sobota, 13 kwietnia 2019

O tym jak the Cure stworzyli wiarę w Joy Division: Faith - geneza powstania najlepszej płyty zespołu w oczach Richarda Carmana, czy do końca pełna?


Warto odwiedzać duże sklepy, bo czasami w stertach przecenionych książek trafiają się rzeczy na prawdę warte uwagi. Tak też jest w tym przypadku, bowiem trafiła mi się książka Richarda Carmana pod tytułem Robert Smith i The Cure wydana przez wydawnictwo Anakonda w roku 2013, za śmieszną cenę 10 PLN (o zespole pisaliśmy TUTAJ).
 

Mówiąc szczerze w twórczości Smitha i kolegów nas najbardziej interesują dwa albumy, Pornography i Faith. Pierwszy z nich będzie opisany na tym blogu w odpowiednim czasie, o drugim już pisaliśmy (TUTAJ). A skoro tak to zabierzmy się za Faith właśnie, największe monumentalne dzieło zespołu i zobaczmy jak zostało opisane od kuchni w książce Carmana.

Pierwszy fragment jest lekko mówiąc kontrowersyjny, bo żeby pisać o Seventeen Seconds  jako o mrocznym albumie...
Od początku wszystko szło źle. Smith chciał utrzymać mroczny klimat poprzedniego albumu i rozwinąć go w piosenkach, które pierwotnie zostały nagrane jako demo w jadalni państwa Smithów. W ciągu kilku dni sesje utknęły w martwym punkcie.

Cure zbyt dużo w tamtym okresie koncertowali:

Problemem była niekończąca się trasa koncertowa zespołu. W końcu trasa zakończyła się występem w Londynie (rok 1980).

Na początku 1981 roku zespół nagrał ponowne sesje dla Johna Peela (pisaliśmy o tej z 1980 TUTAJ, te z 1981 opiszemy niebawem), a w lutym wrócił do Morgan Studios by wznowić pracę nad albumem. Produkcją ponownie zajął się Mike Hedges i Robert Smith. Nastrój nie sprzyjał konstruktywnej pracy. "Dobrze się czułem sam ze sobą, ze słowami i muzyką - wyjaśniał Smith. Ale kiedy byłem z innymi, wszystko było nie tak. Powstawało coś... wesołkowatego." 


Joy Division pojawiają się tej książce wiele razy, choć moim zdaniem Carman nie docenia roli zespołu jako źródła inspiracji dla Smitha, o czym poniżej.   

"Atmosfera była bardzo trudna i wszyscy dostawali bzika" - powiedział w 2000 roku Jamesowi Oldhamowi z Uncuta. "Pamiętam jak kończyłem nagrywanie wokali na Abbey Road i czułem ogromną pustkę". Był to początek czegoś co Robert nazywał "spiralą  która zawsze ciągnęła go w dół" co miało trwać przynajmniej przez następne dwa albumy. Stylistyczna ciemność przekształcała się w "nową czerń". Poprzedniego lata album Joy Division Closer dotarł do szóstego miejsca na listach w UK. Utwór LWTUA był bliski wejścia do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się singli (w 2003 r NME ogłosił go singlem wszechczasów). Ciemność obecna w Faith pochodziła zarówno z wewnątrz jak i z zewnątrz.

Następnie autor opisuje perypetie na jakie napotkał zespół podczas szukania studia celem nagrania albumu. Mało tego upadały morale, dochodziło do licznych kłótni głównie między Smithem a Hedgesem, sprawę komplikowały niedawna śmierć babci Smitha jak i choroba matki Lola (Tolhursta - perkusisty grupy).

Tym co nas najbardziej interesuje w muzyce to inspiracja. Pytamy o nią w każdym naszym wywiadzie (są TUTAJ). W książce Carmana mamy kilka ciekawych informacji na ten temat. 

Inspirowali się głownie obserwacjami ludzi w kościołach i ich reakcji na wiarę, choć Smith porzucił wiarę katolicką już w wieku 8 lat. Podczas nagrywania Faith jego brat podróżował do Indii a muzycy Cure przesiąknęli wiarą w reinkarnację. 


Następnie autor omawia wydanie pierwszych singli z albumu. Szczególnie ciekawa jest interpretacja tekstu Primary cytowana w książce z wypowiedzi Smitha z fanzinu Cure News z 1991 roku: Robert powiedział, że piosenka przekazywała ideę, że może lepiej umrzeć młodo będąc niewinnym i pełnym marzeń. 

Czy Carmanowi nie powinna w tym miejscu zapalić się czerwona lampka? Przecież to ewidentna aluzja do śmierci Iana Curtisa

A teraz kilka wypowiedzi Smitha o okolicznościach powstania płyty i przesłaniu kolejnych piosenek. 


The Holy Hour: Robert twierdził, że tekst do tego utworu napisał podczas mszy w kościele katolickim w Crawley - próbował w nim nadać sens komunii. 

Other Voices: piosenka której tytuł pochodzi z powieści amerykańskiego pisarza Trumana Capotea Other Voices, Other Rooms. 


All Cats Are Gray jest inspirowany muzyką Eno oraz albumem Low. 

The Funeral Party: znowu pojawiają się ślady albumu Another Green World. Punktem wyjścia do napisania tekstu była śmierć dziadków Roberta. W tym czasie Robert słuchał mnóstwo chorałów gregoriańskich - można się domyślać, że łagodność nagrania pochodzi z inspiracji tą niezwykłą muzyką. 

The Drowning Man - tytuł zaczerpnięty został z kultowej powieści Gormenghast Marvynea Peake'a. 

Faith: wypowiadając się o tej piosence Robert stwierdził, że starał się by była tak optymistyczna jak tylko się dało. 

Można w ramach ciekawostki dodać, iż piosenki All Cats are Gray i The Funeral Party zostały napisane tego samego dnia.

Następnie Carman opisuje reakcje krytyki na album. Zwłaszcza jeden fragment jest ciekawy: 


Magazyn Sounds wskazywał podobieństwa do Joy Division i zauważył, że pomijając wzmożone w tamtym czasie zainteresowanie mieszkańcami Manchesteru - the Cure doszedł pod względem muzycznym dalej.


Okładka albumu została tak zaprojektowana żeby kupujący musieli zgadywać zawartość płyty. Wzrastał dystans między muzykami a fanami, podobnie jak w przypadkach zespołów Wire czy Joy Division. Okładkę albumu i singla Primary zaprojektował Porl Thompson. Okładka przedstawia zsolaryzowane zdjęcie Bolton Abbey, położonego niedaleko Skipton w Yorkshire.  


Tyle na dzisiaj z książki Richarda Carmana. A teraz dwa fakty podtrzymujące tezę, że autor nie poszedł właściwym tropem, który narzucała mu recenzja z Sounds

Po pierwsze - fragment filmu 24 Hour Party People (opisaliśmy go TUTAJ, a pisaliśmy o nim TUTAJ), z dnia pogrzebu Iana Curtisa, kiedy Tony Wilson spotyka Roberta Smitha przed kostnicą, a ten mówi: Tony dasz mu to od nas - wiele dla nas znaczył,i wręcza mu tulipana.
 
Zdaje się, że ta scena i obecność Smitha nie została dostrzeżona przez krytyków opisujących film. A przecież Smith grał w Siouxsie and the Banshees a ci byli jedną z inspiracji dla Joy Division i vice versa...  Nie zapomnijmy też, że film powstał w oparciu o pamiętniki Tony Wilsona.

Po drugie ten fragment tekstu Primary, również opisywany w książce Carmana:

The innocence of sleeping children
Dressed in white and slowly dreaming
Stops all time 


Co razem z powyższą wypowiedzią Smitha o umieraniu za młodu dają jednoznaczne skojarzenie ze sceną z filmu  24 Hour Party People:

A gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości co do postawionej powyżej tezy, to zapraszam - akcja ma miejsce 17.10.1980 roku w Amsterdamie, wystarczy posłuchać początku:

Jak mawia klasyk: i to by było na tyle... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

piątek, 12 kwietnia 2019

Fanzine City Fun: Joy Division w Nashville byli świetni

W fanzinie City Fun z dnia 6 listopada 1979 r. zamieszczona została ciekawa relacja autorstwa Paula Barrowford’a z koncertu Joy Division zorganizowanego w dniu 28 września przez klub Factory (więcej o powstaniu klubu napisaliśmy TUTAJ). Był to ostatni występ Joy Division dla Factory. Zakończył się atakiem jednego z widzów na Petera Hooka, który w odwecie połamał na agresywnym fanie swoją gitarę i dlatego nie grał w ostatnim utworze. (Swoją drogą - kim był ten napastnik? - mimo upływu lat nikt go nie zidentyfikował, a może do dziś mieszka w Manchesterze...). Ale wracając do tematu - jeśli zobaczymy zdjęcia z jakiegokolwiek koncertu Joy Division, na których Hook trzyma gitarę marki Rickenbacker, wiedzmy, że pochodzą sprzed 28 września 1979 r.

Zachowało się za to sporo artefaktów związanych z samym występem. Przede wszystkim jest częściowe nagranie (jednak bez tego najbardziej emocjonującego fragmentu ataku na Petera Hooka) wydane na płycie I'm Not Afraid Anymore z 2010 r.

Poza tym istnieje plakat i zdjęcie Iana Curtisa na tle muru obwieszonego plakatami, które niedawno Peter Hook wystawił na aukcji Omega Auctions, o której pisaliśmy TUTAJ. Oznaczone numerem katalogowym LOT 319 zostały wycenione na kwotę od 650 do 1000 funtów (TUTAJ).
 
Lecz przejdźmy teraz do tekstu z fanzinu. Podajemy transkrypcję w j. angielskim, tłumaczenie, a także zdjęcie samego wydawnictwa udostępnione TUTAJ.
Misery Brigade me the audience; you fool Joy Division/ Foreign Press 28/9/79

The Last Factory weekend?


As I arrived Foreign Press were just coming onstage to start their set - never seen them before although I've heard their single. Quite enjoyable and at times sounding like fast and psychedelic Skids. Most people seemed to enjoy them although towards the end the songs began to sound very similar and I began to get a bit bored. Definitely worth seeing again though.

After Foreign Press had finished Alan Wise announced that the Factory was closing down after Saturdays gig for "an indefinite period” as the license needed renewing. The fate of the Factory therefore rested in the hands at the local court who grand/refuse licenses.

By now the place was pretty full and it was obvious that many peoples had realised that is now pretty hip to like Joy Division as the audience had doubled from the last time they played the Factory only a couple of months ago. The light were dim – Joy Division take the stage and-open with a new song called "Atmosphere" The piece is slow, gothic and features Ian Curtis on guitar. Four or five other new songs are played the best being "Colony". Old favourites like "Interzone", "Wilderness" and especially "She's lost control" - get the audience bopping frantically. 45 minutes later and a superb, controlled set is finished. The band return for "Transmission" - a false start - try again. At this point an incident occurs which spoils the whole evening. Someone must have been having a go at bass player Peter Hook as halt thru "Transmission" he starts attacking this unknown person with his bass. The incident continues with Hook chasing the person thru the audience and ends in a scuffle near the cloakroom. Hook returns to the stage and disappears to the dressing roam. The band (minus Hook) continues with "Step inside" and finish. 

Whoever was annoying Hook disappeared as the audience left. Why people like this go to gigs? Presumably only to cause troble. Incidents such as this will not help in keeping the Factory open. 



tłumaczenie:
 

Brygada Nieszczęścia, (publiczność, głupku);
Joy Division / Foreign Press 28/9/79


Ostatni weekend Factory?

Gdy przyjechałem, Foreign Press właśnie wchodzili na scenę, aby rozpocząć swój set - nigdy wcześniej ich nie widziałem, chociaż słyszałem ich singiel. Całkiem przyjemni i czasami brzmiący jak szybkie i psychodeliczne Skids. Większość ludzi polubiła ich, chociaż pod koniec piosenki zaczęły brzmieć bardzo podobnie i zacząłem się trochę nudzić. Na pewno warto zobaczyć ich ponownie.

Po zakończeniu Foreign Press Alan Wise ogłosił, że Factory zamyka się po sobotnim koncercie na czas nieokreślony, ponieważ licencja wymaga odnowienia. Los Factory spoczął więc w rękach miejscowego sądu, który wyda / odmówi licencji.

Do tej pory miejsce bywało pełne i było oczywiste, że wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że teraz jest całkiem modnie lubić Joy Division, ponieważ publiczność podwoiła się od czasu, gdy ostatnio zagrali zaledwie kilka miesięcy temu w Factory.

Światło było słabe - Joy Division wkracza na scenę i zaczyna nową piosenką Atmosphere Utwór jest wolny, gotycki z Ianem Curtisem na gitarze. Grają też cztery lub pięć innych nowych utworów, z których najlepiej wypada  Colony. Stare ulubione, takie jak Interzone, Wilderness, a zwłaszcza She's lost control - sprawiają, że publiczność gorączkowo podryguje i 45 minut później kończy się znakomicie przygotowany set. 


Falstart – zespół powraca z Transmission i zaczyna znów. W tym momencie wydarzył się incydent, który psuje cały wieczór. Ktoś zmusił basistę Petera Hooka by przerwał grę w połowie "Transmission", i ten zaczyna atakować tą nieznaną osobę swoim basem. Hook przepycha osobę przez widownię i kończy szamotaninę w pobliżu toalety. Powraca na scenę i znika w szatni, zespół (minus Hook) kontynuuje Step Inside i koniec.
 

Kimkolwiek był ten kto zirytował Hooka zniknął razem z publicznością. Dlaczego tacy ludzie chodzą na koncerty? Przypuszczalnie tylko po to, by wywołać drakę. Takie incydenty nie pomogą w otwarciu Factory.
 
Oprócz powyższej recenzji Paula Barrowforda, w opisywanym fanzinie jeszcze jedna, anonimowa, przysłana przez jednego z widzów, który był na koncercie dnia 22 września 1979 r. w Nashville Rooms przy Earls Court w Londynie. Relacjonujący najpierw przypomina tragiczne wydarzenie, którym był atak bombowy IRA w 1975 r. w pobliżu klubu, lecz dalej w bardzo syntetyczny sposób opisuje sam występ:

Joy Division at the Nashville are great. The Nashville was firebombed by the National Front no so long ago and looks similar to the black hole of calcutta-not that i've there to check the truth of that - who thought the factory was tatty you middle class posers. Joy Division , well i'm stood on chair talking to a friend i've not seen for long time and watching the band 2/3 of the way into their set i have to leap off the chair and start dancing, this is what it's all about, involuntary excitement that compels participation and it's just good if you know what i mean.


  
„Joy Division” w Nashville byli świetni. Nashville nie tak dawno temu został ostrzelany przez Front Narodowy i wygląda podobnie do czarnej dziury w Kalkucie - nie, żebym tam był, żeby sprawdzić jak tam jest na prawdę - bo wy pozerzy klasy średniej moglibyście pomyśleć, że Factory jest tandetna. Joy Division, cóż, stałem na krześle, rozmawiając z przyjacielem, którego nie widziałem od dawna oglądając zespół, gdzieś w trakcie 2/3 długości ich seta, musiałem zeskoczyć z krzesła i zacząć tańczyć. O to właśnie chodzi, o mimowolne podniecenie, które zmusza do uczestnictwa i jest po prostu dobre, jeśli wiesz, co mam na myśli. 

Dwie relacje, mimo  że krótkie, są odbiciem emocji, jakie towarzyszyły występom Joy Division.

A te emocje poznajecie dzięki nam - my za darmo odtwarzamy je dla was mimo tych minionych lat...

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Pierwszy występ Joy Division w Granada TV: Na tle zespołu fragmenty filmu World in Action o CIA. Co to za film?


W teledysku Joy Division wyprodukowanym po pierwszym występie zespołu w Granada TV znajduje się fragment filmu o CIA, powstały w ramach serii World in Action, pokazujący samochody jadące przez Waszyngton. Scenę tę opisał Jon Savage w książce So This is Permanence (pisaliśmy o tym TUTAJ):

Zarówno w tekście jak i muzyce Joy Division odtwarzają depresyjne miasto Manchester, zdegradowane i opustoszałe otoczenie, ale w pewien sposób futurystyczne. Granada TV podkreśliła w pewien sposób przestrzenny charakter tej piosenki poprzez umieszczenie negatywów samochodów jadących przez Waszyngton pochodzących z filmu dokumentalnego o CIA World in Action.
 
Wbrew obiegowym opiniom w Polsce, Manchester lat 70. i 80. nie był kolorowym miastem Zachodniej Europy, podobnym do miast z amerykańskich filmów. Przypominał raczej szare i ponure miasta Europy Wschodniej (więcej o Manchesterze TUTAJ). 

Pomiędzy zniszczonymi parterowymi domami, w większej części opuszczonymi, gdzie co i raz widać było sterty gruzu pochodzące jeszcze z ostatniej wojny, stały monstrualne bloki (tak było Salford i w Hulme). Panowała beznadzieja, tak odczuwalna w Polsce u schyłku PRL. Można by więc uznać, że poczucie rezygnacji i braku perspektyw było wtedy tak samo odczuwalne w Manchesterze co  w każdym polskim mieście.
 
I właśnie w takiej sytuacji miejscowa telewizja, Granada TV, produkowała serial telewizyjny World in Action, który w zasadzie nie był dokumentem lecz cyklem opowiadającym o konkretnych sprawach bieżących, często z gatunku dziennikarstwa śledczego.  

Producentem serii był Australijczyk Tim Hewat, który przyjechał do Wielkiej Brytanii ze Szwajcarii, gdzie nakręcił opowieść o wybuchu tyfusu w jednym z kurortów, w szczycie zimowego sezonu turystycznego, czym tak rozjuszył zazwyczaj łagodnych tubylców perspektywą niekorzystnego rozgłosu, że ci obrzucili go kamieniami.

Program był emitowany regularnie od 1963 do 1999 roku, wzbudzając nie raz kontrowersje. Pierwszy odcinek opowiadał o wyścigu zbrojeń atomowych i wyjaśniał przyczyny konfliktu pomiędzy  Chruszczowem  i Kennedy'm. W 1964 r. nawet zakazano jego wydawania, bo pokazał złe warunki, w których musieli ćwiczyć brytyjscy sportowcy przed Olimpiadą w Tokyo. Największą popularność zdobyły odcinki o Froncie Narodowym i Irlandii Północnej, infiltracji związków zawodowych przez organizacje terrorystyczne, film z pytaniami czy Królowa powinna płacić podatki i wywiad z Margaret Thatcher, zanim została premierem. Spore zainteresowanie towarzyszyło również trzem odcinkom o historii Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), publikowanym pod tytułem The Rise and Fall of CIA od 16 do 30 czerwca 1975 r. Był to materiał śledczy na temat znaczenia CIA w USA (sezon 11 serii, odcinki 38-40). Pierwszy był próbą odpowiedzi na pytanie - czy amerykańska nie stała się zbyt duża i potężna? Drugi był dochodzeniem w sprawie metod CIA, którymi próbowano dokonać przewrotu w kilku krajach, głównie w Iraku, Gujanie i na Kubie, a trzeci o wojnach prowadzonych przez CIA z amerykańskimi prezydentami i ich długoterminowych konsekwencjach.

Właśnie z tej serii pochodzi fragment z samochodami wykorzystanymi we wspomnianym na wstępie teledysku.

Program World in Action  trzeba przyznać był szczególną formą dziennikarstwa, jeden z jego odcinków z  1964 roku, do którego produkcji zatrudniono braci Maysles’a i Don’a Pennebaker, był jednym z pierwszych programów telewizyjnych mających charakter filmu pełnometrażowego, dotąd pokazywanego w kinach. Był to film Yes! Yes! New York Meets the Beatles, o wizycie muzyków w USA, który ostatecznie został pokazany nie w ramach serii, lecz jako samodzielny dokument.

World in Action to także muzyka. Temat  przewodni serialu był dziełem Shawn’a Phillips’a, a na organach grał sam Mick Weaver  - alias Wynder K Frog (więcej o nim TUTAJ).

Shawn Phillips po latach z żalem stwierdził w jednym z komentarzy pod tekstem o serialu: Napisałem ten utwór muzyczny. W tamtym czasie moim menedżerem był Jonathan Weston, ale nie miał nic wspólnego z powstaniem tego dzieła, w rzeczywistości ukradł mi tantiemy. Całe 189,000 funtów brytyjskich (TUTAJ). 

Czy to nie tragiczne? Serial, który ujawniał i piętnował nieetyczne postawy, skrzywdził jednego z twórców…  Jeszcze raz życie przerosło scenariusz filmowy.

Takie historie jednak tylko u nas, dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 10 kwietnia 2019

Z mojej płytoteki - Mike Oldfield: Five Miles Out, wiosennie ale też nostalgicznie




Jestem żonaty

Przyjęła standardową pozę
Kiedy się przedstawiała
Miała uwodzicielskie oczy
I jasno wytłumaczyła
Że mógłby ją mieć za pieniądze


A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Nie jestem taki zły na jakiego wyglądam
A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Jeśli będziesz za bardzo naciskać mogę być zły

Miała na twarzy zaskoczenie
Poprawiła makijaż żeby to ukryć
Pokazała mniej niż dumę
I znowu powiedziała jasno że może być jego

A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Nie jestem taki zły na jakiego wyglądam
A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Jeśli będziesz za bardzo naciskać mogę być zły

Spojrzała na niego wyzywająco
To zrobiłoby wrażenie na każdym
On nie mógł zrobić błędu
Chciała wrócić z nim i spędzić noc

A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Nie jestem taki zły na jakiego wyglądam
A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Jeśli będziesz za bardzo naciskać mogę być zły

Odwróciła się żachnęła
I zaczęła wychodzić
Okazała pogardę
Mogła być jego za pieniądze

A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Nie jestem taki zły na jakiego wyglądam
A on powiedział: zostaw mnie w spokoju, jestem żonaty
Jeśli będziesz za bardzo naciskać mogę być zły


Orabidoo

Patrząc na niebo rozświtające wkoło mnie
Wznosząc się nad wsią
Wiadomość z Kathmandu
Niebo jest niebieskie i bezchmurne

Zaplanuj swoją wycieczkę
Wpatrując się w chmury w szybie okiennej
Gdzie odchodzi twoje życzenie
By zawładnąć wiatrem

Leniuchujemy w słońcu ślizgamy się
Wkrótce powrócisz z warty
Dotknąłem cię ocalasz mnie na czas
Burza nas nie zaskoczy
Programuj swój czarter
Wpatruj się w chmury w szybie okna
Zostań zdany sam na siebie

Obserwuję burze w Kathmandu
Wołając z powietrza
Przychodzi wiadomość z Kathmandu
Niebo jest niebieskie i bezchmurne

Zaplanuj odlot
Sprawdź systemy ostrzegania przed deszczem

O wyspo duszy
Doliny spokojne i białe od śniegu
Irlandzkie  Inis Mac Neasáin - pozostaniesz ze mną do dnia mojej śmierci
Jakże boli odejście

Wody opadają i płyną
Zmieniające się pory roku przychodzą i odchodzą
Inis Mac Neasáin - wznoszące się na zawsze do nieba
Jak będę za tobą tęsknił

Promienie słońca tańczące na twoich skalistych brzegach
Księżyc grający na wodzie
Wspomnienie o tobie zostanie ze mną na zawsze
Gdziekolwiek nie zawędruję

Zostań w moich marzeniach zobaczę cię
I bezpiecznie zatrzymam w sercu
 


Pięć mil stąd

Co zrobisz kiedy spadasz masz trzydzieści stopni
I przeciągasz
I są 24 mile do latarni, huk na niebie i ostrzeżenia

Nie nurkuj znowu
Zasuwaj przez to pasmo deszczu

Jeszcze pięć mil
Po prostu trzymaj kurs
Zakończ to najlepiej jak umiesz
To że jesteś najlepszy zobowiązuje

Wykaraskasz się
Po prostu trzymaj kurs
Zakończ to najlepiej jak potrafisz
To że jesteś najlepszy zobowiązuje

Mayday, mayday, mayday
Wzywam wszystkie wieże
Tu Golf Mike Oscar Victor Juliet
Trudne warunki atmosferyczne
Duże trudności
Odbiór

Mówi kontroler ruchu
Twój kod Victor Juliet
Zgubiłem się w potwornej burzy
Powiadomienie alarm kodu transpondera

Nie nurkuj znowu
Zasuwaj przez to pasmo deszczu

Problem z łącznością Beech 18
Zbliża się burza
Autopilot 18 przechodź
Uwięziony w żywym piekle

Jesteś więźniem ciemnego nieba
Śmigła zatrzymują się
I diabelskie oko huraganu
Przychodzi by zabić

Nasza nadzieja jest z tobą jeźdźcu błękitu

Czeka powitanie
Pnij się
Jeszcze pięć mil, pnij się

Jeszcze pięć mil
Pnij się

(ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów)


Dzisiaj Mike Oldfield i Five Miles Out (zarówno CD jak i winyl, bowiem różnią się szatą graficzną).


To szczególna płyta, Oldfield wraz z całym zespołem spóźnili się na samolot, przez co ocaleli z tragicznej w skutkach katastrofy. To zainspirowało autora do napisania płyty do wysłuchania której zapraszamy. 

Otwiera ją sweeta Taurus, przez którą przewija się wątek tytułowego utworu. Stronę drugą analogowej wersji zaczyna Family Man, podczas którego przypomina się numer Bruce'a Willisa ze Szklanej Pułapki I (pokazanie obrączki).

Później romantyczny Orabidoo z akcentami irlandzkimi i fragmentem regionalnej pieśni. Płytę kończy tytułowy Five Miles Out, opisujący zmagania pilota ze złymi warunkami atmosferycznymi. Warto dodać że sam Oldfield swego czasu pilotował samoloty. Jako podsumowanie można dodać, że to rok 1982, a płyta brzmi niesamowicie świeżo do dziś.

Jest w tym albumie światło dyskoteki i klubu lat 80-tych, jest nostalgia i zaduma które często w tamtych czasach pojawiały się na płytach tego genialnego multiinstrumentalisty, i w końcu jest jakaś wizja, o którą dzisiaj, w czasach wszechobecnej komercji tak trudno.. 



Oldfield u nas jeszcze zagra, moja płytoteka jest bardzo pojemna...

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 



Mike Oldfield - Five Miles Out, Virgin: 1982, Producent: Mike Oldfield. Tracklista: Taurus II, Family Man, Orabidoo, Mount Teid, Five Miles Out

wtorek, 9 kwietnia 2019

Isolations News 31: Umarli w winylu, Rush w wywiadzie, Molchat Doma i D.O.A. w Polsce, Bjork na kasecie, Savage w książce, New Dawn Fades na Insta i w ogóle..

Dead Can Dance promuje najnowszy album Dionysus. Z tej okazji opublikowali właśnie na swoim kanale nowy teledysk Act II: the Invocation. O poprzednim teledysku i ich koncercie w Warszawie pisaliśmy TUTAJ. Tymczasem nowy klip i piosenka coraz bardziej utwierdzają nas w opinii, że zespół poszedł w ciekawym muzycznie kierunku, rozpoczętym na Spiritchaser

Zresztą zobaczcie sami:


Można śmiało powiedzieć, że wizualnie pojawia się nawet the Carnival is Over, a to znaczy, że jest całkiem nieźle. Tymczasem bilety na koncert, które miały przyjść pocztą w marcu cały czas nie przychodzą. Jak tylko przybędą pochwalimy się nimi tutaj, a o koncercie oczywiście napiszemy.
 
O kanadyjskim zespole Rush na naszym blogu jeszcze nie pisaliśmy, ale nadrobimy to, bowiem doskonałe trio wydało kilka na prawdę bardzo dobrych płyt. Tymczasem fani brzmienia Rush mają okazję przeczytać świetny wywiad dla portalu rockcellarmagazine z perkusistą zespołu Neilem Peartem (TUTAJ). A kto nie zna Rush musi to koniecznie nadrobić.


Kanoniczne dzieła grupy u nas już wkrótce. Tymczasem powyżej ich Manhattan Project. Warto popatrzeć jak gra się na gitarze...  

Chyba zaczniemy od A Show of Hands, choć kto to wie?
Uchylane są rąbki tajemnicy z najnowszej książki Jona Savage'a o Joy Division. Warto przeczytać kolejny fragment opisujący wyjazd zespołu na koncert do Niemiec

Ian Curtis chciał koniecznie zobaczyć Bramę Brandenburską i wkładał palce w otwory po pociskach z czasów II Wojny. A sam koncert? Mówiąc krótko: amatorszczyzna pod względem organizacyjnym. 

Resztę można przeczytać TUTAJ i w książce która jakoś długo do nas nie przychodzi. A kupowana była w przedsprzedaży...

Skoro już jesteśmy w temacie Joy Division to warto wspomnieć, że sztuka o zespole New Dawn Fades zaczęła nas śledzić na Twitterze. Miło, że dostąpiliśmy takiego zaszczytu. W końcu jak na taki malutki, amatorski blog to chyba wiele. Za to my dzisiaj, w drodze rewanżu, polecamy śledzenie strony sztuki na Instagramie. Jest ona TUTAJ.
Warto zajrzeć i pamiętać, że w przygotowaniach biorą udział naoczni świadkowie tamtych chwil, jak choćby legendarny fotograf Kevin Cummins (pisaliśmy o nim TUTAJ) więc mamy pewność, że image i zachowania zespołu odtworzone są w granicach błędu niepamięci i odwzorowania.

Bjork postanowiła wrócić do korzeni i wydać swoje wszystkie albumy na... kasetach magnetofonowych. W pierwszej kolejności ukazały się: Debut, Post, Homogenic, Vespertine, Medúlla, Volta, Biophilia, Vulnicura, i Utopia (więcej TUTAJ). Kasety są bardzo pięknie wydane. 

Niektórzy, swego czasu po eksplozji CD pochowali już winyle, żeby później ze wstydem je ekshumować. Czy to samo dotyczy kaset? Coraz więcej o nich słychać więc kto wie? Może jeszcze będzie trzeba przeprosić i odkurzyć radiomagnetofony Kasprzak

Wszystko przed nami.

Białoruski Molchat Doma był w Polsce i wystąpił w klubie Pogłos w Warszawie. Z zapisu wideo wrzuconego do sieci widać, iż koncert był bardzo udany. Szkoda tylko, że nas tam nie było. Przypomnijmy - zespół jest dzieckiem małej undergroundowej niemieckiej wytwórni Detriti Records (nasz wywiad o jej działalności TUTAJ) a ich doskonały album Ethazi wkrótce do nas przyleci i zostanie przedstawiony w dziale Z Mojej Płytoteki

A sam zespół to całkiem mili panowie grający dość chłodno i romantycznie. W naszym wywiadzie (TUTAJ) zapowiadają ich kolejny dwupłytowy album, który będzie utrzymany w podobnym klimacie. I to nas cieszy. Tymczasem w Pogłosie było tak:

Nieźle prawda? Mamy nadzieję, że naszym wywiadem przyczyniliśmy się choć do kilkuprocentowego przyrostu publiki. A zespołowi kibicujemy z całych sił.


Teraz coś dla wielbicieli punkrocka. W tym samym klubie Pogłos, ale latem, 8.08.2019 zagra D.O.A. W zeszłym roku zespołowi stuknęła czterdziestka. Z tej okazji ukazał się bardzo dobry album Fight Back. Zespół dowodzony przez niezmordowanego wokalistę i gitarzystę Joe "Shithead" Keithley'a przyjedzie na dwa koncerty, drugi odbędzie się 9.08. w Bielsku - Białej. Wydarzenia i bilety TUTAJ i TUTAJ
Na koniec temat, który nie jest całkiem nowy, ale kto nie zna niech posłucha. Było o kasetach to niech będzie w winylach. 

Firma And Vinyly z UK tłoczy płyty w które zatapia... prochy bliskich. Jak twierdzi właściciel dzięki temu można posłuchać głosów z zaświatów. Więcej na ten temat TUTAJ

Nam ten pomysł podoba się średnio. Teściowa nie dość, że na bank by fałszowała, to na pewno zniszczyłaby diamentową igłę gramofonu. To może i dałoby się przeboleć, tylko jak spowodować, żeby mamusia samoczynnie pożegnała ten świat? W grę wchodzi jedynie zakup Jaguara jak w dowcipie TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis. Tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Alan Erasmus jedzie do Moskwy - mało znane fakty o wytwórni Factory Records

W popularnej świadomości Factory Records to legendarna niezależna wytwórnia, która wydawała płyty m.in. Joy Division, New Order i Happy Mondays, która otworzyła słynny klub nocny Haçienda, i która dała swoim podmiotom bezprecedensową wolność w twórczości i finansową autonomię. Jednak pomimo tej reputacji Factory kojarzy się głównie z wąskim gatunkiem muzycznym, związanym z subkulturą punk. A przecież zrealizowano w niej także kilka nagrań  reggae i  electro. Istnieje jednak taki rozdział w historii Factory, który absolutnie zaskakuje. Jest to niewielka pod-wytwórnia Factory Classical ustanowiona przez Tony'ego Wilsona i John’a Metcalfe, niegdyś członka grupy Durutti Column a dziś uznanego muzyka i aranżera, który pracował m.in. z takimi zespołami jak Bat For Lashes i Blur.

Factory chciała stworzyć wytwórnię muzyki klasycznej już od połowy lat osiemdziesiątych, chociaż te wczesne wizje nigdy nie zostały zrealizowane. Jedną z nich był pomysł Alan’a Erasmus'a o wydaniu nagrań młodych kompozytorów z ZSRR i z innych krajów bloku wschodniego. W tym celu pojechał on nawet do Moskwy

Z tej okazji Phill Pennington wykonał poster, który był wykorzystywany przez Erasmusa w Moskwie (FAC 126). Pennington tak mówił potem o tym: Zaprojektowałem logo Factory, które jest prostym symbolem fabrycznym, początkowo z pięcioma innymi symbolami, na plakat do wykorzystania przez Alana Erasmusa w Moskwie (FAC 126). Mój pomysł zaprojektowanych symboli był inspirowany znanym systemem znaków (isotypów) opracowanych w latach dwudziestych przez Otto Neurath i Gerd’a Arntz. Symbol Factory [P. Pennington zaprojektował także tzw. logo Smoke-Factory] miał kilka wariantów, bo próbowałem różnych proporcji, różnej ilości dachów, okien, fal w dymie i tak dalej, zanim dotarłem do tego, co wydawało się być najbardziej minimalistyczną a jednak możliwą wersją. Symbol nie miał zastąpić logo Factory, ale jak wspomniałem, jeden z zestawów był zaprojektowany specjalnie dla FAC 126. Zrobiłem jeszcze jeden symbol - choinkę - w tym samym stylu, który został użyty na karcie świątecznej Factory LINK.

I tak plakat o rozmiarach 18"x24", wydany w ilości 200 egzemplarzy, towarzyszył Allanowi Erasmusowi w Moskwie gdzie… No właśnie, z kim się tam spotykał? Czy jechał przez Polskę? Jakie były plany Factory? Czy Erasmus miał wcześniej wytypowanych muzyków? Pytań jest wiele. A my spróbujemy na nie odpowiedzieć. Za jakiś czas. Bo, poza hasłem Alan goes to Moscow i jednym listem Erasmusa do rosyjskiego kontaktu Factory (kim był ów Yuri?), który poniżej przytaczamy, absolutnie nic o tej niezwykłej misji nie ujawniono.

Sobota 09 września 1984
 
Yuri pozdrawiam

Przyjmij moje przeprosiny za lekkie opóźnienie, niemniej wysyłam list, który poproszono, abym  Ci przesłał, gdzie przedstawiono (krótko) obszary rozmów podczas mojej wizyty w Moskwie (od 23 do 26 października).

1. W celu omówienia realizacji importu i / lub licencji radzieckich osiągnięć kulturalnych w obszarach:


a) Muzyka współczesna
b) Film
c) Muzyka klasyczna
d) Nagrania wideo
 

2 /Prowadzenie rozmów dotyczących (choć niekoniecznie na zasadzie wzajemności) licencjonowania i / lub importowania produkcji Factory (FCL) do ZSRR w obszarach:

a) Muzyka współczesna
b) Film
c) Nagrania wideo

Podczas tych rozmów lepiej wyjaśnię filozofię Factory i metody prezentowania naszej sztuki i idei na moralnie zepsutym rynku. Na Zachodzie jesteśmy traktowani z niechętnym szacunkiem (Amerykanie podziwiają naszą uczciwość i zaangażowanie, ale nam trudno odnieść się do tego, co oni nazywają „marksistowską firmą komunikacyjną”), bo nie mogą zrozumieć, w jaki sposób mamy zamiar odnosić sukcesy (od 2 do 3 milionów funtów rocznie, rozwijając się, ale bez reklamy (bez sprzedawania się lub promocji), [w jaki sposób mamy zamiar] dzielić jednakowo zyski (udział Factory jest wykorzystywany do sfinansowania powstania większej ilości filmów i muzyki, lub finansowania projektów świadomych socjalistycznie, gdzie nie ma pisemnej umowy ani innych umów z pracownikami, których reprezentujemy  (przez lata ufaliśmy ludziom, dla których pracujemy, a oni nam zaufali). Mam szczerą nadzieję, że uda mi się zorganizować odpowiednie spotkania podczas mojej wizyty w twoim kraju i z entuzjazmem patrzę na mój pobyt w Moskwie i na twoją odpowiedź.
 
Contra Mundi
 
Alan Erasmus  LINK
 
Nie łatwo się domyśleć, że z tej wizyty i współpracy nic nie wyszło. Były to czasy zimnej wojny i władze brytyjskie zablokowały ryzykowne kontakty niezależnej wytwórni… Jednak Factory Classical stało się faktem. Dzięki pomocy Metcalfe'a wytwórnia podpisała umowy z takimi wykonawcami, jak Duke Quartet, pianista Rolf Hind i kompozytor Steve Martland. Ale to już zupełnie inna historia…

Chcecie ją poznać? Czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 7 kwietnia 2019

Płyta Unknown Pleasures Joy Division miała mieć zupełnie inny tytuł: Jon Savage w książce So This is Permanence - notatki Iana Curtisa, nasza recenzja cz.4


W dalszej części wstępu do książki So This Is Permanence zawierającej odręczne kopie tekstów pisanych przez Iana Curtisa (pisaliśmy o tej książce TUTAJ) Jon Savage zajmuje się opisem ewolucji tekstów wokalisty Joy Division od punka do chłodnej fali. Jako przykłady analizuje teksty kilku utworów, wśród nich Shadowplay. Savage podkreśla, że najbardziej kultowym fragmentem tego tekstu jest pierwsza linia: Do centrum miasta gdzie spotykają się wszystkie drogi czekając na ciebie. 

Zarówno w tekście jak i muzyce Joy Division mapują depresyjne miasto Manchester, zdegradowane i opustoszałe otoczenie, ale w pewien sposób futurystyczne. Granada podkreśliła w pewien sposób przestrzenny charakter tej piosenki poprzez umieszczenie negatywów samochodów jadących przez Waszyngton pochodzących z filmu dokumentalnego o CIA World in Action. Sterowanie i atmosfera pojawiają się wspólnie podczas pierwszego występu zespołu w TV.


W dalszym etapie życia Ian Curtis skierował swoje zainteresowanie w stronę innych autorów (pisaliśmy o tym kilkakrotnie, na przykład TUTAJ czy TUTAJ). Wśród nich pojawiają się Eliot, Artaud, Dostojewski, Nietzsche, Sartre, Hesse, jak i Ballard (wymienione są jego Kraksa i Wieżowiec, które poddaliśmy analizie TUTAJ i TUTAJ). Czytanie książek Ian Curtis traktował jak pracę, nie jak przyjemność, nigdy nie czytał w obecności żony. Książki trzymał na piętrze w pobliżu miejsca gdzie pisał teksty. Ciągle poszukiwał inspiracji...

Następnym etapem po napisaniu tekstu było przeniesienie go do piosenki. Jon Savage cytuje tutaj wspomnienie perkusisty Joy Division Stephena Morrisa

Robiliśmy rozwlekłe jam sessions a Ian zwykle siedział gdzieś w rogu ze swoim zeszytem z tekstami. Kiedy pojawiał się z dobranym tekstem, chaos sesji zmieniał się w piosenkę. W ciągu popołudnia potrafiliśmy tym sposobem mieć gotową jedną bądź dwie piosenki, bo miał bardzo dużo tekstów.

Jon Savage przypomina też wypowiedź Bernarda Sumnera, gitarzysty Joy Division, z 1994 roku.

Ian interesował się skrajnościami życia. Chciał tworzyć ekstremalną muzykę, chciał być ekstremalny na scenie, bez półśrodków. Ja inspirowałem się opowieściami dziadków o wojnie. Ian inspirował się szaleństwem i obłędem. Mówił że jego siostra czy ciocia pracuje w domu dla osób chorych psychicznie i zwykła opowiadać mu o pacjentach, na przykład ludziach z dwudziestoma sutkami, dwoma głowami co robiło na nim ogromne wrażenie. 

Savage podkreśla że od połowy 1978 roku Curtis zaczął opisywać sytuacje w których sam uczestniczy - stał się narratorem opowieści z własnego życia. 

Savage na podstawie notatek Iana Curtisa spekuluje, że płyta Unknown Pleasures mogła mieć inny tytuł, a wśród propozycji wymienia: From the Wilderness, Symptoms of Collapse, Will of the Underworld, Cause for Anxiety, Convilsive Therapy czy Passover. Wśród  piosenek na albumie są oczywiście utwory które powstały pod wpływem Burroughsa (ulubionego pisarza Iana Curtisa - pisaliśmy o nim wielokrotnie TUTAJ, ale też i innych muzyków np. Kurta Cobaina z Nirvany - pisaliśmy o tym TUTAJ), jak Interzone. Savage wskazuje też, że do klimatu albumu idealnie pasuje film Charlesa Salema pt. No City Fun. Historię piosenki She's Lost Control znają chyba wszyscy, to piosenka która powstała kiedy Ian pracował w urzędzie pracy i starał się poszukać pracy dla dziewczyny chorej na epilepsję, która później zmarła. 

O inspiracjach do tekstów z albumu Closer napiszemy w kolejnym tekście. Tam też pojawi się wątek osób niedostosowanych co rzuca nieco inne interesujące światło na inspiracje wokalisty Joy Division

Chcecie się z nimi zapoznać? Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.