sobota, 25 maja 2019

Shadowplayers: Fakty i mity o Factory Records - cz.5

Od jakiegoś czasu omawiamy na naszym blogu dzieło dokumentalne Jamesa Nice'a Shadowplayers, czyli fakty i mity o wytwórni Factory Records

Tak też w części pierwszej (TUTAJ) omówione zostały początki powstania klubu i tworzenie stajni zespołów Factory. Część druga to historia tworzenia pierwszej płyty promującej zespoły wytwórni a więc A Factory  Sample (TUTAJ). Z kolei część trzecia (TUTAJ) przedstawiała personalia wytwórni. W części czwartej (TUTAJ) streściliśmy wypowiedzi legend tamtych czasów wspominających realizację kultowej dziś płyty, chodzi oczywiście o album Unknown Pleasures zespołu Joy Division (FAC 10), nagrany w maju 1979 roku a zrealizowany przez samego Martina Hannetta (o którym pisaliśmy wielokrotnie  TUTAJ).

Dziś kolejna część, poświęcona właśnie jemu, legendarnemu producentowi i jednemu ze współtwórców potęgi Factory Records, a jednocześnie twórcy Manchester Sound.
Howard Devoto wspomina swoje pierwsze spotkanie z Martinem Hannettem, kiedy to nagrywał on pierwszy singiel the Buzzcocks - Spiral Scratch. Był on jedyną osobą w Manchesterze która nazywała siebie producentem nagrań. Podkreśla również, że zawsze wspominał Tony Wilsonowi, iż Hannett to największy producent.

Lindsay Reade, pierwsza żona Tony Wilsona określa Martina Hannetta dwoma słowami - zabawny i zdolny. Miał poczucie humoru, ale do pracy w studio podchodził bardzo poważnie - był zawsze bardzo na niej skupiony.
Richard Boon zwraca uwagę, że Hannett uwielbiał gadżety, i jeśli tylko pojawiało się coś nowego - natychmiast polecał to kapelom.
 
Wally van Middendrop (z Minny Pops) wspomina jak Hannett nagrywał z nimi oraz z the Names, ale jego rola była raczej nadzorcza nad całością, palił jointy i czuwał nad wszystkim, krążąc między dwoma studiami Strawberry. Dopiero po nagraniu dźwięku, zaczynał przejmować główną rolę i miksować to po swojemu.
 
The Names z kolei wspominają jak Mark grał na gitarze, a Hannett trzymał go i trząsł nim podczas gry. Podkreślają, że często po zremiksowaniu nagrań, to co słyszeli dramatycznie rozbiegało się z tym czego oczekiwali, ale podkreślają, że Hannett miał wizję brzmienia zespołu.
 

Peter Hook  wspomina pobyty w studio do piątej nad ranem i chłód klimatyzacji. Z kolei Alan Hempsall (z Crispy Ambulance) podkreśla dbałość Hannetta o efekty specjalne.


Wilson z kolei uważa że Hannett rzeczywiście był geniuszem. 

Jednym z kilku, którzy pozostawili nam swoją spuściznę. A my dzisiaj możemy się nią delektować. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz