły się psy, kiedy spał u cioci w wieku około 3 lat. Uwielbiał te psy, i ogólnie kochał zwierzęta. Kiedyś do domu 
przy 26 Balmoral Crescent Street przyniósł białą myszkę, miał też chomiki - jeden z nich miał na imię Marmeduke. W tym domu mieli też kota i świnkę morską. Ian lubił też jamnika sąsiadów. Później rodzina adoptowała ze schroniska Dobermana Rocki, ten pozostał wiernym kompanem Iana do końca jego życia.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.