sobota, 30 stycznia 2021

Co się dzieje z nimi dzisiaj: Sade

Sade, czyli Helen Folasade Adu, niedawno obchodziła 62 urodziny. Urodziła się 16 stycznia 1959 roku w Nigerii lecz od 4 roku życia mieszka w Wielkiej Brytanii, bo jej rodzice gdy była mała rozstali się. Anne Hayes (matka Sade) wróciła do Anglii, zabierając ze sobą córkę i jej starszego brata (Banji), Zamieszkali razem z dziadkami w pobliżu Colchester w hrabstwie Essex, a ojciec Sade pozostał w Nigerii. Dziadek piosenkarki był katolikiem o poglądach socjalistycznych, typowym rolnikiem. Jego przodkowie związani byli z utopijną wspólnotą Whiteway, utworzoną na przełomie XIX i XX wieku głoszącą idee powrotu do ziemi, promowanych przez Lwa Tołstoja w Rosji, co zaważyło na poglądach artystki (LINK).


Gdy Helen skończyła 11 lat, zamieszkała z matką, która była pielęgniarką. To podają wszelkie biogramy artystki. I niby wszystko o niej wiadomo, lecz powielane sztampowe dane świadczą raczej o tym, że piosenkarka bardzo zazdrośnie strzeże swojej prywatności. Prawie nie udziela wywiadów. Kontaktuje się z mediami tylko wtedy, gdy ma coś do zakomunikowania. Jak wówczas gdy ogłosiła, że wspiera swoją jedyną córkę Mickailia Ila Adu (ur. 1996 r.) która dokonała w 2016 roku zmiany płci i teraz ma na imię Izaak Theo Adu

Brytyjska wokalistka, autorka tekstów, projektantka mody i aktorka, jest częścią zespołu założonego przez nią w 1982 roku i nazwanego od jej imienia. Grupa, której jest twarzą składając się jeszcze z klawiszowca Andrew Hale, basisty Paula Denmana, perkusisty Paula Cooka (odszedł w 1984) i saksofonisty Stuarta Matthewman, jest wyjątkowo trwała. Pomimo nieuniknionych tarć pozostają razem już prawie 40 lat. Podobno dlatego, że Sade, nazywana przez pozostałą trójkę muzyków cioteczką trzyma ich twardą ręką. W rezultacie zespół wydał 6 albumów, które w październiku ubiegłego roku zostały zremasterowane w Abbey Road Studios i ponownie opublikowane w wersji winylowej, w zestawie pudełkowym, zatytułowanym This Far. Jest tam, przypomnijmy:   Diamond Life (1984), Promise (1985), Stronger Than Pride (1988), Love Deluxe (1992), Lovers Rock (2000) i Soldier of Love (2010) (LINK).

Po wydaniu ostatniego albumu zespół wkroczył w okres przerwy i wydał tylko dwie nowe piosenki - Flower of the Universe z 2018 roku do filmu Disneya A Wrinkle in Time i The Big Unknown, do filmu Widows Stevea McQueena.




Pomimo wielkiej popularności Sade rzadko koncertuje. Nie na darmo przez przyjaciół nazywana jest Howie, na cześć milionera pustelnika Howarda Hughesa. Ostatnia trasa koncertowa w 2011 roku związana z promocją płyty wydanej wcześniej trwała osiem miesięcy.

Większość koncertów miała miejsce w Stanach Zjednoczonych (aż 59), gdzie album Soldier of Love przed dłuższy czas był nr 1, podczas gdy w Wielkiej Brytanii osiągnął miejsce 4 (LINK).

W 2018 roku Stuart Matthewman, wyjawił, że legendarny zespół pracuje nad nowym albumem, który ma być kontynuacją Soldier of Love (2010). Płyta miała zostać wydana w ubiegłym roku, lecz muzycy uznali, iż poczekają z nią do końca pandemii. Na razie spotykają się więc w domu Sade Adu w Gloucestershire, aby dopracować długo oczekiwany album. Właśnie jego zapowiedzią jest pojawienie się This Far (LINK). 

Dom w Gloucestershire jest ostoją Sade. Kupiła go w 2005 roku na wsi Cotswolds, czyli blisko miejsca gdzie mieszkali jej dziadkowie. Mieszka tam od 2007 roku ze swoim trzecim partnerem Ianem Wattsem z wykształcenia chemikiem, który jest byłym żołnierzem Royal Marine i byłym strażakiem. Para wychowała razem dwoje dzieci, Sade córkę, a Ian syna Jacka, każde z poprzednich związków (LINK).  

Za zasługi dla rozwoju brytyjskiej sceny muzycznej Sade została doceniona w Wielkiej Brytanii państwową nagrodą OBE w 2002 roku i CBE w 2017.




Reszta zespołu cierpliwie dotrzymuje jej kroku. Najbardziej interesującym z towarzyszących jej muzyków wydaje się być Stuart Matthewman (ur. 1960 r.), znany także jako Cottonbelly, który komponuje i pisze teksty a także gdy trzeba staje się producentem. Stuart pozostaje dość aktywny w świecie muzycznym: ułożył muzykę do filmów, m. in: Northfork (2003),  The Astronaut Farmer (2006) The Erotic Dreams Of The Chelsea Hotel  (2016) oraz filmu telewizyjnego Nelsona Georgea:  Life Support  (2007). Współpracował i był producentem płyt innych muzyków: Maxwella przy jego pierwszych trzech albumach, oraz Palomy Faith. Jako Cottonbelly, Stuart wydał elektroniczny album  X Amounts Of Niceness  (2010) i był producentem remiksów kilku artystów: Janet Jackson, Gregory Isaacs i The Isley Brothers. Ostatnio z piosenkarką, autorką tekstów i multiinstrumentalistką Vanessą Bley, córką legendarnego Jazz Paula Bley, utworzył zespół Twin Danger



W efekcie pojawiła się ich wspólna płyta wydana w roku 2015.


Ma syna Claya. A oprócz muzyki także inne hobby, jest zapalonym rowerzystą, trenującym i ścigającym się w nowojorskim zespole RBNY Racing (LINK).  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainsteamie.

piątek, 29 stycznia 2021

Archiwum artykułów o Joy Division cz.5: Heart and Soul - artykuł o Martinie Hannettcie



Dzisiaj w serii artykułów o Joy Division prezentujemy wycinek prasowy z czasopisma Manchester, z roku 2001, autorstwa Martina Astona

Heart And Soul - poświęcony jest sławie i upadkowi twórcy Manchester Sound, czyli Martinowi Hannettowi, w dziesiątą rocznicę jego śmierci. 

Na wstępie przytoczona jest wypowiedź Tony Wilsona, który opowiada jak znalazł w gazecie artykuł o najbardziej szalonych producentach muzycznych i zdziwił się, bowiem nie znalazł tam nazwiska Hannetta. Natychmiast zadzwonił do asystenta wydawcy z pretensjami. Autor wspomina, że dla niego zabawnym było odczytanie innego artykułu, w którym stwierdzano, że w filmie 24 Hour Party People Andy Serkis, który odegrał rolę Hannetta, wreszcie zagrał kogoś szalonego. Aktor wcześniej grał Golluma, ale ten przy Hannettcie to bardzo miła postać. Następnie wspomniana jest rola Hannetta w powstaniu Unknown Pleasures i Closer, oraz najbardziej niezapomnianych rytmów amerykańskiego ESG.


Martin potrafił tydzień czołgać się po podłodze studia wprowadzając tym jak mawiał egzystencjalny strach. Potrafił wyganiać artystów ze studia i pracować samemu z ich nagraniami, krzyczeć na nich, słuchać nagrań ze środka magazynu w studio i spoza zamkniętych drzwi, aż w końcu machać pistoletem przed kamerą podczas wywiadu. 

Pozbył sią nałogu narkomana ale wpadł w alkoholizm, zmarł w 1991 roku w swoim fotelu mając zaledwie 42 lata, i ważąc dwukrotność swojej zwykłej wagi czyli aż 152 kg.



Zdaniem autora istnieją dwa typy producentów - pierwsi zadawalają artystów, ale też spełniają założenia producentów, drudzy uważają się sami za artystów. Doprowadzają wszystkich do szału poszukując dźwięków w swoich głowach. Takimi byli Phil Spector, Joe Meek i Martin Hannett. Ten ostatni w wielu 11 lat usłyszał ściany dźwięku Spectora.

Następnie przypomniane są wczesne eksperymenty Hannetta z czasów studiów z narkotykami (opisywał je Colin Sharp w omówionej przez nas książce TUTAJ). Jak opisuje jeden z jego przyjaciół - Martina na scenie kiedy grał ze swoimi zespołami na basie zżerała trema. Dlatego założył własną wytwórnię Music Force bo potrzebował muzyków do realizacji własnej muzyki i wizji. Przykładem może być Peter Hook którego Hannett uczył jak trzymać bas.


Spiral Scratch the Buzzcocks to wielkie wejście Martina i wywołanie rewolucji punk. Włączony głośno brzmi dokładnie tak jak zespół brzmiał na scenie. 

Lee wspomina pierwszy występ Warsaw, wtedy z kolegami uważał, że to faszyści, ale Hannett widział w ich brzmieniu coś przyszłościowego. Dalej przytoczone są fakty z książki Micka Midlesa (którą opiszemy u nas wkrótce), jak doszło do pierwszego spotkania między Hannettem a Wilsonem na jednym z punkowych koncertów. Wilson był zły na Martina za obsmarowanie jego programu z Granada TV w jednym z fanzinów, gdzie Martin pisał pod pseudonimem. Wtedy na koncercie Tony powiedział do Martina fuck off, i po koncercie doszło między nimi do bójki na parkingu. Później Martin stał się realizatorem Factory

Sprzęt z AMS przyszedł kilka dni przed realizacją A Factory Sample i Martin użył go na nagraniu Digital Joy Division. Autor artykułu spotkał w 1992 roku, zupełnie przypadkowo, Stuarta Navisona z AMS i ten opowiedział jak ważnym był dla nich Martin. Ten spotykał się  z nim i opowiadał jakie dźwięki słyszy, a ci modyfikowali swoje maszyny do przetwarzania dźwięku. Te po czasie stały się popularne na całym świecie. 

Zarówno muzycy z A Certain Ratio, jak i OMD wspominają jak wiele nauczyli się od Martina w kwestii rozumienia dźwięku. Vini Reilly wspomina, jak podczas nagrywania pierwszej płyty Durutti Column cierpiał na anorexia nervosa. Martin stał w rogu i grał na syntezatorze szukając dziwnych dźwięków. Nie odzywał się, aż w pewnej chwili popłynęły z syntezatora odgłosy ptaków i Vini zaczął grać. Po dodaniu basu i perkusji powstał Sketch for Summer - pierwszy utwór jaki zrealizowali.



Pete Shelley wspomina, że Hannett miał metodę pracy podczas której tworzył przestrzeń dla muzyki, a następnie ją urozmaicał. Był alchemikiem, mistykiem. Od lat 70-tych zażywał narkotyki, palił trawkę bo jego zdaniem, dobrze robiła na słuch i uszy. Joy Division byli dla niego darem, bo nie mieli jasno wytyczonego kierunku. Zespół nie lubił Unknown Pleasures, ale po czasie dostrzegli geniusz Hannetta. Brzmienie perkusji uzyskał poprzez kompresję taśmy - technikę podpatrzoną od producenta reggae Joe Gibbsa - zanurzał wszystko w pogłosie, echu i opóźnieniu. Manager the Buzzcocks Richard Boon twierdzi, że Hannett był jedynym dźwiękowcem potrafiącym nagrać klaskanie jedną ręką w cyberprzestrzeni, a następnie dodać do tego pogłos. 

W jednym z rzadkich wywiadów w 1989 roku Hannett ujawnił źródło swojego podejścia do muzyki Joy Division - byłą to gwiazda muzyki lat 50-tych Patsy Cline. Twierdził też że wzorował się na Strange Days the Doors. Kolejną płytę zespołu - Closer - Hannett określał jako kabalistyczną - zamkniętą we własnym świecie. Ian już wtedy był w rozsypce, ale w jakiś misterny sposób udało się to wszystko połączyć w całość. Użyłem do tego magicznych trików, tworzenia muzycznych obrazów, jak hologramów - obraz i cień.

Następnie omówiona jest współpraca między Hannettem a innymi zespołami. Martin nie potrafił przywrócić atmosfery Closer na pierwszej płycie New Order. Po 1982 roku zaczęły się konflikty z Wilsonem, którego Martin oskarżył o kradzież własności intelektualnej i zrujnowanie Factory. Doszło do tego że podczas emocjonalnej rozmowy telefonicznej z managerem New Order - Robem Grettonem strzelił z pistoletu. Przytoczone są wspomnienia Wilsona, jak Hannett przyszedł do niego do domu po śmierci Curtisa i płacząc zastanawiał się dlaczego wokalista Joy Division popełnił samobójstwo. 

Powrócił do nagrywania, ale jego serce 18.04.1991 roku odmówiło posłuszeństwa. Na pogrzebie była masa ludzi - setki osób które się od niego wcześniej odwróciły. Później niestety ci sami ludzie nagrali niby zabawną scenę z trumną w 24 Hour Party People... 

To był człowiek, który dokonał absolutnej rewolucji na scenie muzycznych innowacji XX wieku, i takim już na zawsze pozostanie.


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

czwartek, 28 stycznia 2021

Edward Bawden: litografie i linoryty - sztuka piękna i użytkowa

Moim życzeniem byłoby, aby wszystkie puzzle mojego  twórczego życia były razem, a chcąc nie chcąc rozproszone do jakiejś instytucji, która akurat by chciała to czy tamto… (My own wish, would be for all the jigsaw pieces of my life’s work to be together, not scattered willy-nilly to any institution that happened to want this bit or that…) (LINK).






Edward Bawden (1903-1989) brytyjski malarz, ilustrator i grafik lubił porządek. Musiał cenić ład i dyscyplinę, skoro przez ponad 60 lat pracy potrafił pogodzić najrozmaitsze dziedziny sztuki: robił przecież murale, grafiki, ilustracje, projekty reklam i plakaty, wzory ceramiki, tapet, papieru wzorzystego i metalowych mebli ogrodowych, tworzył drzeworyty, linoryty i wydruki litograficzne, a także akwarele i gwasze. Był  nie tylko malarzem, lecz także twórcą komercyjnych kampanii reklamowych oraz ilustratorem i nauczycielem. Dość dużo jak na jednego plastyka (jego prace można zobaczyć m. in. TUTAJ). 

Potrafił korzystać z umiejętności innych plastyków nawiązując artystyczne przyjaźnie i czerpiąc z doświadczenia swoich mistrzów. Ukończył prestiżową Cambridge School of oraz Royal College of Art pozostając pod wpływem Paula Nasha. Kontakty z czasów studiów to kolejne puzzle w jego pracy, wśród nich wyjątkowo cenna była znajomość z innym studentem, późniejszym znanym ilustratorem, Ericiem Raviliousem, która zaowocowała wspólnym wykonaniem murali i uznaniem w postaci przyjęcia w poczet grupy artystycznej znanej Greater Bardfield School





Wielką umiejętnością Bawdena była sprawność projektowania typografii, przez co jego plakaty odnosiły sukcesy. Stworzył także wiele litografii i linorytów, zazwyczaj drukowanych w czterech lub pięciu kolorach, dzięki czemu jego prace mogły być masowo reprodukowane w prasie komercyjnej. Jeszcze w czasach studenckich otrzymywał zlecenia od Harolda Curwen z Curwen Press i był proszony o projekty broszur dla Cartera Stablera i Adamsa z Poole Pottery. Obie te firmy między innymi dzięki pracy Bawdena odniosły sukces: małe, rodzinne spółki stały się nagle jednymi z najważniejszych, najbardziej technicznie zaawansowanych wydawnictw i producentów odbitek dzieł sztuki w XX wieku. Praca Bawdena była częścią ich artystycznej transformacji (zresztą współpracował także z innymi producentami przedmiotów użytkowych, m.in z Dovecot Studios, produkującym gobeliny i dywany, które zatrudniało również innych plastyków, w tym Petera Savillea LINK).

Książki z ilustracjami Bawdena, plakaty, kartki pocztowe - wszystkie te przedmioty, także tapety, charakteryzowało poczucie prawdziwie surrealistycznego, abstrakcyjnego humoru, które szczególnie ujmowało odbiorcę. Częstym motywem na nich były zwierzęta, szczególnie koty. Wydaje się, że ich twórca bawił się je wymyślając i chce abyśmy my także cieszyli się wraz z nim.

Czemu tak chwalimy i podnosimy znaczenie Bawdena? Ponieważ reprezentował sobą to, co dzisiaj jest lekceważone: solidność i szacunek do odbiorcy. Wydaje się, w przeciwieństwie do wielu współczesnych artystów, że Bawden nie wątpił w inteligencję widza. W imię tych wartości proponował on przeciętnemu człowiekowi dzieło sztuki. Niezależnie, czy była to tapeta, czy też grafika artystyczna, lub wzorzysty papier do pakowania prezentów. Tym sposobem udanie zacierał granicę między sztuką piękną i użytkową. Każdy z nas chciałby mieć w domu przecież dzieło znanego artysty. Dzięki Bawdenowi w jakiejś mierze ta tęsknota ziściła się…


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 27 stycznia 2021

Byli wśród nas: Phil Spector

Historia rocka obfituje w opowieści o producentach, którzy balansują na cienkiej granicy oddzielającej geniusz od szaleństwa. Najczęściej pomija się rolę producenta przy powstaniu hitu. Zawsze wymienia się przede wszystkim wykonawcę i autora. Bo cóż robi producent? Naciska guzik w studio i nagrywa. Robi produkt, jest jego częścią…  A jednak, często gdy słucha się nagrań występów i potem porównuje się je z gotowym wydawnictwem, słychać tę różnicę. I wtedy okazuje się, że to zasługa producenta. Ta różnica. Różnica, bez której wykonawca by nie zaistniał, nie dał się zapamiętać, nie uwiódłby słuchaczy.

My opisaliśmy i jeszcze pewnie nie raz wrócimy do Martina Zero, Mister Madchester, czyli Martina Hannetta (LINK). Lecz teraz chcemy pokrótce nakreślić kilka słów o innym, może nawet bardziej szalonym i o wiele sławniejszym producencie, którym jest zmarły niedawno Phil Spector. Był najbardziej wpływowym i odnoszącym sukcesy producentem płyt rock'n'rollowych. We wczesnych latach 60-tych stworzył serię przebojów, instrumentalizując je metodą określoną Wall of Sound (ścianą dźwięku).

Phil Spector, a w zasadzie Harvey Phillip Spector  (Spector nienawidził swojego imienia i zmienił jego pisownię) nakładał na siebie dźwięk kilku gitar, basów i instrumentów klawiszowych po czym zestawiał z innymi instrumentami, które podwajały lub potrajały uzyskany ton, aby stał się on pełniejszy i bogatszy. Wyjaśniał, iż dzięki temu Płyty są zbudowane jak opera Wagnera (…) Zaczynają się po prostu i kończą dynamicznym silnym efektem. Miałem to w głowie, wymyśliłem to. To jak filmy o sztuce. Ściana dźwięku wywarła głęboki wpływ na wielu producentów i grupy rockowe, od Beach Boys po Bruce'a Springsteena. John Lennon nazwał go największym producentem muzycznym wszechczasów.

A zaczynał podobnie jak Martin Hannett. Zaistniał w świecie muzyki najpierw w roli gitarzysty i wokalisty zespołu Teddy Bears, stając się autorem ich przeboju w 1958 roku To Know Him Is To Love Him. Dzięki temu mógł w wieku 21 lat zostać współzałożycielem Philles Records, najmłodszym właścicielem wytwórni płytowej w USA w tamtym czasie. A potem już poszło…

Lata sześćdziesiąte były okresem świetności dla Spectora, pracował dla Ronettes, The Crystals, Righteous Brothers oraz Ike & Tina Turner. W 1969 roku wyprodukował ostatni album Beatlesów, Let It Be, oraz pierwszy solowy album George'a Harrisona, potrójny LP All Things Must Pass - który przyniósł Spectorowi dwa nominały Grammy - oraz dwie solowe płyty Johna Lennona: John Lennon / Plastic Ono Band i Imagine.  W tamtym czasie był na absolutną gwiazdą, obsypywaną nagrodami za swoje osiągnięcia: wprowadził 18 singli na top listę USA, otrzymał nagrodę Recording Academy Trustees Award na Grammy 2000, a kilka wyprodukowanych przez niego płyt dostało się do Grammy Hall of Fame… 

Z sukcesami zawodowymi w parze szły porażki w życiu osobistym. Miał kilka żon, kilkoro własnych i adoptowanych dzieci, znany był z gwałtownego usposobienia, z tego, że bierze narkotyki i lubi wymachiwać bronią. 3 lutego 2003 roku policja wezwana do posiadłości Spectora znalazła ciało aktorki z Lany Clarkson. Spector twierdził, że zmarła, gdy jego pistolet przypadkowo wypalił. Odbył się proces w wyniku którego producent został skazany na 19 lat więzienia. W trakcie odbywania kary zaraził się COVID-19 i zmarł. 

Spector zeznał w rozprawie w 2005 roku, że przez ostatnich osiem lat cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową (depresję maniakalną). Tłumaczył się, iż brak snu, depresja, zmiany i wahania nastroju, problemy w życiu, problemy w koncentracji, po prostu problemy — Kłopoty w ciągu całego życia - nazywano mnie geniuszem i myślę, że nie można być geniuszem cały czas, bo graniczy to z szaleństwem (LINK).  

Na pewno to zbyt ryzykowne, porównywać osobę Martina Hannetta z Philem Spectorem, ale wystarczy posłuchać wczesnych dem Joy Division i następnie porównać je z płytą Unknown Pleasures aby usłyszeć zasługi Hannetta, który ukształtował brzmienie zespołu.  Hannett pomógł przekształcić ten kwartet w coś specjalnego i niepowtarzalnego. On sam zresztą był fanem Spectora, nazywał sam siebie all-of-sound merchant – kupcem ściany dźwięku (LINK).  Muzycy The Names wspominali, że podczas nagrywania ich płyty w pewnym momencie podczas sesji był naprawdę szczęśliwy,  powiedział: Chłopaki, mamy to. Zbudujemy własną ścianę dźwięku (LINK).   

Niezależnie od błędów życia, Spector był genialnym twórcą. Pozostawił nagrania. Większość informacji o nich można znaleźć na jego stronie. Tam jest mowa tylko o efektach jego pracy i może my też się do tego ograniczmy (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 26 stycznia 2021

Hughie Lee-Smith: malarz oszczędnie namalowanych, posępnych scen, dotkniętych tajemnicą

 W nekrologu zamieszczonym w New York Times w dniu 1 marca 1999 roku Hughie Lee-Smith został zwięźle opisany jako malarz oszczędnie namalowanych, posępnych scen, dotkniętych tajemnicą (LINK). I rzeczywiście, styl i tematyka jego obrazów jest zgodna z tym określeniem. Lee-Smith przez całą karierę twórczą realizował credo, które można znaleźć sformułowane w jego zapiskach dokonanych w 1945 roku podczas służby w Marynarce Wojennej: jeśli sztuka ma przetrwać, musi wyrażać potrzeby i aspiracje ludzi oraz umacniać ich w walce o osiągnięcie obranych przez siebie celów politycznych, społecznych i gospodarczych. Jeśli sztuka ma być skuteczna w społecznym zadaniu, trzeba te jej zadania zrozumieć. Forma i styl muszą zatem zostać zaaprobowane przez większość społeczeństwa. A jeśli  artyści nie uwzględnią sposobu pojmowania sztuki przez zwykłego człowieka, obawiam się, że zostanie im wtedy ów narzucony z góry, bo taka sztuka stanie się  niepotrzebna i niepożądana (Archives of American Art, dokumenty Hughie Lee-Smith, 1942-1980  LINK i LINK  ). 





Jednak mimo tak ideologicznej postawy, którą można nazwać socrealistyczną, jego prace nie są dydaktyczne a przesycone romantyzmem graniczącym z surrealizmem, który pozwala na porównywanie ich z dziełami Giorgio de Chirico i Edwarda Hoppera (pisaliśmy o nim i jego wpływie na innych malarzy TUTAJ). Tak samo jak u nich otacza je subtelna aura alienacji i nostalgii. A pod względem malarskim cechują je delikatne, pastelowe barwy i oświetlenie ciepłym, jasnym światłem, co sprawia, iż paradoksalnie, są optymistyczne. Może dlatego, że pomimo trudnych społecznie tematów - na jego obrazach mamy ludzi i świat amerykańskich biednych przedmieść, pełnych rozpadających się domów, opustoszałych ulic i ich nędznych mieszkańców - sam malarz jest przykładem człowieka sukcesu.








Lee-Smith urodził się w Eustis na Florydzie w 1915 roku, po rozwodzie rodziców mieszkał z babcią w Atlancie, lecz gdy ukończył  dziesięć lat, przeniósł się do Cleveland do matki. I to ona  zapisała go na zajęcia dla utalentowanych dzieci w Cleveland Museum of Art. Po kilku latach ukończył z wyróżnieniem Cleveland Institute of Art. Z dyplomem profesjonalnego artysty zaczął nauczać sztuki i wystawiać prace własne. W 1941 roku Lee-Smith zamieszkał w Detroit, z krótką przerwą na udział w wojnie w oddziałach marynarki wojennej. W 1953 roku jego obraz zdobył główną nagrodę  w Detroit Institute of Arts. W 1958 roku Lee-Smith przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie przez 15 lat pracował na stanowisku wykładowcy sztuki a w 1963 roku został przyjęty do prestiżowej National Academy of Design na Manhattanie. Pomimo tego dopiero w 1988 roku doczekał się  retrospektywnej, dużej wystawy zorganizowanej przez Muzeum Stanu New Jersey. Dzisiaj jest uważany za jednego z najważniejszych amerykańskich malarzy XX wieku. Więcej jego prac można zobaczyć na przykład tutaj:


 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Isolations News 125: Newsy o Joy Division, RIP Phil Spector, Ryuichi Sakamoto ma raka, Czochraj Bobra Fest - zapisy, nie cover bandom, wraca Mike Patton, Manet odnaleziony w tunelu czasoprzestrzeni

Anthony Davidson, właściciel budynku i studia TJM, w którym ćwiczyli Joy Division, na FB wspominał coroczne imprezy, które organizował dla muzyków nagrywających w jego wytwórni lub korzystających z sali do ćwiczeń (TUTAJ).


Ciąg dalszy zdjęć związanych z zespołem - powyżej kadr sprzed berlińskiego Kant Kino z 1980 roku (LINK).


Powyżej za to zremasterowany występ w Granada TV w 1978 r., o którym kiedyś pisaliśmy TUTAJ. Jakość jest znakomita, w tle film o CIA.


W temacie członków zespołu - komik Ed Byrne, pisarz i poeta Penny Pepper, perkusista Joy Division a teraz New Order Stephen Morris oraz słuchacz radia Carol Godsmark i aktorka Anna Friel, wystąpili razem w audycji radia BBC4 w dniu 23 stycznia, która za niedługo będzie dostępny w sieci  (LINK).


Inspirował Martina Hannetta, teraz obaj mają okazję się spotkać. Nie żyje Phil Spector. Producent muzyczny zmarł w sobotę 16 stycznia w wieku 81 lat w szpitalu San Joaquin General Hospital w French Camp w Kalifornii. Został tam przeniesiony ze swojej celi kilka tygodni temu z powodu choroby Covid 19 i prawdopodobnie zmarł w wyniku powikłań, lecz nie ma oficjalnego potwierdzenia przyczyny śmierci. W 2009 roku został skazany na 19 lat więzienia za zabójstwo aktorki Lany Clarkson

Od lat sześćdziesiątych Spector współpracował z wieloma gwiazdami, takimi jak The Beatles, Tina Turner, John Lennon, George Harrison, The Ramones i The Ronettes. Zasłynął szczególnie ze swojej specjalnej techniki nagrywania, zwanej Ścianą Dźwięku (LINK).


Bliski spotkania z powyższą dwójką jest Ryuichi Sakamoto, u którego zdiagnozowano raka jelita grubego. Sakamoto jest  jednym z najwybitniejszych japońskich muzyków. Stał się sławny pod koniec lat 70. dzięki występom w popowym zespole Yellow Magic Orchestra. Potem miał udaną karierę solową, wydał do tej pory 19 płyt, współpracował z wieloma muzykami, w tym z Brianem Wilsonem, Iggy Popem i Davidem Byrne. Był także aktorem. Zagrał u boku Davida Bowiego w filmie  Mery Christmas z 1983 roku i skomponował muzykę przewodnią do tego filmu, a także napisał wiele tematów muzycznych dla innych reżyserów, w tym Pedro Almodóvara, Olivera Stonea i Alejandro Gonzáleza Iñárritu. Jest zdobywcą Oscara, nagród Złoty Glob i Grammy za muzykę do filmu Bernardo Bertolucciego Ostatni Cesarz (Last Emperor) z 1987 roku. W 2014 roku zdiagnozowano u niego raka gardła (LINK). 

Może się jednak nie spotkać z Hannettem i Spectorem jeśli będzie kazał rakowi się czochrać.


A propos czochrania - został ustalony termin festiwalu muzycznego Czochraj Bobra Fest w Namysłowie. Odbędzie się od 16 do 18 lipca tego roku. W ciągu zaledwie 3 dni wystąpią: Farben Lehre, Black Water County, Podwórkowi Chuligani, Prawda, Garbate Aniołki, Radikal Guru, Jabbadub, Kult, Pidżama Porno, Koniec Świata, The Analogs, Darmozjady, Steff Tej & Ejectes, Ga-Ga Zielone Żabki, Chopstick Dubplate, Strachy na Lachy, Organek, KSU, Zenek Kupatasa, Dr Misio, Kolaboranci i Skadyktator. Już można kupować bilety (TUTAJ).

Nazwa festiwalu bardzo nas zastanowiła i zadajemy sobie pytanie, czy jej twórcy znają Śniadanie Mistrzów Kurta Vonneguta? Raczej chyba nie...


Wyczochrani zostali też Pearl Jamm z Wielkiej Brytanii, którzy ogłosili, że zmieniają nazwę na Legal Jam po otrzymaniu od prawników oryginalnego zespołu listu wzywającego do zaprzestania działalności lub zmiany nazwy (LINK). Naszym zdaniem działalność tzw. cover bandów powinna zostać zabroniona. Oglądania koncertów cover bandów to coś jak słuchanie muzyki na Thompsonicu przez głośniki Canasonic z Orlexem na ręku.


Wraca też inna gwiazda lat 90-tych, lider znakomitego Faith No More. Tomahawk, zespół złożony z Mike'a Pattona (Faith No More), Trevora Dunna (Mr. Bungle, Fantomas), Duanea Denisona (The Jesus Lizard) i Johna Staniera (Helmet), ogłosił, że wyda nowy album. 


Płyta Tonic Immobility ukaże się 26 marca za pośrednictwem Ipecac Recordings. Powyżej oficjalny singiel z niej, który ma zachęcić do zakupu albumu, zatytułowany Business Casual.



Wraca też do nas wielki impresjonista. Na aukcji w Paryżu wystawiono na sprzedaż nieznany dotąd obraz  Édouarda Maneta przedstawiający psa (ale nie tego z okładki Faith No More). Artysta namalował zwierzaka jako prezent dla Marguerite Lathuille, właścicielki kawiarni do której chadzał. Jej rodzina była w posiadaniu obrazu przez ostatnie 140 lat (LINK)... Dzięki temu teraz wszyscy miłośnicy sztuki mogą cofnąć się w czasie... A ponoć istnieje inna, i to sprawdzona naukowo metoda by to uczynić. Jak dowodzi astrofizyk z Liverpoolu z John Moores University, Andreea Font podróżowanie przez tunele czasoprzestrzeni może stać się rzeczywistością (LINK). 

Facet pewnie bierze to samo co Hannett, a może nawet coś lepszego, jeszcze trochę podróży w czasie i tak samo skończy...   

My za to, bez tuneli czasoprzestrzennych wracamy jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 24 stycznia 2021

Byli wśród nas: Harold Budd, współtwórca albumu Moon and the Melodies z Cocteau Twins

W końcówce ubiegłego roku, 8 grudnia w szpitalu w Arkadii w Kalifornii, w wieku 84 lat, zmarł Harold Montgomery Budd (1936-2020). W listopadzie przeszedł udar i leczył się w ośrodku rehabilitacyjnym. Tam nabawił się COVID-19, po czym wdały się komplikacje i świat stał się uboższy o jednego poetę, muzyka a także, jak go nazwał Brian Eno wielkiego malarza abstrakcyjnego uwięzionego w ciele muzyka.

W ogóle znajomość z Brianem Eno zmieniła życie Budda. Jestem winien Brianowi wszystko – powtarzał prawie w każdym wywiadzie (LINK). I rzeczywiście takie są fakty, kariera Harolda Budda zaczęła się od jednego telefonu od Briana Eno

Było to w 1976 roku. Kompozytor Gavin Bryars (lub jego kolega, Michael Nyman, są różne wersje, jeśli chodzi o ten szczegół) dał Eno nagranie z utworem Budda z Madrigals Of The Rose Angel z 1972 roku. Eno był wówczas w San Francisco, pracował z amerykańskim kompozytorem Johnem Adamsem i szukał muzyków do swojej nowej wytwórni Obscure. Po odsłuchaniu taśmy zachwycił się delikatnym, oryginalnym brzmieniem kompozycji, inspirowanej muzyką renesansową i zadzwonił do Budda z propozycją współpracy. Tak rozpoczął się powolny strumień albumów wypuszczanych przez kompozytorski duet Eno-Budd. Madrigals Of The Rose stały się częścią  The Pavilion of Dreams (1978), potem nagrali Ambient 2: The Plateaux of Mirror i Lovely Thunder. Protegowany Eno, Daniel Lanois, wyprodukował kolejny album zatytułowany The Pearl (1984) (LINK). 


Po pewnym czasie Budd odebrał kolejny ważny telefon. Ale niech sam o tym opowie, zebraliśmy jego relację na podstawie kilku udzielonych przez niego wywiadów:

To było w latach '86 -'91. W każdym razie w 1986 r. odebrałem telefon od - to było jak grom z jasnego nieba - z drugiej strony odezwał się Ivo [Watts Russell], który był menadżerem Cocteau Twins, i powiedział, że chcą wykorzystać mój kawałek i czy to w porządku? Odpowiedziałem: „Oczywiście, że tak!” Czy to naprawdę nie było fajne? To było oszałamiające! Więc powiedział: „Cóż, współpracujmy nad całym albumem. Wiesz, do diabła z jedną piosenką. Możesz przyjechać do Londynu? 'No tak! Tak, mogę.' Więc przyjechałem do Londynu i spędziłem miesiąc w Shepherd's Bush chodząc codziennie do studia Cocteau Twins. Wtedy wszystko odkrywałem. Kiedy tam byłem, pomyślałem sobie: „Muszę wydostać się z Ameryki. To mój własny kraj - jestem Amerykaninem, nigdy nie będę Brytyjczykiem, nigdy nie będę kimś innym niż to, kim jestem, człowiekiem Zachodu. (…)  Muszę wyjechać z Ameryki, ponieważ muszę zacząć od nowa. Moja rodzina też. Zacząłem się rozglądać, spędzając ten miesiąc w Londynie, pytając: „Ile to będzie kosztować? Muszę wynająć pokój. Albo muszę wynająć całe mieszkanie. (…) Więc w ciągu sześciu miesięcy wysłałem swój tyłek z Ameryki [do Londynu - przypis własny]. Najmądrzejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem w życiu. Najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem.

Poznałem Robina Guthrie przez Ivo Watts Russella, założyciela 4AD. Poszliśmy na koncert Cocteau Twins, głos Elizabeth Fraser był niezwykły, a potem udaliśmy się za kulisy, by ich poznać. Początkowo chcieli nagrać tylko jeden z moich utworów, The Plateaux Of Mirror, we współpracy z Eno, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się nagrać razem nowy cały album. I wtedy tam zaprzyjaźniłem się z Robinem Guthrie. Zrobienie Moon… [The Moon and the Melodies] zajęło około miesiąca codziennej pracy w studiu. Niedaleko, pamiętam, był bardzo dobry pub, z którego co muszę przyznać skandalicznie często korzystałem. (LINK). 

Tak opowiadał o okolicznościach wspólnej pracy z Cocteau Twins w 2014 roku. Jednak w wywiadzie udzielonym w 1987 roku podał inne szczegóły: Na pytanie - Jak doszło do współpracy z Cocteau Twins? Odparł w następujący sposób: Cóż, muszę przyznać, że nie znałem Cocteau Twins, dopóki jeden z członków zespołu, Simon Raymonde, nie użył mojego i Eno utworu na cover do albumu. Utwór nosił tytuł „Not Yet Remembered” i zrobili to sami Cocteau Twins, chyba taką właśnie historię słyszałem. Wydawca zadzwonił do mnie i poinformował o tym, mówiąc: „to naprawdę świetna grupa i myślę, że chciałbyś ich usłyszeć”, więc zadzwoniłem do znajomego dystrybutora płyt w Los Angeles i zapytałem, czy ma u siebie Cocteau Twins. Przysłał mi kasetę z kompilacją, więc nie wiem, jaki to był album, ani jakie nazwy utworów. Ale w każdym razie naprawdę mnie to zachwyciło. Następnie w listopadzie oni przyjechali do Los Angeles. Spotkaliśmy się i bardzo dobrze się dogadywaliśmy przez bardzo krótki czas i zaczęliśmy wymieniać się pomysłami na temat jakiejś współpracy. Zapytali, czy mogę przyjechać, a ja powiedziałem „tak, absolutnie, w każdej chwili, po prostu dajcie mi znać, a będę tam”. I oto jestem w Londynie!” (LINK). 

To są jednak szczegóły. Jakby nie było, jedno jest pewne: w efekcie otrzymaliśmy absolutnie genialną płytę. Budd opowiadał o procesie nagrania tak:  Praca z zespołem nie różniła się zbytnio od pracy z Brianem. Rezultat z Cocteau Twins jest taki, że album The Moon and the Melodies nie jest tak naprawdę albumem Cocteau Twins i i jednoczenie nie jest albumem Harolda Budda ale jest czymś, co bez tych czterech osób by nie powstało. Robyn Guthrie (gitarzysta Cocteau Twins) wyprodukował album, Liz Fraser (wokalistka) została zaangażowana po przygotowaniu kawałków instrumentalnych. Wybrała utwory, z którymi mogła popracować i zrobiła to (LINK).

A tak wyglądają jego wspomnienia z okresu nagrywania płyty: Ja w zasadzie spędzam większość czasu na nagrywaniu. Robin ma studio w North Acton. To 16-ścieżkowe studio i codziennie robimy tam podstawowe nagrania, a on zabierał je do 24-ścieżkowego studia w celu ich zmiksowania. Muzyka to głównie improwizacje. W tym przypadku wszyscy biorą na siebie winę i uznanie w równym stopniu, więc jest to swego rodzaju działanie zbiorcze. Już na początku utworu jest całkiem oczywiste, że coś się dzieje, wiadomo, co i gdzie dzwoni. Jest to nieustanny proces twórczy w studiu, ponieważ nic nie jest zapisywane. Naprawdę bardzo niewiele rzeczy było z góry zaplanowanych: wystarczy nagrać kilka ścieżek i zobaczyć, czy się podobają.


Sądzę, że Elizabeth Fraser do tej pory umieściła wokalizę w jednej piosence. Najwyraźniej jej metoda pracy - na którą wyrażam absolutną zgodę - polega na zabraniu do domu nagrań utworów instrumentalnych, a następnie dokomponowaniu słów i melodii. Robi coś, co jest dla niej wygodne i wydaje się skutkować, i to jest jej sposób pracy

Na pytanie o metodę uzyskania specjalnych dźwięków odparł tak: Cóż, jest nieco ograniczona. Mam filozofię, że trzeba używać tego, co się ma. Nie potrzebujesz zbyt wielu rzeczy, ale w pełni wykorzystujesz wszystko, co jest. To, z czego korzystam teraz, jeśli chodzi o mój własny wkład, to elektryczny fortepian Yamaha i klawiatura samplująca Mirage. Robin jest oczywiście gitarzystą, a Simon basistą, chociaż czasami całkiem dobrze gra na pianinie. I jest tam bardzo dużo outboard equipment, które działają bardzo dobrze. To właśnie daje dźwięk Cocteau Twins - to rzeczy, których używają. Przede wszystkim jest to Yamaha SPX90, który jest absolutnie niesamowity... niesamowity instrument. (LINK).

Doświadczenie pracy w Londynie było tak interesującym doznaniem dla Budda, że planował on nawet pozostanie w Europie, lecz okoliczności życiowe zmusiły go do powrotu do Kalifornii. Muzyk szczerze podał powód: No cóż… było trochę traumy. Mieszkałem z dziewczyną i miałem zamiar spędzić resztę życia w Anglii, ponieważ kupiłem mieszkanie - byłem właścicielem nieruchomości (…) - ta dziewczyna, z którą mieszkałem, o której myślałem, że jest na zawsze, okazała się nie być na zawsze. Więc… nie sprzedałem swojego mieszkania, ale dałem je jej, mogłem sobie na to pozwolić. To było smutne pożegnanie, wyjechałem do Los Angeles, gdzie była wytwórnia Eno (…)  znalazłem mieszkanie od razu w LA, wynająłem, doskonale wiedząc, że nie będę już mieszkać w Ameryce, ale musiałem… (…) i oczywiście związałem się z inną dziewczyną i jedna rzecz doprowadziła do drugiej, a jedną z tych rzeczy było to, że mieliśmy dziecko. Więc nie wróciłem. Nie wróciłem (LINK). 

Wychodzi na to, że na życie i kierunek twórczości Harolda Budda największy wpływ miały przypadki i znajomość z Brianem Eno. Z tekstów wywiadów wypływa jednak przy okazji obraz samego muzyka: skromnego, wrażliwego człowieka, który nigdy nie przypisywał swojej muzyce szczególnego znaczenia ani nadzwyczajnego talentu. Wydaje się tworzyć w cieniu innych. Bo rzeczywiście pracował z wieloma indywidualistami. Wspomnieliśmy o Brianie Eno oraz Robyn Guthrie, Elisabeth Fraser i Simonie Raymonde. Lecz początku lat 80 zaliczył jeszcze epizod z wytwórnią Les Disques Du Crepuscule (pisaliśmy o niej TUTAJ). Skomponował dla niej na album wydany na kasecie From Brussels With Love utwór Children On The Hill. Obok niego znalazły się tam także nagrania innych artystów: Gavina Bryars, Michaela Nymana i Robina Guthrie.

Z tym ostatnim przyjaźnił się ponad 30 lat. Wspólna praca przy albumie The Moon and the Melodies nie zakończyła ich twórczych kontaktów. Obaj później wydali jeszcze kilka albumów, w tym prezentującą muzykę do filmów Grega Arakiego: Mysterious Skin (2004) i White Bird and a Blizzard (2014). Ostatni Another Flower wyszedł w 2020 roku , cztery dni przed śmiercią Budda

Harold Budd współpracował również z Andym Partridge z XTC przy albumie Through the Hill (1994), Johnem Foxxem przy albumie Translucence / Drift Music (2003) oraz z Jah Wobble przy Solaris (2002). W 2009 na płycie U2 pt. No Line to the Horizon, Budd współtworzył piosenkę Cedars of Lebanon.

Jeszcze wiele by można napisać jeszcze o muzycznych drogach, którymi podążał. Tak samo jak i o fascynacjach malarstwem: abstrakcjami Marka Rothko, Jacksona Pollocka, Marka Tobeya, obrazami Edwarda Hoppera i Dante Gabriella Rosetti

Tak naprawdę nie jestem muzykiem – powiedział zaskakująco szczerze w wywiadzie po osiemdziesiątce. Albo o ile jestem muzykiem, nie jestem osobą wszechstronną. Jako muzyk mogę zrobić bardzo niewiele. Jedyne, co mogę zrobić, to właściwie to, co robię. Myślę, że dla niektórych jest to strasznie restrykcyjne, ale dla mnie tak nie jest. O Boże, tylko zarysowałem powierzchnię. (LINK).

Cóż jeszcze dodać? Artysta – uznany mistrz delikatnych brzmień fortepianowych - nie posiadał fortepianu. Bo mieszkanie z instrumentem obrażałoby jego zmysł estetyczny. Zaskakujące? Nie bardziej niż kolejne jego stwierdzenie: Nie przepadam za muzyką - prostu nie słucham muzyki - w ogóle! (LINK).

Harold Budd pozostawił trzech synów: Matthew i Terrence, z pierwszego małżeństwa z Paulą Katzman; i Hugo, z małżeństwa z Ellen Wirth, która zmarła na raka w 2012 roku. Pod koniec życia mieszkał z Else, swoją dziewczyną, w South Pasadena w Kalifornii (LINK).

Oto zapis jednego z ostatnich koncertów w ramach festiwalu  Big Ears 2019, w Church Street United Methodist w Knoxville, na którym wykonano jego trzy kompozycje. Chyba nikt tak jak on potrafił zagrać ciszę… 


Inne wywiady: (LINK). Strona internetowa muzyka: (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.