sobota, 25 czerwca 2022

Co się dzieje z nimi dzisiaj: A Flock of Seagulls

Dawno, dawno temu, jeszcze w ubiegłym stuleciu w Liverpoolu w Anglii grał zespół new wave i synth-pop, którego znakiem rozpoznawczym były specyficznie ułożone włosy i świeże, elektryzujące, charakterystyczne brzmienie. Nie się zresztą co dziwić zamiłowaniu muzyków do wymyślnych, kosmicznych fryzur, skoro połowa z czterech założycieli to byli fryzjerzy, a chodzi o Mikea Score i Franka Maudsley.


Oprócz nich w zespole byli: Ali Score (brat Mike) oraz Francis Reynolds. Moment zawiązania grupy przypadł na 1979 r., a zespół był znany jako A Flock of Seagulls. Nazwa została zaczerpnięta z noweli Mewa autorstwa Richarda Bacha (ang. tyt. oryginału Jonathan Livingston Seagull).

W udzielonym po latach wywiadzie Mike tak opowiedział o okolicznościach powstania projektu: Zawsze interesowałem się muzyką, nawet kiedy w wieku 12 lat rozwoziłem gazety. Miałem wtedy przy rowerze małe radio tranzystorowe. Więc jeździłem, śpiewałem, dostarczałem gazety. Zainteresowanie muzyką było u mnie zawsze. Kiedy więc zająłem się fryzjerstwem, ludzie z zespołów przychodzili i chcieli ufarbować włosy i tego typu rzeczy. Rozmawiałem z nimi i zacząłem oglądać ich na żywo. Spoglądałem w górę na scenę i mówiłem sam sobie „Ja też mogę to samo robić”. Spotkałem się z moim bratem (Ali Score), a on do mnie „tak bardzo chciałbym być perkusistą”. Spotkałem się jeszcze z kilkoma przyjaciółmi (w tym Paulem Reynoldem który grał na gitarze i basistą Frankiem Maudsleyem) i zaczęliśmy jammować. Nauczenie się strojenia gitary zajęło mi około roku. Właściwie to lubiłem dźwięk rozstrojonej gitary, ponieważ mogłem pisać przy jej akompaniamencie piosenki, które były inne. Kiedy trochę się w to zagłębiliśmy, stało się jasne, że wolimy pisanie własnych piosenek niż dostosowanie brzmienia do innych zespołów. I tak przez kilka pierwszych wspólnych miesięcy pracowaliśmy nad naszym wyglądem i własnym brzmieniem (LINK).

A potem muzycy wydali w wytwórni Cocteau Records Billa Nelsona pierwszą piosenkę, samodzielnego singla (It's Not Me) Talking, który w 1981 roku został  odnotowany na 78 miejscu brytyjskiej liście singli. Z kolei wczesny utwór Telecommunication stał się hitem w klubach nadających new wave. W tym samym czasie A Flock of Seagulls podpisali kontrakt z wytwórnią Jive i wiosną 1982 roku ukazał się ich debiutancki album. W 1981 roku sam John Peel zaprosił ich do swojego programu, tę sesję opisaliśmy TUTAJ

W 1983 roku zespół wydał swój drugi album, Listen, który zaowocował piosenką o umiarkowanej popularności Wishing (If I Had a Photograph of You). Ale trzecia płyta The Story of a Young Heart z 1984 roku okazała się komercyjną klapą. Zdołowany tym gitarzysta Paul Reynolds opuścił zespół. Został zastąpiony przez Gary'ego Steadmana z Classix Nouveaux, a zespół wydał w 1986 roku kolejny album Dream Come True. To była kolejna porażka i zespół postanowił zakończyć działalność… Choć Mike Score utrzymuje, że nigdy się nie rozwiązali. Bo on kontynuował trasę koncertową z rozmaitymi muzykami. Było ich tak wielu, że niektórzy fani żartowali, iż zespół zainstalował obrotowe drzwi... Bo znawcy obliczyli, że przez FOS przewinęło nie mniej niż osiem składów i ponad 25 osób. Jedno z wcieleń zespołu wydało The Light at the End of the World w 1995 roku.

W 2003 roku oryginalny skład Mike'a, Ali'ego, Franka i Paula połączył się ponownie, by zagrać jednorazowo w serialu VH1 Bands Reunited. We wrześniu 2004 roku ponownie się spotkali i odbyli krótką trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Od 2004 do 2017 Mike koncertował z innym składem po całym świecie. W 2018 roku zespół po raz pierwszy od 1984 roku nagrał nowy album zatytułowany Ascension. Jego realizacja miała miejsce w wielu studiach na całym świecie, a dodatkowo brzmienie wzbogaciła Orkiestra Filharmonii Praskiej. Podobnie w 2021 roku zespół wydał kolejny album orkiestrowy zatytułowany String Theory, zawierający bardziej klasyczne interpretacje singli. A w tym roku Mike z nowym składem rusza w tournée po Stanach Zjednoczonych które zakończy się w roku 2023. Główny wokalistą i klawiszowcem grupy pozostał Mike Score. Oprócz niego wystąpią Kevin Rankin na perkusji, Gord Deppe na gitarze i Pando na basie. Jak brzmią obecnie można usłyszeć na The 80s Cruise w Los Angeles w marcu tego roku



Jak widać, przez te wszystkie lata zmienił się nie tylko skład ale i wygląd grupy. Szalone fryzury całkiem zniknęły, a Score twierdzi, że jego nowy wygląd jest trudniejszy do utrzymania, ponieważ golenie głowy zajmuje więcej czasu niż tapirowanie włosów. Przez lata także zmieniło się życie poszczególnych członków. Mike przez dłuższy czas mieszkał w Key West na Florydzie, gdzie zajmował się budową łodzi. Wraz z nim do USA przeniósł się także Alie. Ale Mike nie wytrzymał długo bez muzyki i w 1996 roku wydał album Light At The End of the World.

A co dzieje się z pozostałymi trzema muzykami FOS?

Jak już wspomnieliśmy Ali i Mike przenieśli się do USA. Wraz z nimi wyjechał także Frank.  Wszyscy otrzymali warunkowo zielone karty na podstawie statusu celebrytów w ramach wizy O-1. Ale Frank szybko rozczarował życiem w obcym kraju. Kochał zespół ale nie miał rodziny. Tęsknił za Wielką Brytanią i w końcu wrócił do Anglii. Mike i Ali pozostali w Filadelfii i spełnili warunki wizowe. Po czym  bracia pokłócili się, przez co Mike pozostał jedynym pozostałym członkiem oryginalnego składu, a Ali przeprowadził się do Bostonu. Tam grał w zespole hard rockowym, a następnie rozpoczął pracę w firmie komputerowej w Cambridge, ponieważ wiza dała mu status stałego rezydenta. Bracia pogodzili się dopiero w 2003 roku, i wtedy zagrali koncert w Londynie dla VH1's Bands Reunited.


Mike Score (ur. 1957 r.) mieszka obecnie ze swoją żoną na Florydzie, oboje regularnie podróżują własnym jachtem między Stanami Zjednoczonymi a Liverpoolem. Score był żonaty cztery razy, od 2012 roku jest żonaty z Ceena Score. Z pierwszą żoną ma dziecko. W 2014 roku wydał Zeebratta, swój pierwszy album studyjny.

Paul Reynolds (ur. 1962 r.) pozostał w Anglii, czasem grywał w zespołach jazzowych. W czerwcu 2011 roku Frank Maudsley i Paul Reynolds wystąpili na festiwalu muzycznym Croxteth Park w Liverpoolu pod nazwą Flock of Seagulls. W 2015 roku zdiagnozowano u niego poważną chorobę serca. Na początku 2020 doznał udaru, obecnie jest w stanie rekonwalescencji.

Czy nas zaskoczą? Wszystko możliwe... Mike nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, w kwietniu tego roku ukazał się album Message Album, dokładnie 23 kwietnia (LINK).


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

piątek, 24 czerwca 2022

Konkatedra św. Jana Chrzciciela na Malcie: jeden wielki cmentarz

Pomimo grożącej wojny Europejczycy tłumnie wyjeżdżają na południe, próbując odreagować miesiące izolacji spowodowane Pandemią. Zachęcamy aby w swoich wędrówkach odwiedzili Maltę, wyspę będącą w dalekiej przeszłości twierdzą i skarbcem templariuszy a po ich likwidacji joannitów. W stolicy wyspy, w mieście Valletta, stoi imponująca konkatedra św. Jana Chrzciciela z barokowym wnętrzem błyszczącym od złoceń. Ale zamiast patrzeć na ściany i sklepienie, radzimy spojrzeć w dół, na marmurową posadzkę. 

Otóż cała podłoga kościoła wyłożona różnokolorowym marmurem to tak na prawdę jeden wielki cmentarz.  Chodząc po kościele chcąc czy nie chcąc będziemy deptać po nagrobkach pochowanych poniżej rycerzy. Jest tu ich około 407 wymienionych w epitafiach, które ilustrują znaczenie każdego członka Zakonu Św. Jana. Każdy tekst składa się z nazwiska zmarłego, krótkiego życiorysu, pochwały cnót rycerskich, opisu osiągnięć, wreszcie elementu literackiego, w którym można znaleźć poetyckie cytaty, filozoficzne przemyślenia na temat życia i śmierć, a czasami jakiś dowcip. 





Towarzyszą im symbole egzystencjalne i vanitatywne. W przeszłości, gdy wnętrza katedry oświetlały drżące płomyki świec, musiały sprawiać ogromne wrażenie. Jednym z najpopularniejszych przedstawień jest obraz śmierci reprezentowany przez szkielet, często z sierpem i klepsydrą oznaczającą upływ czasu. Innym popularnym symbolem jest anioł sławy, często uchwycony w momencie gdy dmie w trąbę. Szkieletom towarzyszą tarcze herbowe i broń, od flag bojowych po halabardy, hełmy i kirysy. Płyty upamiętniają najwybitniejszych rycerzy Zakonu. Kilku z nich było członkami potężnych rodów arystokratycznych Europy.

Ale te katedralne nagrobki to jedyny, egzystencjalny zabytek Valetty. Nieopodal pod ruinami zniszczonej w 1941 roku kaplicy Nibbia znajduje się ossuarium ozdobione ludzkimi kośćmi ekshumowanymi z pobliskiego cmentarza. Kaplica Nibbia została zbudowana w 1612 roku. Jej nazwa pochodzi od nazwiska wpływowego rycerza Zakonu Joannitów, który ufundował ją obok cmentarza, na którym chowano zmarłych pacjentów pobliskiego Szpitala Sacra Infermeria. W kolejnych wiekach rozbudowywano i kaplicę i szpital. po czym w 1776 r. podjęto decyzję o przeniesieniu cmentarza. Szczątki wtedy ekshumowano i ponownie pochowano pod ziemią w dużym ossuarium pod kaplicą. Następnie, w 1852 r., kapelan szpitalny ks. Sacco postanowił zgromadzone kości ułożyć w dekoracyjne kompozycje, ozdabiając nimi ściany i sufit krypty.



Stworzył misterne wzory ze skrzyżowanych piszczeli. Mniejsze kości i łopatki posłużyły do odtworzenia kwiecistych kształtów, mniejsze kości były używane jako wykończenia a czaszkami wyłożył ściany boczne... Ossuarium cieszyło się ogromną popularnością, aż do zniszczenia kaplicy podczas II wojny światowej. Część podziemna budowli jednak czeka na swojego odkrywcę, bo przypuszcza się, że zachowała się pod gruzami w nienaruszonym stanie...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


czwartek, 23 czerwca 2022

Archiwum Artykułów o Joy Division: Peter Wadsworth pisze o studio Strawberry



Niedawno w newsach (LINK) informowaliśmy o powstaniu nowego portalu historycznego opisującego Manchester (LINK). W pierwszym numerze znajdujemy bardzo ciekawy artykuł Petera Wadswortha o studio w którym nagrano Unknown Pleasures

Na wstępie autor zaznacza, że pojawienie  się studia w Stockport stało się nijako mostem między latami 60-tymi a 70-tymi. Zamknięte w 1993 roku przekształcone w wystawę odegrało ważną rolę rzutując na przyszłość muzyki. Tym dokonaniom autor poświęca swój tekst. 

Cała historia zaczęła się z banalnego powodu, w latach 60-tych nawet tak wielkie gwizdy jak Beatlesi musieli podróżować do Londynu żeby nagrywać płyty. Fakt ten postanowił zmienić Peter Tattersall który pracował w przemyśle muzycznym, otworzył małe studio Inter City nad sklepem muzycznym. Koszty zakupu sprzętu pokrył a dodatkowej pracy w piekarni. Jedna z pierwszych notatek o studio ukazała się już w 1967 roku!  Wkrótce do Tattersalla dołączył wspólnik Eric Stewart, który zawsze chciał pracować w branży muzycznej. Zainwestował w sprzęt i to on stworzył nazwę od jego ulubionego utworu the Beatles. Pojawili się kolejni sponsorzy a studio zdobyło lepszy sprzęt i lokalizację. Ważną rolę odegrał Graham Gouldman muzyk i inwestor, który grając sesyjnie zdobywał środki na wydawanie płyt głownie pod pseudonimami. Płyta Hotlegs jaką wydali odniosła komercyjny sukces w 1970 roku. Wtedy zaczęła się już poważna działalność producencka. Nagrali kolejny hit tym razem jako znana grupa 10CC. Zespół nagrał w Stockport wszystkie swoje hitowe albumy i to spowodowało coraz lepsze inwestycje w sprzęt. Ze studia zaczęli korzystać coraz bardziej wybitni artyści jak np. Paul McCartney. Wtedy otwarto drugie studio niestety nastąpił też rozpad zespołu. Autor opisuje początek współpracy Martina Hannetta ze studiem (koniec lat 70-tych do śmierci w 1991 roku) i wymienia zespoły jakich płyty realizował, wśród nich oczywiście Joy Division.

W 1986 roku nastąpił kryzys związany z brakiem adaptacji studia do nowinek epoki cyfrowej. Studio zostało kupione przez Yellow 2, i przestawiło się na produkcję wideo, co było początkiem końca.

Warto wspomnieć na koniec, że autor artykułu jest współtwórcą wystawy o studio, którą cieszyła się bardzo dużym powodzeniem. Strona wystawy wciąż jest czynna i można na niej zobaczyć eksponaty (TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.     

środa, 22 czerwca 2022

Chapter and Verse - Joy Division, New Order and me, streszczenie cz.2. Ojczym i sparaliżowana matka - trudny los gitarzysty Joy Division

Pierwszą cześć streszczenia zamieściliśmy TUTAJ.

W kolejnym fragmencie Sumner wspomina, że wszystkie ciocie które posiadał były bardzo miłe, jednak jedna z nich była chora psychicznie. Kiedy wychodziła ze szpitala i ich odwiedzała, jego matka kazała mu iść na górę do swojego pokoju i nie wychodzić jak długo uzna to za stosowne. Ciotka Amy przychodziła ostrzec ich przed rzekomym mordercą mającym zamiar ich zamordować. Sumner pozostawał w pokoju jak długo jego matka nie wezwała policji żeby zabrali ciotkę z powrotem do szpitala.

Mały Bernard nie miał rodzeństwa, ale miał wielu przyjaciół na tej samej ulicy, w tym też kuzynów. Wiele czasu spędzał na dworze gdzie grał w piłkę i bawił się. Jego relacje z matką jednak nie były dobre, jego matka z powodu kalectwa była osobą gniewną, on natomiast bardzo kochał dziadków co wyzwalało w niej jeszcze większe pokłady gniewu, skupionego na nim chwilami nawet w postaci okrucieństwa. Kiedy złamał zasady i oddalił się zbyt daleko od domu matka poddawała go karom - musiał stać twarzą do ściany i słuchać, jak złym dzieckiem jest. Miał odczucie, że matka wyżywa się na nim za to co zrobił jego ojciec, w końcu samotna matka w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych to była rzadkość.


W 1961 roku jego matka poślubiła Jamesa Dickina człowieka chorego na porażenie mózgowe, który nosił protezy na nogach. Kilka razy uderzył Sumnera a pojawienie się w domu człowieka który mógł go karać fizycznie rodziło w nim ból psychiczny. Ukrywał się przed nim w schowku na licznik gazowy i pamięta ból żołądka  jaki temu towarzyszył gdy ojczym go szukał żeby go ukarać. Sam wobec matki nie czuł się do końca fair, wspomina na przykład że nigdy nie zabrał jej na spacer na wózku bo wstydził się jej niepełnosprawności.

W pobliżu wychowywały się też wielodzietne rodziny których dzieci dawały zły przykład a matki były lubieżne. W tamtym czasie Sumner przyjaźnił się z Barrie Bensonem z którym kradli miedziane kable telefoniczne celem sprzedawania ich na złom. W latach 60-tych kiedy zaczęto burzyć kominki celem ich wymiany znajdowano za nimi ukrytą broń głownie szable i sztylety. Dzieci handlowały tym na targowiskach  a kiedyś banda uzbrojona w taką broń napadła małego Bernarda. Jedną z najbardziej strasznych przygód z dzieciństwa była wizyta u dentysty. Dziadek Sumnera przynosił do domu dużo czekolady co spowodowało problemy chłopca z uzębieniem. U dentysty coś poszło nie tak i zastosowano zbyt wiele znieczulenia czym o mało nie spowodowano śmierci chłopca. Coś poszło źle bo po zabiegu długo jeszcze leciała mu krew z buzi. 

Czasy podstawówki wspomina bardzo źle, spóźniał się na lekcje, nie lubił matematyki i uważał że uczenie się na pamięć i recytowanie wierszy zabijało jego niezależność. Bardzo za to lubił lepienie z gliny i wszelkie przedmioty związane ze sztuką. Nie cierpiał jednego z nauczycieli który gardził uczniami i stosował kary cielesne. Po zdaniu egzaminu w wieku 11 lat mógł dostać się do Grammar School a w przypadku niezdania do Lower Broughton. Bał się bo o tej drugiej szkole krążyły złe opinie, po jej ukończeniu byłby nikim. Jednak egzamin zdał co podbudowało jego samoocenę zniszczoną przez nauczycieli a dziadek w nagrodę kupił mu rower.

Tak kończy się pierwszy rozdział książki, wkrótce omówimy kolejne. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

wtorek, 21 czerwca 2022

Auguste Herbin: Abstraction-Création

Francuski malarz Auguste Herbin (1882-1960 ) najbardziej znany jest ze swoich kubistycznych i abstrakcyjnych obrazów składających się z kolorowych figur geometrycznych. Ale zaczynał od sztuki figuratywnej i w zasadzie na jego przykładzie możemy zaobserwować ewolucję malarstwa na przełomie dwóch stuleci i pierwszej połowy XX wieku. Ale zacznijmy może od początku… 

August, syn robotnika, urodził się i dorastał w małej wiosce niedaleko belgijskiej granicy. Piszemy o tym, bo ten fakt miał wpływ na poglądy dorosłego Augusta Herbina, racjonalne i radykalne przez co dość szybko porzucił on impresjonizm i po krótkiej fascynacji fowizmem zainteresował się kubizmem. Ten ostatni styl mógł zaobserwować z bliska, bo w Paryżu, gdzie osiadł po studiach w Ecole des Beaux Arts w Lille, wynajął pracownię nieopodal atelier Braque'a i Picassa. Po krótkim czasie porzucił jednak także kubizm na rzecz abstrakcji i konstruktywizmu.





Gdy uzmysłowimy sobie pewne fakty z historii Francji będziemy mogli ocenić także twórczość artystyczną Herbina. Otóż krótko przed jego urodzeniem zakończyła się krwawa wojna prusko-francuska oraz przetoczyła się przez kraj wojna domowa. W efekcie cesarstwo upadło i nastała III Republika, trwającą aż do powstania faszystowskiego rządu w Vichy. Mały August gdyby mieszkał w Paryżu, mógłby oglądać budowę wieży Eiffla wzniesionej w 1889 roku i pamiętałby nagłówki gazet donoszące o postępach głośnej sprawy Dreyfusa.  W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Artysta z powodu niskiego wzrostu został zwolniony ze służby wojskowej i podjął pracę w podparyskiej fabryce samolotów. Czy ogólna sytuacja zaostrzyła jego i tak dość fundamentalne poglądy, czy też powody tego były inne, dość, że w  1917 roku namalował pierwsze obrazy abstrakcyjne, czym zwrócił na siebie uwagę wpływowego marszanda i kolekcjonera Léonce Rosenberga, który nie zważając na to, że trwa wojna, zaproponował mu kontrakt na wyłączność. Od tego czasu Herbin dołączył do kręgu artystów Galerie de l'Effort Moderne i kilkakrotnie wystawiał tam swoje prace. Były to głównie reliefy o geometrycznych wzorach, wykonane z drewna, które nie spodobały się publiczności. Wtedy za namową  Rosenberga na krótko powrócił do stylu figuratywnego zbliżonego do New Objectivity. 





Po 1927 Herbin zainteresował się mikrofotografią kryształów i roślin i ostatecznie porzucił malarstwo figuratywne. Wraz z radykalizacją poglądów na temat sztuki konkretyzowała się jego postawa społeczna. Nie tylko współtworzył grupę Abstraction-Création w Paryżu oraz pracował jako redaktor i autor czasopisma Abstraction-Création ale wstąpił do Związku Rewolucyjnych Pisarzy i Artystów Partii Komunistycznej. Mimo to zachował przy tym wrodzony rozsądek i najpierw stał się krytykiem stalinizmu a potem opuścił partię komunistyczną… 



W tym samym czasie, czyli w latach 40 XX wieku, rozwinął język kształtów i kolorów, przekształcając je w swój plastyczny alfabet. Coraz częściej jego obrazy składały się wyłącznie z konfiguracji kolorowych trójkątów, kół i prostokątów. W 1946 stał się współzałożycielem grupy Salon des Réalités Nouvelles, następcy Abstraction-Création, promującej sztukę abstrakcyjną.



 

I może by jeszcze dalej podążał ścieżkami sztuki, poznając nowe nurty, lecz w 1953 roku dopadła go jedna z najgorszych dolegliwości, jakie może cierpieć artysta, czyli częściowy paraliż, który zmusił go do nauki malowania lewą ręką… 

Symbolicznie, wykonany w 1959 roku obraz zatytułowany Le Fin (Koniec) był ostatnim dziełem Herbina, który krótko po jego ukończeniu nagle zmarł… Obraz ten był czarno biały, a zatem pozbawiony nie tylko barw ale nawet odcieni. Czy z obrazem współgrały poglądy autora? Tego już się pewnie nie dowiemy, ale z obserwacji jego dzieł, w których dostrzega się synergię z jego przekonaniami możemy przypuszczać iż tak właśnie było…


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 20 czerwca 2022

Isolations News 198: Hooky w trasie, Manchester Region History Review, McCartney ma urodziny, Kola przynieś wody, Talk Talk - wznowienie, Lisa Gerrard - nowy singiel, Najnudniejszy Mężczyzna Wysp Brytyjskich


Peter Hook koncertuje. Powyżej trasa. W urodziny Iana Curtisa, 15.07. nic. Hmmm.

Jeśli zaczęliśmy od Manchesteru - pojawiło się ogólnodostępne czasopismo historyczne pod nazwą Manchester Region History Review (Przegląd Historii Regionu Manchester). Pierwszy numer zawiera m. in. artykuł Petera Wadsworth zatytułowany: Strawberry Studios z Stockport i jego rola w muzyce Manchesteru (LINK). Woow! Jeszcze o tym napiszemy.   


Skoro o historii - legenda muzyki Paul McCartney obchodził swoje 80-te urodziny. Na zakończenie trasy Got Back w Nowym Jorku 16 czerwca Paul wystąpił z Bruce'm Springsteenem. Razem zaśpiewali I Wanna Be Your Man The Beatles (LINK). Kolejną niespodzianką koncertu był występ Jona Bon Jovi, który zaśpiewał dla McCartneya Happy Birthday (LINK). Szkoda że Lennon i Harrison nie żyją, może kiedyś the Beatles coś by nagrali...

A propos - Ringo Starr z zespołem Starr Band ogłosili zmienione plany tras koncertowych obejmujące  wszystkie 12 przełożonych dat, które zostały niedawno przełożone ze względu na pozytywny wynik testu na Covid-19 u członków zespołu.  


A propos życia i śmierci - USA i Szwecja to jednak eko pionierzy. Sylwia Spurek lubi to...


Jeśli mowa o pionierach - nie możemy nie wspomnieć o Sowietach. Tam pojawiły się produkty amerykańskopodobne. Z powodu sankcji rzecz jasna, do Diaduszki Wani - następcy McDonalds, dołączyła Funky Monkey Cola. A idi na chuj ruskie badziewie. Kola lepiej przynieś wody.


W temacie: inny dramat! Zerwane łańcuchy dostaw przez wojnę ukraińsko-rosyjską powodują niedobory zaopatrzenia w Wielkiej Brytanii. Są kłopoty z dostawami ziemniaków i oleju. I może tak się zdarzyć, że na wakacjach nie wystarczy porcji ryb z frytkami dla wszystkich a także zabraknie czekoladowej posypki do porcji lodów... Koszmar - stwierdził jeden ze sprzedawców. Jak żyć? (LINK). 


Żyć może też inspirować... Powiedz mi gdzie tworzysz a my zgadniemy jaką muzykę? Może to zbyt radykalna propozycja, ale co sądzić o wynurzeniach gwiazdy rapu-u Posta Malone, który przyznał, że 60 procent swoich tekstów pisze siedząc w toalecie? Muzyk nie owijał w bawełnę (a może raczej w papier toaletowy) i w najnowszym wywiadzie zwierzył się, że uważa łazienkę za swoją oazę, w której do tej pory napisał około 30 procent swoich albumów: Gówno dosłownie przychodzi do mnie, ponieważ piszę wszystkie moje piosenki na kiblu. Powiedziałbym, że około 30 procent wszystkich moich albumów zostało napisanych na gównie, że tak ujmę, 60 procent tekstów zostało napisanych na gównie (LINK). 

Bogu dzięki że na naszym blogu nigdy nie pisaliśmy o tym idiocie. I nie napiszemy więcej. 

Za to inny zakręcony człowiek, nijaki Kevin Beresford nosi z dumą tytuł Najnudniejszego Mężczyzny Wysp Brytyjskich, nadany mu przez Klub Nudnych Mężczyzn (Dull Men's Club). Z czego żyje? Wydaje kalendarze ze zdjęciami parkingów, rond drogowych lub parkowych ławek... I co wydaje się być dziwne, jest na nie popyt, idą w kilkudziesięciu tysiącach  egzemplarzy (LINK).


Skoro takie rzeczy dzieją się na świecie nie dziwi fakt, że jeden z najpopularniejszych pisarzy amerykańskich James Patterson w rozmowie z The Sunday Times bardzo nieprzychylnie wyraził się o branży wydawniczej i show biznesie. Stwierdził, że obecnie białym mężczyznom trudno znaleźć pracę w przemyśle filmowym, teatralnym, telewizyjnym i wydawniczym. Nazwał to po prostu inną formą rasizmu. I niedługo potem odwołał swoje twierdzenie w krótkim oświadczeniu, które brzmiało coś w rodzaju Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że dach przeciekał, szczególnie, że prawie nie padało (LINK). 

Na budowie Murzyn odchodzi na bok za potrzebą. Majster widząc to krzyczy: ty czarny, odrzuć tą rolkę papy i do roboty! 


W temacie - kryzys w związku Strasburgera. Krążą plotki że Karol myślał że mu róg gra, a to echo grało...


Za to będący w podobnym wieku Mick Jagger powiedział, że jego stan zdrowia poprawia się po pozytywnym wyniku testu na Covid-19. Frontman Rolling Stones opublikował wiadomość na swoim  Instagramie w ostatnią środę, pisząc Wszystkim tak bardzo dziękuję za życzenia i wiadomości z ostatnich kilku dni. Czuję się znacznie lepiej i nie mogę się doczekać powrotu na scenę w przyszłym tygodniu! 

Rolling Stones odwołali koncert w Amsterdamie po tym, jak 78-letni Jagger zaraził się wirusem i przesunęli na 7 lipca. W 2019 r. muzyk  przeszedł operację serca (LINK). 

Mick jest tak przeżarty koksem i wódą że nic mu nie grozi, możemy być spokojni. 

Przy wódce w gospodzie trzej chłopi przechwalają się:

- Ja - mówi pierwszy - wyhodowałem w tym roku wielkie jabłka. Każde ważyło kilogram!

- Moje jabłka - mówi drugi - były większe. Miały po dwa kilogramy!

- To jeszcze nic. - mówi trzeci. - Ja wyhodowałem takie jabłko, że jak wiozłem je furą na jarmark, to wyszedł z niego robal i zeżarł mi konia!

W tematyce zwierząt i żyjątek. Czarna Śmierć, największa pandemia w ludzkiej historii, została spowodowana przez bakterię Yersinia pestis i trwała w Europie w latach 1346-1353. Pomimo ogromnych strat demograficznych i społecznych, początki tej pandemii są nieuchwytne. Teraz multidyscyplinarny zespół naukowców, w tym badacze z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku, Uniwersytetu w Tybindze w Niemczech oraz Uniwersytetu Stirling w Wielkiej Brytanii, uzyskał i zbadał starożytne genomy Y. pestis , które prześledzić początki pandemii w Azji Środkowej. Okazuje się że za rozprzestrzenienie się zarazy odpowiadają szczury z obecnego Kirgistanu, dokładnie z okolic wokół góry Tian Shan (LINK).  

Po ruskich nie można spodziewać się niczego dobrego. 


Podobnie jest z Niemcami.


Podsumowując powyższe rozważania... 

W temacie gwiazd naszej sceny politycznej - astronomowie odkryli coś, co może być swobodnie unoszącą się czarną dziurą. Uczeni uważają, że śmierć dużych gwiazd pozostawia czarne dziury, więc powinno być ich setki milionów rozrzucone po całej galaktyce Drogi Mlecznej. Problem polega na tym, że izolowane czarne dziury są niewidoczne. Teraz, zespół kierowany przez University of California w Berkeley, być może odkryli pierwszą, co może mieć niebagatelne znaczenie przy ustaleniu zdarzeń w chwili Wielkiego Wybuchu. Choć z drugiej strony może to być również gwiazda neutronowa. Dyskusja trwa... (LINK).


Wróćmy do gwiazd muzyki. 
Jubileuszowy debiutancki album Talk Talk, The Party’s Over, obchodzący 40. rocznicę został ponownie wydany w limitowanej edycji na 140-gramowym szarym winylu. W sklepach będzie dostępny 15 lipca. Przedsprzedaż TUTAJ.  


W temacie nowości - Lisa Gerrard zapowiedziała publikację singla Until We Meet Again, będącego częścią najnowszego albumu EXAUDIA, który ma ukazać się 26 sierpnia 2022 roku (LINK).  

Prawie na koniec nieco o filmie - do listopada tego roku można oglądać dokument o Iannis Xenakis: awangardowym kompozytorze, pionierze muzyki elektronicznej. Film został zrealizowany w stulecie jego urodzin (LINK).  Artysta współpracował z Le Corbusierem i był wynalazcą i pionierem muzyki, w której stosował modelowanie matematyczne. Warto wspomnieć, że muzyk często gościł w Polsce – prowadził kursy dla młodych kompozytorów w Kazimierzu Dolnym, współpracował z polskimi orkiestrami, dyrygentami i artystami, wielokrotnie uczestniczył w koncertach festiwalu Warszawska Jesień, na którym miały miejsce dwa prawykonania jego dzieł: Oophaa (17 września 1989) oraz Mnamas Xapin Witoldowi Lutoslavskiemu (21 września 1994).


Miał szczęście że wspomniane festiwale nie odbywały się w Gorzowie Wielkopolskim... Sama prawda całą dobę. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 19 czerwca 2022

Ten album warto znać: Electric Light Orchestra i Time - przenosimy się do roku 2095


Jest w historii muzyki kilka płyt przełomowych, które wyprzedziły epokę. Na pewno  zaliczyć tutaj można kilka wydawnictw
the Beatles, King Crimson, Pink Floyd, Tangerine Dream czy Joy Division.  I wiele wiele innych. To albumy które gdy się je pierwszy raz słyszało, wgniatały w fotel. To jak Martin Hannett powiedział po usłyszeniu pierwszy raz  Joy Division - they were different. Tak też jest z opisywanym dziś albumem. Pamiętam gdy w liceum w 1981 roku jeden z kolegów odtworzył Time z magnetofonu szpulowego. Miał też nagrany koncert ELO który upolował z radia. To było absolutnie niesamowite przeżycie, coś jak inny ze znajomych pierwszy raz puścił nam Oxygene Jarrea... Od wtedy ELO zawsze kojarzyło mi się z Włodkiem a Jarre z Szymonem. Zasłuchany w Joy Division byłem bardzo otwarty na inną wartościową muzykę. 

ELO wyprzedziło epokę, nikt nie może zaprzeczyć. Ta płyta była absolutnie ponadczasowa a największe hity jak Here Is The News - którego nie zawaham się porównać z Tomorrow Never Knows Beatlesów, czy Ticket to the Moon przy którym bawiliśmy się w podstawówce na dyskotekach przytulając dziewczyny na zawsze wpisały się w historię muzyki...

W wywiadzie udzielonym TUTAJ lider zespołu Jeff Lynne tak wspomina tamten czas. Album Time jest konceptalbumem - wiele wyjaśnia się, gdy przyjmiemy do wiadomości, że to  historia człowieka przeniesionego do przyszłości. Do roku 2095...

ELO zaczęło swoją działalność w 1972 roku z inicjatywy Wooda i Lynne'a. Nie mieli sprecyzowanego kierunku muzycznego. Poruszali się nieco po omacku. Zaczęli też eksperymentować z instrumentami muzycznymi. Odbywało się to na zasadzie pełnego spontanu, na przykład wpadli na pomysł użycia wiolonczeli, wtedy Roy postanowił się nauczyć na niej grać. Ich inauguracyjny koncert w Croydon Greyhound był totalną porażką. Lynn wspomina że był tak pijany, iż nic z tego koncertu nie pamięta. Nie było możliwości wzmocnić dźwięku wiolonczeli i innych instrumentów więc było bardzo cicho. W związku z tym postanowili wzmocnić siebie w pubie i to przed występem. 

Prawdziwa przygoda z ELO zaczęła się kiedy zespół opuścił Roy Wood by założyć Wizzard. Nie poinformował o tym fakcie reszty zespołu, po prostu pewnego dnia odszedł. Obaj są producentami muzycznymi i Lynn czasami coś dla niego nagrywa. ELO stało się ważnym zespołem, ich czwarty album zdobył status złotej płyty w USA. Lynn wtedy zintensyfikował działania żeby wiolonczele brzmiały jak orkiestra. Ponieważ to mu się nie udało postanowił zatrudnić oryginalną orkiestrę (przypomnijmy że to the Beatles nagrali pierwszy utwór muzyczny z orkiestrą - Elanor Rigby). To jednak stwarzało problemy techniczne w przypadku występów więc Lynn wsparł się nagraniami z taśmy. Muzyk twierdzi, że najbardziej zadowolony jest z albumów ELO z lat 70-tych reszta to tylko wypełnianie podpisanych kontraktów.  

Cieszmy się zatem że musieli wypełniać zobowiązania bo bez tego nie byłoby ich chyba najlepszej płyty. Ta zaczyna się od 21st  Century Man - wydaje się że to aluzja do King Crimson, brakuje tylko schizofrenika. Piosenka jest o podróży w czasie do XXI wieku bez pieniędzy i z jedną walizką. Po nim The Way Life's Meant to Be która jest kontynuacja opisu podróży w czasie. Bohater zastanawia się czy chodnik po którym idzie jest tym samym po którym chodził w przeszłości. Czuje się obco w swoim położeniu. Tęskni za dawnymi czasami i chętnie wróciłby do 1981 roku. Ludzie wkoło niego są dziwnie milczący, a miasto jest pełne plastikowych kwiatów. Po tym wstępie ELO po raz pierwszy powalają słuchaczy na kolana. Piosenka Yours Truly bowiem to absolutnie jeden z najlepszych utworów, mało tego to właśnie muzyka przyszłości. Kto by pomyślał że w 1981 roku ktoś tak zagra? Absolutny hit... Bohater tęskni za dawną miłością, i tutaj w świecie robotów i automatów spotyka kogoś jednak niestety jest go tylko maszyna, która jest zimna jak lód... Mimo że wybitnie inteligentna to wszystko w niej jest zaprogramowane. Utwór jest wizjonerski i zdaje się że ELO chcą nas przestrzec przed automatyzacją naszego życia. Przypominają się tutaj książki Stanisława Lema... Po nieco słabszym Twilight pora na kolejne wielkie arcydzieło, wspomniany powyżej Ticket to the Moon. Znowu jest tęsknota za 1980 rokiem gdy sprawy nie były tak skomplikowane.



Pamiętam stary dobry 1980
Gdy wszystko było mniej skomplikowane 
Chciałbym tam wrócić znowu
I żeby wszystko było po staremu 
Mam bilet na księżyc 
Polecę tam niedługo
Mam bilet na księżyc
Ale zamiast tego chętniej zobaczyłbym wschód słońca w twoich oczach

Mam bilet na księżyc 
Niedługi wzniosę się ponad ziemię 
Łzy które spadają z moich oczu są jak deszcz 
Który pada na twoje okno ale tego się nie dowiesz  
Bilet na księżyc 
Lot przez zakłopotane niebo 
Do nowego świata lśniącego, jasnego 
Lecąc wysoko 
Wznosząc się ku zagadkom co nadejdą 
Dziwiąc się źe tu jestem 
Chciałbym się obrócić i zobaczyć tu ciebie 


Bilet na księżyc 
Lot z satelity 2 
Biegną minuty co mam zrobić? 
Zapłaciłem za podróż
Wiec nie mam wyboru 
Jest tylko jedna droga 
Bilet na księżyc 

The Lights Go Down to kiedyś jedna z moich ulubionych piosenek. Najprościej mówiąc to kolejny utwór o tęsknocie. Do końca albumu mamy jeszcze kilka utworów, w końcu ELO nas rozpieściło i na płycie jest ich aż 13. Jedna z nich zasługuje na szczególne wyróżnienie. Mowa tutaj o czymś, czego nikt wcześniej nie zrobił. Oczywiście chodzi o znak rozpoznawczy zespołu czyli kolejne wielkie arcydzieło... Here Is the News


Oto wiadomości...
Są u ciebie co godzinę!
Oto wiadomości
Pogoda jest dobra, ale może spaść deszcz meteorów!
Oto wiadomości...
Znaleziono lekarstwo na opóźnienie rakiety!
Oto wiadomości
Ktoś zostawił swoje życie w plastikowym worku!
Oto aktualności
Oto wiadomości...
Kolejna pełna akcji przygoda!
Oto wiadomości
Wszystkiego najgorszego ze światowej konwencji!
Oto wiadomości 
Najnowsze!
Oto aktualności
Oto wiadomości...
Chcę wrócić do domu, chcę odzyskać moje dziecko!
Oto wiadomości...
Chcę wrócić!
Oto wiadomości...
Ktoś wyrwał się z Satellite Two!
Oto wiadomości
Spójrz bardzo uważnie, to może być ty!
Oto aktualności
Oto aktualności
Oto aktualności

Może tyle o płycie, jeszcze tylko cytując tekst Requiem - czy powinniśmy być szczęśliwi, przecież żyjemy w 21 wieku..



ELO - Time, producent: Jeff Lynne, Jet 1981, tracklista: Prologue, Twilight, Your's Truly, 2095, Ticket To The Moon, That's The Way Life's Meant To Be, Another Heart Breaks, Rain Is Falling, From The End Of The World, The Lights Go Down, Here Is The News, 21st Century Man, Hold On Tight, Epilogue.