sobota, 3 sierpnia 2019

Początki punk-rocka w Polsce


Opisaliśmy pokrótce początki nurtu punk w muzyce na Zachodzie Europy (TUTAJ) ze szczególnym uwzględnieniem Manchesteru (TUTAJ) a teraz spróbujemy cokolwiek napisać o Polsce, co jest znacznie trudniejsze.

Bo u nas te początki były zupełnie inne, u nas wszystko było mniej lub bardziej polityczne. Każda inicjatywa, która nie została nakazana przez władze, była traktowana bardzo nieufnie. Powodów ku temu można wymienić kilka, lecz za główny trzeba uznać wyjątkowo dobre przyjęcie zbuntowanej muzyki przez młodzież, co szczególnie irytowało totalitarną władzę.

Punk przywędrował niejako samoistnie i komuniści w Polsce zostali nagle postawieni przez faktem dokonanym. Paradoksalnie, do tej pory tzw. muzyką młodzieżową określano pojęciem big-bit. Gatunek ten był akceptowany i traktowany jak swoisty zawór bezpieczeństwa. A nawet jako narzędzie do osiągania założonych celów. Popierane przez władze zespoły muzyczne działały przy wielu małomiasteczkowych domach kultury. Trąbki Beatlesów to nie trąby jerychońskie, które mogłyby zwalić mury socjalizmu… – powiedział o muzyce bigbitowej towarzysz Jan Szydlak, członek komunistycznej partii rządzącej w Polsce (KC PZPR). I tak 1967 roku pozwolono, aby w Warszawie wystąpili The Rolling Stones, a nawet, w ramach walki z Kościołem Katolickim w 1966 roku, w PZPR rozważano możliwość zaproszenia The Beatles do Częstochowy, gdzie znajduje się narodowe sanktuarium Jasna Góra. Planowano to uczynić dokładnie podczas uroczystości religijnych z okazji tysięcznej rocznicy Chrztu Polski. Rozmowy podobno trwały, lecz ostatecznie uznano, że milicja nie byłaby w stanie jednocześnie obsłużyć koncertu oraz zgromadzenia religijnego.
 
Próbą wyjaśnienia fenomenu polskiego big bitu był dokument zatytułowany Beats of Freedom, nakręcony w 2009 roku przez Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słotę z myślą o odbiorcy na Zachodzie, z anglojęzycznym narratorem, którym był Chris Salewicz. Tam to podjęto próbę wyjaśnienia, czym w PRL była oficjalna muzyka rockowa lat 60. I to w kraju, w którym hipisi nie nosili dżinsów, bo te były luksusem kupowanym w nielicznych, specjalnych sklepach Peweks, oraz w którym hasło make love not war nie miało żadnego sensu, bo cały blok krajów kontrolowanych przez Związek Sowiecki nie zajmował się niczym innym tylko walką o pokój. Dlatego w latach 70. młodzi-gniewni nie słuchali ugładzonego big-bitu, lecz nieprawomyślnego, ledwie tolerowanego, amerykańskiego jazzu. Muzyka instrumentalna była bowiem bezpieczniejszą dla ustroju totalitarnego, niż teksty wykrzykiwane ze sceny i warszawski festiwal Jazz Jamboree stał się swoistą mekką dla artystów nie tylko z Polski, lecz również z Czechosłowacji, NRD, Węgier itd.

Według niektórych mitów o początkach punka w Polsce, u jego genezy był Walek Dzedzej 1953-2006 (Lesław Danicki) i jego gitara. Występował on w l. 70. w podziemnych przejściach dla pieszych, grając rock and roll z elementami muzyki punk, a w 1977 roku założył z Maciejem Góralskim (Magura) i Jackiem Kufirskim Walek Dzedzej Punk Band uznawany przez wielu, za pierwszy polski zespół punkowy. Grupa dała tylko dwa koncerty, pierwszy na poznańskim Folk Blues Meeting, drugi w warszawskim klubie Hybrydy. W 1980 r. Dzedzej wyjechał do Stanów Zjednoczonych...  Jego najbardziej znanym utworem był Nie jestem tym, czym ty, który nie jest dostępny w Internecie, inne można znaleźć sporadycznie, czasem pojawiają się w sieci i zaraz znikają. Zdarza się, że któryś z zespołów wykonuje ich covery.


Dzedzej czasem występował z innym proto-punkowymi grupami, które zaistniały także na moment: Złotym Cielcem i Światowym Zębem, założonymi przez innego ulicznego grajka Andrzeja Zuzaka i z udziałem Macieja Pietracho. Dali dwa koncerty w Hybrydach, po czym Zuzak w 1978 r. wyjechał do Berlina Zachodniego.

W 2 połowie lat 70. do Polski zaczęły trafiać pierwsze egzemplarze płyt Sex Pistols, przemycane z Zachodu, poza tym słuchano Radia Luxemburg i Radia Wolnea Europa. Niektóre informacje o nowym gatunku muzycznym trafiały jakby mimochodem, za pośrednictwem oficjalnej prasy, Lech Janerka pierwszą piosenkę przyszłego Klausa Mitffocha, Muł pancerny, napisał w wojsku po przeczytaniu artykułu o Sex Pistols. Nie słyszał tego zespołu, ale w teście opisano ich muzykę jako wyjątkowo hałaśliwą i agresywną (opisano przypadek człowieka, który przed telewizorem w Wielkiej Brytanii doznał zawału serca oraz innego, który zdemolował swój odbiornik) i Janerka spróbował wyobrazić sobie brzmienie takiego utworu.
W 1979 liczne nowe zespoły muzyki punk już zagrały swoje pierwsze koncerty, wśród nich były The Boors (później Kryzys), Tilt, Ornitolog, Atak, PKS, Mono, Fornit, Poland oraz Atak uważany za pierwszy w pełni zespół w stylu punk w Polsce z wokalistką, Elą Polą MazurRobert Brylewski tak zapamiętał te początki: Ten ruch [chodzi o punk] zaczynał się w Polsce trochę po omacku. Pamiętam, że wpadł mi w ręce artykuł w "Życiu Warszawy". Wypisywali wtedy jakieś koszmarne bzdury na temat punk rocka na Zachodzie. Znalazło się tam jednak kilka prawdziwych informacji, które mnie zaciekawiły. Pisali, że utwory punkowe są bardzo krótkie, rytmiczne, a teksty agresywne. To mi się spodobało. Bardzo chciałem grać, a jednocześnie raziły mnie zespoły typu Yes złożone z kolesi w powłóczystych szatach z cekinami, stojący w strumieniach świateł i śpiewający o purpurowych kaloryferach na karmazynowych niebach. Chciałem więc bardzo poznać tę nową muzykę, która jest wprost, bez egzaltowanych metafor. Byłem w drugiej klasie liceum i w końcu trafiłem na jakieś płyty. Któregoś dnia razem z kolegą z klasy ubraliśmy się tak, żeby nie było wątpliwości, że jesteśmy punkami. Włożyliśmy stare marynarki, do których poprzypinaliśmy mnóstwo agrafek i żyletek. Wymalowaliśmy sobie oczy na czarno aż do brwi i bezczelnie stanęliśmy pod Rotundą, żeby złapać kontakt z innymi. Po chwili obok nas zaczął się kręcić koleś w skórkowej kurtce zapiętej pod szyję jak cinkciarze. "To na pewno ubek" [chodzi o funkcjonariusza tajnych służb PRL] – pomyślałem. Nagle on podchodzi do nas, rozpina tę frajerską kurteczkę, a pod spodem ma krawat - "śledź" cały w agrafkach. "Panowie, ja też" – mówi. - "Spotykamy się w Bolku". Tak się to zaczęło. Nie było jeszcze punkowego mundurka typu "ramoneska i irokez", tylko totalna dowolność" (LINK) . Nie trzeba było długo czekać i jego zespół  The Boors  zadebiutował w Domu Kultury w Aninie, z suportem The Liars z Manchesteru, którym okazała się miejscowa grupa m.in. z Kazikiem Staszewskim. Wyszli oni z coverami brytyjskich zespołów i cześć publiczności dała się nabrać.

W 1980 Solidarność stała się pierwszym niezależnym związkiem zawodowym robotników we wschodniej Europie. W kraju wybuchły strajki i czuło się rosnące napięcie. Okres ten nazywany potem Festiwalem Solidarności przerwał brutalnie 13 grudnia 1981 r. stan wojenny. W tej atmosferze ogólnego buntu zaczęto wydawać pierwsze nagrania nowych zespołów, poprzez kasety magnetofonowe robione metodą DIY. Wśród muzyków niekwestionowane miejsce zajmował John Porter, Anglik, który przybył do Polski - podobno w poszukiwaniu wolności. Zagrał z kilkoma zespołami a potem założył swój Porter Band. Debiut został utrwalony płytą  Helicopters nagraną w profesjonalnym studio i wydaną w 1980 przez wytwórnię państwową Pronit. Porter tworzył pod wpływem brytyjskiego stylu new wave, lecz nie były to utwory punk...
Ale początek lat 80 należał do Brygady Kryzys. Kiedy grudniu 1981 roku na ulice polskich miast wyjechały czołgi, oni weszli do państwowego studia nagraniowego Tonpressu i przez dwa miesiące - pomimo godziny policyjnej - nagrywali swój legendarny czarny album (pisaliśmy o nim TUTAJ). Co więcej - skorzystali z dopiero co otwartego, najnowocześniejszego w Polsce studia nagrań. Czemu stało się to możliwe? Zadziałał tzw. czynnik ludzki, którym w tym przypadku był szef placówki, Marek Proniewicz (niedawno udzielił nam wywiadu (TUTAJ). 

Zespół założyli w 1981 roku w Warszawie. gitarzysta Tomasz Lipiński (ur. 21 sierpnia 1955 w Warszawie) i wokalista Robert Brylewski (ur. 25 maja 1961 w Warszawie, zm. 3. 06. 2018 r.). Lipiński wcześniej był frotmenem grupy Tilt a Brylewski - Kryzysu. W Brygadzie grali  basista Ireneusz Wereński, perkusiści Sławek Słociński (zastąpiony potem przez Jana Rołta) i Jarek Ptasiński oraz saksofonista Tomasz "Men" Świtalski. Mieli wystąpić podczas ogólnopolskiego zjazdu Solidarności, jednak do tego nie doszło. Za to dali koncert w warszawskim klubie Riviera (zaraz po debiutującej Republice, do której mamy stosunek osobisty, o czym pisaliśmy TUTAJ). Nagrany nielegalnie materiał trafił potem do Anglii i został tam wydany jako bootleg na płycie z okładką, na której wywracał się Pałac Kultury i Nauki, symbol komunizmu w Polsce (dar Józefa Stalina) - pisaliśmy nieco o niej TUTAJ. Po wprowadzeniu stanu wojennego Brygada Kryzys miała dać koncert 13 lutego (data była symboliczna - przypomnijmy - 13 grudnia wprowadzono stan wojenny) w sali Gwardii w Warszawie, jednak cenzura nie pozwoliła na wydrukowanie pełnej nazwy zespołu na plakatach. Muzycy najpierw mieli zagrać pod szyldem Brygada K., jednak ostatecznie odmówili wyjścia na scenę. Po tym incydencie dostali zakaz na występy w kraju, co stało się powodem ich rozpadu. Natomiast wydana płyta stała się kultową, a zespół został uznany za głos swego pokolenia.
 
Po rozwiązaniu zespołu Lipiński, Brylewski z Pawłem "Kelnerem" Rozwadowskim stworzyli zespół Aurora, a po odejściu z niego Lipińskiego (który reaktywował Tilt) przemianowali go na Izrael. Potem Brylewski stworzył Armię. W 1989 r. reaktywowała się Brygada Kryzys, w czasie wyjazdu muzyków Tiltu i Armii do Berlina Zachodniego. Ich pierwszy koncert w Jarocinie w 1991 r. został przyjęty entuzjastycznie... I tak dobrnęliśmy do nazwy Jarocin która u każdego fana muzyku punk w Polsce powoduje szybsze bicie serca. Bo fani dzielą się na tych, którzy byli i pamiętają festiwale w Jarocinie i na tych, co to niestety nie. My oczywiście byliśmy (i to w jego najlepszej odsłonie, w pamiętnym, symbolicznym roku 1984) i co więcej już opisaliśmy, co tam widzieliśmy TUTAJ. Takie to były początki nurtu punk w Polsce, co też bardzo skrótowo opisaliśmy (trzeba jeszcze napisać o Deadlock, Dezerterze, Siekierze, KSU i wielu wielu innych, co na pewno nastąpi). Na pewno postaramy się też omówić nieco dokładniej poszczególne wydarzenia tamtego czasu (najważniejsze zespoły i płyty lat 80. opisaliśmy już TUTAJ i TUTAJ), ale liczymy także także na Waszą pomoc. Jeśli byliście na koncertach w latach 70. i 80. – napiszcie o tym. Adres mailowy jest na stronie bloga. Bo internety nie płoną.


Do tematu jeszcze wrócimy, dlatego czytajcie nas - codziennie mowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Piotr Bratkowski, Prywatna Taśmoteka czyli Słodkie lata 80., Warszawa 2003
Leszek Bugajski,  Seks, druk i rock and roll : zapiski z epoki recyklingu, Warszawa 2006.
Beata Hoffmann, Rock a przemiany kulturowe końca XX wieku, Warszawa 2001
Rafał Księżyk, Robert Brylewski, Kryzys w Babilonie, Warszawa 2011
Mikołaj Lizut, PRL – Punk Rock Later, Warszawa 2003
Krzysztof Lesiakowski, Paweł Perzyna, Tomasz Toborek, Jarocin w obiektywie bezpieki. Instytut Pamięci Narodowej. Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warszawa 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz