sobota, 13 lipca 2019

Niesamowite wydawnictwo Cherry Red Records: Na Zewnątrz Wszystkiego - Historia Postpunka w UK w latach 1977-1981


Jak wiadomo nasz blog (pod względem muzycznym) zajmuje się głównie chłodną falą, której genezy można dopatrywać się w ruchu Postpunk

Wiodącym zespołem, którego twórczość analizujemy jest Joy Division, ale nie stronimy też od starszych jak i młodszych kapel, i innych brzmień - warunkiem jednak jest nostalgiczny, sentymentalny klimat. To samo dotyczy też sztuki i literatury, którą u nas omawiamy.

Dzisiaj chcielibyśmy omówić w skrócie, inaczej się nie da bowiem publikacja jest dość obszerna, wydawnictwo z roku 2017, mianowicie coś, co można nazwać biblią postpunkowcaCherry Red Records wydał bowiem (i to jak wydał!) książkę z załączonymi pięcioma płytami CD pt. To the Outside of Everything, A Story of UK Post Punk 1977 - 1981

Powiem szczerze, że kiedy dokonywałem zakupu w jednym ze sklepów internetowych, oczekiwałem zbioru 5 CD z muzyką i ewentualnie jakąś miernej jakości okładką, tak przynajmniej wynikało ze zdjęć zamieszczonych na stronie sklepu. A tutaj taka niespodzianka! Po prostu jest to pod względem wydawniczym absolutne arcydzieło! Całość wydana jest na znakomitej jakości kredowym papierze, płyty zapakowane są w specjalnych kieszonkach a wszystko zawarte jest w liczącej 60 stron książce! 

Ale po kolei. Najpierw okładka:

Jak widać ewidentnie nawiązuje ona do kultowego zdjęcia, które Kevin Cummins (TUTAJ) wykonał Joy Division na moście Epping Walk Bridge w Hulme, dzielnicy Manchesteru (pisaliśmy o tym TUTAJ). Zresztą Tranmission pojawia się na składance. Jak widać mamy 5 płyt CD - każda znakomicie opakowana:
dwie z nich znajdują się w początkowej a trzy w końcowej części wydawnictwa. Środek natomiast zawiera biogramy każdej z kapel, mało tego, zdjęcia plakatów i biletów z koncertów z tamtej epoki. Kilka z nich dotyczących Joy Division pokazujemy poniżej:





Na szczególną uwagę zasługuje wstęp autorstwa muzyka i gitarzysty, Neila Taylora. Jest on bardzo dobrym analitycznym podejściem do problemu Punka i Postpunka. Autor podaje w nim genezę obu ruchów stawiając przed czytelnikiem wiele ważnych pytań, czy oba ruchy są jedynie gatunkami muzycznymi? A może należy na nie spojrzeć jako na swoistego rodzaju nieformalne organizacje, wynikające ze specyfiki społeczno politycznej tamtych czasów? 
Pojawia się szereg nazw nie tylko zespołów uważanych za prekursorów Postpunk, jak Magazine, Gang of Four czy Wire, ale też wiele nam znanych, jak zespoły Factory Records (z krótkim opisem wytwórni).

Tytuł wydawnictwa pochodzi od fragmentu piosenki Magazine pt. Shot by Both Sides, uważanej za pierwszy utwór Postpunk... Nie zapomnijmy, że to sam Martin Hannett realizował ich pierwszy album...

Nie brakuje też wątku zespołów Factory Records, Joy Division i Durutti Column


Jest też wątek poświęcony Ianowi Curtisowi. Autor podkreśla kalustrofobiczny i postindustrialny charakter muzyki Joy Division i stosuje swoistego rodzaju paralelę między tekstami Curtisa a Johna Lydona z PIL, co jest ciekawym zagadnieniem nad którym na pewno w przyszłości się pochylimy.

Dość spory fragment poświęcony jest też wytwórni 4AD (pisaliśmy o nich TUTAJ), a dokładnie jednemu z utworów Dif Juz (pisaliśmy o nich TUTAJ). 
Reasumując, mimo że w wydawnictwie nie pada definitywna odpowiedź na pytanie co było pierwsze: jajko czy kura, czyli Punk czy też Postpunk, jest to znakomity przewodnik i kompendium wiedzy, z którego na naszym blogu nie raz jeszcze będziemy korzystać.

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

O ewolucji Punka do New Wave pisaliśmy wcześniej TUTAJ       

piątek, 12 lipca 2019

Wywiad z Markiem Reederem o Joy Division i Factory Records, cz.1.

Mark Reeder to legendarna postać, którą opisywaliśmy wielokrotnie TUTAJ. Znał osobiście Iana Curtisa z Joy Division (jego wspomnienia można przeczytać TUTAJ i TUTAJ). Był też reprezentantem Factory Records na Niemcy i organizatorem koncertu Joy Division w Berlinie. Wtedy to wykonano zdjęcie na którym uwieczniono Roba Grettona - managera Joy Division, a później New Order, zespół i właśnie Marka Reedera.

      
Mark Reeder rozpoczyna wywiad od przypomnienia, że urodził się w Manchesterze, pierwsze pytanie dotyczy zainteresowań muzycznych w młodości - pierwszą płytą jaką kupił była płyta zespołu Tornados, których piosenki często grano w radio. Opowiada jak fascynował się  Hendrixem i grał nawet na gitarze. Następnie zainteresował się sztuką i uczył w zawodzie grafika. Później ciekawa z naszego punktu część rozmowy, bowiem ta skupia się wokół słynnego sklepu płytowego Virgin w Manchesterze. Można tam było wtedy zakupić głównie muzykę pop, ale zaczęły od pewnego momentu pojawiać się płyty z inną muzyką, jak Led Zeppelin czy the Damned, oczywiście później również Sex Pistols i ich Anarchy in the UK, album dla Reedera przełomowy. Ta muzyka miała w sobie ogromną siłę i stała się inspiracją dla powstania wielu nowych zespołów. Inspiracją było też bezrobocie, a gra w zespole dawała perspektywy zmiany sytuacji. Wspomina o tym, że punk w pewnym momencie się zgrał i ludzie oczekiwali czegoś nowego. Tym czymś była muzyka Joy Division. Wspomina jak widział ich na koncertach, Ian Curtis na scenie był kimś zupełnie innym niż na co dzień. Reeder uważa, że obraz Curtisa jako smutnego i mrocznego jest zafałszowany, w rzeczywistości był dowcipnym i wesołym człowiekiem. Następnie opowiada o wrażeniach jakie zrobiła na nim okładka An Ideal for Living (pisaliśmy o niej TUTAJ), z chłopcem z Hitlerjugend na okładce - uważa, że to była prowokacja ze strony zespołu.
Mark Reeder w obiektywie Noela Richetra

Dalszy fragment rozmowy poświęcony jest niemieckiej muzyce elektronicznej, której autor słuchał od najmłodszych lat.  Padają nazwy i nazwiska m.in. Tangerine Dream, ZZZ, Abstract,  i Klausa Schulze. Opowiada jak odmienną jest muzyka elektroniczna od muzyku pop, nie ma piosenek i jest trudna do komercjalizacji. Bardzo podoba mu się także muzyka elektroniczna zmierzająca w kierunku awangardy. Taka muzyka to jak muzyka filmowa bez filmu, rozwija wyobraźnię słuchacza. Ogromną rolę w procesie przejścia od muzyki eksperymentalnej do elektronicznego popu miło Kraftwerk.  Szczególną rolę odegrała tutaj płyta Autobahn. Syntezatory w UK były wtedy strasznie drogie i były nowością, stąd ogromne zainteresowanie taką właśnie twórczością. Następnie Reeder opowiada w jaki sposób zamieszkał w Niemczech. Myślał o Hamburgu, ale w końcu wybrał Berlin. Stał się reprezentantem Factory Records na Niemcy (TUTAJ). Miał wizję popularyzowania muzyki Joy Division, Durutti Column i Cabaret Voltaire w radio. Nie było to łatwe. Ważną rolę odegrała atmosfera otwartości Berlina na inność. Wspomina jak krótko po przyjeździe, o 10:00 rano, poszedł do baru i spotkał tam transwestytę, co było dla niego niespotykane. Ta otwartość miasta była czymś zupełnie niespotykanym w Manchesterze

Następnie rozmowa przechodzi na temat spotkania Reedera z Blixa Bargeld - założycielem  Einstürzende Neubauten. Rozmowa dotyczy w tej części wyjątkowości berlińskiej sceny muzycznej, swoistego rodzaju artystycznej wyspy czy mikrokosmosu dla świata zewnętrznego. Ważnym czynnikiem założenia filii Factory był czynnik finansowy, miasto było stosunkowo tanie w porównaniu z innymi stolicami. Niestety w tamtych czasach odbiorcy takiej muzyki, jaką proponowała wytwórnia, stanowili małe grono a problemem był także sposób w jaki w Belinie traktowano przemysł muzyczny, bowiem brytyjski był bardziej eksportowy niż niemiecki. Następnie Mark Reeder opowiada o przyjeździe do Berlina Nicka Cave'a, wtedy członka Birthday Party.

Wywiad opublikowany został przez Gusto - Ablass für Massenkultur. Jest to magazyn internetowy zajmujący się muzyką, literaturą i sztuką (TUTAJ) prowadzony przez trzy osoby, są to Martin Schüler, redaktor  (to on przeprowadzał wywiad), Adam Gräbedünkel, montażysta i Noel Richter, fotograf. Wywiad przeprowadzony został 19.02.2019 roku. 

Omawiany dziś fragment dotyczy pierwszych 30 minut. Kolejne będziemy opisywać wkrótce. Całość można obejrzeć poniżej:


Takie wywiady to perły, nie zapomnijcie, że to my je wyszukujemy dla Was. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 11 lipca 2019

Fotografie Hengki Koentjoro: to co ma przyjść, prędzej czy później przyjdzie a Ty wtedy będziesz gotów to przyjąć

Ciesz się życiem. Bądź wdzięczny, że masz siłę wyrazić siebie. Odpręż się i nie naciskaj. Po prostu nie przestawaj, to co ma przyjść, prędzej czy później przyjdzie a Ty wtedy będziesz gotów to przyjąć. Tę niezwykle prostą radę daje nam Hengki Koentjoro (ur. 1963). Patrząc na jego zdjęcia mamy wrażenie, że widzimy dzieła buddyjskiego mnicha, a tymczasem ich autor jest urodzonym w Indonezji i wykształconym w Kalifornii fotografem.













Delikatnie zarysowane krajobrazy, postaci, rośliny, przedmioty i zwierzęta zostały pokazane w szerokiej przestrzeni, która jest tu istotnym elementem kompozycji: pozwala na grę wyobraźni i własne dopowiedzenie zadanego tematu. Autor inspiruje się Haiku, krótką formą poetycką, japońskimi wierszami złożonymi z pary pięciosylabowych wersów rozgraniczonych siedmiosylabowym. Haiku nauczyło mnie patrzeć na ten świat w najbardziej nieskomplikowany, ale kontemplacyjny sposób. Haiku dotyczy natury, a natura jest miejscem, w którym szukam wolności, ekspresji i tożsamości. Ponieważ moja fotografia jest tak bardzo minimalistyczna, więc staram się tworzyć prace, które grają głównie kompozycją negatywnej przestrzeni powiedział w jednym z wywiadów TUTAJ

Deklarowany przez niego cel, jakim jest uzyskanie piękna prostoty i minimalizmu oraz bajkowej rzeczywistości niczym z sennych marzeń wydaje się być osiągnięte. Wśród swoich mistrzów wymienia  Ansela Adamsa i Michaela Kenna. Styl tego drugiego jest widoczny w cyklu zdjęć MiniM, realizującym zapowiadany minimalizm, jednak w sposób nie pozbawiony emocji. W tym miejscu szlachetna sztuka Zen kształtowana od czasów średniowiecza na Dalekim Wschodzie - styka się z nowoczesnym, XX-wiecznym funkcjonalizmem. Oba style posługiwały się przecież tą samą zasadą less is more (mniej znaczy więcej). Co nie znaczy, że fotografie Koentjoro pozbawione są emocji. Wręcz przeciwnie. Pod pozornie chłodną powierzchnią pozorów, obrazy niosą w sobie mocny przekaz. Jaki? To już zależy od widza. Jedno jest pewne, jego obrazy ukazują świat uproszczony, lecz niepozbawiony złożonego piękna, które leży poza zasięgiem wzroku. Wydaje się nawet, że autor zaprasza nas za ich pośrednictwem do świadomego przeżycia momentu teraźniejszego, nawet jeśli pod jego zasłoną ukrywa smutek. 

Zdjęcia pochodzą ce strony autora TUTAJ.

Niedługo przedstawimy na naszym blogu kolejnych interesujących artystów, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w manistreamie.

środa, 10 lipca 2019

Miejsce szczególnie związane z Ianem Curtisem z Joy Division: Kościół St. John w Old Trafford

Rodzice Iana, Kevin Curtis i Doreen Hughes pobrali się 9 sierpnia 1952 r. Doreen miała wtedy lat 21 (15 sierpnia skończyła 22) a Kevin 27. Ślub odbył się w kościele St. John w Old Trafford, po czym nastąpiło przyjęcie w Star Café w Chorlton

Cztery lata później, 14 października 1956 r., w tym samym kościele ochrzcili swojego syna, nadając mu imiona Ian Kevin, mimo, że jego rodzice mieszkali już Macclesfield, co wiemy dzięki uprzejmości Sir John'a Hughes, Rektora St John's Church w Old Trafford. Przekazał nam również informację o tym, że Ian był jednym z trojga dzieci ochrzczonych podczas tej samej ceremonii (składamy mu podziękowania za udzielone informacje).
 
Ian urodził się 15 lipca, w dniu św. Swithin'a, biskupa Winchesteru (+862 r.), który w Anglii określa pogodę na najbliższe 40 dni. Wynika to z legendy o świętym biskupie, według której  po śmierci został pochowany na własną prośbę poza katedrą, by krople deszczu mogły padać na jego grób. Gdy później jego ciało zostało przeniesione do środka, deszcz lał przez czterdzieści kolejnych dni. Z tego powodu mówi się, że jeśli spadnie deszcz w dzień św. Swithin'a  (15 lipca), będzie padał przez następne czterdzieści dni, a jeśli nie, pogoda również utrzyma się przez ten cały okres. Jaka pogoda panowała w dniu 15 lipca 1956 r.? Powodzi nie było, choć lato owego roku w Wielkiej Brytanii było bardzo deszczowe, szczególnie sierpień był chłodny i mokry (LINK).

Doreen Curtis z synem (zdjęcie pochodzi z książki Mick Middles, Lindsay Reade, Torn Apart: The Life of Ian Curtis, Londyn 2006).

Niemym świadkiem tamtych wydarzeń jest kościół św. Jana Ewangelisty w Old Trafford. Ceglany budynek o urozmaiconej bryle, z wysoką, obeliskową wieżą, utrzymany jest w stylu neogotyckim. Świątynia została wzniesiona w latach 1906-1908 r. i zastąpiła prowizoryczny budynek o ścianach z blachy falistej, postawiony w 1902 r. Nowy gmach mieścił aż 500 osób. W 1926 r. zbudowano przy nim murowane budynki domu parafialnego i ostatecznie usunięto metalową wiatę. W ten sposób powstał zespół, który nazywany jest teraz kościołem św. Jana i Centrum św. Jana (St. John' Church i St John's Centre). Ta ostatnia instytucja funkcjonuje od 1982 r., kiedy po zamieszkach w Moss Side w Manchesterze władze kościelne postanowiły w sercu starej dzielnicy Old Trafford stworzyć miejsce, gdzie byłaby udzielana pomoc osobom potrzebującym, wywodzącym się z mniejszości etnicznych, chorym i dotkniętym bezrobociem.  

Jak informuje strona internetowa organizacji (TUTAJ) w ciągu roku z pomocy Centrum łącznie korzysta aż 18 000 osób. W kościele odbywają się oprócz celebracji religijnych także rozmaite imprezy społeczne (wystawy i inne wydarzenia) w których średnio uczestniczy dalsze 8500 osób. 

Kościół jest jeszcze jednym miejscem związanym z życiem Iana Curtisa, które fani odwiedzający Macclesfield powinni zobaczyć. Dla tych, którzy na razie nie mogą wybrać się w podróż zamieszczamy kilka zdjęć kościoła wraz z widokiem z wieży na okolicę.




Wkrótce kolejna rocznica urodzin Iana Curtisa, opublikujemy wtedy wywiad z Markiem Proniewiczem. Każdy kto słyszał o Tonpressie i Sonic zapewne wie jak legendarna to postać. Dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 9 lipca 2019

To się stało: Joy Division Orchestrated - nowy projekt Petera Hooka

Stało się, oczekiwany projekt basisty Joy Division, Petera Hooka zatytułowany Joy Division Orchestrated doszedł do skutku. Pytanie tylko czy na szczęście, czy może niestety? 

Najpierw kilka faktów. Koncert odbył się 5.07.2019 roku w Royal Albert Hall, gdzie Hook wystąpił w towarzystwie orkiestry Camerata z Manchesteru, kierowanej przez Tima Crocksa. Podobno koncert zakończył się owacjami na stojąco. 

Podczas występu Hook wrócił na moment do swojego projektu Monaco, który współtworzył z Davidem Pottsem zapowiadając powstanie nowego materiału, a jako próbkę przedstawiając utwór Higher Higher Higher Love. Piosenka rozpoczęła się od fragmentu wywiadu z Ianem Curtisem, zresztą można to zobaczyć poniżej:
  
Co więcej? Wykonywali oczywiście piosenki Joy Division, nie zabrakło takich hitów jak Digital, LWTUA, Shadowplay i tak dalej...  Więcej detali TUTAJ

Pełna setlista: Love Will Tear Us Apart (Piano Version), Atmosphere, Day Of The Lords, New Dawn Fades, Means To An End, Isolation, Disorder, Heart And Soul, 24 Hours, Higher Higher Higher Love, Rachel’s Song, Atrocity Exhibition, Insight, Dead Souls, She’s Lost Control, Funeral March, Shadowplay, These Days, Love Will Tear Us Apart/Love Will Keep Us Together, The Eternal, Decades, Digital, Ceremony, Love Will Tear Us Apart. 

Hookowi towarzyszyło trzech wokalistów: Natalie Findlay, Mica Miller, i Bastien Marshall

I wszystko byłoby może fair, gdyby nie to, że ten ostatni był ubrany i wyglądał jak Ian Curtis... Wykonali razem Decades.


I to było już przegięcie. 

Z całym szacunkiem do Hookyego i jego dokonań, z całym szacunkiem do jego gry na basie, do odtwarzania brzmienia Joy Division przez Peter Hook and the Light ale to... 

Był tylko jeden Ian Curtis. Wszelkie próby naśladowania go ocierają się o śmieszność, nawet jeśli robią to jego kumple z dawnego  zespołu. Dla nas to jest zwykłą popelina, i mimo że doceniamy podtrzymywanie zainteresowania muzyką Joy Division, to miejmy świadomość, że nie każdy robi to za darmo. Tak jak my.
Zdjęcie pochodzi ze strony TUTAJ


Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.   

poniedziałek, 8 lipca 2019

Isolations News 44: Afera z dzwonkami z Atmosphere Joy Division, Lynch i IST IST w trasie, Hopper i Joy Division na aukcjach, Dave Clarke nagrał płytę


O Atmosphere (wcześniej nazywanej Chance - TUTAJ) - uważanej przez wielu za najlepszą piosenkę, jaką Joy Division zrobili wspólnie z Martinem Hannettem, pisaliśmy na naszym blogu kilka razy (TUTAJ), wszak jest to piosenka najczęściej grana na pogrzebach (TUTAJ).
Peter Hook wystawił na aukcji dzwonki rzekomo użyte podczas nagrywania tej piosenki, a kupił je nijaki Jeremy Vine za bagatela 7192 GBP. Okazało się jednak, że inny członek Joy Division (tajemniczy) zakwestionował ich prawdziwość, twierdząc, że Hannett zmiksował dźwięk dzwonków sztucznie za pomocą konwersji dźwięku tamburyna. No i jest problem... 



Hook chcąc wyjść z twarzą zaproponował fanowi zagranie na dzwonkach podczas odgrywania piosenki na jednym z najbliższych koncertów, na co ten przystał (chodzi o Joy Division Orchestrated, koncert z 5.07.2019 - zobacz TUTAJ). Całość opisana w detalach jest TUTAJ.

Można napisać, że my mamy dobrze, bo takiego na przykład Dzwonu Zygmunta podrobić i sprzedać się nie da, choć biorąc pod uwagę, że jakiś dureń kupił wieżę Eiffla możliwe jest wszystko...
 
I znowu o dzwonie. Wystawa sztuki Davida Lyncha uświetni Manchester International Festival, którego otwarcie planowane jest w najbliższy wtorek w centrum miasta, w Cathedral Gardens. Jeden z obrazów reżysera pokazany jest powyżej... Biorąc pod uwagę jego jakość oraz fakt, że na rozpoczęcie zabrzmi dzwon Yoko Ono, może to być całkiem odjechana impreza. Szczegóły TUTAJ.
IST IST z Manchesteru, o których pisaliśmy TUTAJ rusza w trasę. Na razie jest to trasa po UK ale popularność zespołu rośnie, więc kto wie, może za jakiś czas trafią i do nas. Tymczasem popatrzmy jak wyglądają ich występy - piosenka Silence

 
Jest nieźle, warto się wybrać.

Obraz słynnego amerykańskiego artysty Edwarda Hoppera (pisaliśmy o nim TUTAJ) został sprzedany na aukcji w Nowym Jorku za prawie 92 mln dolarów (70,7 mln funtów).  

Chop Suey z 1929 r. pochodzi z kolekcji obejmującej 91 obrazów współczesnej sztuki amerykańskiej wystawionych na aukcję przez amerykańskiego przedsiębiorcę Barneya Ebswortha, który zmarł w kwietniu (LINK). A kto lubi dzieła artysty może spojrzeć TUTAJ i poznać Hoppera fotografii - profesora Alfredo Oliva Delgado. O artystach Hopperopodonych na pewno wkrótce napiszemy znowu.
Nasz przyjaciel Dave Clarke, perkusista legendarnej grupy Blue in Heaven, która nagrywała pod okiem samego Martina Hannetta (warto zobaczyć TUTAJ i TUTAJ) nagrał album solowy, który zbiera pozytywne recenzje (jedna z nich powyżej i TUTAJ). Album utrzymany jest w spokojnym, gitarowo - bluesowym klimacie. Poniżej jeden z szybszych utworów - I Want More:


Z Dave'm jeszcze porozmawiamy, bo to równy gość. W międzyczasie przysłuchamy się też jego pycie.
Jeśli ktoś dysponuje zbyteczną gotówką, może zainwestować na aukcji i zakupić oryginalny poster z epoki, reklamujący koncert Joy Division z 13.07.1979 roku z Factory. Cena to bagatela 3412,67 Euro. Kupujcie TUTAJ.
Marek Reichman spotyka Petera Saville'a. Pierwszy z nich przyznaje, że drugi był dla niego inspiracją. Zaczyna się oczywiście od wspomnienia, że Saville projektował okładki Joy Division i New Order. W trakcie audycji pojawia się też muzyka zespołu, jak i pytania o inspiracje podczas tworzenia okładek Closer i Unknown Pleasures. Całość TUTAJ.
Wznowiono próby sztuki New Dawn Fades o Joy Division. O sztuce Briana Gormana pisaliśmy TUTAJ, wraca na deski teatru już w sierpniu. Strona sztuki jest TUTAJ.
Całkiem niedawno przedstawiliśmy relację z koncertu Dead Can Dance na Torwarze w Warszawie (TUTAJ). Tymczasem ukazał się krótki wywiad z wokalistką zespołu. Opowiada o swoich inspiracjach, greckiej muzyce (Lisa wychowywała się w grecko-tureckiej dzielnicy Melbourne) i jej współpracy ze Zbigniewem Preisnerem, który mieszka na Rodos... Cały wywiad jest TUTAJ.

I to by było na tyle, poza tym są wakacje, więc nie zapomnijcie o celebrowaniu jego uroków słuchając nowej kapeli Nosowskiej (nie, nie, to żart - to Utrata Skład, kapela o której niedługo napiszemy).
My wakacji nie mamy, dlatego czytajcie nas - codziennie mowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 7 lipca 2019

Z mojej płytoteki: Molchat Doma - Etazhi, nostalgiczna chłodna fala z Białorusi


O zepole Molchat Doma z Białorusi pisaliśmy już kilka razy, tak też: jako o flagowym zespole małej niezależnej wytwórni płytowej z Berlina Detriti Records (TUTAJ), opisaliśmy ich występ w klubie Pogłos w Warszawie (można fragmenty zobaczyć TUTAJ), no i co najważniejsze, na krótko przed tym występem przeprowadziliśmy z zespołem wywiad (jest TUTAJ). 

Dzisiaj pora zabrać się za ich znakomity album Etazhi. O okładce zespół opowiedział w naszym wywiadzie (TUTAJ), a o procesie tworzenia szat graficznych w Detriti sam właściciel firmy (TUTAJ)

Przypomnijmy zatem, że okładka przedstawia autentyczny budynek hotelu Panorama, który znajduje się na Słowacji. Zespół zafascynował się rozwiązaniem architektonicznym, nie tylko na zewnątrz ale i w środku.
Z drugiej strony okładki mamy zdjęcie wokalisty, tytuły utworów, wszystko bardzo skromne ale wydane z klasą, jak na tak małą wytwórnię.


Z tego co wiem, jest to już trzecie wznowienie tej płyty, i to jest, jak dotąd, największy komercyjny sukces Detriti

Każde wznowienie ma inną szatę graficzną jeśli chodzi o rewers okładki. 


Na albumie znajduje się aż 9 utworów, i moim skromnym zdaniem, to ich najlepsza jak dotąd płyta.

Muzycznie Molchat Doma posiada już własne, dość ciekawe brzmienie. Płytę otwiera Na dne, utrzymany w nieco szybszym rymie utwór z typowo egzystencjalnym tekstem: przemijanie pór roku, miasto, tramwaje i narrator dopijający butelkę... Tancevat (największy hit zespołu) to piosenka o której sam zespół opowiadał w naszym wywiadzie tak: Ten kawałek jest prawdopodobnie jedynym, w którym nie ukryliśmy żadnego przesłania, jest zwykłą piosenką taneczną. Ale kto wie, każdy może to zinterpretować inaczej, ktoś może w niej znaleźć siebie. Po prostu w WNP obecnie jest taki trend pokazywania obraz smutnego nastolatka, który ma niewielu lub nie ma wcale przyjaciół. To uderza w taki gust. Ale naprawdę nie ukrywaliśmy tutaj żadnego sensu. Chciałem zrobić hit taneczny i okazało się, że tak wyszło.

Po nim utwór Filmy - znakomity, słychać w nim Clan of Xymox, zwłaszcza kiedy posłucha się perkusji. Piosenka nawiązuje do okładki albumu. Po niej Volny - też znakomity, bardzo nastrojowy...

A Ty pokazujesz mi, jak płacze ziemia
Huk grzmotu 
Rozerwie nas na strzępy
Tam będzie śmierć
Będę też i ja
Nie idź za mną
Twój czas jest tu i teraz

Nasze szczęście ochronimy
Przeniesiemy w nowe stulecie
Poprzez absurd życia
Problemy społeczne
Zapisz się w setkach plików
Zbuduj nową ścieżkę
I na zawsze zniknij

Sprawiasz, że ja
Śpiewam piosenki o naturze
Sprawiasz, że ja
Wierzę w swojego Boga
Na mojej ziemi
Zła pogoda
Sprawiasz, że je
Wierzę w swojego Boga


ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów 



Po nim Toska, dość rytmiczny i nostalgiczny song, jak sam tytuł wskazuje, o tęsknocie, z dość przewrotnym tekstem. Narrator kieruje go do tęsknoty, ciesząc się z jej odejścia i ze swojego stanu po jej stracie. Prognoz to moim zdaniem najsłabsza piosenka na płycie. Nie podoba mi się jej marszowy rytm. Po niej Sudno - też dość szybki, z ciekawym wokalem. To piosenka o śmierci. Kommersanty natomiast opisuje propagandę i propagandzistów. Kletka - również jeden z lepszych utworów na płycie, kończy album i jest to bardzo dobre zakończenie. 

I oto ta ulica
Wejdź do domu
Wespnij się na ósme piętro
Zadzwoń dzwonkiem
Zapukaj do drzwi
I nikt nie otworzy ich przed tobą
Biegnij, głupcze
Biegnij, głupcze

W dół schodów 
Przez napisy na ścianach
Zapomniany na zawsze
W dół klatki schodowej
Jak oparzenia na pobieleniu
Niezrozumiany jak ja
W dół schodów

A gdzie jest ta ulica?
A gdzie jest ten dom?
Na którym piętrze nas oczekują?
Gdzie otworzą bez dzwonienia
Gdzie wejdę bez pukania
Tam gdzie powiedzą „cześć” 
A ja nie ucieknę
Nie ucieknę

W dół schodów, koło napisów na ścianach
Zapomniany na zawsze
W dół klatki schodowej,
Jak oparzenia na pobieleniu
Niezrozumiały jak ja
W dół schodów


ISOLATIONS: Zastrzegamy sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów 

 
Warto zakupić ten album, mimo tego, że płyta umieszczona jest bezpośrednio w kartonowej okładce (brak koperty), przez co podczas transportu może lekko się zarysowywać. 

Wybaczmy im, Detriti są na dorobku... 


Molchat Doma - Etazhi, Detriti Records 2018, DR - 004, Tracklista: Na dne, Tancevat, Filmy, Volny, Toska, Prognoz, Sudno (Boris Ryzhy), Kommersanty, Kletka