wtorek, 18 września 2018

Bernard Pierre Wolff - autor zdjęć z legendarnych okładek płyt Joy Division

Czytelnicy naszego bloga po wejściu na jego stronę pierwsze co zauważają to zdjęcie będące ilustracją okładki albumu Closer wydanego przez zespół Joy Division w 1980 r., które wykonał francuski fotograf Bernard Pierre Wolff. O tej okładce pisaliśmy już kilka miesięcy temu TUTAJ

Wspomnieliśmy wówczas tylko zdawkowo o autorze zdjęcia, a warto przybliżyć jego niezwykłą postać. Urodził się w 1930 r. w malutkim, liczącym niespełna 2 tys. mieszkańców francuskim miasteczku Connerre w dolinie Loary, gdzie nic nie zapowiadało jego późniejszej kariery artystycznej. Po osiągnięciu stosownego wieku Pierre Bernard rozpoczął naukę zawodu w warsztacie miejscowego stolarza, lecz chyba nie do końca odpowiadało mu to zajęcie, bo w 1946 r. przeniósł się do Paryża gdzie rozpoczął pracę w RATP czyli w publicznym transporcie zbiorowym, a potem wstąpił do formacji wojskowych w Maroku

Po powrocie zainteresował się fotografią, zaczął nawet robić zdjęcia filmowe i w latach 1955-1958 stał się asystentem reżysera Henri Langloisa z Cinematheque, wykonał wtedy swoje pierwsze projekty artystyczne, m.in. wystawę o historii kina w Berlinie Wschodnim. W 1958 r. przeniósł się do Nowego Jorku i tam objął stanowisko dyrektora artystycznego Foreign Policy Association, przyjął także amerykańskie obywatelstwo. To wtedy stał się tak naprawdę fotografem: zaczął robić zdjęcia ulic, portrety osób, eksperymentował ze światłocieniem, próbując swoich sił jako abstrakcjonista. 

Jego pierwsze portfolio Friends and Friends of Friends zostało opublikowane przez renomowane, najstarsze w USA wydawnictwo, którym jest EP Dutton założony w 1853 r. Wkrótce zaczął wiele podróżować po świecie bo rozpoczął pracę dla ONZ i UNICEF - dla tych organizacji międzynarodowych robił zdjęcia w różnych zakątkach świata. Trzeba przyznać, że obie te instytucje dokonały właściwego wyboru fotografa, bo czarno-białe zdjęcia Wolffa ukazywały przede wszystkim ludzi. Fotografie te zwracają uwagę delikatną grą świateł i kontrastów, przez co zachowały niezmiennie klasyczną i stonowaną poetykę. Efektem jego fascynacji stał się album wydany w 1982 r. zatytułowany In India, który zdobył wielką popularność. Da się zauważyć, że autor książki nie dbał o sławę i dalej kontynuował swoje podróże. Odwiedził Tokio, był we Włoszech (wówczas wykonał zdjęcia, które trafiły na okładki płyt Joy Division, o których wyżej pisaliśmy) a potem rozpoczął projekt polegający na fotografowaniu mieszkańców Londynu. Pod koniec życia rejestrował widoki Kenii, Botswany i Lesotho

Poniżej zamieściliśmy kilka zdjęć, które pokazują jego warsztat artystyczny. Podobno nie kadrował ujęć. Potrafił bez inscenizacji osiągnąć harmonijny obraz  rejestrowanego świata, łącząc rzeczywistość z ukrytym porządkiem, którego obecność może dostrzec i narzucić odbiorcy tylko fotograf. To co zaskakuje w jego pracach to piękno. Nawet w tym co pozornie brzydkie i biedne, z wrodzoną wrażliwością potrafił znaleźć coś niebanalnego, według wyznawanej przez siebie zasady wszystko można teraz fotografować. Utrwalał zatem wszystko: pijaków, narkomanów, transwestytów, ludzi opuszczonych, starych, dziwnych, ludzi półświatka... tych których nie chce się dostrzegać i omija się wzrokiem na ulicach wielkich miast.







Zmarł na AIDS w 1985 r. Swoje prace przekazał l'Association Paris Audiovisuel


W ubiegłym roku zorganizowano wielką retrospektywną wystawę jego dzieł, która stała się ważnym wydarzeniem artystycznym Paryża, więcej o niej TUTAJ. Jednak dla nas stał się zapamiętany dzięki dwóm fotografiom nagrobków na jednym z włoskich cmentarzy. 

Sic transit gloria mundi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz