sobota, 10 października 2020

Z mojej płytoteki: Killing Joke - Mało znany album koncertowy Love Like Blood ze wspomnieniem Joy Division

 

Dzisiaj chcieliśmy uzupełnić dyskografię Killing Joke, o dość mało znane wydawnictwo, co prawda z roku 2002, jednakże zawierające nagrania live grupy z czasów, które my najbardziej sobie cenimy. To jeden powód, a drugi - to wspomnienie o Joy Division zawarte w tym wydawnictwie.

Zacznijmy zatem od pierwszego, czyli tamtych czasów gdy zespół nagrał (naszym zdaniem) dwa najważniejsze, z punktu widzenia naszych zainteresowań, albumy: Night Time z 1985 roku  (opisany przez nas TUTAJ) i Brighter Than a Thousand Suns z 1986 (opisany TUTAJ). Obie płyty to dzisiaj kanon chłodnej fali, i nawet jeśli ktoś nie lubi maniery wokalnej Jaza Colemana musi je znać! 

Repertuar z tych wydawnictw wypełnia w znacznej większości dzisiejszy album, mówimy o wydawnictwie koncertowym Love Like Blood z 2002 roku wydanym przez wytwórnię Brilliant. Pamiętam, że zakupiłem je składając wcześniej zamówienie w jednym ze sklepów zajmujących się dystrybucją, a reklamowane było, jako powrót właśnie do tamtych lat 80-tych.  



Powód dwa, to jak wiadomo Joy Division, którzy byli supportem Killing Joke. Kto śledził nasze wpisy dotyczące dokumentu Shadowplayers - Fakty i Mity o Factory Records (wszystkie części omówione są pod linkiem na prawym pasku TUTAJ) ten pamięta wspomnienia członków zespołu o tamtych koncertach.


Tak więc w części dziewiątej (opisanej TUTAJ) wokalista Killing Joke opowiadał o lutowym koncercie w London University, kiedy to fani  Joy Division stali i słuchali jak zahipnotyzowani (w przeciwieństwie do żywiołowo reagującej publiki Killing Joke). W jedenastej części natomiast, omówionej przez nas TUTAJ, Jaz Coleman wspomina, jak ostatni raz widział Iana Curtisa. Było to po próbie koncertu z 4.04.1980. Ian stał z jakąś piękną dziewczyną (Annik Honore) i trzymał ją za ręce, było widać że jest bardzo zakochany. Ten obraz, zdaniem wokalisty Killing Joke, epatował delikatnością i pozostał w jego głowie już na zawsze.

Wspomnienie o Joy Division zawarte jest we wkładce omawianego dziś albumu.

 

Neil Kellas pisze:

"Killing Joke to dźwięki wymiotującej Ziemi" (Paul Ferguson)


Z popiołów eksplozji Punka, wyłonili się w 1979 roku Killing Joke, z grup z Notting Hill w oryginalnym składzie z Jazem Colemanem, Geordie Walkerem, Paulem Fergusonem i Martinem Gloverem (zastąpionym później przez Paula Ravena), a ich intensywne, brutalne brzmienie, zyskało rozgłos wspierając Joy Division w Teatrze London Lyceum. Łącząc polityczny gniew, alienację i okultystycznie inspirowaną wiarę w Armageddon, ze wstrząsająco ponurym muzycznym tłem rodem z metalu, punka i duba powiązany z zespołem bezkompromisowy duch stworzył silną więź z ich fanami, i wywarł wyraźny wpływ na takie zespoły industrial, grunge i metalowe jak Metallica, NIN, a w szczególności - Nirvana.


John Peel był jednym z pierwszych fanów zespołu a ten podpisał kontrakt z Island Records zanim przeszedł do EG gdzie wydał swój pierwszy album w roku 1980. Poświęcenie Jaza Colemana dla satanistycznej filozofii Alistaira Crowleya doprowadziło do jego dość szokującej wyprowadzki do Islandii, a za nim innych członków zespołu, by po ich powrocie wydać dwa albumy z bardziej dostępną muzyką: Fire Dancers i Night Time, prowadzące do sukcesu zespołu w latach 1983 i 1985. Dzieła Crowleya miały podobny wpływ na gitarzystę Led Zeppelin Jimy Page'a niemniej wiara Colemana w ich przewidywalność osiągnęła zatrważający poziom. 

Ten album po wydaniu Night Time zawiera piosenki nagrane na żywo w Loreley w sierpniu 1985 roku (7 z 8 utworów) włączając w to piosenkę tytułową z Night Time i Love Like Blood, ich najpopularniejszy singiel który osiągnął 16 miejsce na liście UK charts. Ostatnie dwie piosenki to utwory z singla z 1986 roku, a wszystkie 17 piosenek prezentuje obraz szorstkiej, apokaliptycznej muzyki zespołu, która po latach, okazała się niezwykle innowacyjna jak na czasy w jakich powstała. 

Neil Kellas, 2002.     


Ponieważ albumu nie ma na YouTube pozwoliliśmy sobie zilustrować sobie to wydawnictwo koncertami z tamtego okresu, z omawianym dziś repertuarem. Jeden z nich omówiliśmy w naszym wcześniejszym wpisie (TUTAJ), a  był to koncert z 1986 roku nadany we włoskiej TV. Drugi, to występ z Alabamy, z roku 1985, czyli roku wydania Nightime.
 
Podczas tego show możemy zobaczyć wszystko to, o czym powyżej pisał Neil Kellas. Apokalipsa, strach na granicy obłędu, ale przede wszystkim wszechogarniający chłód - czyli to, co na tym blogu lubimy najbardziej.
 
I z czym pozostaniemy już do końca. 
 
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie. 


Killing Joke - Love Like Blood, Brillant 2002, tracklista: The Hum, Darkness Before Dawn,    Requiem, Empire Song, Tabazan, Night Time, Kings & Queens, The Good Samaritan, Love Like Blood, Blood Sport, Complications, The Wait, Pssyche, Eighties, Wardance, Adorations, Chessboards.
 

piątek, 9 października 2020

Z kasety magnetofonowej: Świetliki - Ogród Koncentracyjny, doskonała chłodna fala lat 90-tych

 

Debiut krakowskiego zespołu Świetliki jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze, jest to swoistego rodzaju wyjście z bardzo mrocznego cold wave lat 80-tych i ewolucja w kierunku nieco lżejszego grania. Zatem muzycznie mamy tutaj znakomite gitary i ciekawe, pełne interesujących zwrotów kompozycje autorstwa Dyduch/Piotrowicz/Radziszewski. No a tekstowo, wiadomo... Marcin Świetlicki to postać której nie trzeba przedstawiać. Jego wiersze niosą w sobie ciekawy, czasem zabarwiony nutą ironii (w tym autoironii) bagaż doświadczeń. I w zasadzie w każdej piosence na tym doskonałym albumie można doszukać się ciekawych i jakże ponadczasowych bon motów. 
 
Ponieważ jakiś czas temu ukazał się winyl, niestety w małym nakładzie, dziś reaktywujemy dział Z Kasety Magnetofonowej i sięgniemy do tego znakomitego albumu. Przyznam, że słuchałem późniejszych dokonań zespołu, niemniej moim zdaniem ich debiut pozostaje numerem jeden, a Marcin Świetlicki (i teksty z tej płyty) to obok Grzegorza Kaźmierczaka z Variete (TUTAJ) chyba najważniejsi poeci chłodnej fali tamtego czasu.
 
Zanim przyjrzymy się albumowi kilka ciekawych refleksji o nim i panującej wówczas atmosferze, z książki Marcin Świetlicki Autobiografia "Nieprzysiadalność", Rozmawia Rafał Księżyk, wydanej przez Wydawnictwo Literackie w 2017 roku.
Traktowano nas jako dziwnostkę i nie czuliśmy większej akceptacji. Musieliśmy się przetrzeć, bo na początku panowała opinia, że chłopcy może i grają, ale mają chujowego wokalistę. Muzycy nie przejmują się tym, co jest w tekstach. A na początku to była jedyna moja zaleta, że pisałem teksty inne niż te, które wówczas istniały w polskiej muzyce. Bardzo przychylny był Janerka, ale Janerka po prostu kumał takie rzeczy. To samo Muniek, publicznie chwalił nasze piosenki, no, on jest polonistą. Przychylni byli chłopcy z Wybrzeża, łatwo nas zaakceptowali, pierwszy chyba zespół Bielizna. Nieprzyjemnych sytuacji nie pamiętam, raczej było lekceważenie. Dopiero teraz, jak spotykam młodsze pokolenie muzyków, mówią, że jeszcze jak się uczyli grać, chodzili na nasze koncerty. Trzeba było sobie jednakowoż wychować publiczność.
 

Pamiętam, że jak mieliśmy materiał demo pierwszej płyty i zwróciliśmy się do wydawnictwa OBUH z Lublina, pan poważnie nam odpisał, ze to jest komercja i on takich rzeczy nie wydaje. Bardzo nas skrytykował, oj bardzo. Chyba też z Anteną Krzyku próbowaliśmy. Wiem że były próby z różnymi wydawcami i spotykały się z niechęcią. W końcu zainteresował się wydawca z Krakowa - Music Corner. Byliśmy na marginesie zarówno świata komercyjnego, jak i alternatywnego. To samo miałem z poezją, nie byłem poezją wysoką, ani taką jaką totartowcy uprawiali. Byłem w środku, ale to taki środek, który jest nigdzie.
 
Wiersz, z którego pochodzi ta fraza (Ogród Koncentracyjny), Przed Wyborami, był napisany w roku 1991, 92. Jakie to były wybory, nie wiem. Mówiłem już, że się wtedy czułem dobrze, ale mając już trzydziestoletnie przemyślenia, doświadczenia, wiedziałem, ze pełne entuzjazm nie jest możliwy. Kto ten wiersz czytał, jeszcze przed publikacją, mówił: "Uważaj, to brzmi niefajnie". O tej frazie "ogród koncentracyjny". Ostrzegano mnie. A gdy tylko wiersz ukazał się w prasie, poeta, syn Witolda Wirpszy, Leszek Szaruga, natychmiast opublikował tekst piętnujący to, co w tej frazie ten gnój Świetlicki wyprawia. Co się temu Świetlickiemu wydaje, takie rzeczy w kraju, który miał takie doświadczenia. Czułem w tym prowokacyjność, ale nie była ona dla mnie obrazoburcza. Wyobrażałem sobie ogród, powiedzmy rajski, otoczony drutem kolczastym. Wydawało mi się to celnym i mocnym sformułowaniem. A jak zobaczyłem, że to działa na ludzi poruszająco, od razu zaproponowałem taki tytuł płyty. Dumny jestem z tej frazy.
 

 
W dalszej części rozmowy poeta opowiada o perypetiach podczas nagrywania albumu, radości kiedy utrwalali efekty specjalne (już w pierwszej piosence interesujący przerywnik w postaci zapalania papierosa) i przyznaje, że to najlepiej sprzedająca się płyta zespołu.  Warto dodać, że ukazała się w kilku wersjach, niemniej oryginalna z kasety którą dziś omawiamy zawiera 19 piosenek. Są to: Parasolki, Zamknięcie kina Młoda Gwardia, Przed wyborami, Tygrysia piosenka, Opluty (44), Casablanca, Mięso, czyli tata rzeźnika, ...ska, Falafel - śmierć Rushdiemu, Upiór, Olifant, M - morderstwo, Pobojowisko, W sobotę, Karol Kot, Nieprzysiadalność, Słonidarność, Pod wulkanem, Trzy gwiazdki.
 
Późniejsze wersje zawierają inne piosenki, jak choćby znakomite Pogo.
 
 
Na koniec prześledźmy teksy piosenek i skupmy się na kilku, tych ulubionych i okraszonych najtrafniejszymi bon motami.
 
Parasolki
 
Mówię coś
Wolałbym żeby samo się mówiło
Wolałbym żeby samo się grało
Żeby samo się zaczęło
Żeby samo się skończyło
Mówię coś 
A w głowie mam stare numery telefonów Nieaktualne adresy 
Mnóstwo bardzo wulgarnych wyrazów 
 
Nie wychodź bez parasolki 
Nie wychodź bez parasolki 
A wszystko to jest identycznie trwałe 
Jak numer telefonu na pudełku zapałek
 
 
Przed Wyborami
 
Dzisiaj kupiłem dwa pory na kolację
Niosłem je za plecami, trzymając jak kwiaty
Lato się gryzie z jesienią
Forma ocalała i wychodzi z podziemia
Wszystko się układa w jeden wyraźny doskonały kształt:
OGRÓD KONCENTRACYJNY
 
Dzisiaj kupiłem dwa pory na kolację.
Niosłem je za plecami, 
Trzymając jak krzyż
Jestem tak bardzo martwy, że aż chodzę, czuję
Widzę jak wszystko się układa w jeden wyraźny, doskonały kształt:
OGRÓD KONCENTRACYJNY

 
Olifant
 
Zobaczyłem światło więc przyszedłem
Zadzwoniłem i otworzyłaś
Nie przyszedłem rozmawiać,
Nie przyszedłem się kłócić,
Nie przyszedłem prowadzić odwiecznej wojny
Ja przyszedłem się kochać

Mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne
Odpada dylemat: kawa - herbata?
Przyszedłem się kochać
Zobaczyłem światło więc przyszedłem
Zadzwoniłem i otworzyłaś
Nie przyszedłem rozmawiać,
Nie przyszedłem namawiać,
Nie przyszedłem zbierać podpisów,
Nie przyszedłem pić wódki

Ja przyszedłem się kochać

 
M - Morderstwo
 
A ona leży z nożem w plecach.
Troszeczkę na dywanie, troszkę na podłodze.
Skromnie skulona. O tak.
Jest wrzask.
Świadkowie są jak ryby, które przed chwilą nauczono mówić..
A ona leży z nożem w plecach.
Morderca idzie wolno korytarzem.
Otwiera drzwi wejściowe i wychodzi w ogród.
Mija klomby. Wychodzi przez furtkę na ulicę.
Wsiada do tramwaju. Jedzie tramwajem, jedzie, czyta gazetę,
dojeżdża do pętli, wraca do domu, przekręca klucz w zamku,
a ona leży z nożem w plecach.
A ona leży z nożem w plecach.
Troszeczkę na dywanie, troszkę na podłodze.
Skromnie skulona. O tak.
Jest wrzask (...) świadkowie są jak ryby, które przed chwilą nauczono mówić.
A ona leży z nożem w plecach.
A ona wstaje, otrzepuje się.
Wkłada panterkę, przewiesza przez ramię karabin.
Wychodzi na ulicę, wytacza haubicę.
Wsiada do tramwaju, jedzie tramwajem, jedzie, czyta gazetę, dojeżdża do pętli,
PUKA DO JEGO DRZWI...
 
 
Nieprzysiadalność
 
No, proszę sobie wyobrazić:
Marzec albo kwiecień
Hmm.. raczej marzec
Wieczór
no, proszę sobie wyobrazić:
marzec albo kwiecień.
hm... raczej marzec.
wieczór.

Spotykam J.P. - jest pijany jak świnia
A ja jestem trzeźwy- jak świnia

Idziemy na kawę
On - między morzem wódki, a powrotem do domu
Ja - pomiędzy kłótnią z jedną kobietą,
A rozmową z drugą, która być może także się przerodzi w kłótnię
Siedzimy więc w knajpie
Choćbym się nawet bardzo skupił,
Nie pamiętam w jakiej

On między wódką a powrotem do domu,
Ja pomiędzy kłótnią...
I nagle on, wskazując mi jakieś dwie
Siedzące przy sąsiednim stoliku
Proponuje byśmy się do tych dwóch przysiedli

A ja mówię
Daj mi spokój
Ja nie mam ochoty
Ja to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Pomiędzy kłótnią z jedną kobietą,
A rozmową z drugą, która być może także się przerodzi w kłótnię
Ja nie mam ochoty
Ja to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym

Więc rezygnuje, siedzimy w tej knajpie
I rozmawiamy o czymś, o literaturze
Być może nawet o kobietach
On się trzyma nieźle, chociaż jest pijany jak świnia
Ja się nieźle trzymam, chociaż jak świnia trzeźwy jestem
Deszcz zaczyna padać
I nagle on, wskazując znowu te dwie
Mówi
Zobacz, to się nieźle składa
Ich dwie, i nas dwóch
Dosiądźmy się do nich
A ja mówię
Naj mi spokój
Nie mam ochoty
Jestem dziś w nastroju
Nieprzysiadalnym
Ja to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Pomiędzy kłótnią z jedną kobietą
A rozmową z drugą
Ja nie mam ochoty
Ja to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym

Tak się czasami zdarza
Że jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Tak się zdarza zazwyczaj
Że jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Siedzę sam przy stoliku
I nie mam ochoty
Dosiąść się do was
Choć na mnie kiwacie
Ja to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Ja proszę pana to pierdolę
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
Spierdalaj gnoju!
Dziś jestem w nastroju
Nieprzysiadalnym
 
 

Pod Wulkanem

Po zdjęciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej
Prawdziwy jest.
Właściwe barwy
Wpełzają we właściwe miejsca.
Wąż ślizga się po wszystkim, co napotka
Właśnie nas dotknął

Niczego o nas nie ma w Konstytucji

Śnieg spadnie i zakryje wszystko
Na razie widać jednak miasto
- czarną kość rozjaśnioną niekiedy światłami
maleńkich samochodów, usiadłem wysoko
i patrzę. Wieczór. Już zamknięte
wszystkie wesołe miasteczka

Niczego o nas nie ma w Konstytucji

Po zdjęciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej
Szedł z nami pies i śmierdział.
Wszystkie dokumenty uległy rozkładowi
Wszystko, co kochałem,
uległo rozkładowi
Jestem zdrów i cały

Pod wulkanem
urodziło się
Dziecko

Podsumowując, w zasadzie poza jednym gorszym utworem (Tata Mięso) zupełnie nie pasującym do albumu, reszta to doskonałe piosenki, z których w większości bije niesamowita nostalgia, zmuszająca do głębokiej refleksji. Jak sami się określili: zespołu brutalnych doświadczeń...
 
Niewątpliwie, jedna z najważniejszych płyt polskiej muzyki. Kolejne zaprezentujemy już wkrótce.
 
Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 
 

Świeliki - Ogród Koncentracyjny, Music Corner 1995, realizacja nagrań Andrzej Wilk. Tracklista powyżej.

czwartek, 8 października 2020

Malarstwo Stefana Johannsona: cząstki światła przenoszone na płótno

Stefan Johannson (1876-1955) był malarzem akwarelowym z Värmland, z pagórkowatego regionu Szwecji. Trudno znaleźć go w Internecie, bo nie jest tak sławny, jak jego imiennik, kierowca wyścigowy formuły jeden. Gdy nawet wrzuci się w wyszukiwarkę hasło Stefan Johansson artwork to i tak większość sugerowanych linków odnosi się do rajdowca i jego malarskiej twórczości. Niemniej warto zadać sobie trud i odszukać obrazy szwedzkiego malarza Johanssona.


W zasadzie artysta był samoukiem. Wprawdzie studiował malarstwo w Sztokholmie, lecz - jak sam potem przyznał - lekcje te nie na wiele mu się przydały (LINK). Większy pożytek wyniósł ze studiów natury oraz podróży artystycznych do Niemiec i Włoch, gdzie zachwycił się malarstwem renesansu i współczesną sztuką włoską. Dawni mistrzowie zainspirowali Johanssona do opracowania oryginalnej techniki malarskiej. Otóż malował farbami akwarelowymi i temperowymi na niezagruntowanym płótnie naciągniętym na krosna. W rezultacie otrzymał efekt rozbicia obrazu na drobne, wibrujące punkciki, taki sam, jak u włoskich dywizjonistów z tego samego okresu.

 Johansson malował głównie miejskie pejzaże w nocy, często w świetle latarni oraz wnętrza mieszkań, także o zmierzchu, a przyjęty sposób malowania potęgował wrażenie wibracji drobinek światła miękko rozpraszających się w mroku. Aby uchwycić taki rezultat, malarz często wymykał się z domu i stał godzinami na ulicy, wpatrując się w uliczną latarnię. Zapamiętane drobiazgowo cząstki światła były potem przez niego przenoszone na płótno, skąd zdają się promieniować i miękko rozpraszać w mroku... Szczególnie widać to na tych dziełach, których tematem jest latarnia uliczna lub most przez rzekę Klarälve w Sztokholmie.






W 1931 roku szwedzki rynek sztuki całkowicie upadł w wyniku kryzysu  przez kryzys. Wtedy Johannson przeprowadził się do małego mieszkania w Karlstad, które dzielił z bratem. Od tej pory głównym motywem jego obrazów stał się widziany z okna most oraz rzeka nocą. I oczywiście światło, zarówno naturalne jak i elektryczne. Blask światła przybrał w jego pracach wymiar egzystencjalny, wręcz mistyczny. Emanacja jasności ze źródła światła była według niego ilustracją wiecznej, boskiej zasady, na której istnieje świat. Malarz rozczytywał się w dziełach  Kandinskyego „O duchowości w sztuce” i Okakury Kakuzo „Ideały Wschodu”, kiedy zmarł w 1956 roku, na jego szafce przy łóżku znaleziono książkę Kakuzo i Biblię...

Niektóre z pokazanych przez nas malowideł mają ramy, ponieważ dla Johanssona rama była integralną częścią jego obrazów i dlatego często sam je oprawiał. Uważał, że rama  powinna łączyć się z płótnem, tworząc całość, dlatego starannie dobierał kolor, fakturę i rodzaj drewna, z którego była wykonana.







Na pewno prezentowane przez nas dzisiaj malarstwo jest niezwykłe i warte naszej uwagi. Zatrzymania się i baczniejszego spojrzenia na światło. I na cień rozpływający się w mroku.

Wkrótce kolejni artyści warci uwagi, jeśli chcecie ich poznać - czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 7 października 2020

Jak to się stało, czyli Pauline Murray and the Invisible Girls: streszczenie książki Colina Sharpa cz.15

 

Jakiś czas temu zaczęliśmy na naszym blogu streszczać książkę Colina Sharpa o jednym z największych realizatorów nagrań w historii, i jednocześnie twórcy Manchester Sound, Martinie Hannettcie. Pierwsza część opisu dostępna jest TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ, czwarta TUTAJ, piąta TUTAJ, szósta TUTAJ, siódma TUTAJ, ósma TUTAJ, dziewiąta TUTAJ, dziesiąta TUTAJ, jedenasta TUTAJ, dwunasta TUTAJ, trzynasta TUTAJ a czternasta TUTAJ.

W kolejnych rozdziałach Colin Sharp przedstawił urywki z wczesnej młodości Hannetta, opis jego doświadczeń z narkotykami, byliśmy świadkami narodzin pierwszych niezależnych wytwórni płytowych Manchesteru, oraz co najważniejsze, mogliśmy odczuć klimat towarzyszący powstawaniu nagrań takich gwiazd jak John Cooper Clarke, Durutti Column czy Joy Division.  Poznaliśmy także historię nagrania singla Electricity, będącego wynikiem współpracy między Martinem a muzykami z zespołu OMD. Dowiedzieliśmy się też, że po negatywnych recenzjach Unknown Pleasures, Factory Records miało zamiar zrezygnować ze współpracy z Hannettem. Poznaliśmy genezę słynnych powiedzonek Hannetta i wspomnienie jak powstawał wielki hit Joy Division, czyli Transmission. Później Colin Sharp dokonał wnikliwej analizy dwóch niezwykle ważnych płyt które zrealizował Hannett, mianowicie albumu John Cooper Clarke'a Snap, Crackle & Bop, oraz płyty Magazine pt. The Correct Use of Soap. W kolejnej części autor stawia pod znakiem zapytania legendy narosłe wokół śmierci wokalisty Joy Division - Iana Curtisa. Następnie Sharp opisywał w jaki sposób Martin Hannett przeżywał samobójstwo wokalisty Joy Division, które dosłownie zgruchotało jego psychikę. 

Dziś omawiany rozdział jest bardzo krótki, dotyczy bowiem epizodycznej współpracy między Hannettem a Robem Blamirem i Pauline Murray z punkowego zespołu Penetration, którzy wspólnie zrealizowali kultowe i przełomowe, choć rzadko słuchane wydawnictwo nazwane Pauline Murray and the Invisible Girls (album wydany we wrześniu 1980 roku). Dziewczyna uchodzi za jeden z najlepszych wokali wśród kobiecych głosów w historii muzyki. 
 
Na czas realizacji nagrania pozostają w domu Hannetta. Ten poznał wokalistkę na tyłach klubu Rafters, gdzie realizator gratulował jej osobiście napisania jednego z najlepszych pop - punkowych singli Don't Dictate.
 
Tak to wyglądało w Manchesterze w Electric Circus w 1977 roku:
 
 
W kuchni Hannetta odbywają się prace eksperymentalnego laboratorium chemicznego produkującego narkotyki. W studio, Martin zmusza swoim zwyczajem Pauline do wielokrotnych powtórzeń partii wokalnych, a ta po jakimś czasie w wywiadzie będzie chwaliła Martina, że miał dryg do składania wszystkiego w jedną całość jak żaden inny dźwiękowiec.
 
Akurat pracę nad tym albumem uwieczniono na filmie, kiedy Tony Wilson przeprowadzał wywiad z Martinem
 
 
Pauline twierdzi, że: nawet zbyt często nie powtarzał piosenek na taśmie, miał wszystko w swojej głowie. Szukałam kogoś, kto da mi swoistego rodzaju światło. I Martin takim kimś właśnie był.
 
Poza studiem Martin był człowiekiem niedostępnym, trudnym do rozszyfrowania i zazwyczaj wczorajszym po narkotykach. Martin starał się reaktywować karierę Pauline po jej odejściu z Penetration. To był czas, kiedy rynek był otwarty na kobiece kariery, także okres gdy debiutowała Debbie Harry z Blondie, czy Chrissie Hynde i jej Pretenders.
 

Powstały w wyniku tej współpracy album
Pauline Murray and the Invisible Girls jest nierówny. Trudno ocenić czy to muzyka eksperymentalna, czy jakiś rodzaj electro - popu. Wokale często są schowane zbyt mocno pod warstwą instrumentalną, a wokalistka gubi melodię... Finalnie muzycy wrócili do domu nieco rozczarowani...
 

A może to my, słuchacze, w tym autor książki, nie dorośliśmy do Hannetta, czego dowodem jest fakt, że dzisiaj, po latach płyta ta brzmi zupełnie odjazdowo i zapewne ją u nas opiszemy?
 
Dlatego czytacie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

wtorek, 6 października 2020

Florentinus Joseph: zagubionie pomiędzy elementami wyimaginowanej konstrukcji urbanistycznej

 Florentinus Joseph urodził się w Beja w Portugalii i jest fotografem od 2004 roku. I w zasadzie to wszystko, jeśli chodzi o jego biografię. Trzeba przyznać z uznaniem, iż ostentacja, z jaką milczy o sobie, koresponduje ze stylistyką jego prac. Są one minimalistyczne. Bardzo minimalistyczne. Dzieła innych twórców utrzymane w tym stylu omawialiśmy TUTAJ więc nasi czytelnicy zauważyli, iż jest to cecha którą cenimy.

U Florentinusa na czarno-białych (w przewadze) fotosach zazwyczaj widzimy niewielką, czarną sylwetkę człowieka (lub parę), zagubioną gdzieś pomiędzy elementami wyimaginowanej konstrukcji urbanistycznej, na drodze do niewidocznego celu, czy dostrzeżoną przez substytucyjny otwór w murze... Artysta lubi ptaki i koty  bo i te czasem pojawiają się na jego zdjęciach. A czy lubi ludzi? Trudno to stwierdzić. Raczej są mu oni obojętni. Pełnią rolę znaków i czynników ludzkich zabarwiających jego obrazy emocjami. Bez nich byłyby one tak zimne, iż nie dałoby się ich oglądać.  

Nie wszystkie fotografie artysty są czarno białe. Na niektórych pojawia się kolor, trzymany jednak w ściśle określonych ryzach, ograniczonych przez geometryczną formę, którą wypełnia. I jeszcze ważny jest dla niego blask światła, który nadaje jego pracom perspektywę i wrażenie swoistej mobilności...

Spójrzmy teraz w końcu na kilka fotosów, wybranych dla naszych czytelników, z tych które autor sam zamieścił w internecie TUTAJ  i TUTAJ
















Kariera Florentinusa rozwija się powoli. W 2015 roku fotograf wziął udział w wystawie Photography is communication w Lizbonie zorganizowanej przez Communications Foundation. Z tej okazji zamieszczono jego zdjęcia w katalogu wystawienniczym. Napisano tam o nim, iż w swojej pracy skupia się na przestrzeni miejskiej, architekturze, różnorodności kształtów i geometrii, ludziach i ich dniu powszednim, publikacja ta dostępna jest TUTAJ. W 2017 roku natomiast wraz z kilkunastoma innymi twórcami pokazał swoje prace w Iranie, w Center for Contemporary Creation w Istafanie (LINK). Natomiast według nas jego zdjęcia idealnie pasują na okładkę płyty cold wave lub ambient.... Może muzycy, którzy czasem zaglądają na nasz blog, wzięliby to pod rozwagę?

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.

poniedziałek, 5 października 2020

Isolations News 109: A Certain Ratio dziękują za zakup płyty, mural Denise Johnson, Stuart Argabright o wystawie, NANGA w natarciu, Undertheskin w remiksie z udziałem Antipole, koncerty i książka o Republice



Wynalazł ich Tony Wilson, jeden z trzech założycieli Factory Records, a oni do dzisiaj pokazują, że to nie był błąd. A Certain Ratio dziękuje za zakup swojej płyty, napisali: Jesteśmy niesamowicie dumni z reakcji na ACR Loco i chcielibyśmy bardzo podziękować wszystkim, którzy kupili kopię lub jej wersję stream. Obecnie zajmuje ona 69 miejsce na oficjalnych brytyjskich listach przebojów , 14 na liście winylowej i 5 na Independent Chart! (LINK). Płytę można nabyć TUTAJ.




Skoro już zaczęliśmy od Factory Records - w Hulme (Manchester) w hołdzie dla niedawno zmarłej piosenkarki Denise Johnson lokalny artysta uliczny Akse-P19 wykonał ogromny mural (LINK). Nauczeni doświadczeniem z Ianem Curtisem, którego (bez urazy), wkład w muzykę światową był nieporównywalnie większy, na jakiś pomnik, czy muzeum, nie ma co liczyć.

Jeśli Factory, to dlaczego nie Factory America i ich pierwszy zespół IKE YARD, oraz jego lider Stuart Argabright  z którym rozmawialiśmy TUTAJ a który  powiadamia na swoim FB, że 26 września wystawa Gretchen Bender (warto zobaczyć TUTAJ) Aggressive Witness (1990) wraca jako spektakl teatralny w Wexner Center. Prezentacja ta połączy grafikę komputerową, której źródłem będą ekrany telewizyjne z kanałem informacyjnym. Performance potrwa do 27 grudnia (LINK).


 
W klimatach awangardowych i mrocznych - NANGA, nowo powstały zespół, w którym wokalistką jest Magda Dubrowska (dawniej Utrata Skład) z którą rozmawialiśmy TUTAJ, zaprezentowała nowy singiel promujący pierwszy album grupy Cisza w bloku, który ukaże się 30 października... Jest moc! Czekamy i już wiemy, że to będzie arcydzieło. My się w takich sprawach nie mylimy, dlatego zapowiadamy, że je u nas opiszemy.
 
Undertheskin (o których pisaliśmy TUTAJ prezentuje nowy EP z piosenką End This Summer w wersjach remiksowych w wykonaniu między innymi Antipole z którymi też rozmawialiśmy, ale TUTAJ. Oprócz tego znajdują się tam remiksy w wykonaniu Ash Code, Shad Shadows, Kill Shelter i przerobiona wersja przez Live Squadron.

Skoro już zeszliśmy na temat naszych rozmówców, to z szefem imprezy o której teraz piszemy, czyli Jackiem Żabą Żędzianem, rozmawialiśmy TUTAJ. Znani są już pierwsi wykonawcy festiwalu Rock na Bagnie Goniądz 2021. Są to dwie brytyjskie grupy UK Subs (będzie to ich jedyny koncert w Polsce!) oraz Alvin Gibbs&Disobendient Servants
 
Gibbs do dziś występuje z UK Subs, kiedyś był też basistą w zespole Iggy Popa i grał w supergrupie Urban Dogs (LINK). Byle tylko znowu jakiś skośnooki czegoś nie zeżarł, lub nie wypuścił oparów z laboratorium, przez co pół świata będzie musiało zmienić plany, a wśród nich UK Subs.

Jeśli koncerty, to warto wspomnieć o legendzie polskiego metalu - KAT & Roman Kostrzewski dadzą koncert 30 października 2020 o godz. 19:00 w Jaworznie (woj. Śląskie) w Klubie Relax, ul. Szczakowska 35 - więcej TUTAJ.

Kiedyś to wyglądało jak powyżej, aż strach pomyśleć jak to będzie wyglądało teraz. Jeśli ktoś się wybiera niech da znak, chętnie zamieścimy jego refleksje u nas.
Inna legenda lat 80-tych, czyli Sztywny Pal Azji zaprasza na internetową inaugurację jubileuszu XXXV-lecia działalności zespołu. Koncert będzie dostępny 30.10. tylko online, szczegóły (TUTAJ).


Inna impreza, tym razem z gwiazdami ale lat 60 - tych. 1 listopada 2020 o godz. 19:00 w Zabrzu (Dom Muzyki i Tańca, ul. Gen. de Gaullea 17) oraz 12 listopada we Wrocławiu (Hala Orbita, ul. Wejherowska 34) zostanie wystawiony spektakl The Simon and Garfunkel Story. Jest to widowisko, które miało swoją premierę w Londynie w 50-lecie powstania duetu. Muzyce towarzyszyć będą projekcje archiwalnych zdjęć i filmów
Bilety i szczegóły (TUTAJ).
Największą polską gwiazdą lat 80-tych byłą niewątpliwie Republika (o której pisaliśmy TUTAJ) a której oficjalny fanklub wydał komunikat. Jego treść znajduje się na załączonym powyżej obrazku. My to wiemy, bo oryginał mamy i opisaliśmy go TUTAJ.



A propos Republiki, jesienią nakładem wydawnictwa Fundacja Instytut Kultury Popularnej ukaże się książka  Sylwii Gawłowskiej Grzegorz Ciechowski - oblicza autorskości. Dla zachęty na stronie wydawnictwa zamieszczono bardzo obszerny fragment z publikacji:
 
Artysta w utworach z pierwszych dwóch płyt Republiki oraz singli wydanych do 1986 roku opowiada – za pomocą tekstów piosenek – biografię pokolenia. Jest to sytuacja, o której Anna Zawadzka pisze następująco: Z kategorii tej [pokolenie] korzystają jednostki, by z jej pomocą opisać doświadczenie biograficzne. Biografia pokolenia, którą obserwować możemy na poziomie tekstów piosenek lidera Republiki, zasadza się na wspólnym, pokoleniowym doświadczaniu rzeczywistości kryzysu oraz na poczuciu całkowitej destabilizacji w jednym z najważniejszych momentów życia człowieka – w okresie wkraczania w dorosłość. Finałem tej biografii jest doświadczenie utraty pokoleniowych ideałów. W konsekwencji owej utraty dochodzi do relatywizacji wszelkich kategorii aksjologicznych wiążących się z relacjami międzyludzkimi oraz z takimi pojęciami, jak: przyjaźń, zaufanie, wierność, lojalność, poświęcenie, wolność, miłość, człowieczeństwo. Zanik wspólnotowego przeżycia oraz wzajemnej odpowiedzialności w relacji człowiek–człowiek, a także obywatel–państwo, owocuje charakterystycznym sposobem konstrukcji podmiotu. Staje się on głosem "zbiorowego indywidualizmu", narzuconego przez zmieniającą się rzeczywistość społeczno-gospodarczą, technologiczną, cybernetyczną, konsumpcyjną. Ta narracja w najbardziej wyrazisty sposób uwidocznia się w utworze "Biała flaga", o którym jego autor powiedział: "Mimo że jest to najstarsza piosenka zespołu, myślę, że jest najtrwalsza". Podobnie jest w tekście piosenki "Moja krew" opublikowanej na ostatnim singlu wydanym przez Ciechowskiego przed rozpadem zespołu Republika w marcu 1986 roku. "Biała flaga" i "Moja krew" stanowią w moim przekonaniu klamrę czasową, ale także estetyczną "republikańskiej" twórczości autora. Są również istotne z punktu widzenia wypowiedzi generacyjnej. To właśnie utwór "Biała flaga" został przez Ciechowskiego wybrany – spośród wszystkich piosenek, które zaprezentowała Republika na swoim pierwszym koncercie – jako swoisty wzorzec wyznaczający styl i ideę estetyczną całego projektu. Pozostałe piosenki zostały usunięte z repertuaru. "Biała flaga" stała się zatem punktem wyjścia do stworzenia piosenek na debiutancką płytę Republiki, a przy tym była pierwszym manifestem pokoleniowym Ciechowskiego, w którym podmiot doświadcza utraty ideałów przyjaźni i lojalności, otrzymując w zamian poczucie całkowitego osamotnienia w walce o życie piękne. Co istotne, weryfikacja wartości nie odbywa się w sferze relacji międzyludzkich, ale w układzie jednostka–rzeczywistość. To właśnie rzeczywistość odbiera człowiekowi przyjaciół:

Pożarła ich
galopująca prostytucja -ucja -ucja -ucja -ucja […]
maszerują ramię w ramię wprost
i w bamboszach, w garniturach
z piżamami pod pachami
z posadami, podatkami i z białymi chorągwiami
idą tłumy ich tłumy ich
tłumy ich tłumy ich.
 
Ideał wspólnej sprawy, przekonanie o wspólnotowym dążeniu do realizacji marzeń przestaje istnieć. Niegdysiejsi przyjaciele – "bojownicy z tamtych lat" – idą przez życie bez ideałów i wiary. Ich atrybutem staje się tytułowa biała flaga – symbol kapitulacji w walce o młodzieńcze aspiracje. Życiowe zdarzenia i realia gospodarczo-społeczne sprawiają, że jednostce zostaje odebrane poczucie zakorzenienia w relacjach z innymi ludźmi. Wchodzący w dorosłe życie człowiek pozostaje osamotniony w doświadczeniu rozczarowania, a doświadczenie to wyraża w tekście retoryczne pytanie, powracające niczym mantra w każdym refrenie i zwielokrotnione w finalnej części utworu:

Gdzie są moi przyjaciele?
Bojownicy z tamtych lat
Zawsze było ich niewielu
Teraz jestem sam […]
Gdzie oni są?
Zabrakło ich
Gdzie oni są?
Zabrakło ich
Gdzie oni są, są, są, są
Są, są, są, są, są
 
Warto zaznaczyć, że na odbiór Białej flagi wpływał kontekst polityczny początku lat osiemdziesiątych. Tekst drugiej zwrotki w pierwotnej wersji rozpoczynał się od słów: "Co to za pan/ w kulturalnych okularach". Proponowany przez Ciechowskiego zapis nie mógł spotkać się z przychylnością cenzury, gdyż budził silne skojarzenia z generałem Wojciechem Jaruzelskim. Tekst został więc zmieniony i w ostatecznej, nagranej studyjnie wersji brzmiał: "Co to za pan/ Tak kulturalnie opowiada". Jednak, o czym wspomina Leszek Gnoiński [autor biografii zespołu Republika], Ciechowski, pisząc pierwotną wersję utworu, nie odwoływał się do Jaruzelskiego, ale inspirował się autentyczną postacią przyjaciela sprzed lat, który zaangażował się działalność młodzieżowych organizacji komunistycznych i "sprawił sobie okulary w złoconych oprawkach". Za wiarygodnością tej informacji przemawia fakt, że Ciechowski napisał tekst w czasie, w którym Jaruzelski nie był jeszcze I sekretarzem KC PZPR. Pierwszy koncert, podczas którego artysta zaśpiewał Białą flagę, odbył się 25 kwietnia 1981 roku w Toruniu, Jaruzelski zaś objął urząd I sekretarza 18 października 1981 roku. Ta argumentacja, oparta na chronologii wydarzeń, utwierdzać może w przekonaniu, że tekst Białej flagi dotyczy spraw pokolenia w wymiarze aksjologicznym i nie jest – w intencji autora – wypowiedzią bezpośrednio angażującą się w politykę.
 
Ze stylu od razu można wywnioskować, iż jak to opisano, Sylwia Gawłowska to członkini Akademii Fonograficznej w sekcji muzyki rozrywkowej; wokalistka i autorka tekstów; zatrudniona w Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu a poza tym oczywiście dr nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa.
 
Książka za to ma ładną okładkę autorstwa Karola Stolarka (LINK).

Kończymy na innej gwieździe lat 80-tych. Judas Priest wydali teledysk do utworu tytułowego albumu z 1990 roku Painkiller. Klip został wykonany na 30. rocznicę tej dwunastej płyty studyjnej brytyjskiego zespołu: pierwszej nagranej z perkusistą Scottem Travisem i ostatniej z piosenkarzem Robem Halfordem.

Wracamy jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.