sobota, 7 grudnia 2024

We wszystkich dziełach Bruegla zawsze więcej jest rozumiane, niż przedstawiane: Kości na obrazie "Walka karnawału z postem"

Kostki do gry, zwane też kościami, pojawiły się w zasadzie wraz z cywilizacją, co najmniej na trzy tysiące lat przed naszą erą równolegle w zupełnie odciętych od siebie regionach świata. Znaleziono je wśród ruin sumeryjskiego miasta Ur, w Chinach, używano je również w egipskiej grze Senet, popularnej zarówno wśród faraonów (o czym świadczą zestawy odnalezione w grobowcach), jak i wśród niższych warstw społecznych. W starożytnej Grecji i Rzymie kości służyły nie tylko do gry ale i do przeprowadzania magicznych rytuałów, przede wszystkim do przepowiadania przyszłości oraz rozstrzygania spornych kwestii a kostka (lub kostki) pełniły rolę ozdoby lub amuletu. Z czasem ta ich pierwotna rola uległa zatarciu i zaczęto je wykorzystywać do hazardu – wszyscy mamy w pamięci rzucanie kostek przez żołnierzy, którzy chcieli w ten sposób rozstrzygnąć kogo ma trafić tunika Chrystusa po Jego ukrzyżowaniu.

Na początku wartość oczek na ściankach kostek była umieszczana losowo lecz gdzieś około połowy XV wieku ustalono stałe zasady. Kostki miały mieć formę regularnego sześcianu, a wartość oczek na przeciwległych ściankach po sumowaniu musiała wynosić 7. Cyfra ta od zawsze miała potężne znaczenie symboliczne. Nic więc zaskakującego, że zarówno kostki do gry jak i siódemka znalazła się na obrazie Pietera Bruegela Starszego, który znany jest z obrazowego przedstawiania scen moralizatorskich.  Abraham Ortelius, twórca pierwszego nowożytnego atlasu, powiedział kiedyś nawet, że we wszystkich dziełach [Bruegla] zawsze więcej jest rozumiane, niż przedstawiane.

Dzisiaj więc zajmiemy się małym szczegółem na jednym z jego dzieł, a mianowicie grą w kości na obrazie Walka karnawału z postem, przechowywanym w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu.


Był to rok 1559 - rok, w którym Pieter Bruegel Starszy usunął h ze swojego nazwiska. Dotąd podpisywał się jako Brueghel. Dlaczego skrócił nazwisko z ośmiu do siedmiu liter nie wiadomo. Na wspomnianym płótnie przedstawił dwóch mężczyzn grających w kości. Rzucają je na kamień z nazwiskiem Bruegla..
I obaj wyglądaj dość dziwnie. Jeden ma na twarzy maskę a drugi głowę obłożoną goframi.

Właśnie rzucili kośćmi i spoglądają na wynik. I cóż się pokazało? Otóż wszystkie widoczne oczka zsumowane razem dają liczbę 7: 6+1 dla ścian zwróconych ku górze (A); 4+3 dla ścian zwróconych w prawo (B) i 2+5 dla ścian zwróconych w lewo (C). Oznacza to również, że sześć ścian, których nie widzimy, mają podobne wartości. Kostka po prawej pokazuje trzy liczby parzyste (2, 4, 6). Lewa kostka pokazuje liczby nieparzyste (5, 3, 1). Ta szczególna pieczołowitość jest zastanawiająca i na pewno nie jest dziełem przypadku.

Poza możliwymi odniesieniami ezoterycznymi lub doktrynalnymi: siedem grzechów głównych, siedem cnót — trzy teologiczne i cztery kardynalne - kostki są rzucane na kamień, na którym malarz napisał swoje nazwisko i datę: BRVEGEL, 1559. Po usunięciu ósmej litery alfabetu łacińskiego (h) jego ośmioliterowe nazwisko staje się siedmioliterowe. Jeśli zastosujemy jedną z metod, w których alfabety są tłumaczone na liczby, usunięcie h przed g (siódmą literą alfabetu) prowadzi do następującej konkluzji: B = 2, R = 9, U = 3, E = 5, G = 7, E = 5, L = 3.

Dodając wszystkie liczby otrzymujemy 34, a z kolei 3 + 4 = 7. Taki system numerologiczny, nawiązujący do kabały nie tylko był szeroko znany z z popularnych pism okultystów, takich jak Agrippa i John Dee, ale także przynależał do tzw. ogólnej kultury humanistycznej. Możliwe, że Bruegel zamierzał wyśmiać te systemy, stosując je jako rozwiązanie zagadki dotyczącą jego własnego nazwiska. Czy chciał zasugerować w ten sposób tezę, że pozorny chaos obrazu był wynikiem woli artysty? Albo że nazwisko, którym zaczął się podpisywać tego dnia, było wynikiem wyboru? A może te pozornie przemyślane decyzje były jedynie efektem wykonanego przez niego rzutu kośćmi? Trudno obecnie dociec co artysta miał na myśli. Lecz i wtedy i obecnie przypadkowość jest przedmiotem analizy wielu poważnych gremiów…
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.



J. Edwards: What’s in a Bruegel? Not a “h,” according to Jonathan Jones, „The Golovine”, February 10, 2017.
G. Giglioni, review of Liber de ludo aleae by Cardano pod red. Massimo Tamborini, Franco Angeli [w:] “Bruniana & Campanelliana,” XIII, 2006, s 642.
H. Pleij, “Mommekansen with the Waffle Baker. A 16th-Century Folk Custom Depicted in Breugel’s Fight Between Carnival and Lent, „Volkskunde” LXXX, 1969, s. 228-232.

piątek, 6 grudnia 2024

Ten album warto znać: Juno to Jupiter - pożegnanie Vangelisa, czy artysta przeczuwał, że to jego ostatnia płyta? 1/2


Wiele razy opisywaliśmy na naszym blogu dzieła Vangelisa (LINK), genialnego greckiego multiinstrumentalisty i malarza (TUTAJ). W ostatnie wakacje, wypoczywając w ciepłej aurze postanowiłem zapoznać się z albumami, których wcześniej nie znałem. Zwłaszcza z początków twórczości. I jest to niezwykle zróżnicowana muzyka, chwilami mocno eksperymentalna, trochę czasu zajęło Mistrzowi wyrobienie sobie własnego stylu, bo te syntezatorowe kompozycje wyłoniły się z dziwnych, nieraz nieco chaotycznych utworów. Jednak teraz, kiedy muzyka Vangelisa to niestety zamknięty rozdział (artysta zmarł 17.05.2022 roku - LINK), najbardziej podobają mi się albumy w klimatach miejsko (Cities) - kosmicznych (oczywiście numer jeden to muzyka do Blade Runnera - album opisany TUTAJ, czy znakomita Rosetta - opisana TUTAJ i Spiral - opisany TUTAJ).

Juno to Jupiter to kolejna część Odysei Kosmicznej Vangelisa. I to jest wręcz znakomity album. Kosmicznej, bowiem artysta odnosi się, podobnie jak na albumie Rosetta, do misji na Jupitera. 4.07.2016 roku sonda Juno dotarła do Jupitera, celem odnalezienia odpowiedzi na pytania dotyczące gazowego olbrzyma, ale też  i pochodzenia naszego Układu Słonecznego. Obecnie, w rozszerzonej fazie misji, najdalszy orbiter planetarny NASA kontynuuje badania. Więcej o misji i wysłanych obrazów jest TUTAJ.

Wiele recenzji albumu już się ukazało. Ich autorzy podkreślają że to najlepszy album od czasów Cities, że to znakomita muzyka do słuchania po ciemku. Nikt jednak jeszcze nie zauważył, że Mistrz na tym albumie przemycił pewne przesłanie. 

Często jest tak, że artyści coś przeczuwają. Wiedzą, że być może są już na końcu swojej drogi. Tak choćby było z piosenką Śmierć na Pięć Ciechowskiego, która w pierwotnej wersji miała zupełnie inny tekst o szpitalu, śmierci, przemijaniu. Podobnie Ian Curtis wiele razy wspominał żonie, że kiedyś będzie widziała jak Joy Division stanie się znaną grupą, ale już bez niego. Pete Steele z Type O'Negative umieszczał grafikę z zapisem EKG na okładkach płyt, a na albumie Word Coming Down słychać urwany sygnał zapisu rytmu serca i następujący po nim szloch kobiety (o muzykach zaprogramowanych na śmierć pisaliśmy TUTAJ).

Skąd zatem teza, że Vangelis coś przeczuwał? Bo ten album jest znacząco inny od dotychczasowych. W naszej ocenie to częściowo retrospekcja wcześniejszych dokonań (słychać jakby odrzuty ze Spiral, Blade Runnera, Nocturn - są damskie wokale - czy 1492), ale jest też i ukłon w stronę innych wykonawców. Choćby sam początek - pojawiający się także w dalszej części motyw, ewidentnie kojarzy się z Dark Side of the Moon zespołu Pink Floyd, słychać też w kilku miejscach J.M. Jarre'a. Co ważne, nie ma męczących nieraz wcześniej rozbudowanych wątków orkiestrowych.
 
Zapewne można usłyszeć też więcej...
 
Mistrz jeszcze na naszym blogu powróci. Odszedł w wielkim stylu, tym bardziej boli Jego strata...
 
Czytajcie nas  codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.


Vangelis, Juno to Jupiter, producent: Vangelis, Decca 2021. Tracklista: Atlas' Push, Inside Our Perspectives, Out in Space, Juno's Quiet Determination, Jupiter's Intuition, Juno's Power, Space's Mystery Road, In the Magic of Cosmos, Juno's Tender Call, Juno's Echoes, Juno's Ethereal Breeze, Jupiter's Veil of Clouds, Hera/ Juno Queen of the Gods, Zeus Almighty, Jupiter Rex, Juno's Accomplishments, Apo 22, In Serenitatem.

czwartek, 5 grudnia 2024

De morbis capitis et tristitia animae, czyli o chorobach głowy i smutku duszy

Czy ludzie smutni są dotknięci chorobą objawiająca się szaleństwem? Ten aspekt ludzkiego życia – czyli choroby i smutku – analizowany jest poprzez wystawę zatytułowaną De morbis capitis et tristitia animae. O chorobach głowy i smutku duszy, którą można oglądać do 9 lutego przyszłego roku w Muzeum im. Mikołaja Kopernika we Fromborku (LINK) . Jej mottem jest myśl Wszyscy jesteśmy szaleni, tak że trudno powiedzieć, kto z nas najbardziej sformułowana przez Roberta Burtona, anglikańskiego duchownego i humanisty, autora dzieła wydanego w 1621 roku: Anatomia melancholii, czym ona jest, z jej wszelkimi odmianami, przyczynami, objawami, rokowaniem i kilkoma sposobami jej leczenia.


Wystawa została tematycznie podzielona, zgodnie z konotacjami dotyczącymi melancholii, szaleństwa, choroby i cierpienia, ukazanymi poprzez obrazy i inne przykłady sztuki plastycznej. I tak najpierw możemy zobaczyć portrety osób, które według wiedzy historycznej były dotknięte szaleństwem lub skrajną depresją, a więc księcia Albrechta Fryderyka Hohenzollerna, Jana Zygmunta Hohenzollerna, Fryderyka Wilhelma IV – Króla Prus i Fryderyka Albrechta. Szczególnie ten ostatni, który przez poddanych został nazywany der gnädige blöde Herr (łaskawy głupi Pan) ze względu na schizofrenię paranoidalną, na obrazie jest upozowany według ówczesnej mody na renesansowego księcia-melancholika.

Niejako w nawiązaniu do tego przedstawienia, zgromadzone zabytki obrazują istotę Melancholii, oczywiście właściwie dla istoty jej pojmowania w dawnych wiekach. Była ona kiedyś synonimem lenistwa czyli gnuśności, albo acedii, o której pisaliśmy TUTAJ. Za ilustrację tej wady służy malarstwo tablicowe z Alegorią Grzechów Głównych. Wśród kolejnych zabytków przewijają się inne oznaki apatii i smutku sprowokowany przez stan głębokiej acedii: jest nim gest podparcia głowy ręką, charakterystyczny dla wizerunków pustelników i pokutników, medytujących nad śmiercią czyli św. Hieronima, Marii Magdaleny czy pełnego rezygnacji proroka Jonasza.

Pokaźną część wystawy zajmują odniesienia do sposobów leczenia melancholii, epilepsji, napadów szału wreszcie apopleksji. Dawni lekarze proponowali najróżniejsze terapie: od ziołolecznictwa poprzez wstawiennictwo świętych aż po trepanację czaszki, co miało uwolnić pacjenta od wpływu złych duchów... Dla zilustrowania tego zagadnienia zademonstrowano przedmioty z różnych epok, od kompozycji z leczniczych ziół po plakaty ostrzegające przed wścieklizną.

Ostatnia część ekspozycji została poświęcona trawiącej średniowieczne społeczeństwo zbiorowej histerii objawiającej się w tanecznej furii oraz objawom epilepsji. Obie choroby posiadały wspólnych patronów – św. Wita, św. Walentego i św. Jana Chrzciciela. Pokazano więc obiekty powiązane z tymi trzema świętymi: mistyczne przedstawienia Głowy św. Jana Chrzciciela na misie, a także sceny z życia wszystkich tych świętych. Ta część ekspozycji prezentuje również swoisty katalog ujęć św. Jana Chrzciciela, koncentrujących się na dramacie Jego męki i wiele obrazów inspirowanych legendą o św. Walentym i św. Wicie.


Robert Burton pytał filozoficznie: Kogo bowiem omija obłęd, melancholia, pomylenie? (…) A kto nie jest pomylony, kto jest wolny od melancholii? Czyje nawyki albo usposobienie nie są, mniej lub bardziej, nią dotknięte?(…) Bośmy wszyscy, ad unum omnes [co do jednego] obłąkani (…), semel insavivimus omnes [wszystkich dopadło szaleństwo choćby raz], nie, nie raz, ale zawsze… Od tej refleksji tylko krok do romantycznej apologii szaleństwa, kiedy to bunt artysty czynił z niego odmieńca, żyjącego krótko, lecz intensywnie. Tego przejawu szaleństwa, o którym pisaliśmy TUTAJ zabrakło na wystawie. A warto było go jeszcze odnotować, zwłaszcza, że niesie w sobie odniesienie do postaw charakterystycznych dla subkultur młodzieżowych lat 80. XX wieku, z czego zrodziła się muzyka punk a potem new wave oraz ciemność nurtu dark i gothic.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 4 grudnia 2024

Stephen Morris: Record, Play, Pause - książka perkusisty Joy Division i New Order cz.27: The Warsaw Album

 

W pierwszej części (TUTAJ) przedstawiliśmy streszczenie fragmentu książki, w którym Stephen Morris opisuje swoje dzieciństwo. W części drugiej (TUTAJ) wojenne pasje perkusisty Joy Division, a w kolejnej historię życia jego ojca (TUTAJ), rodzinne wycieczki (TUTAJ) i pierwsze single w kolekcji Stephena (TUTAJ). W następnym wpisie przedstawiliśmy pierwsze instrumenty z kolekcji Stephena i opisaliśmy jego fascynację the Beatles, jak i amerykańską TV (TUTAJ). W kolejnym (TUTAJ) męczarnie na kursie tańca i fascynację obserwatorium Jordell Bank, oraz kompletnie inne, niż rodziców, zainteresowania kinowe. W kolejnym (TUTAJ) lekcje gry na klarnecie i pierwsze zakupy płytowe. W kolejnym (TUTAJ) pierwsze koncerty i fascynację Davidem Bowie  wybór roli w zespole jako perkusista (LINK). W tej części (LINK) przedstawiliśmy pierwsze eksperymenty kolegów z LSD, epizod ze studiami i przeprowadzkę do nowego domu. TUTAJ opisaliśmy pierwszych idoli gry na perkusji i zakup instrumentu, a także pierwsze lekcje Stephena gry na nim, a TUTAJ perypetie związane ze zmianą szkoły. Wzrastające zainteresowania winylami i rozbudowę zestawu perkusyjnego opisaliśmy TUTAJ i TUTAJ. Pierwsze nagrania zespołu Stephena w Strawberry Studios opisaliśmy TUTAJ. Późniejszy wpis za to (TUTAJ) przedstawiał narodziny punk rocka w UK wg. Morrisa. Natomiast narodziny Warsaw opisaliśmy TUTAJ, a ich pierwsze próby i występy TUTAJ. W TYM wątku opisaliśmy pierwsze poważne koncerty Warsaw i ich pierwszy bis. Natomiast TUTAJ incydent w Electric Circus, a TUTAJ perypetie z dziewczynami. W kolejnym wpisie (TUTAJ) opisaliśmy wynajęcie przez Warsaw studia i pierwsze nagrania, a TUTAJ genezę nazwy Joy Division i pierwsze nagrania w studio. A TUTAJ jak zespół szukał dla siebie miejsca na ziemi. Z kolei w TYM wątku analizowaliśmy przyczyny niepowodzenia EPki Warsaw.
 
Ian w tamtym czasie czytał dużo o innych kapelach i dowiedział się o eksperymentach muzycznych Genesisa P-Orridge'a i jego zespołu Throbbing Gristle. Zwłaszcza zaintrygowała go historia o zapłaceniu ponad 1000 GBP przez zespół celem realizacji nagrania. Ian stwierdził że oni też tak powinni zrobić, ale nie było ich stać - zarabiali na życie dorywczą pracą. Wtedy wytwórnia RCA chciała żeby na nagrywanym własnie materiale, coverowali piosenkę Keep On Keeping On, którą wykonywał N.F. Porter.

Piosenka nawet nie była zła, miała ciekawy riff ale nie była w ich stylu. Mimo tego, że wiele razy próbowali. W tamtym okresie Ian napisał tekst do Interzone. Wzorował się na opowiadaniu Burroughsa z jakiegoś fanzinu sci-fi. Wtedy też Ian pisał teksty w stylu Ballarda, jak jakieś napisy do filmów o nowych nieznanych miastach z przyszłości. To była pierwsza piosenka w ich nowym stylu. 

Płyta oczywiście nigdy się nie ukazała, ale krąży na niezliczonej ilości bootlegach, zwykle pod nazwą  The Warsaw Album. Stephen Morris zamieszcza w książce zdjęcia notatek na maszynie do pisania z czasów nagrywania albumu. Dowiadujemy się, że zespół miał wtedy w repertuarze piosenkę Conditioned (Morris stawia tezę, że to inny tytuł piosenki Novelty), oraz Soundtrack (który jest innym tytułem No Love Lost). Pamięta też, że pomagał im keyboardzista z Sad Cafe, który na minimoogu nagrał linię syntezatorowego basu do piosenki No Love Lost.
Wtedy bardzo starali się zagrać koncert w Macclesfield, ale mimo wykonania setek telefonów nikt nie był nimi zainteresowany. Nawet poszli z Ianem do jednego z menadżerów klubu, ale ten powiedział im, że nie lubi punka i nowej fali, i że mają wrócić jak dadzą jakieś koncerty i nabiorą więcej doświadczenia. 
 
W końcu Hooky załatwił im występ w klubie dla pracujących mężczyzn, Little Hulton. Koncert niestety zakończył się kompromitacją, zagrali jedynie trzy piosenki, nie spodobali się konferansjerowi. Spakowali się i pojechali do innego klubu, do Ranch - to był pomysł Iana. Dali tam spontaniczny i pełen energii koncert. Publika była zachwycona, a oni stwierdzili, że jednak mają w sobie potencjał. Tak kończy się czternasty rozdział książki.
 
C.D.N. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 3 grudnia 2024

Talerze kiedyś i dzisiaj, czyli od Greków do Davida Lyncha

 Pablo Picasso, Cindy Sherman, Sophie Calle, Rudolf Stingel i David Lynch to tylko kilka nieoczekiwanych nazwisk powiązanych z wytwórniami porcelany, w których powstawały serie dzieł sztuki, oczywiście limitowanej. Bez wątpienia chodzi nam o coś tak prozaicznego jak talerz, lecz wyjątkowy, bo co sprawiło, że artyści zdecydowali się stworzyć prace, które pasują zarówno na stół obiadowy, jak i na ścianę muzeum? I co w ogóle sprawia, że zaprojektowane przez artystów naczynia są uważane za wyjątkowe? Aby w pełni uzmysłowić sobie właściwą odpowiedź na zadane pytanie, może prześledzimy historię zwykłego talerza.


Zaczynając od początku, warto wspomnieć, że starożytni Grecy tak bardzo cenili swoje naczynia, że je tłukli. Ceremonia tłuczenia talerzy dla okazania żałoby po ukochanej osobie była uważana za wyraz krańcowego smutku. Oznaczała, że nikt już więcej nie będzie na nich jadł, ani zmarły, ani jego krewni razem z nim…
 

Grecy musieli mieć szczególny stosunek do naczyń, o czym świadczą dekoracje, jakimi je pokrywali. Malarstwo czarnofigurowe (które pojawiało się na czerwonym tle) i malarstwo czerwonofigurowe (na czarnym tle) stały się dwoma głównymi nurtami w malarstwie greckim. Poszczególni artyści byli tak czczeni i poszukiwani, że zaczęli podpisywać swoje prace. Jednym z nich był Epiktet z Attyki, który pozostawił po sobie wiele mis ze swoim podpisem, a jego styl był tak ceniony, że wieki później Rzymianie czasami go kopiowali.

Porcelana, talerze, wazy i inne naczynia głównie kojarzą się jednak z Chinami. Artyści z Azji wytwarzali ceramiczne naczynia stołowe wieki przed Grekami. Archeologiczne znaleziska kolorowej chińskiej zastawy datowane są na 1600 r. p.n.e. Około VII wieku n.e. chińscy garncarze odkryli sposób wytwarzania porcelany, wypalając delikatną białą glinkę zwaną kaolinem w wysokiej temperaturze.


Muzułmańscy artyści podziwiali przezroczystość chińskiej porcelany, ale na Bliskim Wschodzie nie było kaolinu. W rezultacie muzułmańscy garncarze opracowali produkcję naczyń fritware, wytwarzanych z mieszanki piasku i szkła, za pomocą których osiągnęli wygląd podobny do porcelany. Do ozdabiania islamscy artyści używali misternych inskrypcji kaligraficznych, co jeszcze bardziej podkreślało eteryczność naczyń.

Chociaż bogaci Bizantyjczycy kolekcjonowali azjatycką zastawę stołową, to zaczęli także ją produkować używając majoliki, glinki szkliwionej glazurą, która zyskała popularność w okresie renesansu. Pierwotnie w Bizancjum naczynia zdobiono scenami ukazującymi króla i jego dwór  ale ważniejszymi i od nich były dekoracje z odniesieniami biblijnymi. Dzieła te wniosły do sztuki dekoracyjnej aspekt religijny, którego wcześniej nie miały.



Ceramika europejska czasów nowożytnych produkowana była w dwóch odmianach: luksusowa np.: z Sèvres, przeznaczona na stoły królewskie oraz tańsza, na przykład holenderska, niebiesko-biała wytwarzana w Delft, która była biało szkliwiona i pokrywana niebieskimi wzorami. Holenderskie naczynia ostatecznie stały się tak popularne, że styl niebiesko-biały wzór rozprzestrzenił się po całej Europie. Europejczycy tak bardzo pokochali ten sposób dekoracji, że przewieźli tę technikę nawet do swoich kolonii. Kiedy Hiszpania podbiła Meksyk, również przyniosła ze sobą modę na ceramikę biało-niebieską. Dziś Meksyk nadal produkuje tego typu naczynia, przede wszystkim jako pamiątki turystyczne.

W pierwszej połowie XX wieku co bardziej popularne marki porcelanowych wytwórni zapraszały do współpracy znane osobistości ze świata sztuki. W 1946 roku Madoura Pottery Factory zaproponował Pablo Picasso zaprojektowanie terakotowej ceramiki. Ostatecznie powstało 3000 talerzy, misek, wazonów i dzbanków według rysunków Picassa. Po latach tego typu naczynia są egzemplarzami kolekcjonerskimi osiągającymi wysokie ceny na aukcjach, ostatnio w Christie's i Sotheby's osiągnęły wartość ponad 150 000 dolarów.

Marc Chagall:


Joan Miró: 

Za przykładem Madoura Pottery Factory poszły i inne. Współcześnie projektowanie talerzy stało rutynowym rodzajem twórczości. Ostatnio manufaktura Bernardaud Limoges zleciła Sophie Calle, Marco Brambilla, Jeffowi Koonsowi oraz Davidowi Lynchowi wykonanie projektów talerzy. Niektóre są naśladownictwem form z przeszłości, jak np.: Zestaw Madame de Pompadour Cindy Sherman, inni proponują coś nowatorskiego.

David Lynch:



W czasach, gdy artyści rozszerzyli swoją działalność na niemal wszystkie media, ceramika stała się kolejnym sposobem pokazania swojej ekspresji.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Isolations News 304: New Order nagrodzeni, Hans Zimmer w PL, Nowości od A Certain Ratio i the Cure, ulubione filmy Raznora z NIN, Bob Bryar RIP, smród w kinie, Niemcy w Polsce i koprolity dinozaurów


Zaczynamy od Manchesteru. A Certain Ratio anonsują film z zapisem koncertu promującego ich ostatni album album z 2024 r. zatytułowany It All Comes Down to This, który odbył się 17 maja w klubie New Century w Manchesterze. Są tam także wywiady z zespołem, ekipą i fanami.


Zespół poza tym wyda EP-kę z nową, świąteczną piosenką a także trzy remiksy z ich uznanego albumu It All Comes Down To This pre-oder płyty jest TUTAJ, a nad newsem gra ich świąteczny debiut  Now and Laughter.
New Order zostali nagrodzeni przez Rolling Stone, za całokształt kariery i wytyczenie nowych muzycznych kierunków (LINK).

Pozostańmy w UKAnatolij Czepiga i Aleksander Miszkin, którzy są głównymi podejrzanymi w Wielkiej Brytanii o atak środkiem paralityczno-drgawkowym na podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę w Salisbury w 2018 r., pod pseudonimami Ruslan Boshirov i Aleksander Pietrow rekrutują w Zachodniej Europie przestępców aby ci dokonywali aktów sabotażu. Do tej pory przypuszcza się, że ich ludzie spowodowali w Czechach pożar autobusu a w Polsce, w Warszawie, pożar centrum handlowego. Oni także mogli stać za katastrofą samolotu na Litwie. Podobno w przyszłości planują zamachy Birmingham i w Lipsku poprzez bomby w paczkomatach DHL (LINK).

Jaka jest różnica między bombardowaniem Drezna i najlepszym niemieckim komikiem?
- Tylko pierwszy z nich może wywołać uśmiech.



Tak oto płynnie przeszliśmy do Niemców. A tutaj dwa newsy - pierwszy z Bilda a drugi z Newsweeka

Ambasador Niemiec budzi się po narkozie i cichym głosem pyta:
- Co się ze mną stało?
- W ambasadzie podłożyli bombę i przeszedł pan bardzo ciężką operację.
- To znaczy, że jestem w szpitalu?
- W przeważającej części tak.


Jeśli już weszliśmy na tematy polityczne:  okazuje się, że poglądy wpływają na wybór czekolady. Badania na sporej grupie respondentów (ponad 1000) wykazały, że kupując tabliczkę czekolady sugerowano się wyborem lubianego polityka. Inne produkty okazały się neutralne (LINK).

To musi być prawda, niektórzy politycy zachowują się tak, jakby cały czas mieli zatwardzenie, inni wręcz przeciwnie.

Zagadka: jest dwóch niemieckich polityków na szczytach władzy w Polsce: jeden ma zatwardzenie i robi co 3 dni, drugi ma rozwolnienie leci mu z jak z kranu. Który z nich załatwia się rzadziej?

W temacie odchodów, ale dinozaurów. Paleontolodzy z Uniwersytetu w Uppsali, we współpracy z badaczami z Norwegii, Polski i Węgier, przez okres 25 lat zbadali setki próbek skamieniałych kup dinozaurów. I odkryli, że miały one wpływ na środowisko. Każda kupa została dokładnie prześwietlona i ustalono jej skład. Naukowcy znaleźli w nich szczątki ryb, owadów, większych zwierząt i roślin, z których spora ilość była niezwykle dobrze zachowana, w tym małe chrząszcze i niekompletne ryby. Inne koprolity zawierały kości pogryzione przez drapieżniki, które, podobnie jak dzisiejsze hieny, miażdżyły kości, aby wyssać z nich szpik. Z wyników powstał artykuł opublikowany w Nature (LINK)

Siedzi facet w teatrze i nagle czuje okropny smród. Stuka faceta siedzącego przed nim i się pyta:
- Przepraszam, czy pan się z##rał?
- Tak, a o co chodzi 

Chodzi oczywiście o nowoczesną sztukę. Niedawno jej świat zelektryzował banan przylepiony do ściany taśmą, który został sprzedany za 6,2 milionów dolarów. Ale czy nie jest to pomysł wtórny? W 1999 pewien artysta także przypiął do ściany taśmą... siebie. Nie wiadomo czy po jednym dniu odkleił się bo zgłodniał, czy też nikt nie chciał kupić takiego dzieła (LINK).

Za to wszyscy kupują ostatnie dzieło  The Cure, którzy wydali nową EP-kę z piosenką A Fragile Thing z ostatniego albumu. Jest to wersja grana na żywo podczas koncertu promującego album, który odbył się 1 listopada w Troxy w Londynie a także remiks wykonany przez Roberta Smitha (LINK).
 
W klimatach mrocznych brzmień: autor tekstów, multiinstrumentalista i założyciel zespołu Nine Inch Nails, Trent Reznor, przekazał Letterboxd tytuły czterech ulubionych filmów (portal zbiera te informacje wypytując o to kolejne znane osoby) - na pierwszym miejscu wskazał film Martina Scorsese z 1976 r. Taksówkarz , a następnie amerykański thriller neo-noir z 1986 r. Blue Velvet, którego reżyserem jest David Lynch. Na kolejnych miejscach: dramat psychologiczny Julii Ducournau z 2021 r. Titane i horror z 1988 r. Dead Ringers (LINK). 
- Panie, - słychać głos w kinie - pan jest taki gruby, że powinien pan kupić bilet na dwa miejsca!
- Kupiłem, ale drugie mam na balkonie.
 
W temacie kina i muzyki filmowej - Hans Zimmer kontynuuje swoją wielką trasę koncertową, po Ameryce przybył do Europy. W przyszłym roku odwiedzi także Polskę, będzie można zobaczyć go w Krakowie. Cała europejska trasa jest pokazana na jego stronie (LINK).
 

Dalej koncertowo. Latem przyszłego roku zespół The Wombats da największy jak dotąd koncert w swoim rodzinnym mieście, czyli w Liverpoolu, w klubie On The Waterfront. Zespół będzie gwiazdą festiwalu Pier Head 19 czerwca, oprócz nich wystąpią: The Wolfe Tones, 50-osobowa Classical Ibiza, Kaleidoscope Orchestra ze Stingem i inni. Bilety TUTAJ


Za to nie wystąpi już Bob Bryar, były perkusista zespołu My Chemical Romance, zmarł w wieku 44 lat. Został znaleziony martwy w swoim domu w Tennessee we wtorek (26 listopada). Po raz ostatni widziano go żywego 4 listopada. Przyczyna zgonu nie jest jeszcze znana, ale władze wykluczyły udział osób trzecich (LINK). 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

niedziela, 1 grudnia 2024

Z mojej płytoteki: Kundalini - piękno jesiennych klimatów w stylu Bel Canto

 

Taka zwyczajna historia, jak to śpiewał Grzegorz Ciechowski: tam są twoje książki i płyty. No i tak dawno temu, wiele, wiele lat temu, a latach 90-tych została w mojej kolekcji po jednej ze starych znajomości kaseta Stinga (wyrzuciłem, nie moje klimaty) i prezentowana dziś płyta Kundalini. Podobno została zakupiona z jakąś gazetą. A ponieważ muzyka jest ciekawa, bardzo klimatyczna i przypomina (wręcz można by było uznać ją jako odrzut z sesji) Bel Canto, nie miałem serca się jej pozbyć. 

Oczywiście poza nazwą i tytułami piosenek nie ma nic więcej, nawet okładki. Wiele lat temu szukałem jej w sieci i nic nie znalazłem. Ale dziś jest już o albumie nieco więcej. 

Tak też dowiadujemy się, że za projektem stoją Vibeke Olsen i Tom André Cook z Danii.

Niestety co do pierwszej osoby, niewiele jest w sieci. Obecnie pracuje w obszarach związanych z terapią, rozwojem duchowym i jogą, prowadząc inicjatywę Life of Spirit w Helsingør w Danii (LINK). Skupia się na pomaganiu ludziom w rozwoju osobistym, rozwiązywaniu traum i lepszym zrozumieniu siebie. W ramach swojej działalności oferuje różnorodne usługi terapeutyczne i zajęcia związane z harmonią ciała i duszy, w tym masaże lecznicze, jogę terapeutyczną oraz warsztaty duchowe. Jej działalność jest skierowana do osób szukających równowagi i nowych ścieżek w życiu

Podobnie z Tome André Cookiem. Znaleźliśmy jego (?) profil na FB (TUTAJ) i jest foto z klawiszami, więc podejrzewamy że to on:

Jest posiadaczem licencjatu z inżynierii. Pozostaje aktywny w dziedzinie muzyki, choć informacje o jego najnowszych projektach są ograniczone. Działał jako niezależny artysta, a jego wcześniejsze prace, takie jak albumy związane z Kundalini, są dostępne na platformach muzycznych. Nie ma w sieci jednak dokładnych danych o jego obecnych przedsięwzięciach czy nowej twórczości. 
 
Album jest znakomity, to niepowtarzalny klimat, mimo że wzorcem pozostaje Bel Canto, to mamy tutaj znacznie lżejszą muzykę i więcej w niej przestrzeni. 

Zaczyna się od Marty - jak na otwarcie przystało mówią jej (Marty) że czas otworzyć drzwi. Pora na zmiany otoczenia i sposobu życia. Evil mind can't try jest o próbie uwolnienia się z ciemności, z bezwładu jaki ogrania narratorkę. Mimo faktu, że ciągle żyje, czuje się coraz gorzej i musi się uwolnić. Old spooky hut to opowieść bajkowa o strasznej chacie w której więzione są dzieci, wołające swoje matki o pomoc. Mamy tutaj ewidentne nawiązanie do Bel Canto, bowiem na albumie zespołu pt. Shimmering Warm and Bright (opisanym TUTAJ) z 1992 jest utwór Die Geschichte einer Mutter - pieśń w której w sposób poetycki opisana jest walka matki o swoje dziecko, po które przyszła śmierć... Piosenka inspirowana jest jedną z baśni Andersena. See me Cry to kolejna nostalgiczna ballada. Tym razem o rozstaniu, cierpieniu, płaczu i pękniętym lustrze. Być może chodzi w niej o przemijanie i jego znaki, jakie odbiera narratorka. Huts of hay - znowu mamy żywsze klimaty, chyba jest to najsłabszy utwór na albumie. Za to nie można tego powiedzieć o kolejnym - Sleep darling. Powraca klimat... Nie jest wykluczone, że to kołysanka matki śpiewana dla jej dziecka. Forbidden flute jest ominięty na playliście poniżej, wiec wrzucamy go tutaj: 


To jest jeden z ciekawszych (instrumentalnych) momentów albumu, a my szybujemy gdzieś w stronę Jethro Tull. Album kończy Some kind of magic you do. Oczywiście o magii miłości.

Dotarliśmy do kolejnego, wydanego rok później albumu duetu. Nie polecamy, zmienili styl na coś w rodzaju disco polo. Ale za to dowiedzieliśmy się, jak wyglądają. 

Szkoda. 

Jedna z najbardziej niedocenionych pereł muzyki lat 90-tych. 




Kundalini, PDD 1995, tracklista: Marty, Evil mind can't try - , Old spooky hut, See me cry, Huts of hay, Sleep darling, Forbidden flute, Some kind of magic you do.