niedziela, 12 sierpnia 2018

Kinowa jazda obowiązkowa: Fahrenheit 451, czyli jak Wojtek zaczął być orwellowskim antystrażakiem

Guy Montag (w tej roli Oskar Werner) - bohater brytyjskiego filmu Fahrenheit 451 z 1966 roku jest strażakiem, choć na prawdę chodzi o antystrażaka. Bowiem to nie jest zwykła straż pożarna,  w tej straży się nie gasi pożarów tylko robi się coś zgoła przeciwnego. Antystrażacy mają za zadanie podpalanie i likwidację książek. Świat wygląda niczym w powieści Rok 1984 George'a Orwella (pisaliśmy o książce i filmie TUTAJ), telewizyjna indoktrynacja, donosicielstwo i generalnie odmóżdżenie temu towarzyszące są na porządku dziennym. Taka typowa akcja antystraży wygląda jak poniżej:






Antystrażacy nie tylko zjeżdżają po słupie, ale też posiadają umiejętność jazdy po rurach odwrotnie  - czyli w górę. Po otrzymaniu rozkazu udają się na miejsce, wcześniej przygotowane przez Policję. Zamiast wozu strażackiego mają wóz z miotaczem, książki polewane są cieczą łatwopalną i palone. Montag jest wzorowym antystrażakiem i za chwilę dostanie awans. Spotyka w pociągu dziewczynę, która wydaje się być nim zainteresowana, choć większość ludzi boi się antystrażaków.


Żona Montaga za to, zdaje się przypominać pierwszą żonę Smithsa z powieści Orwella, i na tym zresztą podobieństwa obu dzieł się nie kończą. Opisywany film powstał na podstawie książki Roya Bradburyego (z roku 1953) pisarza amerykańskiego, napisanej później niż książka Orwella. Wspomniana żona Linda żyje tylko telewizją i interaktywnymi serialami w których może brać udział, (jak każdy inny mieszkaniec kraju, z czego nie zdaje sobie sprawy więc czuje się wyróżniona). Wizja awansu męża nie robi na niej żadnego wrażenia... Za to udział w serialu bardzo duże.





Uzależnienie Lindy od TV jest wzmacniane poprzez takie  interaktywne programy, bo po każdym dostaje pochwałę za wspaniały udział, przez co ogląda TV nawet przed snem. 
 
Podczas jeden z akcji, jak i w szkole dla antystrażaków Montag dowiaduje się, że 451 stopni Fahrenheita to temperatura w której płonie papier... (choć tak na prawdę to fikcja literacka, papier pali się w znacznie wyższej temperaturze). Pada nawet pytanie: czy dawno temu strażacy nie palili książek tylko gasili ogień? I odpowiedź: Domy zawsze były ognioodporne. Za to na pytanie: dlaczego palicie książki? pada odpowiedź: to praca jak każda inna, spalamy je na popiół a później palimy popiół, książki to stek bzdur, ludzie je czytają bo to zabronione, książki skłaniają do postaw aspołecznych, przynoszą nieszczęście. 

Lekcje dla antystrażaków polegają między innymi na tropieniu książek w elementach konstrukcyjnych i meblach i ogólnie ćwiczeniach w ukrywaniu i szukaniu - bowiem żeby umieć znaleźć trzeba umieć chować.


Poznana w pociągu dziewczyna prowokuje kolejne spotkanie podczas którego pada seria pytań dających do myślenia. Czyta pan książki które pali? Na co otrzymuje od Montaga odpowiedź: A po co - to zabronione. I kolejne: Jest pan szczęśliwy? Jakże mógłby nie być: oczywiście że tak. Proszę zauważyć pełną analogię do historii Smithsa i Julii z Roku 1984. Tam też kobieta sprowokowała spotkanie i całą miłosną historię. 

Montag zaczyna w końcu myśleć samodzielnie i zauważa, że jego żona Linda jest mało nim zainteresowana. Pyta ją bezpośrednio: Chciałabyś mieć większy dom? Na co otrzymuje odpowiedź: raczej drugi ekran ścienny... Na marginesie, żona i bohater cały czas w filmie zażywają tabletki, coś analogicznego do orwellowskiego dżinu zwycięstwa. 

Awans jest coraz bliżej, Montag upewnia się o nim podczas rozmowy z dowódcą który pokazuje teczki pracowników, każdy z nich ma swój numer nie ma nazwisk, Montag to akurat 381-813. Do jego awansu potrzebne jest 12 fotografii od tyłu a w teczce jest tylko 6...




Montag mieszka jak bohaterzy Orwella w czymś noszącym nazwę blok 813. Po powrocie z pracy odkrywa, że żona jest nieprzytomna, i prawdopodobnie przedawkowała tabletki. Informuje o tym dział zatruć przy okazji informuje co zażywają z żoną: czerwone tabletki numer 2 i złote tabletki numer 8. Przybywa karetka, dwóch dziwnie ubranych sanitariuszy twierdzi że: wpompują w żonkę nową krewkę i będzie jak nowa.  

W Montagu coś pęka, następnego dnia przypomina sobie rozmowę z dziewczyną z pociągu, i pytanie o czytanie książek, które pali. Decyduje się przemycić do domu książkę Dickensa i ukrywa w pawlaczu, czyta nocą wyłączając ekran jak w Orwellu. Nota bene Julia i Smiths z Roku 1984 też czytali książkę, ale Goldsteina.


 
Antystrażak przeżywa powolną metamorfozę, podczas rewizji w parku - placu zabaw, puszcza wolno człowieka w płaszczu, który ewidentnie ma pod nim schowane książki. Dziewczyna z pociągu nadal go śledzi, tym razem z matką, finalnie prowokuje spotkanie (jak w Orwellu). Żali się Montagowi, że zwolnili ją ze szkoły. Wkoło kwitnie donosicielstwo, wspólnie widzą scenę kiedy ktoś do specjalnej czerwonej skrzynki wrzuca donos.  Jak mówi Montag: to informator - pozbył się sąsiada, matki albo szwagra.





Kobieta zabiera Montaga do szkoły i wplątuje w intrygę. Szkoła okazuje się miejscem gdzie dzieci, wszystkie ubrane w identyczne  mundurki, uczą się jedynie liczyć. Pamiętasz gdy pytałaś czy czytam książki które palę? Wczoraj jedną przeczytałem, chwali się Montag swojej znajomej z pociągu.



Żona przyłapuje Montaga na czytaniu w nocy... Sytuacja dla niej staje się coraz trudniejsza.To tak jak życie w telewizji a prawdziwe życie. Coś a la fabuła filmu Piotra Szulkina Wojna Światów (opisanego TUTAJ).

Komendant podczas kolejnej akcji, w czasie której Montag kradnie następną książkę (historię Kaspara Hausera, jaki ten świat jest mały - proszę zobaczyć TUTAJ) wyjaśnia strażakom: Książki nic nie zawierają, są o ludziach którzy nie istnieli, ci którzy je czytają stają się nieszczęśliwi. Jedynym kluczem do szczęścia jest równość. 

W akcji ginie matka jego znajomej z pociągu, płonie w domu pełnym tego co kochała najbardziej - książek. 


 
To przeżycie dla Montaga jest przełomem. Postanawia przejść do działania. Daje wykład o książkach koleżankom żony - czyta fragment, jedna z nich się wzrusza, a kiedy kończy pozostałe stwierdzają, że książki to samo okrucieństwo, smutek i łzy. 


Tej samej nocy Montag ma koszmary, a Policja aresztuje wuja jego znajomej z pociągu i nauczycielki (dopiero teraz pada jej imię: Clarise) podczas gdy jej udaje się uciec. Rano po trudnej nocy żona stawia antystrażakowi alternatywę: książki albo ja. Następnie sama donosi na męża. Poniżej zdjęcie w kolorze, żeby uzmysłowić czytelnikom, że mimo iż mamy rok 1966 film jest niesamowity kolorystycznie. 


Antystrażak znajduje Clarice a ta opowiada mu o krainie za rzeką, krainie wolności gdzie żyją książkowi ludzie, i zachęca żeby z nią do nich uciekł. Montag jednak pragnie rozmontować system, czyli podłożyć antystrażakom książki a następnie ich zadenuncjować. Rozstają się...


Wypowiada pracę w antystraży ale zanim stanie się wolny, dowódca prosi go o wzięcie udziału w ostatniej akcji. Okazuje się, że antystrażacy jadą do jego domu, gdzie przy wyjściu spotyka żonę, która właśnie go opuszcza...




Recepty na szczęście wzajemnie się wykluczają - to kolejna lekcja którą udziela Montagowi dowódca podczas palenia książek w jego domu. Montag w desperacji pali łoże małżeńskie, telewizor a finalnie zabija dowódcę i ucieka - rozpoczynają się poszukiwania. Czy przeżyje? A może przeżyje swoją śmierć? Czy dotrze do krainy książkowych ludzi? Czy jeszcze spotka Clarice?



Na koniec kilka słów podsumowania. Nie spotkałem się z recenzją pokazującą podobieństwa między Orwellem a książką Bradbury'ego, na podstawie której nakręcono film. Nie spotkałem się nigdy z takim dziwnym filmem, z tak niesamowitym klimatem i kolorystyką. Są dwie sceny trącające kiczem, powodowane ówczesną techniką trikową, ale to jest do wybaczenia. Dziś w epoce komputerów wzbudzają nie tylko uśmiech, ale i szacunek. 

Nie spotkałem się też z filmem gdzie jedna aktorka gra dwie role, zarówno Clarice jak i żony Montaga Lindy (Julie Cristie). I kiedy tak oglądałem sobie niedawno jeden ze starszych filmów science fiction Woody Allena, nie wytrzymałem do końca - trącało kiczem i tandetą. Tutaj klimat jest absolutnie ponadczasowy. 

I na koniec: palenie książek to rzecz jasna aluzja do Niemców, a pociągi pokazane w filmie science fiction jeżdżą dzisiaj na prawdę w wielkich japońskich miastach... 

Julie Christie żyje i ma obecnie 77 lat. Za to Oskar Werner zmarł w wieku 63 lat, nomen omen w roku 1984... 

1 komentarz:

  1. Klasyk ale jaki udany, brak napisów początkowych oraz końcowych. Temat jak najbardziej aktualny, programy telewizyjne, które dyktują nam co mamy robić jak myśleć... Bardzo udany zabieg w postaci dwu roli Julie Christie. Mnie w filmie urzekło chyba najbardziej uczenie się książek na pamięć. I "dwa "tomy" Dumy i Uprzedzenia :)

    OdpowiedzUsuń