niedziela, 11 sierpnia 2019

Dość wcześnie odkryłam, że świat jest zły, a ludzie to potwory: Nasz wywiad z Magdaleną Dubrowską z zespołu Utrata Skład

Fot. Agata Kubis

Może zacznijmy od Twoich pierwszych poczynań muzycznych. Od czego to wszystko się zaczęło? Skąd akurat bas, czy jesteś samoukiem?

Zaczęło się przypadkiem. W okresie nastoletnim grałam sporo na gitarze, ale potem wyjechałam do Warszawy na studia i jakoś się te muzyczne wątki urwały. W 2008 r. wynajmowałam pokój u kolegi - Pawła Zawiślaka, który był muzykiem i założył  akurat zespół składający się głównie z dawnych kolegów z osiedla. Tak powstały Parchy. Paweł grał na gitarze, na perkusji Łukasz Ukson Mielczarek, na wokalu byli Artur Colasz Kaźmierczak i Mikołaj Nosal. Jakiś czas później dołączył jeszcze Łukasz Jungleman Włostowski na drugą gitarę. Pewnego dnia Parchy dostały propozycje koncertu w warszawskim klubie Radio Luxemburg, a nie miały basisty. Trzy dni przed koncertem Paweł, który wiedział, że mam pojęcie o gitarze, powiedział: A może ty byś zagrała. Wręczył mi gitarę basową, pokazał riffy, załapałam dość szybko i tak stałam się basistką Parchów. A zatem jestem samoukiem, choć najwięcej nauczyłam się od innych muzyków. I muzyczek. Przez te ponad dziesięć lat w niezalu spotkałam się z wieloma inspirującymi osobami i grałam w kilku świetnych składach, m.in. na basie w feministycznym girlsbandzie Gang Śródmieście czy w zimnofalowym zespole Tasiemka i na gitarze w legendarnej warszawskiej kapeli punkowej Nowy Świat.


Kto jest dla Ciebie inspiracją jeśli chodzi o muzykę?

Zdecydowanie kobiety: niezależne, tworzące własną muzykę. Peaches, Nina Hagen, Kim Gordon, Courtney Love, Kathleen Hanna - mogę długo wymieniać. Uwielbiam prekursorki muzyki elektronicznej tworzące w latach 60. w Wielkiej Brytanii: Delię Derbyshire czy  Daphne Oram. Od jakiegoś czasu fascynuje mnie postać Su Tissue, wokalistki mało znanego zespołu Suburban Lawns, który przez chwilę w latach 80. istniał na alternatywnej scenie Kalifornii. Mam też dużą słabość do starych polskich przebojów i piosenkarek z dawnych lat: Heleny Majdaniec, Grażyny Łobaszewskiej, Teresy Tutinas, Ali Eksztajn czy zmarłej niedawno Wandy Warskiej. Specjalne miejsce w moim sercu zarezerwowane jest dla Violetty Villas.
 
A jeśli chodzi o bas, niedoścignionym wzorem jest dla mnie Małgorzata Tekla Tekiel, basistka znana z m.in. Pudelsów czy Pochwalonych. Uwielbiam nie tylko jej wirtuozerię i to, jak wiele niuansów jest w stanie wydobyć z tego, jednak mało lirycznego, instrumentu, ale także energię i radość grania, które eksplodują na koncertach.

O zespole Parchy jest dość mało informacji - wiem że teksty pisał Artur Colasz Kaźmierczak - wokalista. Wiem też, że grupa istniała dwa lata - a po tragicznej śmierci wokalisty założyłaś Utratę. Co się stało z Arturem Kaźmierczakiem?

Artur Kaźmierczak zginął śmiercią tragiczną. To był bardzo wrażliwy i utalentowany gość. Pisał super teksty i fajnie śpiewał. Kiedy rozpadły się Parchy, postanowiłam jakoś ocalić jego przekaz. Tak się złożyło, że graliśmy z Parchami próby w tym samym czasie co jazzowy skład Bauagan Mistrzów. Zakolegowałam się z Bauaganiarzami, zwłaszcza z Rufusem, czyli Rafałem Dedyńskim - perkusistą. Często graliśmy sobie we dwójkę w duchu freestyle’owym i kiedy po rozpadzie Parchów zostałam sama na placu boju, zaczęliśmy z Rafałem grać kilka utworów Colasza, takich jak Pies, Niechęć czy Złość. Dołączyła do nas gitarzystka Agata Byrska, a potem klawiszowiec Tomek Walewski, wspaniały muzyk i człowiek, który nadał naszym punkowym brzmieniom nowego melancholijno-ejtisowego sznytu. Zaczęły pojawiać się nowe numery - Utratowe. Po roku czy dwóch z zespołu odeszła Agata. Chwilę się bujaliśmy, a w końcu pojawił się Kuba Orłowski. Znałam Kubę z innych projektów, jak Muchomory czy Pato Mazo, podziwiałam jego kunszt i wyobraźnię, więc bardzo się ucieszyłam, że chce z nami grać. W takim składzie w 2013 r. nagraliśmy pierwszą EP-kę.

Fot. Jacek Łagowski
 
Utrata Skład powstała w 2011, ostatni wpis na FB jest z 4.04.2018, dlaczego ostania płyta rodziła się w bólach?
 

W Utracie mieliśmy dosyć frywolne podejście. Nie zgłosiliśmy się do żadnej wytwórni, nie mieliśmy menadżera. Nie mieliśmy też żadnego biznesplanu czy planu wydawniczego, po prostu był materiał, który w końcu trzeba było zarejestrować. Tak naprawdę tego materiału było dużo więcej niż to, co pojawiło się na pierwszej epce, ale że nie mieliśmy pieniędzy na nagranie płyty długogrającej, zdecydowaliśmy się na wybór kilku utworów. Jak wspominałam, wszystko robiliśmy własnym sumptem. Każdą płytę z tego pierwszego nakładu własnoręcznie wypaliłam na komputerze, w drukowaniu okładek pomógł kolega z zaprzyjaźnionego zespołu, który pracował w drukarni, a potem, jak ktoś kupił płytę, szłam na pocztę i wysyłałam. Można powiedzieć, że coś tam zażarło, bo Wakacje i Apokopa były trochę grane, pojawiliśmy się w Trójce i RDC. Poszliśmy za ciosem i nagraliśmy kolejną EP-kę, na której znalazły się utwory nieutrwalone wcześniej i nowe, jak np. Szerszeń czy Palacz. Znowu minęło trochę czasu, przybyły kolejne piosenki: Telegrafistka, Głos czy Tango, i znowu postanowiliśmy wypuścić materiał. Oprócz nowych utworów wciąż mieliśmy te najwcześniejsze kawałki Parchów, te, od których zaczęliśmy, jak Pies, Niechęć czy 29, a których nie nagraliśmy nigdy wcześniej. Tak powstała płyta Totalna niechęć, która połączyła najnowsze kawałki z najstarszymi. Jednak w trakcie pracy nad miksami Rufus przeprowadził się zagranicę. Mieliśmy nadzieję, że mimo to uda się razem grać, ale się nie udało. Sytuacja była więc taka, że mieliśmy gotowy materiał, ale nie było zespołu. Po jakimś czasie postanowiliśmy po prostu wrzucić tę płytę do sieci. 


Kto pisał muzykę dla Utraty?

Od strony muzycznej najwięcej wymyślali Tomek Walewski i Kuba Orłowski. Przynosiłam na próby teksty i riffy basowe albo wysyłałam teksty chłopakom i Kuba albo Tomek tworzyli do nich melodię. Ostateczny kształt utwory zyskiwały na próbach. Tak naprawdę ciągle ewoluowały. Często już po nagraniu płyty.

Wydaliście 3 płyty, porozmawiajmy zatem dość dokładnie właśnie o nich. Zacznijmy od EP1 (można ją odsłuchać TUTAJ). Powiem szczerze, że jest to najlżejsza Wasza płyta, druga z kolei, to najcięższa, a trzecia jest hybrydą pierwszej i drugiej. No to jedziemy. Proponuję dyskusję na temat moich ulubionych piosenek, a ponieważ to prawie wszystkie, łatwo nie będzie. Zatem zacznijmy od Pojadę Tam. Mimo dość pogodnego rytmu, bije z niej ochota ucieczki od ludzi. Ochota izolacji. Z czego u Ciebie takie stany wynikają? 

 
Pojadę tam to piosenka o wymarłych kurortach. Pochodzę znad morza i lubię atmosferę małych turystycznych nadmorskich miejscowości jak Mielno czy Unieście poza sezonem. Puste ulice, puste deptaki, wyludnione plaże, zabite dechami budy z napisem frytki gofry zapiekanki xxxl. Trochę jak po kataklizmie. W każdej chwili z krzaków może wyskoczyć zombie. Wtedy najchętniej jeżdżę nad Bałtyk. Czy to ochota izolacji? Chyba po prostu nie lubię tłumów.

Fot. Jacek Łagowski
 
Utrata, jest już nieco smutniejszą piosenką, w jednym z artykułów o Was wyczytałem, cytuję: "Niestety, okazuje się, że członkowie zespołu wcale nie mieszkają na Utracie, ani nawet chyba nigdy tu nie byli". Czy to prawda?


Ja byłam na Utracie. Ale rzeczywiście nic nas łączy z Targówkiem. Jeździłam na próby autobusem 138, który kończył trasę na pętli zwanej Utrata Skład. Ta nazwa wyświetlała się na przedzie autobusu obok numeru i zawsze mnie intrygowała. Pomyślałam, że jak się tak nazwiemy, to będzie darmowa reklama na wszystkich autobusach 138. Ale kiedy to zrobiliśmy, pętla zmieniła nazwę na Zajezdnia Utrata.
Wakacje - wasz największy hit z tego albumu, czy to piosenka którą napisałaś pod wpływem własnych doświadczeń?

Oczywiście zawsze się pisze pod wpływem własnych doświadczeń, ale w Wakacjach chciałam się też odnieść do wspólnego doświadczenia. Każdy chyba przeżył taki urlop, że ciągle gdzieś się trzeba śpieszyć, biegać z walizką, że samochód się psuje, samolot spóźnia itp. Masz niby odpoczywać, ale strasznie to męczące.

Apokopa jest genialnym utworem, muzyka jest doskonale zgrana z tekstem. Czy klimaty egzystencjalne są u Ciebie inspirowane wyłącznie własnymi doświadczeniami, czy też czerpiesz z dorobku innych artystów?


Apokopa to piosenka inspirowana muzyką ludową, a konkretnie pieśniami puszczy kurpiowskiej. Tomek Walewski podrzucił mi kiedyś takie pieśni Kurpi Białych, m.in. w wykonaniu Apolonii Nowak i się zakochałam. Zastosowaliśmy tu typowe dla tych utworów metrum: 5/4, no i tytułową apokopę, czyli figurę polegającą na obcięciu ostatniej sylaby ostatniego wyrazu w wersie. W oryginale pieśni śpiewało się do puszczy i specjalnie nie wyśpiewywało ostatniej sylaby, żeby odpowiadało leśne echo. Nie chcieliśmy jednak, żeby to był utwór folkowy, więc tak naprawdę chyba trudno wychwycić w nim tę ludową nutę.

Chuj to protest song. Bardzo podoba mi się jak wykonujecie ten utwór w garażu, czy to było miejsce Waszych prób? 

W garażu mieścił się zaprzyjaźniony serwis rowerowy. Właściciel, mój dobry kolega, zorganizował tam raz imprezę z koncertami i nas zaprosił. Pamiętam, że nie było statywu do mikrofonu, więc zrobiliśmy go z miotły i szufelki. A jeśli chodzi o salę prób, to muszę tu wspomnieć o najwspanialszym studio w Warszawie, z którym jestem związana od samego początku: Mistic Studio prowadzonym przez Przemka Dzikiego Jakubiszczaka. Dawniej mieściło się w podziemiach byłej drukarni  Życia Warszawy w Śródmieściu. Spotykali się tu muzycy i muzyczki z różnych zespołów, dżemowali, grali razem po nocach. Boska dekadencja. Tu poznałam rewelacyjną Martynę Nancy Załogę,  superbasistę Michała Smołę Smulikowskiego, świętej pamięci Haszana - mokotowskiego barda i wielu innych. Niestety wkroczył deweloper, studio musiało się przenieść w inne miejsce. Wciąż gram w Misticu, bo jest naprawdę super, ale tamten klimat się już nie powtórzył. Zresztą teraz w ogóle jest jakoś inaczej. Chyba nikt już nie ma czasu, żeby przesiadywać i godzinami grać bez sensu.

Zanim przejdziemy do omawiania drugiego minilabumu (jest do odsłuchania TUTAJ) zapytam o Wasze inspiracje muzyczne. W muzyce słyszę brzmienie takich kapel jak: the Doors, the Stranglers chwilami nawet Kraftwerk. Na drugim minialbumie poszliście w bardziej mroczne klimaty, Twój głos jest bardziej chropowaty, a ja słyszę chwilami dźwięki zbliżone do Rammstein... Więc inspiracje?
 

Nie pamiętam, żebyśmy się kiedykolwiek inspirowali wprost jakimiś wykonawcami. Wydaje mi się, że zespoły starają się zazwyczaj stworzyć swoje własne, oryginalne brzmienie. Oczywiście w każdym tkwią indywidualne zapośredniczenia, które się pewnie odbijają w muzyce. Zawsze mnie bawiło to, jak przeróżne skojarzenia w odbiorcach budziła Utrata: od zespołu Polanie po Motorhead. Co do brzmienia, wszystkie płyty miksował Kuba Orłowski, więc tak naprawdę głównie on kreował klimat każdej epki.
Fot. Agata Kubis

Podczas tych trzech sesji za każdym razem podchodziliśmy do sprawy trochę inaczej, eksperymentowaliśmy: inne studio, inna technika nagrywania bębnów, inne mikrofony do wokalu itp. Materiał nagrywaliśmy zawsze na setkę, a potem dogrywałam wokale.

Pierwsza piosenka Upiór/Jelonki - i znowu przebija z niej wielka samotność i smutek... znowu klimaty egzystencjalne, ucieczka od ludzi i miasta... Co powoduje u Ciebie takie nastroje?

 
Hmmm, no a z czego tu się w zasadzie cieszyć? Ja dość wcześnie odkryłam, że świat jest zły, a ludzie to potwory i im dłużej żyję, tym bardziej się w tym utwierdzam. Historia ludzkości to historia niewolnictwa, ludobójstwa, wojen i zbrodni przeciwko naturze. My tu i teraz żyjemy we względnie bezpiecznej i dostatniej bańce - a przynajmniej mamy takie poczucie - ale przecież ten cały syf nie zniknął. Tylko że człowiek to stworzenie chorobliwie skupione na sobie, zaślepione żądzą zysku, sławy i władzy. Nie chce widzieć dalej niż czubek własnego nosa. W dzisiejszych czasach ten nasz gatunkowo przyrodzony egoizm jest jeszcze podsycany przez kulturę coachingu i terapii, socialmedia, obsesyjne skupienie na sobie i własnym rozwoju, samorealizacji. Świat jest szalony i zmierza do samozagłady, ale jakoś trzeba w nim funkcjonować. Mnie pomaga poezja i muzyka.

Cała płyta zawarta jest w klimatach dość mrocznych - trup, szerszeń, jesień, palacz (Fredy Kreuger?)... Co działo się wtedy w Twoim życiu? Twój profil na Instagramie prowadzi do linka na YT, dokładnie do produkcji Wiktora Stirboga pt. Piwnica. W opisie filmu zamieszczonym przez autora kanału widnieją nazwiska Stribog, Twardoch i Waliszewska. Z kolei na końcu filmu, na liście aktorów widnieje Twoje nazwisko... Jak doszło do Twojej współpracy w Wiktorem Stribogiem? Czy brałaś udział w jakikolwiek sposób w eksperymentalnej realizacji tego reżysera pt. Kraina Grzybów (na Twoim profilu pojawia się wiewiórka Małgosia...)?


Piwnica to pomysł Oli Waliszewskiej, wybitnej malarki, z którą się przyjaźnię. Punktem wyjścia są jej zanimowane obrazy. Ola zaproponowała, żebym przeczytała opowiadanie Szczepana Twardocha napisane specjalnie do jej albumu z reprodukcjami. Od razu się zgodziłam, bo oprócz tego, że uwielbiam Olę, jestem też psychofanką jej twórczości. Animacji podjął się Wiktor Stribog i zrobił to - jak to on - genialnie! Z Wiktorem poznaliśmy się dopiero przy okazji Piwnicy. Ale Krainę grzybów znałam i admirowałam wcześniej i jak na wierną fankę przystało, noszę czapkę z wiewiórką Małgosią.

Jesień to niewątpliwie najlepszy hit z tej płyty. Znakomity teledysk zrealizowany przez Jacka Łagowskiego. Kto wymyślił scenariusz? Czy głównym bohaterem jest kot z Twojej piosenki o tym samym tytule, ale z następnego albumu? I dlaczego niesforny jest akurat kot?




Bardzo lubię koty i w ogóle wszystkie zwierzęta. Dużo bardziej niż ludzi. Koty są super, robią, co chcą i mają wszystko gdzieś. Teledysk do Jesieni wymyśliła Blanka Łątka, moja ulubiona graficzka, która zrobiła też maskę kota. Blanka jest też autorką całej oprawy graficznej Utraty: okładek płyt, logo, plakatów itp. O realizację klipu poprosiłam Jacka Łagowskiego. To też mój bliski kolega, a jednocześnie utalentowany fotograf z zacięciem filmowym, którego pomysły i wrażliwość bardzo mi odpowiadają. Jacek robił też sesję zdjęciową Utraty. Kręcenie klipu polegało na tym, że chodziliśmy po Warszawie, wybierając najczęściej dość ohydne scenerie i improwizowaliśmy różne sytuacje. Scena, w której spadam z deskorolki, jest jak najbardziej prawdziwa.

Fot. Jacek Łagowski
 

Przejdźmy do albumu "Totalna Niechęć" (do odsłuchania TUTAJ). W utworze Rosyjska Telegrafistka słyszę echo dwóch piosenek - Prywatne Życie Kasjerki PKP, zespołu Bielizna, ale przede wszystkim, System Nerwowy zespołu Republika. Czy wymienieni wykonawcy odegrali jakąkolwiek rolę w inspiracji do napisania tej piosenki, czy też moja interpretacja jest zbyt daleko idąca?

Na pewno nie jest to świadome i celowe nawiązanie. Cenię oba te zespoły, ale nigdy się specjalnie nie zasłuchiwałam ani w jednym ani w drugim. Z polskich zespołów tego okresu jako ulubione wymieniłabym raczej Siekierę albo Kosmetyki Mrs Pinki. Ale Telegrafistka to zupełnie inna bajka. Choć nie ma tu szczególnej historii. 

Fot. Agata Kubis

Z tego co pamiętam, po prostu pojawiła mi się w głowie ta fraza: rosyjska telegrafistka i do tego dobudowałam resztę tekstu. Muzykę napisał Kuba, a Tomek główny motyw klawiszy oparł na sygnale SOS alfabetem Morse'a: trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie.


Pies i Niechęć wracają nieco klimatami do drugiej płyty, znowu mamy tutaj klimaty nihilizmu, niedostosowania, wręcz rozpaczliwego wołania o uwagę... Na Instagramie piszesz: "Otóż, kobieta musi mieć pieniądze i własny pokój, jeśli ma uprawiać twórczość muzyczną" czy aby tylko?
 

To jest wariacja na temat słynnego cytatu z Własnego pokoju Virginii Woolf: Otóż, kobieta musi mieć pieniądze i własny pokój, jeśli ma uprawiać twórczość literacką. W kontekście zajmowania się muzyką i w ogóle każdą twórczością, to są bardzo znaczące aspekty. Według moich doświadczeń, najważniejsza jest jednak determinacja, bo po drodze można się milion razy zniechęcić. Ale podstawą wszelkiej twórczości jest to coś, co po prostu każe ci to robić. Jak to pięknie ujął Charles Bukowski: jeżeli samo nie wyrywa ci się z duszy rakietą - nie rób tego.

Głos - znakomity utwór, czy na prawdę spotyka Cię na co dzień aż tyle uwag, czy tylko rozszerzyłaś swoje doznania o wymyślone zdarzenia? Twój głos jest jej wielkim atutem, czy na pytanie o jego genezę otrzymam inną odpowiedź niż w piosence?

Muzykę do Głosu napisał Tomek. Tekst powstał pod wpływem audycji radiowej, w której wzięłam kiedyś udział. Pani prowadząca rozmowę zaczęła żartobliwie: Na wstępie powiem ci komplement: masz odrażający głos. To oczywiście nic nowego, bo mam taki głos od kiedy pamiętam i od kiedy pamiętam budzi on ciekawość.


Kiedy byłam dzieckiem, było to dla mnie dość traumatyczne, bo dorośli reagowali przerażeniem lub nadpobudliwym zatroskaniem, a inne dzieci śmiechem, ale kiedy dorosłam, zaczęły się pojawiać reakcje pozytywne. Najczęstszy komplement, który słyszę o swoim głosie i którego zresztą nie cierpię, to seksowny. Wszystko, co zawarłam w piosence, usłyszałam od ludzi naprawdę. Już się przyzwyczaiłam, w końcu słyszę te komentarze praktycznie codziennie. Przez ten głos, a może dzięki niemu, poczułam też bardzo wcześnie, co to znaczy być inną, odstawać od normy.

Ostatnia piosenka, myślę że mogła Cię zainspirować jakaś notatka z gazety, o zbrodni w mieszkaniu o numerze 29? Dobrze kombinuję?

29 to utwór Parchów. Chodzi tu o warszawskie osiedle na ul. 29 listopada, gdzie większość Parchów się wychowywała. To jest dość szemrana okolica, ale akurat zbrodnia z piosenki jest fikcyjna. Tekst napisaliśmy wspólnie na jakiejś próbie. Lubię bardzo ten utwór.

Jaki będzie dalszy ciąg Utrata Skład?

Zespoły są trochę jak związki. Ludzie odchodzą, a czasem umierają. Na początku jest etap zakochania, fascynacji i to jest bardzo piękne, pomysły pchają się same, chce się tylko być wśród tych ludzi i grać. Ale potem przychodzi codzienność, proza życia, rachunki i zmywanie garów. A w przełożeniu na zespół to są te realia, w których funkcjonuje się poza mainstreamem: granie za piwo, na rozsypującym się sprzęcie, dla pięciu osób. Te realia bardzo dobrze oddaje film Polskie gówno, który jest okropny, ale ma tę zaletę, że naprawdę wiernie przedstawia kulisy grania w niezalu. Większość muzyczek i muzyków, których znam, nie jest w stanie utrzymać się z grania. Muszą chodzić do jakichś prac, których zazwyczaj nie lubią, co powoduje, że mają mniej czasu i energii na muzykę, a w tej branży nie da się jechać na pół gwizdka. Powstaje więc błędne koło. W Utracie w pewnym momencie zostaliśmy bez perkusji. Spotkaliśmy się z kilkoma osobami, które świetnie grały, ale nie były Rufusem.
Fot. Agata Kubis

Zrozumiałam, że to jest taki zespół, w którym bez sensu byłoby wymienianie muzyków. To już nie byłaby Utrata. Na razie więc tkwimy w takim zawieszeniu. Ale mam nadzieję, że w końcu kiedyś się reaktywujemy. Może jak będziemy już bardzo starzy, ktoś nas odkopie z prehistorii internetu i wrócimy na scenę. Jak zespół Death.

Dziękuję za wywiad i w takim razie CZEKAMY!

Nasze inne wywiady są TUTAJ.

2 komentarze:

  1. Witam... Odsłuchałam kilka utworów zespołu... Zespół gra genialnie...!!!..Życzę DALSZYCH SUKCESÓW i pozdrawiam rockowo... - admin grupy muzycznej na FB - PLANETA ROCKA... <3 :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecamy oficjalne wersje piosenek z Bandcamp są one zalogowane w tekście. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń