sobota, 19 czerwca 2021

Dom Tony'ego Wilsona - założyciela Factory Records, w którym gościł między innymi Ian Curtis

W ostatnich newsach (TUTAJ) podaliśmy informację o sprzedaży domu Tonyego Wilsona w Charlesworth, niedaleko Manchesteru, koło Marple, gdzie mieszkali jego rodzice.  Dziennikarz kupił go, gdy ukończył studia i wrócił z Londynu. Zamieszkała w nim na krótko ze swoją dziewczyną Eithme. Na krótko, bo szybko się rozstali i wróciła ona do stolicy. Przyjaciele i koledzy pamiętali, że często bywali zapraszani przez Tonyego na wieś na imprezy, po których nie byli w stanie wrócić do siebie. W końcu do akcji wkroczyła jego matka Doris. Posprzątała dom i wyraziła dezaprobatę dla stylu życia syna…


Po pewnym czasie Wilson przeniósł się do Withington w południowym Manchesterze, lecz zatrzymał wiejską posiadłość aż do rozwodu z Lindsay Read. Zanim jednak to się stało, bywał tam często i spędzał większość świąt. Zapraszał także wielu gości. Wśród nich był Ian Curtis, który spędził u Wilsona tydzień po pierwszej próbie samobójczej w niedzielę 6 kwietnia 1980 roku - była to Wielkanoc. Zaproszenie spowodowane było troską Wilsona, który obawiał się, że intensywny harmonogram koncertowania zespołu może być szkodliwy dla fizycznego i psychicznego samopoczucia Curtisa. Tony zabrał go do siebie w Wielkanocny Poniedziałek wprost ze szpitala w Macclesfield, gdzie został poddany płukaniu żołądka. Decyzja o wyjeździe Iana została podjęta wspólnie przez Tonyego Wilsona, Alana Erasmusa i Roba Grettona podczas odwiedzin w szpitalu na które zabrali jego żonę Deborah. Zasugerowali wówczas, że pobyt w Charlesworth mógłby złagodzić napięcia małżeńskie między nimi… Jednak następnego dnia Ian wystąpił na koncercie w Bury, tak jak planowano wcześniej (o koncercie pisaliśmy TUTAJ), co było wielkim zaskoczeniem dla Alana Hempsalla z Crispy Ambulance, który miał go zastąpić. Jednak Gretton odwiedził Iana w szpitalu i przekonał go zaśpiewania przynajmniej jednej, najwyżej dwóch piosenek, bo podobno zespół bardzo potrzebował pieniędzy na podróż do USA.

Ian opuścił Charlesworth 12 lub 13 kwietnia 1980. Wrócił na 77 Barton Street, lecz większość czasu ostatniego tygodnia swego życia spędzał poza domem: albo z Bernardem Sumnerem, albo ze swoimi rodzicami.  Po śmierci Iana w Charlesworth gościła Annik Honoré. Przyleciała do Anglii, bo uzgodniła z Ianem, że się z nim spotka przed jego wyjazdem do USA. Na lotnisku dowiedziała się o tragedii, więc przyjechała zaraz do Macclesfield. Pożegnała się z Curtisem w kaplicy pogrzebowej, a następnie pojechała do wiejskiego domku Tonyego i Lindsay. Praca Lindsay i moja polegała na opiece nad Annik – wspominał później Tony. Nie poszedłem na pogrzeb, ponieważ moim zadaniem było upewnienie się, że Annik wsiądzie do samolotu powrotnego do Brukseli i nie zrobi na pogrzebie żadnej sceny. Annik spędziła więc w Charlesworth pięć dni, nieustannie słuchając Unknown Pleasures i nagrań niewydanego albumu Closer (choć zaprzeczała temu w filmie dokumentalnym o zespole). Potem Tony kupił jej bilet lotniczy do domu. Kiedy dotarła na stanowiska odprawy, zauważyła, że został on zarezerwowany na nazwisko A. Curtis, bo Tony nigdy nie miał czasu, by dowiedzieć się jak się naprawdę nazywała.

Wilson sprzedał dom, gdy rozwiódł się z Lindsey i zamieszkał w przy Old Broadwayw Manchester. Teraz, dzięki ofercie agencji nieruchomości (LINKmożemy zajrzeć do środka budynku. Na parterze jest mały przedpokój, skąd wchodzi się do salonu z kamiennym kominkiem. Dalej jest jadalnia, łazienka i kuchnia z wejściem od tyłu. Na piętrze są dwie dwuosobowe sypialnie. Wszystko pokazuje plan domu oraz zdjęcia. Wprawdzie budynek na pewno przeszedł remont od czasu gdy należał do Tonyego Wilsona, jednak niektóre jego elementy pozostały takie jak kiedyś, co za chwile może ulec zmianie. Szkoda, że kolejne historyczne miejsce traktowane jest bez należnego poszanowania. Na elewacji nie ma nawet niebieskiej tablicy, a agencja nieruchomości nie zamieściła ani jednej wzmianki o znanych, zasłużonych mieszkańcach.







Jest okazja zrobić tutaj muzeum poświęcone Joy Division i osobom z kręgu zespołu. Tylko na to trzeba wpaść - niestety władze Manchesteru zdają się być kompletnie tym niezainteresowane. Po tym jak Goldman kupił dom Curtisa i nic nie wyszło z jego planów, teraz dom Wilsona zostanie sprzedany i przepadnie wielka możliwość. A może tak właśnie ma się stać? 

Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

piątek, 18 czerwca 2021

Wraca do nas Lycia i jak zawsze w znakomitym stylu: recenzja EPki Casa Luna

 


Prowadzenie bloga muzycznego ma swoje liczne plusy. Odezwał się do nas Marco z działu reklamowego Avantgarde Music i przesłał nam w ramach promocji pliki z najnowszym dokonaniem zespołu Lycia. No i szok, bo o zespole pisaliśmy na naszym blogu (i to w samych superlatywach) dość dawno, przy okazji omawiania ich genialnego albumu Ionia (TUTAJ) (swoją drogą leci do nas już wznowienie na podwójnym czerwonym winylu!). 

Zespół powstał w Tempe w USA w roku 1988. Obecny skład to John Fair, David Galas, Tara Vanflower oraz Mike VanPortfleet, który jest jedynym stałym członkiem od czasu założenia grupy. Chociaż są ciągle poza mainstreamem, to zespół jest jednym z pionierów muzyki dark i electroIch album z 1995 roku The Burning Circle And Then Dust pozostaje jednym z najlepszych dzieł amerykańskiego mrocznego rocka

Muzyka Lycii charakteryzuje się bogatymi pejzażami dźwiękowymi i warstwą mocno przetworzonych gitar, mrocznymi, klimatycznymi klawiszami, ciężkimi - przesiąkniętymi pogłosem automatami perkusyjnymi, a w tym wszystkim płynie ponury, chrapliwy wokal VanPortfleeta przeplatany żywym i melodyjnym głosem Vanflower.

Nie będzie chyba przesadą stwierdzić, że zespół ma już swój niepowtarzalny styl, i w zasadzie od pierwszych dźwięków jest natychmiast rozpoznawalny. 

Wznowienie płyty Ionia na podwójnym winylu spowodowało, że muzycy postanowili wrócić do źródeł i wydać prezentowany dziś minialbum pt. Casa Luna

Mike VanPortfleet opisuje Casa Luna jako kontynuację albumu In Flickers z 2018 roku, z bardziej zróżnicowanym podejściem, zarówno stylistycznie jak i tematycznie. Minialbum zawiera nagrania autorstwa duetu John Fair i Mike VanPortfleet, są tutaj ich wczesne piosenki oparte na syntezatorach (Except i Galatea) z 1989 roku, wcześniej znane tylko z surowej wersji jako demo. Na albumie słychać typowe dla zespołu inspiracje stylami hiszpańskimi/flamenco, które wcześniej inspirowały Mike'a VanPortfleet'a i John'a Fair'a w 1983 roku. Chęć Tary Vanflower, aby zrobić nieco cięższy kawałek, wraz z doświadczeniem Davida Galasa w tym właśnie gatunku doprowadziły do ​​powstania utworu Do You Bleed?, a zainteresowanie Mike'a VanPortfleeta starszym Art Rockiem i muzyką elektroniczną zaowocowało znakomitym Salt & Blood.

Casa Luna ukazała się 11 czerwca 2021 roku, ozdobiona okładką na której widnieje fotografia autorstwa Tary Vanflower. To ponoć duch przeszłości...


Minialbum otwiera A Quiet Way To Go z bardzo prostym ale jakże inteligentnym tekstem...

a quiet way
a quiet way to go away
to go away

To brzmienie lubię najbardziej. Fantastyczne wokale Vanflower niczym z najlepszych czasów 4 AD i szeptanki Mike'a VanPortfleet'a. Od razu wiadomo, że będzie jak na zespół przystało - porządnie. Po nim Do You Bleed? w którym nie tylko muzycznie (lekko metalowo i industrialnie), ale i pod względem tekstu jest ciężej:

Oparzenie
czarny pokój
Zamknij oczy
poproś o więcej
jesteśmy bliźniakami
ty i ja
ty i ja
umrzemy

krwawisz? 

będziesz
palić się
dotknij mojego oka
rozpadającego się 
poproś o więcej
jesteśmy bliźniakami
ty i ja
ty i ja
umrzemy

Topisz mnie 


Except ma rzeczywiście więcej elektroniki. Ale jest tutaj oczywiście miejsce na typowy dla zespołu klimat, z bardzo nostalgicznym tekstem o przeznaczeniu i przemijaniu. Nieco przypomina klimat piosenek Clan of Xymox, ale wokal jest bez porównania mniej absorbujący, jest delikatny niczym głos Iana Curtisa w the Eternal

I kiedy światła płoną tym wszystkim
Nie będę tam ponownie?
Będę tutaj, taki jest mój los
Tu jest nic,
Oprócz niczego

On The Mezzanine to wspomniana powyżej inspiracja klimatami Hiszpanii. Nie ma tutaj jednak niczego złego, za to jest powietrze gorącego zachodu słońca i nostalgicznych wieczorów gdzieś na brzegach upalnych plaż.  Galatea nawiązuje do trudów życiowej wspinaczki, a Salt & Blood - piosenka o wspólnym przemijaniu kończy ten znakomity minialbum. I to w jakim stylu!

Idziemy brzegiem
Jak tysiące razy wcześniej
Dary oddechu
Cichy pocałunek ukrył się w naszej śmierci
Morza połykają łzy
Sól i krew rodzą nasze lęki
Światło na twojej skórze
Znowu idziemy tą ścieżką


Lycia - Casa Luna, Avantgarde Music 2021, tracklista: Quiet Way To Go, Do You Bleed?, Except, On The Mezzanine, Galatea, Salt & Blood.

Nie ma innej możliwości jak 6/6. Czekamy na nowy album, a Marco niech śle do nas więcej takich perełek o których będziemy pisać, pisać i pisać.

Dlatego czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 



czwartek, 17 czerwca 2021

Shaun Downey: Życie Malarza Figuratywnego

Shaun Downey swój blog opatrzył mottem: Życie Malarza Figuratywnego. I nic bardziej trafnego nie mógł wybrać. Downey, Kanadyjczyk urodzony w Mississauga w 1978 roku maluje realistycznie wizerunki, głównie kobiet, a przede wszystkim własnej żony Grace Kelly. Jest ona jego muzą, nieustannym źródłem inspiracji. 

Na blogu napisał coś takiego: Uchwycenie ekspresji na portrecie jest jednocześnie najtrudniejszą i najbardziej zachwycającą częścią składową życia malarza. Jedno pociągnięcie pędzla, jeden ruch ręki, może zmienić wyraz twarzy modelki z podekscytowanego przez sfrustrowany na poirytowany. Kiedy jednak to zrobisz, możesz naprawdę poruszyć ludzi, bardziej niż jakimkolwiek zdjęciem, bardziej niż oferowanym im spotkaniem z rzeczywistym modelem. Czas i cierpliwość niezbędne do stworzenia takiego obrazu jest jak promieniowanie, które powoli pulsuje. Myślę wtedy <My, malarze figuratywni>. Dziś artyści mają na wyciągnięcie ręki ogromną różnorodność ekspresji artystycznej, a malarstwo figuratywne wciąż porusza się na granicy pomiędzy realizacją poważnego malarza, takiego na czasie, a archaicznym tworzeniem dla wielu kręgów społecznych. Ale moim zdaniem malowanie, a szczególnie malowanie postaci, daje możliwość wpływania na widzów i przekazywania emocji w sposób, jaki inne media nie są w stanie osiągnąć. Dlatego nam malarzom nie przeszkadzają długie godziny pracy, izolacja i stres związany z wyborem jakiego dokonaliśmy, wyborem bycia malarzem realistycznym (LINK). 


To samo mógłby napisać Edward Hopper, o którym i o jego naśladowcach pisaliśmy TUTAJ. Bo postaci namalowane przez Downeya mimo, że realistyczne, w większości nie są portretami. Nie są także studiami postaci. Są czymś pomiędzy. Zatrzymane w bezruchu, zdają się w ciszy wsłuchiwać w szepty, które tylko one mogą wyłowić w swoim wnętrzu. Przyłapane czasem znienacka - podczas wchodzenie po schodach, czytania wiadomości na ekranie telefonu czy codziennych czynnościach - pozostają w swoim samotnym świecie. Zupełnie, jakby przebywały w szklanej bańce, oddychały innym powietrzem, żyły w gdzieś równoległym bytem, gdzie z tęsknotą na coś czekają... 







Ów świat i będące w nim kobiety jest idealny, czysty, jasny. Po prostu piękny. Czy jest zatem realistyczny? Według definicji encyklopedii realizm jest jedną z metod twórczych fikcji artystycznej, odwołującą się do przyjętego w danej kulturze społecznego obrazu świata i tym samym sugerującą, że przedstawiony w niej świat istnieje realnie. Czy zatem takie kobiety i taki świat jak obrazach Downeya istnieją na prawdę, czy tylko w naszej wyobraźni? A może w wyobraźni artysty? Może to jest ten realizm, który mu towarzyszy każdego dnia?







Niektóre swoje prace malarz namalował z ramami, jakby miał sam brał w nawias to, co podsuwała mu wyobraźnia oraz pragmatyczna wizja rzeczywistości. Te i inne prace można podziwiać na jego stronie internetowej TUTAJ. A czytelników, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu malarza odsyłamy do jego CV (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 16 czerwca 2021

O tym jak the Beatles zmienili muzyczny świat cz.2 - Dzień w którym zabito Johna Lennona

Wszystko zaczęło się w maju 1980 roku, kiedy wokalista Joy Division odebrał sobie życie. Z monofonicznego magnetofonu Grundig odsłuchiwaliśmy nagrań zespołu, zastanawiając się co będzie dalej. Pojawiło się Closer, a my jeszcze bardziej doceniliśmy Iana Curtisa

Jako nastolatkowie zasłuchiwaliśmy się w Ultravox, nagraniach J.M. Jarrea i Oldfielda. Na tym samym monofonicznym Grundigu nagrywaliśmy przez kabel albumy the Beatles, które puszczał w niedziele Jerzy Janiszewski. Beatlesi byli z nami od zawsze. To się wysysa z mlekiem matki - pamiętam jako uczeń bodajże 5 klasy podstawówki, zaraziłem się ich muzyką. Zbierałem fotografie i wycinki z prasy do specjalnych zeszytów (mam je do dziś), a mój pokój obwieszony był plakatami i zdjęciami. 

Wtedy w prasie w połowie lat 70-tych zaczęły pojawiać się doniesienia o możliwości reaktywacji grupy. Pisano o specjalnym koncercie, miał być krótki a członkowie supergrupy mieli za niego otrzymać kolosalne honoraria. 




Inicjatorem ich występu miał być Bill Sargent - amerykański showman. Członkowie zespołu podsycali klimat swoimi wypowiedziami. Coś mogło być na rzeczy, bowiem z biografii Lennona, autorstwa Tima Rileya wiemy, że zaraz po urodzeniu Seana Lennona (1975 rok) McCartneyowie regularnie odwiedzali Johna i Yoko, ba nawet Paul był już pod drzwiami z gitarą, by znowu zacząć wspólnie komponować. Do tego jednak nie doszło - Lennon bowiem wybrał życie rodzinne. 

Niemniej owe spekulacje nie ustawały, widać je na powyższych wycinkach z gazet, najstarszy jest z 1975 roku. Być może była to też część świadomego podgrzewania atmosfery zainteresowania wkoło grupy. Wszystko jednak kończy się, kiedy w nocy z 8 na 9.12.1980 roku Mark David Chapman zabija Lennona przed Dakota House w Nowym Jorku.



Zlecenie na broń podpisał jako Lennon, miał tak jak John żonę japonkę, w końcu uwierzył że to on jest tym prawdziwym Lennonem. Przed morderstwem były Beatles podpisał mu Double Fantasy...






Ojciec, który czerpał wtedy wiele informacji z lokalnej propagandowej Gazety Pomorskiej wyczytał to na jej drugiej stronie (malutka notka jest powyżej). Podobnie zresztą w partyjnej gadzinówce poinformowano o wyborze Karola Wojtyły na papieża...

Od tego czasu wszystko się zmieniło, dla mnie młodego chłopaka. Przede wszystkim wiedziałem, że marzenia o reaktywacji największego zespołu wszechczasów się skończyły. Autor najlepszych piosenek, innowator i eksperymentator, jakim był Lennon, nie żyje. Wszędzie pojawiły się teksty, audycje i wycinki prasowe o the Beatles. W TV w Dzienniku Telewizyjnym pokazano tłumy ludzi nie tylko w Nowym Jorku, lecz w zasadzie we wszystkich światowych stolicach. Jednocześnie zaczęto z Lennona robić trybuna uciśnionych, niemalże komunistę. Szczerze miałem (i do dziś mam) to gdzieś. W piosenkach the Beatles bowiem trudno dopatrywać się przesłanek ideologicznych.
 
Umarła część muzycznego świata. I to drugi raz w tym samym roku. Ale paradoksalnie, natłok informacji o zespole pozwalał dowiedzieć się wiele nowego. W radio w zasadzie każda stacja nadawała ich piosenki... A ja siedziałem przy monofonicznej Jowicie i przez całe noce zastanawiałem się o czym John Lennon rozmawia właśnie z Ianem Curtisem.



W tym czasie, kiedy ciało Lennona jeszcze nie ostygło, służba zaczyna wynoszenie pamiątek po nim. Rozpoczyna się kolejny etap budowania legendy, która ani trochę nie wygasła do dzisiaj.

Poprzedni tekst z tej serii jest TUTAJ.  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 15 czerwca 2021

Józef Pankiewicz: polski mistrz zmierzchów

 Kiedyś, dawno temu, jeszcze przed Pandemią, zademonstrowaliśmy naszym czytelnikom jeden z naszych ulubionych obrazów czyli Moonlight Walk (Spacer w świetle księżyca) Johna Atkinsona Grimshawa (LINK). 

Z kolei dzisiaj chcemy przywołać inny nokturn namalowany przez polskiego mistrza zmierzchu Józefa Pankiewicza (1866-1940). Jest to dość znane dzieło z 1893 roku, zatytułowane Dorożka nocą. Widzimy na nim namalowaną właśnie dorożkę z białym koniem, stojącą na wilgotnym bruku miejskim. Kamienie lśnią w świetle księżyca, odbijają się w nich lampy i światła dorożki. Nie wiemy, czy obraz przedstawia noc jesienią, czy też wiosną lub lecie? Jedno, co możemy dostrzec w ciemnej scenerii, to majaczącą, samotną sylwetkę pojazdu. Szczegół miasta także nie są widoczne i gdyby nie znajomość życia i twórczości malarza, nie moglibyśmy wywnioskować gdzie artysta postawił swoją dorożkę.

Obraz niewiele ma nam zatem do zaoferowania, ot jakiś tam koń, powóz i mglista, ciemna noc... Niemniej jest w tym wszystkim nieokreślony smutek, a jednocześnie oczekiwanie. Niemal czujemy jak mżawka osiada na kamieniach, wsiąka w sierść konia i osadza się na koźle, na którym pewnie próbuje drzemać dorożkarz. Czeka on, aż ktoś podejdzie i go wynajmie. Czy będzie wiózł lekarza do chorego, czy może towarzystwo wracające z nocnej zabawy? W każdym razie jeszcze nie wraca do suchego domu, bo ma nadzieję, że za jego brak snu ktoś mu zapłaci.


Obraz jest w zasadzie monochromatyczny, podobnie jak monochromatyczne były nokturny Jamesa McNeill Whistlera (1834-1904) który przecież żył w tym samym czasie (o jego twórczości pisaliśmy TUTAJ),  a mimo to ciemność na nim, noc i wilgoć przybiera kształt melancholii... Zaczarowana dorożka, zaczarowany koń? 

Pankiewicz wielokrotnie bywał w Paryżu. Wystawiał tam swoje prace, spędzał wakacje. Począwszy od 1908 roku regularnie odwiedzał Concarneaux, Saint-Valery-en-Caux, Collioure, Saint-Tropez, Vernon czy Giverny. W czasie wakacji 1909-1910 dzielił pracownię w Saint-Tropez z Pierrem Bonnardem. To właśnie wpływ tego ostatniego spowodował zmianę spektrum barw używanych przez Pankiewicza, który do palety wprowadził wtedy wręcz fowistowskie kolory, nasycone i zestawione kontrastowo. Czas I wojny światowej malarz przeczekał w Hiszpanii. Potem zajął się sztuką. W 1922 miał swoją pierwszą osobistą wystawę w Galerie Bernheim-Jeune w Paryżu, a w 1923 roku prowadził zajęcia w Akademii Krakowskiej. Od 1925 roku aż do śmierci jednak pozostał we Francji. Kierował paryską filią krakowskiej uczelni. Jeszcze w 1936 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie odbyła się duża wystawa jego prac z okazji 70. urodzin. Ale następnego roku Pankiewicz przeszedł na emeryturę i przeniósł się do La Ciotat koło Marsylii, gdzie zmarł trzy lata później.   Nas jednak urzekły nie jego kolorowe martwe natury, a smętne, nastrojowe nokturny. Oprócz pokazanego wyżej namalował jeszcze kilka innych, wśród nich: Rynek Starego miasta w Warszawie (1892), Łabędzie w ogrodzie Saskim (1896) i Park w Duboju (1897).





Obrazy Pankiewicza nie spodobały się wybrednej publiczności. Jak zauważył jeden z krytyków Trzeba na nie patrzeć długo, trzeba do nich kilkakrotnie powrócić. Trzeba następnie być trochę smutnym, trochę niezadowolonym z życia, aby zdecydować się na opuszczenie chociaż na chwilę tego świata wyraźnego i zagłębić się w ów świat malowanego płótna (…).

Jeśli jednak spojrzymy na te obrazy przez okular swego wnętrza, to może okaże się, że nieprawdą jest, jakoby nic na nich nie widać?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 14 czerwca 2021

Isolations News 145: Otwarcie wystawy o historii Factory Records, Cummins wydaje książkę, sprzedają dom Tony Wilsona, Molchat Doma i Vollenweider koncertowo, festiwal w Pasadenie, Summer Sky Festival, Wakeman odznaczony, będzie nowy Władca Pierścieni, Thunberg w kosmosie



19 czerwca nastąpi długo oczekiwane otwarcie wystawy o historii Factory Records w Manchesterze. Znaleźć na niej będzie można rzadko udostępniane materiały i przedmioty archiwalne, wśród których ważne miejsce zajmie gitara Vox Phantom Iana Curtisa. Organizatorzy zademonstrują jej możliwości na żywo a także na prezentowanym wideo Love Will Tear Us Apart, które będzie można oglądać publicznie podczas festiwalu. Będzie to pierwszy pokaz instrumentu od ponad 30 lat. Na wystawie nie zabraknie również wielu obiektów wypożyczonych z posiadłości zarówno Tony'ego Wilsona, jak i Roba Grettona, byłego menadżera Joy Division i New Order. Wystawa potrwa do stycznia przyszłego roku (LINK).  Bilety są już dostępne: normalne 8 funtów, ulgowe 6 funtów, osoby poniżej 12 roku życia wpuszczane są bezpłatne, bilety można zarezerwować wcześniej TUTAJ.


Kevin Cummins powiadomił świat o wydaniu ekskluzywnej i niezmiernie kolekcjonerskiej książki, która edytowana jest tylko w 100 egzemplarzach. O czym będzie publikacja informuje jej tytuł: Joy Division. Juvenes. Chętni mogą album już zamawiać w przedsprzedaży. I dobrze, że z komputera korzysta się na siedząco bo cena zwala z nóg (LINK). Książka jest oprawiona w płótno, sprzedawana w tłoczonym. pokrytym folią pudełku z klapką, w towarzyszy jej podpisany i numerowany certyfikat oraz podpisana kopia samej książki zapakowana w specjalną obwolutę. Zatem fani Joy Division - nie zdziwcie się jeśli autor zacznie was obserwować na TT, po czym na DM zaoferuje wam zakup. Follow skończy się jak tylko odmówicie, bo w książce jeśli chodzi o zespół nowych zdjęć nie ma. Autopsja.


Właśnie wystawiono na sprzedaż dawny dom Tonyego Wilsona w Charlesworth, nie było chętnych więc obniżono jego cenę (LINK). Na zrobienie solidnego muzeum Joy Division okazji co niemiara, jednak władze Manchesteru jak widać mają to gdzieś. Zapomnieli ze bez Wilsona chodziliby dziś w gumofilcach po polu z ziemniakami załatwiając swoje potrzeby na słomę.


Skoro weszliśmy w klimaty chłodnofalowe - 
Molchat Doma pokazali na YT wideo z piosenką Ya Ne Kommunist (Я Не Коммунист) wykonaną podczas koncertu w Saint Petersburgu w tym roku. 



Jest to fragment nagrania Live /Saint-Petersburg / Aurora 2021).



W maju przyszłego roku w Pasadenie ruszy festiwal na którym wystąpią razem: Blondie, Devo, Bauhaus Morrissey, a oprócz nich jeszcze  Psychedelic Furs, Violent Femmes , Echo & the Bunnymen, English Beat, Public Image Ltd. , Berlin, Missing Persons, Christian Death, the Damned, Church i inni. Bilety można już kupować od piątku TUTAJ.


W Polsce a to, na Summer Sky Festival 2021 w Poznaniu, 17 lipca tego roku będą koncertować IRA, Sztywny Pal Azji i Róże Europy (LINK).


Jeśli koncerty - Andreas Vollenweider (o którym pisaliśmy TUTAJ) zamieścił niedawno pierwszą część koncertu live w Montreux z 2011 roku, zorganizowanego z okazji 35-lecia pracy twórczej. Druga część będzie dostępna online 20 czerwca 2021 o 20:00 (CEST), 14:00 Nowy Jork, 11:00 San Francisco. Obie będą za jakiś czas pewnie w sprzedaży (LINK).


Za to inny multiinstrumentalista Rick Wakeman został uhonorowany przez królową Elżbietę Medalem Imperium (LINK).



Netflix ma zamiar nakręcić film o Edgarze Allanie Poe. W roli głównej zagra Harry Melling, który pokazał się w sadze filmowej o Harrym Potterze (wystąpił tam w roli Duddleya Dursleya, grubego kuzyna Harryego) (LINK). Jaki to ma związek z Wakemanem? Ponoć proponowali tą rolę jemu, ale odmówił z powodu braku czasu.   

Skoro wkroczyliśmy w świat kina - Warner Bros i New Line kończą produkcję animowanego filmu według powieści Władca Pierścieni Tolkiena. Produkcja nosi tytuł Władca Pierścieni: Wojna z Rohirrimami i skupi się na historii fortecy w Helmowym Jarze, która jest eksplorowana w tomie Dwie Wieże. Reżyserem filmu jest Kenji Kamiyama, a scenariusz napisali Jeffrey Addiss i Will Matthews (LINK). Swoją drogą w latach 70 - tych Wakeman mógłby też grać samego władcę - pierścieni zawsze u niego było aż nadto.

W temacie powalonych pomysłów - kongresman Louie Gohmert poprosił o wydanie wiążącej opinii przez pracownika zarządu służb leśnych USA na na temat pomysłu eliminacji  niekorzystnych zmian klimatycznych na Ziemi. Według niego trzeba aby rząd dokonał zmiany orbity Księżyca wokół Ziemi, albo orbity Ziemi wokół Słońca (LINK).

Podobno planuje się dokonać tego poprzez wysłanie w kosmos Grety Thunberg, która ma odegrać rolę Natalii Tiereszkowej i psa Łajki jednocześnie. W tym celu Biden spotyka się właśnie z samym Putinem.

A my wracamy do was jutro z nowym wpisem - dlatego czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.