sobota, 21 stycznia 2023

Zobaczyć niewidzialne: Nierealne pejzaże, wprost ze snów na zdjęciach Paolo Pettigiani

Paolo Pettigiani (ur. 1991 r.) robi zdjęcia. Bawi się kształtami, kontrastami i barwami, wykonując je w technice podczerwieni. W efekcie wszystko, co zawiera chlorofil — na przykład trawa i drzewa — odbija światło podczerwone i przybiera kolor intensywnie różowy. W rezultacie otrzymujemy nieziemskie, bo nierealne pejzaże, wprost ze snów, w których widzimy co niewidzialne jak to określa autor tych prac.






Paolo jest absolwentem Projektowania i Komunikacji Wizualnej na Politechnice w Turynie, od niedawna pracuje w agencji No Panic, której jest współzałożycielem. Zajmuje się tam budową marki i komunikacją cyfrową, ale oprócz tego znajduje czas na twórczość artystyczną. Od 2015 roku prowadzi projekt określony nazwą Infraland, który ma na celu przekształcić zwykłe miejsca w surrealistyczne krajobrazy, tak, aby nowy wygląd czasem znanych miejsc zmusił ludzi do rewizji opinii o otaczającym ich świecie i zakwestionowania znanej rzeczywistości, która jawi im się niepewna i zmienna.










Fotograf zaczął robić zdjęcia w wieku 11 lat, podczas rodzinnego wyjazdu do Argentyny. Ta pasja rozwinęła się podczas studiów, kiedy uczył się projektowania i form komunikacji wizualnej. Połączył wówczas grafikę i fotografię, tworząc swoje pierwsze projekty architektoniczne o nazwie Geometrie 1 (LINK). Gdy zetknął się z projektami Richarda Mosse'a, zdecydował się na eksperyment z fotografią w podczerwieni i tak znalazł swoje powołanie...


 

Artysta wiele podróżuje. Szuka ciekawych pejzaży. Kilka lat temu wybrał się do Patapampy, uważanej za najwyższą utwardzoną przełęcz w obu Amerykach, gdzie zachwycił się stadem alpak, odkrył dla siebie także Nowy Jork i Dubaj. Sam także mieszka w niezwykłym miejscu, u stóp Alp w mieście  Avigliana w regionie Piemont oraz w Turynie, skąd w weekendy robi wyprawy w góry. Od niedawna bywa także w Paryżu


Jego fotografie traktowane są jak obrazy i wystawiane zarówno na wystawach indywidualnych, jak i zbiorowych. Pokazał je już w Nowym Jorku, Paryżu, Mediolanie, Berlinie. Były także prezentowane w różnych publikacjach cyfrowych, w tym The Guardian, The Washington Post, Wired, Forbes, La Repubblica, La Stampa i Vogue. To wszystko i jeszcze więcej można znaleźć na jego stronie (LINK).

Mimo, że w środowisku jest znany, do masowego odbiorcy przebił się dopiero jego obraz w kolorach ukraińskiej flagi.


piątek, 20 stycznia 2023

Super deluxe edition Revolver - najważniejszej płyty the Beatles cz.2. Giles Martin o dźwiękowcach Petera Jacksona, i ich pomocy podczas reedycji

Tydzień temu rozpoczęliśmy na naszym blogu omawianie specjalnego wznowienia albumu Revolver zespołu the Beatles (TUTAJ). Po wstępie Paula McCartneya, dziś pora na kilka słów od Gilesa Martina - syna kultowego realizatora nagrań Geogre'a Martina, który przez niektórych nazywany był piątym Beatlesem.

Na początku tekstu, napisanego w maju 2022 roku w Londynie, Martin Jr. stwierdza, że od kilku lat najczęściej zadawanym mu pytaniem było pytanie o remiks Revolver. Mimo, że jak najbardziej był to komplement, pytanie to przyprawiało go o drżenie serca. Zresztą sytuacja ta trwa od 2017 roku, kiedy to wzięli się za remiks Peppera. Martin zdaje sobie bowiem sprawę, jak wiele osób jest poruszonych muzyką zespołu, mało tego dla wielu fanów Revolver jest albumem, który w swoisty sposób definiuje nazwę the Beatles.
 
Martin podkreśla, że po albumie Rubber Soul muzyka zespołu eksplodowała nowymi pomysłami, kierunkami muzycznymi i ciekawymi brzmieniami. Jego zdaniem Revolver jest nieco mniej spójnym albumem niż Pepper, niemniej można na nim usłyszeć muzyczne oblicze każdego z członków zespołu, jak i wszystkich jednocześnie.

Epoka pandemii pozwoliła na uzyskanie czasu na zabawę w dokładną realizację. Martin wspomina, że wcześniej zaangażował się w projekt Petera Jacksona pt. Get Back. Jackson pracował nad filmem w Nowej Zelandii. Co ciekawe, ekipa użyła najnowszej technologii żeby poprawić jakość obrazu, i uzyskała imponujący efekt. Mało tego, użyto komputerów celem wyizolowania rozmów miedzy członkami zespołu, tak by można było ich posłuchać w formie niezagłuszonej dźwiękiem instrumentów.

Revolver został nagrany na jednocalowej, czterościeżkowej taśmie, jako wersja mono, dopiero później zmiksowano album w wersji stereo. Jak zwykle Beatlesi nagrali go na żywo, często nagrywając całość na jednej ścieżce. Uniemożliwiało to zgranie fragmentów albumu w wersji miksu w studio. Wszystko jednak zmieniło się podczas pracy z dźwiękowcami Petera Jacksona. Emilie de la Rey była tą osobą, dzięki której dokonano demiksingu tych zagranych wspólnie fragmentów płyty. Tak więc uzyskano każdy instrument i głos w wersji osobnej. Nie było to robione po to, aby zmieniać brzmienie płyty, Martinowi chodziło o swoistego rodzaju elastyczność realizatorską. Pozwala to na zupełnie nowy odbiór albumu. 

W remiksie z wyodrębnionych ścieżek Martinowi Jr. pomagał jego kolega - Sam Okell

 
Martin na koniec stwierdza, że nie dodawali żadnych nowych efektów specjalnych, a to dlatego, że zależało im tylko na odświeżeniu płyty, bo w jego opinii muzyka ta wcale się nie zestarzała. To starzejemy się my - odbiorcy i wszystko wkoło nas... 

Zatem należy podziękować zespołowi i jego ojcu, za to, że stworzyli album dla tak wielu pokoleń. Album absolutnie ponadczasowy. 

C.D.N. 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

czwartek, 19 stycznia 2023

Formy tknięte piętnem rozpadu i upływającego czasu na obrazach Jarosława Kukowskiego

Surrealistyczne obrazy, przepełnione dramatyzmem i smutkiem. Wyobrażają kalekie, wręcz zmutowane postacie ludzkie oraz mityczne potworki na nierealnym tle. A także rozsypujące się zegary. Zdeformowane akty. Formy tknięte piętnem rozpadu i upływającego czasu…. O czym mowa? O obrazach obecnie czołowego polskiego artysty nurtu surrealistycznego, czyli Jarosława Kukowskiego (ur. 1972 r.) (LINK).

W jego pracach krytycy doszukują się treści egzystencjalnych, głębokich przemyśleń związanych z nieuchronnością kresu ludzkich poczynań i dzielą je na wykonane w trzech okresach twórczych:  Pierwszy to wczesny, charakteryzujący się rozbudowaną, dramatyczną symboliką, zdeformowanymi postaciami zanurzonymi w surrealistycznych pejzażach, czyli prace w cyklu nazwanym przez artystę sny. Drugim, do którego przynależy cykl  Freski o jaśniejszej tonacji, z dramatycznymi aktami przekształcającymi się inne formy.  W najnowszym, trzecim cyklu malarskim, artysta znów podjął tematykę z początków swojej kariery malarskiej, tym razem wykonując tzw. Nie - sny, podobne do Snów lecz jeszcze bardziej sarkastyczne i smutniejsze…

Kukowski tworzy grafiki i obrazy w technice olejnej. Charakterystycznym dla niego efektem malarskim jest trompe l'oeil - złudzenie trójwymiarowości o którym kiedyś nieco pisaliśmy TUTAJ. Znany jest z nietypowego procesu dokumentacji działań malarskich, zapisywania ich w formie animacji. W swojej twórczości Kukowski porusza tematy moralne oraz społeczne dotyczące śmierci i przemijania, aby poruszyć swoich widzów, stąd zapewne rodzaj użytych form i tematów. Przy czym po ich obejrzeniu nasuwa się konkluzja, iż plastyk jest pesymistą, a jego sztukę można nazwać dekadencką, mimo, że nie pochodzi z końca XIX wieku.

Artysta współpracuje również z muzykami i twórcami awangardowymi. Jego prace są wykorzystywane do form ilustracyjnych klipy z muzyką współczesną. Współpracuje z J.Pijarowskim i jego Teatrem Tworzenia  oraz alternatywną formacją Dali's Car założoną przez Petera Murphego z Bauhaus i Micka Karna z Japonii. Jeden z obrazów Kukowskiego zdobi ich EP-kę InGladAloneness. W Dalli’s Car obaj muzycy współpracują m. in. z Michaelem "Jakko" Jakszykiem (King Crimmson) i Theo Travisem grającym wcześniej z Johnem Foxxem.


Prace Kukowskiego znalazły uznanie poza granicami naszego kraju. Wystawiane były m.in. w Luwrze, Voergaard Castle w Danii,  podczas Art Expo w Nowym Jorku i wielu innych galeriach i muzeach na świecie. Wszystkie informacje o nim zgodnie podają, że jest uznawany za jednego z najbardziej wpływowych współczesnych twórców z kręgu surrealistów, choć nie precyzują na czym to może polegać. Przyjmijmy, iż chodzi o jego wpływ na młodych twórców a także uczniów, których ma wielu...

















Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 18 stycznia 2023

Streszczenie książki Davida Nolana o Tony Wilsonie cz.9: Ostatnia notka Iana Curtisa z Joy Division, przed samobójstwem

  

Bez niego kariera Joy Division byłaby inna. To on odpowiadał za wydanie debiutu zespołu, albumu Unknown Pleasures (wydał go za spadek po matce), który dziś uważany jest za najlepszy debiut w historii rocka. A ponieważ opisaliśmy już na naszym blogu życiorysy wielu osób z kręgu zespołu (warto popatrzeć na prawy pasek gdzie zawarliśmy linki do streszczeń), dziś kolej na pierwszą część opowieści o Tony Wilsonie. Książka, którą zaczynamy dziś omawiać znalazła się w naszych rękach dzięki Tony'emu Costello, którego serdecznie pozdrawiamy.

Część pierwsza streszczenia była TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ,siódma TUTAJ, ósma TUTAJ.

Kolejna część streszczenia dotyczy rozdziału 5, pt. Byłem na niego wściekły, z mottem Daniela Webstera: Nie ma ucieczki od spowiedzi nawet w samobójstwo... bo ono też jest spowiedzią.

Rozpoczyna się od podkreślenia ważnej roli programu World in Action, promującego między innymi, muzykę progresywną. Był to jednocześnie program niezwykle eksperymentalny, często odbywał się w terenie. Tony idealnie pasował tutaj do roli prezentera. Znajomi wspominają czas, kiedy na Ianie Curtisie okoliczności wywierały coraz większą presję. Muzyk wydawał się być coraz mniej władny podołać zaistniałej sytuacji. Kiedy zespół nagrywał Closer, Ian mieszkał z Annik, ta jednak miała bardzo dominującą osobowość. W wyniku tego Curtis stawał się coraz bardziej wycofany i milczący. 

Hook wspomina, że jedyną osobą, która umiała się jej przeciwstawić był Rob Gretton. Była przy tym wybredna, i wybrzydzała co do jakości hoteli w jakim zatrzymywał się zespół. Ian wydawał się unikać swojego miejsca zamieszkania, żony i córki. 

W kwietniu podczas jednego z powrotów przedawkował barbiturany. Zostawił wtedy list pożegnalny, jednak wylądował w szpitalu na płukaniu żołądka. Wtedy wydarzyła się słynna afera z koncertem w Bury (opisana przez nas wiele razy TUTAJ) i próbą zastąpienia Curtisa Ianem Hempsallem. Patrzył na to z boku i wydawało mu się, że zespół da sobie radę bez niego. Oczywiście doszło o awantury, o czym już pisaliśmy.

Później Ian mieszkał z Bernardem a ten poddawał go hipnozie (zapisy omawialiśmy TUTAJ). Wiadomo jaka dalej była kolej rzeczy, kilka koncertów, mieszkanie u Tony'ego i Lindsay, nagranie LWTUA, przygotowania do wylotu do USA. Tony pracował wtedy nad ostatnim odcinkiem programu, który miał być wyemitowany 19.05.1980. Mimo, że Annik go ostrzegała, Wilson zignorował to i uważał, że to wszystko o czym śpiewa Curtis jest tylko sztuką.


Annik widziała ciało Iana w kostnicy, później przebywała z Tonym i Lindsay słuchając obu płyt zespołu (choć temu zaprzeczała). Bilet powrotny do Brukseli Tony kupił jej na nazwisko Curtis.

Ciało Iana Curtisa badał koroner z Macclesfield - Timothy Dennis. Oświadczył, że Ian miał depresję, był pod presją stresu z powodu problemów rodzinnych, dodatkowo, miał epilepsję. Słyszał o jego próbie samobójczej, pokaleczeniu się nożem, pobycie w szpitalu po przedawkowaniu, opuszczonych wizytach u psychiatry. Deborah wspomniała, że wiele razy mówił, iż chce umrzeć młodo. Podczas śledztwa, odnaleziono notkę, pozostawioną na stojaku, gdzie się powiesił: Na tę chwilę chcę umrzeć, nie mogę więcej wytrzymać.

 

Po latach Deborach stwierdziła, że zawsze planował popełnić samobójstwo, nawet zanim ją poznał. Pytaniem otwartym pozostaje, na ile uwaga Tony'ego w tamtym czasie skupiła się na realizacji programu, zamiast na sprawach Iana

Kolejne lata jednak Tony spędził na nadawaniu sensu temu, co w swoim życiu zrobił Ian. Mówił, że jest na niego wściekły, za to że się zabił. Nie powinien ich zostawiać, ale skoro tak się stało - jego wola.

C.D.N.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.                

wtorek, 17 stycznia 2023

Oślepiające pejzaże Jasona Andersona

Pejzaże Jasona Andersona z Dorset w Anglii oślepiają świetlistymi barwami.  Niektóre są niemal abstrakcyjnymi kompozycjami, zawsze rozwijającymi się wokół zaznaczonego centralnie najjaśniejszego elementu. Malarz zamaszyście kładzie farbę i szpachlą ją rozciera, płynnie wtapiając ją w tło. Jaskrawe tony jego kompozycji słusznie przypominają witraże. Słusznie, ponieważ Anderson jest witrażownikiem, i to bardzo dobrym, skoro pracował w zespole konserwatorów średniowiecznych witraży takich katedr jak York Minster, Gloucester i Wells, które są najcenniejszymi i najstarszymi zabytkami tego typu w Europie. Wielkie Wschodnie Okno w katedrze w York Minster z początków XV wieku jest największym średniowiecznym witrażem na świecie, ma ponad 23 metry wysokości. A jest to tylko jedno ze 128 okien w tym obiekcie. Niewiele mniejszy witraż, lecz o sto lat starszy wypełnia okno prezbiterium katedry w Gloucester, również kościół w Welles może poszczycić się ogromnymi oknami z witrażami z poł. XIV wieku, przez które wpadające do wnętrza promienie słoneczne tworzą efekt kalejdoskopu. Nic dziwnego zatem, że Jason Anderson uległ urokowi tych barw i próbuje je oddać na swoich płótnach.










Niektórzy krytycy nazywają go współczesnym impresjonistą, ponieważ tworzy w plenerze lub na podstawie szkiców tam wykonanych , ale nam się wydaje, że nie można go określić tym mianem. Bo jego pejzaże wydają się być całkowicie wyimaginowane, nie można ich przyporządkować do konkretnych miejsc, choć oczywiście realne krajobrazy są jego inspiracją.








Jego płótna fascynują, niektórzy doszukują się w nich analogii do twórczości Williama Turnera i Gustava Klimta a sam malarz powołuje się na wskazówki techniczne jakie pozostawił uczeń Rembrandta, Samuel van Hoogstraten. A ponieważ artysta przywiązuje dużą wagę do procesu twórczego, który w dodatku jest widoczny w jego pracach, można jego twórczość uznać za przykład nurtu określanego sztuką konceptualną. Zresztą, czy etykietki są najważniejsze? Dlatego kontemplujmy radość bijącą z obrazów Jasona Andersona i oglądajmy jego prace, te tutaj a także na jego stronie (TUTAJ).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.