sobota, 28 marca 2020

Jarocin a SB

O Jarocinie nigdy za dużo. Nasze wspomnienia z 1984 roku okiem uczestnika można przeczytać TUTAJ.  Uzupełniliśmy je wzmianką o postawie Waltera Chełstowskiego, dyrektora festiwalu, i dojrzałej reakcji Skandala z Dezertera TUTAJ. A skoro zaczęliśmy od wzmianki o koncercie Dezertera, który o mało nie skończył się spałowaniem publiki przez ZOMO, to już wiadomo, o czym będzie dzisiejszy post – o służbie bezpieczeństwa na festiwalu w Jarocinie.
 
O tym, że SB interesowała się młodzieżą i występującymi zespołami wiedzieli wszyscy. Publika miała świadomość, że jest obserwowana, organizatorzy przyjmowali ów fakt bez zdziwienia, a tajne służby zdawały sobie sprawę że wszyscy wszystko wiedzą.  Dziwnym zatem wydaje się deklaracja Waltera Chełstowskiego, który po latach stwierdził, że nie miał żadnej styczności z SB bo według niego: teoria wentyla to kompletna bzdura. Władza się tą muzyką prawie nie interesowała. W Polsce nie było aż takiego reżimu pod tym względem jak w Czechosłowacji czy w NRD. Działały np. kabarety. Jedyną osobą z władz, która przyjechała kiedykolwiek do Jarocina, był minister do spraw młodzieży (…) Aleksander Kwaśniewski. Chciał zobaczyć, jak to wygląda (LINK).  Lecz zaraz potem powiedział coś naprawdę interesującego: Zawsze przy stanowisku milicjanci stawiali swoją kamerę VHS i rejestrowali koncerty. Ciekaw jestem, czy coś z tych materiałów jest w IPN
 
Jakby spełniając życzenie reżysera i producenta festiwalu w latach 1986-87 i 1991-92, łódzki IPN w 2004 roku odnalazł w swoich zasobach taśmy oraz dokumentację z infiltracji Jarocina przez Służbę Bezpieczeństwa. Materiały te zebrano w publikacji, którą wzbogacono o wywiady z muzykami zespołów: Dezerter, Moskwa, Brygada Kryzys, Abbadon i T.Love, z organizatorem festiwalu Walterem Chełstowskim i ówczesnymi ministrami kultury: Kazimierzem Żygulskim i Józefem Tejchmą. W książce opublikowano oprócz tego wycinki prasowe, teksty utworów i reprodukcje plakatów oraz folderów festiwalowych – wszystko to jak przypominamy – zebrane pracowicie przez tajne krasnoludki (Krzysztof Lesiakowski, Paweł Perzyna i Tomasz Toborek, Jarocin w obiektywie bezpieki, Warszawa 2004).
Na podstawie tego albumu w 2008 roku Marcin Więcław (1962-2017) zmontował 44 minutowy film dokumentalny. Składa się on z fotokopii notatek o grupach młodzieżowych, odczytywanych przez lektora i ze świadectw osób zajmujących w Jarocinie u schyłku PRL eksponowane stanowiska w aparacie władzy. Wśród nich są: Krzysztof Hajdasz, były oficer Departamentu III MSW, naczelnik gminy Czesław Robakowski, Marian Szurygajło dyrektor ośrodka kultury oraz Tadeusz Szmidel, zastępca komendanta milicji w Jarocinie. Materiały operacyjne komentują także pracownicy IPN oraz Walter Chełstowski i Krzysztof Skiba.




 
Paweł Perzyna z łódzkiego oddziału IPN zwrócił uwagę na system obiegu esbeckich dokumentów. Otóż od 1986 roku funkcjonariusze SB zatrudnienie w Jarocinie przekazywali swoje materiały do opracowania Wydziałowi III kaliskiego SB. Były tam charakterystyki organizatorów wraz z informacjami pozwalającymi na późniejsze tropienie nieprawidłowości, głównie finansowych (np.: temat martwych dusz czyli dopisywania do listy zepołów-widmo, aby oficjalnie zwiększyć koszty festiwalu, czy zatrudnienia nieokreślonej liczby ochroniarzy-karateków). Ciekawe są także opisy subkultur młodzieżowych i szacowana ich liczba.
 
W poszczególnych latach istnienia festiwalu tajniacy zajmowali się coraz to inną grupą – w 1987 roku tropili wzmianki o nielegalnej broni i działalności antypaństwowej, w 1988 zajęli się organizacjami Wolność i Pokój, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego, Monar, Ruch Ekologiczny oraz działalnością grup parafialnych i oaz. W 1989 r. funkcjonariusze zbierali informacje na temat ruchów pacyfistycznych, anarchistycznych oraz grup happeningowych i ekologicznych. Wśród nich było także Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników założone przez kumpla Chełstowskiego – Jerzego Owsiaka – którego aktywność z dzisiejszej perspektywy czasu określana jest jako typowe wypuszczanie wentyla. Opisy osób w poszczególnych grupach przypominają charakterystyki zwierząt w filmach przyrodniczych… Kto je robił? Według ustaleń IPN od 1981 r. za inwigilację imprezy odpowiadał Wydział III Służby Bezpieczeństwa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Kaliszu. Funkcjonariusze, początkowo w liczbie pięciu, sześciu pracowników operacyjnych, pieczołowicie sporządzali notatki i fotografowali co się dało. Nie wiemy jak się nazywali, lecz znamy osoby, które nimi kierowały: Byli to Mieczysław Marciniak ur. 1928 r. szef SB w Jarocinie w latach 1983-1985 (LINK) i Jerzy Mieloszyk ur. 1950 szef SB w Jarocinie od 2 listopada 1987 do 26 stycznia 1988 roku, który odbył trzymiesięczne przeszkolenie w Wyższej Szkole KGB w Moskwie, a potem był zastępcą ostatniego szefa SB w Jarocinie (od 1 lipca 1985 do 31 lipca 1990) (LINK).
 
Oprócz reżyserowanego dokumentu na razie IPN udostępnił jeszcze jeden materiał operacyjny, którym jest film nagrany w Jarocinie w 1990 roku. Składa się z dwóch nagrań, pierwsze jest rejestracją wypowiedzi chłopaka, który jest przepytywany przez tajniaków udających studentów wydziału dziennikarstwa UAM. Drugie pokazuje przesłuchanie zatrzymanego skinheada:

Jak możemy skonstatować, tajne kadry były doskonale przygotowane do wyznaczonych im zadań, jakkolwiek efekty ich pracy dzisiaj mogą wydawać się śmieszne. Jednak może nie tyle istotne były fakty, co ich propagandowy wydźwięk i rejestracja poszczególnych osób biorących udział w festiwalu, co widać na poniższych zdjęciach:





Należy sądzić, że nie są to wszystkie materiały służb, na pewno było ich znacznie więcej. Za niedługo zobaczymy następne, to tylko kwestia czasu i możliwości technicznych pracowników IPN którzy jeszcze nie zdołali opracować kilometrów akt wytworzonych przez milicję i esbeków.

A ci są ciągle wśród nas, mało tego, bronią dzisiaj demokracji. Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

piątek, 27 marca 2020

Surrealizm, punk i pandemia

Maurice Nadeau, francuski pisarz, krytyk i wydawca stwierdził, iż celem surrealizmu jest na nowo odkryć życie, wydobyć je spod grubego pancerza wieków kultury - życie czyste, nagie, surowe, zranione. W ten sposób surrealizm stał się buntem, takim samym jaki pół wieku później - punk. Sukces surrealizmu polegał na tym samym - na doborze narzędzi, którymi zeskrobywał grubą skorupę - były to: zdobycze psychologii, seks, poetyckie poczucie przypadkowości oraz świadomość życia w industrialnym społeczeństwie. Surrealizm wybuchł nagle w Paryżu, po zakończeniu I wojny światowej. Jego prekursorem i teoretykiem stał się Andre Breton, który podjął myśl francuskiego poety i weterana wojennego Guillaume'a Apollinaire'a, zmarłego, zanim zdołał ją rozwinąć, w 1918 roku. Natomiast Breton, zainspirowany pracami Zygmunta Freuda i chaotycznym ruchem Dada zaczął w stolicy Francji szerzyć swoje poglądy na sztukę. Trafił na podatny grunt, ponieważ powojenny Paryż leżał wówczas w centrum świata i przyciągnął niemal każdego zdolnego artystę. Do Paryża przybył zatem w 1922 r. hiszpański malarz Salvador Dali, szwajcarski rzeźbiarz Alberto Giacometti i niemiecki artysta Max Ernst. Filmowiec Luis Buñuel przyjechał w 1925 roku, a belgijski artysta René Magritte w 1927 roku, po tym gdy jego pierwszą wystawę indywidualną miażdżąco skrytykowano w Belgii (pisaliśmy o nim TUTAJ).

Nie wszyscy ci artyści zostali natychmiast przyjęci do oficjalnego kręgu surrealistów Bretona. Dali został nawet oficjalnie wydalony z grupy, między innymi za brak ostentacyjnego potępienia faszyzmu. Wszyscy jednak tworzyli zgodnie z założeniami stylu, czyli skupili się na wyrażaniu ludzkich pragnień. Ich dzieła przez to zawierały treść wyłącznie sensualistyczną, przyciągając i szokując publiczność nagością i erotyzmem, niepozbawionym humoru i bezpośredniości. Nie rozumiem, dlaczego kiedy pytam o grillowanego homara w restauracji, nigdy nie podają mi gotowanego telefonu - powiedział Dali w typowo surrealistyczny sposób, komentując swoją pracę: telefon z homarem z 1935 roku. Nie rozumiem, dlaczego szampan jest zawsze chłodzony i dlaczego na przykład telefony, które są zwykle tak przerażająco ciepłe i nieprzyjemnie lepkie w dotyku, nie są również wkładane do srebrnych wiader z pokruszonym lodem - pisaliśmy o okładkach inspirowanych dziełami Dalego i innych surrealistów TUTAJ) .

Czy nie przypomina nam ten styl - niepodobny do innych - no może poza mrocznymi pracami Hieronymusa Boscha i Breughla Starszego - do dzieł twórców zrzeszonych wokół subkultur punka i post-punka? Nawet w warstwie wizualnej, punk jest równie obrazoburczy i szokująco niekonwencjonalny jak surrealizm. A może i bardziej? Żyletki wbite w policzki, porwane dżinsy, irokezy i nabijane ćwiekami kurtki wyglądają jak irracjonalny i brutalny żart. Podobnie muzyka - naśladująca efektami maszyny, zmieszana z chaotycznym i wprowadzającym z trans rytmem. I pełna kpiny negacja - u surrealistów konwencjonalnej sztuki - a w sztuce punk - tradycyjnego stylu życia, uznanych konwencji i zasad...
 


Wstrząs II wojny światowej dał surrealistom surową lekcję na temat skutków prawdziwego chaosu wywołanego sztywną i nieludzką doktryną. Czy jednak surrealizm w drugiej połowie XX wieku nie wybuchł, ze zdwojoną mocą, w muzyce i sztuce anarchistycznych ruchów punk? Nie zostało po nich wiele, poza wspomnieniami i nagraniami. No może ich odpryskiem są żarty w zjawiskach kultury masowej, w kreacjach scenicznych niektórych gwiazd muzyki pop. Lecz teraz, po tym co dzieje się, warto może zadać pytanie: w co przekształci się surrealizm po kolejnym wstrząsie jakim jest przewalająca się przez świat pandemia? Co po Zarazie, która wytrąca społeczeństwo bogatych krajów z ułudy wygodnego życia?
 
Jedno jest pewne, my będziemy pisać dalej - dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 26 marca 2020

Red Lorry Yellow Lorry: Talk about the Weather i niezapomniany koncert w Schlachthof w Bremie, 26.04.1985

Pamiętam rok 1985, kiedy to usłyszałem pierwszy raz Red Lorry Yellow Lorry. Była to piosenka Hand on Heart promująca doskonałą płytę Talk about the Weather wydaną w tym samym roku. Sam album zaskakuje długością (tylko 27 minut), prostotą brzmienia, rytmiką i doskonałymi tekstami. We wspomnianej piosence natomiast największe wrażenie zrobił na mnie chropowaty wokal Chrisa Reeda.

Album otwiera Talk About The Weather, piosenka o uczuciach, apel narratora który chce więcej zamiast namiastki jaką otrzymuje...
 
Więc spójrz prawdzie w oczy, jest tu dzisiaj
Kochasz mnie na swój niepełny sposób
I nie mogę trzymać cię w swoich rękach
I mówić o twoim ukrywanym uroku


Po nim wspomniany powyżej  Hand On Heart, którego tekst utwierdza nas, że album jest pamiętnikiem zawierającym zwierzenia człowieka zmagającego się z problemami uczuciowymi.
 
Powiedz mi więc, jaka jest cena wolności
Brak zdrowych przeżyć w pokojach dla singli
Po prostu próbuję cię dotknąć, ale nigdy cię nie mogę uchwycić
W tym palącym zamieszaniu z glinanymi rękami

Trzymasz rękę na moim sercu

W tym więzieniu nicości grałaś na moich emocjach
Rozwichrowany jest mój stan, cała głowa płonie
Za żelaznymi bramami jak baranek na rzeź
Tortury emocjonalne to gra, którą lubisz

Trzymasz rękę na moim sercu

Znaczenie niczego, twój własny ponury wniosek
Iluzja to odpowiedź, ale nigdy nie uzdrowienie
Okaleczony w ciszy przez całe moje życie
Moc do zatrzymania mnie, twoja przyjemność zdobywania
Ta straszna sytuacja, w której się znalazłem

Trzymasz rękę na moim sercu


Kolejna piosenka Feel A Piece, jest wołaniem o uczucie:  

Potrzebuję czegoś
Po prostu kogoś, kogo można zatrzymać
Tak, czegoś
Poczuj mnie teraz

Hollow Eyes z kolei jest piosenką o rozczarowaniu drugą osobą. This Today powoduje że po nieco słabszym momencie znowu wracamy na odpowiedni poziom. Znakomita piosenka z równie świetnym tekstem.  

Postawili nowy warunek
Kieruj swoim życiem poprzez niezdecydowanie
Nigdy nie gryź ręki, która cię karmi
Usiądź i poczekaj do czasu aż cię zwiedzie

Kto nam to dzisiaj podarował?
Zobaczymy, jak to jutro zniknie

Stworzyli nowy wynalazek
Aby zniszczyć korzenie naszych zamiarów
Poprowadź nas przez te nowe sytuacje
By położyć kres wszelkim ambicjom

Kto nam to dzisiaj podarował?
Zobaczymy, jak to jutro zniknie


Po nim równie znakomity Sometimes,  i znowu wracamy do strefy uczuć międzyludzkich, czyli mówiąc krótko kobieta zmienną jest. Po nim  Strange Dream doskonale, z chłodnymi gitarami na początku, szybko zamienia się w punkowy dziki trans...

To był dziwny sen
On stał i patrzył
Te lśniące twarze
Te ciemne oczy
I sam uciekł
Sam uciekł

To był dziwny sen
Stał i patrzył
Te lśniące twarze
Te ciemne oczy
I sam uciekł
Sam uciekł


Wydawnictwo kończy Happy - znakomite podsumowanie pełne refleksji o naszym życiu... Wszystko widziałeś, wszędzie byłeś, ale to nie wystarczy żeby znać odpowiedź na najważniejsze pytanie: dlaczego?

Red Lorry Yellow Lorry, Talk about the Weather, Red Rhino 1985, realizacja nagrań: Red Lorry Yellow Lorry, tracklista: Talk About The Weather, Hand On Heart, Feel A Piece, Hollow Eyes, This Today, Sometimes, Strange Dream, Happy.

Na koniec koncert - perła dla fanów zespołu. Odbył się 26.04.1985 roku w Niemczech w Bremie...  Grają wiele kawałków z płyty prezentowanej powyżej. Pełna setlista: Generation, Take It All Away, This Today, Sometimes, Talk About The Weather, Strange Dream, Hollow Eyes, Feel A Piece, Hand On Heart, Monkeys on Juice, Chance, Push, He's Read, See Fire, Happy.

Miłego oglądania...

A my wracamy jutro z kolejnym wpisem, jak codziennie - dlatego czytajcie nas - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 25 marca 2020

Z mojej płytoteki: Joy Division - Closer w 40 lecie realizacji


Napisaliśmy bardzo wiele tekstów o najlepszej płycie chłodnofalowej, i o jednej z najlepszych płyt w historii muzyki w ogóle, czyli o Closer Joy Division. Tak też streściliśmy opis wspomnień muzyków i Annik Honore, które  zawarł w swojej najnowszej książce Jon Savage (TUTAJ), w naszym wywiadzie z panem Markiem Proniewiczem opisaliśmy jak doszło do wydania przez Tonpress polskiej wersji tego albumu (TUTAJ), o szacie graficznej i specyficznych czcionkach pisaliśmy TUTAJ, o zdjęciach Bernarda Pierre Wolffa TUTAJ, a o tym jedynym TUTAJ. W końcu zajęliśmy się też warstwą tekstową tego naszym zdaniem concept albumu TUTAJ.

Jak wiadomo Closer nagrywany był między 18 a 30.03.1980 zatem najwyższa pora zdobyć się na jakieś prywatne podsumowanie, w okrągłą, 40. rocznicę nagrania, zwłaszcza że 50. możemy już nie dożyć... 

Album Closer poznałem dzięki zmarłemu niedawno Jerzemu Janiszewskiemu (pisaliśmy o nim TUTAJ), byłem wtedy uczniem, wszyscy wstrząśnięci byliśmy losem Iana Curtisa, a w polskiej prasie było niewiele zdjęć zespołu i tekstów o nim. Ograniczony był dostęp do prasy zagranicznej na szczęście istniało wydawnictwo wysyłkowe Jerzego Kosińskiego z Krakowa, gdzie zakupiłem miniksiążkę o zespole i serię zdjęć... Jakiś czas wcześniej trafił do mnie płaszcz Iana Curtisa (wtedy nie wiedziałem że to TEN płaszcz), który ojciec przyniósł z darów z kościoła, a który był na mnie zdecydowanie zbyt wielki, i który prawdopodobnie został wyrzucony. Klamra była uszkodzona (była tylko połowa więc pas się rozpinał), dlatego na zdjęciach Kevina Cumminsa Ian Curtis zazwyczaj nie ma zapiętego pasa. Jakiś czas temu udało nam się ustalić, że płaszcz znajomi oddali po śmierci wokalisty do tzw. charity shop (pisaliśmy o tym TUTAJ). Trafił do mnie do Polski. Czerwona gwiazda z plastiku została własnoręcznie odpruta i zniszczona - pomyślałem, że płaszcz musiał należeć do jakiegoś komunisty, a jak wiadomo system ten był znienawidzony. Gwiazda posiadała na powierzchni kreski, i nie wyglądała tak jak przedstawiono ją w filmie 24 Hour Party People

Sześć lat po śmierci Curtisa natrafiłem na aukcji płytowej na Closer. Mam go do dziś. Kupiłem ten album w kinie, które dziś nie istnieje, a które wtedy było miejscem goszczącym w soboty, raz na jakiś czas, aukcje płytowe.

Jak widać pochodzi z UK, kosztował około 4 GBP, ale to w UK. Mnie kosztował kilka miesięcznych opłat za akademik, pieniądze pożyczyłem od koleżanki z roku, której ojciec miał szklarnię - miała zawsze zapas gotówki. Nie było ważne z czego oddam, ważne, że  sprzedawca trzymał dla mnie przez godzinę płytę więc musiałem się śpieszyć. Zdążyłem.


Po grawerce Old blue i FAC 25 w środku wnioskuję, że jestem posiadaczem pierwszego wydania... 


Album jest w stanie idealnym, nie ma żadnej ryski, nie słucham go, najzwyczajniej mi szkoda. Okładka jedynie zżółkła - w końcu to 40 lat.          

Płyta to testament Iana Curtisa. Podczas jej nagrywania teksty jak to określił, pisały się same. On czuł się jakby był w pralce, już wtedy wiedział, że to ostatnia płyta jaką nagra, zresztą całe życie marzył o nagraniu zaledwie jednego albumu i singla. 

Czas pokazał jak ważne to  były płyty, i jak ważnym zespołem było Joy Division. Na forach internetowych możemy wyczytać, jak ważni byli również inni muzycy zespołu, jak znaczący był Tony Wilson, Rob Gretton czy Martin Hannett. W końcu Annik Honore no i sam Peter Saville i jego niesamowite projekty. Wszystko to prawda. Jednak bez Iana Curtisa zespół by nie zaistniał mimo że, to nie Ian Curtis go zakładał.
O tym czym byłoby Joy Division bez Curtisa mogliśmy przekonać się na początku, przecież Warsaw wykonywał głównie kompozycje (o ile tak je można nazwać) Petera Hooka.  A New Order? Tak osiągnęli sukces, ale ich twórczość to zupełnie inny poziom, zarówno muzycznie jak i intelektualnie. A sam Peter Hook? Jakoś nie pali się do grania piosenek Monaco, tak zresztą jak Sumner do grania Electronic, wszyscy za to posiadają w repertuarze do dzisiaj piosenki Iana Curtisa. Oto oryginalna playlista setu Hooka z Wrocławia, który opisaliśmy TUTAJ.
Oczywiście nie obyło się na tym koncercie bez utworów z Closer. O tym czym jest Joy Division bez Iana Curtisa niech świadczy seria pseudoklipów nagranych w 40. lecie realizacji debiutu zespołu, jako projekt Joy Division reimagined videos... Szkoda słów... 

A sam album Closer? Do dzisiaj brzmi absolutnie ponadczasowo, jest doskonały zarówno pod względem tekstowym jak i realizatorskim. Wiele osób które znam twierdzi, że jest lepszy niż Unknown Pleasures. Moim zdaniem to dwa zupełnie inne albumy, tego nie da się porównać - ma się wrażenie że grają na nich dwa zupełnie inne zespoły. 

Ian Curtis miał nam coś do przekazania. Każdy fan Joy Division, który zna teksty i historię życia tego niespełna 24 letniego chłopaka, potrafi odkryć ten przekaz. Odebrać transmisję jaką Curtis do nas wysyłał. Potrafi rezonować w jej rytmie niczym kamerton. A reszta? 

Reszta to tylko odcinanie kuponów i robienie kasy. Reszta pokazuje, że tak jak wtedy, tak i dzisiaj nie rozumie o czym on do nas śpiewał. I tak już, co przykro stwierdzić, pozostanie.

Czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 24 marca 2020

Vilhelm Hammershøi: jego płótna przenika niepokój, nostalgia, melancholia i samotność

Puste krzesło naprzeciwko otwartych drzwi we Wnętrzu z krzesłem (1913) na obrazie duńskiego malarza Vilhelma Hammershøi (1864–1916) niepokojąco sugeruje nieobecność lub wzbudza uczucie oczekiwania na czyjeś przybycie. Cała przestrzeń przenika dziwnie ezoteryczny klimat jakby poczekalni między tym, a tamtym światem...
Hammershøi malował w czasach, w których domowe wnętrza były traktowane, jako schronienie przed światem zewnętrznym, bo dawały komfort, ciepło i bezpieczeństwo. Paradoksalnie, mimo że obrazy Duńczyka przedstawiają jego własny dom, nie czuje się tego. Wręcz przeciwnie, jego płótna przenika niepokój, nostalgia, melancholia i samotność. Może dlatego, że sam Hammershøi był cichym i nie okazującym uczuć człowiekiem.  Miał małe grono bliskich - niewielu przyjaciół i krewnych - którzy przewijają się na jego obrazach. Poza tym nie udzielał się publicznie, był typem samotnika. Jego domem było mieszkanie przy Strandgade 30 w dzielnicy Christianshavn w Kopenhadze i to tutaj namalował większość swoich prac. Ten jego azyl utrzymany był w stonowanej palecie barw: ściany są jednolicie białe, w odcieniach szarości lub żółci, z białymi drzwiami i ciemnobrązową podłogą, wszystko zgodnie z estetyką przyjętą w owym czasie przez średniozamożne mieszczaństwo, w wyraźnym kontraście z wystawnymi wnętrzami wiktoriańskimi.






Ten dom - linie wnętrza, światło sączące się przez wąskie okna - stanowiły dla Hammershøi inspirację - wręcz obsesję. Raz po raz przedstawiał okna i białe drzwi, a krzesła, stoły i jego żona Ida, z odwróconymi plecami, były tylko motywem, pretekstem do odtwarzania reszty. Zresztą meble ciągle przestawiał aby uzyskać w pokojach efekt różnorodności i zachować równowagę między przestrzenią a wypełniającymi ją powierzchniami. Co ciekawe, postać kobieca w tych wnętrzach, którą jest prawie zawsze jego żona Ida, nie ociepla przekazu. Pozostają one tak samo niedostępne i wyizolowane, jak odwrócona do widza kobieta.




W tych niewielkich obrazkach tkwi jednak coś, co sprawia, że każdy chętnie interpretuje je po swojemu. Można w nie włożyć własne wizje, można również bezkarnie poczuć się samotnym, będąc wśród ludzi sobie bliskich. W tym sensie artysta może być postrzegany jako prekursor Edwarda Hoppera o którym pisaliśmy wielokrotnie TUTAJ.

Styl Hammershøi trzeba przyznać - nie był rewolucyjny. Jego największa aktywność przypada na przełom XX i XX wieku, na czas artystycznego zamętu, który rozpoczął się w Paryżu i wprowadził głębokie zmiany w zachodniej sztuce. Tymczasem prace Hammershøi były zasadniczo sprzeczne z założeniami awangardowych nurtów. W przeciwieństwie do modernistycznych obrazów, jego tonacja barw jest stłumiona.  Na obrazach przeważają na wpół zamglone wnętrza, które dzięki wyciszonej atmosferze wibrują niepokojem.  Patrzymy tu na świat jakby przez gazę samoświadomości, przez własne odczucia i lęki. 


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

poniedziałek, 23 marca 2020

Isolations News 81: Czy Batman uratuje świat przed koronawirusem? Nieznane nagrania Joy Division, odwołania i bunt wegetarianki, nowe Slipknot, wraca Katatonia i 1984

Zacznijmy od dwóch niespodzianek dla fanów Joy Division -  pierwsza to publikacja na YT serii zupełnie nieznanych wcześniej nagrań  koncertowych Warsaw i Joy Division:

 
które są niewiadomego pochodzenia. Druga to nasze odkrycie - strona z bootlegami do ściągnięcia TUTAJ.  Spieszcie się kopiować - Internet pojawia się i znika...

  

Pojawia i znika jak koronawirus, który wciąż zmusza artystów do anulowania lub przełożenia terminów tras koncertowych i festiwali, wielu z nich przeniosło swoje występy do mediów społecznościowych - transmitując na żywo z zacisza własnego domu. Wśród nich są m.in. Neil Young, Chris Martin, Waxahatchee i inni. Więcej TUTAJ.


Natalie Curtis także została zmuszona do przełożenia swojej paryskiej wystawy zdjęć. Powiadomiła o tym mailem wszystkich subskrybentów swojej strony:

Dear Mailing List, I’m sure you won’t be surprised to learn that my exhibition at Galerie Arnaud Lefebvre in Paris has now been postponed. It felt weird and inappropriate, and as I write, news is coming in that France is in lockdown and that UK citizens are least being encouraged to practise social distancing. At this stage it’s impossible to say when the show will happen. But when there’s news, you’ll be the first to know. I hope that you’re all well and have everything you need. Stay safe, NC x.

Tymczasem organizacje takie jak Grammy i The Recording Academy wspomogli fundację charytatywną MusiCares, aby utworzyć fundusz pomocy dla artystów, którzy nie mogą grać z powodu koronawirusa. Do akcji przyłączył się także Bandcamp który przez jeden dzień (20 marca) nie pobierał opłat za sprzedawane pliki muzyczne (LINK). 

Natomiast fani ratują puby, w których występowali muzycy poprzez zamawianie wirtualnych kufli piwa lub drinka. Ci, którzy wydadzą więcej niż 20 funtów wezmą udział w losowaniu biletów, płyt itd.  (LINK).

Dla tych, którzy siedzą w domach i poddają się zaleceniom władz aby zwalczyć pandemię prezentujemy listę darmowych stron oferujących koncerty, filmy dokumentalne, wywiady i całe płyty ulubionych muzyków, zebraną TUTAJ.


Fani Slipknot ucieszą się - cały koncert zespołu ze studia BBC Maida Vale w Londynie jest już dostępny do obejrzenia online. Wykonany przed widownią złożoną ze 100 osób był najmniejszym, w jaki zespołowi przyszło uczestniczyć (LINK).

Katatonia - wstawiła na YT teledysk do drugiego singla Behind The Blood ze swojej nowej płyty City Burials...



Teledysk ciekawy, klimat też... Premiera całego albumu 24.04. o ile nie przesunie jej jakiś pi#@#$lony koronawirus.


W tym roku ukaże się nakładem Anteny Krzyku nowy album grupy 1984 (LINK). Zobaczymy czy muzycznie będzie to nawiązanie do najlepszego okresu w twórczości zespołu, o której pisaliśmy TUTAJ.



Batman znów ratuje świat, tym razem przed koronawirusem. Akcja ma miejsce we Włoszech. Mamy nadzieję że przyleci i do nas - najlepiej z jakimś lokalnym akcentem, na przykład w towarzystwie Janosika, czy żeby było bardziej europejsko - Brunnera, który ostatnio do bandy Janosika dołączył.


  
Cierpliwie czekamy.




Jeszcze w temacie koronawirusa - wegetarianka uciekła z kwarantanny bo podano jej kiełbasę. Sprawą zajmuje się Policja (LINK).  Podobno kiełbasa była wymiarami całkiem OK, tylko mało praktyczna z powodu wyładowanych baterii...



A my powyżej podajemy najlepszy sposób na walkę z wynalazkiem z Wuhan. Siedź w domu na d@pie i słuchaj muzyki. Do tego seta i galareta. 

No i czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 22 marca 2020

Z mojej płytoteki: Massive Attack - Protection, czyli niepokój z elementami psychodeli

W zasadzie Protection Massive Attack to ich jedyna płyta jaką znam w całości. Kojarzy mi się z wjazdem samochodem do miasta położonego w dolinie, nad którym wczesnym rankiem zebrały się ciężkie ciemne chmury i trwa właśnie burza... Może tak właśnie było i kiedyś podróżując samochodem, latem - słuchałem tej płyty, stąd takie skojarzenia...

To muzyka miejscami bardzo niespokojna, psychodeliczna, zmuszająca do rozbudzenia. Nie wróży tego otwierający ją tytułowy Protection zdający się być zwykłą balladą o dziewczynie która potrzebuje pomocy, ale od której wiele można się nauczyć z powodu silnej osobowości.. 

Staję przed tobą
Przyjmę siłę ciosu
Ochrona
Staję przed tobą
Przyjmę siłę ciosu
Ochrona



Po tym wstępie zaczyna się już porządna psychodela. Pora na jeden z moich faworytów: Karmacoma. Oto stajemy się świadkami powstania psychodelicznego reggae. Inaczej tego nazwać się nie da. 

Na pewno chcesz być ze mną? 
Nie mam nic do zaoferowania
Nie kłam i nie mów, że ta miłość jest najlepsza... 

Piję codziennie, choć rzadko ochładza to mój temperament
To nigdy nie chłodzi mojego temperamentu...

Dalszy tekst to już czyste szaleństwo.. I gdy wydaje się że ono mija dopada nas podobny klimat w kolejnym utworze: Three. Zdaje się być on piosenką - wspomnieniem nieudanego dzieciństwa.

Tak, tęsknię za wszystkimi rzeczami, które wiedziałam
Ale szkoda, że ​​nic nie wiedziałam
Chciałbym w ogóle nic nie wiedzieć
Chciałbym w ogóle nic nie wiedzieć

Weather Storm to znakomity utwór instrumentalny i jak sama nazwa wskazuje idealnie wytwarza klimat... Spying Glass porusza temat prześladowania rastamanów, choć nie jest wykluczone, że chodzi w nim o czarnych. To słabszy moment albumu, przynajmniej moim zdaniem. Po nim Better Things  w którym chodzi o wyzbycie się przyzwyczajenia dołowania drugiej połowy bez powodu, życie płynie i w końcu przyjdą lepsze dni.  Eurochild to powrót psychodeli, której chyba punktem kulminacyjnym jest kolejny utwór - jeden z moich ulubionych, Sly.



Staram się wierzyć w to co czuję w tych dniach
To mi ułatwia to życie
Trudno dziś zdecydować, co jest prawdziwe
Kiedy wszystko wydaje mi się tak zakręcone

Znam już twarze dzieci moich dzieci
Głosy, które słyszałam wcześniej
Zawsze jest więcej
Więcej

Wędrując, zostawiając morze za sobą
Do mojego domu, którego każdy jest właścicielem
Zastanawiasz się, wędrujesz
Zastanawiamy się, gdzie możemy zrobić to, co chcemy

Czuję się, jakby minęło tysiąc lat
Jestem młodsza niż kiedyś
Czuję, że świat jest w końcu moim domem
Znam wszystkich, których spotykam

Gdzieś w muzyce słyszę dzwonki
Słyszałam je tysiąc lat wcześniej
Zawsze jest tego więcej
Zawsze jest więcej

Zastanawiam się, czy to wszystko
Od kiedy jestem, odkąd zaczęłam być?
Zastanawiasz się, wędrujesz
Zastanawiamy się, gdzie możemy zrobić to, czego chcemy




Psychodela trwa, bowiem po nim przedostatni na albumie Heat Miser - piosenka o bohaterze kreskówek (LINK). Album kończy wersja live przeboju the Doors -  Light My Fire.

Reasumując - ten album to znakomita odskocznia od dnia codziennego. Jest w nim jakiś niepokój, nostalgia i swoistego rodzaju tęsknota. Niepokój z elementami psychodeli? A dlaczego nie?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

UWAGA - poniższa wersja płyty zawiera skrócone wersje piosenek.   

Massive Attack - Protection, Virgin Records/ Circa Records, 1994, producent: Massive Attack, Nellee Hooper. Tracklista: Protection, Karmacoma, Three, Weather Storm, Spying Glass, Better Things, Eurochild, Sly, Heat Miser, Light My Fire (live).