sobota, 30 marca 2019

Kinowa jazda obowiązkowa: Słyszę Twoje Myśli - witajcie w świecie Orwella XXII wieku

Nie przekonasz się kim jesteś, dopóki nie stracisz tego co dla ciebie najcenniejsze - to jedno z przesłań opisywanego dziś filmu, choć akurat to przesłanie dotyczy spraw związanych z uczuciami jednego z głównych bohaterów. Zanim jednak omówimy film Khalil Sullinsa  z 2014 roku kilka słów usprawiedliwienia. Zwykle w tym dziale publikujemy dzieła ponadczasowe, gościli tutaj Herzog (TUTAJ), Cox (TUTAJ), Szulkin (TUTAJ), Jarmusch (TUTAJ) czy Reynolds (TUTAJ). Wszystkie omawiane dotychczas filmy są TUTAJ. Było to kino zwykle bardzo ambitne i na pewno pozostające na zawsze w historii. Dzisiejszy film nie ma zbyt wielu optymistycznych recenzji w mainstreamowych portalach jak choćby Filweb.  

Krytykuje się fabułę, czy brak powalających efektów specjalnych, jak i niezbyt wyszukaną grę aktorów w rolach trójki młodych naukowców - Amber Marie Borlinger (jako Jolie), Thomas Stroppel  (jako David Thorogood) i Artie Ahr   (grający Ryana Catesa).   I być może jest w tym ziarnko prawdy gdyby nie trzy detale. 

Po pierwsze primo -  po co ogląda się film?  Na naszym blogu chyba od dość dawna jasne jest, że nie interesują nas wyszukane efekty specjalne, jeśli są to OK, ale jeśli ich nie ma (vide filmy Wernera Herzoga) to nie będziemy płakać, bowiem nas interesuje PRZESŁANIE. Głębia przekazu - to jest to, czego barany żrące popcorn popijając colą nie widzą i nigdy nie zobaczą. Oni tego nie szukają w filmie.

Po drugie secundo - gra aktorów - jasne, każdy musi kiedyś debiutować. Nas interesuje przekaz.  Nie dopatrzyliśmy się  w filmie jakiś rażących uchybień w sztuce. Jest OK!

Po trzecie tertio - im mniej wiesz tym mniej rozumiesz. Tego filmu nie da się zrozumieć bez znajomości kilku pozycji zwanych tutaj lekturami obowiązkowymi. Myślimy o książkach Orwella - zwłaszcza Roku 1984 (pisaliśmy o tym TUTAJ), ale i innych pozycjach opisujących sposoby inwigilacji we współczesnym świecie (TUTAJ). Tyle jeśli chodzi o wstęp. 

Teraz przejdźmy do fabuły i sensu. 

Film opisuje eksperyment naukowy wykonany początkowo przez dwójkę, następnie przez trójkę studentów. 
Do neurologa i informatyka dołącza studentka specjalizująca się w fizyce materiałów - dokładnie pracująca nad nanorurkami węglowymi. Pozwala to dość mocno ruszyć badania z martwego punktu, bowiem wszczepienie nanorurek do mózgu (poprzez wkłucie w kręgosłup) pozwala na zwiększenie strumienia transmisji z neuronów. 
Tym oto sposobem grupka studentów osiąga wynik przełomowy - potrafią transmitować myśli z mózgu do mózgu. W tym samym czasie nad podobnym projektem pracują tajne agendy rządowe, niestety bez tak spektakularnych efektów. Trudno się dziwić, stado doktorów w wieku przedemerytalnym posiada już tak mało otwarte umysły, że w zasadzie nie są one zdolne do dokonywania przełomowych odkryć, zresztą nie od dziś wiadomo że do czterdziestki człowiek jest kreatywny a później jest równia pochyła. 
Ale nie należy myśleć, że praca naukowa to taki łatwy kawałek chleba. I to pierwszy poważny problem poruszony w filmie. Główni bohaterzy bowiem poświęcają czas dla rodziny badaniom. Podobnie jest z finansami na badania, co owocuje wieloma problemami. 

Zatem pierwszy poważny przekaz filmu dotyczy umiejętności odszukania w życiu równowagi między pasją a rodziną (tutaj żoną i córką). 
Drugi poważny problem poruszony w filmie dotyczy bariery etycznej, którą można przekraczać podczas badań naukowych. Można czy nie - oczywiście tylko oficjalnie. Bowiem nieoficjalnie... Czy wiecie co robią w swoich laboratoriach Chińczycy? Czy znacie książkę Jacques Testarta pod tytułem Przejrzysta Komórka  z 1990 roku? Czy wiecie dlaczego ten geniusz porzucił pracę nad tajnymi projektami, gdzie już w latach 60 - tych ubiegłego wieku krzyżowano człowieka ze świnią? Warto przeczytać... 

Nasi bohaterzy wyprzedzając rządowe agendy popadają w kłopoty i zostają postawieni przed wyborem bez wyjścia. W tym samym czasie odkrywają, że tak na prawdę program rządu ma na celu stworzenie superchipa dzięki któremu, już od dzieciństwa, ludzie poddawani będą pełnej kontroli. 

Zatem jest to Orwell pełną gębą, z tym że w nowej wersji. Wolność to niewola - takie hasło przyświecało partii w powieści Orwella (pisaliśmy o niej TUTAJ) i takie samo przyświeca rządowym agendom przejmującym kontrolę nad badaniami  ambitnej trójki młodych naukowców.
Jak zakończy się szalony program? Czy ludzie zostaną zachipowani i poddani pełnej kontroli myśli? 

I jako podsumowanie powiemy tak. Znacie ostatni wywiad z 2007 roku nijakim Aaronem Russo?  Nie znacie? To posłuchajcie...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.  

piątek, 29 marca 2019

Sebastiao Salgado: Czy śmierć może być piękna a nędza estetyczna?

Czy śmierć może być piękna a nędza estetyczna? Wbrew pozorom wydaje się, że tak. Na czarno-białych zdjęciach Sebastiao Salgado, brazylijskiego artysty fotografa widzimy głównie nędzarzy, którzy cierpliwie znoszą swój trudny los i nieuchronne przeznaczenie. A przecież sam artysta jest zaprzeczeniem takiej tezy, bo wszystkie okoliczności świadczyły o tym, że jego życie potoczy się zupełnie inaczej. 

Salgado ukończył studia ekonomiczne w São Paulo, potem w Paryżu zajął się badaniami na temat ekonomii rolnictwa, które miał uwieńczyć doktorat. Podjął pracę najpierw dla International Coffee Organization oraz dla Banku Światowego. Często podróżował do Afryki i to właśnie tam powstały jego pierwsze zdjęcia, więc za namową żony rzucił dobrze zapowiadającą się karierę ekonomisty i poświęcił fotografii. Jego zdjęcia od razu wzbudziły zachwyt, otrzymywał za nie wiele nagród, kilka razy był laureatem World Press Photo. Swoje prace opublikował w książkach: An Uncertain Grace, Other Americas, Sahel, miał także wiele wystaw indywidualnych. 

Wykonane przez niego zdjęcia układają się w tematyczne serie. Jednym z największych cykli i pierwszym, liczącym się byli Robotnicy, ze zdjęciami ukazującymi różne aspekty ludzkiej pracy, opisanymi przez autora hasłami: rolnictwo, jedzenie, wydobycie, przemysł, ropa i budownictwo. Fotograf pokazał cierpienie i zajęcia biedaków, z których ręczna praca wyciskała życie. Najbardziej jaskrawe przykłady nieludzkiego traktowania robotników zastał w kopalni złota Serra Pelada w Brazylii, gdzie całe wydobycie jest wykonywane ręcznie. Kolejnym wielkim cyklem były Migracje, a ostatnio - zespół fotografii zatytułowany - Genesis

Głównie pokazywał okrucieństwo świata, bezsilność bezdomnych, grozę życia, smutek i rozpacz... Natłok ludzkiego cierpienia, które Salgado widział był tak ogromny, że nie mógł go znieść i poważnie się rozchorował. Jego lekarz stwierdził nawet, że tak długo obserwował on śmierć, że aż sam zaczął umierać. Oprócz tego robił zdjęcia natury. 

Oczywiście fotograf jest krytykowany. Jego przeciwnicy wypominają mu, że wynajęci przez niego ludzie podróżują po świecie i szukają najbardziej wyrafinowanych obrazów nędzy, którą on potem utrwala na kliszy. Że tak naprawdę wzbogacił się pokazując cudzą biedę i krzywdę. Z kolei zwolennicy podnoszą, że tam gdzie jedzie jest niebezpiecznie i że ryzykuje własnym życiem i zdrowiem fotografując ofiary zbrojnych konfliktów lub pojawia się tam, gdzie istnieje obawa wybuchu epidemii. Jego prace można zobaczyć na stronie złożonej przez niego agencji Amazonas Images (TUTAJ). Jest tam wiele jego prac, my spójrzmy na tylko na niektóre z nich:



















Niewątpliwie zarzut estetyzowania biedy może być uprawniony. Zdjęcia są tak wysmakowane artystycznie, iż temat staje się tak atrakcyjny, że położenie ludzi schodzi na drugi plan. Zachwycamy się światłocieniem i plastyczną stroną fotografii zamiast zapłakać nad ludzką krzywdą. Istnieje obawa, że my odbiorcy zainteresujemy się tylko wartościami artystycznymi dzieła, pomijając ich wymowę i traktując ludzi niczym odhumanizowaną masę. Jednak ten zarzut nie jest uprawniony. Bo każdy z nas, widzów jest indywidualną osobą, podobnie jak portretowani. I to od nas zależy, od naszej wrażliwości, co dotrze do nas z przesłania Sebastiao Salgado. To jak z muzyką, jedni słyszą harmonię a inni tylko hałas. 


My słyszymy i widzimy więcej niż inni. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 28 marca 2019

Factory America - czy ktoś o niej słyszał? A działała wydając Ike Yard

Zdjęcie pochodzi ze strony: LINK

W całej historii o Factory Records mało wspomina się o Factory America (choć zapewne każdy słyszał na przykład o działającej do dzisiaj Factory Benelux..). A przecież istniało chociaż nie miało w swojej stajni wielu zespołów. Na ten mało znany fakt zwrócił nam uwagę nasz niedawny rozmówca Stuart Argabright z Black Rain (TUTAJ), człowiek, który jak się okazuje jest żywą legendą muzyki undergroundowej. Stuart napisał do nas:

Hey man - I know you are into Joy Division - and maybe you know or have heard of the other group i did - Ike Yard ? We were on Factory Records America division w our LP in 1982. 

After we got reissued in 2016 on Acute, we reformed a couple times, toured Europe a couple times, ending @ Berlin Atonal Fest. 2014. 

Our last Album Rejoy was our occasion to do and release our last music together, not the sequenced multiple synths of 1982's "Loss", but all of the recombinated genres we felt like messing with ... here you have our Ikimono Gitari in which we touch on Joy Division mood a bit (TUTAJ).
Zdjęcie pochodzi ze strony: LINK

Rzeczywiście  Ike Yard nagrał płytę dla Factory USA, mało tego nawet koncertował jako support z New Order

Zatem dzisiaj, zanim omówmy wcielenia po reaktywacji o których wspomina powyżej Stuart, skupmy się na pierwszej płycie. Wydana była w roku 1982, co ciekawe była to jedyna płyta wydana przez innego niż brytyjski wydawca w Factory USA.


Przyjdzie pora, że zapytamy Stuarta Argabrighta o to co pamięta z tamtych czasów,  teraz skupmy się jednak na muzyce, bowiem jedyne wydawnictwo amerykańskiej filii Factory z rodzimym wykonawcą to jest coś.. 

Płyta o numerze katalogowym FACTA2 wydana prze Ike Yard a nosząca taki sam tytuł, weszła na rynek we wrześniu 1982 roku.  Producentem jest Ike Yard  a reżyserem nagrań Dave Ruffo.  Okładkę projektował Michael Shamberg. Jest ona bardzo oryginalna i przypomina nieco tą zaprojektowaną dla Section 25 przez samego Petera Saville'a (pisaliśmy o niej TUTAJ).



Muzyka? To bardzo silnie eksperymentalna elektronika. Monotonny rytm, głównie bas i perkusja zdaje się przypominać prezentowany tutaj jakiś czas temu Plecid (TUTAJ), czy też wczesne dokonania Swans (ale bez gitary),  the Residents (TUTAJ), może nieco Kraftwerk. Całość jest bardzo minimalistyczna, chwilami pełna niepokoju, a dzięki monorecytacjom bardzo transowa. Zresztą warto ocenić samemu, bowiem całą płytę udało nam się skompletować.




Zatem przed nami Ike Yard - Ike Yard. Tracklista: M. Kurtz, Loss, NCR, Kino, Cherish, Half A God.

Słyszeliście o Factory America

A jeśli nie to pamiętajcie, że usłyszeliście o nim dzięki nam. 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. I pamiętajcie - im ważniejszy wpis, tym mniej czytelników. 

Ile osób uczestniczyło w pierwszym locie balonem? Sześć. W ostatniej wieczerzy? Z Jezusem 13. 

A Archimedes był w wannie sam! 
Zdjęcie pochodzi ze strony: LINK

środa, 27 marca 2019

Nasz świat stał się lustrzanym odbiciem wizji Hieronymusa Boscha

Hieronimus Bosch, Holender, który tworzył 500 lat temu, pozostaje jednym z najbardziej znanych apokaliptycznych malarzy świata i jednym z pierwszych wizjonerskich geniuszy sztuki. Bosch jest najbardziej sławny ze swoich przesiąkniętych symboliką ołtarzy, zawieszonych między niebem a piekłem, gdzie wśród krajobrazów o tematyce biblijnej rozgrywa się spektakl złożony z fantastycznych i często makabrycznych ludzi, zwierząt, potworów i wymyślonych stworzeń.
Jego obrazy relacjonują ponadczasowe opowieści w swoim znaczeniu, które są prawdziwym wyzwaniem dla interpretatorów.  Prace Boscha są często postrzegane jako niesamowita zapowiedź egzystencjalnych zmagań człowieka, które dzisiaj wcale nie są mniej dramatyczne niż w czasach malarza. Wiele z jego moralizujących kompozycji obfituje w przerażające demony i potwory, gnębiące i dręczące słabych grzeszników.  Co zaskakujące, biorąc pod uwagę jego dzisiejszą sławę, trzeba wiedzieć, że jego narzucające się wyobraźni obrazy wypadły z łask na setki lat po jego śmierci. 

Stopniowo sztuka Boscha została uznana za staroświecką i jedynym krajem europejskim, w którym nie nadal była popularna, była Hiszpania. W 1593 roku król Filip II przeniósł Ogród Ziemskich Rozkoszy do pałacu będącym jednocześnie klasztorem i mauzoleum, który założył w San Lorenzo de El Escorial.
Na terenie Europy dopiero w połowie XIX w., wraz z odrodzeniem zainteresowań sztuką średniowieczną, malarstwo Boscha powróciło. Początkowo wiązano go z tzw. flamandzkimi prymitywami, wczesnymi malarzami niderlandzkimi działającymi w XV i XVI wieku, lecz od wraz z pojawieniem się sztuki współczesnej w XX wieku odkryto Boscha na nowo. W szczególności podziwiali go surrealiści, którzy uznali Boscha za pierwszego nowoczesnego artystę.

Piewcą Boscha był Salvador Dalí, który widział w nim swojego poprzednika. Uważa się nawet, że formacja skalna przypominająca twarz na słynnym obrazie Dalego: Wielki Masturbator z 1929 r. otrzymała swój kształt dzięki podobnej formie znajdującej w tle krajobrazu w lewym skrzydle Ogrodu ziemskich rozkoszy.
Bosch wpłynął także na innych surrealistów, takich jak Rene Magritte (pisaliśmy o nim TUTAJ) i Max Ernst, którzy przejęli od Boscha jego oryginalne twory, wyraźnie jednak odrzucając religijny przekaz z nimi związany. W latach 60. Bosch za sprawa kultury hipisów stał się ikoną pop-kultury. Bosch - i jego orgiastyczne obrazy, jak je rozumiano - był postrzegany jako swego rodzaju proto-hipis - prorok kontrkultury. Wpływ Boscha na kino stał się w tej sytuacji oczywisty. Wśród twórców filmu pozostających pod wielkim wpływem Boscha był Guillermo del Toro oraz… George Lucas, który inspirował się Boschem przy kręceniu cyklu Star Wars (niektórzy z kosmitów przypominają stwory z piekielnych wizji Boscha). Bosch stał się także punktem odniesienia dla projektantów gier komputerowych fantasy.

Spójrzmy na kilka obrazów, które wprost nawiązują do wizji Boscha:


Seria „Ogród ziemskich rozkoszy” Raqib Shaw
Ogród rozkoszy, Carl Gannis
Great disc Ali Banisadr
Ogród ziemskich rozkoszy (El Bosco), Lluís Barba. W tym ostatnim wśród stworów znanych z oryginału widzimy Kate Moss, Barbie i znak Coca-Coli

Czy ktoś zauważył, że nie ma potrzeby wymyślania nowych stworów, czyżby nasz świat stał się lustrzanym odbiciem wizji Boscha

A jeśli nie, to o tym przeczytacie u nas. Bo u nas codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 26 marca 2019

Vini Reilly - gitarzysta the Durutti Column i przyjaciel Iana Curtisa z Joy Division: Byłem na wszelkiego rodzaju lekach przeciwdepresyjnych

Do 1990 r. Factory Records była zarządzana z domu Alana Erasmusa przy Palatine Road, Didsbury, aż przeniesiono jej siedzibę na Charles Street (pisaliśmy o tym TUTAJ). Początki były trudne. Pierwszym zespołem, do którego zwrócili się Erasmus i Wilson, było The Durutti Column (piszemy o nich TUTAJ). W maju 1978 roku grupa ta zainaugurowała działalność klubu The Factory.  Tam w każdy piątek Erasmus i Wilson prezentowali kolejnych muzyków (o powstaniu klubu piszemy  TUTAJ).


Wiosną 1978 roku do Factory przystąpił trzeci partner, projektant Peter Saville. Rob Gretton  stał się czwartym wspólnikiem na jesieni, a producent Martin Hannett w połowie 1979 roku. Tych pięć połączonych talentów umożliwiło stworzenie czegoś, co można uznać za samowystarczalną fabrykę produkującą najlepszą muzykę undegroundu lat 80. Co więcej, Gretton przyprowadził do Factory Joy Division, zespół uznany za najciekawszą z grup promowanych przez wytwórnię, zwracający od początku szaloną uwagę prasy muzycznej.
 

Po pierwszym otwarciu kolejną promocją Factory w Russell Club był występ grupy Fast Product, który odbył się 14 lipca. Tydzień później zagrał zespół o jamalskich korzeniach prezentujący muzykę reggae: Culture. Potem do klubu powrócili Joy Division, którzy wsparli amerykański duet elektroniczny Suicide w dniu 28 lipca, a 4 sierpnia znów zaproszono muzyków The Durutti Column oraz - Cabaret Voltaire i Feathered Version. Ten wieczór reklamowany był jako toasting and the new psychodelia.
The Factory od początku postrzegana była jako przedsięwzięcie komercyjne. To było jej atutem ale i przeszkodą, bo nie każdemu się to podobało. Dlatego nie udało jej się zawrzeć umowy z Durutti Column. Niemniej przykład Factory działał. W sierpniu 1978 r., czyli miesiąc po wieczorze ćpania i nowej psychodeli Manchester wzbogacił się o kolejną, niezależną wytwórnię, założoną przez Steve'a Solamar’a, byłego DJ Electric. Konsekwentnie więc swoje przedsięwzięcie nazwał Electric Object Music, bo miało  ono wydawać utwory jego zespołu: Spherical Objects. Grupa ta zadebiutowała w dniu 28 maja w klubie The Band on the Wall, w ramach przedsięwzięcia Manchester Musicians' Collective, a po zagraniu dwóch kolejnych koncertów nagrała swój debiutancki album. Mimo to utwór Durutti Column znalazł się na pierwszej płycie Factory – FAC-2 i zespół korzystał z opieki Wilsona (o płycie pisaliśmy wiele razy TUTAJ).

Durutti Column jednak mimo tak obiecujących początków nie sprawdzał się marketingowo tak  dobrze jak Joy Division. Niedługo po inauguracji z grupy został usunięty wokalista Phil Rainford. Stało się to na prośbę Vini Reilly: „Groziłem, że ja wyjdę, jeśli Tony nie zwolni wokalisty którego wtedy mieliśmy, bo był cholernie zły”. W jego miejsce Wilson przyjął początkującego aktora Colin’a Sharp, lecz niewiele to dało. Tony Wilson potem sam przyznał, że projekt Durutti był wadliwy: „Ten zespół był gówniany. Wszyscy o tym wiedzieliśmy, ale nikt nie odważył się nic powiedzieć. Było coś w rodzaju mentalności „Cóż, wszystko będzie dobrze trzeba tylko czasu”. Oczywiście, że nie. Bez kierunku, bez harmonii, bez pieprzonego pomysłu - a jednak Alan, Vini i ja byliśmy całkowicie ślepi na takie oczywiste niedociągnięcia. Myśleliśmy, że podbiją świat” (TUTAJ).

Jednak dopiero w 1979 r., po wymianie kilku wokalistów lider The Durutti Column w pełni stał się znakiem rozpoznawczym grupy, był nim oczywiście znakomity gitarzysta Vini Reilly. Lecz w tym samym czasie Joy Division zakończyło czterotygodniowe tourne zorganizowane przez The Factory i przyszłość zespołu w porównaniu do Durutti Column rysowała się jasno. Dlaczego tak było? Dlaczego jeden zespół od razu niemal stał się kultowy a drugi w tym samym czasie z trudem przedzierał się, walcząc o uwagę fanów? Nie można wszystkiego zwalić na umiejętności muzyków, bo przecież Durutti Column mają świetne utwory a Vini Reilly jest uważany za jednego z najlepszych gitarzystów wszechczasów (pisaliśmy o tym TUTAJ). I co więcej – liderzy obu grup przyjaźnili się. To do Viniego zadzwonił Ian Curtis po swojej próbie samobójczej, gdy odpoczywał w domku wiejskim Wilsona w Charlesworth niedaleko Glossop. Powiedział mu, że miał zamiar się zabić: „Myślę, że był w stanie mi to powiedzieć, ponieważ zostałem uznany za wariata. Byłem na wszelkiego rodzaju lekach przeciwdepresyjnych;  wymyślali leki, którymi spróbowali mnie uruchomić. Myślę, że zdał sobie sprawę, że będę trochę sympatyczniejszy i zrozumiem ten stan umysłu, kiedy jesteś w stanie zakończyć własne życie.” (TUTAJ).
 
Paradoksalnie, mimo kruchej wydawałoby się psychiki to Vini Reilly i jego Durutti Column, która jest w zasadzie duetem składającym się z niego i perkusisty Bruce'a Mitchella, działa przez ponad trzy dekady i ma się całkiem dobrze, mimo że nadal nie jest zbyt popularna. Ma jednak grono wypróbowanych, wiernych fanów, których zachwyca słoneczna, a jednocześnie nostalgiczna gra Reilly'ego. Szkoda tylko, że muzyk mimo atutów nie cieszy się taką sławą, na jaką zasługuje. Wprawdzie były gitarzysta Red Hot Chili Peppers John Frusciante nazywa go największym gitarzystą na świecie, nieżyjący Ian Curtis - o którym Reilly napisał żałobnego The Missing Boy - był jego fanem, a kiedy Morrissey szukał gitarzysty, który byłby w stanie zastąpić Johnny'ego Marra, wybrał Reilly'ego i nagrał z nim album Viva Hate, to on sam tego nie dostrzega. Tak się dzieje, że talent Reilly'ego jest oczywisty dla wszystkich tylko nie dla niego.
 

Należy go podziwiać jeszcze z jednego powodu – nie zmienił swoich poglądów i nadal nie jest nastawiony na komercję. Prawdopodobnie dlatego nie usłyszy się Durutti Column w żadnej reklamie. Ma to wymierne skutki, bo ciężko wyżyć w takiej sytuacji z gry na gitarze, bez pomocy koncernów medialnych w sytuacji, gdy w muzyk w dodatku zmaga się z chorobą (jest po dwóch udarach), więc ci którzy skorzystali z jego geniuszu w przeszłości i ci którzy uwielbiają jego muzykę powinni odwiedzać stronę thedurutticolumn.com (TUTAJ).

Jest tam zapowiedź wydania podwójnego albumu z płytami, których pierwsza to oryginalne nowe wydawnictwo zespołu, a druga zawiera 7 utworów wykonanych na żywo z wcześniej niepublikowanego występu na Uniwersytecie w Manchesterze Whitworth Hall w dniu 23 czerwca 1990 roku. Album nakładem Factory Benelux ukaże się 13 kwietnia tego roku w limitowanej edycji liczącej 800 egzemplarzy.

Czego się można spodziewać? Jak zawsze czegoś extra...


Warto pamiętać o muzykach z tamtej epoki, my to robimy dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis. 

I tak jak muzyki Durutti Column, tak i informacji pojawiających się u nas nie znajdziecie w mainstreamie.  

poniedziałek, 25 marca 2019

Isolations News 29: The Cure w panteonie, Hussey w Polsce, Joy Division w remiksie, a Unknown Pleasures w Medicine. Za to Ivo Partizan zacumował

Jak informuje jeden z portali (TUTAJ) wokalista zespołu the Cure (o którym pisaliśmy wiele razy TUTAJ) Robert Smith  i jego zespół trafią 29 marca do Rock and Roll Hall of Fame

Z nimi znajdą się tam tego samego dnia Brian Ferry i Roxy Music

Nie pisaliśmy o tych ostatnich? To poważne nadużycie, które wkrótce naprawimy. Avalon wszak dziełem ponadczasowym jest i basta, podobnie jak Boys and Girls.

A obecne wcielenie Roberta? No cóż czas leci... Dlatego nam najbardziej podoba się jak na fotce powyżej.

James Nice poinformował na FB o przygotowaniach do wydania rocznicowej płyty zawierającej między innymi nagrania Joy Division w wersjach miksowanych przez legendarnego Martina Hannetta. Ciekawi nas ostatnie zdjęcie, być może mamy do czynienia z nagraniami wycofanymi z aukcji pamiątek Petera Hooka (pisaliśmy o tym TUTAJ)? Czekamy cierpliwie - o dalszym rozwoju wydarzeń będziemy informować.  
  
Wayne Hussey - wokalista the Mission (pisaliśmy o nich TUTAJ) i były gitarzysta the Sisters of Mercy (pisaliśmy o nich TUTAJ) przyjedzie do Polski na dwa koncerty. Na program jego występów złożą się zarówno nowe kompozycje jak i największe hity the Mission

8 września (niedziela) - Wrocław  Stary Klasztor, 9 września (poniedziałek) - Warszawa - Pogłos.

Lata 80 - te nie wrócą. Dziś zarówno Sisters jak i Mission to tylko cienie samych siebie.

Póki co jednak nie cieniasy. 

Legenda polskiej chłodnej fali, zespół Ivo Partizan, który wygrał Jarocin 1985 (gdzie jeden z nas był osobiście) ciągle koncertuje. Tym razem w klubie Cuma w Chełmży. Okazuje się że goszczą tam od dłuższego czasu bardzo interesujący wykonawcy (np. Moskwa). Strona klubu na FB jest TUTAJ. Warto zacumować, jeśli ktoś jest w pobliżu. 

A ludzie z Cumy mogą nam czasem wrzucić jakieś ogłoszenie na maila to zareklamujemy u siebie. Mało tego - jeśli ktoś z naszych czytelników słyszał o jakimś ciekawym koncercie - prosimy o info.

A Ivo Partizan? Na pewno będzie bosko, kiedyś przynajmniej było, a powyższa piosenka wtedy w 1985 roku podobała nam się najbardziej...

W sklepach sieci Medicine można od dłuższego czasu zakupić koszulki z logo Unknown Pleasures. Są też bluzy, ale jedynie damskie. 

Mimo tego, że w sklepie koszulki wyglądają nieco dziwnie z powodu zastosowanego efektu wyblaknięcia, to szczerze mówiąc podczas noszenia efekt jest zajebisty. 

Zakupiliśmy dwie pary i mamy pełen szacunek dla Medicine.

Warto przemyśleć, czy zamiast nosić na klacie jakieś badziewiaste loga, nie lepiej szarpnąć się i za 69 PLN nabyć prawdziwy genialny rytm serca pulsara CP 1918. Mają tam obecnie promocję - druga koszulka za 50%.

Zatem za 100 PLN dostajemy dokładnie 200 linii. Czyli za jedną płacimy zaledwie 0.50 PLN. 

Taniej nie będzie. No chyba, że sami staniemy się umierającymi gwiazdami. Wtedy nasze fale będą transmitowane w kosmos zupełnie gratis.. 

Tylko czy zespół tak genialny jak Joy Division zechce umieścić je na okładce swojej ponadczasowej płyty? 

Bez urazy, ale wątpimy... 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 24 marca 2019

Our interview with Alek Januszewski: Joy Division single and negotiations with Factory Records EN and PL versions available. Nasz wywiad z Alkiem Januszewskim o projekcie okładki singla Joy Division i negocjacjach z Facotry Records




Pan Alek Januszewski znany jest nie tylko z projektowania okładek płyt, że tylko przypomnimy takie rarytasy jak polską wersję singla Joy Division (opisanego TUTAJ), okładkę płyty Fala (TUTAJ), Nowa Aleksandria Siekiery (opisanej TUTAJ) płyt Grzegorza Ciechowskiego i Republiki, ale jest też muzykiem zespołu Gardenia

Wywiad podzielony zostanie na 3 części, ponieważ tak nam tematycznie się ułożył. Dziś część pierwsza dotycząca singla Love Will Tear Us Apart/ She's Lost Control, do którego polskiej wersji pan Alek projektował okładkę. Ponieważ ta część zapewne zainteresuje też fanów Joy Division spoza Polski zamieszczamy tłumaczenie w języku angielskim.

Mr Alek Januszewski is known as the artist and designer of album covers, we can mention here Polish version of  Joy Division EP (described HERE), the cover of LPs Fala (HERE), and Nowa Aleksandria by Polish cold wave band Siekiera (HERE), and the LPs by Grzegorz Ciechowski and new wave band Republika. Mr Januszewski is also the musician playing in the legandary band Gardenia

The interview is divided into three parts. Each of them deals with different subjests. Today part 1 devoted to the Polish version of Love Will Tear Us Apart/She's Lost Control, single. Alek Januszewski is the designer of the cover of this single. Since this part is interesting to Joy Division fans all over the world, we publish also EN translation. 

Jak to się stało, jak został Pan zaproszony do zaprojektowania okładki singla, czy znał Pan wcześniej Joy Divison? 

How did it happen that you were invited to design this single cover? Did you know Joy Divison earlier?
 
Zaprojektowałem już  kilka okładek dla Tonpresu, znałem wcześniej płyty Joy Division, a nawet byłem  ich fanem. Dlatego przekonałem redakcję, że wiem w jakiej estetyce należałoby zrobić tę okładkę.

I have designed several covers for Tonpress (Polish record label), and I knew Joy Division albums before, and even I was a fan of this band. That is why I was able to convnce the editorial office that I know what  aesthetics should be made in this cover.
 
Czy wie Pan dlaczego Tonpress nie postanowił wydać oryginalnej wersji singla z okładką Petera Saville'a? Czy wie Pan dlaczego wybrano taki unikalny zestaw piosenek? Kto pertraktował z Factory? Czy ma Pan jakieś inne projekty tej okładki?

Do you know why Tonpress did not decide to release the original version of the single with the cover of Peter Saville? Do you know why such a  unique set of songs was chosen? Who has negotiated with Factory? Do you have any other projects for this cover?

Marek Proniewicz, który był szefem od repertuaru i kontaktował się z Factory Records uznał że zamiast utworu These Days  jako strona B na singlu Love Will Tear Us Apart umieści She's Lost Control. Sądzę że ten drugi utwór wydawał mu się bardziej "przebojowy", lub raczej chciał na tak skromnej reprezentacji Joy Division w Polsce umieścić utwory wyraziste tak jakby dwie strony A singla.
Nie mam innego projektu tej okładki. Od początku wiedziałem co chcę zrobić. Znalazłem w swoich pracach odpowiednie (moim zdaniem) zdjęcie zrobione w Niemczech w ruinach przy pałacu Zwinger w Poczdamie. Zrobiłem projekt wstępny i został on wysłany do Factory do zatwierdzenia. Projekt się spodobał. Jest na tym zdjęciu nastrój, są dwie osoby widoczne tylko jako cienie w przestrzeni lochów. To jest ta para którą miłość rozdzieli. I tak się też dzieje. Na drugiej stronie pozostaje wyizolowany i osamotniony cień mężczyzny. Został sam ponieważ ONA UTRACIŁA KONTROLĘ. Tak symbolicznie myślałem projektując tę okładkę.

Marek Proniewicz, who was the head of the Tonpress assessing the musical repertoire contacted Factory Records, and decided that instead of the song These Days as page B on the single Love Will Tear, Us Apart he will place She's Lost Control. I think that the second song seemed to him more smash hit, or rather wanted such a modest representation of Joy Division in Poland to put songs expressive as if the two A sides of this single.

I do not have another design for this cover. From the beginning I knew what I wanted to do. I found in my works an appropriate (in my opinion) picture taken in Germany in the ruins at the Zwinger palace in Potsdam. I prepared a preliminary project and it was sent to Factory for approval. The project appealed. There is a mood in this picture, there are two people visible only as shadows in the space of dungeons. This is the couple that love will split. And so it happens. On the other side, the isolated and lonely shadow of a man remains. He was left alone because SHE'S LOST CONTROL. I thought so symbolically when designing this cover.

No i o finalnie, pytanie o Joy Division - od kiedy Pan ich słucha, jaka jest według Pana ich najważniejsza płyta? Czy bardzo Pana inspirowali, a może nadal inspirują?

And finally, the question about Joy Division band - since when have you listen their music, what is the most important record according to you? Did they inspire you very much or maybe they still inspire you?

Dzięki naszemu koledze Tomkowi H. który miał rodzinę w Anglii i przywoził płyty i single poznałem Joy Division dosyć wcześnie. Najlepszą płytą jest dla mnie CLOSER jakkolwiek za najważniejszą uznałbym ich debiut. Zabawne że w reedycjach w artykułach  wspomnieniowych dotyczących wydania tych płyt muzycy przyznają że wtedy byli zawiedzeni brzmieniem jakie arbitralnie narzucił im realizator. Chcieli brzmieć punkowo jak na koncercie. Realizator właśnie dostał nowoczesny przetwornik dealey i eksperymentował na młodym zespole, kompletnie ich olewając. Paradoksalnie przestrzeń i nowatorstwo brzmienia które uzyskało JD nie zostało przez nich wtedy ani zrozumiane ani docenione. Peter Hook twierdził że CLOSER zamiast brzmieć ostro kojarzył im się z …Genesis co było dla nich deprecjonujące.

Joy Division na pewno było dla mnie zespołem inspirującym i unikalnym. Przede wszystkim w sferze tekstów i nastroju. Nie starałem się ich naśladować wprost, ale przemówiła do mnie ich umiejętność mówienia w idiomie muzyki rockowej o rzeczach egzystencjalnych, poważnych - na bardzo głębokim poziomie. Tragiczna śmierć wokalisty jeszcze to uwiarygodniła.

Thanks to our colleague Tomek H. who had a family in England and brought records and singles I met Joy Division quite early. The best album for me is CLOSER, however the most important I would consider their debut. It's funny that in re-editions in memoirs about the release of these albums, musicians admit that they were disappointed with the sound that the sound engineer (Martin Hannett) imposed arbitrarily. They wanted to sound more punky like during gigs. The producer just got a modern dealey transducer and experimented on a young band, completely ignoring them. Paradoxically, the space and novelty of the sound that JD obtained was not understood or appreciated by them at the time. Peter Hook claimed that CLOSER instead of sounding strongly was in his opinion more associated with ... Genesis which was depreciating for the band members.

Joy Division was definitely an inspiring and unique band for me. Above all in the area of texts and mood. I did not try to imitate them directly, but their ability to speak in the idiom of rock music about existential and serious things - at a very deep level - appealed to me. The tragic death of the vocalist has made this more credible.

Send by the author original projects of this single cover. Note that the prinetd versions are of poor quality. Isolations - all rights reserved. 

Powyżej przesłane przez p. Januszewskiego zdjęcia oryginalnych okładek, te wydane przez Tonpress miały niestety bardzo kiepską jakość... Isolations - wszelkie prawa zastrzeżone. 

Już niedługo kolejna część wywiadu, z której dowiemy się o kulisach powstania okładek Fali, Siekiery i płyt Republiki, oraz Grzegorza Ciechowskiego. Będzie też o okładce Gardenii i ich nowej płycie. 

Pojawią się ciekawe niepublikowane materiały, które otrzymaliśmy od pana Alka, któremu bardzo serdecznie dziękujemy.  

Dlatego jeśli chcecie się  z nimi zapoznać czytajcie nas - codziennie nowy wpis. Tego nie znajdziecie w mainstreamie.