sobota, 26 września 2020

Z mojej płytoteki: Bryan Ferry - Boys And Girls, znakomita muzyka ze znakiem wodnym lat 80-tych

Mamy rok 1985, Bryan Ferry wydaje pierwszą płytę solo od czasu rozpadu Roxy Music. Płyta przypomniała mi się, kiedy to ostatnio opublikowaliśmy post o genialnym albumie Icehouse, którego wokalista i gitarzysta, oraz kompozytor wszystkich piosenek - Iva Davies wyraźnie Ferryego lubił. Nie zmienia to faktu, że wśród fanów Icehouse panuje przekonanie, że Davies, mimo wzorowania się na Ferrym (i jak niektórzy twierdzą na Bowiem) jest o wiele lepszy od obu razem wziętych... Do Icehouse jeszcze wrócimy, a dziś Ferry, który w tamtym czasie swoim megahitem Dont Stop the Dance a później Slave to Love podbił listy przebojów. Płyta stała się jego największym hitem komercyjnym, a my słuchaliśmy jej jak oczarowani, oczywiście z pirackiej kasety magnetofonowej. Dziś po latach, kiedy w mojej kolekcji wylądował winyl z epoki, nie dziwi fakt, że album zawiera tyle hitów... Wystarczy spojrzeć na listę gwiazd jakie wzięły udział w przedsięwzięciu artysty, że wspomnę tych największych jak David Gilmour z Pink Floyd, czy Mark Knopfler z Dire Straits.  To się po prostu nie mogło nie udać.
I jeśli dziś po latach ktoś zapytałby mnie jaka płyta najbardziej kojarzy mi się z latami 80-tymi to wśród kilku potęg jak Closer Joy Division (TUTAJ), czy Feline the Stranglers (TUTAJ), bez wahania wymieniłbym dziś omawiany album, który artysta zadedykował swojemu zmarłemu ojcu (na wkładce z tekstami widnieje dedykacja: Mojemu ojcu - Frederickowi Charlesowi Ferry, 1908 - 1984).





Jest zatem prawdopodobne, że Ferry nagrał coś w stylu pożegnania a w piosenkach inspirował się przeżyciami ojca.

Album otwiera utwór - wyznanie, Sensation.  Piosenka o nowych doznaniach autora po poznaniu bohaterki. 

Wtedy usłyszałem twoje wołanie
I zacząłem czuć potrzebę tego wszystkiego
Nigdy nie byłam zakochany
Nigdy nie chciałem
Komplikacji

Po nim pierwszy megahit: Slave to Love. Jak wskazuje tytuł, o zniewoleniu przez uczucie. I zaraz po tym jak się kończy serwuje nam znakomity Don't Stop the Dance. Dla mnie jeden z hymnów lat 80-tych, król dyskotek i prywatek. Absolutne arcydzieło, którego klimat jest zupełnie nie do podrobienia.



Mama mówi, że liczy się tylko prawda
Kłamstwo i oszustwo są grzechem
Dryfując przez świat, który jest rozdarty i zniszczony
Każda myśl, którą mam, jest bez znaczenia...

Nie zaprzestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca

Mama mówi, że liczy się tylko miłość
Piękno powinno przenikać głębiej niż tylko pod skórę 
Życie chwilą - usta i rzęsy
czy kiedykolwiek odnajdę swoją drogę?

Nie
zaprzestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

Mama mówi, że to tylko burzowa pogoda
Nie wiem, dlaczego na niebie nie ma słońca
Kroki w ciemności schodzą się 
Muszę iść dalej albo umrę

Nie przestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

A Waste Land i Windswept pogłębiają klimat, choć pierwszy utwór może nie należy do najbardziej udanych. Za to połączony z nim Windswept to dalszy ciąg odlotu w klimacie płyty... 

Bowiem o odlocie właśnie jest piosenka...


Och kochanie, pokaż mi więcej
Nic nie widzę
smagany wiatrem na brzegu...

The Chosen One to najsłabsza piosenka tej płyty. Może się podobać, zwłaszcza początek, ale później coś w niej siada. Na szczęście po niej mamy kolejny wielki hit - Valentine. Piosenka o męskiej naturze, chyba obok słynnego Don't Stop the Dance  moja ulubiona. 

Do końca pozostały tylko dwie piosenki: Stone Woman i Boys and Girls. Pierwsza - doskonała i klimatyczna o kobiecie z kamienia, na którą remedium może być przypadkowo spotkany znajomy. Druga, to tytułowa, i jednocześnie zawierająca motto albumu:

Nie ma czasu na marzenia
Nie ma czasu na westchnienia
Nie ma czasu na zabijanie
Kiedy... przychodzi miłość 


Czy tak na pewno jest?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Bryan Ferry - Boys and Girls, EG 1985, Producenci: Bryan Ferry i Rhett Davies, tracklista: Sensation, Slave to Love, Don't Stop the Dance, A Waste Land, Windswept, The Chosen One, Valentine, Stone Woman, Boys and Girls.

piątek, 25 września 2020

Punk made in USSR!


Świat muzyki punk i post-punk Zachodniej Europy i oczywiście Polski jest nam dość dobrze znany, ale co wiemy o ich historii w ZSRR? Czy w ogóle były tam jakieś zespoły punk, biorąc  pod uwagę fakt, iż większość zachodnich wydawnictw była zabroniona lub nieznana, bo nie była w stanie przebić się przez Żelazną Kurtynę? A jeśli w ogóle punk zaistniał, to czym różnił się punk sowiecki od punku zachodnioeuropejskiego? 

Współczesnym, świetnym zespołem post-punkowym w strefie postsowieckiej jaką jest Białoruś jest Molchat Doma, którego utwory prezentowaliśmy u nas na blogu i przy okazji wywiadu jaki przeprowadziliśmy z muzykami (TUTAJ).
 
 
Opisaliśmy także tragiczną postać Romana Sidorova, nie do końca spełnionego moskiewskiego muzyka, który popełnił samobójstwo (TUTAJ). Jednak nie ma co ukrywać - temat sowieckiego punka potraktowaliśmy zdawkowo, biorąc pod uwagę ogrom zagadnienia. Problemem tym, także w sposób wyrywkowy, zajął się francuski filozof Can Batukan (LINK), który w krótkim opracowaniu zamieścił ogólny rys historyczny i ideowy radzieckiego ruchu punk, przeprowadzając wywiad z muzykiem typowanym na ojca punka w Związku Sowieckim, czyli z Aleksiejem Borysowem, wokalistą i gitarzystą zespołu Notchnoi Prospekt.



Aleksiej Borysow urodził się w Moskwie w 1960 roku. Studiował historię i sztukę na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym. W 1980 roku założył swój pierwszy zespół Tsentr (Centrum), nowofalowy zespół, w którym grał na gitarze do czasu powstania grupy Prospekt w 1981 roku, przekształconej w w 1985 roku w Notchnoi Prospekt (LINK), po tym gdy nawiązał współpracę z Iwanem Sokołowskim (ur. 1962 r.) wtedy studentem Uniwersytetu Moskiewskiego. Ich duet próbował wszystkiego - grał nawet electro-pop, i rockabilly, lecz po tym, gdy dołączyli do nich: perkusista Siergiej Pawłow i skrzypek Dmitrij Kutergina, w 1987 roku przekształcili się w typowy zespół post-punkowy i industrialny. Szybko stali się znani i zaczęli koncertować w całym Związku Sowieckim, lecz pod koniec 1989 roku Sokołowski rozpoczął karierę solową. Notchnoi Prospekt działał bez niego do 1995 jako  projekt
eksperymentalny. W 2000 roku wszyscy znów zaczęli razem występować, mimo, że Pawłow przeniósł się do Monachium

Oto ich pierwszy album Sugar z 1989 roku:


Obaj - Borysow i Sokołowski - mimo różnic warsztatowych (Borysow był samoukiem a Sokołowski uczył się gry na fortepianie) - mieli te same poglądy i stosunek do muzyki. Sokołowski określany jako filozof, muzyk i kompozytor, posiadający encyklopedyczną wiedzę i żywe poczucie humoru uważał, że muzyka jest najwyższą formą sztuki i sposobem uprawiania filozofii.



Oczywiście radziecka scena punk to nie tylko ten jeden czy dwa zespoły. Na jednym z forów ktoś umieścił nazwy kilkunastu liczących się tam grup, które postanowiliśmy tu zamieścić: Motorama, Human Tetris, Петля Пристрастия, Manicure, Scofferlane, Dzierzynski Bitz, The Cheshire Strangler, ill! Noiz, Junk Riot, Valery & The Greedies, Вевил, Труд, The Blackуд Женского Айкидо, Super Besse, Shortparis, EnFace, InVerse, Я Рысь, Kosmoklei, Ночная Игротека, Зарница, Twinmachine, Supernova 1006, Blind Seagull (LINK). Hasłowo odnosząc się do sowieckich zespołów punk koniecznie trzeba wspomnieć o Syberii. Ta ogromna część Związku Sowieckiego a teraz i Rosji, bez której potęga czerwonego imperium nie mogłaby istnieć, stała się wylęgarnią grup punkowych (LINK). Dlaczego Syberia? Jest wiele teorii. Być może zespoły punkowe związane ze scenami rockowymi o ugruntowanej pozycji w Moskwie, Sankt Petersburgu i Jekaterynburgu (jedyne miasta, gdzie mógł zaistnieć sponsorowany przez rząd klub rockowy) były zbyt blisko siedziby władzy, by podejmować tak ryzykowny profil muzyczny jak przyjęły zespoły syberyjskie. Niektórzy krytycy twierdzą, że zespoły w zachodniej Rosji celowo tłumiły wywrotowe treści, ponieważ widziały koniec Związku Radzieckiego i dlatego nie widziały potrzeby buntu. Ale Artur Strukov, frontman punkowego zespołu Cultural Revolution z Tiumenu, oferuje prostsze wyjaśnienie: syberyjskie zimno: Przez większość roku siedzisz w domu, czytasz i myślisz. Syberia wstała się więc idealnym inkubatorem gdzie zrodził się ten rodzaj kreatywnej złośliwości jakiej wymaga punk. Poza tym zasada DYA Zrób to sam nie była tam wyłącznie modą czy estetyką, ale sposobem na przeżycie, przy ciągłym braku wszystkiego. Martin Hannett, który wykorzystywał do specjalnych efektów tłuczone szklanki lub windę poczułby się w swoim żywiole, gdyby zapoznał się z osiągnięciami syberyjskich zespołów: Dwie gitary Survival Instruction bywały używane przez trzy zespoły pochodziły dosłownie z domowej produkcji, bo wykonano je na tokarce. Zamiast pogłosu używaliśmy metalowej wanny, do której podłączaliśmy mikrofon. Włożyłem w nią głowę i krzyknąłem - opowiadał w jednym z prasowych artykułów Alexander Chirkin, frontman grupy Putti. I oczywiście wszechogarniająca cenzura... Frontman Gr-Ob (Obrona Cywilna) Jegor Letow (LINK), którego wielu uważa za ojca chrzestnego rosyjskiej sceny punkowej, został kiedyś aresztowany przez KGB i umieszczony w zakładzie psychiatrycznym na trzy miesiące...

Tyle tym razem, lecz do historii punka sowieckiego jeszcze wrócimy.
 
Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 24 września 2020

Hsu Tung Han i Aldo Sergio : Świat którym żyjemy, a także my sami, stajemy się coraz bardziej „cyfrowi”

Gdyby nie piksele, świat wyglądałby dziś zupełnie inaczej. Słowo piksel używane jest powszechnie, każdy kto używa smartfona, komputera, telefonu komórkowego wie konkretnie ile pikseli zawiera ekran jego urządzenia. Piksel to właśnie najmniejszy jednolity element, z którego składa się wyświetlany na ich ekranie obraz. Może mało kto wie, że odkrywcą piksela był Russel Kirsch, amerykański informatyk, który stworzył pierwsze oprogramowanie komputera SEAC (Standards Eastern Automatic Computer), za którego pomocą wygenerował w 1957 roku pierwszy cyfrowy obraz. Było to zdjęcie jego trzymiesięcznego syna, wielkości 5 na 5 cm,  w rozdzielczości 176 na 176 pikseli. Kirsch, nota bene zmarł w sierpniu tego roku w wieku 91 lat, na komplikacje spowodowane chorobą Alzheimera, czyli można powiedzieć, po tym, gdy jego własny świat rozpadł się na piksele… 

W każdym razie piksel stał się czymś stale obecnym we współczesnym świecie, zarówno w nauce jak i szeroko pojętej wyobraźni, transponowanym w sztuce, głównie do filmów science-fiction. Ale nie tylko. Dzisiaj chcemy wam pokazać jak piksel może zobrazować wydawałoby się nieprzekładalne, subiektywne odczucia. Zrobił tak tajwański artysta  Hsu Tung Han (ur. 1962 r.).

Rzeźbiarz nie ukończył żadnej szkoły artystycznej, jest absolwentem Wydziału Antropologii National Taiwan University, czego byśmy się nie domyślili patrząc na jego doskonałe umiejętności warsztatowe.  Od 2015 roku Han pracuje pod pseudonimem Donald Harn, inspirując się właśnie osobistymi przeżyciami oraz wpływem kultury cyfrowej na zmiany społeczne. W swojej sztuce chce przekazać w jak obecnie egzystują ze sobą kontrastowe, na pierwszy rzut oka, konteksty, jakimi są różne, czasem przeciwstawne elementy współczesnej cywilizacji:  przeszłość i przyszłość, rzeczywistość i wyobraźnia, lewa i prawa strona, światło i ciemność (LINK).









Jego prace są niezwykle dobrze wykonane, ale przerywane fragmentami digitalizacji. Patrząc na nie odnosi się wrażenie, że jego rzeźby zaraz znikną, rozmyją się na naszych oczach, stopią w całość z czasoprzestrzenią. Robi to podobno po to, aby ludzie zrozumieli iż świat, w którym żyjemy, a także my sami, stajemy się coraz bardziej cyfrowi. Uważa, że dzięki jego pracom ludzie utracą poczucie przeszłości i bez lęku będą zmierzać w stronę nowej, w pełni cyfrowej epoki. 

Han tworzy w drewnie, wybierając gatunki szlachetne: drewno orzechowe lub tekowe. Figury powstają z kloców, z których tylko część formy zachowuje swój statyczny charakter. Artysta dodaje i eliminuje sześcienne segmenty, przez co każdy ptak, dłoń i człowiek wyglądają tak, jakby uległy przekształceniu się w monochromatyczny układ pikseli, z których część rozsypuje się niczym puzzle, wydające się przeczyć grawitacji.


Aby zobaczyć pełne portfolio artysty, można przejść do jego stron klikając TUTAJ i TUTAJ.

Ale nie tylko Hsu Tung Han  zauważa dokonującą się „pikselizaję świata”, również malarz z Mediolanu  Aldo Sergio (ur. 1982 r.) używa, tym razem farby, do zniekształcania percepcji, tworząc portrety i martwe natury, które zacierają granicę między tym, co cyfrowe i co fizyczne, oraz tym, co tradycyjne i współczesne. Na jednym z jego obrazów trzech mężczyzn ubranych w oficjalne stroje przygląda się z zaciekawieniem pikselowej wiązce bananów, a na innym widzimy wiktoriańską rodzinę o sylwetkach rozbitych miejscowo na piksele. Tak, jakby odbiór obrazów został nagle zakłócony przez nasz mózg.






Więcej prac Aldo można zobaczyć tutaj, na jego stronie (TUTAJ). 


Czy więc tak już będzie wyglądać świat? To znaczy czy pojęcia, wartości, wszystko co wydaje się być trwałe i ponadczasowe rozpadnie się któregoś dnia na szereg elementów? Może właśnie dzięki tym dziełom sztuki przygotujemy się na taką ewentualność? Bo w inaczej grozi nam los wynalazcy pikseli.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 23 września 2020

Mało znany fakt z dzieciństwa Iana Curtisa lidera Joy Division

Szczegóły życia Iana Curtisa, frontmana Joy Division, nadal zaskakują. Mimo wielu publikacji i stron w Internecie wciąż wiemy o nim mało i nagle jesteśmy zaskakiwani przez zdawkowe wzmianki, które tylko generują znaki zapytania. Do takich informacji należy rzucona przez Petera Hooka uwaga dotycząca koncertu Peter Hook & The Light z 2015 roku w Christ Church w Macclesfield (koncert ten niedawno został udostępniony strumieniowo). Hooky, jakby usprawiedliwiając wybór miejsca powiedział coś takiego: To był kościół, do którego Ian chodził jako dziecko, był w chórze.  Zaangażowaliśmy się i zrobiliśmy koncert charytatywny, aby go ratować, więc tak zrobiliśmy i wciąż stoi. Zagraliśmy każdą piosenkę Joy Division, jaką kiedykolwiek napisano i nagrano. Zajęło to ponad cztery godziny ale byłem z tego niezmiernie dumny (LINK).



fot. Martin O'Neill

Czy Ian Curtis rzeczywiście w dzieciństwie należał do chóru? Jeśli tak, byłaby to bardzo ważna wiadomość! Oznaczałaby, iż wokalista Joy Division pobierał  w dzieciństwie lekcje śpiewu, bo w każdym chórze, nawet tym najmniejszym, uczą emisji głosu. Szkoda tylko, iż tak niewiele o tym wiemy (prawie nic). Możemy tylko przypuszczać, iż należał do chóru kiedy był uczniem Hurdsfield Junior School.
 
Natomiast Christ Church stoi nadal na placu przy Great King Street. Świątynia teraz używana jest sporadycznie. Jej status zresztą był od początku dość szczególny - nie była siedzibą parafii, ale została zbudowana bardzo szybko ( w ciągu pół roku) w 1775 roku dzięki darowiźnie Charlesa Roe, który przekazał na ten cel teren pod budynek i cmentarz oraz konieczne fundusze. Roe był lokalnym fabrykantem, który pobudował w mieście pierwszą przędzalnię oraz młyn. Oprócz tego czerpał znaczne dochody z huty miedzi i mosiądzu oraz z kopalni rudy miedzi w Paris Mountain w Anglesey. Był także burmistrzem Macclesfield, od 1753 r. do śmierci swojej w 1781 r. Mieszkał w domu znanym obecnie jako Charles Roe House u zbiegu ulic Churchill Way i Chestergate. Ponieważ na uposażenie kościoła składały się głównie datki z opłat za ławki i ze sprzedaży miejsc na cmentarzu, w latach 60 dochody te drastycznie spadły i od 1981 roku kościół przestał być stale użytkowany.



Obecnie zawiązało się stowarzyszenie The Roe-naissance Project (LINK), które stara się zrewaloryzować zabytek organizując m.in. w nim koncerty, takie jak występ Petera Hooka czy wcześniej, w 2014 roku Stephena Morrisa (LINK). Zapytaliśmy ich przedstawiciela o koncerty chórów i otrzymaliśmy odpowiedź, iż kościół był regularnie wykorzystywany przez okoliczne szkoły na różne występy. Może więc ktoś w Macclesfield ma u siebie zdjęcia z koncertów, wykonane w latach 60. XX wieku? Albo śpiewał w chórze w tamtym czasie i mógłby nam o tym opowiedzieć? Jeśli tak - to na pasku po prawej stronie mamy adres mailowy, który z tej okazji mógłby użyć. Czekamy.


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 22 września 2020

Symbolizm na obrazach Legha Mulhalla Kilpina

Wydaje się, że cztery obrazy Arnolda Böcklina, które opisywaliśmy wielokrotnie wracają do nas co i rusz w twórczości kolejnych artystów. Dzisiaj pochylmy się nad obrazami brytyjskiego imigranta w Kanadzie, Legha Mulhalla Kilpina (1853-1919), któremu przyszło tworzyć i żyć w czasie największych przemian w świecie sztuki. Może dlatego jego malarstwo naznaczają wszystkie rewolucyjne zmiany obejmujące teorię sztuki jak i praktykę.
 
Kilpin był utalentowanym artystą. I bardzo wszechstronnym. Wykonywał grafiki, obrazy olejne, pejzaże akwarelowe, dzieła symbolistyczne i projekty secesyjne. Ten eklektyzm był charakterystyczny dla jego czasów i odpowiadał ówczesnym gustom. Jednak w Wielkiej Brytanii nie mógł przebić się, bo był jednym z niezliczonych artystów. Natomiast Kanada dała mu całkiem nowe możliwości, zwłaszcza, że panowała tam snobistyczna moda na wszystko, co pochodziło z wysp brytyjskich. I tak w 1906 roku Kilpin przeprowadził się z całą rodziną do Montrealu, czyli z żoną i trójką dzieci.  Miał wtedy 52 lata i zaczynał wszystko od nowa. Wkrótce otrzymał etat nauczyciela w Montreal Technical Institute, a następnie w szkołach publicznych na terenie w Westmount School District. W 1907 r. został przyjęty do Art Association of Montreal (AAM), największej i skupiającej najwybitniejszych artystów organizacji, przy której działali wpływowi kolekcjonerzy i mecenasi sztuki. Kilpin wystawiając swoje prace na każdej corocznej wystawie AAM odniósł sukces i zaczął otrzymywać poważne zlecenia…
 
Pomińmy dalsze szczegóły jego życia, opisy powierzanych mu prac i kontakty z wpływowymi osobistościami kanadyjskiego świata sztuki, bo chyba dla nas nie jest to najistotniejsze, a ciekawi tego wszystkiego mogą łatwo to wygooglać. Nas jak zwykle interesuje najbardziej sztuka. Wybraliśmy z jego obrazów te najbardziej interesujące, a wśród nich jako pierwsze chcemy pokazać Wrota do wieczności (Gate of the Infinite) wykonane w 1910 roku, które – w co aż trudno uwierzyć – nie są obrazem olejnym lecz akwarelą na papierze.  Wszystkie szczegóły są na nim symboliczne. Oto mamy na pierwszym planie łąkę pokrytą makami, co jest aluzją do łąk Hadesu porosłych kwiatami maku… (wyjaśnieniem może tu być inny obraz Kilpina ukazujący cichy cmentarz pokryty kwiatami maku). Dalej nieco widzimy łódkę kierowaną przez białą postać, przepływającą przez kamienną bramę w murze, na filarach której stoją dwa jasne posągi. Łódka kieruje się do ciemnego otworu w monolicie skalnym, zamykającym tło obrazu. Dzieło stało się niejako komentarzem obrazu Bocklina, objaśnieniem momentu przejścia pomiędzy tym, co widzialne, a tym co czeka na każdego z nas po tej drugiej stronie…
 


Wśród innych obrazów symbolicznych wymienia się The Crystal Gazer oraz The Grecian Woman. Inne dzieła Kilpina ukazują kanadyjskie krajobrazy  zwłaszcza z okolicy Shawbridge, gdzie zamieszkiwał oraz malowane wzdłuż północnego wybrzeża St. Lawrence, w regionie Charlevoix. Malując je bezbłędnie stosował zasady perspektywy, dzieląc często horyzontem scenę obrazu na pół, przez co uzyskiwał efekt przestrzeni, operując kontrastami kolorystycznymi oraz technicznymi (drogi, pola i ogrodzenia zaznacza mocnymi konturami, a wzgórza i chmury oddaje miękkimi pociągnięciami pędzla). Dla nas jednak Kilpin pozostaje przede wszystkim malarzem symbolistycznym. Tak samo jak oni chciał zobaczyć co jest poza realnym światem i przenieść to na swoje płótna, odwzorować dokładnie to, co fantastyczne, wizjonerskie i wyimaginowane. Inspiracją dla tych malarzy były sny, literatura i rozmaite stowarzyszenia, które wykorzystywały seanse i kryształy do komunikowania się ze światem poza nim… Nam kryształowe kule nie są do tego potrzebne. Wystarczy muzyka, wystarczy sztuka. 





Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 21 września 2020

Isolations News 107: Natalie Curtis sprzedaje gitarę Iana Curtisa i swoje zdjęcia, Molchat Doma i Riverside zapowiadają, brytole znowu szokują, Oasis, NIN i OMD wznawiają i koncertują a panna młoda siedzi

Stało się. W końcu 13.10.2020 zostanie sprzedana legendarna gitara Iana Curtisa Vox Phantom, na której grał podczas klipu LWTUA. Nie była to jedyna gitara jaką posiadał, o czym pisaliśmy na naszym blogu TUTAJ. Ostatnio była w rękach Bernarda Sumnera, który zostawił ją u Johny Marra z The Smiths gdy panowie bawili się w projekt Electronic, po czym Sumner oddał ją Natalie Curtis, a ta teraz sprzedaje instrument na aukcji. Jeśli ktoś jest w stanie wydać równowartość dwóch mieszkań w średniej wielkości mieście może sobie ją zafundować, bowiem oczekiwana cena to 80 K GBP. 

Na TT pojawiły się opinie, że gitara powinna być oddana do muzeum. Pytamy, ale k@@@a do jakiego, skoro w domu Iana Curtisa do dziś nic się nie dzieje, mimo wielkich zapowiedzi po jego sprzedaniu? Tak oto kolejna pamiątka po wielkim artyście trafi do jakiegoś sejfu ku uciesze brytoli, którzy mają gdzieś poważne upamiętnienie ostatniej prawdziwej legendy rocka. Jesteście żałośni. Powiedzmy, że ocenę samego faktu sprzedaży zostawiamy bez komentarza. W końcu to córka Iana. Getting Closer to Ian Curtis brzmi reklama aukcji (TUTAJ). Does it mean that anybody will now stay further? Amen. 
Ta sama Natalie Curtis 17 września przypomniała o wernisażu wystawy w paryskiej galerii, na której pokazano także fotografie jej autorstwa (LINK). Prace Natalie można teraz zobaczyć online. Jest do nich dołączony tekst wprowadzający i wideo. Można także zadać autorce pytanie TUTAJ. Natomiast ekspozycja w Galerie Arnaud Lefebvre  w Paryżu będzie dostępna do 17 października. I jeśli ktoś zdecydowałby się kupić zdjęcia Natalie, ta prosi o kontakt z galerią. Więcej TUTAJ.

Jeśli już weszliśmy w klimaty kasy i Manchesteru - eksperci zauważyli, iż z budżetu Wielkiej Brytanii wyciekło 50 mld funtów. Nie wiadomo gdzie się znajdują, ale jest pewne że gotówka gdzieś jest składowana i zasila szarą strefę (LINK). Nie jest możliwe zlokalizowanie pieniędzy bo - w Zjednoczonym Królestwie nadzór nad systemem gotówkowym sprawuje aż pięć instytucji, z których żadna nie panuje nad jego wydajnością. Jest pomysł aby zakazać obrotu gotówkowego w transakcjach i przejść na system cyfrowy... My natomiast wiemy, gdzie jest zajumana kasa. Ktoś zbiera na Vox Phantom i inne gadżety które znajdą się na aukcjach po wyczerpaniu oszczędności...


Jeszcze jeden news z Manchesteru. Jeden z najbardziej lubianych pubów i lokali muzycznych w Bolton został zamknięty na stałe. Alma Inn była uwielbiana przez fanów muzyki rockowej, metalowej i punkowej - i gościło w niej wielu znanych artystów (LINK). W 2015 roku pub znalazł się na liście magazynu muzycznego NME jako jeden z najlepszych małych klubów muzycznych w Wielkiej Brytanii. Jest to kolejna część sagi o dbanie brytoli o pamiątki i miejsca związane z historią muzyki.

Pozostańmy jeszcze w klimacie Manchesteru - Oasis wypuścili teledysk do swojego mało znanego utworu z 1995 roku - Round Are Way. W ten sposób przypomnieli o 25 leciu ich drugiego albumu.


Jeśli Manchester to Factory, a jeśli tak to rówież Orchestral Maneuvers In The Dark (OMD) którzy tam właśnie debiutowali (warto zobaczyć TUTAJ), a którzy ogłosili, że 24 października w The O2 zorganizują specjalny koncert You Me & OMD. Dochód z występu zasili tych, którzy szczególnie ucierpieli z powodu pandemii (LINK).
Co jeszcze kręci mieszkańców Manchesteru? Przyszła panna młoda, która sprzedawała heroinę i crack, aby zapłacić za wesele i miesiąc miodowy została przyłapana na spuszczaniu w toalecie heroiny wartej prawie 2500 funtów. dziewczyna miała wyjść za mąż w tym miesiącu. Doniósł na nią przyszły mąż - policjant, który wcześniej pracował jako hydraulik... (LINK). Co za kretyn, mógł chociaż poczekać do zakończenia miesiąca miodowego...

Ten ponoć miał się odbyć na Florydzie, gdzie para młoda miała odwiedzić show rocznicowy Judas Priest, którzy będą obchodzić 50-lecie pracy, i zorganizują 11 września 2021 r. swój własny festiwal Warlando. Ich głównym supportem będzie tam szwedzki zespół Sabaton znany polskim fanom (LINK). 
 


Na bank jednak bardziej polskim fanom bliższy jest nasz Riverside, którzy udostępnili klip z piosenką promującą ich nowy album. Jest świetnie, jest forma, czekamy i zapewne o płycie napiszemy.



Blisko muzycznie - Pink Floyd opracował nową wersję utworu Eclipse, która pojawiała się w zwiastunie nowej wersji Diuny. Piosenka została nagrana z zachowaniem dystansu społecznego, a Hans Zimmer, kompozytor muzyki do filmu, zdalnie nadzorował sesje. Po premierze zwiastuna w zeszłym tygodniu sprzedaż cyfrowa Eclipse wzrosła o 1750 procent (LINK).
 

Ciekawe o ile wzrośnie sprzedaż albumów NIN, którzy wydali właśnie zremasterowną wersję ich legendarnego nagrania Quake, tym razem pierwszy raz na vinylu (LINK). Zespół cieszy się ostatnią nagrodą Emmy za muzykę do serialu na HBO Watchmen (LINK).


Kończymy optymistycznie - białoruski Molchat Doma zapowiedział wydanie nowego albumu, jak widać 13.11.2020. Promuje go piosenka Nieśmiesznie. Brzmi ciekawie. Przypomnijmy, że pisaliśmy o nich, mało tego zamieściliśmy z nimi wywiad (TUTAJ), kiedy nie było to jeszcze modne. Postaramy się znowu skontaktować z zespołem i pogadać o nowym albumie. Więcej TUTAJ.


Ponieważ jak mawia klasyk, (kiedyś komunista, obecnie Eurokomunista) prawdziwego mężczyznę itd. kończymy drugi raz, i jeszcze bardziej optymistycznie. Jak zapowiada nowy minister, niedługo zakończy się kariera Covid 19. Niedługo zostanie też zakazany, tym razem w USA, inny chiński wynalazek. Od 20 września korzystanie z TikTok - serwisu społecznościowego do udostępniania filmów - jak i WeChat - wielofunkcyjnej aplikacji do przesyłania wiadomości, mediów społecznościowych i aplikacji do płatności mobilnych - będzie zabronione (LINK).

Na szczęście bloggera na razie nie zabraniają, choć to jak siermiężnie nieraz funkcjonuje może wskazywać, że też jest made in PRC. Dlatego wracamy jutro, więc czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.