sobota, 8 września 2018

Ile jest faktów, a ile mitów w zapisie hipnozy Iana Curtisa z Joy Division?


Bernard Sumner w swojej książce zamieścił transkrypcję nagranych seansów hipnotycznych Iana Curtisa, którego osobiście poddawał hipnozie regresyjnej. Było to kilka tygodni przed śmiercią muzyka, a z zapisów podanych do publicznej wiadomości dowiedzieliśmy się: o dzieciństwie Iana (TUTAJ) , następnie o tym, że Ian w przeszłości był angielskim prawnikiem o imieniu John i mieszkał w jakimś domu ze swoją żoną (TUTAJ).  

Potem Curtis cofa się do roku 1835 i 1830 i  wyjawia, że był handlarzem książek pracującym w firmie Heymanna na przedmieściach Londynu w okolicach Westminster i przez okno obserwuje pociąg konny czyli tramwaj konny (TUTAJ). 

Jeszcze wcześniej odnalazł się w więzieniu we Francji w roku 1642 lub 3, w okolicy Lyonu, gdzie był żołnierzem najemnym o imieniu Justine (TUTAJ). Jakiś rok wcześniej był tam w szpitalu (TUTAJ). Opowiada o ranach, które odniósł w Hiszpanii podczas walk bratobójczych, wspomina matkę która była Flamandką i ojca Anglika nazwiskiem Cheacott

W następnej wizji Curtis znajduje się w nieokreślonym opactwie około 904 roku po śmierci Chrystusa (TUTAJ). W ostatnim seansie cofa się jeszcze dawniej. W zasadzie nie wiadomo do jakiego czasu i gdzie się znajduje jego jaźń, w każdym razie opowiada Bernardowi co widzi, a widzi wzgórze pokryte martwymi, rozsiekanymi ciałami (TUTAJ).

Podane przez Iana Curtisa szczegóły aż się proszą o weryfikacje. Kto nie chciałby zobaczyć zdjęcia czy przeczytać archiwalnej wzmianki o poprzednim wcieleniu muzyka? Dlatego podjęliśmy próbę odnalezienia wątków poruszonych przez Iana. Jednak już na początku spotyka nas niemiła niespodzianka. Zespół badaczy z Oxfordu stworzył bazę danych związaną obrotem książkami w Londynie i jego okolicach od od 1605 do 1830 r (London Book Trades - LBT) Jest w niej 30 tysięcy nazwisk sprzedawców książek, drukarzy, księgarzy, wydawców, introligatorów itd. I niestety nie ma w niej nazwiska Heymann ani także Haymann, czy Hejman, co zresztą łatwo każdy może sprawdzić, bo baza jest dostępna online: (TUTAJ) i (TUTAJ).

Kolejna informacja - Ian Curtis z okna widział tramwaj konny, a było to - jak przypominamy w roku 1830. I ten fakt nie pokrywa się z danymi historycznymi, bo pierwszy konny tramwaj w Westminster ruszył dopiero w 1860 r. ze stacji przy ul. Victoria Street (więcej o tym tutaj: Barrett, B., The Inner Suburbs. The Evolution of an Industrial Area Melbourne, 1971, s. 150).

Potem Curtis widzi siebie w roli żołnierza walczącego we Francji po złej stronie ze wspomnieniami wojny domowej w Hiszpanii. Byłoby w tym ziarno prawdy, bo lata 1642 i 1643 były bardzo burzliwe w historii Anglii i Europy. Na wyspach brytyjskich wybuchła wtedy angielska wojna domowa i rewolucja Oliviera Cromwella a na kontynencie wojna trzydziestoletnia, Fronda we Francji i wojna francusko-hiszpańska. Lecz w Hiszpanii nie było wojny domowej… I nie było niestety walk w okolicach Lyonu

Jeśli chodzi o wspomnienie z życia w opactwie ok. 904 r., z hipnozy wynika tak mało szczegółów, że trudno zweryfikować podane informacje. Mogło to być jedno z opactw benedyktyńskich, bo wówczas jedynie ta reguła zakonna istniała w Europie. Benedyktyni założeni w V w. przez św. Benedykta rozprzestrzenili się po całym kontynencie docierając w VIII w. także do Wysp Brytyjskich i Irlandii. Mnisi zakładali swoje opactwa najchętniej na wzgórzach, w pewnym oddaleniu od skupisk ludzkich, lecz znów nie na zupełnym odludziu. Zabrudzone okna z hipnozy Curtisa mogą wskazywać albo na okopcone witraże lub inny materiał. Jeśli chodzi o witraże, za pierwszy kościół z oknami witrażowymi uważa się katedrę w Reims we Francji, w której pomiędzy 968 i 989 rokiem Adalberon, arcybiskup w Reims, ufundował okna witrażowe ze scenami biblijnymi, inne witraże pochodzą z XI wieku, choć sama technika witrażownicza była znana od VI wieku. Powszechnie za to okna przesłaniano skórą pozyskaną z pęcherzy zwierząt hodowlanych (świń i bydła), ale czy te mogły się aż tak okopcić, że dałoby się to zauważyć z zewnątrz? Biorąc pod uwagę ogromne rozmiary okien w gigantycznych budowlach późnoromańskich na Zachodzie Europy ilość kopcących świec w takim kościele musiałaby być monstrualna…

I jeszcze ostatnia wizja  - wizja masakry. Biorąc pod uwagę spore odcinki czasowe, w których poruszała się świadomość zahipnotyzowanego, dotyczyłaby zapewne ona czasów starożytnych bądź pierwszych wieków naszej Ery. Owszem, w historii były dwie poważne potyczki, podczas których wydarzyło się coś, co można by określić nazwą masakry, czyli rzezi dużej ilości ludności cywilnej lub żołnierzy, którzy zamiast zostać wzięci do niewoli zostaliby zabici. 

Jedno z najbardziej krwawych starć świata starożytnego miało miejsce w Anglii, lecz nie na wzgórzu, a w wąwozie pod Watling Street. Tam Legioniści Rzymscy w 61 n.e. dokonali masakry zbuntowanych Brytów. W bitwie zginęło przypuszczalnie 50 000 Brytów i ledwie 400-500 Rzymian. Równie krwawa była masakra w lesie teutoburskim na bagnach Germanii w 9 r. n. e. Tam z kolei zostały unicestwione trzy rzymskie legiony a Germanie stracili w ciągu trzech dni walk około 15 tysięcy towarzyszy. Bitwa ta stała się punktem zwrotnym w historii Europy, bo barbarzyńscy Germanowie zatrzymali impet Imperium Rzymskiego.  Po wielu stuleciach, w XIX w. nacjonaliści niemieccy uczynili z bitwy na bagnach w Lesie Teutoburskim mit założycielski swojego państwa. W 1875 roku w miejscowości Detmold (Nadrenia Północna-Westfalia) odsłonięto pomnik zwycięstwa przedstawiający Arminiusa (Hermanna) uznanego za pierwszego bohatera wyzwolenia Niemiec. W obu przypadkach może i w okolicy wydarzeń są jakieś wzgórza, lecz dużo więcej niż jedno było pokryte ciałami. Zresztą warto zobaczyć jak wygląda teren w którym doszło do tej krwawej potyczki:

Czy zatem Ian Curtis majaczył? A może Bernard Sumner rozmija się z faktami? 

I tu dotykamy istoty sprawy, którą jest pytanie o to, czym naprawdę jest hipnoza, a zwłaszcza czym jest hipnoza regresyjna. Istnieją poważne rozbieżności w ocenie tego specyficznego zjawiska. Najczęściej interpretuje się hipnozę jako sztucznie wywołany, podobny do czuwania i snu przejściowy stan zmienionej świadomości. Hipnoza znana jest od starożytności, jej wielkimi zwolennikami byli Platon i Pitagoras, a krytykiem Arystoteles. Używano ją w celu znieczulenia, ale także jako składnik wiedzy magicznej, która dostępna była tylko dla wtajemniczonych. Za ojca współczesnej hipnozy uważa się francuskiego lekarza i szarlatana Mesmera (1734-1815), który zajmował się praktykami magicznymi, m.in. jasnowidzeniem i telepatią. Twierdził, że jego ręce emanują magnetyczną mocą, przez co może wpływać na myśli i postępowanie pacjentów.

Podczas hipnozy odprężony pacjent jest niezwykle podatny na sugestie, dlatego ulega prośbom hipnotyzera i łatwo udziela informacji o swoich problemach oraz daje się wprowadzić w stan regresji, tj. cofnięcia się w dzieciństwo, w łono matki, a nawet w poprzednie wcielenia. Pomimo tego hipnoza wcale nie odświeża wspomnień przeszłych wydarzeń, często je nawet osłabia lub zniekształca. Badania dowiodły, że w czasie hipnozy ludzie potrafią kłamać i fantazjować, bo przecież ci, którzy biorą udział w seansie nie przestają być sobą. Hipnoza jednak jest bardzo niebezpieczną ingerencją w psychikę, bo nikt nie może przewidzieć jej skutków, a zwłaszcza tego, co może się wydarzyć w psychice i umyśle pacjenta. Doktor Isadore Rosenfeld w swej książce o alternatywnych metodach leczenia (TUTAJ) zauważa, że mimo zainteresowania hipnozą od tysiącleci dotąd nikt nie wie, jak ona działa, np: pomimo, że zahipnotyzowani sprawiają wrażenie uśpionych, badania mózgu przy pomocy elektroencefalografu wykazują obecność innych fal niż w czasie snu czy głębokiej medytacji.

Jednak niekoniecznie zebrane wyżej nieścisłości mogą przemawiać za tezą o konfabulacji Iana Curtisa. Raczej jego mózg mógł ulec zjawisku dejavu, czyli takiemu, w którym człowiek ma wrażenie, że już kiedyś coś widział albo był już w miejscu, w którym jest po raz pierwszy w życiu. Zjawisko to towarzyszy wielu chorobom neurologicznym i psychicznym np. padaczce skroniowej i schizofrenii. Można je także sztucznie wywołać. Da się łatwo wytłumaczyć sugestią podprogową (więcej w sposób przystępny o tym TUTAJ). I to właśnie mogło się przydarzyć Ianowi Curtisowi. Zwróćmy uwagę na to, że w swoim hipnotycznym transie widzi on siebie w dość ograniczonych rolach, bo tylko księgarza, żołnierza i osoby związanej z klasztorem, czyli religią. Każda z tych trzech profesji była związana z jego przeszłością: w dzieciństwie uwielbiał przebierać się za żołnierza i bawić w wojnę (więcej o fascynacji historią i żołnierzami pisaliśmy TUTAJ), niedługo przed śmiercią snuł plany o otwarciu małej księgarni w Holandii a religia była jego ulubionym (obok historii) przedmiotem w szkole. Nawet brzmienie nazwiska Heymann było mogło kojarzyć mu się na trwale z książkami z powodów jakże prozaicznych, z powodu Ronalda Haymana (ur. 4 maja 1932 r.), brytyjskiego, bardzo znanego krytyka, dramaturga i pisarza, sławnego głównie z napisanych biografii: Friedricha Nietzschego, De Sade, a po 1980 r. także Jean - Paula Sartre'a, Marcela Prousta, Sylwii Plath i Thomasa Manna (czyli ulubionych autorów Curtisa, o czym pisaliśmy TUTAJ).  Był stałym współpracownikiem dodatku Arts w the Times i New Review. Pojawiał się w programach telewizyjnych i wykładał na Wydziale Literatury Angielskiej Uniwersytetu Londyńskiego. Nic zatem dziwnego, że jego nazwisko było pierwszym, które wypłynęło z meandrów umysłu Iana Curtisa poddawanego hipnotycznej indagacji. 

A może seans był krótszy, a reszta to tzw. urban legend? Przecież kilka takich legend powstało, również wokół Joy Division (TUTAJ)...


piątek, 7 września 2018

Niedocenieni: Włoski Neon


Zespół Neon zaliczany jest do najbardziej znaczących, aktywnych a jednocześnie niedocenianych grup postpunk i coldwave lat 80-tych działających we Włoszech. Zespół zaczynał jako duet pod koniec lat 70-tych w ruchu podziemnym Florencji, obok Pankow, Diaframma, Litfiba wyróżniając się, jak inne ikony stylu tamtych lat, choćby Kraftwerk, Joy Division, Ultravox czy Human League.
 
W roku 1980 skierowali się bardziej w stronę elektroniki, i opublikował singla Information of death, a po dalszych zmianach stylu doszli w końcu do własnego, który utrwalili na takich wydawnictwach jak Tapes of darkness (1981), Obsession (1982), My blues is you (1983), Dark Age (1984). Z Tapes of Darkness (1981) pochodzą doskonałe utwory Labotomy i Spiders :





W roku 1985 otrzymali tytuł najlepszego włoskiego zespołu roku w dziedzinie muzyki alternatywnej. Jedyna płyta długogrająca, którą wtedy wydali to Rituals (1985). Z niej pochodzi jedyny oficjalny wideoklip zespołu o znanej nam wszystkim nazwie Isolation, ale nie jest to cover Joy Division:


Ciekawy teledysk pokazuje również wpływ the Sisters of Mercy.  W roku 2005 ukazały się wznowienia ich wczesnych płyt na CD. W 2008 roku wznowiono też Oscillator, oraz nagranie z pierwszego koncertu zespołu z 1979 roku. W 2007 Neon rozpoczął trasę koncertową po Włoszech, ponowioną w roku 2012 i trwającą do teraz. Jedynym stałym członkiem zespołu jest Marcello Michelotti, grający na syntezatorach i śpiewający. A brzmi to tak:  



Na pewno są warci uwagi i wrócimy jeszcze do ich twórczości. 

Tymczasem niech poświecą na naszym blogu...

czwartek, 6 września 2018

Czy to leki doprowadziły Iana Curtisa do samobójstwa? Co zażył przed śmiercią?


Peter Hook, basista Joy Division, w swojej książce, którą opisywaliśmy TUTAJ postawił tezę, że Iana Curtisa zabiły leki. Podobnie muzycy zespołu opowiadają w wywiadach w filmie dokumentalnym Joy Division.  

Deborah Curtis, była żona Iana Curtisa w swojej książce Przejmujący z Oddali pisze tak: 23 stycznia 1979 roku Ian poszedł na wizytę do specjalisty w District and General Hospital w Macclesfield. Poddano go bardzo różnym badaniom i zapisano leki: phenytoin sodium i luminal. Phenytonium sodium to lek do długotrwałych kuracji, najczęściej używany w leczeniu padaczki. Do efektów ubocznych jego działania należą: zaburzenia mowy, zawroty głowy, utrata świadomości i przerost dziąseł. Luminal jest środkiem antykonwulsyjnym podawanym najczęściej z innymi lekami, a jego zażywanie może powodować bezsenność, spowolnienie ruchów, zawroty głowy, podnieceni u tratę świadomości. Jestem pewna, że Ian został ostrzeżony o efektach ubocznych, ale powiedział mi tylko, że będzie musiał częściej chodzić do dentysty, by sprawdzać stan dziąseł. 

Postanowiliśmy zadać sobie kilka pytań, odnośnie wspomnianych leków. Phenytonium sodium  to inaczej (o czym nie wie tłumacz książki na rodzimy język) fenytoina

Tak na prawdę Deborah Curtis ograniczyła się zaledwie do opisu czterech spośród kilkunastu możliwych efektów ubocznych, którymi są m.in: senność, przemijająca nerwowość, oczopląs, ataksja, zaburzenia mowy, zaburzenia koordynacji ruchów, zawroty i bóle głowy, zaburzenia smaku, nudności, wymioty, uszkodzenie wątroby, niedociśnienie. Ale najciekawsze jest coś innego, wśród spożywających fenytoinę obserwowano przypadki zgonów z depresją przewodnictwa przedsionkowego i komorowego oraz migotaniem komór, zaburzenia układu oddechowego z zatrzymaniem oddechu włącznie, zapalenie płuc. Ponadto: zmiany skórne, hematologiczne, objawy alergiczne, zmiany w tkance łącznej (w tym wspomniany powyżej, raczej w formie żartu przez Iana  przerost dziąseł), i wiele innych. 


Martin Hannett (TUTAJ) twierdzi w wywiadzie, że wyniki sekcji zwłok Iana Curtisa wykazały obecność wielu leków, w tym mieszanki kilkunastu barbituranów (fenytoina nim nie jest, ale jest nim Luminal, o czym poniżej). Jeśli Ian Curtis przed śmiercią przedawkował leki, i była wśród nich  fenytoina, to objawami przedawkowania są: oczopląs, ataksja, dyzartria, drżenia, wzmożone odruchy, senność, nudności, wymioty. W cięższym stanie śpiączka i niedociśnienie. 

Zgon następuje w wyniku niewydolności krążeniowo-oddechowej. Dawka śmiertelna 2 - 5 g.

Luminal z kolei jest barbituranem, powoduje senność, apatię, depresję, dezorientację, stany zamroczenia, ospałość, zawroty głowy. Ponadto: depresję oddechową, niewydolność krążenia, kołatanie serca, objawy alergiczne: pokrzywka, obrzęki powiek.  

Przedawkowanie powoduje śpiączkę...

W tym miejscy pojawiają się pytania. Jak twierdzi Peter Hook, zupełnie uzasadnionym jest zapytać, na ile leki przeciwpadaczkowe spowodowały u Iana Curtisa powstanie głębokiej depresji? I po drugie. Powstaje pytanie, skoro Ian Curtis na prawdę miał tyle leków we krwi, których nadużycie prowadzi de facto do śmierci, to chyba pewnym jest, że tym razem chciał mieć sto procent pewności.  

I miał.

środa, 5 września 2018

Joy Division news 6: Nowa książka inspirowana muzyką Joy Division, New Order opublikują nowy dokument, a zespół Cocteau Twins boxset - 5.09.2018


Już jutro, bowiem dnia 6.09. 2018 roku wydawnictwo książkowe Confingo Publishing opublikuje książkę pod tytułem We Were Strangers. Jest to antologia nowych opowiadań inspirowanych debiutancką płytą zespołu Joy Division, czyli Unknown Pleasures. Wydawcą jest Richard V. Hirst. Cena to około 12 Funtów. O książce bardzo pozytywne opinie napisali między innymi Carol Morley z The Observer czy Alison Moore. Również The Guardian opublikował dość obszerny artykuł o książce jak i zespole (TUTAJ).  Więcej o wydawnictwie TUTAJ


New Order zapowiadają wydanie nowego filmu dokumentalnego, który opublikowany zostanie we wrześniu na kanale telewizyjnym Sky News.  Ponieważ nigdy nic nie wiadomo co wyciągnięte zostanie z szaf pancernych, jest jakaś nikła nadzieja, ze pojawi się coś o Joy Division i Ianie Curtisie. Więcej w artykule opublikowanym na stronie Radia Opole (TUTAJ).  


Jeden z naszych najbardziej ulubionych i legendarnych zespołów, czyli Cocteau Twins postanowił przypomnieć o sobie poprzez wznowienie płyt z okresu nagrywania dla wytwórni Fontata Records. W setboxie pojawią się też rarytasy. Warto przypomnieć, że  zespół pod koniec swojej działalności odszedł z 4AD.  Płyta będzie się nazywała  Treasure Hiding -The Fontana Years i zawiera pełne nagrania z dwóch pełnych albumów: Four-Calendar Café (1993), oraz Milk & Kisses (1996). Są też nagrania dodatkowe z singli. TUTAJ pełen zestaw piosenek. Warto dodać, że chodzą słuchy o wznowieniu działalności zespołu. Więcej (TUTAJ).

wtorek, 4 września 2018

Samobójstwa w Macclesfield - Ian Curtis i bóg Hypnos



Czy bezsenność Iana Curtisa była, oprócz przyjmowanych leków na epilepsję, powodem jego depresji i ostatecznie - przyczyną samobójstwa? Deborah Curtis w swojej książce często wspomina o tym, że Ian nie spał lecz całe noce czytał książki oraz pisał teksty zamknięty w niebieskim pokoju.  Fakt ten wydaje się nie mieć związku z jego kilkukrotnymi próbami samobójczymi zakończonymi odebraniem sobie życia, lecz w Macclesfield samobójstwa nie są odosobnione. Całkiem niedawno Macclesfield Express opisał sytuację Mitchella Grahama, 48-letniego brytyjskiego pielęgniarza psychiatrycznego, który powiesił się w swoim ogrodzie. Podczas dochodzenia członkowie rodziny wyrazili zaskoczenie decyzją swojego krewnego o popełnieniu samobójstwa. Wiedzieli, że zdrowie psychiczne Mitchella pogorszyło się, ponieważ po kilku osobistych niepowodzeniach był bardzo przygnębiony. Ale przeprowadzone po jego śmierci śledztwo ujawniło kwestie, których rodzina Mitchella nie była świadoma, w tym jego długoletnią walkę z przewlekłą bezsennością. W historii jego choroby wpisano kilkakrotnie informację o bezsenności, ale nikt z leczących go nie powiązał zaburzeń snu z zaburzeniami psychosomatycznymi. 

Tymczasem od ponad stu lat eksperci dostrzegają korelację pomiędzy snem, depresją i samobójstwem: co najmniej  trzy czwarte  klinicznie chorych na depresję zmaga się z brakiem snu, a bezsenność jest sprawdzonym  czynnikiem pogłębiającym ryzyko samobójstwa  w wielu kulturach i grupach wiekowych. Co więcej, zaburzenia snu zwiększają prawdopodobieństwo depresji u osób bez depresji. Nie stworzono jeszcze żadnej usystematyzowanej teorii łączącej te elementy ze sobą, ale naukowcy ciężko pracują, aby taką ustalić. 

Peter Meerlo, fizjolog behawioralny z Uniwersytetu w Groningen (TUTAJ) , który bada związek między pracą mózgu a snem - To jeszcze nie dowodzi, że istnieje związek przyczynowy. Wciąż może być tak, że zakłócenia snu i zaburzeń nastroju są rezultatem jakiegoś trzeciego procesu, który dopiero leży u ich podstaw, ale [obserwowana zależność] przynajmniej pozostawia ślad. Na podstawie doświadczeń na myszach naukowiec przychyla się do tezy wskazującej na to, że depresja jest chorobą somatyczną, neurologiczną, a są nie opartą na biochemii. Aktualny model biochemii przyjmuje za podstawę depresji niski poziom serotoniny. 

Tymczasem najpopularniejsza współczesna teoria, według Meerlo, mówi, że funkcje snu wzmacniają właściwe połączenia między komórkami nerwowymi (ich plastyczność) - teraz łączy się teorię depresji z teorią snu, powiedział Meerlo, więc sposób zakłócenia snu wpływa na rozwój depresji poprzez upośledzenie plastyczności neuronów i połączeń między regionami mózgu. Naukowiec zauważa, że przyjęcie tego faktu mogłoby zmienić sposób leczenia depresji ponieważ wiele leków stosowanych obecnie w leczeniu depresji nie pomaga w osiągnięciu stanu lepszego spania. W rzeczywistości niektóre go pogarszają. Chcemy więc opracować leki, które nie tylko będą ukierunkowane na aspekty zaburzeń nastroju, ale także będą ukierunkowane na poprawę snu

Zrozumienie relacji sen-nastrój może również, według brytyjskiego neurologa, pomóc w dopracowaniu nie tylko farmaceutycznych metod leczenia, lecz w opracowaniu tym terapii poznawczo-behawioralnej (CBT), coraz popularniejszej, bo podobno skutecznego i taniego sposobu do uzyskania lepszego wypoczynku. Przypuszczalnie Mitchell Graham cierpiał na poważną depresję, gdy się powiesił. I, w pewnym sensie, bezsenność pogłębiła jego przygnębienie - być może jako symptom, czynnik nasilający się, przyczynę lub jakaś kombinacja tych trzech elementów. Jego tragiczna sytuacja nie jest wyjątkowa. Eksperci obecnie zwracają uwagę na niepokojące połączenie bezsenności z samobójstwem od co najmniej 1914 roku, kiedy chirurg okulistyczny Ernest Pronger napisał w Lancecie artykuł o częstych wzmiankach o bezsenności w doniesieniach prasowych o samobójstwach. Prawdopodobnie, gdyby zebrano wszystkie przypadki we wszystkich gazetach - pisał - dałoby się odkryć, że corocznie dochodzi do bardzo wielkich strat ludzkich z tej przyczyny, czemu można było w dużym stopniu zapobiec. 

Konkludując można stwierdzić, że to co Meerlo opisuje jako ostateczny paradoks: że kiedy fakt towarzyszenia długotrwałej bezsenności i depresji jest tak zauważalny, stosuje się krótkoterminowe pozbawienie snu jako ostatnią próbę ożywienia apatycznych pacjentów o samobójczych skłonnościach. Kiedy ludzie są w depresji, wielu z nich reaguje pozytywnie na noc pozbawienia snu. Chociaż zjawisko to wydaje się sprzeczne, wyraźnie podkreśla znaczenie procesów związanych ze snem w regulacji i rozregulowaniu nastroju, napisał Meerlo w przedmowie do swojej nowej książki o śnie: Większość leków stosowanych obecnie w leczeniu depresji staje się skuteczna dopiero po kilku tygodniach, a brak snu może zadziałać negatywnie po jednej nocy (…) Minusem leczenia jest to, że leki działają bardzo szybko, ale ich działanie jest krótkotrwałe, więc w większości przypadków, gdy ludzie kładą się spać ponownie następnej nocy, i nie mogą usnąć, następuje natychmiastowy nawrót depresji

Ale jest jeszcze jedna teoria: ludzie pozbawieni snu stają się bardzo emocjonalni. Poważnie przygnębieni ludzie mają tendencję do bycia nadwrażliwymi. Wpadają w stan ciągłego, pozbawionego końca smutku. Terapia deprywacji snu może działać, przynajmniej częściowo, przez czasowe przywrócenie reaktywności emocjonalnej skradzionej przez depresję. Fakt samobójczej śmierci Iana Curtisa nadal budzi wielkie emocje, ale nie można nie zauważyć, że nie jest on jedyną osobą, która cierpiała na depresję, której powody mogą być zupełnie banalne, co nie oznacza, że nie są poważne i nie powodują tragicznych skutków. Dopóki lekarze nie opracują dobrej metody terapeutycznej, może jeszcze wiele osób pójść w ślady tego artysty. Dlatego należy zaprzyjaźnić się z Hypnosem bogiem snu, aby nie być zdanym na łaskę i niełaskę Hypnosa - boga śmierci…

Bibliografia: TUTAJ, Lucassen PJ , Meerlo P, Naylor AS, Van Dam AM, Dayer AG, Fuchs E, Oomen CA, Czeh B., Regulation of adult neurogenesis by stress, sleep disruption, exercise and inflammation: implications for depression and antidepressant action, „European Neuropsychopharmacology” 20: 1-17, 2010, Mueller A, Meerlo P, McGinty D, Mistlberger R., Sleep and adult neurogenesis: implications for cognition and mood, „Current Topics in Behavioral Neuroscience”, 25: 151-181, 2015, TUTAJ

poniedziałek, 3 września 2018

Z katalogu 4AD. A co po debiucie? Jak to co? Hit: Bearz - She's My Girl


Niedawno pisaliśmy na naszym blogu o debiucie wytwórni 4AD - singlu The Fast Set - Junction One i Children Of The Revolution (TUTAJ). Ponieważ tekst spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem czytelników, postanowiliśmy kontynuować cykl, i dzisiaj piszemy o drugim wydawnictwie wytwórni, singlu Bearz - She's My Girl

Singiel, w przeciwieństwie do debiutu, stał się hitem, kto słucha stacji nadających chłodną falę i post punk na pewno kojarzy, bo do dziś go grają, mało tego wpada w ucho. Został wydany 1.01.1980 roku. New Musical Express raczył zauważyć jego inność i opisał go jako interesujący, z neo-psychodelicznymi liniami wokalnymi pośród pociągających chropowatych linii melodycznych. Tak rzeczywiście jest.

Zespół niestety pozostaje zagadką, poza opisywanym dziś singlem wydał jeszcze jeden Darwin/Julie ale już nie dla 4AD tylko dla wytwórni Occult Records (TUTAJ) i to aż 4 lata później, po czym słuch o nim zaginął. 

Zatem nie pozostaje nam nic innego jak podrygiwać w rytmie psychodelicznego hitu She's My Girl  i całkiem niezłego utworu ze strony B: Girls Will Do.


 

Warto docenić fakt, że to pierwszy singiel na którym 4AD prezentuje brzmienie alternatywne do istniejącego na rynku muzycznym. Nie jest to już punk, choć rytmy są punkowe, nie jest to też muzyka elektroniczna jaką grał the Fast Set. Tak oto rodził się nowy styl, który później stał się znakiem rozpoznawczym wtedy jeszcze bardzo małej wytwórni.    

niedziela, 2 września 2018

Wczesne występy Joy Division - mało znane fakty


Pierwsze koncerty Joy Division odbyły się w Manchesterze, w miejscu, które nazywało się Band on the Wall. Był to czteropiętrowy budynek stojący w The North Quarter, przy 25 Swan Street, zbudowany ok. 1803 r. przez właścicieli spółki George & Dragon, Bernarda i Johna Mc Kenna, którzy otworzyli w nim hotel i pub. W poł. XIX w. teren za nim przeobrażono w targowisko i budynek podupadł. W 1858 roku ówczesny dzierżawca pubu, Bernard McKenna z browaru John McKenna Harpurhey, podjął się jego remontu i wykonał łukowate drzwi w narożu, które stały się rozpoznawalnym znakiem lokalu. Potem gmach obniżono do dwóch pięter i powiększono o następne pomieszczenia na parterze, w tym o sąsiedni sklep z winami i napojami spirytusowymi. W 1897 roku McKenna dokupił nieruchomość obok, na Oak Street, i połączył ją sklepieniem z głównym budynkiem. W ten sposób powstał dzisiejszy Band on the Wall


Nazwy tej użyto po raz pierwszy w 1937 roku od zespołów jazzowych i włoskich wykonawców siedzących prawie na ścianie, czyli wysoko na scenie wbudowanej w mur, a którą wchodziło się po schodach, aby dać więcej miejsca na widownię. Mniej więcej w tym czasie klub prowadził Ernie Tyson, który kiedy było trzeba potrafił wyrzucić wszystkich wichrzycieli na kapustę, jak to określali bywalcy klubu, czyli w okolice stoisk z warzywami stojących na zewnątrz, na targu.



Pub był bardzo popularny wśród żołnierzy podczas wojny, a także u miejscowych Włochów, bokserów i gangsterów z Ancoats. Mimo sporej popularności jednak podupadł i odrodził się dopiero w połowie lat 70., gdy zaczął nim zarządzać Steve Morris. Zaczęto w nim wówczas organizować koncerty muzyki niezależnej. To tutaj wystąpiły takie grupy jak: Buzzcocks, The Fall, A Certain Ratio, The Distractions i oczywiście Joy Division. Mimo to The Band on the Wall został zamknięty w 2005 roku i wydawało że przeszedł trwale do przeszłości, kiedy niespodziewanie jego zarządca otrzymał nagrodę Arts Council w wysokości 3,2 miliona funtów. I tak miejsce to zostało poddane gruntownemu remontowi. Na frontonie umieszczono gigantyczny equalizer graficzny LED, który reaguje na melodie odtwarzane w środku. Ponowne otwarcie miało miejsce pewnej wrześniowej nocy w 2009 roku, a nową działalność rozpoczęto od występu Mica Paris z A Certain Ratio. Więcej o tym można przeczytać TUTAJ bo nie chcemy pisać o samym pubie, tylko o wczesnych koncertach Joy Division.

Zespół grywał tu na nocnych imprezach organizowanych przez Manchester Musicians' Collective. Pierwszy koncert miał miejsce w środę w nocy, 25 stycznia 1978 r. Kolejny był dopiero 4 września tego samego roku, a następny występ odbył się zaraz po nim, bo we wtorek 26 września 1978 r. Zespół pojawił się tu jeszcze we wtorek 13 marca 1979 r. Z tych eventów zachowały się nieliczne plakaty i bilety wstępu:



Poza tym, co najistotniejsze, z tych występów pozostała jedna, jedyna taśma nazywana Band On The Wall znajdująca się w obiegu od wczesnych lat 80-tych. Zwiera 10 utworów, które łącznie trwają 45 minut, lecz mimo, że jakość nagrania jest okropna, od dziesięcioleci fascynuje fanów Joy Division. Tracklista składa się z następujących utworów: Walked In Line, She's Lost Control, Shadowplay, New Dawn Fades, Day Of The Lords, Insight, Disorder, The Only Mistake, I Remember Nothing, Sister Ray.

Jeden utwór pojawia się na bootlegu House Of Dolls LP, jest to I Remember Nothing. Przypisana jest do niego data październik 1978 roku lecz wielu znawców tematu uważa, że nagrania dokonano w Lesser Free Trade Hall 3 lipca 1979 r. a nie w sali Band On The Wall, jednak inni przyjmują, iż taśma rejestruje ostatni koncert Joy Division w Band On The Wall z 13 marca 1979. Dziennikarz muzyczny Mick Middles, który znajdował się wtedy na widowni, podzielił się swoimi odczuciami TUTAJ: Byłem na tym koncercie i próbuję sobie przypomnieć brzemienia zespołów. I niestety, niestety nie mogę sobie go całego przypomnieć. Na pewno Hooky musiał zrobić na mnie wrażenie, ponieważ moja recenzja zakończyła się w ten sposób... plusem jest to, że mają basistę, który mógłby zjeść Jean Jacques'a Burnella na śniadanie. The Stranglers (pisaliśmy o nich TUTAJ)  grali dużo w Manchesterze, przyjaźnili się z The Drones. Pamiętam, że szczególnie lubiłem Ice Age. Nie wiem, kto w tym czasie grał na bębnach, ale przypominam sobie, że przez cały wieczór tłukł w nie Steve Brotherdale (B'Dale), który wydawał się udawać jakiegoś wielkiego specjalistę.
 
Nie jest jak widać tych wspomnień wiele. Szkoda, że inni ówcześni widzowie nie pomyślą, aby spisać swoje odczucia i je upublicznić. Bo czas leci a jest ich, niestety, coraz mniej.