sobota, 9 maja 2020

Czy wiecie, że polska legenda punka grała kiedyś chłodną falę? KSU: Demo 1983 klasyka postpunk

Jest rok 1983, w Polsce rodzi się kult chłodnej fali, oczywiście dzięki Joy Division. Punk rock umiera śmiercią naturalną, choć cały czas próbuje się podtrzymywać go przy życiu, choćby polskimi przedrukami doskonałych płyt: Dead Kennedys i ich ponadczasowego Fresh Fruit for Rotting Vegetables, czy kompilacją Backstage Pass z doskonałymi zespołami punkrockowymi. Obie płyty mam w swojej kolekcji i na pewno je opiszę... 

W tamtym czasie poszukuję polskich kapel grających chłodną falę. Napotykam na reklamę kasety KSU - później punkowego zespołu, który w tamtym czasie przeżywa epizod chłodnofalowy.. Kasetę kupuję wysyłkowo bezpośrednio od zespołu. Mam. Zrobiona na ksero wkładka, w środku biała kaseta. Niestety zarówno ona jak i około 200 innych kaset zostają mi skradzione z akademika podczas sylwestra 1986 roku... 

Po latach znajduję nagranie na YouTube. Wydawnictwo nazywa się DEMO 1983.. Jest. Mało tego, dzisiaj krąży w wielu wersjach, jak choćby ta poniżej:

Teraz o samej kasecie.

Mamy tutaj zestaw klasyków post punk i cold wave. Zaczyna całkiem spokojny i niepozorny utwór Intro  z dzwonkiem (rowerowym?). Po nim mamy już pełny odjazd - pierwszy doskonały utwór na albumie - Martwy rok.  Co za wstęp! 

Ludzie jakby z kamienia 
Twarze skute granitem 
Ręce jak automaty 
Myśli gniewne i skryte 
Dni mijają okrutne 
A nadzieja umiera 
Nikt nie patrzy już w przeszłość 
Jutra także nikt nie ma 
Martwy rok 
Kolejny martwy rok 
I znowu martwy rok 
Nikt nie patrzy już w oczy 
Przypadkowym przechodniom 
Egzystencja z rozpędu 
Milczą choć mówić wolno 
Słońce świeci jak zawsze 
Mówią te same słowa 
Coś w nas wczoraj umarło 
Nie chcę ożyć od nowa 
Martwy rok 
Kolejny martwy rok 
I znowu martwy rok 
I znowu...
Ludzie jakby z kamienia 
Twarze skute granitem 
Ręce jak automaty 
Myśli gniewne i skryte
Martwy rok 
Kolejny martwy rok 
I znowu martwy rok 
I znowu...

Prosty, ale jakże ciekawy tekst.. Znakomity utwór, możemy powiedzieć z dumą, że mamy polski post-punk w pełnej krasie i na prawdę na światowym poziomie!

Po nim Dno. 

Śmiejesz się
Starość nie
Młodość nie
Ambicja nie
Jak idiota śmiejesz się
Śmiejesz się
Prawda nie
Chaos nie
Fikcja nie
Jak idiota śmiejesz się
Z góry widać dno
Śmiejesz się
Radość nie
Kariera nie
Pieniądz nie
Jak idiota śmiejesz się
Od dziecka nie
Po starość nie
Miłości nie
Nad grobem nie
Jak idiota śmiejesz się
Z góry widać dno

To dopiero niespodzianka... Z góry rzeczywiście wszystko widać lepiej.. Bowiem nie od dzisiaj wiadomo, że punkt widzenia zależy od... punktu siedzenia. A tam, na górze, to już w zasadzie wszytko jedno...

Ustrzyki to hymn na cześć rodzimego miasta, w końcu KSU to patrioci Bieszczad. 

Piękne miasto w samych górach
Dwie ulice, jeden gmach
Wszyscy chodzą tu po dziurach
Każdy żyje jak się da
Ustrzyki - to stolica Bieszczad jest
Ustrzyki - niech nam żyje W.R.B.
W naszym małym mieście tętni życie
Jeśli przyjedziecie - wszystko zobaczycie
Lecz lepiej żebyście nie przyjechali 
Nie lubimy
Tutaj obcych w mordę się wali
Ustrzyki - to stolica Bieszczad jest
Ustrzyki - niech nam żyje W.R.B.
Małe miasto małe sprawy
Mali ludzie mały świat
Głupie miasto głupie sprawy
Głupi ludzie, głupi świat
Ustrzyki - to stolica Bieszczad jest
Ustrzyki - niech nam żyje W.R.B.
 
Igła wydaje się być swoistego rodzaju ironią wobec hippisów i tekstem ostrzegającym przed uzależnieniem od narkotyków

Dzieci kwiecistych łąk
Wędrowcy nocnych szlaków
Uciekający w sen
Skryty w łodygach kwiatów
Za kilka sennych wizji
Płacą najwyższą cenę
Współcześni niewolnicy
Oczy błądzą po ścianie
Ręce drgają bez przerwy
On kończy swoją drogę
Wrak co ma mózg i nerwy
Na polach krwawy kwiat
Dzieci zrywają maki
Ktoś dzisiaj pierwszy raz
Wejdzie na senne szlaki

Po nim drugie arcydzieło - Pod prąd. To zaiste protest - song.

Nie próbuj nigdy iść pod prąd
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Z szeregu nie wyłamuj się
Bo jesteś niczym, niczym
Nie próbuj nigdy mówić nie
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Jednostka wszakże zerem jest
Ty, również, jesteś niczym

Nie po to urodziłeś się
By z góry patrzeć na tłum szary
Jesteś niewielkim elementem
Z numerem w aktach zapisanym

Idź pod prąd! Nie próbuj nigdy iść pod prąd
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Z szeregu nie wyłamuj się
Bo jesteś niczym, niczym
Nie próbuj nigdy mówić nie 
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Jednostka wszakże zerem jest
Ty, również, jesteś niczym
 
Nie po to urodziłeś się
By z góry patrzeć na tłum szary
Jesteś niewielkim elementem
Z numerem w aktach zapisanym

Idź pod prąd!
Nie próbuj nigdy iść pod prąd
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Z szeregu nie wyłamuj się
Bo jesteś niczym, niczym
Nie próbuj nigdy mówić nie 
Nie próbuj nigdy szukać przyczyn
Jednostka wszakże zerem jest
Ty, również, jesteś niczym
 
Nie po to urodziłeś się
By z góry patrzeć na tłum szary
Jesteś niewielkim elementem
Z numerem w aktach zapisanym

Idź pod prąd!
 
Egzystencjalny tekst niemalże żywcem zaczerpnięty z powieści Franza Kafki.... Jesteśmy tylko numerami, peselami, jesteśmy niczym. Czyż nie odczuwany tego codziennie waląc głową w ścianę biurokracji? Czy od 1983 roku, gdy minęło prawie 40 lat cokolwiek się zmieniło? Obawiam się, że jeśli tak - to na gorsze... 

Wizje zaczynają się od efektów specjalnych i tutaj mamy kolejną odsłonę znakomitego egzystencjalnego i apokaliptycznego klimatu - tym razem wielkiego miasta... 

Widziałem Świat Mrowisko
Pełen śmieci i hien
Widziałem twarze ludzi
Bez śmiechu i bez łez
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie  
Po szynach jeszcze jedzie 
Tramwaj bez przednich szyb
Ostatni stróż porządku
W ślepym zaułku tkwi

Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie 

Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie
Na dumnej wieży zegar
Odmierza jeszcze czas
Ktoś zamknął drwi od wewnątrz
Oblicza wielkość gwiazd
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie 
Szkła spały na ulicach 
I martwe oczy wystaw
Ludzie jak manekiny
W obłędnym tańcu tkwią
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie 
Miasto dumne wysokie
Choć myśli że żyje
Od wczoraj już nie

Po niej następuje płynne przejście do kolnego hitu - Moje oczy. No cóż... Poruszany jest w nim częsty wątek piosenek punk i post - punk, niedostosowanie jednostki do otoczenia, do świata w jakim przyszło jej żyć. Jest to jednocześnie kolejny protest song przeciwko systemowi...

Moje oczy nie widzą jak za mgłą
Moje uszy zatkane watą są
Moje usta pełne błahych słów
Moje myśli w milionach innych głów
Moja głowa pełna jest
Bzdurnych haseł oraz wzniosłych tez
Co mam robić z głową moją
Która nie chce myśleć według wzorów?

Moje serce bije w innym takcie
Niż w swych normach napisane macie
Moje ręce od dziecka spętane
Moje nogi tańczą dziki taniec

Moja głowa pełna jest
Bzdurnych haseł oraz wzniosłych tez
Co mam robić z głową moją
Która nie chce myśleć według wzorów?
 
Jakiś człowiek przekonuje mnie
Że karmazyn najpiękniejszy jest
Młode oczy nie widzą kolorów
Usta milczą a uszy są chore
Moja głowa pełna jest
Bzdurnych haseł oraz wzniosłych tez
Co mam robić z głową moją
Która nie chce myśleć według wzorów?
 
Pogrążamy się w Deszcz.  Czyżby KSU inspirowali się tutaj wierszem Leopolda Staffa? Kto wie?

Kolejny dzień, otwieram swe okno
Za oknem deszcz i wszystko zamokło
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam?
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne są papierosy, inny dzień
Deszczowe medytacje, mój mózg rozpada się
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Inne słowa na ustach mam
Ciągle czekam, słońca brak
Znowu deszcz, znowu mgła
Niech się skończy, znowu sam
Jak wytrzymać wszystko to mam?
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten
Jak wytrzymać wszystko to mam?
Świat rozmyty deszczem i ja
Świat rozmyty deszczem we mgle
Niech się skończy wreszcie deszcz ten...

Po nim Wielki koniec.  Piosenka o wojnie atomowej, i jej finale...

Gotowi - otwarty luk
Bomba - poszła w dół
Upadła - wielki krzyk
Płomienie - ten świat już był
Chaos - groza i śmierć
Ruiny - domy walą się
Wielki koniec - krew i łzy
Promieniowanie - dym i mgły
W tym miejscu - był nasz świat
Punkt zero - w drodze do gwiazd
Zbiorowy grób - pamiątką jest
Po dużych dzieciach - lubiących śmierć
Popiół - i zwały gruzu
Wielki koniec - domy walą się
Arka Noego - nie nadpłynie nie
Tu mieszkał człowiek - jego czas skończył się
Wielki koniec
Zbliża się
Wielki koniec
Zbliża się

Do końca zaledwie dwa utwory: KSU i Epilog. Pierwszy chyba jest najsłabszym na całym wydawnictwie, ale OK mają prawo do wykonania swojego krótkiego hymnu... Na koniec Epilog. Jest instrumentalnie, egzystencjalnie i bardzo przestrzennie... Szkoda że zaledwie w kawałku i w kiepskiej jakości...

Na koniec zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, że odpalamy całe to wydawnictwo w znakomitej chłodnofalowej okładce - coś tak jak ponadczasowe dzieło Siekiery autorstwa pana Alka Januszewskiego, w pełnej wersji - powiedzmy 40 minut i doskonałej studyjnej jakości... Może kiedyś?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

   
KSU Demo 1983. Tracklista: Intro, Martwy rok, Dno, Ustrzyki, Igła, Pod prąd, Wizje, Moje oczy, Deszcz, Wielki koniec, KSU, Epilog

piątek, 8 maja 2020

Kafka, Isolation, Colony, Ian Curtis i Joy Division...

Pisaliśmy już o wpływie różnych pisarzy na twórczość Iana Curtisa. O jego ulubionym, którym był J.G. Ballard (TUTAJTUTAJTUTAJTUTAJ),  a także o J.W. Burroughsie (TUTAJ). 

Dzisiaj zajmiemy się oddziaływaniem innego literata, dzięki któremu powstały tak istotne utwory jak Isolation czy Colony, czyli wpływem Franza Kafki. To o jego twórczości Ian Curtis rozmawiał z Annik Honore podczas ich pierwszego spotkania (pisaliśmy o tym TUTAJ) należy więc przypuszczać, że nowele Kafki wiele dla niego znaczyły.
W jednym z wywiadów Ian Curtis stwierdził, że napisane przez niego teksty nie zawierają określonej wiadomości, ale mają wpływ na interpretację, są wielowymiarowe i można je przeczytać w dowolny sposób (TUTAJ).



Z kolei Deborah Curtis przed premierą książki So This Is Permanence (jej obszerna recenzja jest TUTAJ), zawierającej ocalałe zapiski jej byłego męża powiedziała, że Jeśli [Ian] włączał płytę, musielibyśmy słuchać jej absolutnie całej. Opowiadał przy tym o znaczeniu tekstów i o tym jaka jest ich historia. Nie lubił piosenek, które nic nie znaczyły (LINK). Zatem przyjmuje się, że przynajmniej dwa jego utwory powstały z inspiracji tekstami Kafki: są to: Colony oraz do Isolation. Oba znalazły się na ostatniej płycie zespołu Closer (o której pisaliśmy wiele razy a ostatnio TUTAJ).

Colony zaistniało dzięki noweli In the Penal Colony (Kolonia karna), opowiadającej o narzędziu tortur, używanym w kolonii więziennej do wypisania wyroku skazanego na jego skórze. Po jego zastosowaniu skazaniec w następstwie odniesionych obrażeń umiera, bo maszyna psuje się i rozrywa go na strzępy. W opowieści występują cztery główne postacie, które Kafka nazywa zgodnie z pełnioną w tej historii funkcją: oficer (ten, który obsługuje maszynę), skazany mężczyzna, żołnierz (który musi zaopiekować się skazanym przed egzekucją) i odkrywca (europejski dostojnik kto zamierza odwiedzić kolonię). Trzeba jeszcze wyjaśnić, że winą żołnierza był sen na służbie i harda postawa po jego obudzeniu. Żołnierz jest winny, lecz sam wyrok okazuje się zbyt surowy. Według Iana Curtisa sytuacja wyglądała tak:

A cry for help, a hint of anesthesia,
The sound from broken homes,
We used to always meet here.
As he lays asleep, she takes him in her arms,
Some things I have to do, but I don't mean you harm.
A worried parent's glance, a kiss, a last goodbye,
ands him the bag she packed, the tears she tries to hide,
A cruel wind that blows down to our lunacy
And leaves him standing cold here in this colony.
I can't see why all these confrontations,
I can't see why all these dislocations,
No family life, this makes me feel uneasy,
Stood alone here in this colony.
In this colony, in this colony, in this colony, in this colony.
Dear God in his wisdom took you by the hand,
God in his wisdom made you understand.
God in his wisdom took you by the hand,
God in his wisdom made you understand.
God in his wisdom took you by the hand,
God in his wisdom made you understand.
God in his wisdom took you by the hand,
God in his wisdom made you understand.
In this colony, in this colony, in this colony, in this colony.


Wołanie o pomoc, o cień znieczulenia,
Dźwięk z rozbitych domów,
Zawsze się tu spotykaliśmy.
Kiedy on śpi, ona bierze go w ramiona.
Niektóre rzeczy muszę zrobić, ale sądzę, że wyrządzam ci krzywdę.
Spojrzenie zmartwionego rodzica, pocałunek, ostatnie pożegnanie,
wręcza mu torbę, którą spakowała, łzy, które stara się ukryć,
okrutny wiatr, który kłania się naszemu szaleństwu,
i pozostawia go tutaj zimnego w tej kolonii.
Nie rozumiem, po co wszystkie te konfrontacje,
nie rozumiem, po co wszystkie te przemieszczenia,
Brak życia rodzinnego, to sprawia, że czuję się nieswojo,
Stanąłem sam tutaj w tej kolonii.
W tej kolonii, w tej kolonii, w tej kolonii, w tej kolonii.
Dobry Bóg w swojej mądrości wziął cię za rękę,
Bóg w swojej mądrości sprawił, że zrozumiałeś.
Bóg w swojej mądrości wziął cię za rękę,
Bóg w swojej mądrości dał ci zrozumienie.
Bóg w swojej mądrości wziął cię za rękę,
Bóg w swojej mądrości dał ci zrozumienie.
Bóg w swojej mądrości wziął cię za rękę,
Bóg w swojej mądrości dał ci zrozumienie.
W tej kolonii, w tej kolonii, w tej kolonii, w tej kolonii.
 


W tym utworze brzmi rozpacz opuszczonego przez wszystkich człowieka, który odizolowany czuje się tak bardzo samotny i odrzucony, że zwraca się do Boga, aby ten wziął go za rękę... Ale czy tak prosto należy rozumieć tekst Curtisa? Kafka pisał alegoriami. Sytuacja pokazana w noweli obrazuje jego poglądy na sprawiedliwość i odpowiedzialność: każdy tekst według niego musi być przeczytany, podzielony na sekcje, a potem przeanalizowany a i tak często skutkuje to niczym... Tematem wartym przemyśleń, wynikających akurat z tego opowiadania, jest z pewnością problem sprawiedliwości i winy; błąd, którego nie można zignorować i występek, którego nie można w żaden sposób wyjaśnić i obronić. Wszyscy rodzą się winni, ale niektórzy nie ponoszą z tego tytułu konsekwencji.  Z drugiej strony ci najbardziej wrażliwi czują się nadmiernie odpowiedzialni za swoje czyny, czyli za druk wyroku, a jednocześnie sami siebie potępiają: tak jak Ian…


Dave McCullough w swojej recenzji Closer zauważa natomiast, że słowa piosenki Isolation przypominają mu nastrojem Metamorphosis  (Metamorfozę) Kafki (o Isolations i znaczeniu albumu pisaliśmy TUTAJ). Jest to historia mężczyzny nazwiskiem Gregor Sams, który budzi się pewnego ranka i uświadamia sobie, że nie wiadomo jakim sposobem przemienił się w robaka. Początkowo uważa swoją transformację za tymczasową i zastanawia się nad konsekwencjami tej metamorfozy, a te nadciągają z całą swoją przerażającą złożonością. Rodzina Gregora nie akceptuje stanu rzeczy i choć najpierw stara się opiekować krewniakiem, z upływem czasu ma go dosyć i ostatecznie przyczynia się do jego śmierci... Nawet matka nie jest w stanie przezwyciężyć swojej odrazy na jego widok i ucieka z pokoju.

Nowela Kafki od początku wzbudzała kontrowersje, jej wymowa jest wstrząsającym oskarżeniem o brak akceptacji dla inności ze strony tych, którzy powinni wspierać i kochać w trudnych chwilach życia a tego nie mają zamiaru robić bo świadomie tego nie chcą. Zachowała się kartka z odręcznie wypisanym tekstem, na której widać liczne zmiany poczynione przez autora, po których tekst brzmi tak:

In fear every day, every evening
He calls her aloud from above
Carefully watched for a reason
Painstaking devotion and love
Surrendered to self-preservation
From others who care for themselves
A blindness that touches perfection
But hurts just like anything else
Isolation, isolation, isolation
Mother I tried, please believe me
I'm doing the best that I can
I'm ashamed of the things I've been put through
I'm ashamed of the person I am
Isolation, isolation, isolation
But if you could just see the beauty
These things I could never describe
These pleasures a wayward distraction
Is this my one lucky prize
Isolation, isolation, isolation

W trwodze każdego dnia, każdego wieczora
On woła ją głośno z góry.
Uważnie obserwowana z powodu
Pełnej troski oddaniu i miłości
Podporządkowana instynktowi samozachowawczemu
Przez ludzi, którzy martwią się tylko o siebie.
Ślepota, która zawadza o perfekcję,
Ale boli jak każda inna rzecz.
Izolacja, izolacja, izolacja.
Matko, próbowałem, uwierz mi proszę.
Daję z siebie wszystko.
Wstydzę się rzeczy, do których mnie zmuszono,
Wstydzę się tego, kim jestem.
Izolacja, izolacja, izolacja.
Ale jeśli tylko udałoby ci się dostrzec piękno
Tych rzeczy, których nigdy nie będę w stanie opisać,
Tych rozkoszy, niespodziewanych roztargnień,
Czy będzie to moją jedyną nagrodą
Izolacja, izolacja, izolacja.

Czy rzeczywiście ten tekst jest o nagłej przemianie kogoś widzianego codziennie, członka rodziny w odrażającą istotę, która w dodatku wymaga stałej opieki? Może i tak… Niewątpliwie Ian mógł z racji swojej choroby czuć się czasem niczym robak, na którego niektórzy patrzyli z obrzydzeniem, zwłaszcza widząc jego niemoc. Tragiczną wymowę słów uwypukla kontrastująca z tekstem wesoła, beztroska melodia, przez co całość brzmi niczym hymn samobójców, a wrażenie to potęguje nagłe jej ucięcie.




Piosenki Curtisa nie są streszczeniem przeczytanych książek, raczej ich pastiszem. Czy ich napisanie kosztowało go dużo wysiłku? Możemy go sobie wyobrazić - siedzącego w pokoju o niebieskich ścianach i z niebieskim dywanem, wśród książek i płyt, z papierosem, którego dym ulatywał w górę. I piszącego na kartkach papieru wyciągniętych z plastikowej reklamówki.

Zatem siedział odizolowany i wyciągał z siebie swój ból i strach, dopasowując go do linii basu i gitarowych riffów oraz plaśnięć perkusji…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 7 maja 2020

Matthew Christopher: Opuszczona Ameryka - niesamowite pocztówki z miejsc industrialnych

Jest taka teoria, że eksplozję muzyki punk i post-punk w Manchester wywołała frustracja młodego pokolenia, spowodowana zapaścią ekonomiczną miasta. I że puste, zrujnowane hale fabryczne w przestrzeni miasta stały się pożywką dla ruchów subkulturowych, które połączyła muzyka undergroundowa. Te porzucone przez przemysł budynki stały się miejscem ćwiczeń zespołów, jak choćby Knott Mill, w którym Tony J Davidson stworzył Rehearsal Studios, o którym pisaliśmy TUTAJ. W innym pofabrycznym budynku powstała z kolei słynna Factory Records, której poświęciliśmy mnóstwo uwagi, m. in. opisując jej historię wielu postach TUTAJ. Jednak nie tylko w Manchesterze znajdują pofabryczne budowle, przyciągające atmosferą artystów, która determinuje ich do pokazania takich budynków innym. Należy do nich Matthew Christopher, który przez sześć lat wędrował po Stanach Zjednoczonych, wykonując zdjęcia, dokumentujące rozpad architektury, rozkładające się ściany i gnijące w ich wnętrzach meble.
 
Zauważył on jedną interesującą cechę takich budynków: po tym, gdy przestają być używane zgodnie ze swoim przeznaczeniem, cel dla którego powołano do istnienia staje się nieaktualny i one same trwają jakby w zawieszeniu – są ale jakby ich już nie było…
 
Christopher pochodzi z Pensylwanii, jest absolwentem wydziału sztuk pięknych Rochester Institute of Technology, wykładowcą fotografiki i twórcą strony internetowej (TUTAJ), na której dokumentuje opuszczone budowle w USA. Zaczął od rejestracji zrujnowanych szpitali, potem pokazał na swoich zdjęciach hotele, kościoły, wreszcie budynki przemysłowe…
 
Artysta traktuje siebie i swoją pracę jako rodzaj przestrogi. Staje z wykonanymi zdjęciami przed nami niczym Kasandra, wróżąc upadek społeczeństwu, które eksploruje takie wnętrza a potem porzuca je tylko dlatego, że górę bierze rachunek ekonomiczny właściciela, który woli przenieść produkcję w inne miejsca świata, tam, gdzie jest tania siła robocza bo nie trzeba traktować pracowników i środowiska zgodnie z normami obowiązującymi w naszej cywilizacji.
 
Ale odłóżmy na bok rozważania geopolityczne oraz ekonomiczne i obejrzyjmy przejmujące fotografie elektrowni Penwood oraz Portside gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Mimo opuszczenia emanują monumentalizmem i budzą szacunek, niczym giganty przemysłowe na obrazach Leonharda Sandrocka, o którym pisaliśmy TUTAJ, lub Ralstona Crawforda (TUTAJ).  Sam cykl zresztą przypomina niesamowite dzieła Jenn Brown, której zdjęcia prezentowaliśmy TUTAJ.












Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 6 maja 2020

Z mojej płytoteki/ z katalogu 4AD: His Name is Alive - Livonia, podróż w nostalgiczny sen

Całkiem niedawno w dziale Co się dzieje z nimi dzisiaj, opisywaliśmy losy His Name Is Alive (TUTAJ). Dziś zatem pora na muzykę... 

Są płyty, które stały się znakiem firmowym klimatu 4AD. Nie myślę tutaj li tylko o Cocteau Twins (TUTAJ), czy Dead Can Dance (TUTAJ), ale też o zbiorowym projekcie wytwórni - This Mortal Coil (TUTAJ). I właśnie dla fanów tych ostatnich brzmień kierowany jest klimat Livonii - debiutu His Name Is Alive z 1990 roku. Tym razem mówią do nas artyści z USA, choć pod czujnym okiem Ivo Watts Russella (TUTAJ) i Johna Fryera z This Mortal Coil właśnie, bo jakże inaczej.. 

Muzycznie jest bardzo podobnie do This Mortal Coil - mamy połączenie wszystkich utworów, na pewno jest więcej gitar, i inne wokale, nie tak senne, bardziej zdecydowane. Tutaj wiodące rolę odgrywają Karin Oliver i Angie Carozzo. Jeśli do tego dodać bajeczną oprawę graficzną zmarłego niedawno Vaughana Olivera (TUTAJ) to można sobie wyobrazić z czym mamy do czynienia...



Album otwiera As We Could Ever i e-nicolle (intro), zaczyna się zupełnie nietypowo, jakbyśmy wpływali w jakiś sen...

Jeśli to, czym się dzielisz
To co masz
To, czym musisz się podzielić
Jest czymś tak realnym tak jak sny
Wciąż boję się odważyć...

Znakomity wokal, prosty efekt stereo i jakże ciekawa muzyka w tle, w zasadzie prawie jej nie słychać... Wkraczamy w sen i płynnie przechodzimy od wstępu do e-nicole gdzie bardzo wyraźnie słychać This Mortal Coil... a po nim do znakomitego If July,  jednego z najlepszych momentów albumu... Co można zrobić z gitary i elektronicznego tła... No i te wokale...



Śledzą mnie tutaj, a potem wiem, co mam
Jeśli w to uwierzę, pokażą mi ścieżkę
Udawanie, że się modlisz, nie ma sensu
Pozwólcie wierze znaleźć nowe imię
Wspomnienia każą mi jej słuchać
Uratuje ją czas i przemijające obietnice
Udawanie, że się modlisz, nie ma sensu
Pozwólcie wierze znaleźć jej pierwsze imię
Gdyby lipiec był moim przyjacielem - nie byłabym sama
Gdybym znała jedną z nich - mogłabym mieszkać w domu
Gdyby lipiec był moim przyjacielem
Nie byłabym sama...


Some and I i fossil zaczyna się dziwnie, o miłości zakopanej gdzieś pod ziemią, a później piosenka o stawaniu się coraz starszym i słabszym. Po nim   Caroline's Supposed Demon, Fossil, i E-Nicolle, i znowu pokazanie prostego wokalu z podkładem, jakże charakterystycznym dla albumu. W połowie jednak pojawia się już muzyka bo może byłoby zbyt monotonnie.. 

Czym można było się podzielić - wciąż trwa
uśmiechamy się i nienawidzimy - nie znosimy bólu
jeśli cokolwiek było prawdą - jako kochankowie to przeszliśmy
świeży nieśmiertelny nie jest śmiertelny - jeszcze do niedawna
powiedziałeś, że na zawsze się zgubiłam
rozcięte rozcięte połamane - węzły tej miłości
coś dziwnego wydarzyło się, kiedy się poznaliśmy -
pogoń zakończyła się - nie powinna być już zakończona?
nie rozumiesz sensu - krwawię
teraz moja miłość leży zmaltretowana na podłodze
JESTEŚ JAK ŚWIĘCI ŁAMIĄCY SKRZYDŁA O RZEKĘ
moja miłość leży poobijana - i jest twoja

Po nim krótki reincarnation, płynnie przechodzący w piękny You and I Have Seizures i How Ghosts Affect Relationships. Ten ostatni to absolutne mistrzostwo...




Śniło mi się, że ktoś umarł
w dziwnym miejscu
przybili deski
do twojej twarzy
 
jesteś pod ziemią
jesteś pod deskami
 
jesteś pod ziemią 
wołam cię anonimowo
ona nigdy więcej nie zaśnie
marzenia nie spały, nigdy nie mogła sobie na nie pozwolić
 
w ogóle mi się to nie podoba
nie mogę się odezwać
w ogóle mi się to nie podoba

rany ... krew ... i smutek
kiedy marzysz o rzeczach, których nie rozumiesz

rany ... krew ... i smutek
kiedy marzysz o rzeczach, których nie rozumiesz
 
nie możesz tu mieszkać
nie możesz tu mieszkać 

Powoli przechodzimy do zakończenia, w klimatach typowych dla This Mortal Coil pojawia się senny Darkest Dreams z tekstem ukrytym za ścianą elektroniki...

Cichy jak skradzione serce
Bije tak wolno, jak przy rozstaniu
Wydaje się, że morza przede mną
Myślą o głębi znaczenia...

Pora na pożegnanie z tym niesamowitym albumem w delikatnym instrumentalnym zakończeniu, z dominacją basu. I tak na prawdę w zasadzie trudno jest do końca powiedzieć: o czym to było... 

Ale czy sny mają jakikolwiek sens? 

Jutro wracamy - czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

His Name Is Alive, Livonia, 4AD 1990, producenci: Warren Defever, Ivo Watts-Russell, John Fryer, tracklista: As We Could Ever, e-nicolle, If July, Some and I, fossil, E-Nicolle, Caroline's Supposed Demon, Fossil, reincarnation, You and I Have Seizures, How Ghosts Affect Relationships, Darkest Dreams