sobota, 22 września 2018

Kinowa jazda obowiązkowa: Ptasiek

Ptasiek to dla mnie przede wszystkim książka Wiliama Whartona. Bardzo dobra, jedna z tych, od których trudno się oderwać. Później, na jej podstawie w 1984 roku powstał film Alana Parkera, z udziałem Matthew Madina (Ptasiek) i Nicholasa Cage'a (Al Columbato). 

Historia skradzionego noża łączy dwóch chłopaków Ala i Ptaśka. Al jest zapaśnikiem, typowym nastolatkiem w którym buzują hormony, ale mimo tego dość łatwo poddaje się pasji Ptaśka. Pasji obserwowania, tresowania i fascynacji życiem ptaków. Zwłaszcza umiejętnością latania. Chcąc ją posiąść, obaj przygotowują stroje ptaków, w których udają się na dach jednego z najwyższych w mieście budynków.



Ptasiek jednak zalicza bolesny upadek, który wcale nie zniechęca go do podejmowania kolejnych prób. 

Akcja filmu zaczyna się od wspomnienia młodości, jednak toczy się równolegle w dwóch światach. W tym teraz, Ptasiek jest w szpitalu psychiatrycznym, dokąd zostaje  wezwany Al.  Obaj są weteranami wojny w Wietnamie, a kiedyś, jak to określił Al, byli parą stukniętych chłopaków z Filadelfii.  


Po zakończonej wypadkiem nieudanej próbie lotu Al stara się  oderwać Ptaśka od jego zainteresowań, odnawiają auto, wspólnie udają się na wycieczkę celem poderwania dziewczyn. Ale okazuje się, że cel ten realizuje jedynie Al. Ptasiek natomiast wcale nie jest zainteresowany kontaktami z kobietami, sprowadza je jedynie do roli przedmiotu, bowiem tak naprawdę fascynuje się ptakami. Al próbuje nim w tej materii sterować, udzielając rad - Kobiety nie mogą wiedzieć co  o nich myślisz - perswaduje przyjacielowi, na co słyszy odpowiedź - ja o nich nie myślę... 


Ptasiek nie ustaje w realizacji celu zostania ptakiem - stara się zrozumieć mowę zwierząt, śni o nich, miewa we śnie fantazje... We śnie nic mnie nie ogranicza, znikają wszystkie troski chciałbym umrzeć i odrodzić się ptakiem. Nie mówię jeszcze ich językiem  - oświadcza Alowi.

W świecie tu i teraz Al podejmuje, poprzez wywoływanie wspomnień, próbę przywrócenia przyjaciela do żywych, wybudzenia z ciężkiej schizofrenii.  Próby te spełzają na niczym, co w końcu zaczyna drażnić lekarza wojskowego, prowadzącego przypadek Ptaśka


Ponieważ obaj są weteranami wojny w Wietnamie w filmie pojawia się wątek wojny. Typowo egzystencjalny, pokazujący prawdę o tym, że człowiek nie ma nic do powiedzenia, kiedy poddany zostaje działaniu machiny otaczającego go świata. Al podsumowuje go następująco: Nie mieliśmy żadnego wpływu na własne życie... W każdej innej wojnie bylibyśmy bohaterami. Dochodzi w końcu do wniosku, jak wiele na prawdę jest ważne życie: Co takiego wspaniałego jest w tym pieprzonym świecie? Zostaniemy tutaj bez niego, powinniśmy się ukryć i z nikim nie rozmawiać...

I kiedy sytuacja wydaje się być już zupełnie beznadziejna, a lekarz prowadzący decyduje się na przeniesienie Ptaśka do innego bardziej specjalistycznego szpitala akcja nagle przyjmuje zupełnie niespodziewany obrót...


Ktoś może zapytać po co nam ten film? Film, który tak w zasadzie pokazuje jakiegoś czubka, wyraźnie odchylonego od średniej, mającego coś z głową na tle ptaków, latania i chcącym zostać jednym z nich. Rodzi się jednak tutaj seria refleksji. 

Po pierwsze, proszę zauważyć, że Ptasiek  w swoim odchyleniu nie jest dla nikogo szkodliwy. To otoczenie, w postaci matki, kolegów czy chwilami nawet samego Ala, stara się przywrócić go do normy. Oczywiście normy wyznaczanej przez nich samych.  Jedynie ojciec wydaje się rozumieć chłopaka. A inni? Czy to że kogoś nie rozumiemy daje nam prawo do odrzucenia, czy też nachalnego prostowania innych do swojego wzorca?

Po drugie, te starania przywracania do normy siłą często nabierają bardzo brutalnego charakteru. Rodzi się pytanie, ile kosztuje bycie innym, nawet jeśli nie wyrządza się nikomu szkody?

I ostatnia rzecz - przyjaźń. Czy aby wątek przyjaźni, nie jest zbyt mocno wyidealizowany? Czy taka przyjaźń w realu jest możliwa?  

Muzyka do filmu Ptasiek to arcydzieło. Skomponowana przez legendarnego wokalistę Genesis, Petera Gabriela, jest czymś tak doskonałym, że poświęcimy jej zupełnie osobny wpis. W pełni na to zasługuje. 


Na koniec dodam tylko, że film jest dla ludzi o silnych nerwach, mimo faktu zawarcia w nim kilku zabawnych scen, całościowo jest filmem dość dołującym. 

Ale to przecież dramat, więc trudno oczekiwać czegoś innego...   

1 komentarz:

  1. Lubię troszkę gęste klimaty ale to chyba zbyt wiele nawet jak na mnie

    OdpowiedzUsuń