sobota, 6 lipca 2019

Drastyczne incydenty podczas koncertów rockowych

Historia muzyki undergroundowej pełna jest anegdot, opisujących liczne incydenty, które zdarzały się podczas koncertów.  I nie chodzi tu nawet o zamierzone zachowania muzyków, z których wymienimy takie jak np.: podpalenie gitary przez Jimi Hendrix'a podczas występu na Monterey Pop Festival w 1967 roku, samookaleczenie się przez Iggy Pop'a odłamkami tłuczonego na scenie szkła i regularnie wymiotowanie, czy okaleczanie się przez GG Allin'a i zjadanie przez niego własnych odchodów. To wszystko wyglądało na pewno bardzo spektakularne, nam jednak chodzi o niezaplanowane przypadki losowe, będące następstwem zachowania fanów czy samych muzyków, które zapadły głęboko w pamięć i są teraz częścią legendy punk-rocka. Możemy z nich się dowiedzieć więcej o samych artystach niż jest w głoszonych przez nich tekstach.
 
Na przykład lider Nirvany Kurt Cobain w czasie sylwestrowego koncertu w Oakland w 1993, (zresztą podobne zajście miało miejsce wcześniej tego samego roku, 5 maja w Dallas) zauważył na widowni fankę molestowaną przez widza. Natychmiast przerwał koncert i osobiście wyrzucił natręta. Na istniejącym nagraniu widać ten moment, gdy Cobain przerywa akustyczną interpretację utworu Jesus Wants Me For A Sunbeam, rzuca gitarę na ziemię, po czym zwraca się przy wszystkich do owego człowieka i komentuje jego zachowanie przez mikrofon.


Podobno takie postępowanie widzów - nagabywanie kobiet przez często pijanych słuchaczy - było dość często spotykanym zjawiskiem podczas koncertów lat 80. i 90. 

Jeszcze wcześniej, bo na przełomie lat 70. i 80. widownia chętnie wszczynała bójki, przeradzające się w zamieszki. Peter Hook sam doświadczył takiej sytuacji w czasie koncertu w Bury Town Hall: Nastąpiły tam ogromne zamieszki i zostałem pobity. Zostałem obity dokładnie wszędzie. Kiedy indziej, podczas występu Joy Division w 28 września 1979 r. w klubie Factory jeden z widzów zaatakował Petera Hooka, który w odwecie połamał na nim swoją gitarę i już nie zagrał w ostatnim utworze (więcej o tym TUTAJ). 

Zresztą przemoc w pewnym sensie towarzyszyła Joy Division od początku. Ich pierwszy koncert w styczniu 1978 r. w Pips'ie, dyskotece znanej z Roxy Room (pisaliśmy o nim TUTAJ), o mało co by nie doszedł do skutku bo ochroniarze przed występem wyrzucili Iana Curtisa za to że ten rozbił na parkiecie szklankę piwa. Po wielu prośbach ponownie go wpuścili i zespół wyszedł na scenę z dwudziestoma minutami spóźnienia.

Wiele lat później podobny fakt dotknął Peter'a Murphy, lidera zespołu Bauhaus, który został wyrzucony z własnego koncertu w Sztokholmie, 12 grudnia 2018 r., odbywającego się w ramach trasy z okazji 40-lecia zespołu, po tym, gdy rzucił ze sceny w tłum butelką (LINK).


Jeden z najdziwniejszych przypadków dotyczy Ozzy Osbourne'a, który podobno podczas koncertów odgryzał kurczakom głowy. Nie wiadomo jak było w tymi kurczakami naprawdę, ale faktem jest - i to udokumentowanym nagraniem video - że podczas koncertu 20 stycznia 1982 roku w Iowa odgryzł na scenie głowę nietoperzowi, którego 17-letni wówczas Mark Neal rzucił mu pod nogi.  Osbourne uznał, jak potem tłumaczył, że nietoperz był z gumy, zresztą oddajmy mu głos: Byłem święcie przekonany, że był to jeden z tych sztucznych nietoperzy, którymi ludzie straszą się w Halloween. Scena była dosłownie pokryta gumowymi nietoperzami, którymi rzucali we mnie fani. To musiało być tak, że przez przypadek podniosłem żywego... To wcale nie było przyjemne

Na pewno nie było przyjemne, bo ponoć nietoperz ugryzł go i potem Osbourne przez dwa tygodnie przyjmował serię bolesnych zastrzyków obawiając się zachorowania na wściekliznę. Takie zachowanie Ozzy'ego odbiło się głośnym echem, zostało oprotestowane przez szereg organizacji ekologicznych, lecz artyście wyszło na dobre, bo odtąd trwale przylgnęła do niego łatka madmana (czyli szaleńca).

Równie spektakularne zajście, które mogło jednak skończyć się tragedią, dotknęło David'a Bowie.  W dniu 18 czerwca 2004 r. występował w Oslo, kiedy wyrzucony z tłumu patyk lizaka utknął mu pomiędzy między gałką oczną a oczodołem. Wyglądało to strasznie. Bowie głośno oświadczył, że ma tylko jedno zdrowe oko, ponieważ drugie oko zostało uszkodzone w dzieciństwie, czemu zawdzięczał różnicę koloru oczu. I na szczęście lizak utknął w uszkodzonym oku. Bowie zaraz zapowiedział, że za to co się stało, zamierza ukarać tłum, dając bardzo długi koncert (podobna sytuacja spotkała wiele lat wcześniej Beatlesów kiedy fanki rzucały w nich żelkami). 

Tydzień później podczas występu na Hurricane Festival w Scheeßel w Niemczech, Bowie poczuł się tak źle, że musiał zejść ze sceny. Okazało się, że miał atak serca. Został przewieziony do szpitala w Hamburgu, gdzie lekarze wykonali pilną angioplastykę.


Inne przypadki nie były aż tak sensacyjne: Krist Novoselic, basista Nirvany w Lithium na MTV Awards w 1992 roku rzuci gitarę basową w górę a ta spadając uderzyła go w głowę, albo muzycy pod wpływem środków odurzających czy alkoholu obnażali się jak Jim Morrison  z The Doors w Jefferson Airplane w Amsterdamie 15 września 1968 roku czy Jan Borysewicz z Lady Pank 1 czerwca 1986 roku we Wrocławiu

A jeśli już jesteśmy na własnym podwórku to trzeba wspomnieć o tym co było u nas: W Jarocinie w 1989 r. Kazik musiał po 20 minutach zejść ze sceny, bo organizatorzy uznali że ma zagrać promowany przez komercyjną firmę Balkan Electrique. Wtedy z widowni poleciały kamienie, aż redaktor Ibisz z telewizji ratował się ucieczką. W 1991 roku gdy grupa TSA świętowała swoje 10-lecie, fani Defektu Muzgó wymusili występ swojego zespołu. Ale to Republika w 1985 roku w Jarocinie dała koncert, który przeszedł do legendy: zostali przywitani pomidorami i kamieniami, lecz nie przerwali gry, zostali i muzyką przekonali do siebie publiczność tak, że zostali pożegnani owacjami (wspominaliśmy o tym TUTAJ). Opiszemy to jeszcze bo jeden z nas był tam wtedy. Podobnie jak opiszemy z detalami incydent w Jarocinie rok wcześniej, z zespołem Dezerter.
  
Tak to było w niezapomnianych latach 80...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie a mainstreamie.

piątek, 5 lipca 2019

Sarolta Ban o swoich pracach: Mogłabym odwiedzić ten świat, ale nie chciałbym długo tam mieszkać

Sarolta Ban z Budapesztu za pomocą aparatu fotograficznego i komputera tworzy nowy świat, baśniowy i przesycony fantazją, a według krytyków sztuki, zanurzony w stylistyce filmów fantasy w stylu The Neverending Story.  Łącząc wiele elementów realnego świata, kreuje obraz dający złudzenie prawdziwego, mimo skojarzeń wyjętych wprost z marzeń sennych. Przy czym interpretacja jej obrazów należy do widza. Ona sama zauważa, że znaczenia zdjęć niczym nie ogranicza, jest ono w pewien sposób otwarte, aby każdy widz mógł je przekształcić w aspekt osobisty. 

Podobnie o swoich tekstach mówił w udzielonym wywiadzie Ian Curtis, (zamieściliśmy ten wywiad TUTAJ). Zobaczmy więc teraz kilka prac Węgierki (pochodzą one z jej strony internetowej https://www.saroltaban.com/










Dostrzegamy na nich powtarzające się elementy ułożone w różnych konfiguracjach. Wśród nich są kruki, krzesła, samotne ludzkie sylwetki, klucze, drzewa, drabiny, chmury… 

Fotografie w znakomitej większości są czarno-białe bądź do barw monochromatycznych. Tak oszczędne środki wyrazu sprawiają, iż obrazy te stają się surrealistycznymi alegoriami, w których da się, wbrew deklaracjom artystki, odnaleźć konkretne, egzystencjalne skojarzenia, głównie związane ze śmiercią (kruki, odchodzące ludzka postać, klucz) i życiem po życiu (drabina, schody do nieba) oraz z jałowym życiem ukazanym pod postacią skalistych i pustynnych przestrzeni… 

Ciemną naturę prac Sarolty Ban intensyfikuje jej odpowiedź na pytanie, czy chciałaby żyć w swoich surrealistycznych dziełach: Nie, nie zrobiłbym tego, bo są naprawdę przerażające. Mogłabym odwiedzić ten świat, ale nie chciałbym długo tam mieszkać (LINK).

Sarolta Ban (ur. 1982 r.) zaczynała od projektowania biżuterii, po czym zajęła się fotografią. Od początku jej prace cieszyły się zainteresowaniem. Brała udział w licznych wystawach na całym świecie, w szczególności w Los Angeles, we Włoszech, Francji, Japonii, Irlandii i Holandii

Jest laureatką wielu nagród, w tym nagrody Young Artist Talent przyznanej przez Elle Magazine oraz nagrody Best Qualified European Photographer Award. Artystką zaangażowała się w ochronę zwierząt, założyła stowarzyszenie Help Dogs, którego celem jest znalezienie domu dla opuszczonych psów.

Tacy ciekawi artyści tylko u nas, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 4 lipca 2019

Zanim Ian Curtis ożenił się z Debbie

Zanim Ian ożenił się z Debbie, chodził na poważnie tylko z jedną dziewczyną, z Bev Clayton. Deborah opisuje ją jako wysoką, szczupłą, z dużymi oczyma i długimi włosami w kolorze miedzianego brązu. Wiadomo o niej jeszcze tylko tyle, że pochodziła z Sutton, wioski na wzgórzach Macclesfield.

Przyjaźnił się także z Helen Atkinson Wood, przewodniczącą samorządu szkolnego w King's School w Macclesfield. Jak pisze Debbie w swoich wspomnieniach - podobno Ian  zainteresował się Helen nie dlatego, że była przewodniczącą samorządu, ani że pochodziła z bogatego domu. Był zafascynowany faktem, że w wieku szesnastu lat po upadku z konia doznała pęknięcia czaszki. Przez trzy dni była nieprzytomna, a pełna rekonwalescencja zajęła jej aż dwa szkolne semestry. Wyobrażenie sobie kogoś, kto uczył się mówić, czytać, odzyskiwać pamięć, czy choćby ponownie wsiadać na konia i jeździć, sprawiało, że Helen stała się dla Iana bardziej atrakcyjna

Ta fascynacja posunęła się tak daleko, że podarował jej swój rarytas, płytę Davida Bowie pt. Człowiek, Który Sprzedał Świat (The Man Who Sold The World, można jej odsłuchać TUTAJ. Choć jeśli chodzi o ten prezent, relacje na temat okoliczności pozbycia się płyty są różne. Deborah Curtis podała, że po tym, gdy się pobrali, potrzebowali więcej pieniędzy i Ian rzucił posadę w Rare Records (o jego pracy tam pisaliśmy więcej TUTAJ). Postanowił zarobić na własną rękę i wynajął stoisko na targu antyków Butter Lane tuż za rogiem sklepu z płytami. Początkowo wyprzedawał płyty z osobistej kolekcji, potem zaczął je kupować aby następnie z zyskiem sprzedać, lecz klienci skarżyli się na towar jakoby nie był dość atrakcyjny. Niemniej coś tam sprzedał, choć Deborah opisując całą tę historię stwierdziła, że mimo zmniejszenia się liczby płyt w domu, dochodów z tego nie było. Kiedyś pochwali się jej że znalazł kupca na swój album Bowiego, lecz podejrzewała zawsze, iż jego nabycie zaproponował Helen Atkinson Wood…  Z tego wynika, że Helen była jego dobrą znajomą.
Była nieco starsza od Iana, dokładnie rok, pochodziła z Cheadle Hulme. Po ukończeniu szkoły średniej studiowała sztuki piękne w Ruskin School na Uniwersytecie Oksfordzkim lecz nie została malarką a aktorką komediową. Zaczęła występować jeszcze na studiach m.in. z Rowanem Atkinsonem najbardziej znanym w Polsce z komediowej roli Jasia Fasoli. Grała z nim w popularnym telewizyjnym serialu Blackadder (Czarna Żmija). Występowała także na Edinburgh Fringe Festival, gdzie poznała Bena Eltona.



Helen Atkinson Wood jest osobą bardzo znaną na wyspach brytyjskich i aż szkoda, że nikt nie zarejestrował jej wspomnień z czasów młodości. Tak samo nikt nie próbował odszukać Bev Clayton. A ich relacje mogłyby być bardzo interesujące. Helen po latach opisując wrażenie, jakie zrobił na niej Ian stwierdziła, że przyjaźniąc się z Ianem zawsze miał uczucie, iż ta znajomość jest taka jakaś „grzeszna.” On tak naprawdę nie musiał nic mówić, lecz istniała w nim część osobowości dążąca do samozniszczenia, ale przecież nie trzeba nikogo ostrzegać przed niebezpieczeństwem, bo jeśli się wie, że ktoś właśnie coś takiego zrobi, to i tak znajdzie inny sposób i wybierze się w inną podróż niż ty albo ci wszyscy, których znasz.
 
Czytając takie rzeczy ma się wrażenie, że wszyscy znajomi Iana Curtisa wiedzieli o jego samobójczych skłonnościach a mimo to nikt go nie traktował serio… I chyba ta samotność lidera Joy Division jest tym czymś najsmutniejszym.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

środa, 3 lipca 2019

Kinowa jazda obowiązkowa: Taksówkarz - jeden z filmów które bardzo lubił Ian Curtis

W książce Jona Savage'a, opisywaną od jakiegoś czasu na naszym blogu, Iain Gray z którym Ian Curtis założył zespół Warsaw wspomina:  Miejscowi patrzeli ze zdziwieniem i pytali - kto to jest? Był bardzo miłym człowiekiem, Gray mówi: patrzyłeś na niego  i myślałeś: Boże jak przerażająco wyglądający facet, spodnie ze skóry, kurtka z napisem Hate na plecach, coś jak De Niro z filmu Taksówkarz, bo wiem że bardzo lubił ten film.

Uznaliśmy zatem, że warto w Kinowej Jeździe Obowiązkowej wspomnieć i polecić film Martina Scorsese z 1976 roku, celem oddania klimatu dużego miasta w USA w tamtych czasach, ale i celem rozwinięcia myśli Iaina Graya.

Film opowiada o weteranie wojny w Wietnamie, byłym członku Marines - Travisie Bickle (w tej roli Robetr De Niro), który poszukuje sposobu na życie. W końcu ponieważ cierpi na bezsenność postanawia to wykorzystać i podejmuje pracę taksówkarza. Ponieważ jest odważny, nie odmawia kursów w niebezpieczne dzielnice, przy okazji poznając nocne życie wielkiego miasta, prostytucję, przemoc, gwałt, zdrady. W swoim pamiętniku nazywa te zjawiska brudem i zastanawia się, kiedy zostanie on wymieciony z ulic miasta. Jednocześnie doznaje zauroczenia dziewczyną, Betsy, pracującą w sztabie wyborczym senatora Charlesa Palantine ubiegającego się o nominację w wyborach na prezydenta.
Zabiega o spotkanie, do którego dochodzi, i kiedy zaczynają spotykać się regularnie, popełnia błąd, przez który zraża dziewczynę do siebie. Nie pomagają kwiaty i telefony.


Wtedy w bohaterze następuje zmiana, kupuje broń, zaczyna ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. 

Pisze w swoim dzienniku: Samotność towarzyszyła mi przez całe życie, wszędzie: w barach i samochodach, na chodnikach i w sklepach, nie ma przed nią ucieczki, jestem samotnym dzieckiem Boga. W moim życiu nastąpiła kolejna zmiana, dni mijają jednostajnie jeden za drugim, wszystkie takie same, to nieprzerwany ciąg i nagle... następuje zmiana.

Regularnie ćwiczy też na strzelnicy, konstruuje wymowne ulepszenia, mające na celu stworzenie czegoś co nazywa: prawdziwą mocą, nie do powstrzymania.

Jednocześnie próbuje uwolnić z profesji prostytutkę Iris ( w tej roli Jodie Foster), co w końcu prowadzi do poważnych kłopotów.. włącznie z próbą samobójczą.


Problematyka podjęta w filmie Scorsese jest podobna do tej, jaką wiele lat później podjęto w filmie John Doe - Samozwańczy Strażnik (opisywanym przez nas TUTAJ). To szukanie odpowiedzi, jak dalece jednostka może w samozwańczy sposób walczyć ze złem.  Ciekawym natomiast jest pokazanie dwóch twarzy głównego bohatera. Z jednej strony próbuje on wkomponować się w społeczeństwo i zasady w nim panujące, z drugiej kiedy próba taka nie udaje się, posuwa się do czynów drastycznych żeby społeczeństwo dostosować do siebie. Prowadzi to zderzenia z górą lodową, które jednak, jak to zwykle a amerykańskich kinie kończy się happy endem.

Wiele razy opisywaliśmy na tym blogu inspiracje Iana Curtisa (choćby TUTAJ, czy TUTAJ). Warto przytoczyć wypowiedź Bernarda SumneraIan interesował się skrajnościami życia. Chciał tworzyć ekstremalną muzykę, chciał być ekstremalny na scenie, bez półśrodków. Ja inspirowałem się opowieściami dziadków o wojnie. Ian inspirował się szaleństwem i obłędem. Mówił że jego siostra czy ciocia pracuje w domu dla osób chorych psychicznie i zwykła opowiadać mu o pacjentach, na przykład ludziach z dwudziestoma sutkami, dwoma głowami co robiło na nim ogromne wrażenie.  Jak na 20-latka fascynacja dość brutalnym filmem udowadnia nam, że Iain Gray określając Curtisa jako znacznie starszego i dojrzalszego, miał bardzo dobre odczucia.     
Przy okazji dowiedzieliśmy się, jak wyglądał pierwowzór inspirujący wokalistę Joy Division do noszenia tzw. donkey jacket  (opisanej TUTAJ)  z napisem HATE na plecach.  

Czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 2 lipca 2019

Najnowsza książka Jona Savage'a o Joy Division - This Searing Light, the Sun and Everything Else, Joy Division the Oral History, nasza recenzja cz.3


Ostatnio skupiamy się na najnowszej książce Jona Savagea o Joy Division. Poddajemy jej treść analizie i jak dotychczas omówiliśmy rozdział drugi (TUTAJ) i pierwszy (TUTAJ).

Dzisiaj kolej na rozdział trzeci, czyli początki Joy Division, bowiem mowa będzie o Stiff Kittens i Warsaw (o Warsaw pisaliśmy już bardzo dużo TUTAJ, warto zerknąć na opisany przez nas ostatnio ich nieznany bootleg - TUTAJ). 

Podczas opisu książki szczególną uwagę zwracamy na Joy Division natomiast warto podkreślić, że książka zawiera też wiele wątków pobocznych. Opisywany dziś rozdział zawiera opis okresu od czerwca 1976 do czerwca 1977 czyli dokładnie jeden rok. 

Na początku Peter Hook opisuje znane już powszechnie fakty, jak dowiedział się o koncercie Sex Pistols czytając ogłoszenia w Melody Maker, i zachęcił Sumnera  i Masona  do wspólnego wyjścia na koncert. Po Hooku wypowiadają się Pete Shelley i Bernard Sumner, skupiając się na swoich niesamowitych przeżyciach z tego wydarzenia. Koncert stał  się dla nich inspiracją do kupienia książek instruujących jak grać na gitarze i basie. Próby rozpoczęli w salonie babci Sumnera podłączając się do starego gramofonu z lat 40-tych, wymontowując igłę i podłączając w to miejsce gniazdko do dżeka. Wtedy zaczęli też komponować. Hook kupił pierwszy bas za 35 GBP które pożyczyła mu matka (niedawno wystawiał go, jak i wiele innych pamiątek na aukcji opisanej przez nas TUTAJ). 

Iain Gray wspomina jak na koncercie  Sex Pistols widział Iana Curtisa (chodzi o drugi koncert).  Tony Wilson postanowił zaprosić  Sex Pistols do swojego programu So It Goes, zachowywali się bardzo niepoprawnie, byli pijani, mieli wystąpić przez 3,5 minuty na co wyrazili zgodę a grali znacznie dłużej w dodatku zdemolowali sprzęt. Zostali jednak ocenzurowani do 3,5 minut a Wilson miał przez to kłopoty z kierownictwem Granada TV  i źle to wspomina.

Richard Boon opowiada jak spotkał Iana Curtisa 10.11.1976 roku w klubie Electric Circus. Stał wtedy na bramce. Ian przyszedł i opowiadał jak jest niezadowolony z pobytu na festiwalu punk-rocka w Mont-de-Marsan (pisaliśmy o pobycie Curtisa i jego żony na tym festiwalu TUTAJ). Festiwal owiany legendą w jego mniemaniu rozczarowujący. Martin Hannett wspomina jak doszło do realizacji pierwszego singla the Buzzcocks Spiral Scratch (pisaliśmy o nim TUTAJ). Przytoczona jest rozmowa Hannetta z Boonem, kiedy ten ostatni zapytał realizatora, co robić dalej po serii koncertów, na co Hannett odparł, że pora na singiel. Pieniądze na singla wyłożył ojciec Pete Shelley. 

Iain Gray wspomina, jak chcąc założyć zespół poszukiwał energetycznego wokalisty. Na ogłoszeniu, które rozwiesił w starej Virgin Records ktoś dopisał w formie żartu: musi być w stanie wytrzymać 10000 Voltów. Na ogłoszenie odpowiedziała tylko jedna osoba - Ian Curtis. Do spotkania doszło w pubie Vine Inn. Ian miał na sobie słynną kurtkę z napisem HATE (pisaliśmy o niej TUTAJ) co było w tamtym czasie dużym aktem odwagi. Miejscowi patrzeli ze zdziwieniem i pytali - kto to jest? Był bardzo miłym człowiekiem, Gray mówi: patrzyłeś na niego  i myślałeś: Boże jak przerażająco wyglądający facet, spodnie ze skóry, kurtka z napisem Hate na plecach, coś jak De Niro z filmu Taksówkarz, bo wiem że bardzo lubił ten film. Pamiętam jak tej nocy rozmawialiśmy i on wydawał się znacznie starszy i dojrzały. Miałem wtedy 18 lat a Ian około 20 - 21. I to było tak: ideologia punk Ian - bycie żonatym jest nudne. A on na to: ja jestem żonaty i pokazał obrączkę. Wtedy małżeństwo Curtisów zamieszkiwało z dziadkami w Hulme na Stamford Street. Ponieważ to było w okresie świąt jego dziadek udekorował dom balonami - dwa małe i jeden duży w środku, tak więc w domu było pełno fallusów. Dziadek sobie z tego nie zdawał sprawy ale Ian bardzo się z tego nabijał. Był na prawdę miłym, czarującym człowiekiem - kwiaty dla Debbie, czekoladki... Nigdy nie spotkałem tak szczęśliwej pary. Zazdrościłem im tego.


Nie miał jeszcze dzieci, był szczęśliwy, dużo palił tych swoich Marlboro. Pił piwo Colt 45 ale nie dużo. Zwykł siadać z Debbie i razem oglądali TV lub rozmawiali z dziadkami pijąc herbatę, którą zwykle trzymali na kolanach. Pracował wtedy jako młody urzędnik państwowy i należał do wyższej klasy społecznej. To był okres przed Thatcher ale Ian był Torysem, miał aspiracje i motywacje, oraz ogromny zapał. 

Chodziliśmy do Electric Circus, na wczesne koncerty Buzzcocks, widzieliśmy the Damned w 1976 i oba koncerty Sex Pistols z trasy Anarchy. Wymienialiśmy się też płytami. Ian był fanem Iggy Popa, ale bardzo też lubił jamajskie reggae: Lee Perry, U-Roy, I-Roy. 

Następnie Gray wspomina, że Curtis był bardzo słowny i realizował swoje cele. Opisuje ich wspólny wyjazd do Londynu, celem rozejrzenia się, co tam słychać. Następnie ich wspólne działania muzyczne.  

Wtedy jeszcze wspólnie nie próbowaliśmy. Byłem gitarzystą a on wokalistą z taką małą aktówką pełną tekstów których było bardzo wiele. Po około miesiącu zacząłem je oglądać i pamiętam Day of the Lords, Leaders of Men, i zarys Candidate. W tamtym czasie a to był rok 1976 Ian interesował się śmieciowymi książkami beletrystycznymi o nazizmie Svena Hassela o dowódcach niemieckich czołgów, a jego ulubioną książką była Wheels of Terror. Tekst Leders of Men mnie rozśmieszył bo pochodził bezpośrednio z kartek książki Svena Hassela. 

Zaczęliśmy próby, ja na gitarze a Ian wtedy wykonywał zalążki swojego tańca martwej muchy. Ja grałem a on tańczył - jego głowa odsuwała się ku tyłowi, a oczy unosiły się w górę. Z tego co mi było wiadomo nie chorował jeszcze wtedy na padaczkę, a jeśli tak to sprytnie to ukrywał. Nie widziałem żadnych przesłanek, choć miał chwilami takie "puste momenty" i wtedy było w nim coś mrocznego. To było dziwne bo był bardzo słodką, ciepłą i hojną osobą. 

Po dokoptowaniu basisty zaczęli próby w klubie Great Western w Moss Side, choć mieli kłopoty ze znalezieniem miejsca prób, zewsząd byli wyganiani przez kurtkę Iana. Curtis wtedy nie śpiewał, bardziej recytował swoje teksty, jak opisuje to Gray: pochrząkiwał pochylony nad swoim tekstem. Nie mieli wtedy perkusisty, a jako nazwę Ian wybrał Warsaw  z powodu wpływu albumu Bowiego. W okolicach lutego ich zapał wygasł.. 

Bernard Sumner wspomina znaną historię z poszukiwaniem perkusisty i wokalisty. Oczywiście posiadanie perkusisty wiązało się ze znalezieniem nowego miejsca na próby - dom dziadka odpadał. Wywiesili ogłoszenie w Virgin Records który wtedy znajdował się na Picadilly. Tylko on posiadał wtedy telefon więc podali numer. Poszukiwał on i Tery Mason, co nieraz prowadziło do zabawnych sytuacji, które obaj wspominają. I kiedy myśleli, że znalezienie wokalisty będzie niemożliwe, zadzwonił Ian. Bernard Sumner wspomina, ze pamiętał go i Iaina Graya z koncertu Sex Pistols, a ponieważ lubił muzykę taką jak on i Hook, pozwolili mu śpiewać w swoim zespole. 

Peter Hook wspomina moment pierwszego spotkania z Curtisem na schodach Electric Circus. Pamięta napis HATE, który był wykonany za pomocą taśmy klejącej. Ian odklejał go, gdy szedł rano do pracy.. Miał wtedy zespół z Grayem ale istniała niepisana zasada, że zespół punkowy nie może mieć dwóch gitarzystów. 

Terry Mason opisuje Curtisa jako człowieka bardzo poważnego, autentycznego, z pudełkiem z tekstami i kartami katalogowymi z tekstami, miał też sprzęt - dwa głośniki i malutki wzmacniacz. 

Hook wspomina, że Curtis był bardziej obeznany z zespołami typu Can, Kraftwerk czy Velvet Underground. Ian też zainteresował ich muzyką reggae (opisywaliśmy to TUTAJ). Sumner podkreśla, że to Curtis nadał im kierunek, zawsze powtarzał, że nie ma litości, uważał że ich piosenki powinny być jak najbardziej maniakalne. Tony Wilson wspomina że to żona zaraziła Curtisa twórczością Iggy Popa. Najważniejsza w muzyce jest spotkanie się wpływów... Kevin Cummins przywołuje występ Popa z Bowiem na keyboardzie, w 1977 roku w Apollo, który uznał za tak ważny jak koncert Sex Pistols.

Sumner opisuje pierwsze próby zespołu. Próbowali w pubie zwanym Swan, dokładnie w pomieszczeniu nad pubem. Materiał jaki wtedy grali był okropny, było to około 7 piosenek - ten fragment wypowiedzi Sumnera jest taki sam jak na filmie dokumentalnym o zespole. Pete Shelly przysłał Richarda Boona, żeby ich posłuchał a ten stwierdził, że zespól powinien nagrać nowy repertuar, i tak zrobili przez co mogli zadebiutować, grając wtedy jako support the Buzzcocks. Z około 7 piosenek jakie wtedy napisali (pisali je około półtora miesiąca) około dwóch nagrali na Unknown Pleasures.

Bernard Sumner: Ian zwykł wtedy nosić krótkie włosy, miał takiego sprytnego fryzjera któremu tłumaczył, że chce być obcięty jak cesarz rzymski. Chcieliśmy upodobnić się do Rzymian. Ian czytał wiele książek Nietzschego. Ja ich nie czytałem ale myślałem, że mieli piękne mundury i budowle. Estetycznie pociągał mnie klasycyzm. Ian  lubił go przez Nietzsche.

Przed pierwszym występem Boon zaproponował im nazwę Stiff Kittens. Nie zgodzili się zignorowano ich wolę, zapowiedzieli się jako Warsaw (warto zerknąć TUTAJ). Hook niewiele pamięta takie to były dla niego emocje. Pamięta tylko, że dziwnie się ubrali - on i Terry jak czołgiści... 

Gray: Ian miał zawsze bardzo dobry gust. Miał spodnie Tonic ze skóry i kurtkę RAF, styl Berlina z 1935 roku, Barney miał wtedy wąsy, a Hooky ubierał się jak tancerz gej z Village People... 

Tymi wspomnieniami, jak i wykazem koncertów Warsaw kończy się trzeci rozdział książki Jona Savage'a. Wrócimy do niej niedługo, a na półce czeka wiele innych rarytasów o Factory, Ianie Curtisie, Martinie Hannettcie, czy najnowsza książka Stephena Morrisa. Niestety doba ma skończoną ilość godzin... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.           

poniedziałek, 1 lipca 2019

Isolations News 43: Nowy teledysk Joy Division, Dave Haslam o kolekcji płyt Tony Wilsona, Kristin Hersh o planach Throwing Muses, gitara Gilmoura jak za darmo, Joy Division o nagrywaniu Unknown Pleasures

O książce Dave Haslama pisaliśmy u nas kilka razy. Ostatnio ukazał się artykuł promujący wydawnictwo, w którym poznajemy kulisy kolekcji płyt samego legendarnego założyciela Factory Records - Tony Wilsona. Kolekcję udostępnił Haslamowi do wglądu syn Wilsona - Olivier. Po śmierci dziennikarza część kolekcji jest przechowywana w  Museum of Science & Industry w Manchesterze. Poza płytami znajdują się tam też notatki założyciela Factory Records. Kolekcję można eksplorować tylko w specjalnych rękawiczkach, jest w niej mało płyt wydanych przez Factory po 1987 roku, a raczej dominują wczesne wydawnictwa. 

Oczywiście są tam płyty Joy Division i New Order, również wydania limitowane i specjalne. Oczywiście nie brak bezcennego rarytasu: Licht Und Blindheit (pisaliśmy o nim wiele razy TUTAJ) wydanego przez Sordide Sentimental Records, czy An Ideal for Living - rzecz jasna oryginału... (pisaliśmy o nim TUTAJ). Więcej o książce Haslama TUTAJ.

         
Rammstein zagra znów w Polsce w 2020 roku (w tym roku wystąpi w Katowicach). Od lipca tego roku będzie można kupić bilet TUTAJ.


New York Times opublikował listę kilkuset artystów którzy utracili nagrania (taśmy-matki) w wyniku pożaru Studio Universal w 2008 r. (TUTAJ). Muzycy grożą teraz wytwórni procesami. Do tej pory wytwórnia trzymała ten spis w wielkiej tajemnicy. 

Portal flagpole.com publikuje wywiad z wokalistką Throwing Muses - Kristin Hersh. W wywiadzie o nowych płytach nad którymi pracuje i planach solowych oraz zespołowych. Całość jest TUTAJ
Poznaliśmy personalia człowieka, który wydał fortunę na zakup gitary Davida Gilmoura z Pink Floyd. O aukcji i nietypowej kolekcji można przeczytać więcej TUTAJ. A dlaczego to zrobił? I just fucking love Pink Floyd, man, I cannot deny it. Miłość do muzyki nie zna granic, skąd my to znamy...


Na koniec jeszcze trzy razy o Joy Division - najpierw o wspomnieniach sprzed 40 lat - i nagrywaniu Unknown Pleasures opowiadają byli członkowie zespołu. Warto również zajrzeć TUTAJ, gdzie opublikowano wspomnienia Morrisa, Saville'a i Savagea o tym albumie (w końcu jasnym jest że to Sumner, nie Morris odkrył pulsara).
I finalnie, o nowym teledysku Insight. Jest lepiej niż było w I Remeber Nothing, ale ciągle teledyski są o dupie Maryni

Ogarnijcie się i pomyślcie o Ianie Curtisie. Ten chłopak o czymś pisał i k*#@a mać, na pewno nie były to opowieści z fabryki ślimaków.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 30 czerwca 2019

Shadowplayers: Fakty i mity o Factory Records cz.7

Od jakiegoś czasu omawiamy na naszym blogu dokument Jamesa Nice'a Shadowplayers, czyli fakty i mity o wytwórni Factory Records

Tak też w części pierwszej (TUTAJ) omówione zostały początki powstania klubu i tworzenie stajni zespołów Factory. Część druga to historia tworzenia pierwszej płyty promującej zespoły wytwórni a więc A Factory  Sample (TUTAJ). Z kolei część trzecia (TUTAJ) przedstawiała personalia wytwórni. W części czwartej (TUTAJ) streściliśmy wypowiedzi legend tamtych czasów wspominających realizację kultowej dziś płyty, chodzi oczywiście o album Unknown Pleasures zespołu Joy Division (FAC 10), nagrany w maju 1979 roku a zrealizowany przez samego Martina Hannetta (o którym pisaliśmy wielokrotnie  TUTAJ). Kolejna część (TUTAJ), poświęcona była właśnie jemu, legendarnemu producentowi i jednemu ze współtwórców potęgi Factory Records, a jednocześnie twórcy Manchester Sound. W części szóstej (TUTAJ) opisywaliśmy historię Vini Reilly i jego Durutti Column, zespołu, który oprawił swoją pierwszą płytę długogrającą - Return of Durutti Column (FAC 14) w niesamowitą okładkę - okładkę z papieru ściernego (a sklejaniem zajmował się między innymi Ian Curtis i Joy Division). 

Dzisiejsza część poświęcona jest pierwszemu singlowi A Certain Ratio (FAC 5) All Night Party/ The Thin Boys. O zespole pisaliśmy TUTAJ, a singiel opisywaliśmy w osobnym tekście TUTAJ

Na wstępie Tony Wilson wspomina, jak usłyszał ich po raz pierwszy w klubie Factory, mieli charakterystyczne głośne brzmienie, siedział wtedy w klubie z Jonem Savagem i podczas słuchania ich piosenki uświadomili sobie, że mają własny Velvet Underground.
Entuzjazmu Tonyego co do umiejętności A Certain Ratio nie podzielała Lindsey Reade, która twierdziła ze ich muzyka jest śmieciowa a muzycy kompletnie pozbawieni charyzmy i umiejętności. Simon Topping i Martin Moscrop z zespołu wspominają o tym, że na początku nie mieli perkusisty, skupiali się na muzyce choć zdawali sobie sprawę z faktu, że raczej perkusista będzie im potrzebny, brali też pod uwagę automat perkusyjny choć te były dość trudno wtedy dostępne.
Doszli do wniosku, że trudno grać muzykę funkową bez perkusji. Tony Wilson zwrócił uwagę na fantastyczną pierwszą wersję okładki zaprojektowaną przez Savillea z czarnym nadrukiem. Ta nie spodobała się jednak zespołowi, który określił ją dosłownie jako gówno i zmieniono ją na okładkę ze zdjęciem Lennyego Brucea (amerykańskiego komika estradowego), natomiast projekt Tony pokazał następnego dnia OMD i tak powstała okładka ich debiutu Electricity - FAC 6 (pisaliśmy o tym wydawnictwie TUTAJ). 

Muzycy wspominają jak fantastycznym było posiadania takiego znakomitego menadżera, jakim był Tony Wilson - jednocześnie szef Factory. Wilson z kolei wspomina to jako dosłownie: kompletny koszmar.
Moscrop podkreśla fakt, że zdobywali popularność ponieważ w tamtym czasie było mało zespołów multikulturowych, co wzbudzało zainteresowanie publiczności.
Peter Hook zwraca uwagę na fakt, że A Certain Ratio byli niedochodowi, utrzymywali byli z dochodów ze sprzedaży płyt Joy Division. Martin Moscrop wspomina jak Grace Jones wizytowała studio nagrań Strawberry i spodobał jej się ich zespół. Ich spotkanie uwiecznił na fotografii Kevin Cummins (zdjęcie pochodzi ze strony TUTAJ).
Następnie muzycy opisują swoje inspiracje i opowiadają w jaki sposób wpadli na pomysł charakterystycznych strojów, które wtedy nosili. Pojawiają tutaj sprzeczne wersje, i zabawna historia opowiadana przez Martina Moscropa, jak pierwszy raz przebrali się w niew damskiej toalecie i jak posmarowali ciała samoopalaczem (historia ta przedstawiona jest inaczej w filmie 24 Hour Party People - opisywanym przez nas TUTAJ).

Wkrótce omówimy kolejne części tego epokowego dokumentu, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.