sobota, 25 stycznia 2020

Tą płytę warto znać: Ultravox - Lament


Mamy rok 1984, rok Orwella, w Jarocinie króluje Siekiera i Variete (opisywaliśmy to TUTAJ), podczas gdy Ultravox wydają siódmy w dyskografii album - Lament. Przed nim ukazał się doskonały Quartet, opisany przez nas TUTAJ, i czekałem z niecierpliwością, czy zespół utrzyma poziom, bo poprzeczka postawiona została bardzo, bardzo wysoko. I utrzymał, choć przy pierwszym odsłuchaniu nieco zadrżałem. Powodem tego było otwarcie, White China,  piosenka która nie jest zła, ale nie  powala. To piosenka o wytrzymałości w obliczu utraty wolności. 

Po niej zaczyna się poważna jazda.  Następuje One Small Day, genialny z wokalem, który najbardziej lubię... Jeszcze jest szansa, jest szansa i kiedyś nadejdzie nasz dzień, mimo chwilowej przegranej i depresji...

Po nim największy hit albumu, i jeden z największych komercyjnych sukcesów Ultravox: Dancing with Tears in My Eyes. Pamiętam jakie wtedy wrażenie zrobił na mnie teledysk do tej piosenki... Obraz więcej wart niż tysiąc słów, zresztą zobaczmy:



Tańcząc ze łzami w oczach
Płacząc za wspomnieniem minionego życia
Tańcząc ze łzami w oczach
Żyjąc wspomnieniem miłości, która umarła


Pozostajemy w klimacie -  Lament, tytułowy utwór albumu.Pokazujący, jak daremne są próby powrotu do stanu radości, szczęścia... To tylko stany krótkotrwałe.

Bo kiedy moje oczy zaczynają widzieć
Po tym całym bólu
Uleczający zwrot w moim życiu
Ten przemienia się ponownie
W bezruch, w smutek
I powraca z cichym westchnieniem lament

Lament
 

Kiedy uśmiech powraca
Po tym całym bólu
Ogień w środku przestaje płonąć
Tylko po to, by znów się zapalić
W chwilach szaleństwa
Powraca z cichym westchnieniem lament

Lament


Man of Two Worlds z celtyckim wokalem Mae McKenna nawiązuje do okładki albumu. Po nim jeden z moich ulubionych utworów, czyli Heart of the Country - piosenka o młodzieńczej naiwności. When the Time Comes, to kolejny wielki moment tej płyty, piosenka o uczuciach i dumie:

Więc myślisz, że to koniec
Więc myślisz, że załamanie
To jedyne wyjście
Smutna wymówka dla kochanków
Z wysoko podniesioną głową
A twoje serce wciąż pełne jest wątpliwości


Album kończy doskonały A Friend I Call Desire:

Żyjesz dla miłości, ja tęsknię za nią
Dajesz w imię miłości, ja biorę z niej
Ten mój przyjaciel, pragnienie
Ta zbrodnia kochanków, pożądanie
Emocja napędzana przez cały czas
Paląca potrzeba rzeczy nie swoich
Pragnienie

Potrzebujesz swojej miłości
Odchodzę od tego
Walczysz o miłość
Uciekam od tego
Mój wróg pragnienie
Pieszcząc mnie, pragnienie
Pochodnia, którą nosiłem sparzyła mnie
Nie mogę kontrolować tego, czego nie mogę znieść
Pragnienia

Dajesz w imię miłości, ja kłamię za nią
Dajesz miłość, boję się tego
I ból, pożądanie i pragnienie
I krzywda i kłamstwa
I lęki, pragnienie i uczucie
I dotyk, i to wszystko
Przyjaciel, którego nazywam pożądaniem

Dajesz w imię miłości, ja kłamię za nią
Dajesz mi miłość, boję się tego
I ból i kłamstwa
I dotyk, i to wszystko
Przyjaciel, którego nazywam pożądaniem


To ostatni album Ultravox z serii doskonałych opowieści new romantic. Kolejny U-Vox to już zupełnie inna epoka. I chyba nie z mojej bajki...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  


Ultravox - Lament, Chrysalis 1984, producent: Ultravox, tracklista:  White China, One Small Day, Dancing with Tears in My Eyes, Lament, Man of Two Worlds, Heart of the Country, When the Time Comes, A Friend I Call Desire.

piątek, 24 stycznia 2020

Filmy z Joy Division


Chociaż sporo napisaliśmy na temat Joy Division, oraz wpływu tego zespołu na kulturę - zarówno na muzykę, jak i wkładu w jej rozwój wizualny (odsyłamy tu naszych czytelników do testów o projektach okładek i typografii TUTAJ) to stosunkowo mało opracowaliśmy zagadnienie dotyczące filmowania zespołu. Opisaliśmy wprawdzie te najważniejsze realizacje dokumentujące historię Joy Division, przede wszystkim 24 Hour Party People TUTAJ i okazjonalnie Control (TUTAJ) oraz dokładne recenzje filmu Jamesa Nice'a: Shadowplayers TUTAJ, niemniej w naszym odczuciu to jeszcze za mało.

Dlatego chcemy zrobić przegląd filmów i wideoklipów, na których Joy Division zostali nagrani podczas występów. Są to nagrania głównego nurtu, czyli wykonane dla telewizji oraz te nieliczne, alternatywne niezależne działania medialne. Dzisiaj nawet trudno wyobrazić sobie tamten czas, świat lat 80., gdy kamery wideo były drogim, nieodstępnym dla szerszej grupy fanów rarytasem, nie było komórek z opcją nagrywania – gdy – w zasadzie nie do wyobrażenia! - nie było Youtuba.



 
Więc na początek pokażemy, z czym trzeba się zmierzyć. A więc najpierw – wideo wypuszczone przez Factory Ikon w 1982 r. (FAC 37) Here are the Young Men, na którym znajdują się nieliczne filmy nagrane wcześniej, w 1979 r., w klubie Plan K przez Michel’a Isbecque  oraz w podczas koncertów w Manchesterze przez Bob’a Jonesa i Richarda Boona (o nim pisaliśmy TUTAJ) a także film autorstwa Dik’a Verdult z 18 stycznia 1980 z sześcioma urywkami dla holenderskiej telewizji z koncertów w Eindhoven i Effenaar.


Potem oczywiście trzy krótkie występy telewizyjne zespołu, do których doszło tylko dzięki  Tony'emu Wilsonowi: dla telewizji Granada w dniach 20 września 1978 r., 20 lipca 1979 r. oraz dla BBC2 z 15 września 1979 r.


Można je zobaczyć dzięki późniejszym wydawnictwom, przede wszystkim dokumencie Joy Division Granta Gee z 2007 r.

Oprócz tego były jeszcze inne, może wymienimy je dla porządku abyśmy zobaczyli ile ich było:
 
-z 14 marca 1979 r. w Bowden Vale Club w Altrincham przez Malcolm’a Whiteheada (opisaliśmy to nagranie TUTAJ)
 
-z 23 marca 1979. The Factory Flick, film wyprodukowany dla Factory z występu w Scala Cinema, w Londynie,
 
-z prób w studio T. J. Davidson’a przez Malcolm’a Whiteheada (o filmowcu pisaliśmy nieco TUTAJ) i
 
-dwa wideoklipy: z 28 kwietnia 1980 z piosenką Love Will Tear Us Apart w reżyserii Stuart’a Orme, drugi z tą samą piosenką umieszczoną w końcówce filmu będącego kompilacją z kilku koncertów Joy Division, znanego jako FAC37 Here Are the Young Men, o którym już była mowa..

Razem raptem 10 krótkich nagrań… Niewiele. I każdy film to cenny dokument, który trzeba przeanalizować i pisać. Jak widzicie, sporo pracy przed nami… 


Jej owoce już wkrótce u nas, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 23 stycznia 2020

Fotografie Jamie Heiden: aż pewnego dnia…

Dawno, dawno temu w dalekiej krainie… za siedmioma rzekami i siedmioma górami… A może było to tuż przy drodze i tylko innego dnia? Tak czy inaczej opowieści, które komentują zdjęcia Jamie Heiden są niezwykłe. Tak niezwykłe jak fotografia, ta magiczna sztuka, która zjawia się nagle, w chwili naciśnięcia na spust migawki.
 
Prace artystki nie przypominają zwykłych zdjęć - wypełnia je rozproszone światło a wszystko, co się w nich pojawia, ma miękkie kontury. Jamie sama o sobie mówi, że fotografuje miejsca, zwierzęta domowe i ludzi, codziennie znajdując małą bajkę. I rzeczywiście, ma się wrażenie, patrząc na jej zdjęcia, że spogląda się w inną rzeczywistość, w mroźny świat listopadowych czy grudniowych zmierzchów, gdy słyszy się skrzypiący śnieg pod stopami albo, gdy czuje się przeszywający wiatr zapowiadający zimę. A mimo to, jej zdjęcia są ciepłe, jakby niosły obietnicę przytulnego domu.
 
Jej dzieła świetnie opisuje komentarz, którym opatrzyła jedną ze swych fotografii: Pewnego razu w dalekiej krainie, daleko, był mały dom, który żył na końcu żwirowej ścieżki. Chronił go duży dąb, słupek ogrodzeniowy rozśmieszał, a huśtawka na werandzie bardzo go kochała. Aż pewnego dnia… I waśnie o tym co zdarzyło się owego „pewnego dnia” opowiada swoimi kadrami.















Jamie mieszka z mężem na wsi Driftless Area w stanie Wisconsin w USA. Ma dwoje dorosłych dzieci oraz trzy konie, cztery kozy, trzy koty, dwanaście kur i odpowiednią liczbę obowiązków do wykonania. Potrzeba piękna, które można znaleźć w jej pracach wynika z próby znalezienia antidotum na przytłaczający pęd życia, który pochłania ją i jej rodzinę. Stąd dążenie artystki do odkrywania odrobiny bajki każdego dnia, jak sama pisze na swojej stronie. Tę możliwość zapewnia jej sztuka, która stała się dla niej środkiem wyrazu, takim samym jak mowa, co tłumaczy w ten sposób: Niezależnie od tego, czy występuje w formie słów na kartce, pociągnięć pędzlem na papierze, zapamiętanych notatek, ruchów na scenie lub dowolnej ilości innych języków czy dialektów, sztuka „mówi” bezpośrednio do nas. I pozwala nam opowiadać nasze historie i słuchać innych. To język, który rozumiem.
Zdjęcia pochodzą ze strony artystki LINK a cytaty z jej wywiadów LINK. Jamie Heiden jest niezwykle czynnym artystą. Niedawno została laureatem nagrody Best in Show Red Wing Arts Fall Festival za rok 2018 i 2019, wydała książkę, którą można obejrzeć online TUTAJ oraz wystawiła zdjęcia na indywidualnej wystawie… LINK


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 22 stycznia 2020

Shadowplayers: Fakty i mity o Factory Records cz.16 - New Order i A Certain Ratio w Nowym Jorku


Od jakiegoś czasu omawiamy na naszym blogu dokument Jamesa Nice'a Shadowplayers, czyli fakty i mity o wytwórni Factory Records

Tak też w części pierwszej (TUTAJ) omówione zostały początki powstania klubu i tworzenie stajni zespołów Factory. Część druga to historia tworzenia pierwszej płyty promującej zespoły wytwórni a więc A Factory  Sample (TUTAJ). Z kolei część trzecia (TUTAJ) przedstawiała personalia wytwórni. W części czwartej (TUTAJ) streściliśmy wypowiedzi legend tamtych czasów wspominających realizację kultowej dziś płyty, chodzi oczywiście o album Unknown Pleasures zespołu Joy Division (FAC 10), nagrany w maju 1979 roku a zrealizowany przez samego Martina Hannetta (o którym pisaliśmy wielokrotnie  TUTAJ). Kolejna część (TUTAJ), poświęcona była właśnie jemu, legendarnemu producentowi i jednemu ze współtwórców potęgi Factory Records, a jednocześnie twórcy Manchester Sound. W części szóstej (TUTAJ) opisywaliśmy historię Vini Reilly i jego Durutti Column, zespołu, który oprawił swoją pierwszą płytę długogrającą - Return of Durutti Column (FAC 14) w niesamowitą okładkę - okładkę z papieru ściernego (a sklejaniem zajmował się między innymi Ian Curtis i Joy Division). Cześć 7 (TUTAJ) poświęcona była pierwszemu singlowi A Certain Ratio, i ich relacji z menadżerem, szefem Factory Records - Tony Wilsonem, natomiast część 8 (TUTAJ) zespołowi Section 25 z Blackpool, którego menadżerami byli Ian Curtis i Rob Gretton (warto spojrzeć też  TUTAJ). W części dziewiątej (TUTAJ) zamieszczono wspomnienia z tras koncertowych zespołów z Factory ale nie tylko...

Część dziesiąta poświęcona była koncertowi Joy Division i Cabaret Voltaire w Plan K w Brukseli 16.10.1979 r (TUTAJ), jedenasta (TUTAJ) dotyczyła dwóch koncertów Joy Division zagranych 4.04.1980 roku w the Rainbow i Moonlight Club, a dwunasta Factory Benelux i pokrewnym wytwórniom (TUTAJ).

Kolejna, trzynasta część (TUTAJ) dotyczyła awantury i bójki, jaka miała miejsce w Derby Hall w Bury 8.04.1980 roku. 

Część czternasta (TUTAJ) pokazywała reakcje na samobójstwo wokalisty Joy Division, Iana Curtisa, które miało miejsce w nocy z 17 na 18.05.1980 w jego domu w Macclesfield. Tym samym zakończyliśmy opis historii Joy Division. Część piętnasta (TUTAJ), krótsza od pozostałych, opisywała debiut New Order. Ten miał miejsce 29.07.1980 roku w Beach Club. Dzisiaj natomiast, w części szesnastej świadkowie wspominają Factory America i wyjazd New Order oraz A Certain Ratio do USA w sierpniu 1980 roku, czyli trzy miesiące po śmierci Iana Curtisa.

Odcinek otwiera wypowiedź Stanton Miranda z zespołu Thick Pigeon, podkreślając że wszyscy wkoło wytwórni byli wobec siebie bardzo uprzejmi.
Tony Wilson wspomina z rozrzewnieniem biuro jakie miał w Nowym Jorku
Peter Hook natomiast mówi, że dawali wtedy dobre koncerty, choć po śmierci Iana Curtisa było im trudno. 

Członkowie A Certain Ratio podkreślają doskonałą atmosferę panującą w Nowym Jorku i w klubie w którym występowali, było w nim wiele narkotyków i był ogólnie bardzo liberalny. W każdym razie czuli się tam lepiej niż w Manchesterze. Na ich płycie z tamtego czasu słychać wiele wypływów z Nowego Jorku. Wspominają, że Martin Hannett nie chciał niczego miksować w USA, bo nie  było z nim Chrisa Nagle - jego współpracownika i prawej ręki ze studia w Stockport w UK. Ponadto uważał, że studia w USA nie są tak dobre jak w UK. Nie było tam na przykład linii opóźniających IMS i innych gadżetów jakie stosował. 
Ann Quigley, artystka współpracująca z A Certain Ratio, wspomina jak rodziła się okładka płyty A Certain Ratio - To Each
Istniał wtedy konflikt między muzykami a projektantami jak powinna wyglądać okładka. Chciała żeby na okładce był obrazek z chłopcem, który jednak znalazł się na jej drugiej stronie. Ręce grające na trąbce to ręce samego Milesa Daviesa. Obecnie ta okładka jej się nie podoba, miała wtedy zbyt mało czasu na dopracowanie. Chłopcy na obrazku to nie są, jak przypuszczano, ludzie w drodze do komory gazowej. To obrazek z dżungli i jej sekret - między nią a zespołem.

Dzisiaj wie, że zaprojektowałaby to o wiele lepiej, i na pewno bardziej artystycznie.

Kolejny odcinek Shadowplayers już niedługo, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

wtorek, 21 stycznia 2020

Robert Kenton Nelson: narracyjny idealizm

Robert Kenton Nelson swój styl określa jako narracyjny idealizm. Jego odważne, wielkoformatowe prace są tak trójwymiarowe, jak pozwalają na to dwa wymiary. Przedmioty i postacie ujęte są na nich w sposób plastyczny wzmocniony przez głębokie i mocne cienie. Staram się namalować absurdalne pojęcie ideału. Gdy coś jest zbyt idealne, staje się wtedy trochę niewygodne. A ja to lubię.

Pamiętacie horror zatytułowany Żony ze Stepford w reżyserii Bryana Forbesa? O małym miasteczku amerykańskim, którego mieszkanki są idealne - doskonale prowadzą dom a ich wygląd jest tak samo  nieskazitelny. Właśnie takie kobiety portretuje Nelson. O perfekcyjnej figurze, doskonale ubrane i uczesane, zawsze na wysokich obcasach, zajęte tymi codziennymi, drobnymi sprawami, podczas których stają się jeszcze piękniejsze i bardziej zmysłowe. Stoją, opierając ręce na biodrach, siedzą w fotelu pochłonięte przerzucaniem stron książek czy magazynu, sznurują but, patrzą przez okno, szydełkują, szyją wyciskają ketchup na kanapkę…. W pewien sposób uczestniczymy w podglądactwie, które podobnie jak u Hoppera jest także znakiem firmowym Nelsona…  Tak samo u nich jak u Louise Dahl-Wolfe i Granta Wood w pracach Nelsona staje czas a ciche narracje, które się toczą, wywołują poczucie cichego spokoju.









Skąd taki styl? Otóż urodzony w 1954 r. w kalifornijskiej Pasadenie malarz już w dzieciństwie fascynował wielką sztuką. Wielką nie tylko z racji wartości artystycznych ale także z powodu jej rozmiarów. Jego wujem był bowiem znany autor murali pochodzenia meksykańskiego, Roberto Montenegro, bliski przyjaciel Diego Rivera i Fridy Kahlo, po którym Nelson otrzymał imię. Jednak jego droga do sztuki była długa. Najpierw próbował sił jako muzyk, grał na saksofonie i pianinie w klubach, potem pracował przez 18 lat jako grafik i ilustrator. Następnie na początku lat 90. postanowił zrealizować swoje marzenie z dzieciństwa. Zawsze chciałem nauczyć się malować, nigdy nie malowałem, więc poszedłem i kupiłem farby. Od tego czasu maluję – wyjaśnił.


Artysta bawi się granicami perspektywą, celowo redefiniując krawędzie obrazów i eliminując istotne części modela. W ten sposób jego prace zyskują uniwersalizm - Jeśli odetniesz komuś głowę, pozbawisz go jego oczu i stanie się on Każdym (…) Ktoś kiedyś poprosił mnie o akt, więc namalowałem damskie buty i pończochy u stóp łóżka (LINK).  Właśnie to co niewidoczne, pozostawia margines dla wyobraźni, która dopowiada to, co chcielibyśmy zobaczyć, a czego tak naprawdę nie ma.

Prace Nelsona wystawiane są w Pasadena Museum of California Art, Plus One Gallery w Londynie i pięciokrotnie trafiały na okładkę magazynu The New Yorker. Artysta tworzy obrazy lecz również jak jego wuj - murale oraz mozaiki. Wszystkie skąpane w stylistyce lat 30. XX wieku, wyobrażają postacie, krajobraz i architekturę, zanurzone, w świetle przeszłości namalowane tak gadko, iż nie widać żadnego pociągnięcia pędzla...

Wszystkie jego prace możemy podziwiać na jego stronie TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Isolations News 72: Ważne newsy o Joy Division, m.in. noc pamięci Iana Curtisa, Hook i Morris w mediach, koncerty - Section25 Industrial Unit, Clan of Xymox, Ray Wilson, odnaleziono Portret Damy

Ciągle brak informacji na temat muzeum, jakie w Macclesfield urządzić miał Hadar Goldman, który kupił dom Iana Curtisa. Na szczęście miejscowi fani stają na wysokości zadania i planują uczczenie 40. rocznicy śmierci wokalisty Joy Division nocą pamięci. Podczas niej między innymi koncert zespołów tribute. Więcej na plakacie powyżej i TUTAJ

W Berlinie z kolei, w rocznicę koncertu JD grupa Control organizuje w Kant Kino koncert, na którym wykonają setlistę historycznego występu (LINK). Ponadto grają w Niemczech w najbliższym czasie kilka koncertów.


Skoro mowa o Joy Division to marcowy numer magazynu MOJO przypomina o 40. leciu albumu Closer i z tej okazji zamieszcza wywiady z żyjącymi członkami zespołu, którzy wracają pamięcią do 1980 r. (LINK).  

Dwóch z nich - Stephen Morris i Peter Hook pojawili się w innych mediach - pierwszy udzielił wywiadu (LINK) w którym opowiada o swoich wahaniach dotyczących ponownych prac nad Blue Monday New Order. Ale nie tylko, mówi też o Joy Division i o tym że scena z 24 Hour Party People (pisaliśmy o tym filmie TUTAJ) z perkusją na dachu jest nieprawdziwa, o czym pisaliśmy TUTAJ. Hook z kolei opisany został TUTAJ w kontekście swoich ulubionych piosenek New Order.

I jeszcze ważny news o zespole - na stronie Museum of Science and Industry w Manchesterze z ofertą wystawy prezentującej pierwsze 50 eksponatów Factory Records, pochodzących głównie ze zbiorów Tony Wilsona i Roba Grettona (o czym pisaliśmy w zeszłym tygodniu) pokazano m. in. kartkę z listą sprzętu używanego przez Joy Division podczas koncertów (LINK).


Pozostając w klimacie Factory - Vincent Cassidy i Stephen Stringer (Section25) powracają jako Section25 Industrial Unit i wystąpią 29 lutego w Aatma w Manchesterze. Bilety TUTAJ. 


Skoro koncertowo, to 24 i 25 stycznia wystąpi w Polsce Clan of Xymox - najpierw we Wrocławiu a potem w Warszawie - szczegóły na stronie zespołu TUTAJ. Z kolei w Warszawie 17 lutego w teatrze Roma wystąpi Ray Wilson, który  zaprezentuje zarówno najnowszą twórczość solową, jak i największe przeboje grupy Genesis (LINK).

W klimacie rocka progresywnego - Believe (grają w nim muzycy z Collage) ma nowego wokalistę. Jest nim Jinian Wilde, który dotąd śpiewał w zespole Davida Crossa, skrzypka King Crimson. Grupa rozpoczęła prace nad nowym albumem (LINK) i (LINK).

Na YT dostępny jest zapis spotkania z byłym muzykiem the Sisters of Mercy i the Mission Wayne Husseyem, który opowiada Julie Hamill między innymi o swojej książce z 2019 roku pt. Salad Daze (wideo jest TUTAJ). 

Wychodzą na jaw przygnębiające szczegóły na temat ostatnich chwil życia Neila Pearta. Sully Erna z Godsmack w udzielonym wywiadzie powiedział, że Neil rok przed śmiercią poruszał się przy pomocy wózka inwalidzkiego i że stracił głos, nie mógł mówić… (LINK).
Odnaleziono jeden z najbardziej poszukiwanych obrazów świata: jest to Portret Damy autorstwa Gustava Klimta. Płótno zostało skradzione 23 lata temu. Znaleźli je dwaj ogrodnicy  wśród bluszczu na zewnętrznej ścianie galerii sztuki współczesnej Ricci Oddi w Piacenza, tej samej z której zaginął. Drugim najbardziej poszukiwanym dziełem, którego zniknięcie uważane jest na jedną z największych tajemnic świata sztuki, jest obraz Caravaggia Narodzenie Chrystusa ze św. Franciszkiem i św. Wawrzyńcem, skradziony w Palermo w 1969. Jest więc o jedną tajemnicę mniej (LINK).

Czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 19 stycznia 2020

Z mojej płytoteki: Jon and Vangelis - the Friends of Mr. Cairo

Już myślałem, że dopadła mnie skleroza, bo dziś, kiedy położyłem na talerzu drugą w karierze płytę duetu Jon i Vangelis i usłyszałem pierwszy utwór, byłem pewny że to będzie utwór tytułowy... Tak jednak się nie stało, usłyszałem  I'll Find My Way Home - piękną i nastrojową balladę o miłości i o tym jak dwoje ludzi odnajduje wspólną drogę, którą podąża... Krótki research w sieci spowodował, że doznałem olśnienia, mam w kolekcji drugie wydanie! Na pierwszym rzeczywiście otwarcie to utwór tytułowy... Odetchnąłem...


Po nim lekkie ożywienie - State of Independence  - hymn o miłości:

Brzmi jak sygnał od ciebie
Zabierz mnie, abym poznał twój dźwięk
I wezmę cię do mego serca
Miłość jak sygnał, którym wołasz
Dotyka mojego ciała, mojej duszy
Przyniesiony do mnie, spotkasz mnie tutaj
Dom będzie świątynią dla twojego serca
Dom będzie ciałem dla waszej miłości
Tak jak woda święcona na moich ustach

Beside - kolejna piosenka o miłości, której kluczowym wersem jest:

Każda myśl trwa tak długo
Jak długo jest planowana
Wydaje się, że nie ma końca
Dla zła lub dobroci w człowieku 

The Mayflower - piękna ballada o żeglarzach tułaczach poszukujących sygnałów od nawigatorów, z zupełnie niesamowitym zakończeniem jest ostatnim utworem na stronie A albumu

Stronę B otwiera tytułowy  i oczekiwany The Friends of Mr Cairo - początkowo dynamiczny i pełen efektów, nawiązujący do filmów z lat 30 - tych i 40 - tych minionego wieku. Pełen filmowych dialogów jednak z czasem wycisza się i padają te słowa:

Kochanie, och, kochanie, po prostu ich zobaczyć
Grających na srebrnym ekranie, 
Clark Gable, Fairbanks, Maureen O'Sullivan
Fantazja wypełniłaby moje życie a ja
Przecież tak bardzo kocham fantazję
Widziałaś w świetle poranka
Ja na prawdę rozmawiałem z bogami
I miałem zaszczyt być takim, jakim jestem do teraz
By być z tobą. Być z tobą
Po nim Back to School - piosenka której nie powinno być na płycie. Album kończy Outside of This (Inside of That) bardzo retrospektywna ballada o życiu...

Mamy rok 1981, zaledwie rok od wydania przez Joy Division albumu Closer - arcydzieła depresyjnych brzmień. Jon i Vangelis jednak, żyją w zupełnie innym klimacie. Pokazują nam, że obok przestrzeni cierpienia i bólu ludzkiej egzystencji świat może mieć zupełnie inny wymiar. Dziś właśnie możemy spokojnie go eksplorować.  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
 

Jon and Vangelis - the Friends of Mr Cairo, Polydor 1981, producent: Vangelis, tracklista: I'll Find My Way Home, State of Independence, Beside, The Mayflower, The Friends of Mr Cairo, Back to School, Outside of This (Inside of That).