sobota, 26 września 2020

Z mojej płytoteki: Bryan Ferry - Boys And Girls, znakomita muzyka ze znakiem wodnym lat 80-tych

Mamy rok 1985, Bryan Ferry wydaje pierwszą płytę solo od czasu rozpadu Roxy Music. Płyta przypomniała mi się, kiedy to ostatnio opublikowaliśmy post o genialnym albumie Icehouse, którego wokalista i gitarzysta, oraz kompozytor wszystkich piosenek - Iva Davies wyraźnie Ferryego lubił. Nie zmienia to faktu, że wśród fanów Icehouse panuje przekonanie, że Davies, mimo wzorowania się na Ferrym (i jak niektórzy twierdzą na Bowiem) jest o wiele lepszy od obu razem wziętych... Do Icehouse jeszcze wrócimy, a dziś Ferry, który w tamtym czasie swoim megahitem Dont Stop the Dance a później Slave to Love podbił listy przebojów. Płyta stała się jego największym hitem komercyjnym, a my słuchaliśmy jej jak oczarowani, oczywiście z pirackiej kasety magnetofonowej. Dziś po latach, kiedy w mojej kolekcji wylądował winyl z epoki, nie dziwi fakt, że album zawiera tyle hitów... Wystarczy spojrzeć na listę gwiazd jakie wzięły udział w przedsięwzięciu artysty, że wspomnę tych największych jak David Gilmour z Pink Floyd, czy Mark Knopfler z Dire Straits.  To się po prostu nie mogło nie udać.
I jeśli dziś po latach ktoś zapytałby mnie jaka płyta najbardziej kojarzy mi się z latami 80-tymi to wśród kilku potęg jak Closer Joy Division (TUTAJ), czy Feline the Stranglers (TUTAJ), bez wahania wymieniłbym dziś omawiany album, który artysta zadedykował swojemu zmarłemu ojcu (na wkładce z tekstami widnieje dedykacja: Mojemu ojcu - Frederickowi Charlesowi Ferry, 1908 - 1984).





Jest zatem prawdopodobne, że Ferry nagrał coś w stylu pożegnania a w piosenkach inspirował się przeżyciami ojca.

Album otwiera utwór - wyznanie, Sensation.  Piosenka o nowych doznaniach autora po poznaniu bohaterki. 

Wtedy usłyszałem twoje wołanie
I zacząłem czuć potrzebę tego wszystkiego
Nigdy nie byłam zakochany
Nigdy nie chciałem
Komplikacji

Po nim pierwszy megahit: Slave to Love. Jak wskazuje tytuł, o zniewoleniu przez uczucie. I zaraz po tym jak się kończy serwuje nam znakomity Don't Stop the Dance. Dla mnie jeden z hymnów lat 80-tych, król dyskotek i prywatek. Absolutne arcydzieło, którego klimat jest zupełnie nie do podrobienia.



Mama mówi, że liczy się tylko prawda
Kłamstwo i oszustwo są grzechem
Dryfując przez świat, który jest rozdarty i zniszczony
Każda myśl, którą mam, jest bez znaczenia...

Nie zaprzestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca

Mama mówi, że liczy się tylko miłość
Piękno powinno przenikać głębiej niż tylko pod skórę 
Życie chwilą - usta i rzęsy
czy kiedykolwiek odnajdę swoją drogę?

Nie
zaprzestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

Mama mówi, że to tylko burzowa pogoda
Nie wiem, dlaczego na niebie nie ma słońca
Kroki w ciemności schodzą się 
Muszę iść dalej albo umrę

Nie przestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca
Nie, więcej muzyki, nie przerywaj tańca
Nie przestawaj, nie przerywaj tańca

A Waste Land i Windswept pogłębiają klimat, choć pierwszy utwór może nie należy do najbardziej udanych. Za to połączony z nim Windswept to dalszy ciąg odlotu w klimacie płyty... 

Bowiem o odlocie właśnie jest piosenka...


Och kochanie, pokaż mi więcej
Nic nie widzę
smagany wiatrem na brzegu...

The Chosen One to najsłabsza piosenka tej płyty. Może się podobać, zwłaszcza początek, ale później coś w niej siada. Na szczęście po niej mamy kolejny wielki hit - Valentine. Piosenka o męskiej naturze, chyba obok słynnego Don't Stop the Dance  moja ulubiona. 

Do końca pozostały tylko dwie piosenki: Stone Woman i Boys and Girls. Pierwsza - doskonała i klimatyczna o kobiecie z kamienia, na którą remedium może być przypadkowo spotkany znajomy. Druga, to tytułowa, i jednocześnie zawierająca motto albumu:

Nie ma czasu na marzenia
Nie ma czasu na westchnienia
Nie ma czasu na zabijanie
Kiedy... przychodzi miłość 


Czy tak na pewno jest?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Bryan Ferry - Boys and Girls, EG 1985, Producenci: Bryan Ferry i Rhett Davies, tracklista: Sensation, Slave to Love, Don't Stop the Dance, A Waste Land, Windswept, The Chosen One, Valentine, Stone Woman, Boys and Girls.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz